sobota, 28 lutego 2015

Pożegnaliśmy legendę

Dziś na Piaskowej Górze pożegnaliśmy Mariana Szeję. Informację o Jego śmierci nie potrafiłem w jakikolwiek sensowny sposób skomentować,bo uważam Go za LEGENDĘ. Myślę, że żaden artykuł, czy audycja nie jest w stanie oddać tego jakim był znakomitym sportowcem, a przede wszystkim wspaniałym człowiekiem.
Pan Marian ciężką pracą zapracował sobie na wielki szacunek i uznanie, choć wiele lat musiał czekać choćby na złoty medal olimpijski. Wielokrotnie pisałem o złotych czasach Zagłębia Wałbrzych, kiedy wywalczyło medal mistrzostw Polski czy reprezentowało nas w europejskich pucharach. O Panu Marianie wspominałem również przy okazji meczów eliminacyjnego do EURO. Również wspomniałem o filmowym epizodzie Pana Mariana, o którym dowiedziałem się ze znakomitego wywiadu rzeki ze strony Zagłębia Wałbrzych. Piotr Zdanowski - były piłkarz Thoreza i nie tylko zrobił kawał dobrej roboty.O tym pisał nie tylko wałbrzyszek, ale przedruk znalazł się również w Tygodniku Kibica. Ostatnio portal weszlo.com przypomniał wywiad z Panem Marianem sprzed 3 lat autorstwa Tomasza Kwaśniaka.
Szeja urodził się w Siemianowicach Śląskich 20.08.1941 r., a przygodę ze skórzaną piłkę zaczął w Kędzierzynie Koźlu w miejscowej Unii na pozycji bramkarza. Ówczesny trzecioligowiec dał mu szansę debiutu w zespole seniorów już w wieku 14 lat! Znakomity refleks, jak sam wspominał zawdzięczał grze w hokeja. Od stycznia 1961 był piłkarzem Thoreza Wałbrzych. Z nim wywalczył awans do drugiej ligi, czyli zaplecza ekstraklasy. Po 4 latach, w 1965, jako gracz drugoligowego Thoreza dostąpił zaszczytu gry w reprezentacji Polski. Wówczas nie było tylu spotkań kadry co obecnie, konkurencja była ogromna, a mimo to Szeja jako drugoligowiec zaczął bronić w kadrze.Debiut w Szczecinie przeciwko Finlandii niewiele mógł powiedzieć o jego przydatności. Skandynawowie wówczas stanowili tło dla reprezentacji pokroju Polski, Zresztą wynik 7:0 mówi sam za siebie. W następnym roku wystąpił przeciwko Anglii, która za kilka miesięcy sięgnie po tytuł mistrza świata. To Pan Marian, a nie Jan Tomaszewski, był pierwszym co zatrzymał Anglię. Na stadionie Evertonu w Liverpoolu Polska osiągnęła cenny remis 1:1, który przez lata był niedoceniany i niezbyt pamiętany, zwłaszcza po Wembley'73.
Sam Szeja wspomina o trzech spotkaniach, które obecnie mogłyby stanowić znakomitą kompilację do bramkarskiego video-CV. Oprócz spotkania z Anglią to były spotkania w Hamburgu z Niemcami (0:0) i Brazylią na słynnej Maracanie (1:2). W czerwcu 1966 Pan Marian, piłkarz drugoligowego (!!!) Górnika Thorez Wałbrzych miał na swoim koncie 3 spotkania - oprócz wspomnianych meczów z Finlandią i Anglią, w międzyczasie zaliczył remis w Chorzowie z Węgrami (1:1). 08.06. na słynnej Maracanie, aktualni wciąż mistrzowie świata zagrali z Polską, goszczącą wówczas na południowoamerykańskim tournee. Do przerwy, ponad sto tysięcy ludzi oglądało dwa gole autorstwa Silvy i Garrinchy. Po przerwie Polacy prowadzeni przez Antoniego Brzeżańczyka, z którym Szeja spotka się później w Zagłębiu Wałbrzych, zmniejszają rozmiary przegranej do 1:2 po golu Jana Liberdy. W reprezentacji Canarinhos grały wtedy takie sławy jak Pele, Djalma Santos czy Jarzinho. Wałbrzyskiego bramkarzowi udało się ich zatrzymać i zebrał bardzo pochlebne recenzje.
W lipcu 1966 zagrał ponownie na Stadionie Śląskim w Chorzowie z Anglią (0:1) i chyba się nie spodziewał, że na występ nr 6 w kadrze będzie czekał aż 5 lat. W międzyczasie wałbrzyszanie awansowali do pierwszej ligi. W niej Był niezastąpiony:
1968/69 - 23 mecze (na 26 możliwe do rozegrania) - zastępowany przez Musialika i Kobiałko.
1969/70 - 21 mecze (26) - zmiennikiem Tadeusz Kobiałko
1970/71 - 24 mecze (26) - zmiennikiem Jan Matysek
1971/72 - 26 mecze (26) - jedynie w spotkaniu z Odrą Opole z powodu kontuzji w 80' zmienił go Matysek
1972/73 - 24 mecze (22 w pełnym wymiarze/26) - zmiennikiem Jan Matysek
1973/74 - 9 meczów (30) - Marian Szeja bronił tylko jesienią, w spadkowym sezonie oprócz niego wałbrzyskiej bramki bronili Matysek, Kostrzewa, Madeja.
W międzyczasie była przygoda w Pucharze UEFA. Po zajęciu 3.miejsca w 1.lidze w I rundzie los przydzielił zielono-czarnym czechosłowackie Teplice (1:0,3:2). W II rundzie przyszło się zmierzyć z rumuńskim UT Arad (1:1,1:2 po dogrywce) i niezbyt wspominał dobrze Pan Marian rewanż, bowiem bramka ze 115 minuty obciąża jego konto. Paradoksalnie po tym spotkaniu otrzymał on powołanie do kadry prowadzonej już przez Kazimierza Górskiego.
W listopadzie 1971 Polska grała z RFN w Hamburgu w eliminacjach ME. W pierwszym meczu w Warszawie psy wieszano na nieopierzonym Tomaszewskim i sięgnięto więc po doświadczonego Szeję, który nie dał się pokonać ani słynnemu Gerdowi Muellerowi, ani innemu z niemniej sławnych partnerów, którzy za kilka miesięcy sięgną po prymat na Starym Kontynencie!
Eliminacje zakończył meczem z Turcją (0:1 w Izmirze), a potem czekała go przygoda olimpijska.
Polska 1972 - Marian Szeja w górnym rzędzie drugi od prawej
W eliminacjach do IO zagrał jedynie w meczu w Gijon z Hiszpanią (2:0), gdzie zebrał doskonałe recenzje, ale później, aż do monachijskiego finału nie dane mu było wystąpić. Numerem 1 pozostawał Hubert Kostka. Wiele gorzkich słów mógł wypowiedzieć na temat postępowania wobec rywalizacji w bramce Pan Marian. Zarówno na olimpiadzie, jak i w późniejszych czasach śmiało można było powiedzieć, że Szeja nie należał do faworytów Kazimierza Górskiego. Niektórzy nie byli tak taktowni jak Szeja (patrz przypadek Andrzeja Jarosika) i szybko wylecieli z kadry. Wałbrzyski bramkarz, jak na sportowca przystało, robił swoje, nie narzekał, ale medal za sukces w Monachium otrzymał dopiero w ... 2007 roku. Dlaczego? Po prostu złotych krążków wybitych zostało za mało. Ledwie 13, a dla rezerwowych PKOl nie dokupił. Wśród pechowców znalazł się m.in. grający w finale Szymczak, który po zejściu do szatni musiał oddać swój medal kontuzjowanemu we wcześniejszym meczu Szymanowskiemu.
Mimo, że karierę zakończył Kostka to Marian Szeja nie został podstawowym bramkarzem kadry. Owszem był powoływany na mecze eliminacyjne, ale na boisko wybiegał tylko na mecze towarzyskie. Oto wykaz pozostałych spotkań w pierwszej reprezentacji Polski:
w 1972:
nr 8 Poznań Szwajcaria 0:0
1973:
nr 9 Łódź USA 4:0
nr 10 Wrocław Irlandia 2:0
nr 11 Toronto Kanada 3:1
nr 12 Chicago USA 1:0
nr 13 Los Angeles Meksyk 1:0
nr 14 San Francisco USA 4:0
nr 15 New Britain USA 0:1.
W 15 spotkaniach z białym orłem na piersiach Pan Marian puścił zaledwie 6 bramek. Na tournee w lecie po Ameryce Północnej zakończył reprezentacyjną karierę, w niezbyt szczęśliwej atmosferze, bowiem o wiele gorzej prezentował się jego zmiennik Jan Tomaszewski - wówczas wyraźnie faworyzowany przez Górskiego.
Sporo się też mówiło o Panie Marianie w kontekście złamania nogi Jackowi Gmochowi w towarzyskim meczu kadry z reprezentacją wybraną przez czytelników Ekspresu Wieczornego.
Późną jesienią'73 dzięki Bernardowi Blautowi wyjeżdża do francuskiego FC Metz, gdzie w sezonie 73/74 rozgrywa tylko 5 spotkań, by latem 1974 przejść do beniaminka 2.ligi francuskiej AJA Auxerre.
Polski bramkarz zapracował na miano legendy francuskiego klubu. W sezonie 1978/79 nikomu nieznany klub z Burgundii grający w drugiej lidze francuskiej doszedł aż do finału Pucharu Francji. Przeciwnikiem był FC Nantes, z wieloma reprezentantami kraju. Po 90 minutach sensacyjny remis 1:1, ale w dogrywce faworyzowani piłkarze Nantes strzelają 3 bramki i ostatecznie sięgają po trofeum.
AJA Auxerre z 1979- Marian Szeja w górnym rzędzie 
pierwszy z lewej, a pierwszy z prawej w dolnym rzędzie
Józef Klose ojciec Miroslava
Sezon 1979/80 był ostatnim Pana Mariana we Francji i jako czynnego piłkarza. AJA Auxerre wygrywa drugą ligę i awansuje do pierwszej ligi, gdzie przez lata wypracuje sobie dobrą markę, zagra w europejskich pucharach, z Ligą Mistrzów na czele.  Maryan był namawiany na grę, ale nie zgodził się kończąc karierę. Etap w Auxerre zakończył liczbą 274 występów w latach 1974-80.
Szeja przetarł polski szlak do burgundzkiego klubu, bowiem po tak znakomitym człowieku AJA zaczął regularnie sięgać po piłkarzy z kraju znad Wisły. Od Szłykowicza, Klose, poprzez Szarmacha, Janasa czy Włodarczyka po Ireneusza Jelenia.
Po powrocie do kraju Marian Szeja nie zerwał kontaktu z francuskim klubem, regularnie jeździł na tradycyjne spotkania, jak i również tamtejszym koneksjom zawdzięcza brak amputacji nogi.
W latach 80-tych i 90-tych ubiegłego stulecia Pan Marian został szkoleniowcem. Był szkoleniowcem bramkarzy w Auxerre, gdzie jego podopiecznym był m.in.kadrowicz Bruno Martini. W kraju, oprócz wielokrotnie wspominanej jazdy na taksówce, również zajmował się trenowaniem. Prowadził m.in. Granit Borów, który swego czasu mógł sobie pozwolić na zatrudnienie olimpijczyka, bo sponsorowany był przez zakłady kamieniarskie, Victorię Świebodzice i wreszcie Zagłębie Wałbrzych i KP Wałbrzych.
Marian Szeja jako trener KP Wałbrzych w sezonie 1993/94
Niestety, był to okres zmierzchu wałbrzyskiej piłki. Brakowało pieniędzy, atmosfery, coraz biedniejsze miasto nie było zainteresowane wspieraniem futbolu, nie pomogła fuzja ligowców.
Pan Marian coraz rzadziej widywany był na ligowych meczach, ale nie opuszczał imprez okolicznościowych, których autorami było nie tylko miasto, ale i grupa zapaleńców spod zielono-czarnego herbu Zagłębia. Mimo upływających lat kibice wciąż mogli liczyć na autograf, kilka wspomnień, ciekawostek z przeszłości. Dotyczy to nie tylko imprez sportowych, ale akcji typu "Osobowość z pasją".
Ostatnie miesiące to zmaganie z chorobą. Przyjaciele Pana Mariana, sympatycy Zagłębia Wałbrzych mieli się spotkać w piątek na mszy świętej w intencji powrotu do zdrowia. Niestety, nie doczekali.
Wiadomość o śmierci wałbrzyskiego mistrza olimpijskiego obiegła wszystkie media, nie tylko internetowe. O odejściu Pana Mariana mogliśmy przeczytać na pasku tvn24, w dziennikach sportowych kondolencje złożył Polski Związek Piłki Nożnej oraz Polski Komitet Olimpijski. Spotkania T-Mobile Ekstraklasy poprzedziła minuta ciszy.

piątek, 27 lutego 2015

Jest książka o Henryku Kempnym

W tych smutnych dla wałbrzyskiego futbolu chwilach na pewno nie jednemu z sympatyków piłki nożnej przyszła myśl o upamiętnieniu śp. Mariana Szei. Sposobów na uświetnienie legendy jest mnóstwo, a przykładów nie musimy szukać za granicą. Ernest Pol (Pohl) ma swój stadion w Zabrzu, Jan Banaś doczeka się niebawem ekranizacji swego życia, Henryk Reyman ma z kolei nie tylko swoją ulicę, ale i pomnik, jak i figuruje w nazwie stadionu w Krakowie. Zapewne niebawem doczekamy się inicjatywy w sprawie upamiętnienia najlepszego piłkarza w historii Wałbrzycha.
Tymczasem swojej biografii doczekał się były piłkarz i trener Górnika Wałbrzych Henryk Kempny.  24 stycznia pan Henryk, który urodził się jako Helmut w Beuthen (dzisiejszy Bytom), obchodził 81 urodziny. Niewysoki napastnik grał w Polonii Bytom, Legii Warszawa, w barwach których 4-krotnie sięgnął po tytuł mistrza Polski, raz Puchar Polski i dwukrotnie po tytuł króla strzelców. Zagrał również 16 razy w reprezentacji Polski (6 goli), w tym w słynnym meczu z ZSRR (2:1) w 1957 na Stadionie Śląskim. Pod koniec swojej bogatej kariery w latach 1963-67 grał w wałbrzyskim Górniku, gdzie jego bilans przedstawiał się następująco:
1963/64 - 6.miejsce - 6 goli
1964/65 - 12.miejsce - 10 goli
1965/66 - 5.miejsce - 13 goli.
1966/67 - 3.miejsce - 11 goli.
Co ciekawe, tylko w ostatnim sezonie był najskuteczniejszym strzelcem zespołu, bo wcześniej więcej od niego goli strzelał Jerzy Swoboda. W klasyfikacji wszechczasów jeśli chodzi o strzelców bramek dla Górnika Wałbrzych na zapleczu ekstraklasy te 40 bramek Kempnemu daje trzecie miejsce za Leszkiem Kosowskim i wspomnianym Swobodą. Karierę piłkarską zakończył w Czeladzi, a później zajął się trenerką. Oczywiście szkolił głównie śląskie zespoły (Polonia Bytom, CKS Czeladź, AKS Niwka), ale również zawędrował na ławkę trenerską Górnika Wałbrzych. W sezonie 1987/88 przejął ekstraklasowy zespół nieco rozbity personalnie, bo bez Warzychy, Kowalika, ale odmłodzony Górnik niespodziewanie w barażach o utrzymanie okazał się lepszy od faworyzowanego Zagłębia Lubin. Gorzej poszło jesienią 1988 kiedy to wałbrzyszanie zajmowali spadkową lokatę i zarząd klubu pożegnał się z Henrykiem Kempnym zastępując go Ryszardem Mordakiem.
Henryk Kempny podczas promocji książki
O bohaterze sprzed półwiecza czasem sobie przypominają dziennikarze, ale wciąż pamiętany jest w rodzinnym Bytomiu. Tam systematycznie w formie książkowej przypominane są legendy nie tylko miejscowej Polonii, ale polskiego futbolu. Po Edwardzie Szymkowiaku, Kazimierzu Trampiszu przyszła kolej właśnie na Kempnego. 24 lutego w Biurze Promocji Bytomia miała miejsce promocja biografii znakomitego snajpera. Autorem książki jest Bartosz Błasiak - znany w bytomskim środowisku dziennikarz współpracujący m.in. z katowickim Sportem. Sponsorem publikacji są m.in. niemieccy kibice Polonii, a do nabycia jest za okazyjne 15 złotych.
Z okazji promocji książki polecam również artykuł śląskiego dziennikarza Pawła Czado nt. Henryka Kempnego.

czwartek, 26 lutego 2015

Odszedł Marian Szeja

To najsmutniejsza wiadomość tego roku.
25.02.2015 r. odszedł Marian Szeja.
Legenda.


niedziela, 22 lutego 2015

Głogowska zapowiedź ciekawych transferów?

Sobotni sparing Chrobrego Głogów z Górnikiem Wałbrzych na pewno wywołał wspomnienia wśród kibiców obu drużyn. W nie tak odległej przeszłości dolnośląskie derby elektryzowały kibiców obu drużyn i miały niebagatelne znaczenie dla układu trzeciej czy drugiej ligi. Ba, zaledwie 12 miesięcy temu taki mecz byłby prawdziwym hitem zimowych przygotowań drugiej ligi, bowiem naprzeciw siebie stanąłby lider i wicelider, czyli główni faworyci do awansu na zaplecze ekstraklasy. Jak się potoczyły losy obu drużyn w 2014 roku ? Głogowianie bez problemu wywalczyli promocję do pierwszej ligi, gdzie po początkowym falstarcie, zanotowali serie ze zdobyczą punktową i są uznawani za jeden z ciekawiej prezentujących się w tej klasie rozgrywkowej zespołów. Trener Ireneusz Mamrot zimą pożegnał aż ośmiu zawodników, wśród których znalazł się Rafał Figiel - aktualnie reprezentujący Górnika Wałbrzych. Na pewno hitem było przejście Karola Danielaka do Pogoni Szczecin, gdzie były gracz Jaroty Jarocin już zadebiutował w ekstraklasie. Nowymi twarzami zostali gracze rozpoznawalni w piłkarskim światku: Byrtka pamięta się z udanych meczów w Rakowie, Zając to najskuteczniejszy gracz ostatniej edycji mistrzostw Polski juniorów, a bramkarz Prus grał swego czasu w Holandii. Furorę robi duet zza wschodniej granicy: Hirskyj - Hudyma, który zdaniem obserwatorów ma zawojować wiosenną pierwszą ligę. Naprzeciw gospodarzom stanęła wielka niewiadoma pod względem kadrowym, czyli Górnik Wałbrzych, który w przeciwieństwie do Chrobrego, ani wiosny, ani jesieni nie zaliczy do udanych, a wręcz przeciwnie. W środę oba zespoły sparowały z GKS Katowice - głogowianie ograli mocniejszy skład Gieksy w stosunku aż 3:0, a wałbrzyszanie wymęczyli 2:1 z drugim składem. Faworytem byli popularni pomarańczowo - czarni, którzy zresztą objęli prowadzenie po uderzeniu najskuteczniejszego w sparingach Mateusza Zająca. Zresztą w wypowiedziach trenera Mamrota płynął jednoznaczny przekaz, że inny wynik niż zwycięstwo jego piłkarzy będzie rozczarowaniem. Po przerwie goście wyrównali za sprawą dokładnego zagrania Rafała Figla i sprytnego dostawienia nogi przez Michała Oświęcimkę, który jedyną ligową bramkę dla Górnika strzelił w ... Głogowie! Cimek zapewne żałuje, że tak rzadko dane mu jest występować w tym mieście.
Oczywiście nie można przeceniać tego remisu, choć na pewno sukcesem jest odrobienie strat i solidna postawa z wyżej notowanym przeciwnikiem. Wizyta w Głogowie to również wreszcie poznanie nazwisk sprawdzanych piłkarzy przez Jerzego Cyraka. I tutaj spotkała miła niespodzianka fanów bialo-niebieskich, bo w końcu nie były to anonimowe nazwiska z klubów z niższych lig.
Aleksiej Pietrusiewicz
Kwartet nowych graczy zaprezentował się korzystnie i zapewne sztab szkoleniowy wałbrzyszan gdyby mógł podpisałby umowy ze wszystkimi. Ale czy pozwoli na to sytuacja finansowa klubu? Zawodnicy sprawdzani w Głogowie zimą w komplecie mieli szansę, by pokazać się w mocniejszych zespołach. Nie udało im się, ale gra pod Chełmcem może być dla nich znakomitą promocją. Kogo więc próbował Jerzy Cyrak?
Zmiennikiem Kamila Czapli był Ukrainiec urodzony w Rosji Łeonid Musin - potężny dwumetrowy bramkarz, który pokazał, że mógłby nawet posadzić na ławce byłego bramkarza Lecha. Jego CV jest niezwykle bogate, bo od szkółki Spartaka Moskwa, gdzie bronił w przeszłości słynny Rinat Dasajew. Potem grywał w ukraińskich, białoruskich oraz rosyjskich klubach. W przeszłości grywał w reprezentacji młodzieżowej Ukrainy, z którą w 2004 zdobył brązowy medal ME. Ostatnio bronił w trzeciej lidze, a zimą bezskutecznie próbował przekonać do siebie sztab szkoleniowy Korony Kielce.
Tam też spotkał wysokiego napastnika rodem z Białorusi Aleksieja Pietrusiewicza. Aleksiejowi podziękowano w styczniu zarówno w Kielcach jak i w Ostrowcu Świętokrzyskim. Wychowanek szkółki Dynama Mińsk grywał w juniorach oraz rezerwach najlepszego białoruskiego klubu Bate Borysów. Jesienią siedmiokrotnie wystąpił w młodzieżowej Lidze Mistrzów. Urodzony w 1996 mierzy 189 cm.
Zdenek Koukal jest najstarszym ze sprawdzanych, bo blisko 31-letnim zawodnikiem. Czeski pomocnik zimą sprawdzany był przez częstochowski Raków i ma w swojej biografii grę w młodzieżówce Czech (2004) oraz grę w europejskich pucharach. Do tego ponad setka występów w ekstraklasie oraz częste zmiany barw klubowych. Nie udało mu się zawojować najlepszego obecnie czeskiego zespołu, czyli Viktorii Pilzno i w ubiegłym roku grał wiosną w drugoligowym Żiżkovie, a jesienią w trzecioligowym FK Dvur Kralove, doskonale znanym wałbrzyszanom mieście z racji ogrodu zoologicznego.
Czwartym do brydża jest Krystian Stolarczyk. Bełchatowianin, który jeszcze wiosną będzie grał jako młodzieżowiec. Dotychczas grywał jedynie w drużynie juniorów, Młodej Ekstraklasie i drużynie rezerw. Kilka razy, w tym tej zimy, brał udział w zajęciach pierwszego zespołu. Na pewno byłby to ciekawy transfer - zwiększyłby rywalizację w defensywie, gdzie jesienią były największe problemy, a poza tym zwiększyłby pole manewru wśród młodzieżowców.
Ten zestaw nazwisk bezsprzecznie był najciekawszym z ... ujawnionych przez wałbrzyski klub.Ten tydzień rozstrzygnie kto wzmocni/uzupełni skład drugoligowca. Być może wzorem minionego tygodnia oprócz zaplanowanego sparingu z Karkonoszami dojdzie do dodatkowego spotkania celem sprawdzenia nowych graczy?

czwartek, 19 lutego 2015

Kto jeszcze zasili drugoligowca?

Inauguracja T-Mobile Ekstraklasy przyniosła niespodziankę w postaci porażki Legii z Jagiellonią 1:3. Białostocki zespół mógł wyżej wygrać, gdyby wykorzystał choćby karnego lub Gruzin wykazał się pod bramką przeciwnika większą dokładnością. Po meczu, w perspektywie meczu pucharowego, więcej mówiło się o dyspozycji mistrza Polski niż o dobrej dyspozycji gości. Zapytany po meczu o opinie Michał Probierz odpowiedział, że dobra dyspozycja to efekt również dobrych przeciwników w czasie zimowych przygotowań. Wyrwane z kontekstu zdanie, suchy wynik z grodziskiego sparingu Górnika z Jagą (0:0) i okaże się, że wałbrzyszanie mogą się czymś w końcu pochwalić. Nic bardziej błędnego. Podobna sytuacja ma się w odniesieniu do starcia podopiecznych Jerzego Cyraka z GKS Katowice, który gości na zgrupowaniu pod Chełmcem. Gieksa zgodnie z oczekiwaniami pierwszy garnitur wystawiła na wcześniejszy mecz z Chrobrym Głogów, a przeciwko wałbrzyszanom wybiegli gracze drugiego planu wzmocnieni piłkarzami rezerw, którzy dojechali do Wałbrzycha. Owszem nazwiska Rudnickiego, Jurkowskiego, Kujawy, Ceglarza, a przede wszystkim Pitrego kojarzą obserwatorzy zmagań pierwszoligowych.
Przemysław Pitry i Adrian Wróblewski
 [foto:Dariusz Gdesz]
Mimo takiego składu katowiczanie przegrali z wałbrzyszanami co w obozie śląskiego zespołu uznane zostało jako porażkę. Cóż,marka Górnika nie jest obecnie wysoko ceniona. Wystarczy spojrzeć na tabelę i przypomnieć sobie ostatnie wyniki meczów z innymi pierwszoligowcami, tymi z Dolnego Śląska.
Na temat gry wałbrzyszan nie można się szerzej rozwijać,bo im bliżej startu rozgrywek to wciąż nie wiadomo jak będzie wyglądać wyjściowa jedenastka. Można się sugerować ustawieniami z ostatnich meczów, że trener Cyrak będzie stawiał na Tomasza Wepę w defensywie co mnie osobiście nie przekonywuje. Więcej w ostatnim czasie występował Mateusz Krzymiński, który jesienią nie błyszczał. Z grona międzynarodowego grona testowanych do wiadomości publicznej wyciekło jedynie nazwisko Jacka Kozy. Pochodzący z Mazowsza (Pelikan Łowicz, Polonia Warszawa) młodzieżowiec ostatnią rundę spędził w trzecioligowych Kątach Wrocławskich. Mimo strzelenia bramki trudno spodziewać się, żeby dał większą jakość niż już obecni w składzie zawodnicy.
Mecz z innym zespołem, który gości na zgrupowaniu przy Ratuszowej, czyli Polonią Środa Wielkopolska, był bardziej przeglądem zespołu juniorów niż testem ligowców. Pewnie, gdyby kibice wiedzieli kogo im przyjdzie w czwartkowe popołudnie, to by darowali sobie oglądanie lania, które sprawili piłkarze z Wielkopolski. Jedynym smaczkiem był dłuższy występ Jeona Jeog-pyoenga, który zresztą wpisał się na listę strzelców. Niektórzy z juniorów zagrali dzień po dniu (Misiak, Surmaj, Tytman), ponownie testowani i to z Brazylii, których nazwisk klub nie ujawnia. Może po latach okaże się, że Wałbrzych miałby swojego Paulinho, który grał swego czasu w ŁKS, a w ubiegłym roku biegał na brazylijskim mundialu? Zagadką z kolei jest szansa gry dla niejakiego Damiana Uszczyka ze Zjednoczonych Żarów. Rocznik 1992, bilans bramek czy asyst raczej nie rzucający na kolana. Skoro nie jest młodzieżowcem, nie został do tej pory zauważony przez inny, lepszy od Żarowa klub, to nagle miałby się stać odkryciem drugiej ligi na miarę Janusza Jelonkowskiego? Dla przypomnienia - w latach 90-tych ubiegłego stulecia Górnik Wałbrzych ściągnął z Kłodzka popularnego Jelonka, który odpłacił się skuteczną grą, po czym przygodę kontynuował m.in. w Bełchatowie czy Gdyni. Ale on przynajmniej strzelał bramki, a czy ktoś słyszał, czytał wcześniej o Uszczyku?
Mimo zapowiedzi trenera Cyraka po sparingu w Lubinie, że nie będzie testował, a zgrywał zespół pod kątem ligi, wciąż nic nie wiemy. Czapla - Cichocki, Wepa - G.Michalak, Figiel - Orłowski. Wokół takiej osi najprawdopodobniej będzie budowana jedenastka na drugoligowe zmagania. Najbliższe spotkanie z Chrobrym powinno być poważnym przetarciem dla Górnika. Grono testowanych nieco się zmniejszyło, ale wciąż nie jest wiadomo kto zasili biało-niebieskich, a wielce prawdopodobne jest, że będzie to obcokrajowiec.

Talenty 2014 wg Piłki Nożnej

Jak co roku tygodnik Piłka Nożna sklasyfikował najlepszych młodych zawodników. Za rok 2014 ocenie podlegali futboliści urodzeni w 1994 roku i młodsi. O tyle ciekawe jest to zestawienie, że być może większość z nich będzie tworzyć kadrę naszej reprezentacji na ME U-23 w 2017 roku.
W ubiegłorocznej klasyfikacji do Jedenastki Talentów 2013 załapał się Igor Łasicki - tym razem zabrakło wałbrzyszan na eksponowanych miejscach. Łasicki w minionym roku grał z SSC Napoli w młodzieżowej Lidze Mistrzów, a w ostatniej kolejce ubiegłego sezonu zadebiutował w Serie A. Kolejnym krokiem w jego rozwoju była decyzja o wypożyczeniu do włoskiego trzecioligowca. Piłka Nożna sklasyfikowała wśród środkowych obrońców na trzecim miejscu. Dwaj najlepsi zostali wybrani do Jedenastki Talentów 2014, a są nimi: Dominik Sadzawicki, który latem zmienił GKS Katowice na Górnik Zabrze oraz młodszy od Łasickiego o rok Jan Bednarek z poznańskiego Lecha.
Wśród utalentowanych lewoskrzydłowych znalazło się również nazwisko Michała Bartkowiaka, choć Piłka Nożna jego przynależność klubową za 2014 roku udokumentowała jedynie w połowie (Śląsk Wrocław). Michał jesień stracił z powodu kontuzji i znalazł się na ósmym miejscu (sklasyfikowano 9). Przed nim byli 1.Dawid Kowancki (Lech), 2. Jakub Łukawski (Zawisza), 3. Mateusz Grzybek (Tychy), 4. Kamil Mazek (Dolcan), 5. Kamil Wojtkowski (Pogoń Szczecin), 6. Łukasz Reinhard (Kluczbork), 7. Robert Bartczak (Legia).
Trzecim wałbrzyskim zawodnikiem zauważonym przez PN jest napastnik Patryk Parol, który w minionym roku bronił barw włoskich Chievo Verona i Novara Calcio. Urodzony w 1996 roku został sklasyfikowany na 12.miejscy wśród napastników, gdzie najlepszymi zostali Arkadiusz Milik (Augsburg/Ajax) i Adam Ryczkowski (Legia).
A oto Jedenastka Talentów 2014 wg dziennikarzy Piłka Nożna:
                                                          Bartłomiej DRĄGOWSKI
                                                                                    (Jagiellonia, 1997)
Tomasz KĘDZIORA   Dominik SADZAWICKI     Jan BEDNAREK  Hubert MATYNIA
(Lech, 1994)                  (GKS/Górnik Zabrze, 1994)                (Lech, 1996)                (Pogoń Szczecin, 1995)
Paweł CIBICKI   Radosław MURAWSKI       Karol LINETTY          Dawid KOWNACKI
(Malmoe, 1994)           (Piast Gliwice, 1994)                         (Lech, 1995)                 (Lech, 1997)
                     Arkadiusz MILIK                      Adam RYCZKOWSKI
                          (Augsburg/Ajax, 1994)                             (Legia, 1997)
A kto oprócz najlepszych mógłby być znany wałbrzyskim kibicom?
Wśród bramkarzy wysoko na drugim miejscu Krystian Rudnicki, który jesienią podbił drugą ligę w barwach MKS Kluczbork. Obronił m.in. rzut karny w spotkaniu z Górnikiem Wałbrzych, a ostatnio wystąpił przy Ratuszowej w barwach GKS Katowice, gdzie wiosną będzie bronił. Z kolei drugi bramkarz z Kluczborka Grzegorz Wnuk został oceniony na 7.miejsce.
Wśród środkowych obrońców na 6.miejscu Jarosław Jach z Zagłębia Lubin, wychowanek Pogoni Pieszyce, na 12. - Kamil Dankowski (1994) potężny obrońca Legionovii, który jesienią w 2.lidze opuścił jeden mecz, akurat w Wałbrzychu.Wśród lewych obrońców - kolejny Kamil Dankowski (1996) tyle, że ze Śląska Wrocław. Wśród prawoskrzydłowych na 8.miejscu Maksymilian Banaszewski (Znicz Pruszków) jeden z najlepszych asystentów drugiej ligi. Ofensywni pomocnicy to dominacja Linettyego, którego PN wybrała Odkryciem Roku, a tuż za nim uplasował się Piotr Zieliński (Udinese/Empoli). Na trzecim miejscu z kolei Martin Kobylański (Werder/Union Berlin) - szkoda, że nie Marcin Kobylański niedawny junior Górnika, a ostatnio gracz Zdroju Jedlina.. Na 10.miejscu Robert Brzęczek z Rakowa. Wśród napastników wyżej od Parola z kolei sklasyfikowani zostali m.in. Krzysztof Piątek (Zagłębie Lubin, 6.miejsce), Adam Żak (Rozwój, 8.miejsce), Jakub Arak (Legia/Zagłębie Sosnowiec, 9.miejsce), Sebastian Musiolik (ROW, 10.miejsce).

poniedziałek, 16 lutego 2015

Paweł Żyra triumfuje w La Mandze, Bartkowiak wrócił do gry

Śląsk Wrocław jest najbardziej zaawansowaną drużyną na Dolnym Śląsku jeśli chodzi o gry o punkty. Po pucharowym meczu z Legią zagrali w lidze z Cracovią, ale póki co w kadrze meczowej próżno szukać nazwiska Michała Bartkowiaka. Wałbrzyski pomocnik wrócił do regularnych treningów, ale dopiero w minioną sobotę pojawił się w meczu innym niż wewnętrzna, treningowa gierka. We Wrocławiu doszło do ciekawego pojedynku rezerw Śląska i Lecha Poznań. Wygrali goście 3:2, którzy prowadzili do przerwy 3:0.  W składach obu drużyn nie zabrakło ligowców, obcokrajowców (Calahorro, Ceesay, Wilusz), a Michał pojawił się na boisku w 60 minucie gry zmieniając Angielskiego. Biorąc pod uwagę, że rezerwy Śląska mają w planach kilka sparingów, więc wejście w odpowiedni rytm Bartkowiak powinno przebiegać bez problemów.
Komplikuje się natomiast sprawa podpisania umowy przez Kamila Mańkowskiego ze Stalą Stalowa Wola. Maniek nie grał w ostatnich sparingach, a Stalą podpisują, bądź blisko związania się są kolejni młodzieżowcy. Jak twierdzi portal echo dnia, kwestia rozbija się o finanse.
Paweł Żyra - wychowanek Górnika w Lubinie
Ostatnie dni z kolei będą długo pamiętane w rodzinie Pawła Żyry. Dla większości wałbrzyskich kibiców jest to postać anonimowa. W drużynach juniorów trenował u Włodzimierza Ciołka i Juliana Drohomireckiego, zauważony na turniejach, gdzie imponował skutecznością, przez skautów Zagłębia Lubin w 2011 roku dołączył do Akademii Piłkarskiej KGHM. Paweł Żyra regularnie powoływany był na zgrupowania kadry juniorów od U-15 do U-17. Zimą tego roku wraz z kilkoma kolegami został zaproszony przez Piotra Stokowca na treningi I zespołu. Zagrał w sparingu przeciwko Podbeskidziu Bielsko - Biała (0:1) zmieniając Aleksandra Kwieka, a później brał udział w meczach z Chrobrym Głogów, Wartą Poznań i Mlada Boleslav. Nie dano mu było wystąpić ani w meczu przeciwko wałbrzyskiemu Górnikowi, ani MKS Kluczbork. Powód? Udział w turnieju kadry U-17 trenowanej przez Roberta Wójcika w hiszpańskiej La Mandze. W pierwszym meczu z Norwegią (3:0) nie pojawił się na boisku, a wystąpił przeciwko Szwecji (4:0), gdzie w przerwie został zmieniony przez Mateusza Ostaszewskiego. Po tych dwóch triumfach oraz korzystnych dla naszej kadry pozostałych rezultatach wiadomo było już przed ostatnim meczem z Danią, przegranym ostatecznie 0:1, że Polska wygra turniej. W tym meczu Paweł również zagrał tylko w pierwszej połowie.

W premierowej pierwszej wiosennej kolejce ekstraklasy gracze z byłego województwa wałbrzyskiego nie mieli zbytnio powodów do radości. Na listę strzelców wpisał się Arkadiusz Piech, który debiutował w barwach GKS Bełchatów.  Miał przy tym sporo szczęścia, bowiem sędzia nie zauważył spalonego przy tej akcji. Gol na niewiele się przydał, bowiem Podbeskidzie wygrało 2:1 i wywiozło komplet punktów z Bełchatowa. Ruch Chorzów ograł Piasta Gliwice 2:0, ale nawet na ławce rezerwowych zabrakło Pawła Oleksego i Miłosza Trojaka. Mógł to być szczególny mecz dla tego pierwszego, który w barwach gliwickiego klubu debiutował w ekstraklasie. W niedzielnym meczu Cracovii ze Śląskiem cały mecz na ławce rezerwowych przesiedział Kamil Dankowski, a Paweł Zieliński z powodów problemów zdrowotnych nie załapał się do meczowej kadry.
Mateusz Piątkowski, najlepszy snajper nie tylko Jagiellonii, ale i całej ligi, dość niespodziewanie nie znalazł się w meczowej kadrze na mecz z Legią w Warszawie. Nie narzeka na kłopoty zdrowotne, trener Probierz mówił o formie sportowej, choć i tak tajemnicą poliszynela jest niezadowolenie zarządu Jagi z sytuacji Piątkowskiego, któremu kończy się w czerwcu umowa z klubem. Białostocki klub wygrał pewnie przy Łazienkowskiej, zmiennik Mateusza - Patryk Tuszyński, nie zawiódł, więc można spodziewać się ciężkich czasów dla najskuteczniejszego Polaka w T-Mobile Ekstraklasie.

niedziela, 15 lutego 2015

Walentynkowa lekcja w Legnicy

Powoli tradycją staje się mecz towarzyski Miedzi Legnica z Górnikiem Wałbrzych rozgrywany w popularne Walentynki, czyli 14 lutego. Dokładnie rok temu pierwszoligowcy bez problemów ograli ówczesnego wicelidera drugiej ligi 2:0. Dwanaście miesięcy wiele zmieniło w kadrach obu zespołów, ale nie w przebiegu samego spotkania. Tak dla przypomnienia - w 2014 roku Miedziankę prowadził duet Tworek - Fedoruk, a wśród podopiecznych byli Zakrzewski i Kiełpiński (strzelcy bramek), Ptak, Kasperkiewicz, Burkhardt, Madejski czy Mowlik. Wałbrzyszan prowadził rok temu Maciej Jaworski, a grali Bartkowiak, Moszyk, Zinke, Szuba. Większa rewolucja personalna dotknęła legniczan, którzy od dawna nie ukrywają awansowych aspiracji, które nie pokrywają się z wynikami w lidze.
Gol na 1-0 obciąża konto Kamila Czapli
Miedź ma swoje problemy, a Górnik swoje, które są nieporównywalnie większe. Sparing nie wiele mógł powiedzieć kibicom o formie wałbrzyszan, być może wnioski wyciągnie Jerzy Cyrak. Część jego podopiecznych zagrała w tym czasie w akademickich mistrzostwach w futsalu, co dało szansę pokazania się przede wszystkim formacji obronnej w nowym składzie. Po prawdzie kwartet Dariusz Michalak - Przemysław Cichocki - Sławomir Orzech - Mateusz Sawicki mógłby zagrać nawet w lidze. Zamiast piłkarskich studentów w zespole wystąpiło 4 nowych zawodników. To zdecydowanie o wiele węższe grono niż w poprzednim spotkaniu z lubińskim pierwszoligowcem. Klub oczywiście nie ujawnił nazwisk, choć Tygodnik Wałbrzyski zauważył obecność niejakiego Adriana Wróblewskiego. Nowych zawodników ciężko ocenić, ponieważ Górnik zagrał bardzo ... przeciętnie. Ustępował w większości elementów rywalom, brakowało zgrania, szybkości czy nawet agresji, z której swego czasu zespół był znany. Legniccy obserwatorzy przypominali ubiegłoroczny sparing, gdzie co prawda futbolowych fajerwerków nie było, ale walki, spięć nie brakowało i dziwiono się wałbrzyszanom, że grają w towarzyskim meczu tak ostro, na granicy faul. W tym roku tego zabrakło.
Bramki Miedź zdobywała nadspodziewanie łatwo, martwi niefrasobliwość w defensywie, a pierwszy gol Adriana Woźniczki w niektórych ligach zagranicznych przypisano by wałbrzyskiemu bramkarzowi. Miejmy nadzieję, że limit wpadek Kamil Czapla wykorzysta głównie w sparingach.
Adrian Wróblewski zagrał na prawej obronie.
W linii obrony zagrał sprawdzany Wróblewski, który w kwietniu skończy 21 lat, a w piłce seniorskiej funkcjonuje już szósty rok. Mając 16 lat grał w trzecioligowej Legii Chełmża, zaliczył debiut w pierwszoligowej Warcie Poznań, a ostatnie 2,5 sezonu to gra w Bytovii, w barwach której trzykrotnie rywalizował z Górnikiem i za każdym razem wygrywał. Kiedy go zabrakło w składzie bytowian wałbrzyszanie wygrali 3:1. Jesienią w 1.lidze nie nagrał się zbytnio i zimą zdecydował się na niezbyt popularny wśród piłkarzy krok - widząc małe szanse na przebicie się do meczowej kadry, sam zrezygnował z udziału w zgrupowaniu i zaczął poszukiwania nowego klubu. Pierwszym przystankiem został Górnik Wałbrzych, ale szczerze powiedziawszy trudno po legnickim meczu jednoznacznie określić, czy byłby wartościowym nabytkiem. Zresztą dotyczy to pozostałych sprawdzanych zawodników, wśród których był ponoć młodzieżowiec zza wschodniej granicy.
Za trzy tygodnie start ligi, zapewne w sparingach coraz mniej będzie w składzie zawodników testowanych, a pojawią się konkretne nazwiska. W środę goszczący na zgrupowaniu w Wałbrzychu GKS Katowice rozegra dwumecz - z Chrobrym Głogów i Górnikiem, więc zapewne pierwszy garnitur Gieksa zaprezentuje przeciwko ligowemu rywalowi. Wałbrzyszanie za tydzień zmierzą się z kolei w Głogowie, a na tydzień przed meczem w Częstochowie zagrają z Karkonoszami Jelenia Góra.

piątek, 13 lutego 2015

Rusza ligowa wiosna w ekstraklasie

Piątek trzynastego - ta data w Polsce kojarzy się jednoznacznie z nieszczęściem, pechem. W lutym tego roku mamy do czynienia z ligową inauguracją, choć po prawdzie granie o stawkę rozpoczęło się dzień wcześniej meczem w ramach Pucharu Polski. Z pewnością data pierwszej ligowej kolejki w 2015 roku nie będzie feralna. W porównaniu z rundą jesienną liczba graczy - wychowanków klubów z byłego województwa wałbrzyskiego, powiększyła się.
W T-Mobile Ekstraklasie tylko dwa zespoły nie zaznały goryczy porażki, na szumną nazwę twierdzy zapracowano we Wrocławiu i Łęcznej. W stolicy Dolnego Ślaska po cichu dorobiono się silnej drużyny, która w tabeli ustępuje tylko stołecznej Legii, a na dodatek rywalizuje z nią w PP. Pracę Tadeusza Pawłowskiego docenił tygodnik Piłka Nożna nagradzając byłego napastnika wałbrzyskiego Zagłębia tytułem Trenera Roku. W szerokiej kadrze figuruje wałbrzyszanin Michał Bartkowiak.
Michał Bartkowiak
Okrzyczany wielkim talentem, wychowanek Górnika latem przeszedł do najlepszego klubu województwa. Nie obyło się bez niedomówień wśród działaczy obu klubów, bowiem przy Ratuszowej wciąż panuje opinia, że Śląsk zapłacił o wiele za mało niż się należało. Przypomina to trochę sytuację sprzed blisko dwóch dekad, gdzie w atmosferze małego skandalu Dariusz Filipczak zmieniał Wałbrzych na Wrocław. Wówczas działacze z Oporowskiej by udobruchać wałbrzyskich działaczy w ramach zadośćuczynienia wypożyczyli na rundę wiosenną Rafała Klajnszmita. Ale to były czasy, gdy kluby z obu miast rywalizowały w tej samej klasie rozgrywkowej, co dzisiejszym kibicom trudno sobie wyobrazić. Wracając do Bartkowiaka to szybki debiut w ekstraklasie, dzień później inauguracja sezonu trzecioligowców i koszmarna kontuzja w meczu z UKP Zielona Góra. Na szczęście leczenie i rehabilitacja przebiega bez zakłóceń. O tym jak ważny jest odpowiedni moment do wznowienia gry na pełnych obrotach boleśnie przekonali się tej zimy w Podbeskidziu Bielsko - Biała, gdzie kilku podstawowych graczy przedwcześnie wróciło do gry i okupiło kontuzjami, co wydłuża czas powrotu do gry. Michał do tej pory pokazał się na treningach, ale nie wyjechał na zagraniczne zgrupowanie I zespołu, nie uczestniczył w żadnym sparingu zarówno ekstraklasowej ekipy jak i zespołu rezerw. W Skarbie Kibica na rundę wiosenną Przegląd Sportowy wycenił Bartkowiaka na ... 100 tysięcy złotych, z komentarzem: złoty chłopak, tylko strasznie lepią się do niego kłopoty. Ostatni w sierpniu - dzień po debiucie w ekstraklasie złamał nogę i do dzisiaj nie doszedł do optymalnej formy.
W przeciwieństwie do Bartkowiaka na grę i to w podstawowym składzie może liczyć młodszy o 7 lat Paweł Zieliński - brat Piotra, reprezentanta Polski. Wychowanek Orła Ząbkowice, w wieku juniora terminował w Zielonej Górze i Lubinie, czyli ośrodkach znanych z bardzo dobrej pracy z młodzieżą.Później po grze w Bielawiance przyszedł czas na przystanek Wrocław, gdzie pół roku grał w trzecioligowej Ślęzie Wrocław, a od 12 miesięcy z powodzeniem zadebiutował i zaaklimatyzował się na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Tadeusz Pawłowski prognozuje, że to przyszły reprezentant kraju, a Super Express typuje go na jedną z wiosennych rewelacji: trafi do kadry pod warunkiem, że na boisku będzie grał agresywniej, bo na razie jest zbyt grzeczny dla rywali. Powinien stać się boiskowym bandytą. Póki co Zielu ma na koncie jedną bramkę w 34 ligowych występach. Przegląd Sportowy wycenił go na 400 000: coraz pewniejsze ogniwo drużyny. Zaczęło się nawet nieśmiałe przebąkiwanie, że może Adam Nawałka wypróbowałby go w jakimś meczu towarzyskim, ale to chyba jeszcze nie ten czas.
Trzecim graczem w kadrze Śląska pochodzącym z byłego woj. wałbrzyskiego jest 19-letni Kamil Dankowski - urodzony w Dusznikach Zdrój, który poprzez Nysę Kłodzko trafił do Wrocławia. W ekstraklasie debiutował równo rok temu i zagrał w niej dotychczas sześciokrotnie, jest reprezentantem kadry U-19, która walczyć będzie w kolejnych fazach el. ME.
Mateusz Piątkowski
5.miejsce, ale tyle samo punktów co trzeci Lech i 3 oczka za drugim Śląskiem - tak wygląda obecna sytuacji Jagiellonii Białystok. Nie było by tej lokaty, gdyby nie skuteczność Mateusza Piątkowskiego - rocznik 1984. Urodzony w Bielawie napastnik błąkał się po dolnośląskich klubach od Piławy Dolnej poprzez Wrocław, Królewską Wolę po Polkowice. Przełomem był sezon 2012/13 spędzony w Dolcanie Ząbki (13 goli), co było przepustką do podpisania dwuletniej umowy z Jagiellonią Białystok. Eksplozja skuteczności nastąpiła dopiero jesienią ub.roku - 12 bramek i propozycja gry w 2.Bundeslidze. Mimo, że umowa z Jagą kończy się z końcem sezonu Mateusz nie podpisał nowej umowy z innym klubem, ani nie renegocjował z obecnym klubem. Na pewno Piątkowskiego i jego kolegów czeka ciężka wiosna, bowiem oczekiwania na Podlasiu się zwiększyły. Super Express w swoim Skarbie Kibica wychowankowi Orła Piława Dolna poświęca najwięcej miejsca spośród piłkarzy Michała Probierza. Od niego bowiem zdaniem dziennikarzy najwięcej zależy i popularny "Piona" jest największym oryginałem w drużynie kojarzony z uwielbieniem pracy na roli oraz poszukiwaniem wybranki serca. Z kolei Przegląd Sportowy w Skarbie Kibica wycenił Piątkowskiego na 750 tys. złotych z komentarzem: jesień należała do niego. Jest współliderem klasyfikacji strzelców ekstraklasy. Zimą miał kilka ofert, głównie z Niemiec, Rosji i Bliskiego Wschodu. Latem wygasa mu kontrakt i jeżeli będzie nadal tak skuteczny, to trudno będzie go zatrzymać.
Pierwsze miejsce pod kreską, czyli 9 - tuż pod strefą mistrzowską zajmuje GKS Bełchatów, tracący jednak ledwie punkt do szóstego Górnika Zabrze.
Arkadiusz Piech
Beniaminek zimą dokonał bardzo konkretnych transferów za co chwalony jest przez fachowców i dziennikarzy. Linię ofensywną wzmocnił 30-letni Arkadiusz Piech - wypożyczony ze stołecznej Legii. Świdniczanin dość długo dobijał się do ekstraklasy. Zadebiutował w niej wiosną 2010 w Ruchu Chorzów, gdzie pokazał się z najlepszej do tej dotąd strony. W ciągu 3 lat strzelił 24 gole, po czym wyemigrował do Turcji, gdzie strzelił jedną bramkę i po zaledwie jednej rundzie wrócił do kraju. Po sezonie w Lubinie, zakończonym degradacją przeszedł latem 2014 do mistrzowskiej Legii, ale pobyt w niej okazał się bodaj największym nieporozumieniem ostatnich lat. 4 występy bez bramki w I zespole, afera w świdnickim szpitalu, negatywny PR stosowany przez warszawskich "dziennikarzy" - to wszystko spowodowało, że dni Arka w koszulce z eLką na piersi były już policzone. Wypożyczenie do Bełchatowa jednoznacznie oceniane jest pozytywnie, jako szansa na odbudowanie formy. W dotychczasowych sparingach wpisał się dwukrotnie na listę strzelców, ale wielu uznaje go za przyszłego filara GKS. Super Express prognozuje go na Nowego lidera w rundzie wiosennej: jeśli jest ambitny, głodny gry i bramek to powinien pokazać, że w Warszawie się pomylili w jego ocenie. Warto przypomnieć, że przy Łazienkowskiej nie skreślili całkowicie Piecha, jedynie go wypożyczając, zapewne pamiętając jak byli legioniści karcili Legię w bezpośrednich pojedynkach. Przegląd Sportowy wycenił Piecha na 1,3 mln złotych: w Legii tylko rezerwowy, w Bełchatowie może zostać gwiazdą. Chce pokazać, że za wcześnie postawiono na nim krzyżyk.
Najwięcej graczy z wałbrzyskim rodowodem obecnie terminować będzie w Chorzowie, gdzie rzecznikiem prasowym jest Donata Chruściel. Sympatyczna rzeczniczka pierwsze mecze piłkarskie oglądała w Wałbrzychu! Z Chorzowa co prawda wyemigrował Adrian Mrowiec, ale on jesienią grywał jedynie w trzecioligowych rezerwach. Często partnerem w Ruchu II był Miłosz Trojak.
Miłosz Trojak
Syn byłego obrońcy Górnika Wałbrzych w Chorzowie jest od 2010 roku terminując w zespole juniorów, z którymi w 2013 sięgnął po 4.miejsce w MP. Jesienią 2013 został dokooptowany do I zespołu, ale do dnia dzisiejszego nie doczekał się ligowego debiutu. Co gorsza trener Jan Kocian latem 2014 zrezygnował z niego jako gracza bardzo szerokiej kadry I zespołu. Dopiero powrót na Cichą Waldemara Fornalika oznaczał dla Miłosza szansę, z której podczas zimowych przygotowań raczej wykorzystał. Pod koniec stycznia Trojak przedłużył z Ruchem umowę, która obecnie obowiązywać będzie do 30 czerwca 2017 roku. Potężny (191 cm) pomocnik nazywany jest wśród kolegów Schweinsteigerem póki co przez rzekome podobieństwo do bawarskiego pomocnika. Może wkrótce jego gra będzie przypominać zagrania rozgrywającego Bayernu?
Drugim graczem Niebieskich, który przewinął się przez wałbrzyski klub jest Paweł Oleksy. Mimo, że od kilkunastu dni trenował z Ruchem, zaliczył zgrupowanie w Turcji oraz oficjalną prezentację, to dopiero po niej złożył podpis na umowie, która kończy się w tym samym dniu co kontrakt Trojaka.
Paweł Oleksy
Były reprezentant kraju nie miał ostatnio dobrej passy w Zagłębiu Lubin, skąd wypłynął na szersze wody. W pierwszoligowym zespole nie potrafił wygrać rywalizacji z Dorde Cotrą, kibice mieli do niego pretensje, że przed podwyżką prezentował się korzystniej. Paweł zdecydował się rozwiązać umowę z klubem, który nie musiał płacić odszkodowania - jednoznacznie więc piłkarz zaprzeczył tym samym oskarżeniom o pobudki materialne. Początkowo wydawało się, że trafi do Piasta Gliwice, gdzie swego czasu występował i to z sukcesami. Ostatecznie trafił również na Górny Śląsk, tyle, że do Chorzowa.
Ruch właśnie pożegnał Daniela Dziwniela, który wyemigrował do szwajcarskiego St. Gallen, a o miejsce na lewej obronie będzie walczył m.in. z Rosjaninem Rolandem Gigołajewem, który prezentował przebłyski dużych możliwości, ale w ostatecznym rozrachunku zawiódł, podobnie jak cały zespół Ruchu. Mecze sparingowe pokazały, że chorzowski Ruch może być powalczyć o miano rycerzy wiosny. Obecnie brakuje mu 4 punkty do bezpiecznego miejsca, ale nie z takich tarapatów piłkarze wychodzili. O ile Trojak będzie mógł liczyć na pojedyncze epizody wchodząc z ławki, to Oleksy ma spore szanse, by z czasem wywalczyć miejsce w wyjściowym składzie. Wszystko zależeć będzie od niego samego. Co ciekawe Przegląd Sportowy w swoim Skarbie Kibica milczy na temat obecności Trojaka i Oleksego w ligowej kadrze Ruchu.

