piątek, 1 października 2010

Mam na nazwisko Bubnowicz

"Mam na nazwisko Bubnowicz" - tak rozpoczął konferencję prasową po sosnowieckim meczu trener Górnika PWSZ. Prowadzący konferencję na początku oddał głos szkoleniowcowi Górnika - Marianowi Bachowi, bo tak miał napisane w protokole. Cóż, nie musiał znać twarzy "Buby", realiów rządzących w Wałbrzychu. Marian Bach ma wymagane wykształcenie, obecnie dołuje i to mocno z Juventurem w okręgówce, a Bubnowicz po spektakularnym braku awansu do nowej III ligi w 2008 zaliczył 2 kolejne awanse. Samorodny talent szkoleniowy? Raczej nie. Ale pomówieniem byłoby stwierdzenie, że jest trenerskim beztalenciem, bo Górnik "samograjem" to był w IV lidze, a w III a teraz w II potwierdza, że nie jest to jedynie zestawienie graczy, których nie trzeba ukierunkować. Jednak wracając do sytuacji z Sosnowca - Bubnowicz musi jeszcze długo pracować na swoje nazwisko.
O ile sierpień był typowo dla Górnika PWSZ wyjazdowy do wrzesień wręcz przeciwnie - 5 domowych meczy i wyjazd do Sosnowca. Wrzesień przyniósł nie tylko 2.ligę na Ratuszową, ale i pierwsze zwycięstwo (3:2 z Miedzią), pierwszą czerwoną kartkę (Kłak ze Słubicami), najbardziej tajemniczą bramkę (ze Słubicami) oraz uzależnienie jakości gry zespołu od Marcina Morawskiego (vide mecz z Rakowem). Paradoksalnie mecz z Miedzią był ostatnim, w którym wałbrzyszanie strzelili więcej niż jedną bramkę. Jeśli chodzi o personalia to wiadomo, że jest aż 8-9 pewniaków. Wciąż niepewna jest lewa obrona, gdzie próbowani byli Majka, Kłak, G.Michalak i Protasewicz. W ataku pewniakiem jest Zinke, na którego ponoć polują inne kluby. Po kontuzji zniknął rewelacyjny w Żaganiu Duś, bezbarwny jest Janik, Konarski ma tylko przebłyski, choć to jedyny napastnik "ze wzrostem" (tzn. powyżej 180 cm) mogący powalczyć w powietrzu. Moszyk nie przebił się, złapał kontuzje i teraz w rankingu atakujących jest dopiero na miejscu nr 5.
Rozpoczęly swoje boje rezerwy Górnika PWSZ, które nie powinny stracić punktu w B-klasowych meczach a już w premierze sensacyjnie stracili aż 3 gole (choć wynik brzmiał 7:3). Pożegnany przed sezonem Rafał Wodzyński bawi się w pomocnika i strzela nawet gole.

W A klasie beniaminek z ul.Dąbrowskiego  czyli wałbrzyskie Zagłębie u siebie ostatnio straciło pierwsze punkty, które wyleciały wraz z uciechowskim Kolibrem. Na wyjazdach póki co podopieczni Eugeniusza Piechockiego poza Wałbrzychem nie punktują, bowiem po porażkach w Dziećmorowicach i Jaworzynie Śląskiej przyszło zwycięstwo w derby z Podgórzem (patrz zdjęcie - Artur Borowiak najskuteczniejszy Thoreziak w tym sezonie: foto z www.walbrzyszek.com). Zagłębie opuścił wałbrzyski obieżyświat Robert Cyrta, który przeszedł do Podgórza i tym samym coraz mniej wałbrzyskich klubów, w których popularny "Cyrus" nie grał! Nie udał się póki co powrót do Zagłębia Roberta Rzeczyckiego, którego wędrówki odnotowywane są już przez ogólnopolskich statystyków. Grający w ub. sezonie w Lubawce i dalekim Jankowie Robert gra w Juventurze. A-klasowe Zagłębie wzmocnili byli gracze MKS Szczawno, a później grający m.in. w Podgórzu (Wtulich, Bródka, Borowiak) ale faktycznym wzmocnieniem jest popularny "Babcia", który gole strzelał nie tylko we wspomnianych klubach ale również i w Victorii Świebodzice. 7 goli w 6 meczach musi budzić szacunek, ale to i tak nic w porównaniu z Marcinem Dobrowolskim 27-letnim napastnikiem Unii Jaroszów, który strzelał w każdym meczu (przy Dąbrowskiego również, gdy Unia przegrała z Thorezem 1:2) a dodatkowo w Nowicach zaliczył hat-trick a ostatnie 3 mecze kończył z 2 golami! W tej chwili to kandydat do korony króla strzelców nr 1 - ciekawe kiedy się przebudzi Pyrdoł (Skalnik) i Osiecki (Sudety).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz