Niestety, wałbrzyski Górnik PWSZ nie sprawił niespodzianki i nie urwał choćby punktu legnickiej Miedzi. Podopieczni Janusza Kudyby byli faworytami i nie zawiedli, wygrali dopisali sobie 3 punkty i grają dalej. Ci co byli na meczu wiedzą, że wynik mógł być zgoła odmienny. Choć część trybun świeciła pustkami to wg mediów było 3 000 widzów, czyli drugoligowy rekord frekwencji w Legnicy. Ostatnio takie tłumy na stadionie przy Al.Orła Białego było na inaugurację "starej" 2.ligi sezonu 2006/07 kiedy do Legnicy zjechał wrocławski Śląsk (ok. 4500 widzów). Mecz miał dwa oblicza - I połowa to przewaga Miedzi, gol z karnego Grzegorzewskiego (czy faktycznie Jaroszewski musiał faulować Orłowskiego), niewykorzystane szanse gospodarzy po których POWINNI prowadzić dwiema lub trzema bramkami. Druga połowa mile zaskoczyła sympatyków wałbrzyskiego zespołu. Górnik zniwelował przewagę, stwarzał sytuacje i naprawdę blisko był zdobycia co najmniej jednej bramki. Po zagraniu ręką jednej z największych gwiazd całej 2.ligi Tomasza Jarzębowskiego (mistrz Polski z Legią) Marcin Morawski stanął przed szansą zdobycia bramki z rzutu karnego. Był to pierwszy karny w tym sezonie podyktowany dla wałbrzyszan! Czy świadczy to o nieprzychylności arbitrów? Nie. Główną bolączką ofensywną górników jest to, że zagrożenie stwarzane jest głównie po akcjach linii pomocy, rzutów wolnych. Gdyby częściej w polu karnym buszowali napastnicy, więcej było by sytuacji po których mogliby być sfaulowani. Morawski karnego nie strzelił. Po powrocie blisko 3 lata temu do Wałbrzycha również był egzekutorem jedenastek w IV lidze, ale szybko wyleczył się, gdy zawiódł przeciwko Prochowiczance. Niestety, obecnie brakuje Piotra Przerywacza, który był niezawodny w tym elemencie. Mimo tego niepowodzenia górnicy przeważali, ale zabrakło przysłowiowej kropki nad "i". Co z tego, że przez dobrą grę gości Kudyba musiał zmieniać kolejnych zawodników jak bramka ukraińskiego bramkarza Siamina pozostawała niczym zaczarowana. Emocje sięgnęły zenitu w doliczonym czasie gry, kiedy nerwy zaczęły puszczać graczom obu drużyn. Co z tego że wyrzucony został Paszliński, skoro Maciejak nie potrafił ugryźć się w język w odpowiednim momencie i też szybko wyleciał. W końcówce pod legnicką bramkę zawędrował nawet Jaroszewski, ale niestety nie udało mu się zrehabilitować za sprokurowanie karnego. Legniczanie wygrali, choć sami wiedzą, że było to bardzo szczęśliwe zwycięstwo zwłaszcza po tym co pokazali po przerwie. A Górnik? Cóż, wciąż zespół Bubnowicza bez gola i bez zwycięstwa wiosną. Co prawda II połowa legnickiego meczu była najlepszą w tej rundzie, ale nic ona nie zmieniła. O ile defensywa dobrze się sprawuje (pewny Wojtarowicz i bodaj najlepszy transfer tego sezonu Zawadzki na lewej obronie!) to w ofensywie nie wygląda to najlepiej. Wepa jako defensywny pomocnik stara się jak może, poprawny w odbiorze, ale Iniestą to on już nie będzie, G.Michalak z Zinke na skrzydłach robili sporo wiatru, ale nie było komu finalizować ich dośrodkowań. Kornel Duś wciąż pozostaje melodią przyszłości - więcej pożytku może być w grze przeciwko słabszym rywalom, póki co prócz waleczności nie daje wiele zespołu. Roman Maciejak błysnął w sparingach, walczy, drybluje, ale to co ma robić czyli strzelać gole nie robi. Prezentuje się co prawda lepiej niż Damian Misan, który rok wcześniej przyszedł na Ratuszową również w glorii byłego ekstraklasowego napastnika, ale dla swojej promocji leiej byłoby gdyby przełamał swoje fatum nieskuteczności. 4.wykluczenie w tym sezonie dla piłkarza Górnika, w tym trzecie dla nabytka po wygraniu trzeciej ligi! Warto też zauważyć, że w tej kolejce aż 3 jedenastek nie wykorzystali drugoligowcy z grupy zachodniej - w każdym przypadku drużyny egzekutorów przegrywały. Kapitan zespołu, wyróżniający się w meczu nie grą, ale kolorowymi butami, Marcin Morawski zawiódł w Legnicy nie tylko jako wykonawca karnego, zawiódł również jako lider zespołu. Miał niezliczoną wręcz liczbę rzutów wolnych do wykonania przed polem karnym Miedzi i bodaj dopiero w doliczonym czasie sprawił, że Siamin muiał wznieść się na wyżyny swoich umiejętności.
Generalnie po meczach z Zawiszą i Miedzią, czyli zespołami nr 2 i 3 w 2.lidze można stwierdzić, że Górnik był dla nich równorzędnym zespołem. Nie odstawał, potrafił nawiązać walkę i fragmentami był nawet lepszym zespołem. Dlaczego więc jest dopiero trzynaste miejsce w tabeli? Na to pytanie powinien odpowiedzieć Robert Bubnowicz. Przed jego zespołem mecz z GKS Tychy, który sensacyjne przegrał u siebie z Czarnymi i tym samym tracąc pierwsze bramki u siebie w tym sezonie i ponosząc domową porażkę nr 1. Gdy mecz z tyszanami nie przyniesie pokonanie fatum nieskuteczności, nie mówię o odniesieniu zwycięstwa - wtedy będzie można już mówić albo o kryzysie albo o potwierdzeniu teorii, że Bubnowicz nie potrafi odpowiednio przepracować zimy i jego zespoły grają wiosną gorzej niż jesienią.
długo trzeba było czekać na kolejny post na blogu.. zdecydowanie za długo !
OdpowiedzUsuń