środa, 13 listopada 2013

Jabłuszko nie dla słoni

Pod Tarnowem,a konkretnie pod Żabnem znajduje się wieś Nieciecza, gdzie o mały włos od lipca przyjeżdżały by walczyć o ligowe punkty najlepsze polskie drużyny. Po drugiej z rzędu przegranej batalii zarządzający klubem państwo Witkowscy postanowili podziękować za współpracę trenerowi Kazimierzowi Moskalowi i po raz drugi zespół powierzyć Słowakowi Dušan Radolský'emu. Ten znany w Polsce szkoleniowiec miał za zadanie wprowadzić w końcu Termalikę Bruk-Bet na piłkarskie salony. Miał - czas przeszły - ma tu ogromne znaczenie. Zespół nie przeszedł rewolucji kadrowej, a stabilna sytuacja finansowa, modernizacja obiektu sugerowały, że popularne słoniki (jak nazywa się niecieczan) będą od początku w czubie tabeli i nadawać ton pierwszoligowym rozgrywkom. Tymczasem szło jak po przysłowiowej grudzie: na dzień dobry remis u siebie z beniaminkiem z Rybnika (2:2), potem porażka w Ząbkach, w 3.kolejce pierwsze zwycięstwo (2:0 z Kolejarzem) po którym przyszły trzy mecze ligowe bez zwycięstwa + odpadnięcie z PP (0:4 u siebie z Lechem). Po trzech kolejnych zwycięstwach wydawało się, że Termalica weszła na odpowiednie tory i będzie kroczyć pewnym krokiem w kierunku T-Mobile Ekstraklasy. Tymczasem od pokonania w Jaworznie GKS Tychy (3:0), czyli 21.09. piłkarze z Niecieczy nie mogą doczekać się zwycięstwa! Po 4 z rzędu meczach bez zwycięstwa (2 domowe porażki i 2 wyjazdowe bezbramkowe remisy) państwo Witkowscy postanowili pożegnać Dušana Radolský'ego. Jego następcą został Mirosław Jabłoński - szkoleniowiec uznany, również pamiętany w Wałbrzychu dzięki pracy w Górniku Wałbrzych. Objął on biało-niebieskich po ich spadku z 1.ligi i prowadził z powodzeniem w sezonie 1989/90. Wtedy też Górnik po raz ostatni przed organizacyjnym upadkiem grał naprawdę ładny dla oka futbol.
Epizod M.Jabłońskiego w Niecieczy trwał raptem 3 tygodnie
Pod jego okiem rozwinął się m.in. talent Jacka Sobczaka, który później trafił do Legii, to on przekwalifikował dzisiejszego kierownika Zagłębia Lubin Wiesława Stańko z napastnika na ofensywnie grającego obrońcę.  Wcześniej popularny Jabłuszko trenował Gwardię Warszawa, gdzie dojrzewały talenty późniejszych reprezentantów w osobach Macieja Szczęsnego czy Romana Koseckiego. Po pracy w Wałbrzychu trafił do PZPN, gdzie pracował z kadrami młodzieżowymi. Nie zapomniał wtedy o wałbrzyskim klubie, powołując m.in. Jacka Cieślę. Po związkowym epizodzie związał się ze stołecznymi klubami Polonią i Legią, gdzie sięgnął po Puchar Polski i blisko był wywalczenia tytułu mistrza kraju (słynny mecz z Widzewem przy Łazienkowskiej - 2:3). Potem pracował w Zagłębiu Lubin (prowadził m.in. Bubnowicza i Przerywacza), Amice Wronki, dwukrotnie w Wiśle Płock, ŁKS Łódź i Bogdance (dziś ponownie Górnik) Łęczna. We Wronkach wywalczył najwyższe w historii klubu miejsce w lidze (3.miejsce i udział w PUEFA), podobnie jak w Płocku (czwarte miejsce w lidze (w sezonie 2004-05) i finał Pucharu Polski (2002-03). Od 2011 było o nich cicho i sięgnięcie po niego przez Termalikę przyjęto z zaciekawieniem jak sobie poradzi trener z tak bogatym doświadczeniem. 23 października ogłoszono objęcie stanowiska I trenera niecieczan przez Mirosława Jabłońskiego, we wtorek 12 listopada klub wydał komunikat w którym ogłosił koniec współpracy z Jabłońskim... Po trzech raptem meczach. Termalica w debiucie trenerskim Jabłońskiego przegrała w Niecieczy z zespołem prowadzonym przez byłego trenera "Słoników" K.Moskala - GKS Katowice i przegrała 1:3. Drugi mecz - wyjazd do będącej na fali Miedzi Legnica i kolejna porażka 0:2. Wreszcie trzeci mecz i wizyta Górnika Łęczna w Niecieczy, który wygrywa 1:0 i tym samym wskakuje dość niespodziewanie na fotel lidera. A Termalica wylądowała na 15.miejscu, pierwszym spadkowym...
Złośliwy zauważą progres w ilości traconych bramek, ale bilans zera punktów nie przynosi chluby.
Nie jest to ostatnia zmiana szkoleniowca w 1.lidze, otóż trener niedawnego rywala Górnika w drugiej lidze Energetyka ROW Rybnik Ryszard Wieczorek objął Górnika Zabrze, osieroconego po Adamie Nawałce. Do Zabrza przymierzany był również szkoleniowiec Rakowa Częstochowa Jerzy Brzęczek, o którym plotkowało się, że chciał przejść na Górny Śląsk dopiero w styczniu, poza tym mogły mu przeszkadzać obowiązki pozasportowe związane z prowadzeniem biznesu w Opolu. Ciekawostką jest fakt, że Wieczorek w Zabrzu zastosuje wariant przerabiany w ... Wałbrzychu! Trenerem bramkarzy ma został Mateusz Sławik, który na co dzień broni i to z niezłym skutkiem w drugoligowym Rozwoju Katowice. Sławik ma oczywiście porzucić grę w Katowicach. Natomiast w Wałbrzychu podobny przypadek mieliśmy z Wojciechem Wierzbickim - popularny Wierzba, jeszcze latem brał udział w przedsezonowych sparingach Polonii/Sparty Świdnica i wszystko wskazywało, że będzie bronił w trzeciej lidze. Tymczasem został trenerem bramkarzy Górnika Wałbrzych i tym samym dokłada małą cegiełkę do dyspozycji Jaroszewskiego a co za tym idzie pokaźnego dorobku punktowego zespołu z Ratuszowej.

wtorek, 12 listopada 2013

Powrót do przeszłości

W połowie lat 80-tych ubiegłego stulecia w kinach sporą popularnością cieszył się film Roberta Zemeckisa pt. Powrót do przyszłości. Fabuła jest powszechnie znana, a odtwórca głównej roli Michael J.Fox, choć ma w dorobku bardziej ambitne role (choćby w Ofiarach wojny) już do końca swojego życia będzie kojarzony z Marty'm McFly podróżującym w czasie w przeszłość jak i w przyszłość. Tak jak bicz i kapelusz nieodłącznie kojarzy się z Indianą Jonesem tak twarzowy bezrękawnik bezsprzecznie należy do głównego bohatera cyklu Back to the future. Ten element ubioru z kolei w T-Mobile Ekstraklasie kojarzy się wyłącznie z Adamem Nawałką, nowym selekcjonerem, który w pierwszych godzinach pracy ze swoimi powołanymi wybrańcami również ubrany jest w charakterystyczny bezrękawnik. Oby był on szczęśliwym symbolem eliminacyjnych zwycięstw tak jak osławiony płaszcz Jerzego Engela. Wybór Nawałki początkowo u niektórych wzbudził kontrowersje, ale entuzjazm z jakim nowy selekcjoner wziął się do pracy udzielił się dziennikarzom i nawet dosyć dyskusyjne powołania są usprawiedliwiane sakramentalnym - dajmy mu szansę. Czy te wybory okażą się trafne pokaże czas - pierwsze przetarcia już w piątek we Wrocławiu ze Słowacją, a kilka dni później spotkanie z Irlandią w Poznaniu. Trenerskie debiuty nie są łatwe. Od 16 lat, czyli debiutu Janusza Wójcika (1:0 z Węgrami) nikomu nie udało się odnieść zwycięstwa. Dwaj ostatni poprzednicy przegrali swoje debiuty - Fornalik zaczął od kompromitacji w Tallinie (0:1), a Smuda przegrał na remontowanym stadionie Legii z Rumunią (0:1). Obecnie Nawałce bliżej jednak do Smudy, bowiem ma dużo czau by przygotować kadrę do występów eliminacyjnych, Waldemar Fornalik tego czasu zbytnio nie miał, kadrę wziął praktycznie z marszu, w pierwszych meczach opierał drużynę głównie na wybrańcach Franca. Adam Nawałka powołał graczy z zagranicy i z boisk krajowych i trudno nie zgodzić się z opinią, że były zaskoczenia. Z polskich stranieri mówi się głównie o absencji Kamila Glika, którego niektórzy obwołali jednym z winnych przegranych eliminacji. Nową twarzą jest Marcin Kowalczyk z Wołgi Niżny Nowogród, który w kraju udanie prezentował się ostatnio w Śląsku Wrocław, a wcześniej w Bełchatowie, z orzełkiem na piersi zagrał 7 razy. Niespodzianką jest nominacja dla jego kolegi z czasów gry we Wrocławiu Piotra Ćwielonga, który gra w niemieckim drugoligowcu z Bochum. Czy faktycznie popularny Pepe wniesie taką jakość do kadry jak choćby w drugim półroczu tego roku Waldemar Sobota? O wiele więcej kontrowersji i pytań nasuwa się przy krajowych wyborach Adama Nawałki. Czwartym do brydża wśród uznanych goalkeeperów (Boruc, Szczęsny, Tytoń) znalazł Rafał Leszczyński z pierwszoligowego Dolcanu Ząbki. Mieliśmy swego czasu różne próby z krajowymi bramkarzami - Bartosz Kaniecki czy Rafał Gikiewicz mogą na przykład w swoim cv dopisać występy w kadrze. W przeszłości zdarzały się już przypadki prób z bramkarzami z zaplecza ekstraklasy. Media wspominają powołania dla Macieja Szczęsnego ze stołecznej Gwardii, a 4 lata temu w sparingu z Litwą Leo Beenhakker powołał bramkarza Kieleckiej Korony Radosława Cierzniaka (dziś Dundee). Wracając do Leszczyńskiego jest on czołowym bramkarzem czołowej drużyny pierwszej ligi - jego pobyt na zgrupowaniu ma na celu obycie z atmosferą kadry, zdobycia doświadczenia, bo na więcej trudno liczyć, bo nawet w młodzieżówce trenerzy wyżej cenią od niego Szumskiego, który grzeje ławę w Piaście Gliwice. Leszczyński sztabowi trenerskiemu Nawałki wpadł w oko już dawno, ale w Zabrzu nie ma pieniędzy by wykupić gracza, który być może stanie się zmiennikiem Marca-Andre ter Stegena z Borussi Moenchengladbach.
K.Mączyński i R.Kosznik - nowe twarze w kadrze rodem z Zabrza.
Inni krajowi wybrańcy są doskonale znani Nawałce, choć dla szerszej publiczności są prawie anonimowi i ich nazwiska mogą z lekka szokować. O ile wśród obrońców nie dziwi obecność legionisty Tomasza Brzyskiego (naprawdę niezłe występy w przeciętnie grającej ekipie mistrza) to już wybory graczy, których wcześniej prowadził AN mogą intrygować. Pawła Olkowskiego nowy selekcjoner prowadził w GKS Katowice i Górniku Zabrze, czołowy asystent był ponoć na celowniku Lecha i klubów niemieckich może być ciekawą alternatywą dla rehabilitującego się Piszczka. Michała Pazdana (Jagiellonia) powoływał już Leo, ale Nawałka zna go z Zabrza. Holender powołał go po zaledwie jednej rundzie gry w ekstraklasie (łącznie 5 meczów), a także zabrał na Euro 2008, gdzie nie dane było Pazdanowi zagrać ani minuty. Rafał Kosznik ma pomóc rozwiązać problemy z lewą obroną. 30-latek rodem z Kaszub ma piłkarski pseudonim Kosa. O jego karierze w Gdańsku, Bełchatowie czy poznańskiej Warcie niewiele ciekawego można powiedzieć. Od lipca gra w Zabrzu i swoją grą przekonał na tyle Nawałkę by dostać powołanie na kadrę. Czy zasłużenie? Jego zmiennikiem może być inny ex-zabrzanin, obecnie defensor Cracovii Adam Marciniak, który grał już w kadrze U-21. Nie wyróżnia się w lidze, jego Pasy dopiero w tej rundzie grają na miarę oczekiwań kibiców, ale czy jest to lepsza alternatywa od Boenischa czy Wawrzyniaka, którzy grali już w kadrze bądź europejskich pucharach?
W linii pomocy szansę debiutu może dostać Tomasz Hołota (Śląsk Wrocław), którego AN zna z GKS Katowice. Hołota miał niezły okres ostatnio w ekipie Levy'ego, ale to póki co już czas przeszły. Na jego korzyść działa stosunkowo młody jeszcze wiek. W wyniku kontuzji Mateusza Klicha Nawałka dowołał kapitana Górnika Zabrze Krzysztofa Mączyńskiego, który sukcesywnie czynił progres, a w tej rundzie stał się jednym z głównym architektów dobrej gry zabrzan. Na jego niekorzyść przemawiają mikra liczba bramek i asyst co w oczach fachowców dyskredytuje go jako pomocnika.
W ataku nie dziwi powołanie dla Teodorczyka z Lecha, który z krajowych napadziorów prezentuje się najsolidniej w meczach kadry. Ambiwalentne uczucia wywołuje powołanie Marcina Robaka (zastąpił kontuzjowanego Sobiecha), bowiem napastnik Pogoni już raz awaryjnie zagrał w kadrze przeciwko słabiutkiemu San Marino i trudno powiedzieć by nie zawiódł. Skoro przeciwko amatorom nie poradził sobie to czy jest sens szukania zmiennika dla Lewandowskiego w meczach z europejskimi średniakami? Dawid Nowak grywał już w kadrze gdy reprezentował GKS Bełchatów, ale głownie mówiło się o nim w kontekście kontuzji, teraz gra w Cracovii, strzela bramki, asystuje i jak najbardziej zasłużył na powołanie. Inną sprawą jest czy doda do niej choć trochę jakości...
A.Nawałka i H.Flohe (Polska-Niemcy 0:0 -1978)
W świetle debiutu ze Słowacją złośliwi mogą się upominać o Seweryna Gancarczyka, kolejnego gracza z Zabrza, który ostatni mecz w kadrze przeciwko Słowacji strzelając jedyną bramkę meczu - niestety samobójczą.
Tylko wyniki obronią wybory Nawałki. Miejmy nadzieję, że gra jego wybrańców będzie swoistym powrotem do przeszłości, tej lepszej niż 3-5 lat temu. Najlepiej powrotem do czasów, gdy sam grał w kadrze narodowej i był uznawany za jej odkrycie, jednego z najbardziej utalentowanych graczy na swojej pozycji na argentyńskim mundialu.

poniedziałek, 11 listopada 2013

Punkty Jogiego przy Oleskiej

Ileż to było meczy, zwłaszcza w poprzednim sezonie, kiedy to wałbrzyszanie częściej byli przy piłce, strzelali na bramkę rywala, który przeprowadzał jedną, dwie skuteczne akcje by zgarnąć w ostatecznym rozrachunku komplet punktów. Doświadczył również tego trener Maciej Jaworski, któremu z czasem karta się odwróciła i Górnik Wałbrzych należy do rewelacji obecnego sezonu. Trzecie miejsce zasługuje na szacunek, choć w powszechnej opinii biało-niebiescy mają wiosną zanotować zjazd w dół tabeli. Takie opinie można wyczytać w wypowiedziach piłkarzy drugoligowych w prasie i internecie. Przy Ratuszowej nikt nie ogląda się na innych, robią po prostu swoje i jest wynik. Trzeźwo sytuację ocenia Maciej Jaworski podkreślając, że cały czas celem zespołu jest utrzymanie. Już przed sezonem podkreślałem, że aby się utrzymać to trzeba walczyć o awans. I Górnik dokładnie to realizuje skrzętnie zbierając punkty. Choć zbierając to może nie jest dobrze dobrane słowo, bo bardziej pasowałoby wywalczając. Obserwując mecze widać, że piłkarze walczą, starają się, a że posiadane umiejętności nie pozwalają na fajerwerki techniczne, tiki-takę czy inny futbol totalny, to oglądamy czasem młóckę ligową z kilkoma strzałami i dziesiątkami fauli. Tak też było w piątek w Opolu. Odra jako beniaminek sezon rozpoczął od wysokiego C - 3:0 z Jarotą, później przyszły niepowodzenia, ale obiekt przy Oleskiej padł dopiero pod naporem Rozwoju Katowice, który zmiażdżył gospodarzy 4:0. Całkowicie nie wychodzi piłkarzom Dariusza Żurawia gra na wyjeździe, gdzie Odra wywalczyła po 3 remisach ledwie 3 punkty będąc obok Polkowic jedyną do tej pory drużyną bez wyjazdowego triumfu. Do meczu z Górnikiem opolanie mieli passę 7 kolejnych meczów bez porażki, a u siebie m.in. rozgromili solidny Raków 4:1. Przerwanie tej udanej serii w meczu z wałbrzyszanami nie wchodziło w rachubę. Z przebiegu gry również ... Ale liczy się "to co w sieci", a to goście spod Chełmca trafili do bramki rywala a nie piłkarze ze stolicy polskiej piosenki.
Takich pojedynków Jaroszewski w Opolu wygrał wiele
Mecz z Odrą miał bardzo szczęśliwy przebieg - po pierwsze w bramce Górnika bronił bardzo pewnie i szczęśliwie Damian Jaroszewski, gospodarze mieli bardzo rozregulowane celowniki. Już na początku Grzegorz Michalak, największy kolekcjoner kartek w Górniku, sprowokował Sebastiana Deję, który nie doczekawszy się reakcji sędziego sam postanowił wymierzyć sprawiedliwość. Jak widać "Dziki" potrafi wyciągnąć wnioski z własnych doświadczeń. Jak się okazało wałbrzyszanie grali tylko nieco ponad pół godziny z przewagą, bo pod prysznic szybciej od kolegów udał się Michał Łaski (a nie Sławomir, jak stwierdzili opolscy dziennikarze piszący m.in. dla Sportu). Gospodarze mieli ułatwione zadanie zwłaszcza po przerwie, gdzie przemeblowana linia obrony znów musiała grać w awaryjnym ustawieniu. Oczywiście przytrafiały się błędy w ustawieniu, przegrane indywidualne pojedynki, ale piłkarskie szczęście uśmiechało się tym razem do wałbrzyszan. Górnik do ostatniego kwadransa oddał jeden celny strzał, który nie mógł zaskoczyć Bartłomieja Danowskiego - Wojciech Szuba głową z kilkunastu metrów. Pod koniec meczu, gdy leżał gracz miejscowych wałbrzyszanie przeprowadzili akcję, po której na bramkę uderzył Michał Bartkowiak, a piłka po rykoszecie wpadła do bramki. Można dyskutować o fair play, ale przepisy, wytyczne związkowe określają jasno jakie powinno być zachowanie w takich sytuacjach. Co ciekawe w końcówce goście mogli podwyższyć. Mimo problemów kadrowych nie zawiedli młodzieżowcy, po raz kolejny w defensywie zagrał Mateusz Krzymiński, który wybijając piłkę z pustej bramki również był jednym z bohaterów meczu. Na to miano zasłużył jednak Damian Jaroszewski. O roli Jogiego wie doskonale Maciej Jaworski podkreślając, że dla niego to najlepszy bramkarz całej grupy zachodniej drugiej ligi. Tylko lider z Głogowa stracił mniej bramek w lidze, ale na pewno potencjał defensorów Chrobrego jest na papierze o wiele większy niż wałbrzyszan. Zaledwie kilka meczów Górnik rozegrał w tym samym zestawieniu w obronie - jak nie kartki to kontuzje okazywały się złym sprzymierzeńcem. Póki co nie zobaczymy Jana Bartośa, ale już w ostatnich meczach wróci do składu Marek Wojtarowicz. Jaroszewskiemu nie zdarzają się na szczęście błędy kosztujące utratę bramki, tak jak to bywało niekiedy w przeszłości. Nieodzowne szczęście póki co mu sprzyja, pomagają mu również koledzy z obrony wybijając często piłki z pustej bramki. Kibice Górnika mogą się cieszyć, że Damian jest już po 30-stce a w dzisiejszych czasach raczej drużyny z wyższych lig nie sięgają po graczy w takim wieku. Choć bywają w tej kwestii również wyjątki.

środa, 6 listopada 2013

Rewanż z Marsylią Łasickiego

W czwartej kolejce UEFA Youth League polski jedynak, były junior wałbrzyskiego Górnika Igor ŁASICKI z kolegami z Napoli w środowe popołudnie grał przeciwko Olympique Marsylia. Igor oddał kapitańską opaskę Palmiero, ale wciąż jest centralną postacią w bloku defensywy neapolitańczyków. Do przerwy Włosi prowadzili 1:0. Po przerwie falowe ataki gospodarzy przynosiły kolejne szanse, aż po faulu kapitana Olympique Gabriela Duboisa arbiter podyktował jedenastkę, a obrońcę OM wyrzucił z boiska. Karnego wykorzystał strzelec pierwszego gola Gennaro Tutino. Kilka minut później za faul na rezerwowym pomocniku Maxime Lopezie Igor Łasicki zobaczył trzecią w tej edycji żółtą kartką. Trzy minuty później goście mieli znakomitą okazję skorygować wynik, ale rzutu karnego nie wykorzystał Antoine Rabillard. Później inicjatywa znów należała do miejscowych. W końcówce jeszcze jeden zryw Francuzów, ale mimo przedłużenia regulaminowego czasu gry o 5 minut wynik nie uległ zmianie.
W drugim spotkaniu grupy F Borussia Dortmund zremisowała u siebie z Arsenalem 2:2, choć młodzi Kanonierzy prowadzili już 2:0. Niemiecka drużyna dwukrotnie urwała po 2 punkty faworytom z Londynu.
Obecnie Arsenal prowadzi po 4 kolejkach z 8 punktami. Napoli z Łasickim zgromadziło 6 punktów po 2 zwycięstwach i o punkt wyprzedza BVB, tabelę zamyka Olympique Marsylia z trzema punktami.

Ekstraklasa po jesieni

Tegoroczna reforma T-Mobile Ekstraklasy w połączeniu z przedłużonym, a przede wszystkim zagęszczonym terminarzem rozgrywek spowodowała, że półmetek batalii sesji zasadniczej przeszedł praktycznie niezauważalnie. Tak dla przypomnienia - po 30 kolejkach bilans punktów drużyn będzie podzielony na pół (z równaniem w górę), a tabela podzielona zostanie na dwie grupy: mistrzowską i spadkową. Podział był przerabiany na początku obecnego stulecia, a konkretnie w sezonie 2001/02. Tak dla przypomnienia - wówczas stawka ligowców był podzielona na dwie grupy od samego początku, a później wiosną grano już o utrzymanie i mistrzostwo. W gr. A najlepsza była  Odra Wodzisław (komplet 7 zwycięstw u siebie!), przed Wisłą, Polonią i GKS Katowice, który lepszym bilansem bezpośrednich spotkań do grupy spadkowej zepchnął Zagłębie Lubin. Najgorsze w tej grupie byli Górnik Zabrze z Widzewem. W grupie B Legia wyprzedziła Pogoń, Amikę i Ruch, a do walki o mistrzostwo nie zakwalifikował się Śląsk, RKS Radomsko, Dyskobolia i odstająca wyraźnie od stawki drużyna Stomilu Olsztyn. W walce o utrzymanie olsztynianie nie liczyli się, a całkowity regres formy zanotował Śląsk, który w tej fazie rozgrywek wygrał zaledwie jeden mecz i został towarzyszem niedoli Stomilu. W grupie mistrzowskiej odpaliła znakomicie Legia, która w tej fazie rozgrywek nie zanotowała porażki i wyprzedziła na mecie o punkt Wisłę. Rewelacja z jesieni Odra Wodzisław wylądowała na 5.miejscu.
Wówczas nie dzielono dorobku po I fazie. Obecnie ten kruczek w przepisach stanowi doskonałe alibi dla większości zespołów. Gdyby podział na dwie grupy nastąpił po 15 kolejkach to obecna przewagi pierwszej Legii nad ósmym Śląskiem stopniała by z 11 do 6 punktów! Również ostatnie Podbeskidzie obecnie traci 4 punkty do bezpiecznego 14.miejsca, co w praktyce po podziale będzie oznaczało ledwie dwa oczka.
Jeśli chodzi o zaskoczenia in plus to na pewno jest to postawa szczecińskiej Pogoni oraz Cracovii. Dariusz Wdowczyk został doceniony za cierpliwą pracę z Portowcami i był wymieniany w gronie kandydatów na selekcjonera. Solidny Janukiewicz, duet Japończyków, walczący na szpicy Robak, odkrycie ostatnich kolejek Bąk - oni na pewno mogą zaliczyć rundę jako udaną. Z kolei Pasy grają zdaniem wielu obserwatorów najładniejszy futbol w tej rundzie. Odrodził się nieco zapomniany, notorycznie kontuzjowany Dawid Nowak, który wyrwał się po latach z Bełchatowa. Do tego dochodzi zdrowy Saidi Ntibazonkiza czy świeżo upieczony kadrowicz Marciniak. W górnej połówce znaleźli się faworyci z Warszawy i Poznania, choć w obu przypadkach liczono na nieco więcej, zwłaszcza w kontekście gry w europejskich pucharach. Niespodziewanie pod wodzą Smudy odpaliła Wisła Kraków - dziś wicelider z zaledwie jedną porażką (w Bydgoszczy). Śląsk targany problemami kadrowymi, organizacyjnymi, a ostatnio wizerunkowymi dopiero ósmy, ale postawa w rundzie rewanżowej jest zagadką. Ruch Chorzów z kolei pikował w kierunku 1.ligi, ale przyjście trenera Kociana odmieniło Niebieskich, którzy pod wodzą nowego szkoleniowca nie doznali jeszcze porażki.
rekord rundy -Lech-Legia 1:1, 27.10.2013 widzów 38 458
W drugiej połówce znalazły się zespoły, które w głównej mierze zawiodły. Nie można tego powiedzieć w przypadku beniaminka z Bydgoszczy, który długo nie mógł wygrać meczu, ale jak odpalił to w pokonanym polu zostawił trzech ostatnich mistrzów kraju z Legią na czele. Lechia znakomicie spisała się w sparingu z Barceloną, na inaugurację z Podbeskidziem błysnął debiutujący w zespole Japończyk Matsui (2 gole), ale później było coraz gorzej. W Białymstoku doczekano się otwarcia części stadionu, zespół wciąż jest w budowie, kilkakrotnie swoimi decyzjami krzywdzili Jagę arbitrzy, a nie zawsze była taka forma jak w meczu z Ruchem (6:0).Piast Gliwice - rewelacja z ub. sezonu szybko pożegnał się z pucharami, stracił na rzecz Pogoni Robaka, a w lidze został rozszyfrowany. Skarbem wciąż pozostaje jeden z najlepszych bramkarzy ligi Trela, ale mocno z tonu spuścili Podgórski czy Zbozień. Korona długo nie potrafiła zwyciężyć, w atmosferze skandalu pożegnano trenera Ojrzyńskiego, który kończył rundę w Podbeskidziu.Oba zespoły charakteryzuje determinacja, walka co zjednuje sympatię kibiców. Widzew to wielka prowizorka organizacyjna i kadrowa. Pożegnano trenera Mroczkowskiego, Pawłowski wyleciał do Malagi Phibel na Wschód, a odkryciem został Eduard Visnakovs, do którego szybko dołączył brat Aleksiej.  Do rozczarowań jesieni zaliczyć trzeba Zagłębie Lubin, które zrobiło dobre transfery (tak wyglądało na papierze), ale wpadek było coraz więcej. Posadę stracił nie tylko trener Hapal, ale i dyrektor sportowy Paweł Wojtala. Były reprezentacyjny obrońca kojarzony głównie z Lechem i Widzewem odpowiadał za transfery. Kwiek, Przybylski,Piątek, powroty Rakelsa, Oleksego trudno uznać za udane. Najlepsze wrażenie pozostawił po sobie powracający z Turcji Arkadiusz Piech. Nowym szkoleniowcem został Orest Lenczyk, który po udanym początku również zaczął z Miedziowymi przegrywać.
Po przerwie zimowej zapewne niektóre kadry nieco się zmienią. Zagłębie, które ma ambicje walczyć w grupie mistrzowskiej, póki co do ósmego Śląska traci osiem punktów. To w ciągu 15 spotkań jest do nadrobienia.

niedziela, 3 listopada 2013

Historyczny Boruc

Gol Begovića wg Daily Mail
10 kolejka angielskiej Premiere League przyniosła kilka ciekawych spotkań. W meczu na szczycie Wojciech Szczęsny powstrzymał uznawany za najgroźniejszy obecnie atak w lidze (Sturridge-Suarez) z Liverpoolu i dzięki zwycięstwo Arsenal utrzymał fotel lidera. Niespodziewanie Chelsea przegrała z Newcastle, Manchester City wygrał aż 7:0. A mimo tych emocjonujących spotkań golem z tej serii spotkań najczęściej pokazywanym na Wyspach, ba na całym świecie jest bramka z meczu Stoke - Southampton. Nieoczekiwanie negatywnym bohaterem przy tej bramce został Polak Artur Boruc. Tuż po pierwszym gwizdku sędziego Chrisa Foya obrońca gospodarzy Erik Pieters zagrał w kierunku własnego pola karnego, tam piłkę wyekspediował Asmir Begović. Piłka po uderzeniu Bośniaka poszybowała daleko w kierunku bramki Świętych, skozłowała przed Borucem, przelobowała i wpadła do siatki. Nie był to bliźniaczy gol a'la Kuszczak w 2006, bowiem Boruc był teraz wysunięty przed własną bramką i wydawałoby się, że polski bramkarz mógłby jeszcze dogonić piłkę...
Gratulacje Boruca dla Begovića
Zegar wskazywał 13 sekundę gry i tym samym bramkarz Stoke wszedł do panteonu najszybszych strzelców bramki w historii Premiere League. Szybciej strzelali od niego tylko znakomici snajperzy w osobach Alana Shearera, Marka Viduki, Dwighta Yorka i Chrisa Suttona. Asmir Begović jest piątym bramkarzem, któremu udało się strzelić bramkę w Premiere League. Przed nim taka sztuka udała się:
2001 - Peter Schmeichel (Aston Villa) vs. Everton
2004 - Brad Friedel  (Blackburn) vs. Charlton
2007 - Paul Robinson (Tottenham) vs. Watford
2012 - Tim Howard (Everton) vs. Bolton.
Spotkanie Stoke - Southampton zakończyło się ostatecznie remisem 1:1. A po zawodach obaj bramkarze błysnęli klasą. Boruc pogratulował Serbowi bramki (patrz zdjęcie), a dziennikarzowi BBC Sport powiedział, że chce o tej bramce jak najszybciej zapomnieć (co chyba dzięki mediom nie będzie takie łatwe), obwinił głównie silnie wiejący wiatr, przeprosił kolegów z drużyny oraz kibiców, a wypowiedź zakończył obietnicą odzyskania dwóch straconych punktów.Asmir Begović z kolei nie krył radości, ale trzeźwo ocenił, że była to bardzo szczęśliwa bramka i bardzo żal mu jest Boruca i z szacunku dla niego zbytnio nie celebrował bramki wiedząc, że podobny przypadek mógł mu się przytrafić.
Liga angielska jest dość specyficznym miejscem dla polskich bramkarzy, bo oprócz spektakularnych meczów przytrafiały im się wpadki porównywalne z sobotnią "Borubara". O tym doskonale wie choćby Jerzy Dudek.
Karny Boruca [foto:legionisci.com]
Artur Boruc przeszedł jednak do historii. Jest bowiem pierwszym polskim bramkarzem, który strzelił bramkę innemu bramkarzowi jak i przepuścił strzał innego bramkarza. W sezonie 2003/04 w przedostatniej kolejce polskiej ekstraklasy Legia podejmowała spadający do drugiej ligi łódzki Widzew. Oprócz Boruca wtedy w Legii grali m.in. Zieliński, Saganowski (ustrzelił w tym meczu hat-tricka), Kiełbowicz obaj Tomaszowie Sokołowscy, a w Widzewie grał m.in. obecny jego trener Rafał Pawlak, czy dzisiejszy kapitan Pogoni Bartosz Ława. W tym jednostronnym meczu po godzinie gry było gładkie 3:0 i gdy w 61 minucie sędzia Pacuda z Częstochowy podyktował drugą w tym dniu jedenastkę ku uciesze ponad pięciotysięcznej publiki do piłki podszedł ich ulubieniec Artur Boruc. Pewnym strzałem pokonał Norberta Tyrajskiego po czym tak celebrował zdobycie bramki, że zobaczył żółtą kartkę.

sobota, 2 listopada 2013

Zimno, nudno i żółto

W Zaduszki kilkuset zapaleńców przybyło na Ratuszową w nadziei, że piłkarze Górnika swoją grą rozgrzeją ich w jesienne, sobotnie popołudnie. Niestety, stało się inaczej. Wizyta beniaminka z Ostrowa Wielkopolskiego nie była szczególnym meczem o którym długo się będzie pamiętać. Chyba, że będzie się rozpamiętywać styl gry obu zespołów. Tak słabego meczu w tym sezonie fani futbolu w Wałbrzychu jeszcze nie oglądali. Goście to beniaminek, który od końca września nie przegrał spotkania i na tej fali chciał płynie dalej. Podopieczni Macieja Jaworskiego nie robili nic by podtrzymać znakomitą domową passę, w której tylko Chrobremu udało się uniknąć pod Chełmcem porażki. W ciągu ponad 90 minut Górnik oddał 1 (słownie JEDEN) celny strzał w bramkę rywala. Tuż po przerwie anemicznie uderzył Adrian Moszyk. I w sumie to może służyć za komentarz. Na usprawiedliwienie można znaleźć kilka czynników. Po pierwsze, wiadomo, że wałbrzyszanie prędzej czy później złapią zadyszkę, bo kadra jest dość szczupła. Po drugie nieobecność Tomasza Wepy i Mateusza Sawickiego, która spowodowała, że w pewnych sektorach boiska brakowało po prostu jakości. W środku walczyli Szuba z Grzegorzem Michalakiem, ale odnosiło się wrażenie, że środka w Górniku nie ma, nie funkcjonuje tak jak powinien. Starszy z braci Michalaków zanotował tyle głupich strat, że pewnie sam się zastanawiał kiedy ostatnio mylił partnerów z rywalami. Na lewej obronie Sawickiego zastąpił Mateusz Krzymiński, który większych błędów w defensywie nie popełnił, ale w przeciwieństwie do starszego imiennika nie włączał się do akcji ofensywnych. Obdarzono go zaufaniem, dzięki któremu wykonywał na zmianę z Adrianem Moszykiem wszystkie stałe fragmenty gry, ale po prawdzie zaledwie promil był wykonany poprawnie, tzn. piłka trafiła do partnera lub w światło bramki. Po trzecie kontuzje. Wiadomo od dawna, że nie ma sensu przypominać o absencji Oświęcimki czy Bartośa, którzy jesienią się nie pokażą na ligowych boiskach. Teraz doszły urazy zmienników. Chajewski, Radziemski, Bartkowiak mogli dać dobrą zmianę, każdy z nich nie unika dryblingu, strzału, więc może oni odmieniliby losy tego nudnego meczu. A tak Jaworskiemu pozostała alternatywa w postaci w pełni sprawnych Łaskiego i Migalskiego. O ile kłopotów w defensywie nie było, więc Michał nie wszedł na boisko do młodzieżowiec zaliczył ponad 5 minut, podczas których zebrał jedynie ostrą burę od trenera. To jeszcze nie jego czas.
Jakby tego było mało, w najbliższym meczu zabraknie z powodu nadmiaru kartek Dariusza Michalaka, Marka Wojtarowicza i Jana Rytko. Wrócą co prawda wspomniani Sawicki z Wepą, ale sztab szkoleniowy znów nagłowić się musi z ustawieniem zespołu. Być może wydobrzeje, ktoś z rezerwowych w meczu z Ostrovią? Szansę za Wojtarowicza zapewne otrzyma Michał Łaski.
Aż 11 żółtych kartek sugerowało ostry mecz. Mimo, że popełniono sporą liczbę fauli to nie było złośliwości i nie był to brutalny mecz. Sędzia musiał być konsekwentny i jeśli ukarał jednego zawodnika za bezpardonowy faul to w kolejnym przypadku potraktował identycznie następnego gracza.  Ostrovia nie grała źle, ale z wysokości trybun wydawało się, że lepiej od niej akcje ofensywne zawiązywali gracze UKP Zielona Góra. Piłkarze z Ostrowa za późno zwietrzyli swoją szansę. Końcówka należała już zdecydowanie do nich i dzięki przytomnym interwencjom Damiana Jaroszewskiego zawdzięcza wałbrzyski faworyt jeden punkt. Jeden punkt, który przed meczem był uznany jako porażka. Katem wałbrzyszan mógł być Krzysztof Molka, który oddał najgroźniejszy strzał meczu. Kilka lat temu, gdzie Górnik walczył o awans do 2.ligi gole Molki rozstrzygnęły mecz w Oleśnicy (2:1 dla Pogoni), ale w sobotnie popołudnie góra był kapitan gospodarzy.