poniedziałek, 3 maja 2010

3 dychy Marana

Dziś Marcin Morawski lider naszego trzecioligowca obchodzi 30-te urodziny. Zauważyła to strona kibiców, szkoda, że nie zrobiła tego ciągle przeobrażająca się oficjalna (?) strona klubu. Popularny Maradona jest tą osobą na której wciąż lansuje się Zbigniew Górecki (trener wychowawca Marcina w Zagłębiu w młodzikach) oraz pan Kaziu Staszewski z Podzamcza – o którym się pisze w prasie, gdy już nie ma o czym się pisać. Morawski jest obok Wodzyńskiego wychowankiem Zagłębia, ale tak naprawdę nikomu to nie przeszkadza, bo już pierwszy swój sukces osiągnął jako piłkarz Górnika (IV miejsce w MPJ w 1998). Jego kariera to istny rollercoaster  - raz na górze raz na dole. Dobra forma w Górniku, występy w kadrze Polski juniorów, awans do III ligi, dobra gra i transfer do wielkiego Widzewa Łódź (w 2000), tam niezbyt dobrze mu szło i nie pomógł transfer do niemieckiego  klubu z Havelse, którego właścicielem był ówczesny dobrodziej Widzewa Andrzej Grajewski. Pół roku piłkarsko stracone, ale przynajmniej kasa się zgadzała. Po pół roku powrót do Polski, ale do zaledwie jeleniogórska okręgówka i wielkie uwielbienie w Mirsku. Kolejny pobyt Widzewie to kolejne niepowodzenie, choć w zimowych przygotowaniach nieźle prezentował  w halowych turniejach w Niemczech i mogliśmy podziwiać jego bramki w telewizji DSF. 
Wypożyczenie do Ceramiki Opoczno (jesień 2002) to naprawdę dobra gra i znakomite recenzje co spowodowało, że szybko powrócił do Łodzi, gdzie  po raz trzeci nie potrafił przekonać do siebie ani szkoleniowców ani  kibiców, którzy kpili z jego kondycji, żelu we włosach, karnacji zdobytej w solarium (cytaty z Widzewiaka).
Pobyt w Łodzi nie był także sposobnością do wypromowania się by znaleźć dobry klub. Bo na pewno nie był nim ponownie Włókniarz Mirsk, gdzie w IV lidze grał tylko pół roku. Po nim jest półroczny epizod w Żarach (3.liga) gdzie wypromował się w końcu i kupiony został przez beniaminka 2.ligi Zagłębie Sosnowiec. Tam po dobrym początku przyszła ławka rezerwowych i coraz gorsza gra. Potem jednoroczny pobyt w Polkowicach – gdzie znów po udanym początku było coraz gorzej. Nawet kibice zrobili z niego bohatera fotokomiksu!!
Po roku przeszedł za namową  znanego z Wałbrzychu trenera Grzegorza Kowalskiego do GKP Gorzów i świętował z tym klubem awans do nowej I ligi. To było w czerwcu 2008. Klub nie był zainteresowany dalszą współpracą z piłkarzem Morawskim. Resztę już znamy – popularny Maradona ponownie w Wałbrzychu. Szybkość już nie ta, ale technika wciąż robiąca wrażenie. Cóż, w ostatnim meczu z Celulozą wyraźnie było widać jego brak.
Na czwartą ligę był gwiazdą teraz blask świeci coraz słabiej. Marcin postawił na edukację, robi we Wrocławiu kurs trenerski i być może za jakiś czas zostanie grającym asystentem trenera?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz