niedziela, 19 listopada 2017

Smutne pożegnanie piłkarskiej jesieni w Wałbrzychu

Przed sobotnimi meczami na Stadionie 1000-lecia, oba eksportowe futbolowe zespoły Wałbrzycha były w podobnej sytuacji. Po bardzo rozczarowujących wyjazdowych porażkach celem w ostatnich meczach w tym roku były trzy punkty. Niestety, po końcowych gwizdkach arbitrów meczów zarówno AZS PWSZ jak i Górnika, trudno było cieszyć ze zdobytych punktów po remisach. Podopieczne Kamila Jasińskiego, po klęsce w Sosnowcu 0:4 miały spacerkiem sięgnąć po komplet punktów w meczu z beniaminkiem Unifreeze Górzno, a dodatkowo podreperować sobie bilans bramkowy. Piłkarki z Kujaw do tej pory w delegacji zdobyły ledwie punkt, a traciły średnio 6 bramek na wyjazdowy mecz. Tymczasem to wałbrzyszanki straciły jako pierwsze gola i musiały mocno napracować się, by kompletnie nie skompromitować się. Remis 1:1 jest bodaj największą niespodzianką kolejki, a AZS PWSZ tym samym spadł z medalowego trzeciego miejsca i wiosną może okazać się, że strata dwóch punktów z outsiderem może kosztować drużynę bardzo dużo.
O ile o piłkarkach, które obecnie są w najlepszej czwórce w kraju śmiało można napisać o futbolowej wizytówce miasta, to ich koledzy z Górnika raczej nigdy nie zaznają takiego statusu w ligowej hierarchii.
Spadkowicz z 3.ligi tydzień temu w niezrozumiały sposób przegrał w Kłodzku z Nysą. Po godzinie gry piłkarze Macieja Jaworskiego prowadzili dwiema bramkami, by tę przewagę roztrwonić, ostatecznie przegrywając 3:5. Otoczkę, przebieg spotkania znakomicie obrazuje materiał TV Kłodzko:
Takiego materiału zapewne zazdroszczą sympatycy piłki nożnej w Wałbrzychu. Są i wywiady przedmeczowe, obszerny skrót oraz rozmowy po końcowym gwizdku. Kiedy doczekamy się podobnego materiału pod Chełmcem?
Reportaż z Kłodzka ostatecznie wyjaśnia sprawę trzeciego gola, który był przypisywany Kamilowi Młodzińskiemu, bądź Janowi Rytko. Wspomniani pomocnicy owszem, brali udział w bramkowej akcji, ale ostatecznie piłkę wpakował do siatki Mikołaj Łazarowicz - gdyby nie zagrałby futbolówki najprawdopodobniej nie wpadła do bramki miejscowych. Również warto zauważyć obronioną jedenastkę przez Damiana Jaroszewskiego, choć już dobitka egzekutora była skuteczna. W ogóle rozmowa z popularnym Jogim po meczu jest mocnym kandydatem do rozmowy rundy.
Wizyta trzebnickiej Polonii miała być znakomitą okazją to rehabilitacji przed wałbrzyską publicznością. W poprzednich 4 meczach Górnik aż trzykrotnie schodził po meczu do szatni bez punktów. Mecz Nysy z Górnikiem zapewne będzie w Kłodzku przez lata wspominany, a Górnicy powinni jak najszybciej o nim zapomnieć. Bezradność w meczu z beniaminkiem kosztowała utratę miejsca w składzie Tobiasza, który miał współudział przy rzucie karnym (fatalny kiks) oraz przy golu na 3:5 (fatalnie wykonany rzut rożny, po którym poszła kontra na osamotnionego Gawlika), a także Krzymińskiego, który gra poniżej swoich możliwości. W ich miejsce wskoczył powracający po urazie Dariusz Michalak oraz dawno nieoglądany Wojciech Błażyński. 34-letni Chudy z sentymentem pewnie podszedł do rywalizacji z Polonią, bowiem to 13 lat temu w historycznym pierwszym meczu z Trzebnicą, przepięknym strzałem dał zwycięstwo 1:0 Górnikowi/Zagłębiu w 4.lidze. Wałbrzyszanie po raz trzeci w tym sezonie zagrali w czerwonych strojach, ale po raz pierwszy nie przyniosły one im szczęścia. O ile spotkania z Karoliną i Unią Bardo zakończyły się wygranymi to w ostatnim spotkaniu rundy gospodarze musieli uszanować jeden punkt.
Polonia Trzebnica swój najlepszy okres w historii zapisała w XXI wieku, rywalizując bezpośrednio z wałbrzyszanami. W 2008/09 pod wodzą obecnego szkoleniowca Jagiellonii Białystok Ireneusza Mamrota zajęli drugie miejsce w 4.lidze, tuż za Górnikiem, awansując do trzeciej ligi. Tam z kolei długo z Chrobrym Głogów gonili wałbrzyszan, by w samej końcówce przegrać walkę o awans. Dwa lata temu Polonia spadła z hukiem z 3.ligi, a czwartą niespodziewanie opuścili po barażu z Sokołem Marcinkowice (0:2). Ubiegły sezon w uchodzącej za najsilniejszą na Dolnym Śląsku wrocławskiej klasie okręgowej, prowadzeni przez grającego trenera Sławomira Kołodzieja, zakończyli z zaledwie 2 remisami wygrywając pozostałe 28 mecze. Przez niektórych fachowców Polonia była uznawana jako jeden z kandydatów do miejsca w ścisłej czołówce. Optymizm oparty był na uznanych nazwiskach, czyli przede wszystkim byłych graczach ekstraklasowego Śląska Wrocław - Krzysztof Ostrowski i Krzysztof Ulatowski. Ten duet może pamiętać Jaroszewski z sezonu ... 2000/01 gdy Inkopax ogrywał bezlitośnie Górnik/Zagłębie w 3.lidze. Ponadto kapitan zespołu, bramkarz Karol Buchla, swego czasu zbierający znakomite recenzje za grę w 2.ligowych Czarnych Żagań,  przeciwko wałbrzyszanom zagrał raz w barwach Orła Ząbkowice, gdy w Wałbrzychu w 89 minucie pokonał go z kolei obecny kapitan Górnika Marcin Smoczyk (sezon 2006/07). Rafał Miazgowski, podobnie jak Ulatowski grał przeciwko biało-niebieskim w barwach Chrobrego Głogów w 2.lidze.
To, że nazwiska nie grają, wiadomo nie od dziś, a i w Trzebnicy o tym dość bezlitośnie się przekonano. Po zwycięstwie w 1.kolejce z Foto-Higieną Gać Polonia do końca października wygrała zaledwie raz. Kosztowało to posadę trenera Sławomira Kołodzieja, którego zastąpił Paweł Tronina. W listopadzie trzebniczanie wreszcie się przełamali, przed przyjazdem pod Chełmiec wygrali oba ciężkie gatunkowo derbowe pojedynki w Wołowie z MKP i u siebie z Pogonią Oleśnica po 1:0.
Damian Chajewski w walce z Krzysztofem Ostrowskim.
35-letni gracz Polonii w Śląsku, Legii i Widzewie zagrał
135 razy w ekstraklasie. [foto:walbrzych24.com]
Przyjazd beniaminka z Trzebnicy nie zelektryzował wałbrzyskich kibiców futbolu. Owszem, redaktor Bogdan Skiba z optymizmem pisze o 150 kibicach, choć ta rzeczywista liczba fanatyków, bo chyba tak należy nazwać obecnie odwiedzających Stadion 1000-lecia, powinna być podzielona przez ... trzy. Niestety, ani wyniki piłkarzy, ani też cena biletów, aura, brak reklam meczu nie zachęcają sympatyków do oglądania czwartoligowej  kopaniny. Nie można wałbrzyskim piłkarzom odmówić ambicji, chęci, ale po prostu brakuje jakości. I mecz nr 15 Górnika w tej rundzie był idealnym odzwierciedleniem obecnego stanu posiadania. Niby aktywna gra, również doświadczenie w defensywie czy drugiej linii, ale wciąż pokutuje to co od dawna jest bolączką wałbrzyszan - wypracowanie sytuacji strzeleckiej oraz skuteczność pod bramką rywala. Przewaga w posiadaniu piłki nie przynosi wymiernych efektów, strzały z dystansu najczęściej były albo blokowane, albo padały łupem Karola Buchli. W ataku Górnik optymizm opiera na skuteczności niedawnych juniorów, ale ani Mateusz Sobiesierski, ani Denis Dec łowcami bramek póki co nie są. Ponadto ich koledzy nie rozpieszczają ich dokładnymi podaniami. W sobotnie popołudnie gospodarze ponad 50 minut grali z przewagą jednego zawodnika, ale na boisku deficytu wśród rywali nie było widać. Co gorsza, to właśnie Polonia była bliższa zdobycia kompletu punktów, gdy po faulu Dariusza Michalaka rzut karny zmarnował Adrian Puchała. W sumie może dziwić hierarchia wśród wykonawców jedenastek w drużynie gości - piłkę ustawił na wapnie 19-latek, choć na murawie byli ligowcy Ostrowski, Ulatowski, Miazgowski czy Kuczer.
Maciej Jaworski szukał sposobu na rywala zmieniając Chajewskiego i Młodzińskiego,którzy mieli odpowiadać za rozgrywanie piłki. Wpuszczenie Krzymińskiego i Bogacza nie poprawiło gry miejscowych, choć wciąż więcej z gry miał Górnik, ale Buchla więcej pracy jednak nie miał.
Wałbrzyszanie zakończyli rundę tak jak ją rozpoczęli, czyli remisem. Ale ósma lokata w czwartoligowej tabeli na półmetku nie przynosi chluby. Problemy organizacyjne, kadrowe nie mogą być wytłumaczeniem, że zimą Smoczyk, Michalak, Rytko, Jaroszewski i spółka w tabeli oglądać będą plecy większość ekip z okręgu wałbrzyskiego czy Sokoła Marcinkowice, przy całym szacunku dla ekipy Patryka Janiczaka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz