Wielu odetchnęło z ulgą po meczu z Nielbą. Przede wszystkim Górnik PWSZ przełamał fatum meczów domowych bez zdobytej bramki. Zespół pokazał się z dobrej, skutecznej strony, awansował w tabeli i obok Ruchu Zdzieszowice wyrasta na rewelację wiosny. Zapewne przed pierwszym gwizdkiem sędziego wielu kibiców miało problem z rozpoznaniem wszystkich graczy podstawowego składu gospodarzy. W porównaniu z meczem w Sosnowcu zabrakło Dariusza Michalaka i młodzieżowca Pawła Matuszaka. Najmłodszego z klanu Michalaków zastąpił Jan Bartoś, natomiast absencja Matuszaka wymusiła debiut w podstawowym składzie starszego o 2 lata od Pawła Dominika Radziemskiego. Nie był to dla niego pierwszy występ w seniorach, bowiem Dominik zagrał do tej pory już trzykrotnie (Chojnice w ub.sezonie, Bytów, Sosnowiec w obecnym) - tyle, że każde wejście na boisko miało miejsce w doliczonym czasie gry!!! Poczynania bratanka z wysokości trybun oglądał Sławomir Radziemski, który podobnie jak on grywał na lewej stronie. Musiał być dumny, nie tylko z gola, ale i z gry, zwłaszcza w drugiej połowie. Radziemski junior nie tylko zachował zimną krew w zamieszaniu podbramkowym, kiedy zdobył gola, ale z każdą minutą nabierał coraz większej pewności, by w drugiej odsłonie być nawet jedną z wyróżniających się postaci w Górniku PWSZ. Co prawda wówczas rywal nie grał z taką determinacją jak wcześniej, ale zdobyte doświadczenie jest bezcenne.
Jeśli chodzi o drugą roszadę w składzie to trzeba sceptycznie podejść do gry Jana Bartośa na prawej obronie. W I połowie parę razy dał przejść rywalowi, w drugiej zapominał się schodząc do środka pola, co wykorzystywali rywale mając dość szeroki korytarz po swojej lewej stronie. Honza oczywiście zasłużył na oklaski za strzał z daleka z rzutu wolnego czy pięknym crossowym podaniu na lewą stronę w II połowie. Ale po prawdzie przy bardziej wymagającym rywalu mogą być problemy po prawej stronie. Znamienite jest to, że po przerwie Nielba głównie tamtą stroną próbowała zagrozić bramce Damiana Jaroszewskiego.
Pierwsze minuty meczu nie zapowiadały zdecydowanego zwycięstwa gospodarzy, bowiem dosyć niespodziewanie goście z Wielkopolski odważnie sobie poczynali na połowie Górnika PWSZ. Imponował techniką Adrian Pietrowski (nr 9), który sporo krwi napsuł na lewej stronie. Całe szczęście, że strzały były w większości blokowane. Ogromną pracę wykonał duet środkowych obrońców, gdzie znakomicie rozwija się Michał Łaski. On zapewne pamiętał jesienny mecz w Wągrowcu, gdzie wyleciał za 2 żółte kartki, teraz również został napomniany - z 6 żółtek jakie otrzymał w tym sezonie połowę zaliczył grając przeciwko Nielbie.
Dramatycznie mecz zakończył się dla dwóch graczy. As atutowy gości Tomasz Mikołajczak, który wiosną strzelił 3 gole, nie wiadomo kiedy powiększy swój dorobek, bowiem czeka go długa przerwa. Z kolei Michał Zawadzki doznając kontuzji barku bardzo zawęził pole manewru trenerowi Bubnowiczowi na lewej obronie. Nie jest do dyspozycji Mateusz Sawicki, teraz wypadł Zawadzki, więc zapewne w Gdyni wystąpi Dariusz Michalak, który nieźle sobie radził w nowej roli przeciwko piłkarzom wągrowieckim. W ogóle ta kolejka była dramatyczna - w szpitalu również wylądował Paweł Posmyk (Chojniczanka w meczu z Legnicy).
Teraz Gdynia
Już w środę kolejna seria drugoligowych meczów. Wałbrzyszan czeka najdłuższa wiosenna podróż do Trójmiasta. Nie dość, że zespół będzie osłabiony to będzie musiał poradzić sobie ze sztuczną murawą Narodowego Stadionu Rugby, gdzie Bałtyk rozgrywa swoje mecze. W ubiegłym roku, również w drugiej połowie kwietnia Górnicy wiosenne przełamanie zanotowali właśnie w Gdyni. Teraz zdeterminowani gdynianie są pod przysłowiową ścianą - podobnie jak niedawno Zagłębie Sosnowiec. Miejsce w strefie spadkowej, brak w tym roku ligowego zwycięstwa (2 remisy, 3 porażki) wymuszają ofensywną taktykę na mecz z Górnikiem PWSZ. Nie pomogła zmiana trenera - zwycięstw nie gwarantowała osoba Adama Topolskiego, który wprowadził do 1.ligi Zawiszę Bydgoszcz, teraz zespół prowadzi Waldemar Tęsiorowski, który znany w pracy szkoleniowej jest jako asystent Ryszarda Tarasiewicza w Śląsku, Jagiellonii i ŁKS Łódź. Póki co nie przynosi to zwycięstw. Liga pokazuje, że nie ma faworytów, o czym boleśnie ostatnio przekonał się Chrobry Głogów, który u siebie został upokorzony przez Tura Turek. W Gdyni wciąż liczą na przebudzenie Piotra Włodarczyka, który nie zagrozi ziomkom z Wałbrzycha, bowiem będzie pauzował za 7 żółtych kartek. Największe zagrożenie czekać będzie ze strony najczęściej chwalonego w mediach Dariusza Kudyby. Ciekawe jak zagra bramkarz Bartosz Kaniecki, który przybył z łódzkiego Widzewa, gdzie Franciszek Smuda zabrał na zimowe zgrupowanie kadry w Turcji (2010 rok). Wiadomo, że będzie to ciężki mecz dla wałbrzyszan i kolejny o życie gdynian.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz