wtorek, 28 lutego 2017

Snajperski tydzień Migalskiego

Trzecioligowy Górnik w minionym tygodniu rozegrał trzy sparingi, ale jeden przejdzie do annałów klubowych jako jedna z największych niewiadomych. Niewiadomych dla dziennikarzy. W sobotnie południe 18 lutego w Nowej Rudzie rywalem wałbrzyszan był miejscowy Piast. Goście wygrali 7:3, ale czytając relacje w wałbrzyskich portali można naprawdę nagłowić się w temacie kto strzelał bramki, ale jaki w końcu był wynik!
Oficjalna strona klubowa, podobnie jak walbrzych24.com podaje odważnie wynik 6:3, który niestety, nie znajduje potwierdzenia ani w mediach noworudzkich, ani przede wszystkim w ... rzeczywistości. Najszybciej informacje chciał tradycyjnie podać skibasport.pl, ale zarówno przebieg spotkania (prowadzenie wałbrzyszan 2:0??). Jeszcze ciekawiej jest na stronie swsportinfo.pl, gdzie wśród strzelców bramek pojawia się, i to dwukrotnie, nazwisko Dariusza Michalaka! Aby rozwikłać zagadkę strzelców bramek należałoby przeanalizować skrót zrealizowany przez SW Sport TV:
Można na nim łatwo zauważyć gole Sadowskiego, Popowicza i Sobiesierskiego, a także co najmniej 3 trafienia Migalskiego.
Czy Migalski utrzyma skuteczność
do ligowych meczów?
Popularny Nuno jesienią grał głównie jako napastnik, w zimowych sparingach trener Robert Bubnowicz często ustawia go jako skrzydłowego, w której roli Damian czuje się dobrze. Również w następnych meczach - ze Zjednoczonymi Żarów i Polonią-Stal Świdnica wpisał się na listę strzelców. trzy gole w Żarowie nie mogą dziwić, bowiem rywal jest najsłabszym z dotychczasowych rywali, Dwa szybkie trafienia przeciwko świdniczanom potwierdzają tylko, że Migalski obecnie jest w dobrej formie strzeleckiej. Przy czym nie można wyciągać daleko idących wniosków. Po pierwsze sparingi to nie liga, a rywale są - delikatnie mówiąc - nie z tej półki co trzecioligowcy.
Analizując ustawienia Górnika podczas sparingów można zauważyć, że będzie to całkiem inny zespół niż jesienią. Jeśli chodzi o personalia to brakuje przede wszystkim Pierzgi i Woźniaka, ale ich nieobecność będzie niezauważalna, bowiem nie wnosili tyle do zespołu, na ile liczyli zarówno trenerzy jak i kibice. Wciąż problemem jest obsada bramki - Bartłomiej Ziobro zbiera doświadczenie, ale liga póki co to są za duże progi jak dla niego. Czy rekonwalescent Jaroszewski zdąży się wykurować i odpowiednio wejść w rytm meczowy? W obronie na środku będą rządzić Tyktor z Michalakiem, choć i  im przytrafiały się niespodziewanie szkolne wręcz błędy. Robert Bubnowicz wciąż szuka optymalnego zestawienia bocznych obrońców - nie zdał egzaminu powracający do Górnika Michał Tytman, więcej spodziewać się można po Mateuszu Krzymińskim, sporo gra w defensywie Paweł Tobiasz, który przed sezonem trafił jako zawodnik drugiej linii. W pomocy nową jakość mają zapewnić Kamil Popowicz i Dominik Bronisławski. Duet powracających młodzieżowców na tle słabych rywali wyróżniał się, ale czy w twardych ligowych bojach będą błyszczeć? Problemem jest środkowy napastnik. Często próbowany był na tej pozycji Denis Dec, ale co do jego skuteczności, postawy pod bramką rywala można mieć sporo zastrzeżeń. Koniec końców na pozycji "9" grywał Migalski.
Za niespełna 3 tygodnie, o ile aura pozwoli, inauguracja ligowych rozgrywek, które zweryfikują na ile pożyteczne były skuteczne popisy wałbrzyszan z drużynami niższych lig.

poniedziałek, 27 lutego 2017

Cyrus wciąż w grze

Większość drużyn, nawet najniższych klas rozgrywkowych, urozmaica sobie treningi sparingami. Do wyjątków nie należą również wałbrzyscy przedstawiciele B klasy. Ciekawostką z dotychczasowych test-meczów Zagłębia Wałbrzych jest obecność w składzie Roberta Cyrty. Gdyby został na wiosenne ligowe mecze Thoreza, byłby to jego powrót do ekipy zielono-czarnych po 7 latach.
Robert Cyrta jako trener
trampkarzy Górnika Wałbrzych
[foto: jg24.pl]
Niedawno świętujący 41.urodziny Robert należy do elitarnej grupy wałbrzyskich piłkarzy, którzy grali w większości miejscowych i okolicznych klubów. W przeszłości zawodnikiem o podobnych inklinacjach był Zbigniew Kuleszo, który oprócz gry w wałbrzyskich klubach, widziany był również w koszulkach zespołów z Nowej Rudy, Głuszycy czy Żarowa. Cyrta z kolei miał bardzo wyboistą drogę do debiutu w ligowym zespole seniorów. Co prawda debiutował w wieku 19 lat, w czerwcu 1995, gdy KP Wałbrzych, spadkowicz z 2.ligi,  grywał w 3.lidze, ale na dłużej nie udało mu się zakotwiczyć w ligowym zespole. Dzięki trenerowi Zbigniewowi Góreckiemu ligowe debiuty zaliczyła wówczas grupa anonimowych piłkarzy (Marcin Górecki, Zarzycki, Pryka, Gugała, Kulik). Szczęście Roberta polegało na nieszczęściu Jacka Sobczaka, którego kontuzja wyeliminowała z meczu w Oławie z Moto Jelczem (0:3) i właśnie w tym pojedynku jedyny mecz w 3.lidze w wałbrzyskich barwach zanotował Cyrta. Później w tej klasie rozgrywkowej popularny Cyrus grał w barwach Piasta Iłowa, a później przyszło mu grywać w niższych ligach dla Czarnych Wałbrzych, Włókniarza Głuszyca, Victorii Świebodzice, Lechii Dzierżoniów, Olimpii Kamienna Góra, Bielawianki Bielawa. Zimą 2003 był bliski przejścia do Skalnika Czarny Bór, ale dał się ostatecznie skusić trenerowi Ryszardowi Mordakowi, wygrał lokalny patriotyzm i zagrał w Górniku/Zagłębiu Wałbrzych. 11 występów (bez gola) pomogły wygrać A klasę i awansować do klasy okręgowej. Potem znów zaczął wędrówkę po okolicznych klubach: ponownie Świebodzice, Woskar Szklarska Poręba (gdzie kontuzja nie pozwoliła mu na rywalizację z Górnikiem/Zagłębiem w 4.lidze), Biały Orzeł Mieroszów, rezerwy Juventuru Wałbrzych, odradzający się Górnik Nowe Miasto i wreszcie sezon 2009/10. Wtedy to kolejny awans z wałbrzyskim zespołem - Zagłębie dzięki m.in. jego trzech bramkom wygrywa B klasę awansując do A klasy. Ale w tej klasie rozgrywkowej Robert zagrał w barwach ... Podgórza Wałbrzych. Potem był już tylko Gwarek Wałbrzych, a ostatnio figurowanie w kadrze seniorów Górnika Nowe Miasto.
Warto dodać, że od pewnego czasu Cyrta znany jest bardziej z pracy szkoleniowej z wałbrzyską młodzieżą. Miejmy nadzieję, że któryś z jego wychowanków trafi do wielkiego klub, czy nawet zagra w którymś z roczników reprezentacji.
Z pewnością w historii wałbrzyskiego futbolu jest wielu zawodników, którzy w swojej biografii piłkarskiej mają więcej klubów (nie wspominając tutaj Roberta Rzeczyckiego). Ale niewielu jeszcze można zobaczyć na murawie.

niedziela, 26 lutego 2017

Bartkowiak strzela dla Miedzi

Z 18 ligowych jesiennych spotkań w 1.lidze legnicka Miedź aż 12 rozegrała na obcych boiskach. Mimo tego zespół trenowany przez Ryszarda Tarasiewicza nie stracił kontaktu z czołówką tabeli. Zimą dokonano korekt w kadrze żegnając obcokrajowców Artjunina, Batina i Martina, a także Adriana Cierpkę, który zasilił Wisłę Puławy. W ich miejsce przyszła kolejna trójka stranierich: słoweński napastnik Dejan Dermanović (jesienią grający w dalekim Kazachstanie), kolejny Fin Petteri Pennanen, a także powracający do Legnicy z niezbyt udanego epizodu w bułgarskim Beroe Marquitos. Zespół przygotowywał się do wiosennej batalii w Turcji, gdzie mógł się zmierzyć m.in. z Dnipro Dniepropietrowsk, które dwa lata temu było w finale Ligi Europy. Wiosną, ze względu na rozgrywanie większości spotkań na własnym boisku Miedź w zgodnej opinii fachowców ma się włączyć do walki o awans.
Pierwszym krokiem miał być zaległy mecz z zamykającym tabelę MKS Kluczbork. Zespół z Opolszczyzny w bieżącym sezonie zaledwie raz wygrał, ale po solidnie przepracowanej zimie, transferach doświadczonych Bodzionego, Chałasa czy bramkarza Kaczmarka, ma zacząć odrabiać straty - 7 punktów do miejsca barażowego. Tydzień przed inauguracją rundy wiosennej w Legnicy Miedź podejmowała MKS żądna rewanżu za dość niespodziewany remis w sierpniu w Kluczborku 2:2. W porównaniu z tamtym meczem więcej zmian kadrowych nastąpiło w drużynie kluczborskiej, ale po ostatnim gwizdku sędziego radowali się tylko legniczanie.
Podobnie jak w pierwszym meczu obu drużyn bramkę dla Miedzi strzelił jeden z najlepszych zawodników całych rozgrywek Fin Petteri Forsell. W drugiej połowie był bliski powtórki z pierwszej połowy, ale tym razem Wojciech Kaczmarek obronił jego uderzenie z 11 metrów. Po godzinie gry trener Tarasiewicz postanowił dokonać zmiany w swojej drużynie puszczając do boju Michała Bartkowiaka.
Wałbrzyski skrzydłowy jesienią zbierał pochlebne recenzje, ale brakowało potwierdzenia dobrej dyspozycji w liczbach. Michał nie kryl irytacji, że jeszcze nie zdobył bramki ligowej w pierwszej lidze. Zimą Miedź miała problem z napastnikami, w linii ataku występowali różni zawodnicy, ale trudno powiedzieć, że znaleziono złoty środek na indolencję strzelecką napastników Miedzi, zwłaszcza, że przed inauguracją niezdolny do gry został Dermanović. Niektórzy upatrywali nawet Bartkowiaka jako kandydata do gry w pierwszej linii. W pierwszym ligowym meczu jako napastnik ustawiony był doświadczony, ale i bardzo uniwersalny Wojciech Łobodziński, natomiast Bartkowiakowi pozostała rola zmiennika Mariusza Rybickiego.
Wałbrzyszanin wchodząc na murawę nawet sam się nie spodziewał tak udanego występu, co szczerze wyznał w pomeczowym wywiadzie:
Już jedna z pierwszych akcji Michała mogła przynieść drugą bramkę dla legniczan. Po jego podaniu Grzegorz Bartczak znalazł się w dogodnej sytuacji, ale zamiast strzelać próbował podawać do partnera. Po kolejnych pięciu minutach jego kąśliwy strzał z ostrego kąta broni Wojciech Kaczmarek, ale kilkadziesiąt sekund później nie miał on szans. Po dalekim, dokładnym podaniu Forssela Michał przejął futbolówkę na lewym skrzydle, krótki rajd, strzał w długi róg przy słupku i 2:0.
Tak Michał Bartkowiak zdobył swoją pierwszą ligową
bramkę dla Miedzi Legnica
[foto: Tomasz Jóźwiak]
W końcówce meczu publiczność brawami nagrodziła akcje dwóch miejscowych młodzieżowców Bartkowiaka i Damiana Rasaka, ale po zagraniu partnera żadnemu z nich nie udało się posłać piłkę do siatki.
Zwycięstwo wywindowało Miedź na czwarte miejsce w tabeli - obecnie strata do drugiego, premiowanego awansem miejsca, wynosi raptem pięć punktów. Oczko więcej do lidera. Z jednej strony legniczan czeka wyprawa zarówno do Chojnic, jak i Katowic, ale także ciężkie wyjazdy do Grudziądza, Bielska-Białej czy Suwałk, a z drugiej aż 10 domowych meczów. Wielokrotnie z Miedzi płynęły sygnały o chęci awansu deklarowane zarówno przez klubowych włodarzy, jak i trenerów. Teraz, po remoncie stadionu, wydaje się, że piłkarsko zespół dojrzał do bezpośredniej walki o ekstraklasę. Miejmy nadzieję, że w ewentualnym sukcesie będzie miał spory wkład Michał Bartkowiak, który udanym wejściem w meczu z Kluczborkiem pokazał, że może dużo dać drużynie. Warunkiem jest ustabilizowanie formy na takim poziomie jak pokazał podczas dwóch kwadransów gry z MKS.

wtorek, 21 lutego 2017

Strzelić gola byłemu zespołowi

W ostatniej kolejce ekstraklasy najgłośniej było o sensacyjnej porażce mistrzowskiej Legii z ostatnim w tabeli Ruchem Chorzów 1:3. Niebiescy przyjechali do stolicy bez dwójki wałbrzyszan (Oleksy leczy kontuzję) i sięgnęli po trzy punkty mimo, że kończyli mecz w dziesięciu po wykluczeniu Pazio. Jednym z bohaterów meczu był 22-letni Jarosław Niezgoda, który do Chorzowa jest wypożyczony z ... Legii. Stołeczny klub nie skorzystał z klauzuli strachu, jak niektórzy nazywają wzorem ligi hiszpańskiej zakaz gry na wypożyczeniu gry przeciwko macierzystemu klubowi, i srodze się zawiódł.
Piotr Włodarczyk z czasów gry w
Ruchu w walce z Piotrem
Przerywaczem (Zagłębie Lubin)
[foto:wyborcza.pl]
Swego czasu Legia została skarcona przez Piotra Włodarczyka. Wałbrzyszanin w 1997 przeniósł się z KP na Łazienkowską, ale tam czekała go piekielnie mocna konkurencja w osobach reprezentantów Polski (Czereszewski, Kosecki, Kucharski, Mięciel), czy błyskotliwego Zeigbo. Gdy wiosną'98 został, na zasadzie wypożyczenia, nowym graczem Ruchu nikt w Legii nie spodziewał się, że w kwietniowym meczu w Chorzowie popularny Włodar będzie prawdziwym katem faworyta ze stolicy. Dwa celne uderzenia pozwoliły wygrać Ruchowi 3:2 i jak się okazało brak punktów w tym meczu Legię kosztował miejsce na podium, a także spowodowało, że po zakończeniu sezonu szybko ściągnięto Piotra z powrotem do stolicy.
W Wałbrzychu również mają przykre doświadczenia z byłymi swoimi zawodnikami. Wśród nich są legendarni zawodnicy jak i piłkarze, których kibice mogą nawet nie kojarzyć. Paradoksalnie najczęściej do wałbrzyskiej bramki trafiał Arkadiusz Felich, któremu nie dane było zagrać w zespole seniorów Górnika. Niezwykle utalentowany junior świdnickiej Polonii został wypożyczony wiosną 1998, gdy juniorzy Górnika trenowani przez Wiesława Walczaka sięgali po 4.miejsce w mistrzostwach Polski juniorów 1998. Felich był jednym z architektów awansu do czołowej czwórki - strzelił bramki w meczach z ŁKS Łódź (2:3) i Lechem Poznań (4:2), co dało
Juniorzy Górnika 1998 - ekipa m.in. braci Smoczyków,
Morawskiego, Jeziorskiego, Soboty oraz Arkadiusza Felicha
drugie miejsce w poznańskim turnieju półfinałowym. Również w pierwszym meczu o trzecie miejsce (w Krakowie z Wisłą 4:6) wpisał się na listę strzelców. Później grywał nawet w 2.lidze (RKS Radomsko) oraz w 3.lidze, również poza Dolnym Śląskiem (Wieluń, Pogoń Świebodzin, Promień Żary). Po epizodzie w lidze regionalnej w Austrii grywał w coraz to niższych klasach - Kuźni Jawor, Zjednoczonych Żarów, Grom Witków, a jesienią w B-klasowym Orle Witoszów Dolny.
A to lista zawodników, którzy w ostatnich 40 latach trafiali do wałbrzyskiej bramki po opuszczeniu drużyn spod Chełmca:
 - Krzysztof Truszczyński (1979 Stoczniowiec Gdańsk - Górnik 3:0; 1980 Górnik - Stoczniowiec 4:1)
- Marian Dutkiewicz (1981 ROW Rybnik - Zagłębie 2:0)
- Zbigniew Augustyniak (1981 Kryształ Stronie Śląskie - Górnik 2:3)
- Gerard Śpiewak (1985 Górnik - Zagłębie Sosnowiec 1:2)
- Marian Kowalski (1986 Zagłębie Lubin - Górnik 2:1)
- Zbigniew Stelmasiak (1986 Zagłębie Lubin - Górnik 2:1)
- Robert Warzycha (1988 Górnik - Górnik Zabrze 1:1)
- Eugeniusz Ptak (1988 Zagłębie - Zagłębie Lubin 0:1, 1989 Zagłębie Lubin - Zagłębie 4:1)
- Jarosław Musiał (1991 Ostrovia - Górnik 3:5)
- Sebastian Matuszak (1994 KP - Kryształ Stronie Śl. 2:1, 1995 Kryształ Stronie Śląskie - KP 3:0)
- Sebastian Gorząd (1995 Kryształ Stronie Śląskie - KP 3:0)
- Arkadiusz Nowomiejski (1997 KP - KemBud Jelenia Góra 3:2, 1998 KemBud Jelenia - Górnik 2:2)
- Sławomir Gorząd (2001 Górnik II Polkowice- Górnik/Zagłębie 2:1)
- Jarosław Borcoń (2003 Biały Orzeł Mieroszów - Górnik/Zagłębie 4:2)
- Łukasz Łukasik (2004 Zjednoczeni Żarów - Górnik/Zagłębie 1:1)
- Robert Samek (2004 Górnik/Zagłębie - MKS Oława 2:1)
- Adam Jaworski (2004 Górnik/Zagłębie - Łużyce Lubań 1:1)
- Arkadiusz Felich (2005 Górnik/Zagłębie - Sparta Świdnica 0:3, 2006 Górnik/Zagłębie - Polonia/Sparta 3:4, 2008 Górnik PWSZ - Polonia/Sparta 0:1, 2009 Górnik - Kuźnia Jawor 2:2).

poniedziałek, 13 lutego 2017

Parol zadebiutował, Łasicki czeka

Patryk Parol w końcu zadebiutował w CD Eldense. W Elde rozegrano derbowy mecz miejscowej prowincji z Herculesem Alicante, który walczy o awans na drugi poziom rozgrywkowy Hiszpanii, czyli Segunda División. Gospodarze zajmują ostatnią lokatę i po niedzielnym meczu z Herculesem swojej lokaty nie poprawią - po 25 kolejkach (na 38) do bezpiecznej lokaty tracą aż 15 punktów, ba do dziewiętnastego Atletico Levante 9 punktów. Z kolei Hercules, w którym w latach 1981-82 12 razy wystąpił Jan Tomaszewski, dzięki potknięciu CF Baladona wskoczył na czwartą lokatę premiowaną już awansem.
Wałbrzyski napastnik od czasu przeprowadzki z Włoch ani razu nie załapał się nawet do meczowej kadry, a tymczasem w premierowym występie zaliczył pełne 90 minut.
Na debiut w zespole seniorów w sezonie 2016/17 wciąż czeka Igor Łasicki. Jesienią nie było mu dane zagrać ani w SSC Napoli, które rywalizowało na trzech frontach - Serie A, Coppa Italia oraz Liga Mistrzów. 6 razy w lidze i 2 razy w krajowym pucharze Igor znalazł się w meczowej kadrze, ale nie wszedł na murawę ani na minutę. Po wypożyczeniu do drugoligowego Capri FC 1909 jego zespół zaliczył 3 kolejne porażki: 0:3 z Beneventio Calcio, u siebie niespodziewanie z dołującą AC Cesena 1:2 i w sobotę w Frosinone 0:1. Za każdym razem trener Fabrizio Castori nie zdecydował się desygnować do gry Igora. Może kolejne niepowodzenia spowodują optykę szkoleniowca co do bloku defensywnego Capri i w końcu Łasicki zadebiutuje w Serie B?
Jeśli chodzi o inne zagraniczne transfery byłych wałbrzyskich zawodników, to portal 90minut.pl podaje, że barwy klubowe zmienia Sławomir Orzech. Popularny Orzi opuszcza polską kolonię w Bad Muskau i dołącza do ASV Worthington Kienberg/Gaming, gdzie jesienią grali Paweł i Radosław Matuszakowie, Łukasz Kalka. Zespół ASV zajmuje drugą lokatę - punkt za Aschbach, które jednak rozegrało mecz więcej. Sławek zapewne wzmocni defensywę, która jest najlepsza w swojej lidze (2.klasse - grupa Ybbstal).

niedziela, 12 lutego 2017

Nieudany debiut Trojaka w ekstraklasie

Do końca 2016 roku Miłosz Trojak mógł się jedynie pochwalić pięciokrotnym udziałem w meczach ekstraklasy w roli rezerwowego. Niestety, ani Jan Kocian, ani Waldemar Fornalik nie zdecydowali się na wpuszczenie wałbrzyskiego giganta (mierzy 191 cm) na boisko. Sytuacja zmieniła się w miniony piątek.
Ruch Chorzów do rundy wiosennej sezonu 2016/17 przystępuje z ostatniej pozycji. Spowodowane jest to karą odjęcia punktów za zaległości finansowe. Dzięki takiej sankcji zaległe pieniądze odzyskał z klubu m.in. Adrian Mrowiec. Ponadto wciąż wisi nad chorzowskim klubem widmo zakazu transferowego, sprawa być zostanie wyjaśniona w nadchodzącym tygodniu, bowiem interpretacje związku oraz prawników klubowych nieco się różnią.  Zespół trenowany przez byłego selekcjonera, grono młodych zdolnych zawodników, których wielu widziałoby w silniejszych klubach (Lipski, Mazek, Niezgoda, Konczkowski czy Moneta) na pewno stanowią atuty pozwalające wierzyć, że popularni Niebiescy utrzymają ligowy byt. W sukurs idzie Ruchowi regulamin, który dzieli dorobek punktowy po 30 seriach na pół. Mimo tego handicapu drużyna Fornalika chciała odbicie od dna zacząć już od pierwszego meczu, a okazja była nie byle jaka, bowiem przyjechała drużyna, która jedyna w tym sezonie nie wygrała na swoim stadionie. Cracovia w bieżącym sezonie rozczarowuje, a wyjazdowe fatum pokonała właśnie w Chorzowie.
Miłosz Trojak
[foto:uksruchchorzow.pl]
Piątkowa inauguracja ligowego grania w 2017 roku rozczarowała swoim poziomem. Nie było widać ani determinacji, ani wielu sytuacji bramkowych. Wałbrzyszanie w ekipie gospodarzy - Paweł Oleksy i Miłosz Trojak usiedli na ławce rezerwowych, podobny los spotkał Krzysztofa Piątka z Cracovii. Ten ostatni pojawił się na murawie po godzinie gry, by w 88 minucie celnym strzałem zapewnić trzy punkty Pasom. W tym momencie przy linii środkowej do wejścia na murawę szykował się już Miłosz Trojak. Popularny Miły zastąpił po stracie gola Kamila Mazka i tym samym zaliczył swój ligowy debiut.
Niestety, ani Trojakowi, ani żadnemu z jego kolegów nie udało się zdobyć choćby wyrównującej bramki. Wałbrzyszanin na boisku łącznie przebywał 6 minut podczas których dwukrotnie zagrał piłkę.
Trojak został 477.zawodnikiem w historii Ruchu, który zagrał dla Niebieskich w ekstraklasie. Nie tylko on jest rozczarowanym przebiegiem, a przede wszystkim wynikiem piątkowego pojedynku z Cracovią. Przed chorzowianami niezwykle ciężkie zadanie w nadchodzącej kolejce - wizyta przy Łazienkowskiej.Czy przeciwko mistrzowi kraju znów Waldemar Fornalik da szansę Miłoszowi?

sobota, 11 lutego 2017

Karta z historii - Tuptuś w Korei

W czasach głębokiego PRL kluby sportowe miały nieporównywalnie lepiej niż obecnie. Dzięki patronackim zakładom pracy sportowcy mogli liczyć na etaty, pobierając pieniądze z kasy, choć nie przepracowali choćby minuty. Nie było problemów z utrzymaniem stadionów. Na arenie międzynarodowej dochodziło do regularnych spotkań towarzyskich pomiędzy krajami z bloku wschodniego. Pseudozawodowstwo skutkowało m.in. tym, że piłkarskie turnieje olimpijskie wygrywali przedstawiciele demoludów. Od 1952 aż do 1980 zaledwie trzykrotnie doszło do przypadku, by wśród medalistów był przedstawiciel z krajów kapitalistycznych (srebro Danii 1960, brąz dla Szwecji w 1952 i Japonii w 1968). Wiadomo, że kraje zachodnie, z Ameryki Południowej wystawiały reprezentacje bez swoich największych gwiazd, które grały w klubach europejskich mając podpisane kontrakty zawodowe.
Kraje demokracji ludowej nie pozostawały jednak nic przypadkowi. W latach 60-tych ubiegłego stulecia ruszył cykl turniejów Nadziei Olimpijskich Krajów Demokracji Ludowych. W październiku 1969 w trzeciej edycji do dalekiej Korei Północnej w składzie reprezentacji Polski trenowanej przez Jerzego Słaboszewskiego znalazł się reprezentant Zagłębia Wałbrzych Marek Skurczyński. mistrz Polski z Lechem Poznań, w seniorach zielono-czarnych debiutował dopiero w 1970 roku, ale już grając w juniorach wpadł w oko selekcjonerom. Do dalekiego Phenianu poleciał m.in. z Januszem Sybisem (Śląsk), Mirosławem Bulzackim (ŁKS), Zbigniewem Nowackim (Bałtyk), czy Jerzym Kraską (Gwardia Warszawa). Najpierw krótkie zgrupowanie w Warszawie, przelot via Moskwa do Korei, trzydniowa aklimatyzacja i wreszcie start III Turnieju Nadziei Olimpijskich Krajów Demokracji Ludowych. W pierwszym dniu turnieju nie ma na miejscu jeszcze ekip z ZSRR, NRD, Bułgarii i Rumunii, dlatego też na wypełnionym po brzegi 60-tysięcznym stadionie rozegrane zostaje jedynie mecz KRLD - Polska. Wygrali pewnie gospodarze 3:0. Biało-czerwoni później ograli Wietnam 2:1, zremisowali z Węgrami 1:1, Rumunią 0:0 i zajęli w grupie I trzecie miejsce za KRLD I (gospodarze wystawili dwie drużyny),którzy wygrali wszystkie spotkania i Rumunią. O ostatecznej kolejności miały decydować mecze z rywalami z drugiej grupy. Polacy o 5.miejsce pokonali Kubę 1:0. Trzecie miejsce przypadło KRLD II (1:0 z Rumunią), a pierwsze KRLD I (2:0 w finale z ZSRR).
Późniejszy
Polska reprezentacja zwana Orlikami mogła się pochwalić jedną z najmłodszych ekip, bowiem Azjaci czy Kuba wystawiła reprezentacje seniorów. Skurczyński należał do podstawowych zawodników kadry, grając najczęściej w drugiej linii z Fliśnikiem (Wisła) i Czernickim (Lublinianka). Relacjonujący przedstawiciel PZPN ocenił grę Polski w sposób następujący: bardzo dobra gra obrońców, dobra bramkarza, przeciętna pomocników i dostateczna napastników. Udział naszej reprezentacji uznać jednak należy za za udany i bardzo pożyteczny.
Wielkiej kariery w kadrze Skurczyński nie zrobił. Trzy lata później reprezentacja Polski zdobyła złoty medal olimpijski. Z wybrańców na III Turniej NOKD do Monachium poleciał jedynie Jerzy Kraska. W kadrze A zagrali jeszcze Bulzacki, Sybis, Płaszewski, uznanymi ligowcami zostali Nowacki, Grzywaczewski czy Frenkiel, a kilku pozostało już anonimowymi piłkarzami.
Marek Skurczyński grał w Wałbrzychu do 1978 po czym przeszedł do Lecha Poznań. Z powodu charakterystycznego sposobu poruszania zyskał sympatyczny pseudonim Tuptuś. W stolicy Wielkopolski grał do 1982 przechodząc do historii klubu jako strzelec pierwszego gola na stadionie przy ul. Bułgarskiej. Po wyjeździe z Polski z powodzeniem grał w szwedzkich klubach.

Uwaga, uwaga - piłkarski Górnik ma w końcu prezesa!

W historii wałbrzyskiego,ba dolnośląskiego futbolu trudno by znaleźć sytuację, by klub posiadający drużynę seniorów w wyższej niż regionalna liga oraz kilkanaście innych drużyn nie posiadał prezesa przez ponad pół roku. Od lipca, po rezygnacji Tomasza Jakackiego Klub Piłkarski Górnik Wałbrzych nie miał prezesa, a w tych okolicznościach, mimo równoległych problemów finansowych, sukcesem jest, że klub nie rozpadł się, co wielu prorokowało. Seniorzy są co prawda w trudnej sytuacji, ale niebeznadziejnej, juniorzy radzą sobie w rozgrywkach dolnośląskich, również wśród młodszych roczników nie widać dramatycznego kryzysu, choć w mieście pojawiają się nowe akademie, a obecni już na sportowej arenie kluby mające problemy z seniorami mocno postawiły na szkolenie młodzieży. Można zaklinać rzeczywistość, ale niezaprzeczalnym faktem jest, że dla kibica rozpoznawalnym znakiem piłkarskim Wałbrzycha jest Górnik. Markę przede wszystkim budują sukcesy seniorów. A w mieście pod Chełmcem, niestety,w ostatnim czasie osiągał klub, który parę lat temu z Zagłębia/Górnika przemianował się na Górnik. Inne kluby, czy to reaktywowane Zagłębie, czy tułające się, bez swego stadionu Czarni, nie mówiąc już o Gwarku, Podgórzu czy Górniku Nowe Miasto, w chwili obecnej nie mogą się pochwalić nawet grą w klasie okręgowej. Część z nich jest anonimowa nawet wśród kibiców na Dolnym Śląsku. Nie może dziwić więc zaangażowanie się miasta w ratowanie Górnika. Jest stała pomoc finansowa z wałbrzyskiego ratusza, było specjalne posiedzenie rady miasta, ale od lipca do początku lutego piłkarskiego Górnika nikt nie chciał zarządzać w roli prezesa. Pomoc oferowali byli prezesi Grzesiak i Jakacki, pojawił się plan naprawy, zimą już piłkarze wznowili przygotowania, ale do piątkowego wieczora klub nie miał prezesa jak i również zarządu z prawdziwego zdarzenia.W tygodniu TV Wałbrzych/walbrzych24.com przypomniał o sytuacji w klubie - asystent prezydenta miasta deklaruje, że ratuszowi zależy na dalszej egzystencji klubu, bardziej zniecierpliwiony sytuacją jest z kolei trener Robert Bubnowicz. Po tych publikacjach jedynie redaktor Bogdan Skiba, urodzony optymista, informował o niespodziance, która nastąpiła w piątkowy wieczór.
Nowym prezesem piłkarskiego Górnika został Czesław Grzesiak. Nie jest to anonimowa postać w klubie. Grzesiak pojawił się w zarządzie klubu z ul.Ratuszowej po rundzie jesiennej sezonu 2003/2004, kiedy na Walnym Nadzwyczajnym Zebraniu Klubu Piłkarskiego Górnik/Zagłębie został dokooptowany do zarządu (wraz z R.Kabatem, D.Barańską, Z.Grzymajło) kierowanego przez Andrzeja Zibrowa. W czerwcu 2004, po wywalczeniu awansu przez seniorów do 4.ligi, a rezerwy do A klasy Zibrow składa rezygnację, a nowym prezesem klubu zostaje Czesław Grzesiak.
Czesław Zapart i Czesław Grzesiak latem 2004
[foto:Bartłomiej Nowak/walbrzych24.com]
Zdjęcie, które okrasza informację nt. wyboru w lutym 2017, ma już blisko 13 lat! Związany wówczas z siecią hipermarketów Tesco miał być gwarantem współpracy firmy z klubem. Pojawiały się plotki o zatrudnieniu w niej piłkarzy i sponsorowaniu klubu. Początek pracy Grzesiaka w roli prezesa klubu był niezwykle efektowny, bowiem beniaminka wzmacnia aż siedmiu zawodników - bracia Wojtarowiczowie, Bubnowicz, Weirauch, Wodzyński, Borek i Grzegorz Michalak. Górnik/Zagłębie stał się jednym z faworytów rozgrywek, ale wówczas były ekipy silniejsze nie tylko sportowo, ale i organizacyjnie. Zarządzany przez niego klub zajmował następujące pozycje:
2004/05 - 4.liga - 3.miejsce
2005/06 - 4/liga - 5.miejsce
2006/07 - 4.liga - 4.miejsce
2007/08 - 4.liga - 11.miejsce (reorganizacja rozgrywek - spadek)
2008/09 - 4.liga - 1.miejsce - awans
2009/10 - 3.liga - 1.miejsce - awans
2010/11 - 2.liga - 10.miejsce
2011/12 - 2.liga - 6.miejsce
2012/13 - 2.liga - 14.miejsce
Prawie 9 sezonów, bowiem w lutym 2013 Grzesiaka w roli prezesa już Górnika -w styczniu 2008 klub wychodząc ku oczekiwaniom kibiców zmienił nazwę pozbywając się Zagłębia - zmienia Grzegorz Kuliński. Kulińskiego stosunkowo szybko zmienił Mariusz Gawlik, a od czerwca 2014 do lipca 2016 to era Tomasza Jakackiego.
W nowych uwarunkowaniach społecznych, organizacyjnych czas zarządzania Stowarzyszeniem Górnik Wałbrzych przez Grzesiaka jest naprawdę wyjątkowy. Podsumowując:
1. Za jego kadencji Górnik z piłkarskiej prowincji (z całym szacunkiem do ligi dolnośląskiej) awansował na szczebel centralny. Drużyna robiła systematyczne postępy, co również jest jego zasługą. Podczas kadencji w roli trenera pracowało zaledwie trzech szkoleniowców! Bogdan Przybyła, Ryszard Mordak i Robert Bubnowicz. Do zmian dochodziło dopiero w naprawdę trudnych sytuacjach. Wielki plus za kredyt zaufania dla Bubnowicza - trenera, który pracę z seniorami zaczął właśnie z Górnikiem i na dzień dobry spadł z czwartego na piąty poziom rozgrywkowy, a mimo to pozostał na stanowisku i wdrapał się z IV do II ligi.
2. Współpraca z miastem- Górnik nie jest właścicielem obiektu przy Ratuszowej, ale sukcesy piłkarzy spowodowały, że miasto, OSiR musiało w końcu zacząć remontować Stadion 1000-lecia. Obiekt, który w latach 60- i 70-tych ubiegłego stulecia był obiektem zazdrości wielu większych miast, obecnie jest jednym z przestarzałych, archaicznych. Wiadomo, że lifting polegał jedynie na wymianie siedzisk, ale gdyby Górnik nie grał w drugiej lidze, to przy budowaniu Aqua Zdroju śmiałoby można byłoby ominąć jakiekolwiek remonty głównego obiektu. Gdyby nie było dobrej współpracy z miastem, byłoby wstydliwe rozgrywanie meczów poza ponad stutysięcznym Wałbrzychem. Ponadto sporo pieniędzy z miasta otrzymał klub na szkolenie młodzieży.
3. Biorąc pod uwagę transfery za jego kadencji, a nabytki gdy klubem zarządzali jego następcy - to Gawlik bije ich na głowę. Owszem, nie każdy ma takie szczęście, że do Wałbrzycha wracają wychowankowie, a takie fale powrotu za Gawlika były dwie: wspomniana w 2004 oraz lato 2008 (Morawski, Wepa, Rytko, Janik, Jaroszewski, Konarski, Tobiasz), ale również przyjścia Przerywacza, Majki, Zinke, Bartośa, Zawadzkiego, Kłaka, Orłowskiego. Na minus można wrzucić Pasiuta, Protasewicza, Maciejaka, ale porównując zakupy ery Andrzeja Polaka to szala niepowodzeń na wadze transferów przechyla się wyraźnie.
4. Finanse - zarówno za Grzesiaka jak i jego następców owiane tajemnicą. Wiadomo, że piłkarze nie grali i nie grają za darmo. Awans wywalczony do drugiej ligi kosztował, koszty utrzymania zawodników miejscowych są o wiele mniejsze niż przyjezdnych, dla których trzeba zapewnić zakwaterowanie lub zwrot kosztów przyjazdu. Zarówno Mariusz Gawlik jak i Tomasz Jakacki wspominali o długach poprzedniego zarządu. Wiadomo, że były problemy, były protesty zawodników, brak wartościowych wzmocnień, choć przyjeżdżali zawodnicy znajdujący uznanie u trenera Bubnowicza (choćby Biżew, Ledienew  jesienią 2011). Ale mimo wszystko nie było takiej katastrofy jak za kadencji Jakackiego, gdzie powiększono dwukrotnie dług...
5.Współpraca z PWSZ - przez pewien okres klub funkcjonował jako Górnik PWSZ. Kibiców irytowała absencja piłkarzy, którzy zamiast walczyć o awans w Pucharze Polski czy ligowe punkty musieli rywalizować w mistrzostwach akademickich. Kooperacja z PWSZ to wymierne korzyści finansowe dla klubu, wizerunkowe, bowiem o wiele aktywniej działała wówczas strona internetowa niż obecnie.
Biorąc pod uwagę to jak funkcjonował klub za jego następców, ta 9-letnia kadencja Czesława Grzesiaka musi być oceniana pozytywnie. Warto dodać, że Grzesiak był regularnie widywany na trybunach Stadionu 1000-lecia w czasach, zarówno podczas udanych rund w 2.lidze jak i gdy Górnik spadał z 2.ligi, czy męczył się jesienią tego roku. Nie ukrywał, że klub leży mu na sercu. Oferował jesienią pomoc ewentualnemu następcy Jakackiego. Czas pokazał,że nie znalazł się chętny, by wyprowadzić klub znad krawędzi. Blisko Grzesiaka zawsze był Włodzimierz Michalak, który nie tylko jest ojcem piłkarzy Górnika, ale doświadczonym działaczem, również w przeszłości zarządzającym klubem z Ratuszowej. Obecnie w misji ratunkowej Gawlika będą wspomagać synowie Michalaka - Piotr, Krzysztof i Grzegorz, przy wsparciu Marcina Korby.
Miejmy nadzieję, że kierunki działania nowego zarządu zostaną niebawem przez niego przedstawione. Dla większości wałbrzyskich kibiców najważniejsze są losy trzecioligowców. Póki co  oprócz przyjścia Sadowskiego ze Świebodzic wiadomo, że odszedł Norbert Pierzga, który woli grać w Zachodzie Sobótka.

środa, 8 lutego 2017

Ranking Talentów 2016 tygodnika Piłka Nożna

Wszelkie piłkarskie podsumowania ubiegłego roku w Polsce kończą się wyborem Roberta Lewandowskiego na Piłkarza Roku, pozostałe rankingi kręcą się wokół kadry i występu na EURO lub Legii i jej przygody z Ligą Mistrzów. O wiele ciekawszym zestawieniem jest pomysł dziennikarzy Piłki Nożnej, którzy klasyfikują najlepszych ich zdaniem młodych piłkarzy.
Oto jak wygląda Jedenastka Talentów 2016:
W rankingu brano pod uwagę zawodników urodzonych w 1996 roku i młodszych. Wśród bramkarzy najlepszy okazał się Drągowski (1997), któremu póki co nie wyszedł na dobre transfer do Italii - wciąż czeka na debiut, a w kadrze młodzieżowej mocno naciska jedyny goalkeeper z Dolnego Śląska Jakub Wrąbel (1996). Wychowanek wrocławskiego Parasola, w Śląsku wiosną wyraźnie przegrał rywalizację z Pawełkiem i latem został wypożyczony do pierwszoligowej Olimpii Grudziądz, gdzie okazał się jednym z najlepszych na swojej pozycji w całej lidze. W 4 zeszłorocznych meczach młodzieżówki puścił zaledwie jednego gola. W rankingu za jego plecami młodzi zdolni terminujący już za granicą - Kucz (Leverkusen), Grabara (Liverpool),Stryjek (Sunderland), Hewelt (Everton), Żynel (Salzburg) oraz Majecki (Legia), Kuchta (Górnik Zabrze) i Węglarz (Jagiellonia).
Łukasz Więch z prawej w Śląsku II.
[foto:walbrzyszek.com]
Wśród prawych obrońców również dolnośląski zawodnik został sklasyfikowany na drugim miejscu. Mowa o Kamilu Dankowskim (1996, Śląsk), którego wyprzedził rówieśnik z Gdańska Stolarski. Wychowanek kłodzkiej Nysy w ubiegłym roku zaliczył 27 z 48 swoich ekstraklasowych występów w barwach, z czego jesienią Mariusz Rumak postawił mocno na niego w bloku obronnym. W Kielcach z rzutu wolnego zdobył swoją jedyną bramkę i co niektórzy już zaczęli wróżyć mu złotą przyszłość, którą póki co brutalnie weryfikuje nie tylko liga, ale i Puchar Polski (vide mecz w Bytowie 0:3). Po odpokutowaniu zawieszenia w kadrze juniorów po ekscesach we Włoszech wrócił do kadry U-20.
Na kolejnych pozycjach, niestety Dolny Śląsk nie ma wielu swoich przedstawicieli. Dziennikarze Piłki Nożnej na pozycji środkowego obrońcy sklasyfikowali aż 20 graczy, gdzie najlepszy okazał Jan Bednarek zbierający znakomite recenzje za jesienne występy w Lechu Poznań. Na 20.miejscu dostrzeżony został Łukasz Więch (1997, Śląsk Wrocław), kadrowicz U-19, a wcześniej młodszych roczników. Zimą został dokooptowany do I zespołu przez nowego szkoleniowca wrocławian Jana Urbana i wystąpił w połowie z 6 zimowych sparingów. Trudno spodziewać się, by wskoczył do składu kosztem Celebana czy Kokoszki, ale znając trenera Urbana, odważnie stawiającego na młodych piłkarzy, można spodziewać się wiosną debiutu Więcha w ekstraklasie.
Lewa defensywa to wybór Mateusza Hołowni (1998,Legia) - kadrowicza U-19 oraz uczestnika Młodzieżowej Ligi Mistrzów, który znalazł się w szerokiej kadrze mistrza Polski. Dolny Śląsk reprezentuje na 7.miejscu Kamil Szubertowski (1997, Chrobry Głogów). Były kadrowicz U-17 i U-18, medalista MPJ z Lechem, latem na zasadzie transferu definitywnego zamienił stolicę Wielkopolski na Głogów. W 1.lidze jesienią zagrał 10 razy zbierając pochlebne recenzje.
Prawoskrzydłowi to triumf Kamila Jóźwiaka (1998, Lech), który wiosną będzie walczył o awans do ekstraklasy z GKS Katowice. Wśród środkowych pomocników dziennikarze Piłki Nożnej widzą duet z Łazienkowskiej - Szymański (1999) - Urbański (1998).Obaj udanie zaprezentowali się w Lidze Młodzieżowej, a dodatkowo grali w kadrze w swoich rocznikach. Zwłaszcza Sebastian Szymański jest chwalony przez obserwatorów - strzelił bramkę m.in. Francji w niespodziewanie wygranym meczu przez biało-czerwonych 2:0, dwa trafienia dorzucił w Młodzieżowej LM Borussi Dortmund (3:3), no i w końcu zaliczył dwa epizody w I zespole Legii w ekstraklasie.O wiele lepiej w MLM radził sobie Florian Schikowski (1998) grający w Borussi Moenchengladbach - w 6 meczach 4 trafienia, w tym 3 gole w meczu z Celtikiem Glasgow. Kadrowicz U-19 w 2016 roku zagrał w 4 meczach strzelając 1 bramkę. Wśród środkowych pomocników uznanie znaleźli m.in. 4. Filip Jagiełło (1997, Zagłębie Lubin), 10. Damian Rasak (1996, Miedź Legnica).
Bartosz Kapustka w Wałbrzychu.
[foto: Dariusz Gdesz]
Lewoskrzydłowi to oczywisty wybór Bartosza Kapustki - kadrowicza, uczestnika EURO 2016. Popularny Kapi po wywalczeniu przepustki do europejskich pucharów z Cracovią opuszcza ojczyznę i emigruje do Anglii, gdzie w zespole mistrza Leicester City do dnia dzisiejszego zaliczył jedynie 1 mecz pucharowy. Ostatnio został skreślony z listy zawodników na mecze Ligi Mistrzów, gdzie popularne Lisy radzą sobie o wiele lepiej niż w rodzimej lidze. W kadrze A w 2016 roku zagrał 11 razy i strzelił jedną bramkę. Na czwartym miejscu - za Kapustką, Robertem Bartczakiem (1996, Zagłębie Sosnowiec) i Przemysławem Płachetą (1998, juniorzy RB Lipsk) - sklasyfikowany został jedyny wałbrzyszanin Michał Bartkowiak. Wiosną tylko gra w 3.lidze seniorów oraz CLJ w barwach Śląska Wrocław, który nie przedłużył umowy, a od lipca w Miedzi Legnica, gdzie zaliczył 16 pierwszoligowych meczów kolekcjonując udane recenzje. Na 7.miejscu zauważony został Karol Żmijewski (1997), który wiosną grał w Zagłębiu Lubin, a od jesieni reprezentuje barwy drugoligowej Kotwicy Kołobrzeg.
Wśród ofensywnych pomocników najlepszym został wybrany Kamil Wojtkowski (1998, RB Lipsk), który coraz bliżej jest debiutu w Bundeslidze. Zabrakło na tej pozycji dolnośląskich talentów, choć może za rok sklasyfikowany zostanie Paweł Żyra, jeśli w końcu częściej będzie grał w I zespole Zagłębia.
Napad to wybór Dawida Kownackiego, który odrodził się nie tylko w Lechu, ale i błyszczał w kadrze młodzieżowej. Na czwartym miejscu sklasyfikowany został Adam Buksa (1996, Lechia Gdańsk/Zagłębie Lubin), który jesienią wygrał rywalizację z zagranicznymi napastnikami Zagłębia Papadopulosem i Nesporem.
Generalnie nie ma co przykładać większej wagi do wyborów Piłki Nożnej. Można oczywiście doszukiwać się posuchy wśród utalentowanych piłkarzy z naszego regionu, ale po pobieżnej analizie łatwo wyciągnąć wniosek, że sporą popularnością cieszyli się zawodnicy z Mazowsza,  a konkretnie z Warszawy. Nic nie ujmując, zwłaszcza legionistom, których w zestawieniu jest aż szesnastu, ale gdy podsumujemy liczbę nazwisk talentów Polonii Warszawa, Znicza Pruszków, Legionovii, czy Pogoni Siedlce to wyjdzie, że ten region jest najbardziej bogaty w piłkarskie perełki.
Najmłodszymi w rankingu są przedstawiciele rocznika 2000 - prawoskrzydłowy Lecha Poznań Tymoteusz Klupś (mistrz Polski U-17, kadrowicz), lewi obrońcy - Jakub Kiwior (Anderlecht), Marcin Grabowski (Lech), ofensywny pomocnik Ruchu Chorzów Przemysław Bargiel (już debiut w ekstraklasie, testy w Interze).

niedziela, 5 lutego 2017

Szepeta rekordzistą, Bronisławski w Dzierżoniowie?

Trzecioligowcy z grupy III powoli zbliżają się do półmetka zimowych przygotowań.Sfinalizowano pierwsze transfery, a przede wszystkim rozegrano klika ciekawych sparingów. Formą imponować może Ruch Zdzieszowice, który w dotychczasowych meczach nie tylko nie poniósł porażki, ale w rywalizacji z wyżej notowanymi przeciwnikami (MKS Kluczbork, Odra Opole, GKS Bełchatów) pokazał się jako równorzędny zespół bliższy osiągnięcia zwycięstwa. Z kolei lider GKS Jastrzębie okazał się lepszy od pretendenta do awansu do ekstraklasy, GKS Katowice wygrywając 2:1. Sparingi sparingami, liga zweryfikuje rzeczywisty potencjał zespołów. Wśród transferów nie doszło do hitu, jakim byłoby niewątpliwie przejście asa brzeskiej Stali Krzysztofa Garncarczyka do ekipy lidera z Jastrzębia. Ponadto większość zmian barw klubowych będzie miała dopiero miejsce. W nadchodzący weekend rozpocznie rywalizację Lotto Ekstraklasa, powoli zamykać kadry będą drużyny szczebla centralnego i wówczas ci co nie znajda uznania u szkoleniowców I czy II ligi będą do wzięcia przez zespoły klas niższych.
Dominik Bronisławski w koszulce Lechii
[foto:infoddz.pl]
W 3 grupie III ligi w żadnym zespole nie widać zdecydowanych ruchów kadrowych świadczących o rewolucji w składzie. Nie można również stwierdzić, że o ligowy byt nie będą walczyć zespoły obecnie terminujące w czerwonej spadkowej strefie. Ciekawie zapowiada się chociażby w Dzierżoniowie, gdzie pożegnano obcokrajowców, z których większego pożytku nie było, ale sprawdzani są zawodnicy z regionu, którzy mogą dać większość jakość ekipie Zbigniewa Soczewskiego, która jesienią zaledwie raz sięgnęła po komplet punktów. W sobotnim sparingu z Polonią - Stalą Świdnica (4:4) wśród testowanych szczególną uwagę dla wałbrzyskich kibiców zwracają dwa nazwiska - Grzegorza Borowego i Dominika Bronisławskiego. Pierwszy do podstawowy gracz, kapitan świdnickiego spadkowicza z III ligi. Co prawda obserwatorzy meczów Polonii-Stali uważają, że Borowy prezentuje się o wiele słabiej niż w poprzednich sezonach, ale doświadczenie, poparte skutecznością na tym szczeblu może pomóc bardzo młodej ekipie z Dzierżoniowa. Wreszcie Bronisławski, który nie tak dawno rozwiązał umowę z drugoligowym Rakowem Częstochowa. Znany jako Deco zapewne inaczej sobie przygodę pod Jasną Górą. Najpierw kontuzja, a potem ogromna konkurencja nie pozwoliła mu rozwinąć skrzydeł w drugiej lidze. Na tym szczeblu mimo wszystko najlepiej prezentował się grając w Górniku Wałbrzych w spadkowym sezonie 2014/15. Wydawało się, że naturalnym krokiem Dominika będzie powrót do macierzystego klubu. Tymczasem póki co jest próbowany przez ligowego rywala z Dzierżoniowa. Czy faktycznie przy Ratuszowej brakuje argumentów do przekonania Bronisławskiego do powrotu, a może sztab szkoleniowy uznał, że w obecnej formie zawodnik nie będzie wzmocnieniem Górnika na rundę wiosenną?
Robert Bubnowicz i Marcin Morawski po trzech sparingach mają ból głowy dotyczący obsady bramki. Zarówno Bartłomiej Ziobro, który pojawiał się jesienią na ławce rezerwowych w lidze, jak i Marcin Malczewski nie dają gwarancji spokoju na tej niezwykle newralgicznej pozycji. Zdecydowana większość z 7 straconych bramek w zimowych meczach obciąża 18-letnich bramkarzy. Również skromne warunki fizyczne nie przemawiają na ich korzyść. Można spekulować czy Jaroszewski wróci do dyspozycji na marcową inaugurację, czy rehabilitacja Kamila Jarosińskiego będzie przebiegać nadspodziewanie dobrze, by jeszcze w rundzie pomógł kolegom. Może w Wałbrzychu przypomną sobie o Sewerynie Derbiszu, który tak udanie pokazał się wiosną 2014 w II lidze (3 mecze, 1 puszczony gol), a obecnie gra w Orle Ząbkowice.
Kłopoty w defensywie Górnika ma wiosną rozwiązać powrót Bartosza Tyktora i Michała Tytmana. Tyktor przydatny może być również przy stałych fragmentach gry pod bramką rywala. Pozostaje jednak pytanie, czy będzie dyspozycyjny dla zespołu, czy tylko z doskoku, jak jesienią, gdy zagrał w jednym meczu, a choć figurował w protokołach meczowych dwóch innych meczów, w ogóle nie było go z drużyną. Kapitan zespołu Jan Rytko ustawiany jest z Sebastianem Surmajem w II linii, co póki co skutkuje tym, że Janek w końcu trafia do siatki rywala. Jedyna nowa twarz w zespole, czyli Kamil Sadowski próbowany jest na skrzydle, prezentuje się póki co obiecująco, wpisuje się na listę strzelców - pozostaje trzymać kciuki, by w klubie udało załatwić jego transfer.
Jednym z nielicznych byłych zawodników Górnika Wałbrzych, którzy jesienią reprezentowali barwy innych klubów 3.ligi był Bartosz Szepeta, który stał się znany z licznych zmian barw klubowych. Jak informuje Nowa Trybuna Opolska były zawodnik GKS Jastrzębie wiosną będzie grał w Agroplonie Głuszyna, który jesień w IV lidze opolskiej zakończył na szóstym miejscu. Będzie to już 29.klub w piłkarskim CV 34-letniego Szepety.