poniedziałek, 29 lutego 2016

Dwumecz na remis

Na ostatni weekend lutego wałbrzyski Górnik miał zaplanowany dwumecz. Po powszechnie rozumianej definicji dwumeczu kibice mogli się spodziewać podzielonej kadry I zespołu rywalizującej w obu spotkaniach. Niestety, w Wałbrzychu było inaczej - najpierw z Victorią Świebodzice zagrali juniorzy, a z kowarską Olimpią trzecioligowcy.
Organizacyjnie lider przed startem III ligi nie zachwyca, bowiem nie dość, że nie doszło do zgrupowania, to nie licząc Mateusza Krawca, zespół w ogóle się nie wzmocnił. Złośliwi odliczą od jesiennej kadry Maksyma Tatuśkę i Adriana Mrowca, wypomną urazy Sławomira Orzecha czy Grzegorza Michalaka, to wyjdzie na to, ze Górnik przystąpi do najważniejszej od wielu lat rundy osłabiony. Dlaczego najważniejszej? Ewentualny brak awansu raczej nie będzie argumentem, by kilku obecnych kluczowych zawodników biało-niebieskich chciało dalej grać przy Ratuszowej. Ponadto kolejna reforma ligi, zwłaszcza rywale z kolejnych województw opolskiego i śląskiego, nie sprawią, by o awans do drugiej ligi było łatwiej.
Marcin Bałut - wart zainteresowania zestrony Górnika?

[foto: walbrzyszek.com]
W sobotnie przedpołudnie Górnik najpierw zagrał z Victorią Świebodzice. Goście w przeciwieństwie do wałbrzyszan zaliczyli zgrupowanie zimowe i to nad Bałtykiem. Kadrę prowadzoną przez znakomicie znanych pod Chełmcem Macieja Jaworskiego, Ryszarda Mordaka i Wojciecha Wierzbickiego wzmocnił kwartet doświadczonych zawodników, który na poziomie okręgówki wygląda wręcz imponująco. Mowa bowiem o powrocie z zagranicy Marcina Kokoszki, który swego czasu grał na poziomie ekstraklasy czy Dominiku Janiku, który z Górnikiem Wałbrzych awansował z czwartej do drugiej ligi będąc czołowym snajperem nie tylko zespołu, ale i całej ligi. Janika, podobnie jak Marcina Traczykowskiego nie zobaczyliśmy w sobotnim sparingu. Mimo ich absencji wicelider klasy okręgowej nie miał problemów z ograniem wałbrzyskiej młodzieży i to w bezapelacyjnym wymiarze 5:1. Katem gospodarzy okazał się Marcin Bałut - rocznik 1997. Strzelił on 3 gole, a warto dodać, że już dwa, trzy lata temu był zapraszany na testy do Ruchu Chorzów i Śląska Wrocław. Jest i będzie jeszcze dwa sezony w wieku młodzieżowca. Nie wiem czy w Górniku brano pod uwagę sprawdzenie świebodzickiego zawodnika - czy to pod kątem przydatności do drużyny Piotra Przerywacza czy też nawet zespołu seniorów? Mimo zapowiadanej szerszej współpracy z pobliskimi klubami trudno dostrzec nowe twarze na meczach sparingowych. Czy to tylko wina problemów finansowych wałbrzyskiego klubu?
Drugą odsłoną dwumeczu był pojedynek liderów trzeciej i czwartej ligi. Olimpia Kowary jesienią w lidze uległa tylko niepokonanemu Sokołowi Wielka Lipa, który zajmuje drugą pozycję ze stratą 5 punktów, ale i dwoma meczami zaległymi. W Kowarach od początku przygody z IV ligą nie ukrywają ambicji awansowych, stąd m.in. obecność w Olimpii byłych piłkarzy wałbrzyskiego Górnika czy aktualnego trenera Aleksieja Tierieszczenki. Oprócz doskonale znanym kibicom Marcina Smoczyka i Damiana Chajewskiego mogliśmy zobaczyć w akcji Patryka Bębenka, który był rok wcześniej sprawdzany przez drugoligowego wówczas Górnika. Bębenek zimą był już testowany przez pierwszoligową Olimpię Grudziądz oraz łotewskie Skonto Ryga. Tej zimy kowarzanie potrafili ograć w grudniu MKS Kluczbork 3:2, ale też wręcz się skompromitować w Opolu (0:8), we Wrocławiu ze Ślęzą (0:5). Wynik z wałbrzyskiego sparingu wkomponował się w tę drugą twarz Olimpii. O piłkarzach z Kowar trudno się wypowiedzieć pozytywnie. Dla Górnika był to wartościowy sparing - w przeciwieństwie do dotychczasowych zimowych meczów przyszło mu się zmierzyć z rywalem wyraźnie słabszym, który raczej próbował bronić dostępu do bramki niż atakować. W rundzie wiosennej często podopieczni Roberta Bubnowicza będą zmuszeni do prowadzenia ataku pozycyjnego i właśnie mecz z takim rywalem jak Olimpia był doskonałą okazją do przećwiczenia tego elementu.
Może martwić skromność kadry, ale z drugiej strony cieszy skuteczność i pomysłowość niektórych ofensywnych akcji. Bardzo ważne, że nikt nie doznał kontuzji. W przeciwieństwie do kłopotów organizacyjnych klubu, sportowo (nie licząc liczebności kadry) lider wygląda dobrze.
Przed piłkarzami lidera teraz przygotowanie do walki o Puchar Polski - w sobotę mecz w Świdnicy, gdzie debiut w oficjalnym meczu w roli trenera Polonii-Stali zaliczy Piotr Bolkowski.

środa, 24 lutego 2016

Porażka z Sosnowcem

Kolejny pierwszoligowiec gościł w kompleksie Aqua Zdrój w Wałbrzychu i ciężkie treningi urozmaicił sparingiem z miejscowym Górnikiem.Tegoroczną tradycją sparingów Górnika rozgrywanych w Wałbrzychu, że wśród rywali są byli (lub obecni) kadrowicze. Tym razem kibice mogli zobaczyć w akcji Jakuba Wilka, który zaliczył 3 epizody w reprezentacji 7 lat temu, a bardziej kojarzony jest z gry w poznańskim Lechu. Co ciekawe więcej sukcesów osiągnął po wyjeździe na Litwę, gdzie zaczął kolekcjonować krajowe dublety. Jesienią powrócił do ojczyzny i niespodziewanie wylądował w ekipie beniaminka I ligi. Zagłębie Sosnowiec jest doskonale znane w Wałbrzychu, dzięki rywalizacji z Górnikiem w drugiej lidze, ale podobnie jak w przypadku niedawnego sparingpartnera MKS Kluczbork, obecnie niedawnych ligowych rywali dzieli różnica dwóch klas. Sosnowiczanie po jesiennych meczach zajmują znakomitą trzecią pozycję ze stratą 3 punktów do Arki i 4 do Wisły Płock. Wynik mógłby być bardziej okazały, gdyby nie zaangażowanie w rozgrywki Pucharu Polski, gdzie podopieczni duetu Derbin-Stanek dotarli aż do półfinału i sposobić się będą do dwumeczu z Lechem Poznań. Zagłębie nie ukrywa chęci promocji do najwyższej klasy rozgrywkowej. Zimą kadra została wzmocniona Bułgarem Wezałowem, jednym z najbardziej utalentowanych młodych piłkarzy Legii Robertem Bartczakiem oraz młodym Michałem Bajdurem ostatnio wypożyczonym z Legii do Dolcanu Ząbki. Kibiców Zagłębia mogły zaniepokoić wyniki zimowych sparingów, bowiem do meczu w Wałbrzychu w 7 meczach nie potrafili oni wygrać.
Piotr Rojek i Filip Brzeziński
[foto:walbrzyszek.com]
Zgrupowanie w Wałbrzychu było drugim dla pierwszoligowców i jedynym przerywnikiem pośród ciężkich treningów był sparing z gospodarzami. Robert Bubnowicz nie mógł skorzystać z kilku zawodników, którzy w tym samym czasie rywalizowali w akademickim futsalu. Dodatkowo w defensywie wypadł Sławomir Orzech, a już w trakcie spotkania chwilę grozy przeżył Grzegorz Michalak, którego uraz wyglądał w pewnej chwili bardzo dramatycznie. Mecz z eksperymentalnie zestawionym personalnie Górnikiem Zagłębie wygrało bez problemów 2:1. Wynik i część opinii pomeczowych jest nieco myląca - różnica klas była widoczna, najprawdopodobniej, gdyby to była rywalizacja o stawkę, to determinacja sosnowiczan byłaby większa, co miałoby przełożenie na liczbę strzelonych bramek. Druga bramka dla pierwszoligowca to nie tylko błąd w komunikacji, za który zapłacił Grzegorz Michalak, ale i prezent od Damiana Jaroszewskiego, który po prostu skompromitował się przy tym wyjściu do dośrodkowania. Sytuacja kadrowa wymusiła na Robercie Bubnowiczu danie szansy kilku juniorom i stąd po raz pierwszy w I składzie mogliśmy zobaczyć obrońcę Piotra Rojka czy napastnika Dominika Woźniaka. Filipa Brzezińskiego już mogliśmy oglądać w poprzednich sparingach. Można w tym miejscu postawić pytanie - dlaczego dopiero teraz? Takie spotkania, z takimi rywalami to dla młodych piłkarzy nie tylko zbieranie doświadczeń, ale i bodziec do cięższej pracy. Przez większość okresu przygotowawczego sztab szkoleniowy obracał się w tym samym kręgu nazwisk. Nowych twarzy raczej nie ma się co spodziewać, więc rywalizacja wśród młodzieżowców Górnika będzie bardzo ...  skromna. A trzeba pamiętać, że juniorzy przewodzą Dolnośląskiej Lidze Juniorów i zapewne będą chcieli powalczyć o awans do Centralnej Ligi Juniorów. Czy priorytet I drużyny zniszczy plany juniorów trenowanych przez Piotra Przerywacza?
Przebieg rywalizacji kibice nieobecni na meczu mogli śledzić na aplikacji flashscore.pl, a także na stronie sosnowieckiego klubu i lajfach.com. Swoją "relację" zaprezentował również Bogdan Skiba, który w składzie gospodarzy widział ...Adriana Mrowca. Najgorzej, że na rewelacjach wałbrzyskiego redaktora bazuje katowicki Sport, jak i również portal 90minut.pl, który później zweryfikował skład Górnika.
Poniżej bramki z meczu (źródło -oficjalny kanał youtube Zagłębia Sosnowiec):

wtorek, 23 lutego 2016

Patent Oleksego

Wielkie Derby Śląska to największe wydarzenie futbolowe na Górnym Śląsku. To nie tylko batalia pomiędzy najbardziej utytułowanymi klubami Polski, a walka o prymat w regionie, prestiż, szczególnie ważny dla kibiców obu drużyn. W bieżącym stuleciu pojedynek Ruchu Chorzów z Górnikiem Zabrze był rozgrywany przy rekordowej publice na Stadionie Śląskim. Wydarzenie reklamowane było nawet w dalekiej Hiszpanii, na stadionie Atletico Madryt, z którym sympatyzują fani Niebieskich. Ostatnie mecze rozgrywane były w niezbyt okazałych okolicznościach - albo na budowanym obiekcie w Zabrzu lub w Chorzowie, gdzie stadion uchodzi, obok szczecińskiego, za jeden z najbrzydszych i najmniej funkcjonalnych. W tym roku zabrzańskie WDŚ miało oprawę godną najlepszych meczów w kraju - oddano do użytku trzy nowe trybuny, które zapełniło ponad 24 tysiące kibiców, którzy do zakupionego biletu otrzymywali okolicznościowe szaliki. Kilka orkiestr górniczych, znakomitości wśród vip-ów, znalazło się również miejsce dla ...Krystyny Loskiej, nieco zapomnianej gwiazdy telewizji, swego czasu kojarzonej z pucharowymi sukcesami Górnika.
O ile stadion, otoczka była na medal, to wydarzenia boiskowe wyraźnie rozczarowały. Zamykający ligową tabelę zespół gospodarzy zagrał poniżej oczekiwań, bez polotu, waleczności, ustępując wyraźnie chorzowianom. Jesienny pojedynek Ruch u siebie rozstrzygnął po celnym uderzeniu Pawła Oleksego, byłego juniora wałbrzyskiego klubu. i tym razem Paweł wpisał się niespodziewanie na listę strzelców. Doliczony czas gry I połowy, dośrodkowanie z rzutu rożnego, nieporadność zabrskich defensorów, Magierę i Janukiewicza uprzedza Oleksy i głową pakuje piłkę do siatki. 0:1! Klasyczny gol do szatni skutecznie podciął skrzydła miejscowym, którzy po przerwie oddali całkowicie inicjatywę chorzowianom, którzy ostatecznie wygrali 2:0.
Dziennikarze oraz kibice bohatera WDŚ upatrywali w skutecznym w odbiorze Surmie, czy walecznym Stępińskim, ale gdyby wynik jednobramkowy utrzymał się do końcowego gwizdka arbitra niechybnie to piłkarz urodzony w Kamiennej Górze, okrzyczany zostałby ojcem zwycięstwa. Po spotkaniu trener Waldemar Fornalik zażartował, że skład na następny mecz z Górnikiem Zabrze będzie rozpoczynał od Oleksego, a on sam zachowuje spokój dedykując bramkę narzeczonej. Katowicki Sport, który "żył" WDŚ od kilkunastu dni większość piłkarzy Ruchu ocenił na "6" w dziesięciostopniowej skali. Notę Pawła uzasadniając: Uwielbia grać w derbach. W obronie nie był nieomylny, ale w Chorzowie będą pamiętać tylko jego gola.
Oleksy w ekstraklasie rozegrał ponad 60 spotkań i strzelił trzy gole. W barwach Piast pokonał bramkarza Śląska Wrocław, a w bieżącym sezonie dwukrotnie został ulubieńcem kibiców Niebieskich po trafieniach w meczach z Górnikiem Zabrze. Miejmy nadzieję, że w barwach Ruchu będzie trafiał częściej i nie tylko w prestiżowych derbach.
Drugim wałbrzyskim wątkiem w meczu Górnika z Ruchem była osoba asystenta trenera gospodarzy Leszka Ojrzyńskiego - Jerzego Cyraka. Niedawny szkoleniowiec piłkarzy Górnika Wałbrzych jesienią przeniósł się z trzecioligowego Pelikana Niechanowo do Zabrza. Pierwsze tegoroczne mecze (0:3 z Cracovią i teraz 0:2) spowodowały, że realnych kształtów nabrało ultimatum dla szkoleniowca Górnika - porażka w piątek we Wrocławiu może oznaczać pożegnanie z posadą. Być może okazać się również pożegnaniem Cyraka. bowiem nowy trener być może będzie chciał przebudować również swój sztab. Choć z drugiej strony wśród ewentualnych nowych szkoleniowców Górnika wymieniany jest Mariusz Rumak (obecny na meczu z Ruchem), z którym Cyrak współpracował w poznańskim Lechu - więc może dojść do reaktywacji duetu, który doprowadził Kolejorza do dwukrotnego tytułu mistrza kraju.

sobota, 20 lutego 2016

Liga bez KP Brzeg Dolny

O problemach KP Brzeg Dolny było głośno już podczas rundy jesiennej. Piłkarze nie mogli liczyć na regularne wypłaty, pojawiły się problemy z frekwencją nie tylko na treningach, ale i na mecz, co spowodowało oddanie meczu w Lubinie walkowerem. O kłopotach KP pisałem w odniesieniu do Patryka Janiczaka. Piłkarze mieli po jesieni dostać wolną rękę w poszukiwaniu nowego pracodawcy, a w zamian większość z nich zrzekła się zaległości finansowych. Słowo Sportowe awizowało najskuteczniejszego strzelca dolnobrzeżan (6 goli w 18 meczach) Patryka Bobkiewicza na styczniowych zajęciach drużyny Roberta Bubnowicza. Ostatecznie 21-letni napastnik przeszedł do KS Polkowice. Trener Piotr Bolkowski trafił do Polonii-Stali Świdnica, gdzie ma również grać Igor Wargin.  Mariusz Bołdyn, trener bramkarzy KP, który awaryjnie również był wpisywany do protokołu meczowego został szkoleniowcem goalkeeperów pierwszoligowego Chrobrego Głogów. Obrońca Patryk Lofek wybrał walczący o IV ligę MKS Wołów.
Patryk Janiczak już w barwach Ślęzy.
[foto:ks-sleza.wroclaw.pl]
Doskonale znany w Wałbrzychu bramkarz Patryk Janiczak testowany jest przez wrocławską Ślęzę. swoją drogą pecha ma Patryk, bowiem oba kluby, które reprezentował w ubiegłym roku - BKS Bolesławiec i KP Brzeg Dolny - nie przystąpią do rundy wiosennej.
W Brzegu Dolnym sportowe eldorado miało miejsce w latach 90-tych ubiegłego stulecia. W miejscowej hali gościła ekstraklasowa koszykówka, która przeniosła się z Wrocławia. Futboliści finansowani przez Rokitę awansowali do ówczesnej trzeciej ligi. Premierowy mecz po uzyskaniu promocji Rokita rozegrała z ... KP Wałbrzych latem 1994 wygrywając 1:0. W 1997 po 40 latach diabeł zniknął z nazwy klubu piłkarskiego, który przejął nazwę Klubu Piłkarskiego z logo nawiązującego do ekipy futsalistów (stąd charakterystyczna piątka w herbowej piłce). Futboliści z Brzegu Dolnego lawirowali pomiędzy klasą okręgową a czwartą ligą. Przełom nastąpił w 2013 roku kiedy to KP nie tylko awansował do IV ligi, ale również na tym poziomie okazał się bezkonkurencyjny. Paradoksalnie sukces seniorów okazał się przysłowiowym gwoździem do trumny - równocześnie w tym samym sezonie znakomicie radzili sobie juniorzy, którzy w klasie okręgowej zajęli drugie miejsce za Śląskiem Wrocław i gdyby występujący w CLJ piłkarze WKS nie wygrali baraży z Miedzią i Górnikiem Wałbrzych to KP uzyskałoby awans do Dolnośląskiej Ligi Juniorów. Tymczasem w klubie nie wykorzystano potencjału sukcesu narybku i z powodów finansowych juniorzy zostali przeniesieni do ...klasy terenowej! Za taką politykę klubową w Brzegu Dolnym obwiniają przede wszystkim niejakiego Jakuba Łukojko, który dzięki politycznej protekcji został prezesem klubu w wieku ... 27 lat nie mając żadnego merytorycznego przygotowania i doświadczenia. Jego krótka kadencja przyniosła porażkę nie tylko finansową dla klubu, ale i wizerunkową. Obecny prezes KP Mariusz Mikłos jeszcze kilka dni temu łudził się, że uda się namówić do gry w trzeciej lidze piłkarzy, dzięki czemu mógłby podpisać umowę z następcą Piotra Bolkowskiego. Nie może dziwić rozczarowanie byłych juniorów, do których obecnie się zwrócono o pomoc w zbudowaniu ligowej kadry, bowiem nikt prawie nie jest teraz zainteresowany. Niewiele też pomogła deklaracja włodarzy Śląska Wrocław, którzy obiecali wypożyczenie kilku młodych zawodników celem ogrania w seniorach.
W bieżącym tygodniu oficjalnie Klub Piłkarski Brzeg Dolny wycofał się z rozgrywek trzeciej ligi dolnośląsko - lubuskiej.
Po rundzie jesiennej KP Brzeg Dolny wyprzedzał jedynie Budowlanych Lubsko, zdobył 8 punktów dzięki zwycięstwu nad Stilonem i remisom z Polonią-Stalą (dwukrotnie), Zagłębiem II, Foto-Higieną i Piastem Karnin. W rundzie jesiennej zespoły, które miały się zmierzyć z drużyną z Brzegu Dolnego dopiszą sobie po trzy punkty za walkower.

wtorek, 16 lutego 2016

Zimowy czas powrotów

Najgłośniejsze zimowe transfery w trzeciej lidze dolnośląsko-lubuskiej przeprowadził KS Polkowice. Niestety dla klubu są to ubytki - Krzysztof Drzazga trafił do ekstraklasowej Wisły Kraków, a Kamil Wacławczyk zasilił pierwszoligową Bytovię. Jeśli chodzi o nabytki to na największy hit długo zapowiadało się zesłanie do rezerw wrocławskiego Śląska Portugalczyka Flavio Paixao, który ostatecznie przeniósł się do Lechii Gdańsk. Tym samym na chwilę obecną trzecioligowym królem polowania wydaje się być gorzowski Stilon. Do zespołu znad Warty wrócił bowiem doświadczony, blisko 36-letni Krzysztof Kaczmarczyk, który jesienią dopiero zadebiutował w ekstraklasie w Termalice Nieciecza (rozegrał łącznie 3 mecze). Jeden z najstarszych ekstraklasowych debiutantów, w Gorzowie ma nie tylko wspomóc Stilon w walce o utrzymanie, ale i pomóc rozwinąć miejscową akademię piłkarską, w czym ma mu pomóc doświadczenie z podobnego projektu w Słubicach. Innym nabytkiem gorzowian jest 20-letni obrońca Zawiszy Bydgoszcz Mateusz Mazalon, któremu nie udało się jesienią zadebiutować w pierwszej lidze. Szlak z Bydgoszczy do Gorzowa już latem przetarli mu Gołdyn z Chyrkiem, więc nic dziwnego, że trener Dariusz Borowy z chęcią wykorzystał możliwość wypożyczenia piłkarza z bezpośredniego zaplecza ekipy popularnej Zetki.
Najskuteczniejszego jesienią w lidze Drzazgę w Polkowicach ma zastąpić Patryk Bobkiewicz z KP Brzeg Dolny, który w grudniu awizowany był m.in. przez Słowo Sportowe na treningach wałbrzyskiego Górnika.
Oprócz zmian wśród piłkarzy w lidze dokonano roszad szkoleniowych. W Gaci Romualda Szukiełowicza zmienił Marcin Dymkowski jesienią trenujący Polonię-Stal Świdnica, z kolei świdniczan objął niedawny szkoleniowiec KP Brzeg Dolny Piotr Bolkowski.  Rezerwy Zagłębia poprowadzi za Pawła Karmelitę Andrzej Turkowski.
Dariusz Filipczak
[foto:regionfakty.pl]
W Świdnicy liczą na skuteczną walkę o utrzymanie ligowego bytu. Na chwilę obecną Polonia-Stal zajmuje 11.miejsce ze stratą 12 punktów do siódmego, bezpiecznego na chwilę obecną Stilonu. Zarówno sztab szkoleniowy, jak i kadrę trzecioligowca ma wzmocnić Dariusz Filipczak. Jest on jednym z symboli świdnickiego klubu, a w minioną sobotę skończył 42 lata!
Wychowanek Polonii jesienią 1997 zadebiutował na zapleczu ekstraklasy w barwach Górnika Wałbrzych, skąd szybko i w atmosferze małego skandalu przeszedł do Śląska Wrocław, z którym awansował do ówczesnej pierwszej ligi. Na najwyższym szczeblu rozgrywkowym rozegrał 41 meczów i strzelił 3 gole. Po wypożyczeniach do Żagania, Łodzi i Radomska klub z Oporowskiej pożegnał na rzecz Polaru Wrocław. Potem po rocznym epizodzie w Odrze Opole od 2007 związał się z rodzimą Świdnicą. Z Polonią/Spartą dwukrotnie przegrał baraże o drugą ligę, a w trzeciej lidze występował do jesieni 2011 roku. Jeśli wiosną Piotr Bolkowski da mu szansę gry popularny Filip stanie się jednym z najstarszych w historii graczy trzeciej ligi dolnośląsko-lubuskiej. Oto zestawienie najstarszych ligowców tej grupy:
Marek Siemiątkowski  -44 lat Polonia Trzebnica 2012
Paweł Adamczyk         -43 lat Orzeł Ząbkowice 2010
Arkadiusz Paszkowski -41 lat Lechia Dzierżoniów 2012
Piotr Jawny                   -41 lat Motobi Kąty Wrocławskie 2012
Piotr Przerywacz          -41 lat GKS Kobierzyce 2013
Ireneusz Mamrot          -40 lat Polonia Trzebnica 2010
Grzegorz Kopernicki    -39 lat Promień Żary 2013
Wojciech Aksamitowski -39 lat Sprotavia 2013
Sławomir Cuper           -39 lat Chrobry Głogów 2009
Maciej Zdrojewski       -39 lat Motobi Kąty Wrocławskie 2014
Grzegorz Sajewicz       -39 lat GKS Kobierzyce 2014
Tomasz Idziorek           -39 lat Pogoń Oleśnica 2010
Zbigniew Antosiewicz  -39 lat Prochowiczanka 2013
Jacek Sorbian                -39 lat Foto-Higiena Gać 2014
Daniel Chęciński           -38 lat Bielawianka 2015
Część z nich (Adamczyk, Mamrot, Kopernicki) wystawiła się sama do składu, bowiem pełniła wówczas funkcję I trenera. Wśród tej piętnastki większość związana była z klubami z byłego województwa wałbrzyskiego, a część grała nawet w Wałbrzychu. Marek Siemiątkowski z KP Wałbrzych awansował z trzeciej do drugiej ligi, a wcześniej z powodzeniem bronił w Lechii Dzierżoniów. Paweł Adamczyk, wychowanek Nysy Kłodzko, w ekstraklasie rozegrał ponad 200 meczów i ma tytuł mistrza kraju z Wisłą Kraków, Arkadiusz Paszkowski grał w juniorach Zagłębia Wałbrzych i jest jednym z symboli Lechii, Grzegorz Kopernicki zanim wyemigrował na Ziemię Lubuską związany głównie był ze Świdnicą i zaliczył epizod w rezerwach Górnika Wałbrzych wiosną'98. Jacek Sorbian grał przy Ratuszowej w latach 1997-98.
Dariusz Filipczak występuje podczas zimowych sparingów, w przypadku wiosennego występu w lidze wskoczy na podium nestorów trzeciej ligi dolnośląsko-lubuskiej.

środa, 10 lutego 2016

Rusza ekstraklasa

W piątek trzynastego dwunastego rusza rodzima ekstraklasa. W pierwszym dniu rywalizacji dojdzie do pojedynku drużyn, w których grają byli juniorzy wałbrzyskiego klubu. W Chorzowie Ruch podejmować będzie Zagłębie Lubin i w teorii może wystąpić aż trzech z czterech ekswałbrzyszan grających na najwyższym poziomie rozgrywkowym.
W ekipie Niebieskich największe szanse na występ ma Paweł Oleksy, który jest awizowany przez większość mediów jako główny kandydat to gry na lewej stronie defensywy. Ten optymizm nieco wystudzają mecze sparingowe, podczas których sprawdzani byli inni zawodnicy. Najczęściej w ostatnich meczach grał Michał Koj, wcześniej na lewej obronie grał Marek Szyndrowski, a także Marek Zieńczuk. Trener Waldemar Fornalik ma szerokie pole manewru i nie jest pewne, że Oleksy wybiegnie w wyjściowej jedenastce w piątkowym meczu przeciwko dawnym kolegom z Lubina.
Zimą w sparingach chorzowskiej drużyny grał również Miłosz Trojak - potężny, mierzący 191 cm defensywny pomocnik. Z powodu choroby i kontuzji miniony rok musi uznać za stracony teraz był próbowany na nietypowej dla siebie pozycji środkowego obrońca. Sporo komentarzy w sieci wywołało przypomnienie przez śląskich dziennikarzy chorzowskiego pseudonimu Miłosza - Schweinsteiger. Póki co, dla większości obserwatorów, nawet tych z Chorzowa, Trojak jest postacią anonimową. Miejsce w meczowej kadrze będzie sukcesem, a co dopiero debiut na ekstraklasowej murawie.
Na pewno głównym tematem meczu Ruch - Zagłębie będzie postawa Filipa Starzyńskiego. Były rozgrywający chorzowian po nieudanej przygodzie w Belgii, wiosną będzie reprezentował barwy Miedziowych. Ewentualna dobra postawa popularnego Figo to nie jest dobry znak dla Pawła Żyry, bowiem obaj zawodnicy operują w tym samym sektorze boiska. Żyra jesienią zadebiutował w ekstraklasie, w zimowych sparingach grał nieco mniej i bardzo prawdopodobne, że mecz przy Cichej w Chorzowie rozpocznie na ławce rezerwowych. O ile trener Piotr Stokowiec wybierze go do meczowej kadry.
Na pewno w premierowej kolejce nie wystąpi z kolei Michał Bartkowiak, który w styczniu pozbył się metalowych elementów po zabiegu chirurgicznym, a tydzień temu usunięto mu szwy pooperacyjne. Powoli wraca do treningów, a trener Śląska Wrocław Romuald Szukiełowicz prognozuje, że wałbrzyszanin jeszcze w tym miesiącu będzie gotowy do gry.

wtorek, 9 lutego 2016

Odszedł Piotr Korulczyk

8 lutego 2016 roku w wieku 49 lat odszedł Piotr Korulczyk. Dla wielu wałbrzyszan znany jako policjant w stopniu aspiranta sztabowego. Dla kibiców postać nie anonimowa, bo regularnie goszcząca na Stadionie 1000-lecia. Dla bardziej fanatycznych sympatyków Górnika osoba, która z jednej strony była po drugiej stronie barykady, ale wielokrotnie rozumiejąca ich, zwłaszcza podczas wyjazdów.
Był on łącznikiem między policją a klubem, zwłaszcza w temacie koordynacji przedsięwzięć związanych z kibicami. Z angielskiego taki funkcjonariusz zwany jest spotterem.
Piotra znali również mieszkańcy Piaskowej Góry, gdzie się wychował i zapewne potwierdzą słowa, które pojawiły się na stronie wałbrzyskiej policji, że był lubiany i szanowany. Jeśli chodzi o śp. Piotra nie jest to pustosłowie.
Niewielu też pamięta, że był piłkarzem. I nie będzie to fałszem, gdy napiszę, że dobrym zawodnikiem, nie schodzącym poniżej przyzwoitego, dobrego poziomu. Wychowanek Górnika Wałbrzych, sympatię  kibiców zyskał grając w linii obrony Czarnych Wałbrzych, gdy zespół sponsorowany przez Dolnośląskie Zakłady Urządzeń Górniczych rywalizował w "starej" czwartej lidze, czyli obecnej trzeciej. A był czas, gdy w niedzielne południe mecz przy ul. Wrocławskiej był pewnym punktem każdego kibica futbolu w Wałbrzychu.
Dla jednych Karol, dla innych Makaron, a dla innych po prostu Piotr.

poniedziałek, 8 lutego 2016

Oby bez powtórki...

2007 rok. Reprezentacja Polski po raz pierwszy w historii wywalczyła awans do mistrzostw Europy. Mimo niezbyt fortunnego początku eliminacji (porażka w Bydgoszczy z Finlandią i remis w Warszawie z Serbią) świętowaliśmy dawno nie oglądane triumfy nad wyżej notowanymi rywalami. Mecz z Portugalią w Chorzowie (2:1) słusznie jest wspominany do dziś, jako jeden z najlepszych w nowym tysiącleciu. Potwierdzeniem przełomu była wygrana w Brukseli z solidną, jednak nie tak silną kadrowo jak dziś, Belgią. 2007 rok był tylko potwierdzeniem dobrej passy biało-czerwonych - w eliminacjach co prawda przegraliśmy na wyjeździe z Armenią (0:1), ale potrafiliśmy wywieźć remisy z Helsinek, a przede wszystkim z Lizbony (2:2). Ponownie Stadion Śląski był areną awansu kadry po pokonaniu Belgów 2:0.Był to czas przede wszystkim Ebiego Smolarka, Jacka Krzynówka, a Polska, nie tylko interesująca się sportem, wręcz oszalała na punkcie pewnego Holendra. Leo Beenhakker, gość grubo po sześćdziesiątce, z dnia na dzień stal się bohaterem wszystkich mediów. Do czasu objęcia posady selekcjonera naszych Orłów mógł się pochwalić tytułami mistrzowskimi z Ajaksem, Realem, awanse do turniejów mistrzowskich z Holandią i egzotycznym Trynidadem Tobago. Ale zapewne on sam nie spodziewał się takiego splendoru jaki miał miejsce po premierowym awansie reprezentacji na Euro.
W 2007 roku Leo odebrał następujące nagrody:
 - redakcji Piłki Nożnej - Człowiek Roku 2007
 - redakcji tygodnika wprost - Człowiek Roku 2007
 - Super Wiktor za całokształt osiągnięć.
Ponadto dziennikarze Newsweeka napisali o nim książkę "Leo zawodowiec. Jak Beenhakker odmienił Polaków." Również znany dziennikarz Roman Kołtoń w tymże roku popełnił książkę "Prawda o reprezentacji: Janas i Beenhakker" będąca swoistym hołdem dla holenderskiego szkoleniowca.
Te szaleństwo szybko nie minęło - mimo, że Polska na austriacko-szwajcarskich mistrzostwach nie wygrała meczu i szybko wróciła do domu. Następne eliminacje zaczęliśmy udanie od pokonania Czechów 2:1 (a jakże w Chorzowie!), ale później przyszły niezrozumiałe porażki z Irlandią Północną, Słowacją, by po klęsce w Mariborze ze Słowenią (0:3) ówczesny prezes PZPN Grzegorz Lato przed kamerami telewizyjnymi zwolnił Beenhakkera.
Nie tylko wyniki wywindowały Leo na szczyty popularności. Nowatorskie podejście do mediów w porównaniu z mrukowatym Janasem. Kolejni asystenci, wśród których byli m.in. Kaczmarek, Nawałka czy Dziekanowski. Początkowo nikt nie robił tragedii, gdy słyszeliśmy od Holendra moralizatorskie uwagi w stylu "wyjdźcie z drewnianych chatek", do annałów przeszedł również słynny pocałunek Bogusława Kaczmarka w rękę selekcjonera w jednym z meczów, ale po czasie słynny Bobo tłumaczył się mętnie, że potknął się i kamery nieco wypaczyły prawdziwy obraz...Od bohatera do zera.
Jednym z jego współpracowników Beenhakkera był obecny selekcjoner Adam Nawałka. On miał o wiele bardziej ciernistą drogę do posady najważniejszego piłkarskiego trenera w Polsce. Miał co prawda na koncie tytuł mistrzowski z Wisłą Kraków, ale obiektywnie biorąc w innych klubach nie było tak różowo. Pogoniony ze względu na niezadowalające wyniki został m.in. z Lubina, Białegostoku. Zaledwie solidną grę Górnika Zabrze też trudno uznać za decydujący faktor w wyborze Nawałki na selekcjonera. Jego wybór w październiku 2013 dla wielu był kontrowersyjny, Pierwsze mecze to dla przypomnienia 0:2 we Wrocławiu ze Słowacją i 0:0 z Irlandią w Poznaniu. W 2014 przyszedł start eliminacji i bezsprzecznie październikowa wiktoria nad Niemcami  2:0, która zdefiniowała tę kadrę.
Miniony 2015 rok miał na celu nie popsuć wypracowanej zaliczki. I tak też był. Dla przypomnienia: kadra w eliminacjach planowo u siebie ograła Gruzję i Gibraltar, a także Irlandię. Na wyjeździe wywiozła cenne remisy z Dublina i Glasgow oraz przegrała we Frankfurcie nad Menem z Niemcami. To dało nam upragniony awans. Bilans meczów towarzyskich, rozegranych w Polsce to remis z Grecją i wygrane z Islandią oraz Czechami. Czy te wyniki są REWELACYJNE ?! Uważam, że nie. Są dobre, przyniosły awans, ale moim skromnym zdaniem balonik nadziei jest zbyt mocno już napompowany. Owszem regulamin Euro, w którym można wyjść z grupy nawet z trzeciego miejsca, mocno nam sprzyja, ale czy osiągnięcia minionego roku nie są nieco przeceniane? Adam Nawałka został Trenerem Roku 2015 wg Przeglądu Sportowego oraz Piłki Nożnej. W meczach o punkty w ubiegłym roku Polacy NIE WYGRALI z żadną drużyną, która byłaby sklasyfikowana wyżej od nich. Wiadomo, że Gruzja to druga setka, Gibraltar nie jest członkiem FIFA tylko UEFA, a Irlandia w chwili rozgrywania meczu w Warszawie była 54., gdy Polska 43 (dziś Eire -30, a Polska -34.). Praktycznie bez spektakularnego zwycięstwa reprezentacji w 2015, jej szkoleniowiec został okrzyczany narodowym bohaterem. Już dziwić mógł wybór Przeglądu Sportowego, zwłaszcza, że medal MŚ zdobyli choćby szczypiorniści ich koleżanki były czwarte. Wśród rodzimych trenerów piłkarskich brakowało szkoleniowców, którzy utrzymaliby dobrą formę swego zespołu przez cały rok (Skorża!), choć mocnym kandydatem był Jacek Zieliński, który odmienił Cracovię.
Jako żywo obecna sytuacja przypomina tę z 2007 roku i ogromnej mody na Beenhakkera. Teraz jest moda na Nawałkę. Oby nie było powtórki z turnieju mistrzowskiego...
Adamowi Nawałce należy pogratulować otrzymanych laurów, ale i przypomnieć, że szybko można spaść z piedestału. Póki co dobra atmosfera w kadrze, jeszcze lepszy PR napędzają znakomicie koniunkturę wśród kibiców, którzy oczekują sukcesu we francuskim czempionacie. Gdy go zabraknie... cóż wiadomo, że Nawałka nie tylko nie zostanie zwolniony jak Beenhakker przez Latę, ale dalej będzie pracował z kadrą. Tylko wówczas nie będzie mógł liczyć na taryfę ulgową i takie poparcie, czy kredyt zaufania jakie ma teraz.

niedziela, 7 lutego 2016

Remis z Solarzami

Po raz kolejny trzecioligowiec z Oświęcimia na zimowe zgrupowanie wybrał dolnośląski Dzierżoniów. W 2014 roku drugoligowy Górnik Wałbrzych przy Ratuszowej zremisował z Sołą 1:1 po golach Marcina Folca i Pawła Cygnara z karnego. W tym roku było podobnie - do przerwy prowadzili biało-niebiescy, goście  po przerwie wyrównali i mieli rzut karny.
Orłowski vs. Cygnar - pojedynek snajperów.
[foto:walbrzych24.com]
Oświęcim głównie ze sportów drużynowych kojarzy się z hokeistami Unii. Soła zaistniała w świadomości miejscowych kibiców dopiero na przestrzeni ostatnich kilku lat. W 2010, kiedy Górnik Wałbrzych rozpoczynał przygodę w drugiej lidze, pracę z Solarzami rozpoczynał trener Sebastian Stemplewski, który najpierw wygrał A klasę, a potem rok po roku klasę okręgową i czwartą ligę. Obecny sezon jest trzecim z kolei w 3.lidze. Pierwszy sezon Stemplewski i jego podopieczni zakończyli na drugim miejscu, kolejny na trzecim, a w obecnym po jesieni są na trzecim miejscu przegrywając rywalizację z Garbarnią Kraków i KSZO dzięki tzw. małej tabeli, opracowanej na podstawie bezpośrednich spotkań.
Nie ulega wątpliwości, że Soła to ścisła czołówka trzeciej ligi małopolsko-świętokrzyskiej.  Dla większości kibiców najbardziej znanym nazwiskiem jest 35-letni obrońca Marcin Drzymont, były gracz Zagłębia Sosnowiec, Odry Wodzisław, Korony Kielce, Lecha i GKS Bełchatów, zaliczył 130 meczów na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Największą gwiazdą obecnej kadry Solarzy jest napastnik Paweł Cygnar. 30-letni zawodnik w przeszłości występował w linii pomocy, w barwach Zagłębia Sosnowiec zagrał nawet w ekstraklasie. Po latach w Sole został przesunięty do ataku, gdzie eksplodował wręcz skuteczną grą, a oprócz tego trenuje drużynę rezerw oświęcimskiego klubu. 22 bramki Cygnarowi pozwoliły w 2014 i 2015 być najskuteczniejszym strzelcem 3.ligi małopolsko-świętokrzyskiej, a i w obecnym z 10 współprowadzi w klasyfikacji snajperów. Sobotnia rywalizacja z Marcinem Orłowskim zapowiadała się więc frapująco.
Soła w tym roku w sparingach jeszcze nie przegrała. Pokonała pierwszoligowe Zagłębie w Sosnowcu 2:1, u siebie pokonała Skrę Częstochowa 3:1, zremisowała z Unią Oświęcim 1:1 i Szombierkami 0:0, a już podczas dzierżoniowskiego zgrupowania ograła Śląsk II 4:3. Miejsce meczu z piłkarzami Górnika było długo niewiadome, a dla niektórych zostało zagadką do samego końca. Pierwotnie Górnik miał 06.02. jechać do Żagania na zgrupowanie, wówczas wałbrzyszanie z przyczyn logistycznych nalegaliby na rozegranie meczu w Wałbrzychu bądź okolicach. Ostatecznie nie będzie wyjazdu do województwa lubuskiego i meczów z czwartoligową Sprotavią oraz niemieckim zespołem z niższych lig i sparing z drużyną z Oświęcimia rozegrano w Dzierżoniowie.
Bramka Mateusza Krzymińskiego
[foto:walbrzych24.com]
Niestety, sporo zamieszania wprowadziła "relacja" redaktora Skiby z meczu na jego stronie, gdzie napisał (a później wykasował zdanie), że rywalizacja Soły z Górnikiem ma miejsce w Wałbrzychu. Również skład podany przez Bogdana Skibę, powtórzony przez Radosława Radczaka, relacjonującego dla lajfów wałbrzyskie mecz, mija się z prawdą.
Jeśli chodzi o relację meczową to najrzetelniej podszedł do tematu Bartłomiej Nowak, który oprócz fotorelacji obiektywnie przedstawił fakty z boiska w Dzierżoniowie na stronie walbrzych24.com.
Po kolejnym sparingu można domniemać, że jednym z największych wygranych zimowych przygotowań może stać się Sławomir Orzech, który najczęściej rozpoczyna mecze w linii obrony. Cieszyć może dyspozycja Damiana Jaroszewskiego, który obronił rzut karny wykonywany przez Pawła Cygnara. Jego dobra dyspozycja może przynieść tylko i wyłącznie korzyści w rywalizacji o miejsce w składzie z Kamilem Jarosińskim.
Martwić jedynie może po raz kolejny brak nowych twarzy, ale odwołanie z powodów finansowych żagańskiego zgrupowania może tłumaczyć brak ewentualnych kandydatów do gry w drużynie lidera trzeciej ligi dolnośląsko - lubuskiej.
Mecz z Sołą Oświęcim miał jeszcze dodatkową korzyść - porównanie z poziomem, stylem gry prezentowanym przez przedstawiciela innej grupy trzeciej ligi. Było zaskoczenie z Lechią Tomaszów Mazowiecki, teraz wyglądało to ze strony wałbrzyszan o wiele lepiej. Ciekawe jaki byłby wynik rywalizacji z przedstawicielem grupy warmińsko-mazurskiej GKS Wikielec, który gościł na zgrupowaniu w Mysłakowicach pod Jelenią Górą, a sparingowy mecz z Karkonoszami rozegrał w Świebodzicach?

środa, 3 lutego 2016

Gdzie młodzieżowcy?!

Górnik Wałbrzych rozegrał trzeci sparing przed startem rundy wiosennej. Kolejny przeciwnik, podobnie jak poprzednicy, w swoich szeregach miał byłych kadrowiczów. O ile w Cracovii zagrał potencjalny uczestnik zbliżającego się EURO 2016, to w MKS Kluczbork, podobnie jak w Lechii Tomaszów Mazowiecki, pokazali się jednodniowi kadrowicze. Mowa o Marcinie Nowackim i Piotrze Madejskim, którzy w poprzedniej dekadzie zaliczyli epizody w pierwszej reprezentacji.
Pierwszoligowiec z Opolszczyzny w czerwcu ubiegłego roku wygrał rywalizację w drugiej lidze, a na początku maja uległ przy Ratuszowej spadającemu Górnikowi 1:2, po dwóch celnych trafieniach Rafała Figla. W chwili obecnej oba zespoły dzielą już dwie klasy rozgrywkowe, Figla można zobaczyć w Aqua Zdroju, ale w barwach Rakowa Częstochowa podczas zgrupowania. Mimo, że personalnie ekipy różnią się od majowego ligowego spotkania to w towarzyskim meczu wynik był identyczny. Dla MKS był to już piąty sparing w tym roku - w poprzednich zanotowali po 2 zwycięstwa i remisy, a wśród nabytków jest wspomniany Madejski, którego kibice Górnika powinni kojarzyć z gry w barwach Miedzi Legnica i Puszczy Niepołomice oraz 20-letni Kamil Kuczak, były kadrowicz U-18, mistrz Polski juniorów z Wisłą w 2014 roku, który jesienią zadebiutował na boiskach ekstraklasy.
Oświęcimka w walce z dwoma eks-reprezentantami
Nowackim i Madejskim
[foto:walbrzych24.com]
Gospodarze poniedziałkowego sparingu wygrali 2:1, co jest niewątpliwie niespodzianką. Obserwatorów zaskoczyła przede wszystkim ... dobra gra trzecioligowców, którzy zagrali konsekwentnie, twardo. W Górniku najwyraźniej wyciągnięto wnioski po porażce w ostatnim sparingu z Lechią, bowiem teraz to wałbrzyszanie zagrali tak jak ostatni ich rywal. Piłkarze z Kluczborka przy Ratuszowej mają się skupić głównie na treningach, integracji, a mecz jest niejako bonusem. Mimo tego nie było widać w ich poczynaniach luźniejszego podejścia. Tym bardziej wynik trzecioligowca jest cenniejszy.
Jedynie co może martwić kibiców wałbrzyszan to sytuacja z młodzieżowcami. O ile w premierowym tegorocznym sparingu w wyjściowej jedenastce zabrakło młodzieżowców, to teraz pojawił się jedynie Damian Migalski. Reszta z wychowanków, w tym juniorzy z drużyny Piotra Przerywacza, pojawili się nieco później na placu gry. Powszechnie wiadomo, że na ligowych boiskach obligatoryjnie musi grać dwóch młodzieżowców. Jaki jest więc sens grania tylko i wyłącznie starszymi piłkarzami? Gdyby przeciwko MKS w składzie pojawił się Mateusz Sawicki, to być może Migalski pokazałby się dopiero później na boisku. O problemie z młodzieżowcami wiadomo nie od dziś. Nie gra w tegorocznych sparingach Maksym Tatuśko, który może nie był podstawowym ogniwem jedenastki jesiennej trenera Bubnowicza, ale dawał więcej jakości w porównaniu z Mateuszem Krzymińskim. Teraz zabrakło sprawdzanych wcześniej Pawła Jastrzębskiego i Piotra Prokopa, w klubie nie pojawili się zapowiadani w grudniu przez prasę Krzysztof Pieśkiewicz z Włókniarza Leśna (trenuje i już trafia oraz asystuje w Karkonoszach Jelenia Góra) oraz Patryk Bobkiewicz z rozpadającego się KP Brzeg Dolny.
Biorąc pod uwagę szansę awansu drużyny juniorów do Centralnej Ligi Juniorów, zapewne Piotr Przerywacz nie chciałby oddelegować do seniorów swoich podstawowych piłkarzy. Do startu rozgrywek coraz bliżej, podobnie do jedynego zgrupowania I drużyny. Czy na nie pojadą nowi młodzi zawodnicy? A może pokażą się już w najbliższym sparingu z Sołą Oświęcim? Piłkarze z trzeciej ligi małopolsko-świętokrzyskiej zajmują w swojej grupie 3.miejsce, ale mają tyle samo punktów co liderująca Garbarnia Kraków. W tym tygodniu są na zgrupowaniu w Dzierżoniowie.