W ciągu tygodnia Górnik Wałbrzych przegrał trzy spotkania ligowe i w praktyce powoli może się żegnać z grą w 4.lidze dolnośląskiej. Dla przypomnienia - z powodu reformy rozgrywek i ponownego powstania jednej grupy na tym poziomie rozgrywkowym z każdej grupy spadnie co najmniej połowa drużyn. Co najmniej, bowiem aktualne rozstrzygnięcia w wyższych ligach spowodować mogą zwiększenie liczby nieszczęśników. W drugiej lidze na chwilę obecną w kwartecie potencjalnych spadkowiczów znajduje się trio drużyn z Dolnego Śląska, gdyby taki układ tabeli przetrwałby do finiszu rozgrywek to z grupy III 3.ligi spaść musiałoby więcej niż regulaminowe 3 drużyny. Na chwilę obecną niewiele to zmienia w kontekście ekip z Dolnego Śląska, bowiem rezerwy Miedzi Legnica i Chrobrego Głogów okupują strefę spadkową. To z kolei powoduje, że ósme miejsce w 4.lidze nie będzie gwarantować gry w następnym sezonie.
Zakładając bardzo optymistycznie, że utrzymanie da lokata siódma, to po rundzie jesiennej Górnik Wałbrzych tracił 7 punktów do zajmującego ją Orła Ząbkowice. Szósta Foto-Higiena Gać miała 8 oczek więcej od podopiecznych Marcina Domagały. Odrobienie punktowego debetu w ciągu 15 spotkań wydawałoby się wykonalną misją. Optymizm mógłby być w pełni uzasadniony w przypadku wzmocnienia kadry, a o to klub się nie postarał. W tych ekstremalnie trudnych warunkach każdy punkt jest na wagę złota, a każda pomyłka ma niezwykle poważne konsekwencje.
Wygrana na inaugurację z Polonią-Stalą Świdnica dała spory zastrzyk optymizmu. Również cieszył derbowy remis w Nowej Rudzie, gdzie nawet przy odrobinie szczęścia przy strzałach Chajewskiego mogły być kolejne trzy punkty. Tego szczęścia nie było niestety przy Górniku ani w Nowej Rudzie, ani w kolejnych ligowych spotkaniach.
Kilka końcowych minut gry przeciwko Polonii-Stali Rolanda Emeki okazały się ostatnimi Nigeryjczyka w barwach Górnika. Można było narzekać na grę doświadczonego napastnika, ale Ronnie praktycznie był jedynym w kadrze środkowym napastnikiem, klasyczną "9", która zaabsorbuje defensywę, twardo powalczy ze środkowymi obrońcami, a w dogodnej sytuacji potrafi oddać strzał. Mimo, że najlepszym strzelcem od kilku sezonów jest Damian Chajewski, ale on nigdy nie był środkowym napastnikiem, zawodnikiem grającym na szpicy. Takim napastnikiem nie jest również Piotr Krawczyk, a Oktawian Greiner to z kolei melodia przyszłości. Dlatego w obecnej sytuacji kadrowej nie można spodziewać się wielu zdobytych bramek, fajerwerków strzeleckich jakie miały miejsce w niższych klasach rozgrywkowych. Dodatkowo z powodów zdrowotnych ze składu wypadli ci, co wspomagali Chajka w zdobywaniu bramek, czyli Mateusz Sobiesierski i Adam Niedźwiedzki.
Wizyta w Wałbrzychu Polonii Trzebnica miała niebagatelne znaczenie dla dalszej rywalizacji w kontekście utrzymania. Takie mecze Górnik MUSI wygrywać! Gospodarzom udało się zneutralizować poczynania ubiegłorocznego króla strzelców Grzegorza Rajtera, zdobyli szybko bramkę, ale nie udało się zachować czystego konta, ani wykorzystać rzutu karnego.
I to są właśnie te detale, które decydują w końcowym rozrachunku o sukcesie. Trudno mieć pretensje do Damiana Chajewskiego o niewykorzystanie karnego - Damianowi zespół wiele zawdzięczał zarówno w ciężkich trudnych sezonach, ale i w bieżącym, gdzie głównie na nim opiera się ofensywa. Feralny karny również nie był teoretycznie źle wykonany - mocny górny strzał, ale po prostu rezerwowy bramkarz Polonii postawił na swój lewy róg i trafił idealnie z decyzją.
Chajka zabrakło w meczu z Piastem Żmigród i wówczas można było się przekonać ile znaczy on dla zespołu. W pierwszej połowie Górnik nie oddał bowiem celnego strzału na bramkę rywala!
O ile w pierwszych meczach wiosny imponować mogła wałbrzyska defensywa, to w ostatnich dwóch meczach Górnik musiał dopisać po stronie strat aż 9 bramek. Dla osób nieoglądających pojedynki z Sokołem Marcinkowice i Baryczą Sułów wyniki są szokujące i sugerujące beznadziejną wręcz postawę obrony. Rzeczywistość, jakże brutalna w końcowym rozrachunku, była nieco inna niż pokazują wyniki, ale potwierdzająca, ile znaczy dyspozycja poszczególnych zawodników.
Po tych dwóch ostatnich meczach na cenzurowanym znalazł się Szymon Stec. Bramkarz beniaminka wielokrotnie ratował zespół od praktycznie pierwszego meczu w czwartej lidze. Już po premierowym meczu w Świdnicy (1:2) okrzyknięty został bohaterem wałbrzyskiej jedenastki, dzięki niemu nie doszło do pogromu. Podobnie było w innych jesiennych, nawet przegranych meczach. Rundę wiosenną Szymon rozpoczął bardzo udanie od dwóch czystych kont. Przeciwko Polonii Trzebnicy znakomicie spisywał się do przerwy broniąc groźne strzały Grzegorza Rajtera czy Damiana Szaciło. W Marcinkowicach Sokół, wyprzedzający w tabeli zaledwie duet Zamek-Skałki, rozbił wałbrzyszan aż 3 bramkami. Niestety, dwie pierwsze bramki, które ustawiły praktycznie mecz, obciążają konto Steca.
Gospodarze w Marcinkowicach nie grali wielkiego meczu, ale okazało się, że bierna postawa przy dwóch rzutach wolnych (co widać na filmie z relacji GórnikTV). Najpierw zachował się irracjonalnie przy dośrodkowaniu z ponad 40 metrów, próbując jedną ręką łapać(?), a wyszło tak, że Robertowi Sobierajowi pozostało uderzyć głową piłkę do pustej bramki. Kwadrans później również przy kolejnym rzucie wolnym zachował się niczym nowicjusz - niby skrupulatnie ustawiał mur, ustawił się tam, gdzie ostatecznie Adrian Pytlik posłał piłkę, a Szymon w pozycji klęczącej obserwował jak ona wpada do bramki.
Można doszukiwać się winy również przy trzeciej bramce, gdzie po rożnym Ograbek pokonał go z kilku metrów, a Szymon stał niczym przyspawany do linii bramkowej, ale odpowiedzialność ponoszą też koledzy z obrony, którzy zgubili krycie strzelca bramki. W drugiej połowie Stec wybronił kilka groźnych strzałów gospodarzy, które powinny przynieść bramki, ale nie zmienia to faktu, że juniorskie wręcz błędy ustawiły przebieg rywalizacji i w konsekwencji Górnik wracał z Marcinkowic na tarczy. Obiektywnie Górnik nie zasłużył na porażkę, a zwłaszcza tak wysoką. Był równorzędnym rywalem, częściej będąc przy piłce, ale do problemów z kreowaniem sytuacji strzeleckiej doszły "wielbłądy" w obronie
W sobotę Barycz Sułów zawitała pod Chełmiec i szybko straciła bramkę. Zespół prowadzony przez doświadczonego szkoleniowca, obecnie łączącego trenerkę z pracą eksperta w Polsacie Sport, Janusza Kudybę zimą sprowadził dwóch rosłych defensorów z trzecioligowej Lublinianki, czy ogranego na szczeblu centralnym bramkarza Budzyńskiego. Potwierdza to żelazną piłkarską zasadę, że drużynę buduje się od tyłu, od defensywy. No i Kudyba wiosną zbiera owoce - Barycz w dotychczasowych straciła tylko 5 goli, czyli tyle ile Górnik ... w sobotnim meczu.
Podobnie jak w przypadku porażki z Sokołem lektura samego wyniku może niektórym sugerować kompromitację gospodarzy. Górnik po raz drugi w tym sezonie u siebie przegrywa 1:5. W obu przypadkach przebieg meczu był wręcz kuriozalny, trudny do zrozumienia. Jesienią Foto-Higiena Gać po bezbramkowej pierwszej połowie w ciągu pierwszych minut strzela 3 gole. Teraz wałbrzyszanie również tuż po zmianie stron dostali przysłowiowego gonga mającego wpływ na przebieg meczu.
50.minuta gry, czujny na przedpolu Szymon Stec uprzedza Adriana Puchałę łapiąc spokojnie piłkę po czym naskakuje na niego powodując jego upadek. Decyzja arbitra o rzucie karnym i wykluczeniu jest jak najbardziej słuszna. A zachowanie wałbrzyskiego bramkarza - niezrozumiałe. W relacji opracowanej przez klubową telewizję można usłyszeć głośne zdziwienie kolegów z boiska "co on robi?!".
Nie było to pierwsze zagranie tego typu w wykonaniu Steca. Poniżej podobne sytuacje (z relacji meczowych klubowej telewizji Górnika) ze spotkania z Polonią Trzebnica, gdzie zakończyło się żółtą kartką i z Marcinkowic, gdzie widać, że wałbrzyski goalkeeper wyraźnie ma inklinacje do szukania kontaktu z rywalem w sytuacji, gdzie ma piłkę i nie musi o nią walczyć z przeciwnikiem.
Wałbrzyszanie w swojej historii już przeżywali podobną sytuację. W sezonie 2018/19 Górnik rywalizował o 1.miejsce ze Śląskiem II Wrocław, a w decydującym meczu we Wrocławiu został podyktowany rzut karny dla gospodarzy za równie nieodpowiedzialne zachowanie Damiana Jaroszewskiego. Zresztą nie trzeba tak daleko wracać do historii - przecież we wspomnianym wyżej spotkaniu z Polonią Trzebnica Karol Buchla również za podobne zachowanie wyleciał z boiska i sprezentował jedenastkę rywalowi.
W meczu z Baryczą jak się okazało w miejsce Steca do bramki nie wszedł wpisany do protokołu jako rezerwowy bramkarz Dominik Pytlak, tylko zawodnik z pola. Jak na kapitana drużyny przystało pełną odpowiedzialność wziął na siebie Sławomir Orzech, który blisko dwa lata temu znalazł się w podobnej sytuacji. W meczu A klasy Górnika z imiennikiem z Boguszowa Gorc zastąpił kontuzjowanego Sebastiana Kubiaka - w ciągu ponad 20 minut zachował czyste konto, a koledzy zdołali strzelić 3 gole. Tym razem Orzi w swojej pierwszej interwencji wyjmował piłkę z siatki po rzucie karnym. Potem jeszcze trzykrotnie został pokonany, ale wynik 1:5 jest krzywdzący co do postawy Górnika na boisku. Po karnym było 1:2, biało-niebiescy grali w dziesięciu, a mimo to można było odnieść wrażenie, że grają o wiele lepiej niż w czasie, gdy rezultat był korzystniejszy, a oba zespoły grały w komplecie. O stracie bramek zdecydowały indywidualne błędy, po których sułowianie przeprowadzili szybkie kontry po których Orzech nie miał szans na skuteczną interwencję. Czy gdyby Szymon Stec zachował się odpowiedzialnie i nie sprokurował karnego Górnik dopisałby sobie co najmniej punkt za sobotni mecz?
Bardzo możliwe.
Czy gdyby nie popełnił błędów w Marcinkowicach wałbrzyszanie przywieźliby zdobycz punktową? Niewykluczone.
Ale nie można przypisywać jednoznacznie winy za zerowy bilans punktowy Stecowi. Wielokrotnie, również w tych dwóch spotkaniach, ratował zespół. Poza tym, gdyby koledzy z ofensywy byliby bardziej kreatywni i skuteczni, to być może nie przeszkodziłyby drużynie błędy bramkarzy.
Tyle, że tej jakości w ataku najzwyczajniej w świecie Górnikowi brakuje.
Przy tak wąskiej kadrze, która jest oparta w sporej mierze na juniorach, gdzie przy kontuzjach, chorobach, absencjach kartkowych po prostu brakuje wartościowych zmienników każdy indywidualny błąd powodujący stratę bramki ma niebagatelne znaczenie.
W tabeli rundy wiosennej, po 6 meczach Górnik wyprzedza zaledwie trzy drużyny, które jako jedyne w tym roku jeszcze nie wygrały. Polonia Trzebnica połowę z tych meczów zremisowała, ale i tak ten bilans nikogo w klubie nie zadawalał i doszło do zmiany trenera Sławomira Kołodzieja zastąpił Waldemar Tęsiorowski. Zamek Kamieniec Ząbkowicki zdobył jeden punkcik i strzelił wiosną tyle samo bramek do Górnik, czyli 4 - najmniej w lidze. Mimo to w ostatniej kolejce napędził sporo strachu faworyzowanej Lechii Dzierżoniów przegrywając 1:2 po karnym w 95.minucie gry. Skałki też mają punkt, ale postawili się również Lechii, Piastowi w Żmigrodzie, a porażka w derbach z Orłem w Ząbkowicach Śląskich (0:4) jest myląca podobnie jak przegrana Górnika w Marcinkowicach - piłkarze ze Stolca nawet przeważali, a 3 gole stracili w ostatnich 5 minutach.
Po rundzie jesiennej sąsiadem wałbrzyszan w tabeli był Piast Nowa Ruda. Piłkarze Jacka Fojny mieli 3 punkty więcej od Górnika. Wiosną 4 mecze zakończyli zwycięsko, a dwa zremisowali. Obecnie Górnik traci do Piasta już 12 punktów. Noworudzianie zajmują siódme miejsce, ale do czwartej Polonii-Stali Świdnica brakuje zaledwie dwóch punktów. Takich wyników jak Piasta oczekiwano w Wałbrzychu. W Nowej Rudzie mają problem ze zdobywaniem bramek, wiosną najskuteczniejszym zawodnikiem jest etatowy egzekutor rzutów karnych. Za to mogą pochwalić się szczelną obroną - wiosną zaledwie 3 stracone gole. Bezpośredni mecz pomiędzy obiema drużynami pokazał, że nie ma między nimi różnicy. Jest wiele podobieństw, zwłaszcza jeśli chodzi o szerokość kadry.
Do zakończenia sezonu pozostało 9 kolejek. Górnika czekają wyjazdowe mecze zarówno ze ścisłą czołówką tabeli (Lechia, Słowianin), jak i drużynami liczącymi się w walce o utrzymanie (Foto-Higiena, Orzeł, Galakticos). Do Wałbrzycha przyjadą zespoły z dołu tabeli (Zamek, Skałki, Bielawianka) oraz Moto-Jelcz Oława. Mecze z teoretycznie słabszymi zespołami to spotkania-pułapki, co pokazały rywalizacje z Trzebnicą, Sokołem i Baryczą, po których podopieczni Marcina Domagały dopisali do dorobku zaledwie punkt. Gdyby zakończyły się wygranymi wałbrzyszanie byliby co prawda na 10.miejscu, ale różnica punktowa byłaby realna do odrobienia.
Na chwilę obecną Zamek i Skałki straciły już nawet matematyczne szanse na utrzymanie się. Z każdą kolejką grono spadkowiczów będzie powiększać
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz