Dla niektórych mleko się wylało. Kadra Adama Nawałki, ćwierćfinalista mistrzostw Europy, co z lubością wciąż podkreślają co niektórzy dziennikarze, rozpoczęli eliminacje do rosyjskiego mundialu od niespodziewanego remisu. Kazachstan nie uchodził za trudnego rywala, wszelkie futbolowe porównania sprowadziły się do przypominania stereotypów rodem z filmu o Boracie i sztucznej murawie na której rozegrany został eliminacyjny mecz. Co do składu to nikt nie spodziewał się niespodzianek - jedyną niewiadomą było to kto zastąpi na środku pola Mączyńskiego, za którym po meczu wielu nagle zatęskniło. Tuż przed meczem wypadł z powodu urazu Pazdan, z kolei solidnego Jędrzejczyka zastąpił Rybus, który z kolei niezbyt udanie zadebiutował w lidze francuskiej.
Mecz został rozłożony przez fachowców, dziennikarzy, a przede wszystkim kibiców rozłożony na atomy. Główne grzechy kadry zawarły się praktycznie w braku Pazdana w składzie oraz nieskuteczności Milika. Ze stoperem Legii nie przegrywamy w meczach o punkty, zapewne jego interwencje dawałyby więcej pewności niż Salamona, o którym praktycznie niewiele wiemy z wyjątkiem tego, że od 9 lat gra we Włoszech, gdzie zagrał oszałamiające dwa mecze w Serie A i figurował w szerokiej kadrze słynnego Milanu. Czy lepiej był zaprezentowałby się choćby Lewczuk? Dla przypomnienia - mecz z Kazachstanem nie miał być meczem, w którym najważniejszą formacją miała być nasza defensywa.
Druga sprawa - Arkadiusz Milik. Ilością żartów, memów najprawdopodobniej napastnik Napoli przebije Grzegorza Rasiaka, który niezasłużenie cieszył się szyderą wśród "kibiców". Milik owszem, irytować może nieskutecznością, w niedzielę obił i poprzeczkę i słupek kazachskiej bramki, ale warto zauważyć, że jako nieliczny z Polaków potrafi dojść do strzeleckiej sytuacji, stworzyć zagrożenie pod bramką niekiedy większe niż Lewandowski. Przełamanie, czyli trafienie do bramki rywali jest kwestią czasu. Tylko czy cierpliwości starczy Nawałce?
Mecz z Kazachstanem dla mnie był podobny to wielu z poprzednich eliminacji. Jeśli chodzi o styl, a nie wynik, bowiem różnica polegała głównie na tym, że w przeciwieństwie do walki o francuskie Euro tym razem lepszy okres gry rywala wiązał się ze zdobyciem przez niego bramki. Może wielu Nawałkoentuzjastów już nie pamięta długie fragmenty słabiutkiej gry, nawet w wygranych meczach z Gruzją czy Gibraltarem, ale było podobnie jak w Astanie. Kazachom, w przeciwieństwie do wcześniejszych naszych rywali, udało się pokonać Fabiańskiego, Polakom nie udało się odmienić losów meczu.
Warto zwrócić uwagę na zaledwie pięć fauli popełnionych przez Polaków. Kto widział mecz to wie, że ze strony miejscowych głównie była to rąbanka rodem z boisk najniższych lig. Biało-czerwoni dali się sprowokować Kazachom i prawdę powiedziawszy przy innym arbitrze nikt by nie miał pretensji, gdyby wykluczeni zostali Lewandowski z Glikiem. O czerwonych kartkach dla gospodarzy nie wspomnę. 5 fauli i 4 żółte kartki - bilans niebywały. Polacy nie poradzili sobie z ostrą, brutalną grą, co już sygnalizowali uważni obserwatorzy meczów Polski z Wyspiarzami w poprzednich eliminacjach. Do naszych grupowych rywali został wysłany jasny przekaz - można Polaków zdominować fizycznie, łatwo dają się sprowokować.
Przywiązanie selekcjonera do nazwisk tym razem się nie obroniło. O ile Krychowiaka uważam za najlepszego naszego kadrowicza podczas Euro, to tym razem był jednym z najsłabszych. Chyba każdy się przekonał teraz dlaczego Krycha nie zadebiutował jeszcze w ligowym meczu swojego nowego klubu - PSG. Słabiutka dyspozycja Rybusa spowodowała uzasadnioną tęsknotę za Jędrzejczykiem. W drugiej linii po raz kolejny zawiódł krajan Zieliński, który tak naprawdę chyba zaledwie raz (w towarzyskim meczu z Danią w Gdańsku w 2013) zagrał na miarę oczekiwań. Kapustka strzelił gola i... No właśnie, praktycznie lewa strona nie istniała, gdy oczekiwano wzmocnienia tej flanki (np. wejście Jędrzejczyka i przesunięcie do przodu Rybusa, bądź wprowadzenie Wszołka) to na boisku pojawił się Linetty, o którym raczej trudno napisać, że jest graczem stricte ofensywnym.
Bramki straciliśmy w pierwszym kwadransie po przerwie, ale gra przez długi czas nie wyglądała najlepiej. Adam Nawałka JEDYNEJ zmiany dokonuje w 83 minucie gry. Wciąż nie wiemy jak w doborowym towarzystwie naszych największych gwiazd funkcjonowaliby piłkarze, których rzadziej możemy oglądać w meczach kadry - Teodorczyk szaleje po transferze do Anderlechtu, mocną markę wypracował sobie w Danii Wilczek, może lepiej niż Krychowiak zaprezentowałby się Jodłowiec?
W sumie remis w Astanie nie jest tragedią, bo być może punkty tam mogą stracić pozostałe zespoły naszej grupy. Z drugiej strony tych dwóch straconych punktów może nam zabraknąć w końcowym rozliczeniu. W październiku czeka nas domowy dwumecz z Danią i Armenią, a 11.11. czeka nas wyjazdowy mecz w Rumunii. Przypomnieć należy, że awans wywalczą tylko zwycięzcy grup, a drugie miejsce może nie dać możliwości gry w barażach, bowiem pretendentów do ośmiu miejsc będzie 9.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz