sobota, 20 kwietnia 2013

Reformy, reformy



Znane jest porzekadło, że lepsze jest wrogiem dobrego. Nowy zarząd PZPN ostro wziął się do roboty na początku swojej kadencji od razu zyskując wielu zwolenników. Pożegnanie siermiężnych działaczy, skompromitowanych po większości decyzji tylko temu procesowi pomogło. Czas jednak pokazuje, że nie wszystkie nowe reformy przynoszą spodziewane efekty.
CLJ – czyli Centralna Liga Juniorów była jednym z priorytetów nowego zarządu pod egidą Zbigniewa Bońka. Jeszcze za czasów pracy w łódzkim Widzewie był on przeciwnikiem Młodej Ekstraklasy i wszystko wskazuje, że ta liga zakończy swój byt. Prócz pojedynczych przypadków potwierdzających regułę, liga nie przyniosła wymiernych korzyści w postaci młodych zdolnych graczy wypierających ze składów doświadczonych obcokrajowców. Również narzekano na poziom rozgrywek o tytuł mistrza kraju juniorów, gdzie w regionalnych rozgrywkach ligowych potentaci odprawiali maluczkich z dwucyfrowym bagażem bramek. Wojewódzki hegemon brutalnie był weryfikowany podczas turnieju finałowego, więc receptą mają być częstsze rywalizacji między mocnymi juniorskimi ekipami. W tym sezonie obserwujemy eksperyment – po rundzie jesiennej po dwie najlepsze ekipy wiosną rywalizować będą w mniejszym gronie, ale o większym zasięgu.  Zespoły otrzymały „na dzień dobry” marchewkę w postaci finansowego bonusu 15 tysięcy na organizację meczów. Już po pierwszej kolejce idea CLJ otrzymała cios z Sulęcina. Miejscowa Stal pojechała do Opola na mecz z miejscowym MOSiR-em i wróciła z wynikiem 0:12. Po tym wycofała się z rozgrywek tłumacząc kłopotami z boiskiem, które jest w remoncie i brakiem możliwości przyjmowania rywali. Wśród drużyn będących w czołówce tabel poszczególnych grup próżno szukać znanych nazw – kluby bowiem tłumaczą się udziałem czołowych juniorów w rozgrywkach Młodej Ekstraklasy, gdzie mogą rywalizować ze starszymi zawodnikami. Błędne koło. Według głównego promotora pomysłu Romana Koseckiego do CLJ trafić by miały trzy drużyny z danego województwa. Biorąc pod uwagę, że Dolny Śląsk reprezentują już Zagłębie Lubin i Śląsk Wrocław, to wygrana DLJ daje przepustkę właśnie do przyszłorocznej edycji CLJ. Podopieczni Piotra Przerywacza mają więc o co walczyć. I tylko żal słuchać Bogdana Skiby, który podczas sobotniego meczu Górnika z Ruchem próbował wmówić, że juniorzy wygrali swój mecz ze Śląskiem, bo ten nie przyjechał na mecz…
Sędziowie. Temat rzeka. Najpierw był eksperyment z kilkoma profesjonalnymi arbitrami, potem znów stali się amatorami, a teraz mamy kilka zawodowych teamów. Zimą odbyli zgrupowanie w Turcji i jeśli wierzyć w ich słowa to czas pomiędzy spotkaniami to szereg treningów kondycyjnych, teoretycznych. Zmienił się system oceny pracy sędziego przez Kolegium Sędziów PZPN – oprócz oceny wystawionej przez obserwatora na meczu w składowe ogólnej noty wchodzi samoocena arbitra, czyli przyznanie się do błędów oraz tzw. obserwator telewizyjny, który pisze opinie na temat pracy arbitra po obejrzeniu zapisu video. 
Życie pokazuje, że nadmiar szczęścia jakim jest tak profesjonalne przygotowanie arbitrów nie zawsze idzie w parze z nikłą liczbą błędów podczas meczów. Całkowicie skompromitowała się idea wzięta z europejskich pucharów, czyli arbitrzy bramkowi. O meczu Wisły z Legią i wyczynach pana Jarzębaka pisały wszystkie media. Kontrowersyjne w ostatnich dniach decyzje, całkowicie zdyskredytowały według mnie najlepszych arbitrów ligowych – Siejewicza i Musiała. Co ciekawe pomyłki obu przyniosły wymierne korzyści warszawskiej Legii co uruchomiły fale domysłów i różnego rodzaju teorii spiskowych. Nie ma już Lyczmańskiego, który tak ładnie wypowiadał się w TVN na temat swojej pasji jakiej jest sędziowanie. Nie ma niestety na szczeblu poważnych meczów w Europie żadnego Polskiego arbitra… Gdzie czasy Jarguza, Listkiewicza czy Wójcika.
 STADIONY to ciekawy temat nie tylko architektoniczny, czy socjologiczny, jeśli chodzi o ludzi zasiadających na trybunach. To wciąż nie rozwiązane problemy prawne. Szerokim echem w całym kraju odbiły się incydenty z Białegostoku czy Warszawy, gdzie kibice drużyny przeciwnej albo nie weszli na obiekt, albo byli wpuszczani w takim tempie, że garstka szczęśliwców postanowiła w geście solidarności dołączyć do kolegów, których kontrola przeciągała się w nieskończoność. Kary nałożone przez związek są symboliczne, a rozwiązań prawnych póki co nie widać. Wciąż trzeba mieć karty kibica, choć Zbigniew Boniek obiecuje, że wkrótce to się zmieni.  Wielkie kluby, które nie mogą narzekać na frekwencję optowali za nowym projektem rozgrywek wydłużającym sezon o kilka meczy, czy powiększenie zysków o tzw. dzień meczowy. Tylko czy rewolucja jest warta przeprowadzenia jeśli dotyczy zaledwie dwóch, trzech klubów? System licencyjny był obchodzony w różny sposób - albo nadzór infrastrukturalny, albo gra na innym obiekcie. Również w Wałbrzychu to przerabialiśmy, gdy alternatywą miał być stadion w Polkowicach. Nasz Stadion 1000-lecia postarzał się - trzy, cztery dekady temu był jednym z najbardziej funkcjonalnych obiektów w kraju, a teraz wstyd przed niektórymi zespołami, które od lat pokonaniu niekiedy kilkuset kilometrów muszą się przebierać w kontenerach. Oczywiście niebawem się to zmieni, ale co z trybunami? To, że na sektorze gości pojawiły się krzesełka, wprowadzono dystrybucję mat ochronnych przed brudnymi siedziskami na trybunach od strony Chełmca,  zaczęto wpuszczać na sektor dla "vip-ów" (kto wie czym on się różni od sektorów B czy C oprócz sytuowania i ceny biletów?) nie znaczy się, że standard się powiększył. Ciekawe kiedy OSiR znajdzie sposób na potoki wody płynące przed wejściowymi bramami od strony wejścia na trybuny od strony ul.Piasta, gdzie nieźle trzeba się nagimnastykować. Czekam również na nadgorliwego kibica, który przyczepi się do wyrzucanych (?) do jednego wora odcinków biletów z nazwiskami, peselami i powoła się na ustawę o ochronie danych osobowych. Wszystko to pachnie prowizorką.
Reforma rozgrywek - oprócz juniorów nowy system rozgrywek czeka ekstraklasę. System licencyjny ma sprawić by nie było wycofań, a za zaniedbania mają być kary finansowe, punkty ujemne. Coraz więcej głosów mówi głośno o reformie drugiej ligi i powstaniu jednej połączonej z zachodniej i wschodniej. Chyba, że reformatorzy optować będą za powstaniem większej ilości grup o mniejszym zasięgu terytorialnym. Mamy już trzecią ligę dolnośląsko-lubuską, nie wiadomo co z czwartą, a DZPN już przymierza się do zreformowania klas okręgowych. Za rok zamiast czterech "okręgówek" miały by być dwie: wrocławska połączyć się miałaby z wałbrzyską a legnicka z jeleniogórską.  To oczywiście spowodowałoby rewolucje w niższych ligach. Czy ilość mocnych ekip w A klasach, z których awans z grupy uzyskiwałby tylko mistrz podniósłby poziom rozgrywek? Sprawa dyskusyjna. Póki co im dłużej trwa kadencja nowego zarządu tym coraz więcej nowych pomysłów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz