Kolejnym braterskim duetem piłkarskim, który przychodzi mi na myśl jest również związany z Górnikiem Wałbrzych – Leszek i Ryszard Spaczyńscy (obaj ur.1960). Podobnie jak w przypadku Garłowskich była pewna różnica w umiejętnościach obu braci. Wychowankowie Zjednoczonych Żarów trafili na Nowe Miasto zimą 1981 kiedy sytuacja Górnika wyglądała dramatycznie – zaledwie 13.miejsce oznaczające spadek. Oprócz nich zespół Józefa Majdury wzmocnił powracający z Gdańska Truszczyński oraz Wojtanowicz z dalekiego Tarnowa. Wtedy każdy mecz był na wagę złota. Ryszard zadebiutował już w pierwszym meczu przeciwko Olimpii Poznań (0:0) zmieniając w przerwie Mirosława Gniewka. Ale na następny mecz czekał blisko 2 miesiące, kiedy w 24.kolejce w 70 min. zmienił Gerarda Sobka (Stilon Gorzów 1:1), później do końca tego niezwykle nerwowego sezonu zaliczył jeszcze dwa epizody, przy czym w tym drugim do zmiany ustawił się wraz z bratem Leszkiem – w meczu ze Stalą Stocznia Szczecin (1:1) w 80 min. Spaczyńscy zmienili Wojtanowicza i Pełkę, ale niestety nie udało im się zmienić losów meczu i do końca sezonu już nie wystąpili. W sezonie 81/82 Górnicy ogarnęli się i nie walczyli już dramatycznie o utrzymanie – ostatecznie zajęli 8.miejsce. Wówczas to Leszek vel Lesław Spaczyński pojawiał się najczęściej na ligowej murawie.Sezon 1982/83 – najbardziej udany drugoligowy sezon Górnika, który zakończył się awansem do ekstraklasy. Sprowadzony ze Szczytna Rusiecki okazał się rewelacją rozgrywek i posadził na ławkę Leszka Spaczyńskiego. Ten sezon okazał się dla Leszka ostatnim w Górniku, odszedł do Piasta Nowa Ruda, z którym wywalczył awans do II ligi. Potem wrócił jeszcze do rodzinnego Żarowa, gdzie troszkę zaniedbał się sportowo i choć mając sylwetkę a’la Ryszard Kalisz wprowadził Zjednoczonych w sezonie 92/93 na rok do III ligi.
Ryszard w ekstraklasie był kluczowym graczem, lewym obrońcą. Zachwycał nieustępliwością, szybkością, a przede wszystkim grą wślizgiem. Co prawda Krzysztof Warzycha w 1989 w wywiadzie dla Piłki Nożnej stwierdził, że Spaczyński jest najsmutniejszym zawodnikiem ekstraklasy, ale chyba aż tak źle z poczuciem humoru u Szpaka nie było. Był wówczas nielicznym obok Józefa Adamca i Stefana Majewskiego brodaczem na boiskach ekstraklasy. W przeciągu tych sześciu sezonów zgromadził 140 meczy i zdobył 3 bramki. Sezon 83/84 – 29-1; 84/85 – 22-1; 85/86 – 21-0; 86/87 – 26-1; 87/88 – 28-0; 88/89 – 14-0. Zimą tegoż ostatniego sezonu skorzystał z okazji i udał się grać do Wisły Chicago, w której swego czasu grali inni gracze wałbrzyskich klubów (Józef Ciołek czy Tadeusz Dolny). Z Górnikiem związał się na dobre i złe, nawet po krótkiej przygodzie w Stanach Zjednoczonych wraca pod Chełmiec, ponownie staje się filarem powstałego klubu z połączenia Górnika i Zagłębia. Nieustępliwy, zdecydowany, bodaj najtwardszy defensor w historii KP Wałbrzych. Dzięki niemu nie doszło do katastrofy w III lidze w sezonie 1994/95. Przy nim najpierw dojrzewał Robert Bubnowicz, a później Jacek Cieśla, którzy trafili do uznanych klubów. Latem 1995 zniknął z klubu by pojawić się w Promieniu Żary, gdzie stał się ponownie pierwszoplanową postacią defensywy. Dzięki niemu zespół utrzymał się w III lidze. I jego nagłe zniknięcie z klubu po zakończeniu sezonu uznali miejscowi działacze za największe rozczarowanie. Bramki zdobywał z rzutów karnych, po latach z lewej obrony przeszedł na środek defensywy, gdzie dzięki doświadczeniu dyrygował młodszymi partnerami.
Drugim duetem braterskim w Górniku byli Waldemar (1963) i Artur (1967) Milewscy. Waldek, wychowanek Olimpii Kamienna Góra pojawił się przed sezonem 1984/85 przychodząc z Kuźni Jawor, z która awansował do III ligi. Początkowo był zmiennikiem napastników, ale po odejściu i Stelmasiaka i Janikowskiego stał się pełnoprawnym partnerem Kosowskiego w linii napadu. Łącznie w ekstraklasie skompletował 80 meczy, w których strzelił 13 bramek. Ponad połowę (7)uzyskał w niezwykle dramatycznym sezonie 87/88, kiedy to Górnik wywalczył ligowy byt po barażach z Zagłębiem Lubin. Ale chyba mecz życia rozegrał w czerwcu’87 w meczu z Lechią Gdańsk, gdzie stawką było 10.miejsce. Jego dwa gole po przerwie zadecydowały o zwycięstwie 2:1 i uchroniły podopiecznych duetu Tadeusz Kobiałko i Stanisław Magiera gry w barażach. Po spadku został w zespole aż do wycofania się zespołu po jesieni’91. Po wyjeździe na saksy w kraju pojawił się jako grający trener Olimpii Kamienna Góra w sezonie 2001/02,a potem rekreacyjnie grał i trenował A-klasowy wówczas Juventur Wałbrzych, w barwach którego wystąpił nawet przeciwko własnemu synowi Dawidowi, który grał w AZS PWSZ Wałbrzych. Wujek Dawida a brat Waldiego Artur trafił do Górnika jako junior Olimpii Kamienna Góra. W ekstraklasie zaliczył wiosną’87 jeden epizod (w przegranym za minus 1 0:3 z WIdzewm w Łodzi zmienił w 64 min. Rusieckiego). W kolejnym już w 1.kolejce wybiegł w podstawowym składzie w ataku obok Kosowskiego (brat Waldek grał w II linii), w Zabrzu przeciwko mistrzowi kraju Artur zagrał bez kompleksów i w obecności 16 tysięcy w 19 min. strzałem głową pokonuje Wandzika doprowadzając do remisu. Tamten mecz zakończył się zwycięstwem zabrzan 3:1, a dla Milewskiego II był to jedyny gol w ekstraklasie. W tymże sezonie wystąpił łącznie 7 razy. Jesienią 88 ledwie 2 i zrozumiał, że zbytnio nie ma co szukać w Wałbrzychu. W 1989 na krótko próbował szczęścia w Ślęzie Wrocław (III liga) by na lata 1990-91 wrócić do Górnika. Gdy agonia na Nowym Mieście dobiegła końca, wiosną 1992 Artur grał w drugoligowym Hetmanie Zamość, po sezonie zasilił beniaminka Dominet Piaseczno, który później przekształcił się w FC i KS. Był bliski przejścia do słynnej Polonii Warszawa, ale ostatecznie w 1997 trafił do Karkonoszy Jelenia Góra. Z zespołem spadł z drugiej do trzeciej, a potem czwartej ligi, ale za to rozpoczął pracę trenerską. Finansowy krach w popularnej Jelonce i niezbyt sprzyjający klimat spowodował, że Milewski trafił w 2004 do Nowogrodźca, gdzie z miejscowym Chrobrym wywalczył dwukrotnie (ostatnio w ub.roku) awans do IV ligi i obecnie wciąż, mimo 43 lat na karku biega po boisku.
Również wałbrzyskie Zagłębie miało braterski duet: Piotr (1967) i Adam (1968) Matyskowie. Na nich postawił duet Horst Panic – Józef Urbanowicz w sezonie 1987/88 kiedy wałbrzyszanie powrócili w szeregi drugoligowców. Mimo młodego wieku Adam wygrał rywalizację w bramce ze starszym od siebie Nowickim i był podstawowym bramkarzem (najmłodszym w lidze), a z kolei Piotr nie był w stanie wygrać rywalizacji na środku obrony z Krzysztofem Świderskim czy Szymczakiem lub Nykielem. Zaistniał jedynie jako rezerwowy i szybko wrócił do drugiego zespołu. Piotr później grał w 3.lidze w barwach Victorii Świebodzice, a także w wałbrzyskich Czarnych. Z kolei po Adama wiosną’88 sięgnął broniący się przed degradacją z ekstraklasy Śląsk Wrocław, choć chrapkę na niego miał również Lech. Potem była gra do 1993 roku wyjazd do Niemiec (Fortuna Koeln, FC Gutersloh, Bayer Leverkusen), a na koniec Zagłębie Lubin i RKS Radomsko. W międzyczasie „Matys” zagrał 33 razy w 1.reprezentacji Polski, zaliczył Ligę Mistrzów, a obecnie jest trenerem w Niemczech.
Sławniejsi od swych braci: Ryszard Spaczyński, Waldemar Milewski i Adam Matysek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz