niedziela, 26 kwietnia 2015

Puławy - zachowany status quo, czyli bliżej spadku

Wisła Puławy w meczach ligowych rozegranych w 2015 przegrała tylko raz - u siebie z Rakowem. Więcej punktów od puławian w tym roku zdobyło tylko sosnowieckie Zagłębie. W środę Duma Powiśla, jak nazywają swój zespół kibice Wisły, rozgromiła najpopularniejszego drugoligowca po pucharowej przygodzie, czyli Błękitnych aż 5:1. Duet snajperów Niezgoda - Nowak zdobył 19 bramek, czyli o jedną mniej niż cały zespół Górnika Wałbrzych przed sobotnim meczem. Goście z kolei na wyjazdach wywalczyli raptem 4 remisy, a przeciwko Wiśle nie mogli zagrać wykartkowani Figiel i Oświęcimka (o czym żaden wałbrzyski portal ani się nie zająknął na ten temat), kontuzjowani G.Michalak i Folc. Jerzy Cyrak na ławce rezerwowych miał zaledwie 5 zawodników, w tym 4 młodzieżowców. W porównaniu z ostatnim spotkaniem w Pruszkowie w wyjściowym składzie Górnika nastąpiły aż 5 korekt - oprócz absencji kartkowych, z jedenastki wylecieli Krzymiński, Śmiałowski i dość niespodziewanie Stolarczyk. Nowymi - starymi twarzami byli Radziemski, Lenkiewicz, Sawicki, a już niespodziewanie pojawili się Migalski i Cichocki, który wiosną był do tej pory permanentnie pomijany przez trenera. Czy przy takim obrazie sytuacji można było liczyć na sukces wałbrzyszan w Puławach?
Na zdrowy rozum - odpowiedź brzmi NIE. Ale druga liga pokazała, że jest nieobliczalna. Górnik objął prowadzenie po przechwycie Orłowskiego, rajdzie i zablokowanym strzale Migalskiego, po którym najprzytomniej zachował się Orzeł pokonując Leszczyńskiego. Potem gospodarze bili głową w mur. Wałbrzyszanie tylko raz dali się zaskoczyć, ale skupieni głównie na obronie mogą w tym elemencie zapisać sobie plus. Co do ofensywy to należy spuścić zasłonę milczenia, bowiem prócz kilku indywidualnych prób, strzałów z dystansu gościom zabrakło argumentów - czytaj Rafała Figla.
Puławska międzynarodówka (aż 6 stranierich w kadrze na mecz z Górnikiem) nie dała rady pokonać Leonida Musina, który tym razem nie dał powodów do krytyki. Ba, tygodnik Piłka Nożna wybrał go bramkarzem kolejki.
Niektórzy mogą szukać taniego usprawiedliwienia, że za Wisłą ciężki mecz z Błękitnymi. Dla nich celem przypomnienia: jesienią Puławy przyjechały na Ratuszową po o wiele cięższym pojedynku pucharowym z Piastem Gliwice, który zakończył się dopiero serią rzutów karnych. Do tego kilkuset kilometrowa podróż do Wałbrzycha i ... zwycięstwo 3:1. Teraz przeciwko półfinaliście PP już po godzinie na boisku było wszystko jasne i wszelkie relacje z meczu akcentowały oszczędzanie sił po 60 minucie na mecz sobotni z Górnikiem.
"Arcytrudny mecz Górnika", "Remis który nic nie daje" - tak przed i po meczu pisał wałbrzyszek, który idealnie tytułami trafił w punkt. Punkt, w którym znajduje się obecnie wałbrzyski drugoligowiec.
7 MECZÓW DO KOŃCA - 7 PUNKTÓW STRATY.
Nie ma co spoglądać w terminarz, na rywala.Chcąc zachować status drugoligowca Górnik musi wygrywać i nie oglądać się za siebie. Do tej pory wyniki rywali układały się dla wałbrzyszan, bo przy normalnej dyspozycji wielu drużyn już w tej chwili byłoby pozamiatane.  Wiosenne odpalenie Wisły pozwoliło jej spokojnie myśleć o walce o środek tabeli, dopiero drugiej w tym roku porażki doznała Legionovia i to po golu w ... 95 minucie! Limanovia już wita się z 3.ligą, beznadziejnie gra Kotwica, która wiosną na wyjeździe gra gorzej nawet od Górnika. Puszcza,Okocimski i może Nadwiślan dopełnia sekstet zagrożonych w tej chwili degradacją.
Aż szkoda, że wałbrzyszanie nie są w górnej części tabeli. Po zimowej przerwie wydawało się, że karty zostały już rozdane, a tymczasem liderem jest Zagłębie - po jesieni drużyna środka, która wiosną jest autorem najefektowniejszych powrotów  - trenerski duet i ich podopieczni są chyba wielkimi fanami książki "Do przerwy 0:1". Szósty Raków ma zaledwie 2 punkty straty do wicelidera, a dziewiąta Stal Mielec ma 3 punkty straty do miejsca barażowego. Szkoda, że takich różnic punktowych nie ma na dole tabeli.
Dla piłkarzy Górnika Wałbrzych przestrogą powinni być koszykarze, którzy po cichu liczyli zapewne na miejsce barażowe. Niestety, swoją postawą nie dali sobie szans na baraże,które stały by się faktem w przypadku zwycięstwa w ostatniej kolejce i porażce Kłodzka z Katowicami. Trzeba najpierw wygrywać swoje mecze, by potem nerwowo oczekiwać na korzystne dla siebie wyniki rywali.
Podczas najbliższej kolejki przy Ratuszowej będzie gościć MKS Kluczbork, który w sobotę po raz pierwszy wiosną wygrał u siebie. Mimo to wciąż zajmuje awansowe (trzecie) miejsce i mocno liczy się w walce o promocję. Szkoleniowiec gości Andrzej Konwiński zapewne będzie miał problem z rozpracowaniem wałbrzyszan,bo na dobrą sprawę chyba tylko sztab szkoleniowy wie na kogo postawi. Będą do dyspozycji Rafał Figiel i Michał Oświęcimka, na pewno w defensywie Górnik zagra trójką obrońców, tylko czy zagra Cichocki czy też Stolarczyk? Pewniakiem jest Orłowski, kapitan Wepa, pewnie Bronisławski jako drugi młodzieżowiec. A reszta?
3 maja tuż przed godziną 19 zakończy się mecz z Kluczborkiem, wówczas wałbrzyscy piłkarze po końcowym gwizdku albo będą się radować i motywować przed następnymi spotkaniami lub też ze spuszczonymi głowami będą schodzić do szatni. Brak kompletu punktów w najbliższej kolejce to niestety raczej pewna degradacja do trzeciej ligi.

50 lat Marka Wierzbickiego

26 kwietnia 50 lat kończy Marek Wierzbicki. Tego pomocnika kojarzą zapewne fani Zagłębia Wałbrzych oraz uważni obserwatorzy piłkarskich zmagań na Wyspach Owczych.
Marek jest wychowankiem GHKS Bolesława Bukowno, a dobra gra nie pozostała bez echa i przed rundą wiosenną sezonu 1984/85 trafił do pierwszoligowego Zagłębia Sosnowiec. Trenerem sosnowiczan był wówczas Horst Panic, a dwudziestolatek wśród konkurentów do gry w ataku miał byłych wałbrzyszan - Leszka Rycka, Gerarda Śpiewaka czy Grzegorza Krawca. Choć po prawdzie konkurencja była o wiele większa, a największą gwiazdą zespołu był Jan Urban.
Długo Wierzbicki musiał czekać na ligowy debiut, ale jak już Horst Panic dał mu szansę to w pełni ja wykorzystał! W spotkaniu z Bałtykiem Gdynia po godzinie gry zastąpił Dariusza Klamrę, a po 8 minutach pokonał śp.Andrzeja Czyżniewskiego. W następnej kolejce Marek wybiegł już w wyjściowej jedenastce, ale podobnie jak cały zespół zawiódł w spotkaniu z ŁKS w Łodzi (0:3) będąc zresztą zmieniony przez Wiesława Liszkę. Jesienią następnego sezonu (85/86) w Zagłębiu nie było Urbana, a drużyna ze Stadionu Ludowego przegrywała mecz za meczem. Wierzbicki pierwszy pełny mecz w ekstraklasie zalicza w Poznaniu (0:1 z Lechem) na nietypowej pozycji bocznego obrońcy! Swoją niezbyt bogatą przygodę w ekstraklasie kontynuował już w drugiej linii:
2.kol. Lechia Gdańsk (3:1 d) - 61 min.
4.kol. Motor Lublin (3:0 w) - 63 min. - asysta przy golu Tochela
5.kol Górnik Wałbrzych (1:1 d) - wszedł w 85 min.
8.kol. GKS Katowice (0:1 w) - 90 min.
10.kol. Stal Mielec (0:1 w) - wszedł w 65 min.
15.kol. Widzew Łódź (1:2 d) - zszedł z kontuzją w 34 min.
17.kol. Lechia Gdańsk (0:0 w) - wszedł w 80 min.
18.kol. Lech Poznań (0:3 d) - wszedł w 83 min.
Zimą Panica zmienił Jerzy Kopa, a Wierzbicki poszedł w odstawkę. Przygodę z najwyższą klasą rozgrywkową w Polsce w barwach Zagłębia zakończył z 11 występami i 2 bramkami. Wiosna w wykonaniu sosnowiczan była tragiczna i zespół spadł do drugiej ligi. W skarbach kibica przed sezonem 86/87 w rubryce odeszli  przy nazwisku Wierzbicki widniała nazwa AKS Niwka - satelickiego klubu Zagłębia. Marek faktycznie zaczął grywać w trzeciej lidze, tyle że w Wałbrzychu. Spadkowicza z 2.ligi Zagłębie prowadził Horst Panic,który namówił do gry w zespole byłych podopiecznych z Sosnowca - Gerarda Śpiewaka i Wierzbickiego. Zdeterminowana drużyna Thoreza bez problemów wywalczyła ligową promocję kończąc sezon z 10 punktową przewagą nad Miedzią Legnica. Przy Ratuszowej Marek stał się typowym rozgrywającym w tradycyjnym stylu- charakterystyczna lekko pochylona sylwetka, prostopadłe podania, dośrodkowania z rzutów wolnych. Jego bilans na drugoligowych boiskach w zielono-czarnych barwach wygląda następująco:
1987/88 - 27 meczów - 2 gole
1988/89 - 29 meczów - 4 gole
1989/90 - 36 meczów - 1 gol
1990/91 - 30 meczów - 4 gole
1991/92 - 30 meczów - 2 gole
1992/93 - runda jesienna 10 meczów - 3 gole.
Jesień'92 to trudny okres dla wałbrzyskiej piłki - Górnik plącze się w 3.lidze, Zagłębie przeciętniakiem ligę wyżej. W zespole Thoreza najlepsze recenzje zbierają Nowicki i Wierzbicki i nic dziwnego, że po 27-letniego wówczas pomocnika sięga poznańska Olimpia. Zespół z Golęcina targany jest organizacyjnymi problemami, a ekstraklasowy byt mają zapewnić nieco przyblakłe gwiazdy w osobach m.in.Mirosława Okońskiego czy Michała Gębury. Wierzbicki w Olimpii zagrał siedmiokrotnie i trudno nazwać go można było podstawowym graczem, a w piłkarskim CV mógł dopisać jedynie kolejną degradację z 1.ligi.
Sezon 1993/94 spędził już w Wałbrzychu, gdzie osiadł z rodziną na stałe. 33 mecze i 2 gole nie pozwoliły KP Wałbrzych w utrzymaniu się w 2.lidze. Po degradacji ma oferty z dolnośląskich klubów, a jego wybór pada dość niespodziewanie na Kryształ Stronie Śląskie, gdzie po rozegraniu zaledwie kilku spotkań ponownie wraca na Ratuszową i rundę jesienną dogrywa w barwach Klubu Piłkarskiego (8 meczów). Zimą opuszcza nie tylko Wałbrzych, ale i Polskę rozpoczynając farerski etap przygody z piłką. Bilans gry na Wyspach Owczych (za 90minut.pl):
1995 B-71 Sandoy 1.liga 4.m. 18 meczów (4 gole)
1996 B-71 Sandoy 1.liga 8.m. 18 (1 gol)
1997 FS Vagar 1.liga 9.m. (degradacja) 18 (6 goli)
1998 KI Klaksvik 1.liga 2.m. (+finał krajowego pucharu) 18 (2 gole)
1999 KI Klaksvik 1.liga 1.m. mistrzostwo (+krajowy puchar) 18 (1 gol)
2000 KI Klaksvik 1.liga 5.m. 15 (5 goli)
2001 VB Vagur 1.liga 4.m. 18 (7 goli)
2002 VB Vagur 1.liga 7.m. 14 (3 gole)
2003 EB/Steymur 1.liga 6.m.18 (2 gole)
2004 KI Klaksvik 1.liga 4.m. 10
2005 KI Klaksvik 1.liga 7.m. 9 (2 gole)
2006 KI Klaksvik 1.liga 4.m. 26
2007 wiosna KI Klaksvik 1.liga 7.m. 1
2007 KI Klaksvik (rezerwy) 7 (1 gol)
2008 MB Miðvágur 2.liga 12 (1 gol).
Marek Wierzbicki w barwach 
KI Klaksvik [źródło: havnar.blogspot]
Obecnie sporo się pisze o Cieślewiczu - polskim snajperze na Wyspach Owczych, ale nie można zapominać, że wśród polskich pionierów był właśnie Marek Wierzbicki i jego koledzy z Zagłębia Wałbrzych (Nowicki,Pacek) czy Olimpii Poznań (Zakrzewski, Krakowski).
Do wielu znakomitych występów ligowych Marek dorzuca mecze w europejskich pucharach. W sezonie 1999/00 dwukrotnie rywalizuje w Pucharze UEFA z austriackim GAK Graz (0:5, 0:4), a w następnych sezonach gra w eliminacjach Ligi Mistrzów:
2000/01 z Crveną Zvezdą Belgrad (0:3, 0:2)
2001/02 z FC Slavia Mozyr (0:0, 0:5 w białoruskim Mozyrze, gdzie zalicza samobójczą bramkę).
Wiadomo, że na Wyspach Owczych gra się o wiele mniej miesięcy niż na kontynencie.Marek Wierzbicki również korzystał z tej kalendarzowej furtki i pod koniec rundy jesiennej pojawiał się na polskich boiskach. Jesienią sezonu 1996/97 rozegrał kilka spotkań w Polonii Świdnica, 2000/01 to dwa występy w trzecioligowych Górniku/Zagłębiu Wałbrzych, a rok później pojawił się w jeleniogórskiej okręgówce w Gryfie Gryfów Śląski.
Oficjalnie karierę piłkarską zakończył w 2008 roku.

sobota, 25 kwietnia 2015

Bartkowiak wrócił do kadry

Michał Bartkowiak do tej pory nie miał szczęścia do występów w reprezentacji. Co prawda w 2013 sięgnął wraz z kolegami po Puchar Syrenki to od tamtej pory selekcjonerzy kadry U-17 czy U-18 nie wysyłali powołań do Wałbrzycha bądź Wrocławia.
Oczywiście głównym powodem była jesienna kontuzja Michała, która zahamowała jego wejście do pierwszej drużyny Śląska. Po długotrwałej rehabilitacji wiosną Bartkowiak trenuje z pełnym obciążeniem, ale póki co Tadeusz Pawłowski nie zabiera go na mecze ekstraklasy. Michał zanotował udane po dwa mecze w trzecioligowych rezerwach oraz Centralnej Lidze Juniorów, gdzie wpisał się na listę strzelców. Trener kadry U-18 postanowił dać mu szansę w zakończonym w piątek turnieju osiemnastolatków Slovakia Cup.
Rafał Janas, mimo, że Bartkowiaka powołał dopiero w ostatniej chwili, postawił na niego już w pierwszym meczu w Myjavie przeciwko Chinom (1:1). W trwającym 80 minut meczu wałbrzyszanin zszedł w 76' zmieniony przez Arkadiusza Gajewskiego z bydgoskiego Zawiszy. Później Janas jr stosował rotację w ustawieniu personalnym- przeciwko gospodarzom Michał dopiero po przerwie zmienił Kamila Szubertowskiego z Lecha,by w rywalizacji z Kanadą wybiec w wyjściowej jedenastce. W tym spotkaniu w 72' zmienił go Szymon Jarosz z Podbeskidzia Bielsko-Biała. W trzech spotkaniach Polska osiągnęła trzy remisy po 1:1, co dało jej dopiero trzecie miejsce w grupie B,bowiem zarówno Słowacja jak i Kanada potrafiła ograć Chiny.
W piątek 24.04. rozegrano końcowe spotkania turnieju - o 7.miejsce  ZEA w karnych pokonały Chiny,podobnie jak o 3.miejsce Norwegia Kanadę. W Senec Polska wreszcie wygrała - z Rosją 1:0 po celnym strzale Arkadiusza Gajewskiego, który wcześniej wpisał się na listę strzelców w meczu ze Słowacją. W tym meczu Michał Bartkowiak, zgodnie z prowadzoną przez Janasa rotacją, spotkanie rozpoczął na ławce rezerwowych.
W finale Słowacja pokonała Czechy 2:1.Wśród nagród indywidualnych jedna trafiła do rąk Mateusza Lisa - gracz Lecha Poznań został wybrany najlepszym bramkarzem turnieju.

środa, 22 kwietnia 2015

W Norwegii w końcu ruszyli

Skandynawia ze względów klimatycznych nie może sobie pozwolić na tak szybki start rozgrywek futbolowych tak jak ligi na kontynencie. W miniony weekend ligowe granie Michał Zawadzki, który gra w trzecioligowym Fram Larvik. Na inaugurację na swoim boisku Fram przegrał z Moss 0:1 - Michał zobaczył żółtą kartkę podczas 90 minut gry. Cały mecz rozegrał jego krajan z Zielonej Góry Marcin Pietroń, a ciekawostką jest fakt, że w drużynie przeciwnej zadebiutował Łukasz Małkowski, którego jesienią ub. roku mogliśmy oglądać przy Ratuszowej w barwach Nadwiślana Góra, a wcześniej w GKS Tychy. Po 1.kolejce Fram zajmuje ostatnie bezpieczne 11.miejsce w stawce 14 ekip Oddsen-Ligaen gr.2.
Szczebel wyżej,czyli na drugim poziomie rozgrywkowym gra Łukasz Jarosiński. OBOS-Ligaen, bo tak się nazywa liga, rozpoczęła wiosenne granie już na początku kwietnia i do tej pory rozegrała 3 serie spotkań.
Łukasz Jarosiński nie ma póki co powodów do radości
w tym sezonie.
Niestety, klub Polaka rozpoczął tegoroczną kampanię od porażki 0:4 na boisku Follo, a następnie uległ u siebie Bryne 1:2, a w weekend musiał uznać wyższość Sogndal na jego boisku (1:2). Po trzech kolejkach Honefoss zamyka ligową stawkę, podobnie jak piętnasty Nest-Sotra, z zerowym kontem po stronie punktowych zysków.
Miniony weekend był z kolei udany dla byłego gracza wałbrzyskiego Górnika Adriana Moszyka, który gra w austriackim Lunz/See - ósmy poziom rozgrywkowy, czyli nie przymierzając odpowiednik naszej B klasy.W 17.kolejce gospodarze w obecności ...60 widzów pokonali Allhartsberg 3:0, a strzelanie rozpoczął w 3 min. i zakończył w 93 min. właśnie Adek.Były to jego pierwsze gole uzyskane 2.Klasse Ybbstal w dotychczasowych 3 występach. Jego zespół, w którym występuje wraz z kolegami z Kamiennej Góry Damianem Misanem i Łukaszem Bieńkowskim, zajmuje obecnie ósme miejsce (na 14 drużyn). Trudno liczyć, by w tej grupie któryś z polskich zawodników liczył się w rywalizacji o koronę króla strzelców,bowiem najskuteczniejszy Imre Biro trafił już 29 razy, a wśród naszych rodaków najwięcej trafień ma Paweł Matuszak (14 dla Kienberg/Gaming), Misan (13), Bieńkowski (1). W grupie Alpenvorland 3 gole wiosną strzelił Bartosz Sobota, który przeszedł z USV Kirnberg do SV Erlauf, gdzie oczywiście występuje ze swoim starszym bratem Tomaszem. W tej grupie grają m.in.Dariusz Filipczak w Neumarkt (wraz z byłym graczem Bielawianki Bartłomiejem Świątkiem) oraz trio z Geresdorf Konrad Hajdamowicz, Przemysław Stasiak i Roman Pawłowski. Najwięcej do tej pory bramek strzelił Rafał Tragarz - grający trener Kleinpochlarn (15 w grupie Yspertal). Poziom wyżej w 1.klasse w grupie Waldviertel w klubie Weitra gra były skrzydłowy wałbrzyszan Daniel Zinke, który w 18 meczach 13 razy trafił do siatki rywala.

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

W Pruszkowie nie zgaszono Znicza

Jesienny mecz ze Zniczem w Wałbrzychu był pierwszym domowym Górnika pod wodzą Jerzego Cyraka i wlał nieco nadziei w serca kibiców. Po dobrym meczu biało-niebiescy zdobyli wreszcie u siebie punkt, choć to była 9.kolejka ligowa. Nie udało się utrzymać prowadzenia po celnym uderzeniu Sawickiego, ale gra pozwalała wierzyć na przełamanie. Niestety, do dnia dzisiejszego wałbrzyszanie nie wyrwali się z siedemnastego miejsca, tylko czerwoną latarnię od Wisły Puławy przejęła Limanovia. Wiosną Górnik prezentował się o wiele lepiej niż jesienią i mimo potknięcia ze Stalą Stalowa Wola można było mieć nadzieję na dobry wynik w Pruszkowie. Te nadzieje okazały się płonne, bowiem z Mazowsza ekipa wałbrzyska wraca z bolesnymi stratami. Po pierwsze zero punktów, po drugie za żółte kartki nie mogą być brani pod uwagę pomocnicy Rafał Figiel i Michał Oświęcimka, którzy obejrzeli - odpowiednio - czwartą i ósmą żółtą kartkę w sezonie.
 Znicz to jedna z czołowych drużyn wiosennych meczów. Co prawda w ćwierćfinałowym dwumeczu z Lechem Poznań (1:5, 0:1) nie pokazał się z tak efektownej strony jak Błękitni Stargard Szczeciński, ale w domowym spotkaniu przez dłuższy okres prowadził wyrównaną walkę, doprowadzając do wyrównania i mając szansę na zdobycie co najmniej jednej bramki.Po godzinie wicemistrz Polski zdobył w krótkim czasie 3 gole kończąc praktycznie rywalizację.Natomiast w lidze, podopieczni Dariusza Banasika wiosną przegrali zaledwie jeden mecz - u siebie z ROW, a do tego dorzucić 2 zwycięstwa i 3 remisy. Spotkanie z Górnikiem nie było pięknym widowiskiem, ba wręcz bliżej do określenia kopaniny, bowiem zespoły postawiły na walkę fizyczną, która prócz niezliczonej wręcz ilości fauli nic nie przyniosła. Na tej wybijance lepiej wyszli gospodarze, którzy po raz kolejny kończyli spotkanie z przewagą liczebną wśród graczy. O tym na pomeczowej konferencji mówił trener Banasik, że mecz z Wałbrzychem był 7.kolejnym, w którym rywale Znicza kończą w osłabieniu! Wiosną mecze ligowe Znicza pod tym względem wyglądają następująco:
Siarka - Hodowany za 2 żółte
Stal Mielec - Ślęzak za 2 żółte
ROW - Gilewicz za 2 żółte
Legionovia - Menzel za 2 żółte
Stal Stalowa Wola - Kachniarz za faul
Okocimski - Ryś za 2 żółte, Jacek za 2 żółte
Górnik - Oświęcimka za 2 żółte.
Trener Banasik zwraca na to uwagę, bowiem nie długo mogą się pojawić różne nikomu potrzebne sugestie.
Górnik jesienią przełamał domowe fatum punktując u siebie właśnie w meczu ze Zniczem,teraz liczono, że może uda się przełamać w Pruszkowie wyjazdowe fatum. O ile do przerwy gra ofensywna wyglądała w miarę dobrze, to po przerwie głównie polowano na nogi rywala. Jerzy Cyrak po porażce ze Stalą Stalowa Wola dokonał korekt w składzie - do obrony wrócił Dariusz Michalak, a do drugiej linii wrócił Tomasz Wepa. W drugiej linii zabrakło miejsca dla Radziemskiego i Sawickiego, a w ich miejsce pojawili się Krzymiński i wspomniany kapitan zespołu. W ofensywie zamiast Lenkiewicza od pierwszej minuty grał Kamil Śmiałowski. Do przerwy najwięcej braw za swoją grę zdobył Leonid Musin, który nie dawał się zaskoczyć i obronił rzut karny! Niestety, w drugiej odsłonie w pierwszym kwadransie Górnik traci bramkę w rzutu wolnego, za chwilę wylatuje z boiska Oświęcimka i praktycznie jest po meczu. Nie pomagają zmiany i zejście z boiska bezproduktywnego Krzymińskiego, słabszego z meczu na mecz jesiennego MVP Górnika Orłowskiego. W końcówce po akcji dwóch pruszkowskich zmienników pada drugi gol i do końca meczu goście praktycznie musieli drżeć by nie wyjechać z większym bagażem bramek.
W ostatniej kolejce układały się wyniki po myśli wałbrzyszan, bo przegrały swoje mecze Puszcza, Limanovia, Okocimski, Kotwica.
NA 8 MECZÓW PRZED KOŃCEM GÓRNIK TRACI 6 PUNKTÓW.
To dużo i mało, bowiem coraz mniej meczów, wałbrzyszanie wciąż są najgorsi na wyjazdach, a przed nimi mecze m.in. z rozpędzonym Sosnowcem, czy myślącym o awansie Kluczborkiem. Póki co prawdziwy mecz prawdy przed drużyną Cyraka - w Puławach. Wisła wiosnę rozpoczęła podobnie jak Górnik - od porażki z Rakowem, a potem tak się rozpędziła, że w ostatniej kolejce z fotela lidera zepchnęła Stal Stalowa Wola! 2:2 w Katowicach (mimo wyniku 0:2), 3:2 z Nadwiślanem, 2:0 w Tarnobrzegu, 1:1 w Limanowej, 4:2 z ROW i 4:2 w Stalowej Woli,gdzie gospodarze mieli pretensje o rzut karny dla puławian, ale też podziwiali 100% skuteczność - 4 celne strzały i tyleż bramek. Szansą wałbrzyszan może być zmęczenie Wisły,bowiem przed Górnikiem czeka ich zaległy mecz z Błękitnymi Stargard Szcz. Tylko po prawdzie co przemawia za tym, by goście spod Chełmca mogli zdobyć choćby punkt? Tragiczny bilans wyjazdowy - to raz, Dwa - absencja Rafała Figla, wokół którego kręci się wiosenna, niezła gra. Kto realnie może go zastąpić w kreowaniu gry? Może szansę na tej pozycji dostanie Dominik Radziemski zbierający pozytywne recenzje jesienią za grę na tej pozycji w Karkonoszach Jelenia Góra? Może w końcu przełamie się Damian Lenkiewicz, który jest cieniem zawodnika, jakim był w Legnicy czy Częstochowie. Siódmą i ósmą żółtą kartkę zobaczył Cimek Oświęcimka będący również sercem drugiej linii. Takim walczakiem na pewno nie jest Wepa. Jednym słowem wałbrzyski szkoleniowiec ma nie lada problem przed sobą przy układaniu jedenastki na najbliższy mecz.
Jerzemu Cyrakowi sen z powiek powinien spędzać problem ze stałymi fragmentami gry. Wystarczy prześledzić stracone bramki, by dojść do prozaicznego wniosku, że wałbrzyska defensywa jest czasami bezradna po zagraniach ze stojącej piłki. Wiosną Górnik stracił 9 bramek, z tego prawie połowa ze stałych fragmentów gry:
Raków (0:1) - gol bezpośrednio z rzutu wolnego
ROW (1:1) - gol po dośrodkowaniu z rzutu rożnego
Stal Stalowa Wola (1:3) - gol na 1:2 po dośrodkowaniu z rzutu wolnego
Znicz (0:2) - gol na 0:1 bezpośrednio z rzutu wolnego.
A warto wspomnieć, że jesienią za kadencji Cyraka wałbrzyszanie również nie radzili sobie w elemencie skutecznej obrony po rzutach wolnych czy rożnych:
Stal Stalowa Wola (1:3) - gole na 1:1 i 1:3 po dośrodkowaniach z rzutów wolnych, na 1:2 po dośrodkowaniu z rzutu rożnego,
Wisła (1:3) - gol na 0:2 po dośrodkowaniu z rzutu wolnego
Stal Mielec (1:3) - gol na 1:2 po dośrodkowaniu z rzutu wolnego,
Błękitni (1:2) - gol na 1:1 po dośrodkowaniu z rzutu rożnego.
Jesienią wiele pretensji kierowano do duetu bramkarzy Jaroszewski - Janiczak, wiosną w Częstochowie zawalił Derbisz, a potem bronił raczej z mizernym skutkiem Musin, którego nie broni obroniona jedenastka w Pruszkowie. Czy z Wisłą do bramki wróci Seweryn Derbisz?
Porażka w Puławach może oznaczać, że straty do bezpiecznego miejsca będą do odrobienia jedynie matematycznie. Ale jak to trener tysiąclecia mawiał: dopóki piłka w grze...

niedziela, 12 kwietnia 2015

Turbokozak rodem z Wałbrzycha

Od kilku lat ekstraklasę piłkarską pokazuje stacja Canal +.Podsumowanie kolejki następuje w niedzielę,choć w poniedziałek mamy jeszcze jeden mecz, w magazynie Liga + Extra. W magazynie prowadzonym przez duet Tomasz Smokowski - Andrzej Twarowski goszczą eksperci oraz goście w postaci trenerów, zawodników. Stałym punktem magazynu jest Turbokozak, czyli konkurs sprawności piłkarskiej. Na czym polega Turbokozak? Bohater odcinka bierze udział w specjalnym konkursie na który składają się różnego rodzaju konkurencje - od skutecznego wykorzystania sytuacji sam na sam, poprzez wykonanie rzutu karnego z zamkniętymi oczami czy strzał z połowy boiska, po podbijanie piłki słabszą nogą.
Cykl trwa już kolejny sezon, kandydatów z ligowych drużyn próbują pogodzić konkurenci spoza futbolu (kabaret Ani Mru Mru, tenisiści), a także byli już profesjonalni zawodnicy. W świątecznym magazynie Liga + Extra wystąpił Piotr Włodarczyk, który zadeklarował się jako członek ekipy ... FC Nędza.
O Piotrze różnie się mówiło,pisało podczas jego kariery piłkarskiej.Więcej było tych krytycznych uwag, pretensji do skuteczności, a raczej jej braku,
Sam występ w Turbokozaku to oczywiście czysta zabawa. W niej Włodar zgromadził aż 169 punktów. Wystarczy rzut oka na aktualną klasyfikację tej zabawy, by docenić obecne umiejętności byłego gracza Zagłębia Wałbrzych, KP Wałbrzych, Ruchu, Śląska, czy stołecznej Legii. Dla formalności dodać należy, że w drugiej dziesiątce znajdziemy nazwiska Semira Stilića, Grzegorza Bonina, Marcina Robaka oraz Wojciecha Szczęsnego, Ewy Pajor czy siatkarza Łukasza Kadziewicza.
Włodarczyk wystąpił w telewizji na luzie, pełen dystansu do siebie, z uśmiechem, którego zapewne wielu brakuje. Znamienite jest to, że wielcy" bohaterowie obecnych zmagań ligowych wypadają tak blado przy dawnych piłkarzach jak wspomniany Piotr czy też obecny dyrektor sportowy ROzwoju Katowice, czyli Kamil Kosowski.

Stal nie do złamania

Jesienny mecz w Stalowej Woli pomiędzy Górnikiem Wałbrzych a miejscową Stalą był debiutem Jerzego Cyraka w roli szkoleniowca biało-niebieskich. Goście wówczas mieli jeden punkt i wyprzedzali w tabeli jedynie Wisłę Puławy, a Stal mając 6 punktów więcej była również na niezbyt eksponowanym miejscu - 14.  Mecz miał identyczny przebieg jak sobotni - Górnik wychodzi na prowadzenie, ale jeszcze do przerwy Stalówka odpowiada trzema celnymi strzałami, a autorem wyrównującego jak i trzeciego trafienia jest ten sam zawodnik, który pokonuje bramkarza prawie w identyczny sposób. Jesienią katem wałbrzyszan był obrońca Michał Czarny, a wiosną Łukasz Sekulski, który również we wrześniowym pojedynku znalazł sposób na goalkeepera Górnika. W obu zespołach na przestrzeni 7 miesięcy wiele zmieniło się w obu zespołach - Stal włączyła się do walki o awans, Łukasz Sekulski nie ma sobie równych wśród strzelców w lidze, a zimą bliski był przejścia do ekstraklasy, a Górnik, co prawda powiększył dorobek punktowy, ale wciąż plącze się na dole tabeli i ma 6 punktów do bezpiecznej 14.lokaty.
Bartosz Tyktor strzela na 1:0 .
Wiosną oglądamy innego Górnika, nie tylko chodzi o personalia, ale również o ustawienie. Do beznadziejnego wręcz dorobku punktowego z jesieni'14 drużyna zaczęła dopisywać się sobie kolejne oczka, co spowodowało, że pojawiła się realna szansa na utrzymanie się w lidze. Jednak tylko niepoprawni optymiści mogli liczyć na komplet wiosennych zwycięstw na Stadionie 1000-lecia - po prostu wałbrzyszanie nie są drużyną, która nadawała by ton rozgrywkom, w lidze każdy z każdym może wygrać, a poza tym każda drużyna przechodzi kryzys. Czy ekipie Jerzego Cyraka przyszedł on na mecz ze Stalą? Oby.
Biorąc pod uwagę kontuzje braci Michalaków, Folca oraz dwóch bramkarzy (Jaroszewski, Derbisz) wałbrzyski szkoleniowiec musiał dokonać korekt w standardowym ustawieniu. Wielkich roszad być nie mogło, ale na pewno niespodzianką było pojawienie się na prawym boku trójosobowego bloku defensywnego Tomasza Wepy. Kapitan zespołu znany jest z nienagannej techniki, w miarę poprawnego ustawiania się, ale to może być przydatne na środku pomocy lub obrony, gdzie do tej pory się pojawiał. Niestety, mecz ze Stalą nie będzie mógł zaliczyć do udanych. Sam mecz miał otoczkę dawno nie oglądaną przy Ratuszowej - postarali się o to kibice, również przyjezdni, którzy pofatygowali się kilkaset kilometrów za swoją drużyną. Początek meczu rozpoczął się idealnie dla gospodarzy - rzut rożny, potknięcie się gracza Stali i Bartosz Tyktor bezlitosny w polu bramkowym Tomasza Wietechy i 1:0. Tyktor jako środkowy obrońca jest najskuteczniejszym strzelcem Górnika w kwietniu! Za chwilę wolej Marcina Orłowskiego mija tuż obok bramkę gości, a potem niecelnie z dystansu uderzył Mateusz Sawicki. Po takim początku trudno było oczekiwać, że wałbrzyszan może coś spotkać złego. Niestety, obrona wałbrzyskiego Górnika zagrała tak, jak ... w meczach jesiennych. Wtedy to indywidualne błędy decydowały o stracie bramek, których zespół nie potrafił odrobić. I w sobotę było podobnie. Najpierw na lewej stronie ani Sawicki, ani Stolarczyk nie potrafili zapobiec dośrodkowaniu, na środku zgubili krycie ich koledzy i Łukaszowi Sekulskiemu nie pozostawało nic innego jak pokonać Leonida Musina. Kilkanaście minut później znów przysnęło się wałbrzyskim obrońcom, tym razem przy dośrodkowaniu z rzutu wolnego, a po 5 kolejnych minutach nokaut. Tym razem prawa strona, strefa Wepy, dośrodkowanie, nieupilnowany Sekulski, strzał głową - 1:3 i po zawodach. Tak to niestety, wyglądało. Leonid Musin może błędów większych nie zrobił, ale też drużynie nie pomógł. Dobry bramkarz zaliczyć powinien jedną, dwie, kilka interwencji w meczu, które udaremniają stratę bramki - a tego ukraińskiemu bramkarzowi w meczu ze Stalą zabrakło. Trzy poważne strzały i trzy puszczone gole, bowiem późniejsze interwencje to nie były strzały, które sprawiłyby kłopot choćby Kamilowi Czapli. Obrona w I połowie zagrała tragicznie przy bramkach gości. Gubienie krycia, dopuszczenie do dośrodkowań - Sekulski jest najskuteczniejszym snajperem ligi, ale nie jest to zawodnik, który ogrywa z łatwością rywali i pokonuje bramkarza. Miał swoje szanse, dołożył nogę, głowę i dwa gole na koncie.
Co ciekawe, nawet przy stanie 1:3 Górnik mógł, a nawet powinien odmienić losy meczu. Rafał Figiel do przerwy ostemplował poprzeczkę z wolnego, po przerwie co najmniej 3 sytuacje miał Marcin Orłowski, bramkę powinien strzelił Kamil Śmiałowski, a największą burę w szatni powinien otrzymać Michał Oświęcimka, który przestraszył się sytuacji sam na sam z bramkarzem i podawał koledze. Odważniej zagrał z kolei Dominik Bronisławski, który oddał kilka strzałów na bramkę rywala. Troszkę słabiej zaprezentował się Dominik Radziemski, którego słusznie ściągnął z placu gry trener, bo mocno pachniało drugim napomnieniem i wykluczeniem. W drugiej połowie to dominacja wałbrzyszan i indolencja strzelecka co jest podstawowym grzechem. Co ciekaw, nawet po odmłodzeniu składu, pojawieniu się na boisku Krzymińskiego i Migalskiego obraz gry się nie zmienił. Na pewno też inaczej zagrała Stal mając spokojny wynik.
Martwi nieskuteczność Orłowskiego, Górnik jest w takiej sytuacji, że musi wykorzystać każdą nadarzającą się sytuację do zdobycia bramki. Damian Lenkiewicz daje drużynie, tyle co .... dawał jesienią Mańkowski, czyli niewiele, z tą różnicą, że Kamil był młodzieżowcem.
NA 9 KOLEJEK - 6 PUNKTÓW STRATY DO BEZPIECZNEGO MIEJSCA.
Nie wszystko zależy od Górnika. Odpaliła niesamowicie Wisła Puławy i w tej chwili jest już na bezpiecznej pozycji. Zawodzi Limanovia, jak się okazało również Puszcza nie zbudowała w Niepołomicach twierdzy nie do zdobycia - zabrakło podyktowanej jedenastki i przyszła porażka. Coraz gorzej radzi sobie Kotwica, ale strata wałbrzyszan nie jest ani spora, ani ... mała. Teraz do majowego weekendu dwa wyjazdy prawdy drużyny Jerzego Cyraka - Pruszków, gdzie liczą  jeszcze na włączenie się do walki o awans (zaledwie 4 punkty do wicelidera) i Puławy, czyli drużyna, która podobnie jak Górnik rozpoczęła granie od porażki z Rakowem, ale potem 5 meczów bez porażki - 12 goli strzelonych, w tym 5 Konrada Nowaka i 4 Jarosława Niezgody.
Jeszcze żadnemu drugoligowcowi nie udało się utrzymać w lidze bez wygranej na wyjeździe, ba zespołów bez wygranej na obcym boisku w trakcie całego sezonu było w historii naprawdę niewiele. Nadzieja jednak wciąż się tli. Nawet po sobotnim spotkaniu ze Stalą - bądź co bądź liderem. Mecz pokazał, że Górnik potrafi narzucić swój styl, zdominować przeciwnika i stworzyć sobie sytuacje bramkowe. Problem tkwi w skuteczności,dyscyplinie, zwłaszcza w defensywie i indywidualnych błędach. Miejmy nadzieję, że wróci do defensywy Dariusz Michalak, że zespół nadal będzie tak zdeterminowany i jak również, że piłkarskie szczęście uśmiechnie się w końcu podczas wyjazdowego spotkania.

wtorek, 7 kwietnia 2015

Bartkowiak bryluje w CLJ

Po udanym meczu w Centralnej Lidze Juniorów w Lubinie, gdzie strzelił bramkę, Michał Bartkowiak był bohaterem meczu Śląska z Lechią Gdańsk. Do przerwy po efektownych bramkach wałbrzyskiego skrzydłowego gospodarze prowadzili 2:0 - skończyło się na 3:1, co i tak jest niespodzianką, bowiem gdańszczanie zajmują 3.miejsce w tabeli. W tej kolejce nie grał z kolei Paweł Żyra, którego Zagłębie Lubin uległo we Wronkach Lechowi Poznań aż 0:6.
Adrian Mrowiec (Miedź Legnica)
W odmiennych nastrojach święta spędził Adrian Mrowiec, który świętował historyczne,najwyższe zwycięstwo w 1.lidze. 6:1 nad słabiutkim Widzewem Łódź pozwala oddalić się chyba na dobre od strefy spadkowej. Adrian wskoczył do składu na mecz z GKS Tychy (2:0), bowiem kontuzję leczył G.Bartczak, tydzień później popularny Baczo wrócił do składu, w którym z kolei zabrakło za kartki Midzierskiego, ale Miedzianka wywiozła cenny remis z Gdyni (0:0), a teraz w trzecim kolejnym meczu zwycięstwo, a trener Kudyba znalazł dla Adriana miejsce w miejsce Bartczaka, który wyleciał ze składu tym razem za kartki.
Tuż za Miedzią plasują się Wigry Suwałki, które w niezwykle ważnym meczu ograły GKS Katowice (2:0), a Bartosz Biel brał udział w akcji dającą drugą bramkę.
W 1.lidze z graczy z byłego województwa wałbrzyskiego powodu do radości ma niewątpliwie Krzysztof Piątek,który strzelił bramkę w Ostródzie (4:1 ze Stomilem Olsztyn). Zmiana trenera w Bytowie oznaczała absencję w wyjściowym składzie dla Kamila Juraszka,który oglądał bolesny debiut trenera Kafarskiego (0:3 u siebie z Grudziądzem). Bytovia jest na miejscu barażowym, do którego niebezpiecznie zbliża się Sandecja z Mateuszem Bartkowem w składzie (1:2 w Chojnicach).
Jan Rytko i Marcin Morawski
W 3.lidze sensacja, bowiem w jedenastym wyjazdowym występie Lechia Dzierżoniów po raz pierwszy nie sięga po komplet punktów - ba w Żmigrodzie po golu w 90 minucie gospodarze wygrywają 2:1 i dzierżoniowianie tracą fotel lidera. W Lubinie,nie bez błędów arbitra, rezerwy Zagłębia ogrywają Polonię/Stal Świdnica 3:2. U gospodarzy oglądaliśmy Pawła Żyrę (dopiero drugi występ w tym sezonie w 3.lidze) i Jarosława Jacha, natomiast dla gości po raz pierwszy w roli grającego trenera na listę strzelców wpisał się Marcin Morawski. Grali również Sławomir Truszczyński i Jan Rytko. Cenne zwycięstwo (2:0 z Dąbem Przybyszów) odniosła Bielawianka z Michałem Łaskim i Sławomirem Orzechem w składzie.
W 3.lidze gr.małopolsko-świętokrzyskiej hit - starcie lidera z wiceliderem,które oglądało zaledwie 400 widzów, Wisła Sandomierz z Bartoszem Szepetą w składzie ogrywa Sołę Oświęcim 2:1 i powiększa przewagę do 4 punktów. Szepeta zagrał słabo i został zmieniony po godzinie gry. W grupie śląskiej z kolei debiut Kamila Mańkowskiego w Polonii Bytom. Maniek pojawił się w końcówce meczu w Czarnowąsach zmieniając Dawida Skrzypińskiego. Nie udało mu się odwrócić losów meczu i Polonia dość niespodziewanie zaledwie zremisowała ze Swornicą 0:0. Jest to niewątpliwie sukces ekipy Andrzeja Polaka, który dał szansę gry Brazylijczykowi Filipe (żółta kartka).

Górnik Wałbrzych drużyną marca według Piłki Nożnej

Poświąteczne wydania tygodnika Piłka Nożna charakteryzują się tym, że nie znajdziemy w nim wyników ze świątecznej kolejki.Powodem jest wcześniejsze zamknięcie numeru.  Rolę wypełniaczy mogą pełnić różnego rodzaju analizy i podsumowania. W aktualnym numerze Kamil Sulej opisujące mecze drugoligowe pokusił się o podsumowanie marcowych zmagań. Co tu dużo mówić - jest to podsumowanie bardzo miłe dla oka kibiców wałbrzyskiego Górnika.
DRUŻYNĄ MARCA  został bowiem Górnik Wałbrzych. Skazywani na spadek podopieczni Jerzego Cyraka jeszcze nie wywiesili białej flagi. Górnicy wciąż nie radzą sobie na wyjazdach, ale udane mecze na stadionie 1000-lecia utrzymują ich przy życiu. Od pięciu spotkań nikt z Wałbrzycha nie wyjechał z punktami - czytamy w Piłce Nożnej.
PIŁKARZEM MIESIĄCA  został Rafał Figiel - Dwie bramki i dwie asysty w marcu w znaczący sposób wpłynęły na dorobek Górnika. Wałbrzyszanie znaleźli w osobie Figla nowego lidera i mogą zbierać gratulacje za znakomity ruch transferowy. 23-letni pomocnik przez 1,5 roku na zapleczu ekstraklasy był jednym z wielu, a w Górniku jest numerem 1. Jeżeli kolejne miesiące będą dla Figla równie udane, wkrótce trafi do wyższej ligi.
Wśród najlepszych trenerów został wybrany sosnowiecki duet Derbin - Stanek, a odkryciem Patryk Dudziński z ROW Rybnik.
JEDENASTKA MARCA:
                                                        Wojciech FABISIAK (Zagłębie)

Krystian GETINGER (Stal Mielec) Jovan NINKOVIĆ (Zagłębie) Krystian STOLARCZYK (Górnik)

                                   Martin PRIBULA (Limanovia) Bartosz NOWAK (Stal Mielec)

Rafał FIGIEL (Górnik)            Bartosz ŻUREK (Znicz)             Konrad NOWAK (Wisła)

                                  Marcin TRUSZKOWSKI (Siarka)  Maciej GÓRSKI (Znicz)

Wyboru Figla nie trzeba uzasadniać - patrz wybór Piłkarza Marca. Opinia red.Suleja o Stolarczyku - młody obrońca, mimo trudnej sytuacji nowego klubu gra spokojnie i - co rzadko spotykane w jego wieku - równo.
Na tym nie koniec wyróżnień dla wałbrzyszan,bowiem w Jedenastce Dublerów znalazło się miejsce dla Seweryna Derbisza w bramce i Michała Oświęcimki jako jednego(lewego) z trójki obrońców.
Oby w następnych miesiącach Piłka Nożna miała ponownie powody by wyróżniać wałbrzyskich zawodników.

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Świąteczny remis

Jak zauważył portal walbrzych24 w drugiej lidze Górnik radzi sobie znakomicie w Wielką Sobotę. Jeśli weźmie się pod uwagę z kolei historię spotkań wałbrzyszan z ROW-em Rybnik to już powodów do optymizmu nie było. Po pierwsze w dotychczasowych 5 meczach Górnik nie zdobył nawet punktu, tylko raz udało się trafić do bramki rywala, zresztą na strzelca tej bramki, Grzegorza Michalaka, z powodu kontuzji nie można było liczyć. Jesienią przy Ratuszowej rybniczanie wygrali 3:0. Wałbrzyski zespół na punkt w Rybniku czekał od 1982 kiedy to prowadzony przez Horsta Panica zespół wygrał 2:0 po golach Leszka Rycka i Romana Pełki. Rok później,gdy wałbrzyszanie zdobywali awans do 1.ligi jedną z nielicznych porażek ponieśli właśnie w Rybniku.
ROW to drużyna ścisłej czołówki i mimo niezbyt fortunnych wyników wiosną (2:2 w Górze, 0:1 u siebie z Siarką, 1:2 w Stalowej Woli) zwycięstwo nad outsiderem z Dolnego Śląska przyniosło by rybniczanom fotel lidera. Zresztą kibice nie przyjmowali do świadomości innej opcji niż komplet punktów gospodarzy,a tymczasem boisko nieco zweryfikowało te oczekiwania.
Mecz można było oglądnąć w internecie na kanale sportslaski.eu i było to o wiele ciekawsze doświadczenie od czytania relacji tekstowej, bądź przeczytaniu końcowej relacji i obejrzeniu skrótu.
Górnik sprawił ogromną niespodziankę remisując na boisku jednego z głównych faworytów do awansu. Nie był zespołem gorszym, choć ci co oglądali tylko skrót i czytali relacje śląskich korespondentów mogą podejrzewać, że punkt wałbrzyszanie mogą zawdzięczać szczęściu i nieskuteczności miejscowych. Trener Jerzy Cyrak postawił na tych samych zawodników, którzy ograli Siarkę Tarnobrzeg. Wciąż nie mogą grać kontuzjowani Seweryn Derbisz i Grzegorz Michalak, z kolei na ławce usiadł już Tomasz Wepa,którego czeka walka o miejsce w wyjściowym składzie - co jeszcze kilka tygodni temu było nie do pomyślenia. Rybniczanie to zdyscyplinowana defensywa, którą mogliśmy poznać już w jesiennym meczu w Wałbrzychu. Gra toczy się wokół doświadczonego,bo już 36-letniego kapitana zespołu Mariusza Muszalika- głównego wykonawcy stałych fragmentów gry. W ataku trzeba było uważać na Szymona Sobczaka (7 goli), byłego gracza Górnika Zabrze,Termaliki i Calisii i rosłego młodzieżowca Sebastiana Muszolika - reprezentanta kadry U-19.  Po raz kolejny na papierze rywal miał lepszy jakościowo skład, ale na boisku tego nie było widać. Wałbrzyszanie grali swoje. Michał Oświęcimka potwierdził, że lepiej czuje się na środku pola niż na boku, Dominik Radziemski dawał większą jakość na prawej stronie niż jego koledzy na przeciwległej stronie boiska. Piętą achillesową w meczach wyjazdowych jest wciąż stwarzanie sytuacji bramkowych. Strzały z dystansu nie zawsze trafiały w światło bramki. A warto dodać, że Górnik już od 14 minuty musiał gonić wynik.
Uderzenie Marka Krotofila - ROW- Górnik 1:0
Rzut rożny,dośrodkowanie Muszalika, nieupilnowany Krotofil i 1:0. W pierwszym momencie wydawało się, że lepiej mógł się przy tej sytuacji zachować Leonid Musin - zamurowany przy linii bramkowej. Ale z drugiej strony można mieć pretensje do zawodników z pola i nieodpowiednie pilnowanie rywali. Strata bramki to w tym sezonie pewna przegrana wałbrzyszan na wyjeździe - bowiem do soboty nie udało się im odwrócić losów meczu. Tym razem się udało. Również stały fragment gry - rzut wolny, dośrodkowanie Rafała Figla i piękne uderzenie głową z kilkunastu metrów Bartosza Tyktora, po którym Oskar Rybicki musiał sięgać po piłkę do siatki. Defensor rodem z Lubuskiego często zapędza się pod bramkę rywala i dopiero teraz zanotował premierowe trafienie w wałbrzyskich barwach. Do tego trzeba dodać coraz lepszą grę w defensywie co oznacza, że po wyleczeniu urazu Tomasz Wepa nie musi wrócić na środek obrony.
W drugiej połowie wałbrzyszanie częściej byli przy piłce, ale zabrakło ostatniego podania. Rybniczanie mieli swoje szanse i prawdę powiedziawszy bliżej byli uzyskania bramki. Ale albo piłka odbiła się od ręki Musiolika lub też młodzieżowiec ROW-u skiksował przed bramką Musina. Goście odpowiedzieli nieudanymi strzałami po ziemi Figla, Śmiałowskiego i sytuacją Orłowskiego,który stojąc tyłem do bramki, mając rywala na plecach wybrał strzał lewą nogą. Słabo zagrał Lenkiewicz, którego jak najbardziej słusznie zmienił Śmiałowski. W końcówce pojawił się Wepa oraz dawno nie oglądany Folc. Marcin zmienił Figla i była to zmiana na zyskanie cennego czasu - pechowo po kilkudziesięciu sekundach wałbrzyski napastnik musiał z powodu kontuzji opuścić boisko.
Rybniczanie mieli pretensje do wrocławskiego arbitra i dwie sytuacje.Najpierw serbski defensor Petar Borovićanin rozpędził się w "szesnastkę" gości i próbował złapać Radziemskiego na faul. Decyzja sędziego mogła być tylko jedna - żółta kartka dla gracza ROW. Jeszcze większe kontrowersje towarzyszyły jednej z ostatnich akcji meczu,gdy po rzucie wolnym na przedpolu bramki Musina rybniczanie znaleźli się w znakomitej sytuacji - na szczęście dla gości jako ostatni piłkę posłał do siatki będący na spalonym Szymon Sobczak. Trzeba tu oddać trójce wrocławskich rozjemców, że sytuację ocenili prawidłowo i wytrzymali ciśnienie,choć miało to miejsce już w doliczonym czasie gry.
O słabej dyspozycji Lenego już było, wciąż nie może wskoczyć na odpowiedni poziom wałbrzyski młodzieżowiec Dominik Bronisławski. Dodatkowo nie ma on zmiennika wśród młodzieżowców - sobotni jubilat Czapla, póki co jest dopiero bramkarzem nr 3 w hierarchii sztabu szkoleniowego Górnika, Cichocki to defensor, Krzymiński chimeryczny, a Surmaj wielka niewiadoma. Na pewno na tę chwilę jest to pewien problem. Być może sprawa wśród młodzieżowców wyjaśni się jak do zdrowia wróci Seweryn Derbisz. Młodzieżowy goalkeeper zawalił co prawda bramkę w Częstochowie, zaliczył niepewną interwencję z Rozwojem, ale mimo wszystko jego postawa dawała większą pewność niż obecne interwencje Musina. Leonid zarówno z Siarką jak i ROW-em zaliczył kilka wpadek, na szczęście bez większych konsekwencji, ale oglądając go z wysokości trybun nie stanowi on pewnego monolitu, prawdziwej ostoi defensywy. Może z czasem nabierze większej pewności?
Cieszy w końcu punkt wyjazdowy z zespołem ze ścisłej czołówki. Cieszy punkt po remisie 1:1, a nie 0:0 jak do tej pory było.Ale to wciąż za mało by myśleć o utrzymaniu. Zwłaszcza, że punkty zbierają rywale,którzy nie mają zamiaru oglądać się na inne zespoły.
NA 10 MECZÓW DO KOŃCA SEZONU - 4 PUNKTY STRATY DO BEZPIECZNEGO MIEJSCA.
W świątecznej kolejce niespodziewanie Wisła wygrywa w Tarnobrzegu i po raz kolejny znakomicie zagrał duet Konrad Nowak - Jarosław Niezgoda. W Niepołomicach Puszcza ogrywa Limanovię 5:1 - w 5 wiosennych meczach niepołomiczanie mieli już 6 rzutów karnych i co ciekawe trenerzy drużyn gości bardziej mieli pretensje o wykluczenia swoich zawodników.  Wielkie powroty (z 0:2 na 2:2) zaliczyli piłkarze MKS Kluczbork w Górze i Zagłębia w Katowicach. Dla Rozwoju to już drugi raz wiosną, gdy nie udaje im się utrzymać dwubramkowej przewagi.  Na stałe do grona walczących o awans doszlusowało Zagłębie, coraz głośniej o nawiązaniu walki o 1.ligę mówi się w Pruszkowie. A Błękitni znów bez kilku podstawowych graczy ograli mocną Stal Mielec. Tymczasem do Wałbrzycha przyjeżdża trzeci zespół ligi - Stal Stalowa Wola z najlepszym snajperem Łukaszem Sekulskim - strzelcem 19 bramek, równo połowy ze strzelonych przez Stalówkę.  Ciekawe jak wypadnie jego pojedynek z najskuteczniejszym z wałbrzyszan,czyli Marcinem Orłowskim. Co ciekawe, jesienią  oba zespoły były uzależnione od bramek wspomnianych napastników, a w ostatnich kolejkach trafiali inni zawodnicy.

czwartek, 2 kwietnia 2015

Błękitny sen

To nie Prima Aprilis -drugoligowy zespół Błękitnych Stargard Szczeciński w pierwszym półfinałowym meczu pokonał wicemistrza Polski, wicelidera Lecha Poznań 3:1. Biorąc pod uwagę, że w ćwierćfinale dwukrotnie stargardzianie pokonali Cracovię po 2:0 to za tydzień w Poznaniu możemy być świadkiem największej sensacji w Pucharze Polski od kilku dekad!
Dekadę temu Błękitni awansowali na zaplecze ekstraklasy, które nazywało się drugą ligą. W zwycięskim marszu z IV ligi swój udział mieli wałbrzyszanie - Robert Kubowicz, Marek Wojtarowicz i Rafał Jeziorski, który jedyny z tej trójki zagrał w 2.lidze. Pobyt był krótki i burzliwy, bowiem zespół został wycofany po rundzie jesiennej, a zawodnicy, z aktualnym kadrowiczem Jakubem Wawrzyniakiem na czele, zapamiętali brak pieniędzy, kombinowanie jedzenia ze zbieraniem grzybów i parówkami z marketów na czele. Po 9 sezonach Błękitni awansowali ponownie do 2.ligi, z tą różnicą, że teraz jest to trzeci poziom rozgrywek. W ciągu 2 sezonów Górnik Wałbrzych grał ze stargardzką drużyną czterokrotnie i tyleż samo razy musiał uznać wyższość zespołu z Pomorza Zachodniego.
Tomasz Pustelnik w lidze radził sobie z M.Sawickim
a w Pucharze Polski z gwiazdami Pasów i Kolejorza.
W ubiegłym sezonie beniaminek przez długi czas liczył się w walce o awans, ostatecznie plasując się na wysokiej czwartej lokacie. Najlepsze recenzje zbierał Michał Magnuski, wicekról strzelców z 17 bramkami, który w obecnym sezonie zaliczył bodaj najbardziej spektakularną obniżkę formy. Zaczął od 3 goli w PP, a w lidze dorzucił 2 bramki w 12 występach + niewykorzystany rzut karny. Wiosną próżno go szukać w kadrze meczowej. Swoją szansę wykorzystują zmiennicy. O ile w lidze zespół radzi sobie średnio, to w pucharze jest prawdziwą rewelacją.  Po pokonaniu pierwszoligowców z Chojnic i Tychów wyższość podopiecznych Krzysztofa Kapuścińskiego musiała uznać Cracovia, a teraz Lech.Prasa, telewizja nagłośniła sukcesy Błękitnych, większość kibiców już wie, że trener uczy w szkole, a w drużynie ma strażaków,studentów oraz strażników więziennych. Wielu się naśmiewało z trenera Kapuścińskiego, który w ostatnim meczu ligowym dał odpocząć ponad połowie zawodnikom z podstawowego składu. Mecz z Lechem nie był wielkim widowiskiem, ale końcowy wynik sprawił, że zapisał się w historii klubu i miasta i będzie wspominany latami - bez względu na rezultat rewanżu. Determinacja, walka, słaba dyspozycja Kolejorza sprawiło, że o drugoligowych piłkarzach zaczęto mówić nie w kontekście jednorazowego szczęśliwego występu futbolowego kopciuszka, tylko, że na tym szczeblu faktycznie mogą grać zdolni zawodnicy, którzy poradziliby sobie na najwyższym szczeblu.
Sen Błękitnych trwa, może brutalnie skończyć się tuż po świętach,w Poznaniu, ale może potrwać do 2 maja, do finałowego spotkania,najprawdopodobniej z Legią Warszawa.
Kibice w Wałbrzychu ani razu w 2 sezonach nie mieli okazji cieszyć się choćby z punktu w rywalizacji z Błękitnymi. Co ciekawe najlepszy wynik osiągnęli grając z pozycji straconej - w ostatnim meczu, jesienią w Stargardzie Szczecińskim. W sezonie 2013/14  zarówno na inaugurację (0:2) jak w wałbrzyskim rewanżu (1:4) trudno ówczesnego beniaminka uznać było za zdecydowanego faworyta, podobnie jak w 1.kolejce obecnego sezonu (0:1). W listopadzie dołujący Górnik przyjechał do Błękitnych i był bliski sprawienia niespodzianki. Prowadzenie 1:0,kolejne szanse, wreszcie remis a na koniec gol-kuriozum, czyli kiks Filipe do spółki z Janiczakiem i 1:2. Biorąc pod uwagę występy przedstawicieli ekstraklasy na Miejskim Stadionie Piłkarskim w Stargardzie, to wałbrzyszanie zaprezentowali się o wiele korzystniej od Budzińskiego, Marciniaka, Rakelsa, Linettego,Kowanckiego czy Pawłowskiego.Oczywiście daleko idących wniosków w tej kwestii nie należy wyciągać.
Półfinałowy dwumecz z Lechem to również szczególny dwumecz w historii wałbrzyskiego Górnika,bowiem edycja pucharowa 1987/88 zakończona rywalizacją z Kolejorzem to ostatni sukces biało-niebieskich. Grający w ekstraklasie Górnicy, prowadzeni przez Henryka Kempnego, podobnie jak poznaniacy rywalizację od IV rundy. Do tej rundy zdołały odpaść dwa inne wałbrzyskie zespoły - Zagłębie i ... rezerwy Górnika. Zielono-czarni, beniaminek 2.ligi, po wyeliminowaniu rezerw Zagłębia Lubin (2:0) odpadły z Piastem Nowa Ruda (2:3 - 2 gole Wiesława Latały ), z kolei Górnik II po ograniu MałejPanwi Ozimek (2:1 po golach Artura Milewskiego i Dariusza Kurzeji) ulegli Górnikowi Knurów, czołowemu drugoligowcowi 1:5 (bramka A.Milewskiego).  W drodze do najlepszej czwórki tej edycji wałbrzyski Górnik wyeliminował Włókniarz Pabianice (3:0 - bramki Z.Przybysz z karnego,L.Kosowski 2), Olimpię Poznań (4:3 - W.Stańko 2, Z.Przybysz, J.Sobczak), w ćwierćfinale ŁKS Łódź (2:1 - W.Stańko 2 i 2:2 - R.Spaczyński, W.Stańko), natomiast Lech pokonał kolejno Jeziorak Iława (2:0- Miłoszewicz,Szczepański), Ostrovię (3:0 - Pachelski 2,Miloszewicz) oraz Pogoń Szczecin (1:0 - Araszkiewicz i 1:0 - Kruszczyński).
W ówczesnym sezonie Górnik mocno dołował, jesienią wygrał zaledwie dwukrotnie i sukces z Olimpią Poznań był naprawdę wielkim osiągnięciem. Skutecznością w pucharze imponował obecny kierownik Zagłębia Lubin Wiesław Stańko,a poznanian wyeliminował kapitalnym strzałem 19-letni Jacek Sobczak,który za kilka lat będzie biegał w Genui i Manchesterze w Pucharze Zdobywców Pucharów. W ćwierćfinale kopciuszkiem była siedlecka Pogoń,która nie miała wiele do powiedzenia z Legią, a Górnik nie był faworytem w rywalizacji z ŁKS Łódź, który pod wodzą śp.Leszka Jezierskiego był wtedy czołową drużyną kraju.  Nazwiska Bako,Kruszankina, Soczyńskiego, Chojnackiego, Ziobra, Terleckiego czy Robakiewicza gościły w notesach selekcjonera. Po wymęczonym zwycięstwie 2:1 w rewanżu ŁKS prowadził 2:0, gdy Ryszard Spaczyński zdobył kontaktową bramkę.Łodzianie, podobnie jak wcześniej Olimpia,myślami pewnie byli przy dogrywce, gdy wałbrzyszanie zadali zabójczy cios - Wiesław Stańko pokonuje Bakę i Górnik melduje się w półfinale!
Pierwszy półfinałowy mecz w Wałbrzychu zgromadził 4500 widzów, którzy przecierali oczy ze zdumienia. Podobnie jak w Stargardzie Szczecińskim,gospodarze skazani na porażkę byli zdecydowanie lepszym zespołem od Lecha. Trener Henryk Kempny zaskoczył ofensywnym ustawieniem z trójką napastników licząc na skuteczność rewelacyjnego w pucharze Stańko. W bramce Gerard Marszałek, w obronie Zbigniew Małachowski (który po PP sięgnie w barwach Amiki Wronki), Andrzej Wójcik, Andrzej Dębski i Ryszard Spaczyński, w pomocy Jacek Sobczak, którego w przerwie zmieni Wróbel, Zenon Przybysz (w końcówce zluzowany przez Bącala) i Andrzej Wojtkowiak, a w napadzie Wiesław Stańko, Leszek Kosowski i Mariusz Sobczyk. Grzegorz Szerszenowicz, nieco zapomniany szkoleniowiec rodem z Białegostoku miał do dyspozycji takie tuzy jak Pleśnierowicz, Rzepka, Jakołcewicz, Łukasik, Słowakiewicz, Kofnyt,Romke,Kruszczyński, Araszkiewicz, Pachelski, Skrobowski.  Już w 7' po strzale Stańko obrońcy gości wybijają piłkę z linii bramkowej, w 22' po zamieszaniu podbramkowym strzał Sobczyka ląduje w siatce i Górnik obejmuje prowadzenie 1:0! W 36' groźnie strzelał bodaj najlepiej wyszkolony wówczas piłkarz Górnika - Wojtkowiak. Tradycyjnie groźny był Kosowski. Drugą połowę gospodarze rozpoczynają koncertowo. Solowa akcja Spaczyńskiego i strzał z bliskiej odległości Kosowskiego, który Pleśnierowicz odbija w kierunku ... własnej bramki i jest sensacyjne 2:0! Ten wynik satysfakcjonowałby wszystkich w Wałbrzychu,bowiem wówczas 13-ty zespół nie przegrał w lidze różnicą 3 bramek. Potem na pierwszy plan wyszedł arbiter Andrzej Libich. Już w 51' Skrobowski fauluje Stańko w "16" a gwizdek milczy! Za 4 minuty w polu karnym faulowany jest Kosowski, ale od lat wiadomo, że Kosa słynął z padolino, ale w tym wypadku przewinienie miało miejsce i należał się miejscowym rzut karny. W 65' tradycyjnie z dystansu groźnie strzela Przybysz, potem szansę ma Sobczyk, a Stańko w sytuacji sam na sam strzela nad poprzeczką ! Kibice przecierali oczy ze zdumienia - apatyczna w lidze drużyna, w pucharze gra jak z nut, mimo prowadzenia sunie atak za atakiem. W końcówce mocne tempo dało się we znaki wałbrzyszanom i po ataku pięknym wolejem Dariusz Skrzypczak, który zmienił Jakołcewicza zdobywa kontaktową bramkę 2:1. Po takim meczu w Wałbrzychu pozostał niedosyt. W rewanżu Górnik nie miał wiele do powiedzenia, bowiem w finale był raptem przez 14 minut. Wówczas po faulu Wójcika na Kruszczyńskim, poszkodowany otworzył wynik meczu. W 26' po strzale Pachelskiego niezbyt dobrze interweniował Krzysztof Widecki zastępujący w bramce Marszałka i było 2:0. Po przerwie wałbrzyszanie mieli optyczną przewagę, ale skarcił ich ponownie Pachelski i Kolejorz wygrał 3:0 po raz 4.meldując się w finale, w którym w rzutach karnych okaże się lepszy od Legii, a jesienią stoczy w Pucharze Zdobywców Pucharów pamiętne wyrównanie boje z FC Barcelona.