wtorek, 10 czerwca 2014

Koniec sezonu, czekanie na licencje

Tradycji stało się zadość. Górnik wygrał w Poznaniu z Wartą i tym jedynym w rundzie rewanżowej zwycięstwem zapewnił sobie utrzymanie w drugiej lidze.  Co więcej, wyniki ostatniej kolejki ułożyły się w taki sposób, że wałbrzyszanie zakończyli rozgrywki na szóstym miejscu, co powoduje, że po latach mało kto będzie pamiętał o dramatycznej sytuacji na finiszu rozgrywek.
Życie pokazało, że nawet przegrana nie zaszkodziłaby biało-niebieskim. Raków Częstochowa nie spełnił podstawowego warunku by liczyć się w walce o utrzymanie, czyli nie sięgnął po komplet punktów z Bytovią. Przed meczem wszystkie znaki wskazywały częstochowian jako murowanego faworyta w ostatnim meczu sezonu. Gospodarze będący na fali po dwóch kolejnych zwycięstwach i mogący liczyć na gorący doping kibiców, goście z kolei po długim świętowaniu awansu, bez kontuzjowanego podstawowego napastnika Roberta Hirsza a zwolennicy teorii spiskowych przypominali, że bytowian prowadzi Paweł Janas, były szkoleniowiec Jerzego Brzęczka w kadrze olimpijskiej i w wyjściowej jedenastce gości wystąpiło 3 byłych graczy Rakowa (Laskowski, Pietroń, Kayode). Życie pokazało, że wszelkie spekulacje wzięły w łeb i po meczu pod Jasną Górą zapanował smutek. W Kluczborku potrzeba była zwycięstwa, by MKS bez oglądania się na innych zapewnił sobie ligowy byt. I tak też się stało, choć derbowy bój z Ruchem był najciekawszych i najdramatyczniejszym pojedynkiem 34.kolejki. 2:0, 2:2 i wreszcie 4:2 mówi samo za siebie.
Jeden z bohaterów Górnika - Dominik Radziemski.
Piłka Nożna wybrała go do Jedenastki Kolejki
Górnik z kolei w Poznaniu potrzebował zaledwie punktu, a sięgnął po trzy. Przed meczem nie brakowało problemów w ekipie Andrzeja Polaka.  Kontuzje wykluczyły z gry najskuteczniejszego w tym sezonie Marcina Folca oraz najrówniej grającego wiosną Michała Oświęcimki. Sławomir Orzech z powodu kontuzji również wylądował na ławce rezerwowych. Po raz pierwszy za swojej kadencji Polak musiał postawić na Dominika Radziemskiego, a w ataku, podobnie jak w Ostrowie Wlkp., postawił na Kamila Śmiałowskiego. Tych wyborów na pewno nie pożałował, bowiem ten duet stał się bohaterem meczu. Samo spotkanie nie było wielkim widowiskiem – gospodarze wystąpili w mocno odmłodzonym składzie z pięcioma młodzieżowcami, w podstawowym składzie (nie licząc kontuzjowanych Rasiaka, Kocota czy wykartkowanego Ngamayamy) zabrakło Scherfchena, Golińskiego, Piceluka, Marciniaka. Mimo tego gra toczyła się głównie pod dyktando miejscowych, którzy nie grzeszyli skutecznością. Bramkę wałbrzyszanie zdobyli po rzucie rożnym dla …Warty. Duża zasługa Dominika Radziemskiego, który podciągnął z piłką na połowę rywala, potem wykorzystał niezdecydowanie obrońców rywala, wyłożył piłkę Kamilowi Śmiałowskiemu, który zdobył złotą bramkę. Potem była „obrona Częstochowy”, na boisku pojawili się doświadczeni Warciarze, a uważnie grająca, choć czasem chaotycznie, ale z ogromną determinacją defensywa Górnika nie dopuściła do utraty bramki. Po raz pierwszy na wyjeździe w tym roku. Trener Polak trzeźwo zauważył po meczu, że kosztował go on dużo nerwów, że cel uświęca środki, że zespół nie ma godnych zmienników.
Na boisku Górnik Wałbrzych się utrzymał, za kilka dni Komisja Licencyjna wyda oświadczenie komu w drugiej instancji zostaną przyznane licencje, a komu nie.
Wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że decyzje będą korzystne dla wałbrzyszan. O tym przekonuje prezes Mariusz Gawlik w wywiadzie w Telewizji Wałbrzych, o tym również można przeczytać również w katowickim Sporcie. Sprawa uprawnień lekarza klubowego oraz jednego dokumentu z ZUS zostały pozytywnie załatwione przez wałbrzyskich działaczy i teraz nerwowe chwile czekają działaczy z innych klubów.
Z klubów pierwszej ósemki licencji nie otrzymały do tej pory jeszcze Górnik i Warta. Spore istnieją szanse, że poznański studwulatek może nie otrzymać licencji. Na to liczą w klubach z dolnej, spadkowej ósemki. Dziewiąta jest Polonia Bytom, dziesiąty Raków, które co prawda nie otrzymały licencji, ale po cichu liczą na niepowodzenie Warty w tej kwestii. W lepszej sytuacji są częstochowianie, którzy uzupełnili dokumentację, w gorszej bytomianie. Działacze Polonii złożyli odwołanie dopiero w niedzielę, kiedy poznali wyniki i układ tabeli. Dzięki wsparciu prezydenta miasta, notabene b. prezesa Polonii, klub ma wykazać, że ponoć wielomilionowe zadłużenie ma pokrycie „w papierach” . Na takie wsparcia miasta nie ma co liczyć wspomniana Warta i jej drugoligowy byt jest wielką niewiadomą.
Termin odwołań minął w poniedziałek o północy, w czwartek komisja zapozna się z wnioskami, a w piątek zostaną podjęte decyzje.

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Lubimy wspominać

Jesteśmy narodem często wracającym do historii, do pamiętnych zdarzeń, czy to tych bardziej lub mniej miłych. Również w sporcie. Ileż to razy telewizja katowała nas wspomnieniami meczu na Wembley z 1973 roku. Wszelkie "złote transmisje" i inne tego typu akcje w mediach mają swoich zwolenników, a niektórzy postanowili przenieść tę ideę na zieloną murawę. Swego czasu dużą popularnością cieszyły się mecze z udziałem "Orłów Górskiego". Panowie z lat 70-tych coraz rzadziej spotykają się ze sobą na boisku. Podczas ostatniego meczu kadry Adama Nawałki była okazja powspominać 40-lecie udanego występu na niemieckim mundialu. Przy okazji znów dał o sobie znać niepokorny Jan Tomaszewski, obrażony na kolegów nie przyjechał do Trójmiasta. Zabrakło również Roberta Gadochy, którego nie zdołano namierzyć w USA, a szukający sensacji ostrzyli zęby na konfrontację popularnego Piłata z kolegami z kadry, po tym jak wyszło rzekomo na jaw, że przytulił grubą gotówkę za wygraną z Włochami od Argentyńczyków i nie podzielił się z nimi z partnerami. Lato, Żmuda i spółka pokazali się na gdańskim obiekcie, poświętowali, otrzymali pamiątkowe gadżety, ale ich występ, jakże pamiętny, choć przegrany, z RFN z 1974 powtórzyli koledzy z Górnego Śląska. O Reprezentacji Oldbojów Śląska pisałem wielokrotnie w kontekście byłego obrońcy KP Wałbrzych Ireneusza Adamskiego. Na Górnym Śląsku od roku organizowana jest inicjatywa pt. "Sportowa Lekcja Historii". Przed rokiem ubrani w historyczne stroje piłkarze "odtworzyli" mecz Polska-Brazylia z 1938 roku. Teraz, w ostatni weekend, motywem przewodnim był słynny mecz "na wodzie", czyli frankfurcki bój z Gerdem Muellerem i spółką. Na bocznym boisku Stadionu Śląskiego wyszły reprezentacje ubrane w stroje Polski i Niemiec. Wśród Polaków nie zbrakło kadrowiczów z niemieckiego mundialu: Andrzeja Szarmacha, Zdzisława Kapki, Adama Musiała, Henryka Wieczorka i Marka Kusto.
Ireneusz Adamski jako reprezentant ... RFN
Mecz rozgrywany był 2 x 35 minut, atmosferę mistrzostw sprzed 4 dekad przypominała piosenka Maryli Rodowicz "Futbol". Tym razem nie było kałuż, grząskiego boiska, ani również tylko jednej bramki.  Przez moment, tak jak w 1974, reprezentacja RFN prowadziła 1:0 po strzale ... Ireneusza Adamskiego, który zagrał właśnie w reprezentacji ówczesnych Niemiec Zachodnich. W pewnym momencie wraz z kolegami prowadził do przerwy już aż 5:0, a skończyło się ostatecznie na 9:3 (5:1) dla RFN. Najlepszym na boisku był Radosław Gilewicz, który w narodowych barwach nie potrafił ani razu wpisać się na listę strzelców. Tym razem w tej piłkarskiej lekcji historii do przerwy grał przeciwko biało-czerwonym (strzelił gola na 2:0), a w przerwie zmienił koszulkę, by znów wpisać się na listę strzelców.
Troszkę inną ideę reprezentowali w tym samym czasie piłkarze, którzy spotkali się na warszawskiej Pepsi Arenie przy Łazienkowskiej. Reprezentacja Polski Fundacji Kibica spotkali się z reprezentacją 1.ligi. Mecz reklamowany jako spotkanie kadry Jerzego Engela vs. kadra zaplecza ekstraklasy mógł rozczarować pod względem personalnym. Drużynę gwiazd prowadził oczywiście sam Engel, a rywali duet Jan Urban - Andrzej Iwan, wśród piłkarzy znaleźli się gracze, którzy nie mieli wiele wspólnego z udanymi eliminacjami czy samym turniejem w 2002 roku. Wśród nich znalazł się m.in. Piotr Włodarczyk - doskonale znany w Wałbrzychu, czy jego kolega z Legii Marcin Mięciel.
Piotr Włodarczyk i Jacek Krzynówek
w rozmowie z Jerzym Engelem
Również kadra pierwszoligowców mogła pozostawiać wiele do życzenia. Po przerwie trzon stanowili gracze z Górnika Łęczna, Stomilu Olsztyn, Termaliki Nieciecza, Sandecji Nowy Sącz i Kolejarza Stróże, próżno szukać reprezentantów z Bełchatowa, Arki, klubów z Górnego i Dolnego Śląska czy też choćby z podwarszawskich Ząbek. Mecz rozpoczął się od prowadzenia Reprezentacji Polski Engela 2:0 po golach byłych legionistów - Mięciela i Piotra Włodarczyka, potem pierwszoligowcy wyszli na prowadzenie 3:2 po skutecznej grze innego byłego piłkarza klubu z Łazienkowskiej Sebastiana Szałachowskiego. Wyrównał pod koniec meczu nieoceniony Franek - łowca bramek, czyli Tomasz Frankowski. Po 90 minutach gry rozegrano konkurs rzutów karnych, w którym kunszt pokazał z kolei Radosław Majdan, którego wcześniej podczas meczu zluzował Szczęsny senior, czyli Maciej ojciec Wojciecha. Pierwszoligowcy przegrali 3:5.
Liczył się jednak szczytny charytatywny cel i zbiórka pieniędzy na domy dziecka.

piątek, 6 czerwca 2014

Przed poznańskim D-Day

Końcowe odliczanie rozpoczęte - już godziny dzielą od ostatniej kolejki sezonu. Od wielu lat wałbrzyszanie nie byli w sytuacji, gdy wynik ostatniego meczu sezonu decydował o ligowym bycie. Górnik w swojej bogatej historii był w tej niezwykle trudnej sytuacji i wychodził z niej obronną ręką. W sezonie 1964/65 w drugiej lidze, która była zapleczem ekstraklasy wałbrzyszanie w ostatniej 30.kolejce podejmowali zdegradowaną Polonię Bydgoszcz i po golach Henryka Kempnego zaledwie zremisowali 2:2. Walczący o ostatnie bezpieczne 12 miejsce zespół Warmii Olsztyn nie wykorzystał swojej szansy i też u siebie zremisował (0:0 ze Stalą Mielec). W sezonie 1982/83 sytuacja Górnika na finiszu drugoligowych rozgrywek była dramatyczna. W przedostatniej kolejce bezcenne zwycięstwo nad ROW-em Rybnik 2:1 zbiegło się ze zwycięstwem czternastego Moto Jelcza Oława nad trzynastą Arkonią Szczecin 2:0. Górnik wskoczył na 13.miejsce, a w ostatniej kolejce jechał do zdegradowanego Kryształu Stronie Śląskie. Wałbrzyszanie dwukrotnie po golach Sławomira Majewskiego obejmowali prowadzenie, ale gospodarze za sprawą byłych graczy Zagłębia Wałbrzych dwukrotnie doprowadzali do remisu (Augustyniak, Dolina-Sokołowski).W 75 minucie Krzysztof Truszczyński ustalił wynik na 3:2 i na nic zdało się sensacyjne zwycięstwo Arkonii nad Stilonem 4:0.
Historia stoi za Górnikiem również jeśli weźmie się pod lupę mecze z Wartą. Na 14 meczy (w tym jeden anulowany ze względu na wycofanie się wałbrzyszan z 2.ligi) poznański zespół wygrał raptem 3 razy - ostatni raz w 1978 roku - od tej pory w Poznaniu oba zespoły spotykały się siedmiokrotnie (w tym dwukrotnie w stolicy Wielkopolski) i za każdym razem po komplet punktów sięgał wałbrzyski zespół! Ostatni raz miało to miejsce w 2000 roku, w przedostatniej kolejce rozgrywek 3.ligi. Górnik prowadzony przez Wiesława Walczaka w składzie z Damianem Jaroszewskim i Markiem Wojtarowiczem stracił bramkę już w 8 minucie po wolnym Arkadiusza Miklosika, potem Wojtarowicz był faulowany w polu karnym i z 11 metrów wyrównał Rafał Tragarz, który po przerwie wyprowadził ówczesnego beniaminka na prowadzenie 2:1. W 68 min. po drugim w tym meczu karnym byl remis, a strzelcem ponownie Miklosik. W 81 minucie zwycięstwo gościom dal celnym strzałem Jarosław Falkenberg.
Tym razem oba zespoły są w górnej połówce, ale wałbrzyszanie będą walczyć o co najmniej punkt, który da utrzymanie. Wiadomo już, że Polonia Bytom nie będzie monitowała w PZPN o zmianę kary punktowej za zaległości finansowe. Walczący o bezpieczne miejsce z Górnikiem częstochowski Raków musi wygrać i liczyć na potknięcie rywali. Ale oba kluby mają problem z licencją, bo na chwilę obecną jej nie otrzymały. Z drugoligowców z grupy zachodniej o licencję nie występował zdegradowany UKP, w podobnej sytuacji co wałbrzyszanie, czyli bez licencji, są Calisia, Gryf, Ostrovia, Polonia, wspomniany Raków i ... Warta. O ile wspomniany na początku kwartet nie musi się o drugoligową licencję martwić, bowiem na boisku okazał gorszy o reszty stawki, to zaniepokojenie pojawiło się w obozie Rakowa, Warty i Górnika. Z czerwonej strefy, bowiem licencje przyznane zostały Ruchowi i Odrze, które czyhają na korzystne dla nich decyzje związku. Raków i Warta od razu wydali w mediach oświadczenie co do sprawy licencji, a w Wałbrzychu cisza. Jedynie na stronie Roberta Radczaka Mariusz Gawlik mętnie tłumaczy się. Więcej można dowiedzieć się z wypowiedzi Krzysztofa Smulskiego, wiceprzewodniczącego Komisji Licencyjnej odpowiedzialny za kluby drugiej ligi. Dla katowickiego Sportu powiedział, że o ile Raków nie powinien mieć problemow z przyznaniem licencji w drugiej instancji, to położenie wałbrzyszan jest dużo gorsze. Największym kłopotem jest nieuregulowanie zobowiązań względem ZUS, a zdobycie niezbędnych dokumentów w kilka dni może być bardzo ciężkie. Niestety, polityka informacyjna klubu jest jaka jest i nie wiemy, czy sprawy papierkowe w tym tygodniu zostaną dograne i nie okaże się czasem, że radość kibiców po sukcesie piłkarzy zbiegną się z bezradnością po nieprzyznaniu licencji.
Niedzielny rywal z Poznania ma swoje problemy, ale tam mają nie tylko najładniejszą pani prezes w kraju, ale i ogarnięty dział marketingu, klubową telewizję na youtube oraz świeże info nie tylko na regionalnych portalach, ale i ogólnokrajowych. Ostatnie dwa mecze Warta rozegrała na wyjeździe, na Pomorzu, gdzie dostała srogie baty. W Wejherowie 2:6 jest nieco mylące, bowiem oglądając zaledwie skrót meczu można zobaczyć, że w polu poznaniacy nieźle sobie radzili, a co najmniej połowę goli stracili dzięki niefrasobliwości bramkarza i obrony. Z kolei w Stargardzie Szczecińskim nie pomogła zmiana bramkarza - młodzieżowiec Paweł Beser zluzował niezastąpionego wiosną Bośniaka Semira Bukvića - goście z Poznania ponownie przegrali czterema bramkami. Po meczu nie krył żalu trener, który występ podopiecznych nazwał żenującym. Nastroje pogorszyła rezygnacja wiceprezesa ds. sportowych Macieja Dittmajera. Była to ważna osoba w obecnej Warcie - oprócz finansowania drużyny to za jego sprawą trafili z Nielby Wągrowiec Jasiński, Kocot, Spławski, Goliński czy Scherfchen. Jednym zdaniem - bez Dittmajera nie byłoby Warty. Obecne problemy licencyjne wynikają przez zaległości jeszcze z czasów gry w 1.lidze. Izabella Łukomska-Pyżalska, niedoszła europoseł, po raz kolejny apeluje o sponsorów, krytykując jednocześnie antysportowe nastawienie władz miejskich. Dodatkowo w tym tygodniu dementowano rzekome zakończenie kariery przez największą gwiazdę Warty Grzegorza Rasiaka. Były kadrowicz leczy kontuzję, a Przegląd Sportowy za niego powiesił buty na kołku. Zarówno sam zawodnik, jak i klub zdementował te rewelacje. W zespole Piotra Kowala oprócz "Rasialdo" w niedzielę nie zobaczymy również kontuzjowanego obrońcę Przemysława Kocota oraz wykartkowanego młodzieżowca Mateusza Pogonowskiego. Największe wrażenie robi druga linia Warty - Golińskiego i Scherfchena czy Artura Marciniaka nie trzeba szerzej przedstawiać, 9 goli ma na swoim koncie Michał Ciarkowski, dobre recenzje zbierał zwłaszcza jesienią młodzieżowiec Błażej Nowak.
Warta nie gra praktycznie już o nic, jedynie o prestiż, który został nadwątlony w ostatnich meczach. W podświadomości zawodników może tlić się myśl o niepewności jutra, bowiem według niektórych źródeł poznański klub, który niebawem będzie obchodzić 102 urodziny, może w sierpniu sezon rozpoczynać w IV lidze. Tak nisko popularni Zieloni jeszcze nie grali. To są jednak poznańskie kłopoty i wałbrzyszanie nie powinni o nich myśleć, podobnie o bessie w ostatnich meczach, tylko po prostu zagrać swoje. Trzymam kciuki za Andrzejem Polakiem, bo widzę poprawę w grze Górnika. W Sporcie, gdzie można trafić na wywiady z wałbrzyskim trenerem pomiędzy kolejkami ligowymi, czego nie można doczekać się w wałbrzyskich mediach, Polak wypowiada się ostrożnie co do meczu z Wartą. Martwi ostatnie zdanie tego wywiadu: Cel był postawiony jasno. Jeśli Polakowi się nie uda wywalczyć utrzymania, to wróci na Opolszczyznę. Oby Andrzej Polak miał wrócić do rodzimego województwa jedynie przy okazji urlopu.

czwartek, 5 czerwca 2014

Debiut Igora Łasickiego w U-21

Trwa dobra passa byłego juniora wałbrzyskiego klubu, a obecnie gracza włoskiego SSC Napoli, Igora Łasickiego. Polski stoper udany dla siebie sezon, w którym udanie zaprezentował się w premierowej edycji młodzieżowej Ligi Mistrzów, zadebiutował w Serie A, podsumował debiutem w reprezentacji U-21. Dotychczas Igor występował w kadrze w młodszych rocznikach, a największym jego sukcesem jest brązowy medal mistrzostw Europy U-17 w 2012 roku. Trenerem ówczesnej reprezentacji był Marcin Dorna, który obecnie prowadzi młodzieżową reprezentację U-21, która ma wielkie szanse wygrać swoją grupę eliminacyjną do Młodzieżowych Mistrzostw Europy, a co za tym idzie przejść do kolejnej fazy eliminacji do igrzysk olimpijskich. Polacy po rozegraniu 7 meczów prowadzą w swojej grupie i od jesieni ub.r. czekają na ostatni decydujący mecz 9 września w Grecji. Obecnie sytuacja w grupie 7 przedstawia się następująco:
1. Polska      7 15
2. Grecja      6 12
3. Turcja      6 10
4. Szwecja   6 10
5. Malta       7  0
Do rozegrania zostały mecze:
05.09. Szwecja - Grecja, Malta - Turcja
09.09. Grecja - Polska, Szwecja - Turcja.
Biorąc pod uwagę, że Polska ma lepszy bilans meczów zarówno z Turcją (3:1, 0:1) jak i Szwecją (2:0, 1:3) oraz po listopadowym zwycięstwie nad Grecją (3:1) w ostatnim meczu naszym Orłom wystarczy remis.
Obecnie kadra U-21 jest w fazie przygotowań do decydującego meczu. Trener Dorna musi się pogodzić, że we wrześniu zabraknie podstawowych graczy wykartkowanych we wcześniejszych meczach: Piotr Zieliński i Dominik Furman. W spotkaniu z Bośnią i Hercegowiną zabrakło powołanych przez Adama Nawałkę Arkadiusza Milika, Michała Żyro, Karola Linettego i Pawła Wszołka. Trener Dorna postanowił przyjrzeć się nowym twarzom i wśród nich znaleźli się jego byli podopieczni z pracy w młodszymi rocznikami 1994 i 1995. Starszy reprezentował Martin Zakrzewski, a '95 Łasicki będący trzecim po Linettym i Stępińskim piłkarzem, który grał na pamiętnym Euro U-17 dwa lata temu.
Oto co na oficjalnej związkowej stronie przed debiutem Igor powiedział:
Łasicki mecz rozpoczął zgodnie z oczekiwaniami na ławce rezerwowych. Na stadionie Cracovii zasiadło 6367, którzy liczyli na łatwe zwycięstwo, biorąc pod uwagę, że Bośniacy w swojej grupie są na 4.miejscu, a w 6 spotkaniach stracili aż 16 bramek. Mecz gospodarze wygrali 1:0 po golu w 46 minucie Rafała Janickiego po dośrodkowaniu swojego imiennika - Wolskiego. W 68 minucie właśnie pomocnika Fiorentiny zmienił Igor Łasicki, który ponad 20 minut występował na nietypowej dla siebie pozycji defensywnego pomocnika. Przegląd Sportowy jego występ ocenił jako obiecujący. Sam Marcin Dorna również był zadowolony z występu wałbrzyszanina podkreślając jego uniwersalność.
Polacy z młodzieżówki znakomicie czują się na polskich stadionach. Za kadencji Dorny kadra wygrała wszystkie osiem spotkań: dwukrotnie z Litwą, z Łotwą, Maltą, Turcją, Szwecją, Grecją i teraz Bośnią i Hercegowiną. W tych spotkaniach zdobyła 23 bramki tracąc zaledwie trzy. Należy więc żałować, że decydujący mecz nie zostanie rozegrany w kraju.
Wracając do Igora to latem zapadną decyzje co do jego najbliższej przyszłości - czy zostanie w Neapolu czy powędruje na wypożyczenie. Należy życzyć Łasickiemu regularnej gry, częstszych powołań oraz sukcesów z kadrą młodzieżową.

Futbol w 25-leciu wolnego Wałbrzycha

O 4 czerwcu nie sposób było nie usłyszeć. 25-lecie pierwszych demokratycznych wyborów stało się okazją do różnych podsumowań ostatniego ćwierćwiecza, również wśród wydarzeń sportowych. Największym plebiscytem był zorganizowany przez Ministerstwo Sportu, Telewizję Polską i Przegląd Sportowy był wybór Sportowca Wolnej Polski (1989-2014). Spośród 25 kandydatur zwycięzcą okazał się Adam Małysz, który wyprzedził dwóch kolejnych przedstawicieli sportów zimowych - Justynę Kowalczyk i Kamila Stocha. Dyscypliny zespołowe reprezentowali piłkarz i koszykarz. Jerzy Dudek zapamiętany został z finału Ligi Mistrzów z 2005 i triumfu z Liverpoolu po dreszczowcu z AC Milan. Czy to był jedyny sukces piłkarski w ciągu ostatnich 25 lat?
Olimpijskie srebro 1992, mistrzostwo Europy U-16 w 1993, mistrzostwo Europy U-18 w 2001, triumf w Pucharze UEFA Feyenoordu Rotterdam z Tomaszem Rząsą i Euzebiuszem Smolarkiem w składzie  w 2002 i Szachtaru Donieck z Mariuszem Lewandowskim w 2009, triumf Manchesteru United z Tomaszem Kuszczakiem w Lidze Mistrzów w 2008, udana organizacja EURO 2012. A wśród kibiców panuje przekonanie, że to o wiele za mało...
A na wałbrzyskim podwórku jak wyglądał futbol w nowej, wolnej Polsce? W porównaniu z przeszłością, ostatnie 25 lat to najtrudniejszy okres najpopularniejszej dyscypliny w mieście pod Chełmcem.
1989 - historyczne wybory zbiegają się ze spadkiem Górnika Wałbrzych z ekstraklasy, jesienią w drugiej lidze dochodzi do najciekawszego od wielu, wielu lat derbowego pojedynku - na Nowym Mieście Górnik przegrywa z Zagłębiem 1:3 po bramkach Waldemara Tkaczuka, Roberta Gałkowskiego i Romana Gawrycha dla Thoreza oraz Krzysztofa Lakusa dla przegranych.
1991 - pierwsze dramaty - Górnik w 2.lidze oddaje mecz walkowerem w Częstochowie, a przeciwko Szombierkom Bytom wystawia juniorów, co kończy się wynikiem 1:9, po zakończeniu rundy jesiennej Górnik wycofuje się z rozgrywek drugiej ligi
1992-Zagłębie awansuje do ćwierćfinału Pucharu Polski po pokonaniu w rzutach karnych naszpikowanego kadrowiczami Górnika Zabrze - bohaterem bramkarz Waldemar Nowicki, jeden z najlepszych bramkarzy zaplecza 1.ligi.  Kłopoty finansowe trafiają do klubu z Ratuszowej i jesienią Zagłębie mecze rozgrywa na stadionie na Nowym Mieście. Górnik reaktywuje się po półrocznej banicji, ale przygodę w 3.lidze kończy zaledwie po jednej rundzie.
1993 - w lutym dochodzi do fuzji drugoligowego Zagłębia i trzecioligowego Górnika - powstaje Klub Piłkarski Wałbrzych. Dzięki jesiennemu awansowi Zagłębia, w 1/4 PP KP Wałbrzych ulega w dwumeczu Legii Warszawa 2:1, 0:2.
1994 - spadek KP Wałbrzych do trzeciej ligi.
1996 - awans KP Wałbrzych do drugiej ligi.
1997 - powstanie Sportowej Spółki Akcyjnej w klubie i zmiana z KP na Górnik. W klubie, grającym na Stadionie 1000-lecia, pojawia się pierwszy obcokrajowiec - Białorusin Dymitrij Nazarow.
1998 - historyczny rok, bowiem wtedy wałbrzyski klub osiągnął największe sukcesy - 6.miejsce na zapleczu ekstraklasy i 4.miejsce juniorów w mistrzostwach Polski po przegranym dwumeczu o brązowe medale z Wisłą Kraków. Latem zespół zostaje wycofany z rozgrywek drugoligowych, by rozpocząć rundę jesienną w 4.lidze.
1999 - awans do 3.ligi.
2000- z powodu kłopotów finansowych wiosną Górnik oddaje walkowerem wyjazdowy mecz w Świnoujściu z Flotą. Kolejne przekształcenia organizacyjne: w miejsce Górnika pojawia się KP Górnik/Zagłębie.
2001 - spadek do 4.ligi zbiega się z organizacją turnieju mistrzowskiego mistrzostw Polski juniorów. Wcześniej Wałbrzych jest organizatorem meczu juniorów Polski i Czech. Wałbrzyszanie nie zdobywają medali zamykając stawkę 4 najlepszych zespołów. W rundzie jesiennej IV ligi dolnośląskiej Górnik/Zagłębie nie zdobywa żadnego punktu na wyjeździe!
2002 - w lutym klub wycofuje zespół z rozgrywek IV ligi - na przestrzeni dekady to czwarte wycofanie z rozgrywek! Latem zespół rozpoczyna grę od A klasy - szóstego poziomu rozgrywek. Najwyżej grającym wałbrzyskim klubem są Czarni Wałbrzych grający pod szyldem Akropolu.
2003 - awans do klasy okręgowej.
2004 - awans do IV ligi dolnośląskiej.
2007 - Piotr Broszkowski, piłkarz Górnika/Zagłębia zdobywa z repr. Dolnego Śląska złoty medal w mistrzostwach Europy amatorów  Region's Cup.
2008 - 11.miejsce w IV lidze oznacza spadek na piąty poziom rozgrywek, który w wyniku przeprowadzonej reformy będzie wciąż nazywał się ...IV ligą. Od rundy wiosennej zniknęła nazwa Górnik/Zagłębie, a pojawił się z kolei Górnik PWSZ Wałbrzych. Od jesieni reaktywowana zostaje drużyna seniorów Zagłębia Wałbrzych.
2009 - awans do nowej III ligi, czyli de facto powrót na czwarty poziom rozgrywek.
2010 - awans Górnika do nowej II ligi, czyli starej 3.ligi. Zagłębie awansuje do A klasy.
2013 - spadek Zagłębia z A klasy.
Tak po krótce wygląda historia ostatniego ćwierćwiecza ważniejszych wydarzeń piłkarskich w Wałbrzychu. Zbytnio powodów do radości nie mamy. Przy wyborze piłkarza tego okresu raczej konkurentów nie miał by Piotr Włodarczyk, który miał współudział w awansie KP do drugiej ligi, potem zdobywał medale mistrzostw Polski z Legią Warszawa, grał w europejskich pucharach oraz reprezentacji Polski. Warto również pamiętać o Adamie Matysku, który wystąpił, przepraszam - był w kadrze, na mistrzostwa świata w 2002 roku, a z Bayerem Leverkusen zaliczył udane występy w Lidze Mistrzów. W europejskich pucharach w minionym ćwierćwieczu mogliśmy oglądać byłych wałbrzyszan jedynie w barwach innych klubów: Jacek Sobczak (Legia Warszawa - półfinał Pucharu Zdobywców Pucharów w 1991), Robert Warzycha (Górnik Zabrze), Andrzej Wójcik, Robert Bubnowicz (Zagłębie Lubin), Waldemar Nowicki (B-71 Sandur), Andrzej Pacek (KI Klaksvik), Marek Wierzbicki (VB Vagar), Zbigniew Wójcik (Lech Poznań), Zbigniew Małachowski (Amica Wronki).

wtorek, 3 czerwca 2014

Ekstraklasa pod dyktando Legii

Zakończyły się rozgrywki T-Mobile Ekstraklasy. Był to sezon wyjątkowy, bowiem po raz pierwszy po rozegraniu "sezonu zasadniczego" stawkę podzielono na dwie grupy, a każdej z drużyn dorobek punktowy podzielono na pół. Co ciekawe, reforma znalazła poklask wśród działaczy, zdecydowanej części "ekspertów" czy dziennikarzy, tyle, że wśród trenerów już nie. Mimo tego w następnym sezonie znów będziemy mieli ślimaczy wyścig po punkty, który przyspieszy w okolicach kwietnia, gdzie rozstrzygać będzie się kwestia załapania się do górnej ósemki.
W tym roku najlepsza okazała się Legia, która obroniła mistrzowski tytuł. Niestety, na chwilę obecną tylko Lech może ją postraszyć, ale i jemu trudno utrzymać stabilną formę przez dłuższy czas. Legię będziemy wszyscy oceniać przez pryzmat europejskich pucharów. W nich wystąpi również wicemistrzowski Kolejorz prowadzony przez Mariusza Rumaka, którego asystentem jest były junior Górnika Wałbrzych Jerzy Cyrak. Trzecie miejsce przypadło Ruchowi Chorzów co jest największą niespodzianką sezonu. Niebiescy ubiegły sezon zakończyli na spadkowym miejscu i tylko nieprzyznaniu licencji Polonii Warszawa zawdzięczali ligowy byt. Gdy w Białymstoku Ruch poległ 0:6 wydawało się, że los się dopełni. Tymczasem działacze sięgnęli po Jana Kociana, który niczym czarodziej odmienił zespół, który zasłużenie zdobył brązowe medale. Taki medal zawisnął na szyi Adriana Mrowca, którego wkład jest niewielki. Za kadencji Jacka Zielińskiego zagrał 2 pełne mecze, u Kociana 3 ogony, raptem 19 minut, a wiosną pozostała mu gra w trzecioligowych rezerwach i ławka rezerwowych w ostatnich spotkaniach. Mimo aktualnego kontraktu Mrowiec trafi na listę transferową.  Miłosz Trojak, syn niedawno zmarłego byłego gracza Górnika Wałbrzych Józefa, jesienią kilka razy zaliczył ławkę rezerwowych, a tak grywał w Ruchu II, gdzie zapewne będzie występował w następnym sezonie, chyba, że gdzieś trafi na wypożyczenie.
Dzięki zdobyciu Pucharu Polski w Europie pokaże się bydgoski Zawisza, który w fazie play-off zdobył tylko 4 punkty - gorsze były tylko zespoły Pogoni i Zagłębia. Tradycyjnie wiosną rozczarował Górnik Zabrze, który po znakomitej jesieni rozbudził nadzieje swoich kibiców. Po odejściu Adama Nawałki zespół objął Ryszard Wieczorek, a po nim były gracz Górnika Wałbrzych Robert Warzycha, za którego kadencji zespół wygrał tylko 3 z 12 spotkań i dodatkowo pucharowy dwumecz z Zawiszą.
Największym rozczarowaniem sezonu są niestety dolnośląskie ekipy. Śląsk Wrocław jesienią grał w europejskich pucharach, a wiosną musiał walczyć o utrzymanie. Stanislava Levy'ego zmienił legendarny napastnik wrocławskiego klubu, a wcześniej Zagłębia Wałbrzych Tadeusz Pawłowski. Zespół nie imponował formą na boisku, ale skrzętnie zbierał punkty, by na finiszu zaliczyć efektowne wygrane na wyjazdach (3:0 w Białymstoku, 5:1 w Kielcach). Jeśli weźmie się pod uwagę tylko dodatkowe mecze to Śląsk zdobył w nich aż 17 punktów (więcej o punkt tylko Legia), a bilans bramkowy 11:1 musi budzić szacunek, zwłaszcza, że ta jedyna bramka padła w ostatnim meczu i to po strzale samobójczym.
O genezie spadku Zagłębia Lubin napisano już tomy. W sumie zespół nie wiadomo czy w dodatkowych 7 meczach zdobył dwa czy tylko jeden punkt, bo jeszcze nie zapadła decyzja o bardzo prawdopodobnym walkowerze za ostatni mecz z Widzewem. Wiadomo, że czeka zespół gruntowna przebudowa, a kibice w Lubinie liczą, że zmiany przeprowadzone zostaną również w zarządzie klubu.
 Teraz, tuż przed mundialem w mediach przewijają się różnego rodzaju podsumowania. Przegląd Sportowy wybrał swoją Jedenastkę Sezonu wg not, które piłkarze otrzymali za swoje występy. Niespodzianką jest Mateusz Bąk w bramce. Legenda Lechii, który przebył z biało-zielonymi drogę od A klasy do ekstraklasy już raz musiał grać poza Trójmiastem (Podbeskidzie oraz bułgarski Etyr, gdzie grał ze znanym w Wałbrzychu Michałem Protasewiczem). Teraz wydaje się, że znów przyjdzie mu szukać piłkarskiego szczęścia poza ukochaną Lechią, bowiem zakontraktowany został solidny Dariusz Trela z Piasta Gliwice. W klasyfikacji PS Bąk wyprzedził o ... 0,01 punktu (!!!) Radosława Janukiewicza z Pogoni. Dopiero trzeci pod względem not był najlepszy w głosowaniu samych piłkarzy Duśan Kuciak. Wśród prawych obrońców Paweł Golański miał identyczną średnią (5,65) co Paweł Olkowski, który opuszcza Górnika Zabrze na rzecz FC Koeln. Kielczanin strzelił od Olkowskiego jednego gola więcej i zaliczył asystę więcej. Obrońcą sezonu PS został Arkadiusz Głowacki - najlepszy  środkowy obrońca (średnia 5,65), który na środku defensywy wyprzedził Rzeźniczaka o 0,03 punktu. Na lewej obronie zdecydowanie wygrał Tomasz Brzyski. Wśród defensywnych pomocnik Jodłowiec (5,89) przed Vrdoljakiem (5,83). Ciekawie jest na prawej pomocy, gdzie zabrzanin Prejuce Nakoulma ma lepszą średnią (5,76) od Daniego Quintany (5,65), a mimo to dziennikarze wybrali pomocnika Jagiellonii! Wśród środkowych pomocników najlepszy był Michał Masłowski (Zawisza -5,85), ale w infografice próżno go szukać. Na lewej znajdziemy nazwisko Michała Żyro (6,20), wśród ofensywnych Miroslava Radovića - najlepszego zdaniem piłkarzy gracza sezonu (5,24). Masłowskiego koledzy z murawy wybrali jedynie Odkryciem Sezonu. Duet napastników to Teodorczyk (5,90) i Robak (5,86).
Korona króla strzelców trafiła do Marcina Robaka, który sezon rozpoczął w Piaście Gliwice, z którym pokazał się w europejskich pucharach i zdążył w lidze strzelić bramkę. Potem trafił do Szczecina, gdzie systematycznie Pogoń jest wzmacniana dzięki hojnemu sponsorowi z Polic. Popisem Robaka było 5 bramek w meczu z Lechem, ale w ostatnich 6 meczach sezonu nie potrafił wpisać się na listę strzelców. Również próby reprezentacyjne nie wyszły mu tak jakby sobie on jak i kibice życzyli. Jest trzecim w historii napastnikiem Portowców, którzy wygrali klasyfikację strzelców - wcześniej triumfowali Marian Kielec i Marek Leśniak. Marcin Robak głosami piłkarzy całej ligi został wybrany napastnikiem sezonu. Przegranym w klasyfikacjach indywidualnych jest portugalski napastnik Śląska Marco Paixao, który zasłynął z dość wybujało ego podczas rozmów z dziennikarzami, co zapewne w kilku głosowaniach odbiło mu się czkawką.
W lidze drugi rok z rzędu znakomitą wiosnę zaliczyło Podbeskidzie Bielsko-Biała. Wielu wałbrzyskich kibiców przyglądało się jak bielskim piłkarzom w ligowych bojach pomogły przygotowania w ośrodku przy Ratuszowej.
Do znakomitej wiosny Podbeskidzie formę szlifowało
w  Wałbrzychu - na zdjęciu kapitan Marek Sokołowski
Zespół Leszka Ojrzyńskiego w 2014 roku, w 16 spotkaniach zdobyło aż 28 punktów (więcej zdobyli tylko Legia i Lech), przegrywając zaledwie dwukrotnie (2:3 z Koroną, choć do 86' było 2:1 i w Poznaniu 1:2 po straconej bramce w 94'). W rundzie dodatkowej Podbeskidzie zdobyło więcej punktów niż Lech - w tabeli ostatnich 7 meczów plasuje się z 14 punktami na trzecim miejscu za Legią i Śląskiem. Nieco słabiej niż 12 miesięcy temu spisywał się świdniczanin Fabian Pawela, ale za to odbudował się Krzysztof Chrapek, który dochodził długo po groźnych kontuzjach. W sparingu z Górnikiem Wałbrzych (6:1) wpisał się na listę strzelców, podobnie jak Kołodziej, Deja czy Sokołowski, którzy mogą zaliczyć indywidualnie rundę jako udaną. Dobry wynik Górali to znakomita reklama dla Aqua Zdroju, dla Wałbrzycha. Może śladem Podbeskidzia pójdą inne zespoły co będzie okazją do oglądnięcia pod Chełmcem ekstraklasowych zawodników, niekiedy nawet z reprezentacyjną przeszłością?

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Nie utonęli w Odrze

Gdyby przed startem obecnego sezonu ktoś powiedział, że Górnik będzie walczył w ostatniej kolejce o utrzymanie będąc w zielonej strefie zapewne większość kibiców wałbrzyskich przyjęła by tę prognozę z pocałowaniem ręki. Niestety, po udanej jesieni apetyty nieco się wyostrzyły i obecna sytuacja piłkarzy z Ratuszowej to ciągły ból głowy i niepewność. Liczona strata do miejsca awansowego szybko przeobraziła się na liczenie przewagi nad strefą spadkową. Aż przyszły chwile prawdy - w ostatnich kolejkach, niczym w wyścigu australijskim zaczęli odpadać kolejni kandydaci do gry w drugiej lidze w następnym sezonie. Przedostatnia kolejka to jednocześnie pożegnanie Stadionu 1000-lecia z drugoligowymi rozgrywkami. Czy tylko na kilka tygodni czy na dłużej - o tym przekonamy się za tydzień.
Matematyczne szanse na utrzymanie przed niedzielną kolejką były rozpisane nawet co do dziesiątych procenta. Według wyliczeń podopieczni Andrzeja Polaka mieli 90,5% szans na utrzymanie, a obecnie zredukowane są one dość sporo, choć wciąż są w grze i wciąż ich los zależy od nich samych. Opolska Odra to wielka firma i jej spadek to spore rozczarowanie biorąc pod uwagę nie tylko tradycje, historię, kibiców, ale również nakłady poniesione w tym sezonie, a także transfery. Ich szanse przed wałbrzyskim meczem były oszacowane na poniżej procenta, ale przez kilkanaście minut niedzielnego pojedynku szanse wzrosły do kilkunastu procent przedłużając nadzieje do ostatniej kolejki. Mecz Górnika z Odrą miał być wielkim piłkarskim świętem. Media podgrzewały atmosferę, wciąż przypominano o opolskim rodowodzie Polaka, a w sobotę katowicki Sport wspominał o niewybrednych telefonach i sms-ach do wałbrzyskiego szkoleniowca przed meczem. Nie dane było wystąpić innym łącznikom opolsko-wałbrzyskim: Marcin Folc leczy uraz, a Mateusz Krawiec znalazł się poza meczową kadrą, ale i tak przywitał się przy sektorze B z ojcem Grzegorzem. Za Odrą przyjechała spora grupa kibiców, głośny doping z obu stron, piękna piłkarska pogoda - to wszystko sprzyjało, by przy Ratuszowej odbyło się wielkie drugoligowe widowisko. Wielu wałbrzyszan dopiero po raz pierwszy tej wiosny przybyło na Stadion 1000-lecia i straciło wiele czasu przy kasach przy rejestracji. Niewiele stracili z I połowy, choć, gdyby zimną krew zachował w 6 minucie Daniel Zinke to mecz mógłby wyglądać inaczej.
Piłkarscy prześmiewcy z Wałbrzycha porównują Górnika do ... Barcelony. Gigant z Katalonii w minionym sezonie wielokrotnie zawodził, ale do ostatniej kolejki zachowywał szanse na tytuł mistrzowski, jego piłkarze zapowiadali co rusz przełamanie, ale te nie nadchodziło. Podobnie w zespole wałbrzyskim - gdyby nie zdarzyły się głupie wyjazdowe porażki, gdzie śmiało można było sięgnąć po remis, gdyby porażkami nie zakończyły się niektóre mecze domowe to pod Chełmcem finisz rozgrywek oglądano by w całkiem innych nastrojach. Miejmy nadzieję, że w przeciwieństwie do katalończyków koniec  sezonu  będzie dla wałbrzyszan sukcesem. Innym odniesieniem do Barcelony jest gra bez napastnika. Co prawda w Górniku nominalnie występował nominalny atakujący - Adrian Moszyk, ale jego gra bardziej irytowała niż dawała nadzieje na bramkę. Owszem, Adek raz uderzył celnie na bramkę, wywalczył rzut karny, ale w pozostałych fragmentach gry nie dawał tyle, co mógł dać choćby nieobecny z powodu kontuzji Marcin Folc. Są spotkania, w których Moszyk potrafi trafić do bramki rywala nie tylko ze stojącej piłki, ale nawet analizując jego dorobek w trakcie drugoligowej przygody śmiało można stwierdzić, że to nie jest odpowiedni poziom rozgrywek na jego umiejętności. Zwłaszcza w ostatnich miesiącach irytująca jest jego gra w stylu padolino - szukanie faulu w większości sytuacji. W wyjazdowych spotkaniach często był wygwizdywany z tego właśnie powodu przez miejscowych kibiców. Próbkę tego mieliśmy już na początku meczu z Odrą, później może to na nim się zemścić, bowiem wielu arbitrów jest wyczulonych na tego typu zawodników. Dobrze, że sędzia nie zawahał się w 88 minucie. Ale to nie Moszyk jest powodem tego, że Górnik nie wygrał z Odrą.  Wałbrzyszanie byli w przekroju meczu zespołem lepszym. Opolanie zawiedli jak na zespół mający grać mecz o życie. Gdyby nie błąd Michała Bartkowiaka, który faulował kapitana Odry Kowalczyka w polu karnym to być może nie zobaczylibyśmy celnego strzału w światło bramki w wykonaniu gości. Po bramce opolanie wyraźnie rozegrali się i mieli swoje okazje. Wynik 1:0 niewiele im dawał, ale już druga bramka przy zwycięstwie mogła spowodować wyprzedzenie na mecie sezonu wałbrzyszan.
Nie tylko Andrzej Polak bolała głowa oglądając mecz
Górnika z Odrą Opole.
 Górnik wyrównał również po karnym. Tym razem próbę nerwów wygrał Grzegorz Michalak, który już w tym sezonie grywał lepiej niż obecnie. Trener Polak zwracał uwagę na skuteczność w defensywie. W Zielonej Górze jeden błąd kosztował co najmniej punkt (0:1), w Ostrowie zaspanie na początku drugiej połowy to długie gonienie wyniku (1:1), teraz również nie było lekko i przyjemnie. Wciąż kłopotem jest skuteczność. Szarpie Zinke, ale wciąż czeka na bramkę, którą po raz ostatni zdobył 3 miesiące temu na inaugurację rundy. W środku pola brylują Wepa z Oświęcimką, lepsze fragmenty gry ma Szuba, który z Odrą oddał dwa (niestety niecelne) strzały na bramkę przeciwnika. Nie tak wyobrażano sobie wejście Michała Bartkowiaka. W spotkaniu z Rakowem uspokoił grę i wypracował gola, teraz miał współudział w bramce, ale dla rywala. Owszem zaznaczył celnym strzałem swoja obecność, ale liczymy, że w końcu Michał zaliczy również bramkę, na którą czeka tyle ile Zinke.
Optymistycznym szczegółem jest fakt, że nikt nie wyautował się z ostatniego meczu przez kartki.
Długo mecze 33.kolejki w drugiej lidze układały się znakomicie dla wałbrzyszan. Gryf nie popsuł święta w Głogowie, MKS-owi Kluczbork ligowy byt zapewnia najlepszy wiosenny napastnik Piotr Giel, który trafia do siatki w siódmym kolejnym spotkaniu. Dramatycznie się zrobiło tuż po karnym Jarki, gdy w Jarocinie prowadzenie objął Raków. Całe szczęście, że trafił Michalak. Na chwilę obecną o dwa bezpieczne miejsca walczą trzy zespoły. Chyba, że przy zielonym stoliku do gry o ligę włączy się Polonia Bytom.
7. MKS Kluczbork      49 pkt
8. Górnik Wałbrzych    49 pkt
9. Raków Częstochowa 47 pkt
W ostatniej kolejce MKS podejmuje zdegradowany Ruch Zdzieszowice - nadzieją dla wałbrzyszan jest fakt, że to są derby Opolszczyzny i być może "Zdzichy" postarają się o niespodziankę. Raków podejmuje z kolei świeżo upieczonego pierwszoligowca z Bytowa. Bytovia już hucznie świętowała awans, ale być może piłkarze powalczą o nowe już pierwszoligowe umowy? Dla piłkarzy Pawła Janasa będzie to trzecia ligowa wizyta pod Jasną Górą, wcześniej dwukrotnie padł wynik 2:0 - solidarnie po razie dla gospodarzy i gości. Może czas na remis, który urządzałby wałbrzyszan.
Jakie są możliwości? MKS Kluczbork ma korzystny bilans meczów z Górnikiem (1:2 u siebie, 5:2 w Wałbrzychu), Górnik ma korzystny bilans z Rakowem (2:0, 1:1), a częstochowianie z kolei z MKS (3:0, 1:1). MKS wygrywając zapewnia sobie nie tylko ligowy byt czy siódmą lokatę, ale może wskoczyć nawet na 5 lokatę. Remis może nie wystarczyć w przypadku, gdy Raków wygra, a Górnik zremisuje. Ale w innej konfiguracji podział punktów może zapewnić sukces.
Górnik na boisku Warty wygrywając zapewnia sobie również byt oraz mija w tabeli poznański zespół. Remis również daje utrzymanie, bowiem w tym przypadku przy zwycięstwie Rakowa biało-niebieskich ratuje bezpośredni bilans meczów z ekipą Jerzego Brzęczka. Może dojść do sytuacji, gdy 3 zainteresowane drużyny zdobędą 50 punktów: remisy MKS i Górnika oraz wygrana Rakowa. Wówczas według tzw. małej tabelki (bilans meczów pomiędzy zainteresowanymi zespołami) kolejność byłaby następująca:
7. Raków (2-1-1 4:3)
8. Górnik (2-1-1 7:7)
9.MKS   (1-1-2 7:8).
Czy porażka Górnika może przejść bez konsekwencji? Tylko w przypadku braku zwycięstwa Rakowa!
Wciąż jednak należy pamiętać o bytomskiej Polonii. Piłkarze Piotra Mrozka w chwili obecnej mają 3 punkty mniej od Górnika i gorszy bilans bezpośrednich meczów z wałbrzyszanami. W ostatniej kolejce rozegrają derbowy pojedynek z Rozwojem Katowice. Gdyby udało się Polonii wygrać, a strata do ósmego miejsca wynosiłaby punkt, dwa to zapewne śląscy działacze poruszą niebo i ziemię, by PZPN zniósł karę dwóch ujemnych punktów za zaległości finansowe.