Rok 2019 zapisze się najprawdopodobniej jako najczarniejszy w historii piłkarskiego Górnika. W przeszłości dochodziło do wycofywania I drużyny seniorów z rozgrywek, ale tym razem najprawdopodobniej klub postawiony będzie w stan upadłości, co wiąże się również z problemami pozostałych najmłodszych wiekowo drużyn, gdzie gra wałbrzyski narybek.
W lutym bieżącego roku zarząd Klubu Piłkarskiego Górnik poinformował na konferencji o sytuacji klubu, która nie napawała optymizmem. Akcja #RazemDlaGórnika odbiła się szerokim echem w całej Polsce, włączyli się do niej nie tylko ludzie sportu, ale również i wałbrzyscy radni. Nie zebrano co prawda całej brakującej kwoty, ale optymizm prezesa Czesława Grzesiaka uspokoił na chwilę zarówno samych piłkarzy, jak i kibiców. Jak się okazało,mimo szerokiego odzewu, umiarkowanego sukcesu akcji, sytuacja finansowa klubu zrobiła się dramatyczna. Pod koniec sezonu z klubu zaczęły wyciekać plotki, które później znalazły potwierdzenie w rzeczywistości, o narastających długach i niepewnej przyszłości I zespołu seniorów. W czerwcu na kolejnych Walnych Zebraniach Stowarzyszenia KP Górnik do dymisji podali się Czesław Grzesiak, Marcin Korba, a później bracia Michalakowie. Prokurentem, czyli przedstawicielem, który ma dokończyć sprawy bieżące,reprezentować klub, został Marcin Korba. W teorii na jego głowie pozostały sprawy aż 10 zespołów Górnika - dwóch seniorów i ośmiu młodzieżowych.
Narracja całej sytuacji idzie dwutorowo:
1) głos klubu reprezentuje jedynie w swoich felietonach redaktor Bogdan Skiba, a w podobnym tonie wypowiadają się kibice - miasto daje za mało pieniędzy na klub, za duże opłaty za użytkowanie obiektów, jedynym ratunkiem dla Górnika jest zwiększenie dotacji.
2) miasto - wskazuje w jaki sposób wspomaga klub, ile dało, podkreślając odpowiedzialność prawną i finansową zarządu klubu za obecną sytuację.
Czy obie strony mają rację? Czy obie nie są bez winy, a prawda leży po środku?
Dla przypomnienia zarząd stowarzyszenia KP Górnik Wałbrzych musiał się zmierzyć z ogromnym zadłużeniem wypracowanym przez poprzedników z prezesem Tomaszem Jakackim na czele. Wspomniany biznesmen miał być gwarantem pozyskania przez klub sponsorów z Wałbrzyskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Niestety, nic z tego nie wyszło- klub finansowo jak i sportowo zaczął upadać. Po rezygnacji Jakackiego przez długie miesiące Górnik funkcjonował na wariackich papierach bez zarządu, co już było ewenementem na skalę krajową. W końcu w lutym 2017 roku powołano nowy zarząd, który oprócz uporządkowania spraw organizacyjnych podjął się zadania obniżenia ponad milionowego zadłużenia. Klubu miasto nie pozostawiło samemu sobie wciąż wspierając dotacjami. Najwięcej klub mógł zaoszczędzić na I zespole seniorów, stąd też takie a nie inne wyniki - spadek z 3.ligi i przeciętny sezon w czwartej (2017/18). Zarząd w ciągu dwóch lat zredukował zadłużenie z ok. 1,2 mln do 300 tysięcy, co jest prawdziwym majstersztykiem, którego postronni kibice nie potrafią docenić.
Miniony sezon 2018/19 miał być przełomowym dla I zespołu seniorów, a w perspektywie również klubu. Liczono na awans do 3.ligi,który mógłby stać sporym magnesem dla potencjalnych sponsorów. Sztab szkoleniowy zbudował mocną jak na ten poziom rozgrywkowy kadrę opartą na zawodnikach z Wałbrzycha, Świdnicy i okolic. Pechowo dla Górnika, w minionej kampanii nie było mocnych na rezerwy ekstraklasowego Śląska Wrocław, choć przez długi czas wałbrzyszanie liczyli się w grze o 1.miejsce w grupie wschodniej.
Klub na chwilę obecną posiada zadłużenie, jakiej wielkości - trudno się dowiedzieć, zdaniem wiceprezydent Bielawskiej wg przedstawionym jej dokumentacji klub zalega opłatami za użytkowanie obiektów w wysokości ponad 100 tysięcy. Z kolei w mediach krążyła kwota 70 tysięcy, której miało brakować, by zespół seniorów wystartował w 4.lidze. I komu wierzyć?
10 lipca, w przeddzień zapowiedzianej akcji kibiców, miejski ratusz zrobił ruch wyprzedzający organizując krótką konferencję prasową,zwaną obecnie briefingiem, nt. finansowania klubu przez miasto. W tabelkach ładnie widać, że Górnik dostaje najwięcej z klubów sportowych w Wałbrzychu, porównano z dotacjami innych miast. Same cyfry mogą wyglądać imponująco, ale przede wszystkim zabrakło analizy pod kątem liczby zawodników, którzy trenują w poszczególnych klubach, a także jaki jest koszt wynajmu dla wszystkich trenujących boisk, sal itp. Padł argument osiągnięć sportowych - jeśli piłka nożna mężczyzn jest najpopularniejszym sportem w kraju, to trudno oczekiwać sukcesów wałbrzyszan na skalę krajową w porównaniu z kolarzami MTB czy bokserami z Imperium Boxing. Zostały podkreślone spadki drużyn juniorów i młodzieżowych Górnika, tylko żaden inny klub nie miał zespołu juniorów w Wojewódzkiej Lidze Juniorów Starszych czy w kategorii juniora młodszego w 2.lidze.
Wiceprezydent w briefingu towarzyszyli Sebastian Raciniewski (Górnik Nowe Miasto Wałbrzych) i Mirosław Furmaniak (PUKS Victoria Wałbrzych). Ten pierwszy został namaszczony na głównego dysponenta środków finansowych na szkolenie młodych piłkarzy w Wałbrzychu. Mowa była o programie, który ma odbudować wałbrzyski futbol. Na chwilę obecną ŻADNA drużyna trampkarzy czy młodzików nie rywalizuje na najwyższym szczeblu wojewódzkim, skąd więc nadzieja, że na Nowym Mieście będą robić to najlepiej?
11 lipca wałbrzyskie media polowały na ostre materiały z kibicami. Pojawiła się ponad setka sympatyków Górnika w różnym wieku i różnej płci. Środki bezpieczeństwa, czyli policji, było aż nadto. Punkt do programu sesji rady miasta dotyczący piłkarskiego Górnika został odrzucony. Za głosowało 6 radnych, ale aż 13 było przeciw, w tym kilku przyjaciół piłkarskiego Górnika, którzy w większości wykupili karnety w ramach akcji #RazemDlaGórnika. Kibiców swojego klubu nie chciał wysłuchać radny Rafał Glapiński, kapitan koszykarzy ... Górnika Wałbrzych. Na szczęście dla kibiców, prowadząca obrady przewodnicząca Maria Romańska postanowiła wysłuchać przedstawicieli kibiców po ostatnim punkcie obrad.
Kilkadziesiąt minut, po wystąpieniach kolejnych mówców, nic konkretnego nie ustalono. Przedstawiciele kibiców podkreślali historię, tradycje, potencjał wizerunkowy, promocję miasta przez sport, a także wypomnieli miastu wysokie opłaty za użytkowanie obiektów (wyższe niż w innych cytowanych dzień wcześniej miastach) oraz zmniejszenie dotacji w porównaniu z rokiem ubiegłym, co spowodowało rezygnację zarządu.
Wiceprezydent Sylwia Bielawska powtórzyła argumenty, które dzień wcześniej przedstawiła dziennikarzom. Podkreśliła problem prawny: klub Górnik nie posiada zarządu, tylko prokurenta, który nie może podejmować samodzielnie decyzji odpowiedzialnych finansowo, więc nie tylko wstrzymana została dotacja na szkolenie młodzieży, ale tak naprawdę potencjalny sponsor, menedżer nie ma z kim rozmawiać. Ponadto przypomniała, że stowarzyszenie ma (miało) swój zarząd, który odpowiada za finanse oraz wyniki sportowe, a nie urząd miasta. Miasto dotuje sport w takim a nie innym wymiarze, a Górnikowi pomaga od wielu, wielu lat, stając się po wycofaniu Zakładów Koksowniczych Victoria praktycznie najważniejszym sponsorem dzięki kolejnym dotacjom czy stypendiom. Bielawska wyjaśniła również, że kwota zależna jest od uzyskiwanych wyników sportowych - nie był to jednak przytyk do obecnej sytuacji wśród juniorów, jedynie wyjaśnienie braku stypendiów dla futbolistów.
Głos zabrał poseł Maciej Badora z frakcji opozycyjnej w stosunku do zdecydowanej większości w Ratuszu. Przypomniał, że zapewnienie warunków do propagowania kultury fizycznej jest po stronie miasta. Ale czy miasto tego nie zapewnia? Badora nieco się zagalopował marząc o ekstraklasie piłkarskiej w Wałbrzychu. Pytanie, które nasuwa się, czemu pan poseł, który niedawno był prezesem WSSE nie wspomógł futbolistów?
Radny Mariusz Kalinowski, aktywnie grający w rozgrywkach oldbojów, więc można podejrzewać, że zna temat sportowy, wypunktował koszty, które przedstawił zarząd w lutym bieżącego roku.
Prowadząca obrady, która wykazała się i tak sporą cierpliwością, bowiem przez większą część dotycząca klubu to powtarzanie tych samych argumentów, zakończyła obrady proponując wrześniowy termin kolejnej debaty już z udziałem prezydenta Romana Szełemeja, który mimo nieobecności śledzi z uwagą sytuację w Górniku Wałbrzych.
Kibice opuścili rozżaleni. Nie można się im dziwić, bo na chwilę obecną wszystko wskazuje, że piłkarski Górnik Wałbrzych przechodzi do historii. Brak zarządu powoduje brak konkretów, niewiadomo czy seniorzy wystartują, niewiadomo co juniorami.
Do kibiców nie trafia argument miasta dotyczący nieudolności zarządu stowarzyszenia KP Górnik Wałbrzych. Nie jest prawdą, to co można zobaczyć w TV Wałbrzych czy przeczytać na walbrzych24.com, że to KOLEJNY zarząd, który nie może dogadać się z miastem i składa rezygnację. Po pierwsze - żaden z poprzednich zarządów (za samodzielnej prezesury Czesława Grzesiaka, potem Mariusza Gawlika) nie narzekał na współpracę z miastem, które wspomagało jak mogło. Dla przypomnienia, dzięki zaangażowaniu miasta Górnik przeszedł proces licencyjny i mógł rozgrywać swoje mecze na remontowanym Stadionie 1000-lecia, a nie przykładowo w Polkowicach, bo i taka była ewentualność. Obecny, a raczej od końcówki czerwca były, zarząd działający od lutego 2017 w niezmienionym składzie, funkcjonował w jasno określonych ograniczeniach finansowych - miasto dokłada ile może, klub szuka sponsorów, których pieniądze idą na układ restrukturyzacyjny spłacając wierzycieli sprzed lat. Jeszcze raz trzeba podkreślić kapitalną ekonomicznie pracę wykonaną przez zarząd stowarzyszenia KP Górnik, ale należy zauważyć szereg niedociągnięć:
- sprawa wysokich opłat za użytkowanie obiektów - czemu klub nie wystąpił z wnioskiem do Rady Sportu, nie zorganizował okrągłego stołu z innymi klubami w tej kwestii? W chwili obecnej, dla nieinteresującego się sportem, sytuacja wygląda tak, że wszystkie kluby płacą za boiska, ale tylko Górnik narzeka.
- marketing - wielokrotnie pisałem o tym obszarze, gdzie klub nie wykorzystał potencjału, jaki zaprezentowali choćby w czwartkowe przedpołudnie kibice. Pamiątki, gadżety, promocja ligowych meczów, widoczność w mediach - wystarczy się cofnąć nawet nie do czasów drugoligowych, ale o dekadę, gdzie Górnik PWSZ walczył w 4.lidze. Spoty w wałbrzyskiej telewizji, relacje z meczów. Wykorzystać potencjał uczelni wałbrzyskich - ogarnięcie mediów w sieci, czy nawet eventów dodatkowych związanych z meczem (np. kącik małego kibica, sektor rodzinny - budowanie tożsamości lokalnej z klubem). Marketing ściśle powiązany jest pozyskiwaniem reklamodawców, a tych nigdy nie za wiele.
- sponsoring - o mecenat finansowy nad klubem poważnej firmy jest ciężko, o tym wiadomo od lat. Nie wypalił Klub 100, bo skromne wpłaty zostały przejedzone, choć na takiej inicjatywie są budowane kadry I zespołów w mniejszych miejscowościach. W drugiej, trzeciej lidze są drużyny, które nie mają takiej historii, zaplecza czy potencjału ludzkiego jak Górnik, a mimo to funkcjonują na poziomie o którym w Wałbrzychu można pomarzyć. Wiadomo, że chodzi o pieniądze,mimo braku wielkich firm ściągani i opłacani są solidni zawodnicy - w wielu przypadkach ciężar opłacania jednego czy dwóch zawodników od klubu przejmuje mniejszy przedsiębiorca. Czy triumwirat biznesmenów Grzesiak&Michalakowie mieli podobny zamysł?
- szkolenie - nie ma co się oszukiwać nazwiskami, które podaje Bogdan Skiba, zdecydowana większość zawodników grających na szczeblu centralnym faktycznie terminowała w zespołach młodzieżowych, ale futbolu uczyła się w bardziej renomowanych miejscach (Lubin, SMS itp.). Nie została wyłowiona dzięki dobrej grze w Górniku, tylko sami spróbowali sił w nowych klubach. Zarząd nie miał pomysłu na podniesienie jakości szkolenia, nawiązania współpracy z innymi szkółkami/akademiami (czyli to co ma mieć miejsce w niedalekiej przyszłości, a głównym beneficjentem ma być imiennik z Nowego Miasta). Wypominanie przez wiceprezydent spadków drużyn juniorów było nieeleganckie, ale dla postronnej osoby to znak ostrzegawczy - skoro większość zespołów juniorów spada, czyli jest źle szkolona. Nikt nie patrzy, że na poziomie juniorów wynik jest sprawą drugorzędną.
- kibice - nie ma co pisać o potencjale dwóch tysięcy widzów na domowym meczu Górnika,bo to póki co mrzonka. Fani z różnych powodów omijali Ratuszową (zamknięty sektor C, poziom rozgrywek, nieatrakcyjni fani, cena biletów itp.), ale ich siłę można było zauważyć podczas lutowo-marcowej akcji Razem Dla Górnika, gdzie pieniądze płynęły od sympatyków rozsianych po całym świecie. Są wśród nich tacy, którzy nie byli na meczu biało-niebieskich grających na Stadionie 1000-lecia. No i po 3 miesiącach wygląda na to, że ich wpłaty, lokalnie patriotyczny zryw poszedł na marne. Wielu z nich czuje się oszukanych, wielu nie przyjdzie już na mecz, wielu powróci na trybuny dopiero po latach.
- rezygnacja w czerwcu Grzesiaka&Michalaków oznacza, że jedynie ostał się Marcin Korba, bodaj najmniej znany z członków zarządu. Obecnie czeka go ogrom pracy organizacyjnej - czy to związanej z nadzorem nad zgłoszeniem 9-10 zespołów do rozgrywek, czy też związanych z upadłością klubu. Żadnego z tych panów z zarządu nie było 11 lipca, gdzie głos kibiców był o wiele mocniejszy niż ciche narzekanie i rezygnacja powodująca upadek klubu. Działając w zarządzie stowarzyszenia każdy członek powinien mieć świadomość, że rezygnacja pociąga za sobą pewne skutki prawne (w przypadku Górnika prokurent →wstrzymanie dotacji miejskich→upadek klubu). Prokurent jest pozbawiony decyzyjności w sprawach finansowych, a paradoksem może okazać się sytuacja o której wspomniała p.Bielawska - pojawia się potencjalny sponsor i nie ma z kim rozmawiać z klubu. A ewentualny, na chwilę obecną najbardziej prawdopodobny, upadek klubu to kłopot z dziesiątkami dzieciaków, które trenowali w Górniku, a dziś nie wiedzą w jakiej koszulce będą grać od rundy jesiennej. Skoro nie udało się z I zespołem, to należałoby robić wszystko, by uratować klub - zorganizować konferencję prasową (tak jak w lutym), rozliczyć wydatki, przedstawić ewentualny plan. W lutym zarząd Górnika przedstawił cele krótkoterminowe:
ŻADEN z tych celów nie został zrealizowany, co również świadczy o zarządzie. Zwalanie tylko i wyłącznie na obniżenie dotacji i wysokie opłaty za użytkowanie boisk jest nie fair. Prawdą jest to co podkreślała Sylwia Bielawska - klub nie należy do miasta, ma własną autonomię i miasto nie odpowiada za finanse czy wyniki sportowe. Ze swoich zadań statutowych, czyli zapewnienie uprawiania kultury fizycznej się wywiązuje miasto, inna sprawa to wysokość dotacji czy opłat.
Zarząd powinien wydeptywać ścieżki do każdego mogącego pomóc finansowo, nawet nie patrzeć na opcję polityczną. Skoro przed wyborami zawsze znajdują się chętni do pomocy, może akurat się okazać, że właśnie teraz trafia się kandydat skutecznie organizujący sponsora. Jeśli miasto obcięło dotację w porównaniu z rokiem poprzednim, a budżet nie pozwala na normalne funkcjonowanie - zarząd powinien nękać radnych, tych, którzy wcześniej deklarowali sympatię do klubu, by jeszcze raz pochylili się nad wnioskiem. Inna sprawa, że budowanie budżetu na wirtualnych pieniądzach (nieprzyznane dotacje) czy liczenie głównie na miejską forsę nigdy nie prowadzi do stabilnego budżetu.
Zapewne kilu radnych dopiero podczas wystąpienia kibiców uświadomiło sobie jaką rolę w społeczeństwie Wałbrzycha i okolic (bowiem nie brakowało na sali obrad fanów ze Świdnicy czy Kamiennej Góry), jaka jest rola Górnika w szkoleniu młodzieży, dla których magnesem jest nazwa, tradycja, marka klubu. Czemu do nich nie trafili członkowie zarządu, dlaczego nie działali na zasadzie wyrzucili cię drzwiami, wchodzę oknem? Próby być może były podejmowane, ale na chwilę obecną wygląda tak, że zarząd zrezygnowany zawinął się pozostawiając klub samemu sobie, który najprawdopodobniej upadnie.
Do końca bieżącego tygodnia DZPN ma otrzymać jasną deklarację do występów w 4.lidze Górnika Wałbrzych. W te chyba po czwartku nikt nie wierzy.
Pytanie co dalej nie z seniorami, ale z klubem Górnik?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz