środa, 29 czerwca 2016

Górniku, co dalej?

Za kilka dni do treningów powrócą piłkarze trzecioligowego Górnika Wałbrzych. Na pewno zabraknie kilku nazwisk, niektórzy definitywnie pożegnają się z klubem, dołączą byli juniorzy, a nowych twarzy raczej przy Ratuszowej nie zobaczymy. Z końcem czerwca miała dobiec końca prezesura Tomasza Jakackiego, ale jak donosi Bogdan Skiba nie jest łatwo pozbyć się garbu w postaci zadłużenia.
Problemy finansowe nie pojawiły się w ciągu ostatnich miesięcy, czy też za kadencji obecnego prezesa. Prawdę powiedziawszy Górnik nigdy nie był finansowym krezusem, a kolejne awanse generowały coraz większe wydatki.  Od wielu, wielu miesięcy słychać było o kłopotach klubu, co było również głównym powodem powszechnie krążącej w środowisku opinii, że Górnika awans na szczebel centralny nie interesuje. Organizacja jest na głowie działaczy, a piłkarze wraz z trenerami potrafili się odciąć od problemów i wygrali III ligę. To w jakich ograniczeniach działano przy Ratuszowej świadczyły m.in. odejścia Śmiałowskiego, Uszczyka, czy Tatuśki, brak zimowych wzmocnień, brak zapowiadanego zgrupowania.  Z tak wąską kadrą wygrać ligę to naprawdę sztuka, zwłaszcza, że ani kontuzje, ani kartkowe absencje drużyny Roberta Bubnowicza nie omijały. Brawa również dla działaczy, że w newralgicznych momentach znalazły się środki na noclegi w przypadku dalekich wyjazdów. 
Na pewno żal przegranego dwumeczu z Polonią Warszawa, ale czy w chwili obecnej stać Górnika na grę w II lidze? Koszty niewspółmiernie wzrosły by nie tylko jeśli chodzi o organizację domowych meczów, czy wyjazdów, ale przede wszystkim trzeba było by dokonać transferów zawodników, którzy graliby za nieco więcej niż obecni piłkarze kończący wiek juniora.  Mit większego wsparcia przez gminę w przypadku awansu trzeba włożyć  między bajki.
Jakacki został prezesem drugoligowego klubu przychodząc z Wałbrzyskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej Invest-Park. Nie trzeba być specjalnie bystrym, by domyśleć się, że jego osoba miała zapewnić organizacyjny, administracyjny porządek przy Ratuszowej, a dodatkowo miała być magnesem dla sponsorów, zwłaszcza ze strefy. Gdyby choć promil z dochodów większości zakładów byłoby przekazywanych na wałbrzyski sport, to naprawdę moglibyśmy mieć siatkarzy czy koszykarzy pod Chełmcem w najwyższej klasie rozgrywkowej. Piłkarze swego czasu byli blisko I ligi, więc przy odpowiednich nakładach można by było powalczyć o coś więcej niż prymat w III lidze. Niestety, fakty nie przemawiają na korzyść p. Jakackiego.
Sportowo seniorzy Górnika spadli z drugiej ligi i po roku do niej nie wrócili. Juniorzy nie zdołali awansować nawet do barażów o Centralną Ligę Juniorów, a ich młodsi koledzy spadli z Dolnośląskiej Ligi Juniorów. Organizacyjnie – klub ma 700-800 tysięcy długu. Jeśli on zmniejszył się za kadencji Jakackiego to ile on wynosił w II lidze? Brak transparentności działań w klubie, kulejąca polityka informacyjna sprawia, że tak naprawdę nie wiadomo, czy istniejące zadłużenie to tzw. dług wewnętrzny, np. za korzystanie z obiektów spółki Aqua Zdrój, czy zadłużenie wobec zawodników lub podmiotów zewnętrznych.
Dokładnie 12 miesięcy temu Tomasz Jakacki mówił o zadłużeniu rzędu 400 tysięcy, które w ciągu sezonu podwoiło się. 
O czym to może świadczyć? Albo Jakacki mydlił oczy przed rokiem, albo tak gospodarował ze swoimi ludźmi, że dług niezrozumiale się rozrósł.
W minionym sezonie sportowo w wałbrzyskim klubie chciano złapać przysłowiowo kilka srok za jeden ogon. Seniorzy nie pogodzili rywalizacji pucharowej z ligową odpadając praktycznie na finiszu. Udany sezon zanotowali juniorzy Piotra Przerywacza. Dobra gra w DLJ skutkowała … brakiem juniorów w trzecioligowym składzie. Juniorów nie mógł wspierać Damian Migalski oddelegowany na stałe do ekipy Bubnowicza, a gdy w potrzebie wspomagał rówieśników to wykręcił średnią 1 gol/mecz.
Górnik jesienią przeszedł rundę prawie spacerkiem, ale wiosną przyszły rozczarowania w postaci przegranych z juniorami Karkonoszy, Zagłębia Lubin czy remisy z Chrobrym i Ślęzą. Miedź Legnica wykorzystała potknięcia, przejęła fotel lidera i nie oddała go do końca sezonu. Wiosną w seniorach zadebiutowali kapitan juniorów Michał Tytman, najskuteczniejszy wiosną Dominik Woźniak oraz Filip Brzeziński. W kolejce czekają inni z Rojkiem, Błaszczykiem czy Młodzińskim na czele. W barażach o miejsce w CLJ mistrzowi DLJ przyszło zmierzyć się z mistrzem rozgrywek w Lubuskim ZPN – Piastem Karnin. Dwukrotne 6:0 na korzyść Miedzi świadczy o różnicy klas i sugeruje, że zespół Górnika również poradziłby sobie z tym rywalem. Jesienią na boiska DLJ wybiegnie jednak zgoła inny zespół oparty na zawodnikach, którzy … nie poradzili sobie w Dolnośląskiej Lidze Juniorów Młodszych. Czy w ciągu kilku tygodni nastąpi taki postęp u większości zawodników, który zapewni spokojną grę w lidze? A jakie byłyby rezultaty juniorów Górnika, gdyby udałoby się awansować do CLJ? Czy przy takim zadłużeniu juniorzy w ogóle zagraliby w CLJ, co wiązałoby się przecież z meczami na Pomorzu?
Bieżący rok jest rokiem szczególnym, jubileuszowym.  O ile niektóre wałbrzyskie kluby mają określone plany ze świętowaniem 70-lecia to w sprawie obchodów piłkarskich … cisza. Jedynie Bogdan Skiba wspominał o festynie połączonym z okolicznościowym meczem dawnych gwiazd, ale termin czerwcowy okazał się nie o zrealizowania, bowiem ważniejsze okazały się granie zakładów pracy. Przeniesiono imprezę na jesień – warto jednak popracować nad promocją takiego typu wydarzenia, zachęcić mieszkańców Wałbrzycha, czy też emigrantów do odwiedzenia Ratuszowej w te wyjątkowe urodziny. 
Smoczyk, Bartkowiak,
Chajewski
Wiele klubów już obchodzi swoje urodziny, najczęściej zapraszając wyżej notowane, cenione medialnie drużyny. Przykład z Dolnego Śląska to wizyta Śląska Wrocław w Kowarach, gdzie Olimpia na swoje 70-lecie dodatkowo awansowała do III ligi. Mecz był okazją m.in. do spotkania się wałbrzyszan - Marcina Smoczyka, Damiana Chajewskiego z Michałem Bartkowiakiem (patrz zdjęcie).  Czy zostaną zaproszeni na podobne obchody w Wałbrzychu? Jaki w ogóle jest program futbolowych uroczystości? 
Zaczęła funkcjonować klubowa strona, była przez pewien okres jakaś aktywność na facebooku, youtube, ale to wciąż za mało jak na poważny klub, za jaki chce przecież uchodzić Górnik. Wciąż dziwi brak współpracy na linii klub – lokalne telewizje (TVWAŁBRZYCH, DAMI).  W tym obszarze jest wiele do zrobienia i naprawdę może dziwić fakt, że zarząd klubu pod wodzą absolwenta MBA Jakackiego nie zauważa potencjału marketingowego.
T.Idziak awansował
z Karoliną do IV ligi
Rok temu doszło również do „nowego rozdania” w pionie szkoleniowym klubu. Już siedmiolatkowie mogli liczyć na treningi pod egidą Górnika. Nikt nie spodziewa się efektów już po roku pracy, ba, o ewentualnych sukcesach będziemy mogli coś powiedzieć za cztery, pięć lat kiedy to zobaczymy ilu zawodników trafi do I drużyny seniorów, do lepszych klubów, zagra w reprezentacji DZPN czy kraju. Obecnie nawet w wojewódzkich kadrach juniorów próżno szukać nazwy Górnik Wałbrzych przy przynależności klubowej powołanych graczy. Póki co z grona szkoleniowców największy sukces odniósł ... Koordynator Trenerów, czyli Tomasz Idziak, który wprowadził Karolinę Jaworzyna Śląska do IV ligi. Co ciekawe, wśród jego podopiecznych był Adrian Mrowiec na co dzień szkolący skrzatów w Górniku.
Od nowego sezonu zdecydowanej większości z zespołu juniorów pozostanie gra tylko w seniorach. Z grupy, z której korzystał Piotr Przerywacz dalej w CLJ będą jedynie mogli grać Radosław Brzeziński, Denis Dec, Oliwer Długokęcki, Damian Bogacz i Piotr Święch. A co z pozostałymi kilkunastoma nazwiskami? Wątpliwe by choćby połowa załapała się do kadry I zespołu. Czy powołana zostanie drużyna rezerw przy planie redukcji zadłużenia? Czy wypożyczeni zostaną do pobliskich zespołów?
Na chwilę przed rozpoczęciem przygotowań mamy więc sporo niewiadomych i zapewne z czasem poznamy odpowiedzi na kilka pytań. Kilka z kolei tradycyjnie pozostanie bez odpowiedzi.

wtorek, 28 czerwca 2016

W cieniu reformy - podsumowanie IV i III ligi 2015/16

Miniony sezon na czwartym i piątym poziomie rozgrywkowym toczył się w cieniu reformy. O ile ta w trzeciej lidze,była zapowiedziana, ukierunkowana na połączenie dotychczasowych grup oraz masę degradacji, to w IV lidze dolnośląskiej odbyła się ... całkiem odwrotnie.
16 drużyn w czwartoligowych bojach miało wyłonić mistrza awansującego szczebel niżej, a spadkowicze mieli zrobić miejsce mistrzom czterech klas rozgrywkowych. Tak było przed startem sezonu. W DZPN szybko się zorientowano, że trzeba również zrobić w IV lidze miejsca dla spadkowiczów z III ligi, a tych będzie ponad dotychczasowe normy. Czwartą ligę mogłoby opuścić aż 10 zespołów, co spowodowało niemałą panikę. Pod koniec września przegłosowano uchwałę na mocy której w zbliżającym się sezonie będą dwie grupy IV ligi: wrocławsko-wałbrzyska i legnicko-jeleniogórska. Przywoływano przy tym przykłady z Wielkopolski i Śląska. Najbardziej lobbowały drużyny z byłego wrocławskiego, gdzie argumentowano faktem, że Oleśnica czy Trzebnica ma za ładne obiekty na kopanie piłki w okręgówce. Wielu przeciwników znalazło się z kolei w Jeleniogórskim OZPN, ale głos sprzeciwu przeszedł bez echa. Dogrywka konfliktu z centralą miała miejsce w miniony weekend, gdzie zabrakło delegatów na walne zebranie DZPN. Reforma nie przewidywała bezpośredniej degradacji w minionym sezonie, więc w praktyce najciekawiej wyglądała walka o pierwszą lokatę.
Marcin Smoczyk
Po raz kolejny szturm na III ligę zapowiadała Olimpia Kowary, która miała silnego przeciwnika w Sokole Wielka Lipa. Jesienią Sokół wygrał u siebie 2:1, ale zimę spędził na drugiej pozycji z powodu przełożonych meczów. Trenowani przez Mirosława Drączkowskiego pierwszą porażkę w sezonie doznali dopiero 9 kwietnia w meczu sezonu w Kowarach (0:2)! Potem nadzieja wróciła, gdy drugiej w sezonie porażki doznali kowarzanie (1:2 u siebie z Chrobrym II), ale sensacyjna przegrana w Ząbkowicach 1:2, w meczu, który dwukrotnie był przekładany, spowodowała, że z awansu cieszono się pod Śnieżką. Olimpię prowadził Ukrainiec Aleksiej Tierieszczenko, którego wiosną zastąpił Adrian Szczurek. Tradycyjnie w Kowarach występowali wałbrzyszanie - Marcin Smoczyk i Damian Chajewski solidarnie strzelili po 5 bramek,Adrian Zieliński trafił 2 razy. Chajek zasłynął ... oświadczynami na boisku.
Rywalizacja za plecami duetu Olimpia- Sokół nie wzbudzała większych emocji poza kibicami poszczególnych drużyn. Trzecie miejsce przypadło Orkanowi Szczedrzykowice, gdzie kapitanem był Adam Kłak, a dobiegający czterdziestki Rafał Majka nawet raz wpisał się na listę strzelców.Obu kibice w Wałbrzychu powinni pamiętać z występów w drugoligowym Górniku. Opaskę kapitańską nosił również Michał Łaski (Bielawianka - 8.miejsce), który strzelił 5 bramek. Najlepszą ekipą z okręgu wałbrzyskiego był trenowany przez Arkadiusza Albrechta Orzeł Ząbkowice - 6.miejsce. AKS Strzegom zakończył w końcu tułaczkę po obcych boiskach w końcu debiutując na wyremontowanym obiekcie. 10.miejsce to lokata odpowiadająca potencjałowi piłkarzom trenowanych przez Jarosława Krzyżanowskiego - pamiętnemu strzelcowi bramki w meczu Zagłębie Lubin - AC Milan. Oczko niżej uplasował się beniaminek z Nowej Rudy, który paradoksalnie więcej punktów zdobyli na wyjeździe (19) niż u siebie (17). Piast zapowiedział casting dla chętnych, którzy chcieli by grać w IV lidze. Ciekawe ilu będzie chętnych? Dopiero trzynastą lokatę zajęli Zjednoczeni Żarów,gdzie jesienią wrócił z Górnika Damian Uszczyk, który z 6 trafieniami został najskuteczniejszym (wraz z Klocem i Kołodziejem) zawodnikiem zespołu. Żarowianie niestety opuszczają IV ligę. Na skutek zimowego wycofania się najsłabszego w rywalizacji BKS Bolesławiec wolny los trafił do Zametu Przemków. W Przemkowie z kolei Nysa Zgorzelec pokonała Zjednoczonych Żarów 2:0.Szczęścia w barażach nie miała inna drużyna z wałbrzyskiego OZPN- czwarty w okręgówce LKS Bystrzyca Górna w Wilkowie k.Złotoryi przegrał z Włókniarzem Mirsk 0:1 tracąc gola w 94 minucie! W Żórawinie Sokół Marcinkowice ograł Polonię Trzebnica 2:0 powodując tym samym, że w barażach górą byli pretendenci.
Podział na grupy wg klucza geograficznego na pewno budzi kontrowersje, bowiem w powszechnej opinii wyższy poziom będzie panował w grupie wałbrzysko - wrocławskiej. W niej znaleźli się 3 spadkowicze (Bystrzyca, Polonia-Stal, Foto-Higiena), czołowi dotychczasowi ligowcy (Sokół, Oleśnica, Ząbkowice, Bielawianka i Piast Nowa Ruda) uzupełnieni o beniaminków z Barda, Świebodzic, Jaworzyny Śląskiej oraz Marcinkowic, Sadowic, Goszczy i Wołowa. W grupie jeleniogórsko - legnickiej faworytem nr 1 jest Zagłębie II Lubin, drugi spadkowicz z III ligi to Karkonosze, które już pożegnał trener Artur Milewski. Dodatkowo trafi do tej grupy AKS Strzegom terytorialnie należący jednak do .... wałbrzyskiego OZPN. Ponadto Chrobry II, Orkan, Lotnik, Granica, Mirsk oraz beniaminkowie: Warta Bolesławiecka, Wykroty, Jędrzychowice, Chocianów, Grębocice, Zgorzelec, Wąsosz, Przemków.
Trzecia liga w sezonie 2015/16 to morderczy maraton o utrzymanie się w lidze oraz o miejsce w barażach o awans. W gr. pomorsko - zachodniej o utrzymaniu decydowała tzw. mała tabelka pomiędzy trzema zespołami, z których najgorszy bilans miała Drawa Drawsko Pomorskie co oznaczało dla niej spadek. Miejsca zabraknie również dla rezerw Arki i Lechii, gdzie zapowiedziano już likwidację drugiego zespołu. Sprawa pierwszego miejsca rozstrzygnęła się w praktyce w przedostatniej kolejce, gdy prowadzący GKS Przodkowo zaledwie zremisował w Drawsku 0:0, a druga Vineta Wolin ograła w Szczecinie Pogoń II 1:0 obejmując fotel lidera. Wyspiarze z Wolina w ciągu sezonu nie przegrali na wyjeździe (!!!), a korona króla strzelców przypadła ich napastnikowi Adamowi Nagórskiemu z 26 golami.
Vineta przegrała baraże z Odrą Opole (0:2, 1:1), która w tym roku nie dała sobie wyrwać palmy pierwszeństwa, tak jak miało to miejsce rok wcześniej na rzecz Polonii Bytom. W Odrze grał doskonale pamiętany w Wałbrzychu Tomasz Wepa, który może smiało oczekiwać polepszenia warunków w II lidze, bowiem dzięki lobbowaniu ministra Patryka Jakiego (ponoć b.juniora Odry) sponsorem opolan zostanie Grupa Azoty. Natomiast w nowej III lidze miejsce wywalczył bielski duet (Rekord, BKS Stal), rezerwy Zabrze, Skra Częstochowa, Pniówek oraz GKS 1962 Jastrzębie. Ligę natomiast opuściły uznane ekipy jak mistrz Polski z 1980 Szombierki Bytom, Ruch Zdzieszowice czy rezerwy ekstraklasowych zespołów Ruchu, Piasta i Podbeskidzia. Najlepszym strzelcem został zawodnik dziewiątego LKS Bełk Piotr Bysiec - strzelec 15 bramek.
W gr. podlasko-warmińsko-mazurskiej bez problemów wygrała Olimpia Elbląg, gdzie pewniakiem był Dawid Kubowicz (4 gole). To ostatniej kolejki trwała walka o utrzymanie, z której zwycięsko wyszła Concordia Elbląg, w gronie utrzymanych znalazł się również Finishparkiet Drwęca Nowe Miasto Lubawskie z Kamilem Czaplą w bramce. Były bramkarz drugoligowego Górnika rozegrał 15 spotkań, z czego aż 14 jesienią. Najskuteczniejszym trzecioligowcem był Paweł Piceluk (Olimpia) z 32 golami.
Elblążanie w barażach (1:0,2:1) poradzili sobie z Motorem Lublin, choć "fachowcy" więcej szans dawali rywalom. W grupie lubelsko-podkarpackiej najgoręcej było tradycyjnie na derbach Rzeszowa, z których zwycięsko wyszła Stal. W gronie spadkowiczów znaleźli się m.in. Lublinianka, Hetman Zamość, Polonia Przemyśl. Król strzelców Wojciech Białek (Avia Świdnik) zaliczył 29 celnych trafień.
W gr. kujawsko - pomorsko-wielkopolskiej emocje zarówno o prymat jak i utrzymanie trwały do ostatniego gwizdka arbitra. Dopiero w ostatniej kolejce Warta odparła ataki beniaminka Pelikana Niechanowo, który gorszym bilansem bezpośrednich spotkań (1:3 u siebie i 1:0 w Poznaniu) przegrał walkę o baraż. Jesienny mistrz Jarota zanotował zjazd na piątą lokatę, wiosenna degrengolada spowodowała spadek Startu Warlubie, gdzie grał Kamil Popowicz (1 gol). Spadek dotknął niedawnych drugoligowców z Torunia, gdzie grał najskuteczniejszy w lidze Krystian Tomaszewski (16 goli), Ostrowa Wlkp. i Wągrowca. Warto zauważyć, że trenerem rewelacyjnego Pelikana był Jerzy Cyrak, mający wiosną do dyspozycji byłego podopiecznego z Wałbrzycha Damiana Lenkiewicza (2 gole). Z kolei Warta w atmosferze małego skandalu ograła w barażach Garbarnię Kraków (2:3, 1:0). W gr. małopolsko-świętokrzyskiej szybko odpadł groźny rywal, bowiem Poroniec Poronin Macieja Żurawskiego wycofał się z rozgrywek. Spadek dotknął m.in. Hutnika Kraków, czy rezerwy Cracovii, gdzie grał król strzelców Krzysztof Szewczyk (26 bramek). Spadła również Wisła Sandomierz z Bartoszem Szepetą (7 goli), która zadecydowała o spadku Cracovii II wygrywając w ostatniej kolejce na boisku w Krakowie 4:3, choć pewni siebie piłkarze Pasów prowadzili już 3:1...
Najbardziej wyrównana rywalizacja w III lidze miała miejsce w gr. łódzko-mazowieckiej. Drugi Ursus Warszawa i siódmy Świt Nowy Dwór Mazowiecki dzieliło ... dwa punkty! Wśród spadkowiczów znalazły się m.in. Warta Sieradz, Start Otwock czy Warta Działoszyn, gdzie wiosną w 10 meczach wystąpił niechciany w Bełchatowie Krystian Stolarczyk., Były obrońca drugoligowego Górnika w Działoszynie (byłym klubie Roberta Warzychy) zagrał 10 razy (aż 5 żółtych kartek, 1 czerwona, 5 porażek i aż 34 stracone bramki). Po sezonie Stolarczyk wrócił do Bełchatowa, które przygotowuje się do drugoligowego sezonu. Najskuteczniejszym snajperem na Mazowszu był Marcin Mirecki (30 goli), który zimą gościł na ziemi wałbrzyskiej z Lechią Tomaszów Mazowiecki.
Jeśli chodzi o grupę dolnośląsko - lubuską to jeszcze raz potwierdziła się ... słabość futbolu lubuskiego. Bezsprzecznym hegemonem wcześniejszego sezonu była Formacja Port 2000 Mostki, która nie przystąpiła do baraży o drugą ligę, a 12 miesięcy później spada z ligi. Jak na ironię powodem był przegrany baraż mistrza ligi. Jak się okazało sprytem wykazali w Zielonej Górze, gdzie po połączeniu Falubazu z UKP zrezygnowano z walki o utrzymanie stawiając na awans z IV ligi.
Z ligi wycofał się KP Brzeg Dolny z powodów finansowych. Wyraźnie od reszty zespołów odstawały zespoły z Kątów Wrocławskich i Lubska. Beznadziejną wiosnę zanotowano w Karkonoszach i tamtejsi kibice na mecze trzecioligowe będą musieli pofatygować się do Kowar. Pozostałe drużyny miały lepsze i gorsze momenty. Sporo krwi i nerwów na przykład mistrzowi z Wałbrzycha napsuli spadkowicze z Karnina i Świdnicy. Największymi przegranymi sezonu okazali się piłkarze Stilonu i rezerw Zagłębia, których zabraknie w następnym sezonie. Podobać mogła się skuteczna gra młodych piłkarzy Miedzi II. Wiosna to już walka o 1.miejsce pomiędzy wałbrzyszanami a KS Polkowice. O Górniku panowała opinia, że nie ma w klubie ciśnienia na awans. Piłkarze jednak pokazali charakter miesiącami odbierali ataki, by w decydującym barażowym meczu o wszystko pokonać polkowiczan 2:1. Niestety, wąska kadra, brak pomocy ze strony DZPN sprawiły, ze do decydującego dwumeczu o awans do II ligi Górnik przystąpił z marszu. I niestety, było widać brak odpoczynku.
Marcin Orłowski - niezastąpiony
Nad podsumowaniem meczów Górnika pochyliła się strona klubowa. Bazowała na nieocenionych statystykach portalu 90minut.pl. Dziwi mnie jedynie liczba aż 12 asyst Dominika Radziemskiego. Nawet jeśli wliczy się faule po których podyktowany zostały wykorzystany przez Orłowskiego rzut karny (vide ostatnie dwie kolejki ligowe) to w żadnym przypadku nie wychodzi mi tuzin asyst. Jeśli chodzi o bramki to strona klubowa przychyla się do trzech trafień Bartosza Tyktora (wersja 90minut.pl), choć trafił 4 razy - kwestią sporną dla 90minut.pl pozostaje gol w jesiennego meczu ze Stilonem, które uznawane jest za samobójcze trafienie.  Jeśli łączono za 90minut kartki za ligę i puchary na szczeblu centralnym to warto by doliczyć za baraże i puchary okręgowe. Wówczas zarówno Dariusz Michalak jak i Jan Rytko mieliby 12 napomnień.
Dla uzupełnienia statystyk warto dodać, że kapitan zespołu Marcin Orłowski jako jedyny zawodnik kadry biało-niebieskich brał udział we WSZYSTKICH meczach sezonu 2015/16 - zarówno ligowych, barażowych, pucharowych na szczeblu centralnym, okręgu jak i DZPN. 44 mecze, w których strzelił 40 bramek - 30 w lidze, 2 w barażu z Polkowicami i 8 w Pucharze Polski OZPN Wałbrzych.
W minionym sezonie podczas meczów o stawkę Robert Bubnowicz do protokołu meczowego podał łącznie 26 nazwisk, z czego jedynie Bartłomiej Ziobro nie pojawił się na boisku. Tylko jesienią grali Adrian Mrowiec, Maksym Tatuśko, Damian Uszczyk oraz Kamil Misiak, który w przeciwieństwie do pozostałych występował jedynie w okręgowym pucharze. Kamil Śmiałkowski z kolei odszedł tuż po pucharowej przygodzie z Brzeskiem i Wigrami. Wiosną z kolei pokazali w I zespole Górnika Mateusz Krawiec oraz juniorzy w osobach Filipa Brzezińskiego, Dominika Woźniaka i Michała Tytmana.
Jedyną bramkę z rzutu wolnego zdobył w Mostkach Marcin Morawski. W lidze podobna sztuka udała się Tomaszowi Szwiecowi (Stilon) w meczu ze Śląskiem II (1:2). Mocnym atutem były rzuty wolne - bezpośrednio gole zdobywali Mateusz Krawiec (3 razy) i Marcin Orłowski. Aż 8 dośrodkowań z wolnych (Morawski 3, Krawiec 2, Radziemski 2, Oświęcimka) zamienili na bramki partnerzy. Z drugiej strony Kamil Jarosiński z tego stałego fragmentu gry dał się zaskoczyć Maciejowi Salakowi, Dominikowi Wejerowskiemu (obaj Foto-Higiena), Jehorowi Tarnowowi, Wojciechowi Sowie (obaj Świdnica).
Dwaj Kamile: Śmiałowski i Mańkowski - swego czasu
grali razem w Wałbrzychu
[foto:Wojciech Fryt]
W sezonie 2015/16 nie zabrakło byłych wałbrzyskich zawodników w innych drużynach. Miejsce na ligowym podium pod wodzą trenera Grzegorza Kowalskiego wywalczyli m.in. Patryk Janiczak i Kamil Mańkowski, którzy swego czasu grali w II lidze przy Ratuszowej. Janiczak jesienią bronił w słabiutkim KP Brzeg Dolny, a wiosną w Ślęzie długo czekał na swoją szansę, a ta pojawiła się dopiero po kontuzji Gąsiorowskiego. W obu tych klubach Patryk potrafił obronić rzuty karne. Mańkowski z kolei zimą wrócił do rodzinnego miasta z Polonii Bytom (13 meczów w II lidze) i wiosną strzelił nawet bramkę, co w jego przypadku jest nie lada osiągnięciem. W Legnicy jesienią grał wspomniany wcześniej Lenkiewicz (3 gole), tradycyjnie spora grupa była w Świdnicy, gdzie wiosną prym wiódł 42-letni Dariusz Filipczak. Oprócz niego grali Truszczyński, Tobiasz, a jesienią Szuba, który zimą próbował wyjechać za granicę, a skończyło się na grze w rezerwach występujących w klasie okręgowej. W Lechii Dzierżoniów 10 bramek strzelił Kamil Śmiałowski będąc wyróżniającym się graczem zespołu, który bez problemów utrzymał się w III lidze.

poniedziałek, 27 czerwca 2016

2015/16 podsumowanie klas niższych

Smutnym obrazem potwierdzający głęboki kryzys w Wałbrzychu jest ... ilość drużyn w B klasie. 6 ekip grających prawie do znudzenia ze sobą. Dobrze, że zgłosiły swoje rezerwy drużyny Victorii Świebodzice i MKS Szczawno Zdrój, bo w przeciwnym razie nie doszłoby do rozgrywek w sezonie 2015/16. Nie doszło do reaktywacji drużyny seniorów Gwarka Wałbrzych, a o podobnym ruchu, zapowiadanym kilka lat temu ze strony Juventuru Podzamcze można śmiało zapomnieć.
Rywalizacja przebiegała na trzech płaszczyznach: walka o awans pomiędzy Unią Stare Bogaczowice a MKS II, rywalizacja o 3.miejsce pomiędzy Podgórzem a Victorią II oraz dobijanie Grodna. Piłkarze z Zagórza Śląskiego zaledwie trzykrotnie nie schodzili z boiska przegrani. Średnia straconych bramek na mecz - 8, słownie: osiem. Dwukrotny remis z rezerwami Victorii i 3:3 na początku sezonu z Zagłębiem to cały dorobek Grodna, w którym grał wychowanek Górnika Piotr Smoczyk - zdobywca 4.miejsca MPJ w 1998.
Zagłębie Wałbrzych przeżywało huśtawkę nastrojów, blisko było wycofania i postawienia jedynie na szkolenie juniorów i młodzieży. Drużyna dokończyła sezon, ale nie ma w praktyce czym się pochwalić, jeśli chodzi o seniorów (juniorzy utrzymali się w klasie okręgowej!). Jasnym punktem okazał się Jakub Namlik - strzelec 5 goli w ostatniej kolejce (7:1 z Grodnem) co łącznie z 8 bramkami pozwoliło mu zostać najlepszym strzelcem Thoreza w minionym sezonie.
Sprawa awansu miała się rozstrzygnąć pomiędzy Unią a rezerwami Szczawna. Obie ekipy postawiły na doświadczenie i biorąc pod uwagę roczniki urodzenia graczy to można było by podejrzewać, że to rywalizacja w kategorii oldbojów. Wiosną piłkarze ze Starych Bogaczowic mieli do odrobienia jeden punkt do MKS II. Gładkie 4:1 w Szczawnie oznaczało przejęcie kontroli przez piłkarzy trenowanych przez Mariusza Rajcę. Nie było już kontrowersji takich jak jesienią (gra Bartosza Soboty, który miał za sobą występy w austriackiej lidze regionalnej), ale gdy na boisku w Bogaczowicach wygrały rezerwy Mineralnych to długo nie milkły protesty gospodarzy, którzy po przegranym meczu utracili fotel lidera.
Szczyt w Starych Bogaczowicach rozstrzygnął gol
Twardijewicza (pierwszy z prawej)
[foto:lksuniabogaczowice.futbolowo.pl] 
Bohaterem meczu był Krzysztof Twardijewicz - strzelec jedynej bramki. Popularny Twardy pojawił się w rezerwach MKS wraz z grupą innych ponad 30-letnich zawodników (Leśniowski, Kulik, Biarda, Jankowski, Jastrzębowski), ale jest jedynym pamiętającym jeszcze czasy Ogniwa, a potem Altry. Trenerem grającym wiosną był Jarosław Borcoń, który obok Piotra Leśniowskiego był jedynym futbolistą tej klasy rozgrywkowej grającym w przeszłości na zapleczu ekstraklasy.
Piłkarze ze Szczawna mieli zaledwie 2 mecze na utrzymanie fotelu lidera - po pokonaniu Podgórza 7:2 ulegli aż 1:5 w Świebodzicach, co kosztowało ich utratę awansu do A klasy. Jeśli wierzyć statystykom portalu łączy nas piłka to właśnie w tym meczu zagrali przeciwko sobie najskuteczniejsi gracze B klasy - Daniel Kucharski (MKS II - 17 goli) i Łukasz Galasiński (Victoria II - 16 goli). Unia Bogaczowice wygrała 2:1 na Podgórzu i mogła świętować awans do A klasy.
Biorąc pod uwagę promocję I zespołu MKS nie wiadomo czy w Szczawnie bardzo zależało na awansie rezerw do A klasy, co wiąże się z większymi kosztami, dalszymi wyjazdami. Tymczasem prowadzeni przez Wiesława Walczaka piłkarze I drużyny MKS nie miał żadnych problemów z wygraniem wałbrzyskiej grupy A klasy - zaledwie jedna porażka (w listopadzie w Głuszycy) i dwa remisy mówią same za siebie. Gratkowski w bramce, Gromniak, Antas, Szkudlarek, Borkowski, Czechura stanowili główny trzon zespołu, który tak naprawdę nie miał godnych siebie rywali. Drugą lokatę zajął Górnik Gorce wyprzedzając o dwa punkty Granit Roztoka. Grający trener Rafał Siczek mógł liczyć na doświadczonego Garwola w bramce, a w polu niespełnionych, dobrze zapowiadających się za młodu Dudiaka, a przede wszystkim Dusia. Siła Granitu trenowanego również przez grającego trenera Kamila Ordę opierała się głównie na skuteczności Damiana Danaja. Więcej spodziewano się po Czarnych Wałbrzych (dopiero 9.miejsce). A klasę opuszczają Kalenica Jugów i Herbapol Stanowice, gdzie grał m.in. Fabian Jaworski, swego czasu występujący w czwartoligowym Górniku/Zagłębiu Wałbrzych.
Królem strzelców został grający trener Iskry Witków Bartosz Ogrodnik (36 goli), wyprzedzając Tomasza Czechurę (MKS) o sześć trafień.
Dzięki reformie rozgrywek IV ligi dolnośląskiej promocje z klasy okręgowej uzyskały aż 3 zespoły, co uwolniło miejsca z grup A klasy. Do mistrzów grup (MKS Szczawno Zdrój, Piławianka Piława Górna, Orlęta Krosnowice) dołączyć miały dwa z trzech wicemistrzów. Liczono współczynniki, a najsłabszy, niestety, należał do Górnika Gorce (2,100). Do klasy okręgowej awansowała więc Niemczanka Niemcza (2,433) oraz Pogoń Duszniki - Zdrój (2,107). Piłkarze ze Stadionu XXV-lecia w Gorcach przegrali więc awans o ... siedem tysięcznych! Warto dodać, że w Niemczy oparto zespół na graczach z Lechii Dzierżoniów, a w bramce występował Seweryn Derbisz, który 12 miesięcy wcześniej grał w drugoligowym Górniku Wałbrzych (4 klasy wyżej). Niemczanka wyprzedziła w tabeli Pogoń Pieszyce, gdzie blisko 30 goli zdobył duet bliźniaków Sebastian (grający trener) - Sławomir Gorządowie, w przeszłości gracze m.in. Zagłębia i KP Wałbrzych.
Klasę okręgową opuszczają Sudety Dziećmorowice, które praktycznie oddali ligę walkowerem, bowiem w końcówce sezonu nie zdołali dojechać do Kłodzka, choć istniała jeszcze szansa na utrzymanie się. Tradycyjnie najlepszym strzelcem była klubowa ikona Piotr Osiecki z 11 bramkami. Po 3 latach gry w okręgówce żegna się Skalnik Czarny Bór, któremu nie pomogły zimowe wzmocnienia w osobach bramkarza Mateusza Gawlika (Wratislavia - strzelił wiosną gola!) i Marcina Masiela (Olimpia Kamienna Góra). Wciąż wyróżniającym się graczem jest 40-letni już Zdzisław Pyrdoł strzelec 3 bramek. Rezerwy Polonii-Stali to ... najgorsza drużyna wiosny, która dzięki zwycięstwu w ostatniej kolejce utrzymała się. Na pewno dziwi słaba postawa, zwłaszcza, że występowali gracze z III ligi, a przykładowo Wojciech Szuba wiosną grał jedynie w klasie okręgowej. W drużynie z najbardziej dziurawą obroną (109 straconych goli, w tym rekordowe 0:18 w Bardzie Śląskim), czyli Gromie Witków występował 43-letni Jarosław Solarz, będący również menedżerem m.in. Janusza Gola czy Arkadiusza Piecha. Na solidnym 5.miejscu finiszował Zdrój Jedlina Zdrój, gdzie występował wiosną czeski defensor Vaclav Pohl. Nie był on jedynym obcokrajowcem w tej klasie rozgrywkowej, bowiem w Zamku Kamieniec Ząbkowicki występowali Brazylijczycy Diego Neto (jesienią) i Alex Silva (11 goli), a w Nysie Kłodzko 3 bramki strzelił występujący od wiosny Nigeryjczyk Sule Ayinla.
Awans do nowej, zreformowanej IV ligi zdobyły 3 zespoły. LKS Bystrzyca Górna odpadła po barażach. Z trzeciego miejsca awansowała Karolina Jaworzyna Śląska z królem strzelców ligi Grzegorzem Ignatowiczem (32 gole). Drużynę prowadził Tomasz Idziak będący jednocześnie koordynatorem szkolenia w trzecioligowym Górniku Wałbrzych. Będący nadtrenerem szkoleniowców w najsilniejszym klubie OZPN Wałbrzych wreszcie może pochwalić się sukcesem szkoleniowym. Niebagatelne znaczenie miało sprowadzenie zimą z Ratuszowej Adriana Mrowca (2 gole) i Maksyma Tatuśko (bez bramki ...).
Dominik Janik (Victoria Świebodzice)
Drugie miejsce przypadło niespodziewanie Unii Bardo prowadzonej przez brata naszego kadrowicza Piotra Zielińskiego - Tomasza. Duet Idzi - Pietrzykowski strzelił łącznie 54 bramki z 106 zdobytych przez cały zespół. Unia po uzyskaniu awansu wyraźnie spuściła z tonu i przez porażki m.in. ze zdegradowaną Polonią Bystrzyca Kłodzka straciła pierwsze miejsce na rzecz Victorii Świebodzice. Świebodziczanom Unia może przede wszystkim zazdrościć zaplecza, bowiem obiekt w Bardzie raczej nie przystoi nawet czwartoligowym standardom. Victoria trenowana przez Macieja Jaworskiego charakteryzowała się żelazną defensywą (zaledwie 11 straconych bramek), a kluczem do sukcesu okazał się komplet 15 domowych zwycięstw. Siłą drużyny był kolektyw, z którego trudno kogoś wyróżnić, bowiem trzeba było by wymienić kilkanaście nazwisk. Wiele z nich to wychowankowie wałbrzyskiego Górnika. Jaworski dał szansę nie tylko młodszym (Gawlik, Rosicki), ale i starszym zawodnikom (Błażyński, Traczykowski). Wiosną pojawił się na boiskach ligowych dawno nieoglądany Dominik Janik, który był jednym z architektów marszu Górnika z IV do II ligi. A i trener bramkarzy 39-letni Wojciech Wierzbicki załapał się w kilku meczach na ławkę rezerwowych. Dobra praca w Świebodzicach zaprocentowała nie tylko awansem drużyny seniorów, ale po raz kolejny juniorzy zagrają w Dolnośląskiej Lidze Juniorów.

niedziela, 26 czerwca 2016

EURO - zmieniająca się optyka

Polska przełamuje kolejne bariery podczas tegorocznych mistrzostw Europy. Po pierwszym zwycięstwie, wyjściu z grupy, ekipa Adama Nawałki jest już w najlepszej ósemce kontynentu!
Mecz ze Szwajcarią przeszedł do historii. Początek mógł być wymarzony, gdyby Arkadiusz Milik trafił do pustej bramki już w pierwszej minucie. Pierwsza odsłona to tradycyjnie doskonała obrona, destrukcja w drugiej linii przez co rywal nie potrafił stworzyć sytuacji bramkowej. Polacy tradycyjnie również mają problemy z wykreowaniem sytuacji bramkowej aż przychodzi 38 minuta, gdy kapitalne wznowienie gry przez Fabiańskiego zostaje sfinalizowane rajdem Kamila Grosickiego. Niezbyt finezyjny drybling pod szesnastką Szwajcarów, dogranie do środka, Milik przepuszcza piłkę do Błaszczykowskiego, który otwiera wynik. Po raz pierwszy na tym turnieju strzelamy bramkę w I połowie. Po przerwie odnotowujemy pierwsze celne uderzenie w turnieju Lewandowskiego, a potem ... Im bliżej końca, tym gorzej. Niepotrzebne, zbyt głębokie cofnięcie się, oddanie inicjatywy przeciwnikowi i zaczyna być nerwowo pod polską bramką. Na szczęście Fabiański czyni cuda w bramce będąc bezradnym jedynie po kapitalnym golu Shaqiriego. Dogrywka - to wyraźne przeczekanie na karne, które biało - czerwoni trenowali przed meczem.
Pudło Granita Shaki - decydujący moment rywalizacji
Konkurs jedenastek to loteria. Polacy wykonywali je jednak nie tylko bezbłędnie, ale niesamowicie pewnie. Wskazówki trenera bramkarzy Jarosława Tkocza, pokazującego Łukaszowi Fabiańskiemu plansze z opcjami wykonania rzutów karnych na niewiele się zdały - goalkeeper Swansea ani razu nie był bliski obrony jedenastki. Bliższy obrony z kolei był jego vis a vis - Yann Sommer, któremu wyraźnie brakowało centymetrów i ... szczęścia, zwłaszcza przy uderzeniu Milika. Z 10 egzekutorów karnych jedynie Shaka się pomylił, co zadecydowało o awansie Polaków.
Wspaniały eurosen trwa w najlepsze. Polacy co prawda stracili pierwszą bramkę, ale wciąż są w grze. Porównuje się ich do Greków sprzed 12 lat i kto wie czy nie skończy się strefą medalową?
Obrona turnieju?
Daleki jestem od superlatyw pod względem gry naszej reprezentacji po sobotniej grze. Defensywa wciąż bez zarzutu - Fabiański zagrał tak jak przed laty Boruc na niemieckim mundialu czy alpejskim euro, z tą różnicą, że w końcu nasi nie przegrali. Kapitalne interwencje pod koniec meczu naprawdę kandydować mogą do interwencji mistrzostw. Glik z Pazdanem na swoim wysokim poziomie, choć w tej formacji najlepsze wrażenie pozostawił po sobie jednak Piszczek (za wyjątkiem sytuacji, gdy nie upilnował Derdiyoka). W pomocy peany zachwytów nad Turbogrosikiem - owszem szybki skrzydłowy zaliczył asystę,kilka razy szarpnął, ale warto zauważyć, że sporo piłek łatwo tracił, nie pomagał Jędrzejczykowi w defensywie. Zawiódł nieco gasnący z minuty na minutę Mączyński w pomocy. Klasą dla siebie z kolei w II linii był Grzegorz Krychowiak - najlepszy w ekipie. Atak kadry jest w tej chwili najbardziej krytykowany. Milik ponownie zmarnował idealną sytuację, choć RMF FM wyliczył mu aż 7 (!!!) 100% sytuacji. Zmienia się również ocena Roberta Lewandowskiego. Miał być bohaterem turnieju, lokomotywą ciągnącą pociąg z napisem POLSKA, a tymczasem jest jednym z największych rozczarowań mistrzostw. Co ciekawie, w meczu ze Szwajcarią, kapitan reprezentacji nie zagrał moim zdaniem gorzej niż w poprzednich meczach: wciąż walczył, ściągał uwagę rywali, którzy po raz kolejny niemiłosiernie go poniewierali, robił miejsce dla partnerów - a tymczasem cierpliwość rodzimych "ekspertów" powoli się kończy i oceny są coraz bardziej krytyczne. W polskich mediach właśnie Lewandowski został oceniony najniżej spośród Polaków. Dla mnie bardziej wiarygodne są noty wystawiane przez zagranicznych obserwatorów, którzy nie mają emocjonalnego obciążenia takiego jak polscy dziennikarze.
 Oto oceny za mecz ze Szwajcarami:
Daily Mail  (Wielka Brytania)

The Times (Wielka Brytania)
Kicker (Niemcy -ocena nim wyższa tym gorsza)
Marca (Hiszpania)
L'Equipe (Francja)
Praktycznie dla wszystkich bohaterem jest Łukasz Fabiański. Klasą dla siebie jest jednak Jakub Błaszczykowski - mający udział we wszystkich bramkach Polski na ostatnich dwóch turniejach EURO. Dla wielu zdziwieniem może być wysoka ocena Milika. Dla Lewego nie mają jednak litości, za wyjątkiem brytyjskim gazet - czyżby zachęcali do przeprowadzki do tamtejszej ligi?
Czy sukces osiągnięty do tej pory jest kwestią tylko szczęścia? Tytaniczna praca wykonana przez sztab Adama Nawałki procentuje i prawdę powiedziawszy, nawet w przypadku niepowodzenia w meczu ze Szwajcarią, to kadra oceniona zostałaby pozytywnie. I nie chodzi tu jedynie o emocje dla kibiców. Dyscyplina taktyczna, walka i ta niesamowita defensywa, która MUSI robić wrażenie na każdym. A że w pamięci ma się skuteczność z eliminacji oraz wcześniejszych meczów towarzyskich to wciąż tli się nadzieja na odblokowanie się Lewandowskiego i Milika.
Jaka z opinii najbardziej irytowała po meczu ze Szwajcarią? Wąska ławka rezerwowych. Nie wiem skąd się wzięła opinia "fachowców", ale na dobrą sprawę przeciwko Helwetom nie mógł wystąpić jedynie wykartkowany Kapustka - notabene najmłodszy z kadry. Za Grosickiego wszedł Peszko, który tak naprawdę na turniej pojechał, bo kontuzji doznał Wszołek. Jodłowiec za Mączyńskiego, a co z resztą? W turnieju oprócz wymienionych wyżej pokazali się również Cionek z Zielińskim i Starzyńskim, ale mimo wszystko opinia, że brakuje sztandarowemu zestawowi Nawałki wartościowych zmienników jest krzywdząca zarówno dla piłkarzy jak i samego sztabu trenerskiego. Owszem wielu by chciało zobaczyć np. Stępińskiego za Milika,wchodzącego Linetty'ego za Mączyńskiego, czy przekonać się, że Zieliński wyciągnął wnioski za nieudany występ z Ukrainą. Nawałka wybrał wszystkich zawodników jakich tylko chciał, jacy pasowali mu do jego koncepcji. Oczywiście za wyjątkiem kontuzjowanych Rybusa czy Wszołka. Wielu krytykowało Nawałkę za jego wybory - czy to Mączyńskiego lub Peszko jeszcze w eliminacjach, czy zdecydowane postawienie na Pazdana. Ale te wybory się obroniły i ich grą oraz wynikami kadry.
Przeciwnikiem w czwartek będzie Portugalia. Im bliżej meczu tym balonik będzie pompowany przez media, ale nie oczekujmy podobnych nastrojów wśród piłkarzy. Portugalia to wciąż niesamowity Ronaldo, którego czeka porównywanie z Lewandowskim. Niestety, liczby na turnieju nie przemawiają za Polakiem. Piłkarze prowadzeni przez Fernando Santosa we Francji wręcz czołgają się do przodu. W teoretycznej słabiutkiej grupie 3 remisy, przeciwko Chorwacji gol w 117 minucie. Gra do tej pory rozczarowuje i oby nie było przebudzenia w meczu z Polską. Portugalia to nie tylko Pepe, CR7 czy Nani, to solidny bramkarz Rui Patricio ze Sportingu, jego klubowi koledzy William Carvalho i Joao Mario w pomocy, czy chimeryczny drybler Quaresma, który celnym strzałem wprowadził kolegów do 1/4.  Jedno jest pewne, będzie to pojedynek idei zespołu z ideą indywidualności.
Czy będzie to pojedynek za czasów Leo Beenhakkera, gdy Ebi Smolarek dwukrotnie pokonał w Chorzowie Ricardo w 2006 roku, a Ronaldo przykrył Grzegorz Bronowicki (kto pamięta jeszcze takiego gracza?). Czy to będzie popis jednego gracza jak Paulety na mundialu 2002, gdy Dudek czterokrotnie wyciągał piłkę z siatki?
Po 34 latach, czyli od czasów hiszpańskiego mundialu, Polska zagra o medal w turnieju w kategorii seniorów. Zwycięstwo da bowiem awans do półfinału, a że nie zostanie rozegrany mecz o 3.miejsce, więc w praktyce awans oznacza medal. Tego naprawdę nikt się nie spodziewał. Pięknej gry jest tyle co kot napłakał, ale to nie jest łyżwiarstwo figurowe, gdzie daje się noty za styl. Liczą się punkty, bramki. Oby piękny sen nie skończył się dla nas w czwartkowy wieczór.

piątek, 24 czerwca 2016

Faza grupowa EURO za nami

Organizatorzy tegorocznego czempionatu nie dość, że poszerzyli stawkę drużyn biorących udział w turnieju, to jeszcze sprawili, że z grup można awansować z trzeciego miejsca. Przed startem rywalizacji wielu upatrywało szansy promocji właśnie z trzeciej lokaty. Okazało się, że z tego handicapu skorzystała m.in. Portugalia, która za sprawą Ronaldo ustawiana jest w gronie faworytów co najmniej do poziomu ćwierćfinałów.
W grupie A niespodzianką była postawa Albanii, która dzięki pokonaniu Rumunii żyła nadzieją na awans do 1/8. Francuzi wygrali 2 spotkania i oba dzięki golom w samej końcówce meczu. Największą gwiazdą Trójkolorowych okazuje się wcześniej szerzej nieznany Dimitri Payet z West Ham United. Z drugiego miejsca awansowali Szwajcarzy, którzy pojedynkiem z Polską rozpoczną drugą, pucharową fazę EURO 2016. Rumuni, którzy są naszymi rywalami w zbliżających się eliminacjach do mistrzostw świata, zajęli ostatnie miejsce, ale potrafili napsuć krwi zwłaszcza drużynom, które awansowały.
Grupa B to ... Gareth Bale. Walijczyk był bezsprzecznie najlepszym zawodnikiem I fazy EURO. Przez wiele lat Walia kojarzyła się jedynie z Ryanem Giggsem i brakiem mocnej reprezentacji, a tym czasem Chrisa Colemana pechowo przegrali z Anglią, ale ograli Słowację i upokorzyli Rosję. Anglia tradycyjnie wymieniana w roli faworyta imprezy w frajerski sposób dała sobie odebrać 2 punkty w meczu z Rosją i wystawiając rezerwy w meczu ze Słowacją praktycznie oddała walkę o 1.miejsce w grupie walkowerem. Najbardziej rozczarowującym zawodnikiem Harry Kane. O Słowacji dużo się pisało w kontekście wejścia smoka Ondreja Dudy (gol tuż po wejściu na boisko) w przegranym meczu z Walią (1:2), a przede wszystkim kapitalnego gola Marka Hamśika z Rosją. As Napoli w wielu zestawieniach po fazie grupowej znalazł uznanie w wyborach Jedenastki Fazy Grupowej. Rosję zapamiętamy bardziej z awantur kibiców niż z beznadziejnej gry.
Michael McGovern
Grupa C, czyli polska grupa. Najmniej atrakcyjna pod względem ilości bramek. Jeśli weźmiemy pod uwagę turnieje mistrzowskie z podziałem na grupy takiej mizerii nie było w historii: zaledwie 7 goli to niechlubny rekord. W ogóle na podium w kategorii najmniej strzelonych bramek znajduje się jeszcze grupa A (2016) z 9 trafieniami i grupa B (2008) z 10. W Polsce szaleństwo, ale warto zauważyć, że w zdecydowanej większości zestawień najlepszym bramkarzem tej fazy został Michael McGovern z Irlandii Północnej, zespołu, który przegrał dwa z trzech rozegranych spotkań, a dzięki regulaminowi awansował do fazy grupowej. Czy ktoś w Polsce zauważył jego dyspozycję?
Grupa D - jak dla mnie najciekawsza grupa, bo grę Hiszpanii, a przede wszystkim Chorwacji oglądało się z przyjemnością. Darijo Srna i Andres Iniesta nie mieli na swoich pozycjach konkurentów w tej fazie turnieju. Przed ostatnią kolejką wielu pogrzebało Turcję, która ograła Czechów i przez pewien czas była w drugiej fazie. W 1/8 rewanż za finał sprzed 4 lat Hiszpania - Włochy, a także inny hit Portugalia - Chorwacja, czyli pojedynek dwóch gwiazd Realu Ronaldo vs. Modrić.
Grupa E - to przede wszystkim smutny koniec reprezentacyjnej kariery Ibrahimovića, który kolejny turniej ze Szwecją kończy z niczym. Tym razem również bez zwycięstwa. Włosi po szybkim zapewnieniu sobie awansu przeciwko Irlandii wystawili rezerwowy skład, co dało sukces wyspiarzom. Belgia  -  wg federacyjnych rankingów światowy top, rozkręca się z meczu na mecz.
Grupa F - najbardziej szalona jeśli chodzi o rozstrzygnięcia. Teoretycznie najsłabsze przed turniejem ekipy przeszły dalej z pierwszych miejsc. Węgrzy, cieszący się sympatią w Polsce, wspierani przez rzeszę kibiców, pokonali Austrię, zremisowali z Islandią i w ostatnim meczu nie dali się faworyzowanej Portugalii. 3:3 z Ronaldo i spółką to bodaj najbardziej widowiskowy mecz tej fazy. Kiraly w bramce, Kadar z Lecha i Guzmics z Wisły w obronie, Dzsudzsak w pomocy, epizody Lovrencsicsa i Nikolića - to najbardziej utknęło w pamięci polskiemu kibicowi. Waleczni wikingowie z Islandii wspierani głośną, barwną rzeszą swoich fanów w doliczonym czasie gry wygrali z Austrią i radość tamtejszego komentatora przeszedł już do historii niczym relacje Tomasza Zimocha. Austriacy pod wodzą Davida Alaby zawiedli na całej linii - gdyby CR7 z 11 metrów nie trafił w słupek, to kończyliby bez żadnego zdobytego punktu.
Jedenastka fazy grupowej wg goal.com
Wiele gazet, portali zabawiło się w wybór najlepszej jedenastki fazy grupowej turnieju. Najczęściej powtarzające się nazwiska to bramkarz Michael McGovern (Irlandia Północna), obrońcy Darijo Srna (Chorwacja), pomocnicy Ivan Periśić (Chorwacja), Dimitri Payet (Francja) i napastnik Gareth Bale (Walia). Francuski L'Equipe w roli najlepszego defensywnego pomocnika widzi Grzegorza Krychowiaka, u którego boku miałby grać Węgier Laszlo Kleinheisler, którego w ub.r. próbował ściągnąć do siebie Śląsk Wrocław. Hiszpański AS z kolei w obronie widzi Kamila Glika. Portal goal.com z kolei w defensywie fazy grupowej Michała Pazdana.
Przeglądając te wybory można śmiało stwierdzić, że oprócz wyżej wymienionych, warto było oglądać grę niemieckich obrońców Hectora, Boatenga i Hummelsa, Włocha Bonucciego, Irlandczyka z Północy Evansa,w drugiej linii Hamsika, Iniesty, Francuza Kante, Belga De Bruyne czy Waliczyka Ramseya.
W kontekście meczu Polaków warto dodać, że sporo fachowców na środku obrony bardzo ceni grę Fabiana Schara, a w środku świeżo zakupionego przez Arsenal Granita Shakę.
XI rozczarowań wg brytyjskiego Metro
Wśród największych rozczarowań L'Equipe jak i większość fachowych pism widzi Roberta Lewandowskiego, który również, niestety, jest pewniakiem w każdym znalezionym (oczywiście poza polskimi) w różnego rodzaju zestawieniach na Jedenastkę Rozczarowań fazy grupowej. Wypomina się kapitanowi naszej kadry zerowe konto i jego dokonania obrazuje się pudłem z początku meczu z Ukrainą. Towarzystwo Ibrahimovića, Kane, Jarmolenki, Goetze czy Sterlinga nie jest pocieszeniem dla Lewego. Dla pocieszenia można przytoczyć opinię byłego angielskiego obrońcy Martina Keowna, który jest ekspertem dla brytyjskiego Daily Mail. Nie wija w bawełnę, że skuteczna gra Polaków zależy w głównej mierze od Lewandowskiego, który w eliminacjach z 13 golami był najskuteczniejszy, a obecnie póki co szuka drogi do siatki rywali. Jeśli biało-czerwoni chcą awansować, muszą oszukać Granita Shakę i potrzebują bramek właśnie Roberta. Keown prognozuje skromne 1:0 dla Polski, czego chyba nikt w kraju by nie odrzucił.

środa, 22 czerwca 2016

EURO-szaleństwo

Jeśli chodzi o kadrę to jestem sceptykiem, choć oglądam wiernie każdy mecz, nawet, gdy wybiega zespół złożony z anonimowych dla wielu zawodników rodzimej ligi. Przed rozpoczęciem francuskiego turnieju należałem do grupy przepowiadającej rychły powrót armady Nawałki do kraju. Tym razem zawiodłem się, co ... niezmiernie mnie cieszy. Jednak wciąż daleki jestem od hurra optymizmu, który trwa obecnie w narodzie.
Szał związany już podczas zgrupowania w Arłamowie poprzez potop produktów, usług markowanych barwami i twarzami kadry po istną eurogłupawkę w mediach, która obecnie się przewija. Atmosfery futbolistom zapewne zazdroszczą szczypiorniści czy siatkarze, mogący się pochwalić nieporównywalnie większymi sukcesami, ale w Polsce sportem nr 1 jest niepodzielnie futbol. To czego doświadczamy w czerwcu 2016 to również dowód jak bardzo potrzeba Polakom sukcesu piłkarzy. Zapewne wielu z was ze zdziwieniem zauważa, że sąsiad, znajomy czy ktoś z rodziny przyodziewa samochód w chorągiewki, sam zakłada szalik, maluje twarze dzieciom wrzucając fotki na facebooka,a przy tym okazuje się pierwszym znawcą tematu, tak naprawdę nie znając większości zawodników kadry, zwłaszcza grzejących do tej pory ławkę rezerwowych. Ale taki jest urok sukcesu na wielkiej imprezie. Dekadę temu my Polacy byliśmy fachowcami od telemarku i skoków narciarskich, nie tak dawno wiadomo było, że 15 sekund to jedna Wenta, to teraz na świeczniku znaleźli się Kapustka z Pazdanem.
Marcin Prasoł jako trener ROW Rybnik w sezonie 2014/15
Mecz z Irlandią Północną miał być twardym ciężkim bojem, podobnym do zmagań Polaków ze Szkotami czy reprezentantami Eire. Za rozpracowanie rywala odpowiedzialny był Marcin Prasoł - dla wielu kompletny anonim. Adam Nawałka 5 lat temu dołączył go do swego sztabu w Górniku Zabrze, gdzie był analitykiem-statystykiem. Prasoł oprócz późniejszej asystentury w Górniku samodzielnie prowadził drugoligowy Energetyk ROW Rybnik, który rywalizował w lidze z wałbrzyskim Górnikiem. Swoją pracę wykonał na przysłowiową szóstkę, bowiem Polacy nie dali zbytnio pograć rywalom i wynik 1:0 nie odzwierciedla wydarzeń boiskowych. Gol Milika, szanse Kapustki czy Krychowiaka i ogromna ulga po końcowym gwizdku. Pierwsze eurozwycięstwo stało się faktem. Irlandia nie oddała celnego strzału na bramkę Szczęsnego, a jak się później okazało mimo to zdobyła awans do 1/8.  Podopieczni Michaela O'Neilla zagrali zgoła odmienne zawody przeciwko Ukrainie, którą pokonali 2:0, co stało się przepustką do awansu.
Milik nie trafia ... nosem
Mecz Polska - Niemcy w Paryżu przez niektórych został okrzyczany najlepszym drugiej serii spotkań. Biało-czerwoni zagrali perfekcyjnie w defensywie, ale z przodu... ZERO po stronie celnym strzałów jest wymowne. Po tym spotkaniu zapamiętamy kiksy Milika i kapitalną grę Pazdana, który po kiepskim występie w Gdańsku przeciwko Holandii i niezbyt pewnym w pierwszym turniejowym meczu, przez większość już był wysyłany na ławkę rezerwowych. Nie do przecenienia była również forma Fabiańskiego, który wskoczył do bramki w miejsce kontuzjowanego Szczęsnego. Kapitalnie na prawej stronie harował duet Piszczek - Błaszczykowski. Dla wielu ozdobą meczu były pojedynki Roberta Lewandowskiego z klubowym partnerem Jerome Boatengiem, który został wybrany przez organizatorów piłkarzem meczu. Kapitan naszej kadry przed turniejem ustawiany jest w jednym rzędzie z największymi gwiazdami kontynentu, miał potwierdzić to co robi w Bayernie. W Polsce praktycznie jego twarz widać w zdecydowanej większości reklam, aż strach otworzyć przysłowiową lodówkę, by z niej nie wyskoczył np. śpiewający Lewy. To nie jest już ten sam zawodnik, który za kadencji poprzedników Fornalika był krytykowany za brak skuteczności. Status samego Roberta, jak i postrzeganie jako zawodnika zmieniło się diametralnie. Na chwilę obecną Lewandowski w trzech meczach ma na koncie zero goli, zero celnych strzałów i zero asyst. Czy tak miały wyglądać statystyki zawodnika mającego być gwiazdą turnieju? Po pierwszym meczu aż do znudzenia pokutowała opinia - nie strzelał, ale skupiał na sobie uwagę dwóch, trzech rywali robiąc miejsce dla partnerów. Ale czy ktoś widział by tak usprawiedliwiano Ibrę, Muellera, Rooneya - poprzestając na europejskich napastnikach? Zbigniew Boniek stając w obronie Lewandowskiego powiedział, że wielcy piłkarze zaczynają trafiać od trzeciego meczu. No i przyszedł trzeci, z Ukrainą, która nie walczyła już o nic oprócz honoru. Dynamiczne 5 minut, zmarnowane dwie setki, w tym patelnia Lewego, a potem męczarnie, gdzie nasi wschodni sąsiedzi byli bardzo blisko uzyskania bramki. Reprezentant z ziemi wałbrzyskiej, czyli pochodzący z Ząbkowic Śląskich Piotr Zieliński, szykujący się do przenosin do wielkiego Liverpoolu przeczłapał I połowę i Nawałka zostawił go w szatni puszczając w bój Jakuba Błaszczykowskiego.
Jakub Błaszczykowski pokonuje Andrija Pjatowa
Kuba robi replay sprzed 4 lat - z lewej strony schodzi do środka i kapitalnie strzela w długi róg. Tak było z Rosją i teraz z Ukrainą. Wtedy był remis, a teraz zwycięstwo. Choć te nie przyszło łatwo, bo przeżywaliśmy trudne chwile. Znów bezbłędny był Fabiański, pewni na środku obrony Glik z Pazdanem.
Zwycięstwo dało nam drugie miejsce w tabeli za Niemcami, którzy pokonali Irlandię Północną 1:0, choć okazji było tyle, że powinno być 4:0 lub więcej.
To czego przed mistrzostwami się obawialiśmy, czyli gra w obronie okazuje się naszą najlepszą formacją. Eliminacje i fajerwerki strzeleckie w meczach ze słabiutkimi Gibraltarem i Gruzją przesłoniły nieco prawdziwy obraz siły ofensywnej biało-czerwonych. O Lewandowskim już było. Nie pomogły apele dziennikarzy, fachowców, by teraz koledzy pomogli Robertowi przełamać się i zaczęli wypracowywać mu sytuacje. W meczu z Niemcami okazało się, że skuteczni w destrukcji boczni obrońcy niewiele pomagają w ataku. Gdy zabrakło Piszczka to ze strony Cionka wyglądało to jeszcze gorzej. W drugiej linii panem i władcą jest Grzegorz Krychowiak szykujący się do rekordowego transferu z Sevilli do PSG. Jodłowiec to jeden z najlepszych pomocników ekstraklasy, ale na turnieju rażą braki w grze ofensywnej. Błaszczykowski występem z Ukrainą i asystą przy golu Milika zamknął usta reszcie swoich krytyków. Kapustka błysnął na tle przeciętnych w dniu meczu Irlandczyków, ale później nic wielkiego nie pokazał, dodatkowo wykluczając się oglądając dwie żółte kartki. Milik to rollercoaster - gol w pierwszym meczu, w drugim jego skuteczność spowodowała jedynie popularyzację słowa na "k" w polskich domach, by w trzecim skutecznie dogrywając piłki partnerom, a asysta przy golu Kuby palce lizać. Ani Grosicki, ani Peszko prócz szybkości nie zaprezentowali nic więcej. To co mogło starczyć na kopciuszków z eliminacji we Francji może okazać się nie wystarczające.
To już historia. Polska po raz pierwszy od 1986 zanotowała zwycięstwo w turnieju mistrzowskim i nie musiała żegnać się z turniejem. Po raz pierwszy w historii odniosła zwycięstwo na EURO, po raz pierwszy wyszła z grupy. Przed Polską tylko dwa zespoły zakończyły grę w grupach bez straty gola:
1980 - Włochy (1-2-0 - 4.miejsce na turnieju)
1996 - Niemcy (2-1-0 - mistrz).
A w obecnym turnieju równie szczelną defensywą mogą pochwalić się Niemcy (2-1-0) i Włosi (po dwóch meczach).
Duch w narodzie nie ginie. Bardzo przeciętną grą w ofensywie chyba przejmuje się jedynie sztab szkoleniowy, który dyplomatycznie tryska optymizmem. Dziennikarze z kolei już porównują Polskę do Grecji z 2004 roku, która grając nieefektownie, ale diabelsko skutecznie wywalczyła sensacyjnie tytuł mistrzowski. Póki co przed Polakami sobotni bój ze Szwajcarami, których do tej pory kojarzyć można z rozdartych koszulek. Ten pojedynek będzie meczem prawdy czy Polska już dojrzała by  na tym turnieju ugrać coś poważniejszego od sympatii rodzimych kibiców.

wtorek, 21 czerwca 2016

Druga liga - klęska Rakowa

Przed rokiem Górnik Wałbrzych żegnał się z drugą ligą. Katastrofalna runda jesienna, a przede wszystkim zero zwycięstw poza własnym obiektem spowodowały, że pod Chełmiec na ligowe mecze nie przyjeżdżali byli mistrzowie Polski (Stal Mielec, Polonia Bytom), dawni pierwszoligowcy (GKS Tychy, ROW, Raków, Radomiak, Siarka czy Stal Stalowa Wola), a - niczego nie ujmując klubom i miastom- zespoły z Karnina, Lubska czy Gaci. Większość drużyn drugoligowych była znanych wałbrzyskim kibicom, a ciekawość wydarzeń mogła wzrosnąć poprzez transfery dwóch piłkarzy z Ratuszowej do częstochowskiego Rakowa.
Awans do I ligi wywalczyła Stal Mielec, która raczej niespodziewanie już w 3.kolejce zameldowała się w strefie awansowej, a fotel lidera opuściła zaledwie 4 razy w całym sezonie. Dla przypomnienia początek sezonu 2014/15 - po miesiącu gry mielczanie po 6 meczach mają tylko jedno zwycięstwo i wstydliwą porażkę w PP z Spartą Jazgarzew 1:4, zespół wówczas objął Janusz Białek, który zespół wyprowadził na solidne 8.miejsce na mecie sezonu, a teraz świętuje zasłużony awans. Solidny bramkarz Tomasz Libera, w obronie wypożyczony z Arki Robert Sulewski, niechciany w Grudziądzu były gracz Floty Świnoujście Sebastian Zalepa, w pomocy wypożyczony z Miedzi kompletujący asysty Bartosz Nowak, Serb Andreja Prokić (wcześniej Bełchatów, a od nowego sezonu GKS Katowice) czy doskonale znany Sebastian Łętocha - tak przedstawiał się z grubsza skład najlepszej ekipy drugiej ligi. 
Drugie miejsce przypadło Zniczowi Pruszków prowadzonemu przez byłego szkoleniowca juniorów Legii Dariusza Banasika. Piłkarze z Mazowsza uchodzili za solidnego ligowca i takim zdawać się byli jesienią, a wiosną nastąpił szturm na górę tabeli. Po przezimowaniu na barażowym czwartym miejscu Znicz w 26.kolejce zameldował się w zielonej awansowej strefie i miejsca nie oddał do końca rozgrywek. W drużynie próżno szukać zdecydowanego lidera, gwiazdy ligi, a ciekawostką jest, że w Pruszkowie Banasik chce odbudować niedawne ekstraklasowe gwiazdki, takie jak Przemysław Kita (Cracovia), czy Aleksander Jagiełło (Legia). Po sezonie doszło do zawieruchy organizacyjnej i latem może być na Mazowszu ciekawie.
Trzecią drużyną, która będzie grać w następnym sezonie w I lidze jest GKS Tychy. Spadek 12 miesięcy wcześniej był ogromnym szokiem -  nowy stadion, tysiące na trybunach, Tomasz Hajto na ławce, transfery nie potrafiły zmobilizować drużyny, by skutecznie walczyła o utrzymanie na zapleczu ekstraklasy. Misję odbudowy w II lidze powierzono Kamilowi Kieresiowi kojarzonemu głównie z pracy w Bełchatowie. Tyszanie nie imponowali ani stylem, ani wynikami, ale dobrze przepracowana zima przyniosła efekty w kwietniowych meczach. 8 kolejnych meczów bez porażki, w tym rekordowe 8:1 w Częstochowie, wywindowało w końcu GKS na trzecim miejscu w tabeli. Później przyszła zadyszka (3 porażki w 5 meczach), ale ostatecznie udało się obronić trzecią lokatę. W Tychach na pewno na wyróżnienie zasłużył Łukasz Grzeszczyk - najskuteczniejszy snajper ligi.
Największą rewelacją sezonu była jednak Wisła Puławy. Rok temu podopieczni Ukraińca Bohdana Bławackija finiszowali na odległym 12.miejscu, a w bieżącym jedynie przez kilka sierpniowych kolejek byli poza strefą awansową! Zimą do Legii odszedł strzelec 9 bramek Jarosław Niezgoda, któremu nie udało się zadebiutować w ekstraklasie, ale w rezerwach w III lidze potwierdził talent (3 kolejne mecze w maju - 9 goli!). Dzięki nie przyznaniu licencji Zawiszy Bydgoszcz puławianie nie musieli grać barażu z MKS Kluczbork i tym samym zadebiutują na zapleczu ekstraklasy. Wiosną Wisła zacięła się, a tragiczny był kwiecień, gdy zespół nie zdobył ani jednej bramki. W tym roku kalendarzowym rzadziej wygrywały jedynie ekipy Rakowa i Stali Stalowa Wola!
Właśnie Raków... Częstochowianie przed sezonem sięgnęli po Rafała Figla i Dominika Bronisławskiego z wałbrzyskiego Górnika, a ponadto piłkarze spod Jasnej Góry do obu rund przygotowywali się w Aqua Zdroju. Celem popularnych Medalików był awans do I ligi - stąd transfery m.in. Klepczyńskiego i Malinowskiego. Jesienią zespół prowadził Radosław Mroczkowski, którego zmienił ... prezes Krzysztof Kołaczyk. Do niego dołączył Przemysław Cecharz, a Raków w 6 meczach zdobył 19 punktów strzelając przy tym 17 bramek. Po porażce w Brzesku przyszło rozgromienie Nadwiślana 6:0 po 5 trafieniach Warchoła, co było udanym podsumowaniem rundy, którą zakończył Raków na drugim miejscu. Wiosną zespół najpierw przeistoczył się w dr Jekyll & Mr Hyda - u siebie wygrana, na wyjazdach porażka. Gdy udało się wywieźć remis z Zambrowa to przyszła szokują klęska 1:8 u siebie z Tychami. Po porażce w Bytomiu trenerem został Marek Papszun, ale wyników nie poprawił, bowiem to za jego kadencji Raków wyleciał poza czołową czwórkę. Już w maju zaczęto rozliczanie zespołu. Doświadczeni Mielcarz, Pawlusiński i Radler z dnia na dzień przestali być brani pod uwagę przy ustalaniu składu. Po kilku dniach i remisie u siebie z Gryfem Wejherowo trener Papszun publicznie skrytykował kolejnych graczy na pomeczowej konferencji mówiąc, że niektórzy zawodnicy nie zasługują na to, by reprezentować ten klub. Nazwiska nie padły, ale biorąc pod uwagę skład w następnym meczu w Legionowie, można się domyślać, że w gronie tych, którzy stracili zaufanie trenera jest Rafał Figiel. Popularny Figo jesienią zbierał pochlebne recenzje, asystował, strzelał bramki, był wymieniany w gronie wyróżniających się graczy całych rozgrywek. Wiosną zaliczył błyskotliwy występ przeciwko Siarce (3:1 i dwa gole), ale później było coraz gorzej. W okresie kryzysu najwięcej pretensji kierowano do grupy zawodników, którzy jeszcze kilka miesięcy wcześniej ciągnęli wózek z napisem Raków do przodu. W tej grupie znalazł się Figiel i bardzo prawdopodobne, że latem będzie musiał pożegnać się z Częstochową. Jego bilans to 28 meczów - 5 goli, 5 żółtych kartek, dwa niewykorzystane rzuty karne.
Dramatyczny koniec sezonu Bronisławskiego w Legionowie
[foto:gazetapowiatowa.pl]
Dwudziestoletni Dominik Bronisławski nie był wyróżniającym się piłkarzem Górnika, więc transfer do Rakowa był dla wielu zaskoczeniem. Wiek młodzieżowca przemawiał na jego korzyść, ale aż połowę ze swoich 14 występów zaliczył pod wodzą Radosława Mroczkowskiego, który aż 5-krotnie dał mu szansę gry przez 90 minut. Później było już gorzej i Dominikowi pozostawała gra w czwartoligowych rezerwach, a w II lidze duet Kołaczyk-Cecherz oprócz jesiennej połówki z ROW-em puszczał go na końcówki. Jedyną szansą od pierwszej minuty był mecz z GKS Tychy - 1:8. Z kolei  trener Papszun dopiero w przedostatniej kolejce dał mu szansę występu, gdy musiał zmienić kontuzjowanego Hofericę. Niestety, występ w Legionowie dla Bronisławskiego skończył się po 13 minutach, gdy kontuzjowany, z usztywnioną nogą został zniesiony na noszach i pechowo zakończył sezon...
Bilans Bronisławskiego w Rakowie to 14 meczów (5 pełnych) i 1 żółta kartka.
Z kwartetu beniaminków się tylko Gryf Wejherowo się nie utrzymał na boisku. Bardzo dobrze zaprezentował się Radomiak, którego objął znany czeski szkoleniowiec Verner Lićka, a czołowym snajperem ligi byl Brazylijczyk Leandro. Wielu prorokowało spadek Olimpii Zambrów, która była zespołem najrzadziej wygrywającym u siebie, a mimo to udało jej się utrzymać. Za Polonią Bytom ciągną się kłopoty finansowe - z tego powodu została ukarana odjęciem jednego punktu, a jeszcze za dawne zaległości dopomina się UEFA. Jesienią w Polonii występował Kamil Mańkowski - 13 meczów, 4 żółte kartki, którego bez żalu zimą pożegnano. Maniek próbował zahaczyć się na tym szczeblu w Stali Stalowa Wola, ale ostatecznie wrócił do rodzinnego Wrocławia, gdzie bronił barwy trzecioligowej Ślęzy.
Tym razem problemy finansowe spowodowały, że wiosną na boiskach zabrakło Okocimskiego Brzesko. Największe kłopoty organizacyjne były bodaj w Nadwiślanie Góra, gdzie aresztowano dyrektora sportowego, będącego zarazem synem wiceministra sportu. Ponadto w maju zarząd Nadwiślana złożył propozycję odsprzedania licencji drugoligowej MRKS Czechowice-Dziedzice, który po zapoznaniu się z całą sytuacją finansową i organizacyjną nie podjął tematu.
W drugiej lidze nie wystąpi również bydgoski Zawisza, który nie otrzymał licencji na grę zarówno w pierwszej lidze, jak i poziom niżej. Obecnie w Bydgoszczy Stowarzyszenie Piłkarskie walczy o miejsce w IV lidze. A warto przypomnieć, że dwa lata temu Zawisza grał w europejskich pucharach...

sobota, 18 czerwca 2016

Górnik nie wraca do II ligi

Po czterech latach kibice Górnika Wałbrzych ponownie mogli zobaczyć mecz drużyny z Ratuszowej w telewizji. W 2012 roku dobre wyniki w Pucharze Polski podopiecznych Roberta Bubnowicza spowodowały, że pojedynek o ćwierćfinał z Olimpią Grudziądz można było oglądnąć dzięki TVN Turbo. Tym raz TVP3 Wrocław i Warszawa zrobiły ukłon w stronę kibiców stołecznej Polonii i Górnika, którzy mogli w środę oglądnąć decydujące 90 minut o awansie do drugiej ligi.
Po pierwszym meczu bliżej celu były Czarne Koszule, którzy spod Chełmca wywieźli bramkowy remis. Górnik pojechał do Warszawy jednak bojowo nastawiony, pełen wiary, piłkarze nawet mieli przygotowane okolicznościowe koszulki na wypadek awansu. Niestety, muszą je póki co głęboko schować na lepsze czasy.
Jak mecz przebiegał to napisano już wiele, zresztą można oglądnąć jeszcze mecz na stronie TVP 3. Za obietnicami walki przyjezdnych, niestety, nie poszły czyny. Mocno przeciętna w wykonaniu pierwsza odsłona zakończona prowadzeniem gospodarzy nie wyzwoliła sportowej agresji w drugiej odsłonie. Owszem, pierwsze 10 minut to naprawdę dobra gra i trzy dobre sytuacje strzeleckie. Marcin Orłowski głową oraz strzałem z kilkunastu metrów nie zdołał pokonać Mateusza Tobjasza, który również miał problemy z obroną strzału z dystansu Grzegorza Michalaka. Gdy Polonia otrząsnęła się z krótkiego okresu naporu gości, przesunęła grę od własnej bramki i mieliśmy kopaninę, która później zamieniła się w festiwal bezradności gości. Efektem było aż siedem w sumie żółtych kartek, przy czym ewenementem był Michał Oświęcimka, który w doliczonym czasie gry po raz drugi zobaczył żółtą kartkę, ale olsztyński sędzia Wojciech Krztoń nie pokazał mu czerwonej kartki. Czy arbiter nie chciał przedłużać oczekiwania Czarnych Koszul na fetę czy zagubił się w liczeniu? Pojawiły się również głosy o odwołaniu decyzji przez Krztonia o ukaraniu Cimka, ale prawdę powiedziawszy przewinienie nie dawało ku temu żadnych podstaw.
Mecz w Warszawie był najprawdopodobniej
ostatnim Marcina Orłowskiego w barwach Górnika
[foto:dumastolicy.pl]
Dwumecz barażowy kończy Górnik z uczuciem niedosytu. Po pierwsze kolejna reforma rozgrywek spowodowała, że o końcowym sukcesie decydowała tak naprawdę dyspozycja w barażach, wysiłek całego sezonu, kilkadziesiąt meczów nie miało w tej chwili większego znaczenia. Wałbrzyszanie dysponując bardzo wąską kadrą o udział w decydujących meczach musieli walczyć najdłużej, podstawowi zawodnicy nie mieli czasu na odpoczynek i to, niestety, w rywalizacji z Polonią było widać.
Zawiódł bodaj najbardziej Mateusz Krawiec, który w większości swoich występów potrafił zrobić momentami różnicę, stworzyć sytuację bramkową czy samemu strzelić. W rywalizacji z Czarnymi Koszulami mógł liczyć jedynie na rzuty wolne, a z nich lepiej prezentował się choćby Grzegorz Michalak. Gorzej, szczególnie w Warszawie, zaprezentował się ten co w Wałbrzychu przedłużył awansowe nadzieje, czyli Dominik Radziemski. Skrzydła przy Konwiktorskiej nie funkcjonowały tak jak należy, brakowało wsparcia od bocznych defensorów, dobre momenty po przerwie miał jedynie Mateusz Sawicki, Teraz można gdybać czy dobrym ustawieniem w rewanżu było wycofanie ze szpicy Marcina Orłowskiego - Damian Migalski nie stwarzał żadnego zagrożenia pod bramką miejscowych przegrywając większość pojedynków.
To już jest jednak historia. Wałbrzyszanie udali się na jak najbardziej zasłużone urlopy, po powrocie z których poznają nowych rywali w III lidze. Brak awansu do II ligi mistrza ligi dolnośląsko-lubuskiej sprawił, że spada również Formacja Port 2000 Mostki i w tej chwili najdalszy wyjazd na północ to będzie Zielona Góra (beniaminek Falubaz). Niebawem poznamy również nowy zarząd klubu, nowe cele, a przede wszystkim decyzje personalne. Na chwilę obecną wszelkie sygnały płynące z klubu nie napawają optymizmem. O najlepszym zawodniku Górnika Marcinie Orłowskim w kontekście ewentualnego transferu piszą już w obozie ostatniego rywala - stołecznej Polonii. Wyrażenie zamierzają powalczyć o Marcina Orłowskiego może sugerować, że kapitan biało-niebieskich w ofertach, zwłaszcza z wyżej grających klubów niż obecny, może przebierać.
Mecz w Warszawie oglądało około 4000 widzów i w telewizyjnej relacji robiło to wrażenie. W barażach ponad dwa razy więcej było w Lublinie, gdzie Motor podejmował Olimpię Elbląg. Ciśnienie w Lublinie na awans było niesamowite, ale dwukrotnie zwycięstwo odnieśli elblążanie, w barwach których pełne 180 minut rozegrał Dawid Kubowicz. Oprócz niego z wałbrzyszan awans świętował Tomasz Wepa. Odra Opole pewnie wygrała uchodzącą za mocną grupę opolsko-śląską, a w barażach przyszło jej się zmierzyć z najbardziej egzotyczną wśród drużyn walczących bezpośrednio o II ligę - Vinetą Wolin. Piłkarze Pawła Ozgi wyprzedzili liderujące GKS Przodkowo dopiero przed ostatnią kolejką. Wyspiarze z Wolina jako jedyni spośród trzecioligowców nie przegrali na wyjeździe i tak też było w barażach, gdy z Opola wywieźli remis 1:1. Nie miał on jednak większego znaczenia, bowiem w pierwszym meczu Bartosz Ława i spółka przegrali z ekipą braci Garncarczyków u siebie 0:2.
W barażach największe emocje towarzyszyły starciu dawnych, historycznych mistrzów Polski - Garbarni i Warty. W Krakowie wygrali Garbarze 3:2, a w Poznaniu gospodarze 1:0, którzy, podobnie jak Odra, wracają do drugiej ligi po dwuletniej absencji. W rewanżu szczególnie emocjonująca była końcówka meczu - gol padł po rzucie karnym w 89 minucie, który został podyktowany na wyraźną sugestię sędziego liniowego. Po skutecznym wykonaniu radującego się strzelca bramki znokautował gracz gości i wyleciał z boiska. Zamieszanie, przedłużenie meczu i w końcówce kolejna jedenastka dla Warty, tym razem obroniona przez Marcina Cabaja.

poniedziałek, 13 czerwca 2016

Baraże o II ligę - Polonia bliżej celu

Rozpoczęła się gorączka związana z piłkarskimi mistrzostwami Europy, a kończy się powoli ligowy sezon. W tym roku dochodzi do paradoksu, że gdy jeszcze niektórzy grają, inni zakończyli już urlopy i zaczynają treningi pod kątem nowego sezonu.
Na Stadionie 1000-lecia w sobotnie popołudnie doszło do pierwszego meczu pomiędzy Górnikiem a stołeczną Polonią. Gospodarze, po raz pierwszy w tym sezonie - nie licząc pucharowych meczów - nie był faworytem rywalizacji. Jako jedyny z grona uczestników baraży miał najmniej czau na regenerację i przygotowanie się do pojedynku. Po środowym meczu w Trzebnicy zaledwie dwa dni dzieliły od spotkania w Wałbrzychu, podczas gdy poloniści spokojnie oczekiwali na rywala.
Mecz pod Chełmcem nie zelektryzował miejscowych sympatyków futbolu w takim zakresie jak niektórzy by się spodziewali. Wciąż trwa konflikt pomiędzy najzagorzalszą częścią fanów a zarządem klubu, co powoduje brak opraw, zorganizowanego dopingu na domowych meczach biało-niebieskich. Krążąca w niektórych mediach liczba tysiąca widzów jest mocno przeszacowana. Wydaje się, że przy większej mobilizacji i współpracy klubu z lokalnymi mediami spokojnie można było osiągnąć czterocyfrową frekwencję. O ile z Trzebnicy wałbrzyski kibic nie otrzymał żadnej relacji, fotogalerii, to już z sobotniego barażu można było oglądnąć łącznie ponad setkę zdjęć oraz relację stream przygotowaną przez portal dziennik.walbrzych.pl.
Wracając do samego meczu - miejscowi zaczęli bez respektu dla utytułowanego rywala. Pierwsza połowa nie stała na rewelacyjnym poziomie, ale gra podopiecznych Roberta Bubnowicza mogła momentami się podobać. Wałbrzyski trener w porównaniu do meczu w Trzebnicy dokonał kolejnych korekt - do defensywy wrócił Dariusz Michalak, a Damian Migalski wystąpił od pierwszego gwizdka sędziego.
Nie jest tajemnicą, że najgroźniejszym żądłem wałbrzyszan jest ich kapitan Marcin Orłowski. Potrafił dojść do sytuacji strzeleckiej, ale w takim meczu mogła decydować nawet jedna szansa, którą musiał bezwzględnie wykorzystać. Bardzo dobrze z opieki nad królem strzelców III ligi dolnośląsko-lubuskiej wywiązał się Piotr Augustyniak. Taktyka gości na te spotkanie była przejrzysta - dać się wyszumieć zmęczonemu rywalowi, by w późniejszym okresie zadać zabójczy cios.
Tak padł gol dla Polonii.
Do przerwy optycznie lepiej wyglądali miejscowi, ale po przerwie role się odwróciły. Na domiar złego po zmianie stron przewaga gości była o wiele bardziej zdecydowana. Bardzo dobre wrażenie po sobie pozostawił Mariusz Marczak. 33-letni pomocnik próbował nękać strzałami z dystansu Kamila Jarosińskiego, a prawdziwe spustoszenie siały jego dośrodkowanie na przedpole wałbrzyskiej bramki. Po godzinie gry ataki podopiecznych Igora  Gołaszewskiego były na tyle groźne, że aż wyczuwało się, że lada moment gol dla Czarnych Koszul padnie. I tak też się stało. Tradycyjnie dośrodkował Marczak, przy wyjściu błąd popełnia Jarosiński, a piłka po uderzeniu  Krystiana Pieczary ląduje w bramce. Niestety, dla wałbrzyskiego bramkarza jest to drugi kolejny mecz z podobnym błędem - niefortunne wyjście do dośrodkowania, brak skutecznej interwencji i strzał rywala do pustej, opuszczonej bramki. Igor Gołaszewski oglądał mecz barażowy z Polkowicami i wyciągnął odpowiednie wnioski. Polonia powinna zdobyć co najmniej jeszcze jedną bramkę, co praktycznie zakończyłoby kwestię awansu. Nie zrobiła tego, a szansę wykorzystali wałbrzyszanie. Wrzut z autu, zgranie Orłowskiego, odważne wejście w pole karne Dominika Radziemskiego, strzał po ziemi, bezradny Mateusz Tobjasz i remis przedłużający nadzieję Górnika. Na odwrócenie losów meczu miejscowym zabrakło zarówno sił jak i argumentów. Krótki rzut oka na ławki rezerwowych - kim biało-niebiescy mogli postraszyć? Oprócz Grzegorza Michalaka, Damiana Jaroszewskiego siedzieli młodzieżowcy, Marcin Morawski był wpisany do protokołu, ale nie był brany pod uwagę by wspomóc kolegów na boisku. Z kolei Polonia mogła wpuścić Bartosza Wiśniewskiego, który może pochwalić się wspólnymi występami z Robertem Lewandowskim z Zniczu Pruszków, a później grą na zapleczu ekstraklasy w Płocku, Nowym Sączu i Ząbkach.
Obiektywnie oceniając wynik remisowy jest małym sukcesem gospodarzy, bowiem to goście stworzyli bardziej klarowne sytuacje do zdobycia bramki i byli bliżsi zwycięstwa. Po pierwszym meczu to również warszawianie są bliżej upragnionego awansu. Górnik musi rewanżowe spotkanie wygrać lub wywalczyć remis zdobywając co najmniej dwie bramki. Wszelkie atuty są po stronie Czarnych Koszul, ale piłka nożna zna nie takie przypadki. Również z udziałem wałbrzyszan.
Ostatni baraż w jakim uczestniczył Górnik to sezon 1987/88 gdy po zajęciu czternastego miejsca musiał stoczyć bój z Zagłębiem Lubin. Dolnośląski rywal zakończył sezon na 11.miejscu i był zdecydowanym faworytem dwumeczu - różnica w potencjale, zarówno organizacyjnym jak i piłkarskim, była większa niż w tegorocznych barażach wałbrzyszan. Na Nowym Mieście Górnik prowadzony przez śp. już Henryka Kempnego wygrał szczęśliwie 2:1 po bramce w ostatniej minucie gry. W Lubinie spodziewano się spacerku i wygranej gospodarzy, a tymczasem plan popsuł perfekcyjnie wykonany rzut wolny przez nieżyjącego już Józefa Trojaka. Remis 2:2 oznaczał pozostanie w I lidze wałbrzyszan, co oznaczało w ich przypadku jedynie przedłużenie płonnych nadziei, bo już wtedy klub chylił się powoli ku upadkowi. Dla Zagłębia z kolei drugoligowa kwarantanna oznaczała odbudowę, szybki powrót na najwyższy szczebel rozgrywek i zdobycie pierwszych w historii medali mistrzostw Polski.
W Warszawie nie tylko poznamy ostatnie rozstrzygnięcia sezonu, ale najprawdopodobniej pożegnamy zespół Górnika w obecnym kształcie personalnym. Ponad 30 bramek jest znakomitą wizytówką dla Marcina Orłowskiego, który wciąż odbiera oferty z możniejszych klubów. Zresztą w wywiadzie w ostatnim numerze Słowa Sportowego jasno daje do zrozumienia, że nie może zadeklarować chęci pozostania w Wałbrzychu. Konieczne będzie odmłodzenie kadry poprzez wprowadzenie byłych już juniorów z drużyny Piotra Przerywacza. Przede wszystkim nie wiadomo co będzie po walnym zebraniu zarządu klubu, gdzie ponoć ma nastąpić zmiana prezesa klubu. Czy nowy prezes będzie gwarantem polepszenia sytuacji finansowej, organizacyjnej klubu? Deklaracje prezydenta miasta, że Wałbrzych potrzebuje ligowego zespołu piłkarskiego przetaczają się od kilkunastu miesięcy, ale równolegle krąży powszechna opinia o kłopotach finansowych klubu. Pamiętamy wciąż wiosenne deklaracje nie tylko trenera Bubnowicza, ale i szkoleniowców trzecioligowych rywali, że Górnika nie interesuje awans. Tymczasem sprawili oni wszystkim niedowiarkom psikusa ogrywając kolejnych przeciwników i wygrywając ligę. Czy sprawią kolejną niespodziankę, tym razem przy Konwiktorskiej w Warszawie? Odpowiedź już w środę, gdy prawdopodobnie mecz będzie można będzie zobaczyć w TVP3 Warszawa.

czwartek, 9 czerwca 2016

Nie dać się Warszawie

Górnik Wałbrzych został najlepszą drużyną III ligi dolnośląsko - lubuskiej. Na podsumowanie całych rozgrywek przyjdzie jeszcze czas. Podopieczni Roberta Bubnowicza byli wymieniani w roli faworytów i nie zawiedli, choć przez długie miesiące musieli odpierać ataki innych pretendentów. Swoje trzy grosze do rywalizacji dorzucić chciały rezerwy Śląska i Miedzi, tradycyjnie kandydatem do awansu była Ślęza, a do samego końca walczył KS Polkowice. Każda z drużyn miała swoje lepsze i gorsze mecze, a emocje sięgnęły zenitu po wygranej Polkowic w jaskini lwa, czyli Wałbrzychu. Czy ktoś wówczas się spodziewał, że wygrana przy Ratuszowej spowoduje najbardziej emocjonującą końcówkę sezonu w historii ligi? O regulaminie chwilowo zapomniano i liczono na fajerwerki strzeleckie, które miały miejsce w spotkaniach Górnika i KS, ale i tak nie miały one znaczenia, bowiem decydować miał dodatkowy mecz. O zwrotach sytuacji decydowały, jak to często mawia w komentarzach telewizyjnych Tomasz Hajto, detale. Nie byłoby barażu przecież, gdyby nie zagrzała się głowa Sawickiemu w spotkaniu z polkowiczanami i Górnik nie przegrałby 1:3, a przykładowo tylko 1:2. Z drugiej strony teraz mogą również rozpamiętywać swoje szanse podopieczni Jarosława Pedryca. Nie chodzi tu mecz przy Ratuszowej, ale przede wszystkim mecz u siebie z Piastem Żmigród zremisowany bezbramkowo, gdzie nie strzelono jedenastki. Po zakończeniu 34 serii spotkań tabelę otwierali polkowiczanie, ale to nie miało znaczenia, bowiem już nieco wcześniej wiadomo było, że decydować będzie baraż. Po wielu perypetiach ze znalezieniem lokalizacji (Świdnica, Legnica, Żmigród, Środa Śląska) wybór padł na Trzebnicę.
Organizator rozgrywek - Dolnośląski ZPN, nie poszedł na rękę najlepszym ligowcom. Oba zespoły musiały grać w niedzielę, choć część spotkań finałowej serii rozegrano dzień wcześniej. Po co jeden dzień więcej na regenerację? Czemu dodatkowego meczu nie rozegrano przykładowo we wtorek? Te pytania pozostają bez odpowiedzi.
W większości przypadków mecz o wszystko byłby wydarzeniem w regionie. Tymczasem na Fair Play Arenie odpowiedniej atmosfery, na trybunach zabrakło fanów z Wałbrzycha, a polkowiczanie od wielu, wielu lat nie mogą liczyć na wsparcie zorganizowanej grupy. O otoczce meczu można przeczytać na blogu od meczu do meczu. Ogólnie mecz rozczarował, głównie za sprawą Polkowic. Po wygranej w Wałbrzychu wydawało się, że Jarosław Pedryc znalazł sposób na zespół Górnika, a tymczasem okazało się, że to biało- niebiescy odrobili lekcje i nie dali pograć rywalom. Pod wieloma względami trzebnicki mecz przypominał potyczkę obu ekip w Wałbrzychu - szybko strzelony gol, potem prowadzenie 2:0, złapanie kontaktu (2:1), ale górą biorą nerwy, czerwona kartka skutecznie wyhamowująca szanse na remis. Tym razem czarnym charakterem został Patryk Bobkiewicz - jesienią wyróżniający się gracz KP Brzeg Dolny, który przymierzany był do Górnika Wałbrzych, a ostatecznie trafił do Polkowic. Młodzieżowiec wiosną nie wywalczył miejsca w składzie KS, głównie grzejąc ławę, a kilkunastominutowy występ w Trzebnicy potwierdził przekonanie, że nie ma co żałować braku jego transferu na Ratuszową.
Górnik znów zagrał, co staje się tradycją, w nieco odmiennym zestawieniu. Co ciekawe zabrakło Dariusza Michalaka w defensywie, ponownie szansę od pierwszego gwizdka sędziego dostał Dominik Woźniak, powraca do gry Damian Migalski. Jednak i tak wciąż najwięcej zależy od tych co zawsze - w obronie rządzi Tyktor, w środku pola Radziemski, a w ataku Orłowski. W bramce w Trzebnicy błąd popełnił Kamil Jarosiński, który z urazem opuścił murawę i nie wiadomo czy wykuruje się na dwumecz z Polonią Warszawa. W drugiej linii coraz lepiej wygląda Michał Oświęcimka.
Za tydzień poznamy komplet nowych drugoligowców. Chodzi głównie o beniaminków, którzy wywalczą awans na boisku, bo potem dojdzie do szybkiej weryfikacji licencyjnych. Górnika czeka bój z najbardziej utytułowanym z tegorocznych mistrzów grup III ligi - Polonią Warszawa. Popularne Czarne Koszule wygrały mocną grupę łódzko-mazowiecką, wyprzedzając m.in. jesiennego mistrza Sokoła Aleksandrów Łódzki, ŁKS, Legię II czy Lechię Tomaszów Mazowiecki, którą mogliśmy oglądać w zimowym sparingu. Wówczas ekipa z Mazowsza łatwo ograła podopiecznych Roberta Bubnowicza dając niezłą lekcję futbolu wałbrzyszanom opromienionym ograniem ekstraklasowej Cracovii. Górnik mniej więcej wie czego się spodziewać. Ponadto mecze Polonii można było oglądać w telewizji lokalnej, więc sztab szkoleniowy wałbrzyszan może mieć zarys jak gra drużyna z Konwiktorskiej.
Polonię trenuje Igor Gołaszewski, uznawany za jedną z ikon klubowych. W ostatnim ligowym meczu, gdy poloniści mieli już zapewnione pierwsze miejsce, dał odpocząć kilku podstawowym zawodnikom. W bramce możemy najprawdopodobniej możemy spodziewać się młodzieżowca Mateusza Tobjasza, w defensywie Piotra Augustyniaka czy Litwina Donatasa Nakrosiusa, natomiast w napadzie straszyć będą Michał Zapaśnik i Krystian Pieczara, którzy już mieli przyjemność grać przeciwko wałbrzyszanom w II lidze. Zapaśnik ze Zniczem Pruszków gościł półtora roku temu w Wałbrzychu, a Pieczara w barwach Chrobrego strzelił bramkę Damianowi Jaroszewskiemu w derbowym meczu w kwietniu 2014.
W ogólnie panujących opiniach, sondach zdecydowanym faworytem dwumeczu jest stołeczna Polonia. Za nią stoi nie tylko bogatsza historia, tradycja, większe pieniądze, zainteresowanie niż w przypadku wałbrzyszan. Wszystko weryfikuje jednak boisko. Górnik był w mijającym sezonie wielokrotnie w dużych opałach, z których wychodził obronną ręką. Miejmy nadzieję, że będzie podobnie i teraz.