czwartek, 12 lutego 2015

Testowanie w wersji maxi

Do inauguracji rozgrywek drugiej ligi zostało coraz mniej czasu, ale żadna z drużyn nie może oznajmić, że zamknęła już kadrę na wiosenną batalię. Przed wszystkimi nie tylko kilka sparingów, ale i również ważne decyzje kadrowe czeka każdego z ligowców. Niby pośpiechu nie ma, ale kibice chcieliby wiedzieć na kogo mogą liczyć w rundzie rewanżowej.
W Górniku Wałbrzych pozornie mało się działo w kwestiach personalnych. Metodycznie najpierw uszczuplono kadrę aż o 7 zawodników. Ale w tym przypadku trudno rzec, że było to siedmiu wspaniałych. Patryk Janiczak - bramkarz wg portalu 90minut.pl próbuje swych sił w Leśniku Manowo. Trzecioligowiec z Pomorza jesień zakończył dopiero na 15.miejscu, nastąpiła zmiana trenera, ale póki co próżno szukać potwierdzenia choćby testów Janiczaka w Leśniku.
Bartosz Szepeta
Bartosz Szepeta w tym roku skończy już 33 lata, a mimo to wciąż nie ustaje w wędrówkach po piłkarskiej Polsce. Szybko klub z Ratuszowej podziękował mu za współpracę i jeszcze pod koniec ubiegłego roku próbował załapać się do Nadwiślana Góra. Ostatecznie po kilku meczach sparingowych przekonał do siebie trenera Tadeusza Krawca i podpisał umowę z Wisłą Sandomierz - liderem 3.ligi małopolsko - świętokrzyskiej.
Również z Zachodu na Wschód w poszukiwaniu piłkarskiego szczęścia wyruszył Kamil Mańkowski - najmłodszy z wałbrzyskich drugoligowców, którzy opuścili zimą Górnika. Najpierw bawił na testach w pierwszoligowej Termalice Nieciecza, a ostatnie kilkanaście dni to treningi oraz sparingi w barwach drugoligowej Stali Stalowa Wola zajmującej obecnie czwarte, barażowe miejsce. Popularny Maniek przeszedł przez początkowe sito selekcji i mimo nieobecności w ostatnim sparingu Stalówki sprawa podpisania umowy wciąż jest otwarta.
Adrian Moszyk wiosną planuje grać w Austrii i obecnie można było go podziwiać jedynie w halowych rozgrywkach akademickich. Jan Bartoś jak się wykuruje do końca, zapewne będzie grać w ojczyźnie. Jan Rytko przeszedł do Polonii/Stali Świdnica, gdzie już wpisał się na listę strzelców w sparingu z rezerwami Śląska. I wreszcie jako ostatni ubyła postać historyczna - pierwszy Brazylijczyk w Górniku, czyli Filipe Andrade Felix. O jego odejściu mówiono i pisano już w grudniu, że względy rodzinne, że pozostanie w ojczyźnie, że już pożegnał się z wałbrzyskimi kolegami, a koniec końców grał w sparingach i zaliczył wągrowiecki obóz. 30-letni defensor swego czasu grywał w ekstraklasie do wałbrzyskiej drużyny przybył z LZS Piotrówka, gdzie był nawet kapitanem drużyny. Teraz Filipe zagrał w sparingu w Swornicy Czarnowąsy, w klubie gdzie radą służy były szkoleniowiec Górnika, główny animator ściągnięcia Brazylijczyka pod Chełmiec, czyli Andrzej Polak.
Kamil Mańkowski w koszulce Stali Stalowa Wola
Tyle po stronie strat, natomiast jeśli chodzi o przybyłych to pewniakiem jest jedynie Rafał Figiel. Lubuski pomocnik błysnął w niedawnym sparingu z Zagłębiem w Lubinie, gdzie kapitalnym strzałem zdobył gola dla nowego zespołu.
Oczywiście najbardziej deficytową pozycją stał się w Górniku bramkarz. Sporo zamieszania wprowadziła sprawa Kamila Czapli. Bramkarz mający za sobą treningi w pierwszym zespole Lecha Poznań po rozegraniu sparingu w wałbrzyskiej drużynie wyjechał do Olimpii Elbląg, gdzie trenował, bronił w meczach. Elbląskie media ogłosiły nawet podpisanie półrocznej umowy z Kamilem, aż nagle nastąpił zwrot w jego sprawie. Opuścił trzecioligowca i rozegrał udany mecz ponownie w ekipie Jerzego Cyraka.
Transfer Czapli nie rozwiązuje problemu z bramką. Wciąż poszukiwany jest bramkarz nr 1, a być może rywal do podstawowego składu. Kto nim będzie, kto był testowany? Tego kibice póki co nie wiedzą, podobnie kto był sprawdzany na innych pozycjach podczas treningów i sparingu w Lubinie. Wiadomo, że podczas zajęć Jerzy Cyrak mógł przyglądać się umiejętnościom kilkunastu nowych zawodników. Jak donosi Słowo Sportowe tydzień temu było aż 19 kandydatów do gry w wałbrzyskim drugoligowcu. Przeciwko Zagłębiu pokazała się jedenastka nowych twarzy, wśród których poznaliśmy jedynie personalia sprawdzanego po przerwie Piotra Smołucha. Pochodzący z Ziemi Lubuskiej 20-letni bramkarz, mimo niezbyt imponujących warunków fizycznych (182 cm), zaprezentował kilka brawurowych interwencji i w przeciwieństwie do swego poprzednika z I odsłony zachował czyste konto.
B.Tyktor - dwumecz wałbrzyszan w Lubinie
zaliczył latem w barwach Zagłębia
a teraz - Górnika.
Mecz z Zagłębiem był dla wałbrzyskiego szkoleniowcem prawdziwym poligonem doświadczalnym. Wiadomo, że do grona piłkarzy, którzy nie będą sprawdzani zaliczyć można Marka Wiłę, który wrócił do Jarocina oraz Arkadiusza Gieraszka, który wrócił do macierzystego Bałtyku Gdynia. Klub zastrzegł sobie nie ujawniać nazwisk sprawdzanych zawodników. Takie jego prawo. Czego się można się obawiać? Wątpliwe, że jakiś klub nagle podebrałby testowanego zawodnika. A może istnieje obawa testów zawodnika bez wiedzy macierzystego klubu? Rozwiania tej tajemnicy pewnie się wałbrzyscy kibice nie doczekają.
W sobotę Górnik sprawdzi się z pierwszoligową Miedzią Legnica, która - po pierwsze ma nieporównywalnie większy potencjał, a ponadto jest na innym etapie przygotowań - więc próżno oczekiwać sukcesu w postaci zwycięstwa.
Selekcja Cyraka powinna powoli dobiegać końca i zapewne pewnej grupy zawodników, którzy pokazali się w Lubinie, już nie zobaczymy. Przeciwko Zagłębiu mogliśmy zauważyć czarnoskórego pomocnika, bramkarza, zawodników wszystkich formacji, a w sumie najlepszy efekt zespół osiągnął, gdy na boisku grali znani już wałbrzyskim kibicom zawodnicy. Najbliższe kilkanaście dni powinno wiele wyjaśnić w kwestiach personalnych.

poniedziałek, 2 lutego 2015

Transferowe polowanie w 2014 roku

Dość sensacyjnie brzmią informacje, które podaje Bogdan Skiba, który anonsuje na treningach Górnika Wałbrzych graczy z ekstraklasy oraz kwartet bramkarzy. Oczywiście luty będzie decydującym miesiącem jeśli chodzi o ostateczny kształt kadry drugoligowca. Zawsze jest ryzyko personalnej pomyłki. A jak wyglądało to w przekroju całego ubiegłego roku?
ZIMA 2014 - Jakub Kujawka - nazwisko Kujawki w kontekście testów w Wałbrzychu pojawiło się tuż po zakończeniu jesiennych zmagań, w grudniu 2013 roku. Urodzony w 1994 znakomicie pasowałby również i w tym roku. Największym sukcesem Jakuba była gra w 3-ligowej Cuiavii Inowrocław w sezonie 2013/14. Oprócz Górnika, testowany był w Olimpii Elbląg, Odrze Opole i Jarocie Jarocin - ówczesnych drugoligowcach, którzy latem pożegnali ten szczebel rozgrywkowy. Kujawka latem był sprawdzany przez spadkowicza z 1.ligi Puszczę Niepołomice. Niestety, jesień miał straconą z powodu zerwania wiązadeł krzyżowych.
Josef Krolop - czeski pomocnik - 1992. Najbardziej irytujący kibiców niedoszły transfer. Josef prezentował się dobrze podczas sparingów, wziął udział w zgrupowaniu, a do podpisania umowy nie doszło. Co w kontekście wiosennego zjazdu w dół tabeli zarządowi klubu trudno taką decyzję wybaczyć. Krolop nie mieścił się w kadrze Hradca Kralove. Wiosną spędził na wypożyczeniu w SK Hanacka Slavia Kromeriź , a jesienią w spadkowiczu z drugiej ligi czeskiej praskim Loko Vltavin.
Kornel Duś - napastnik 1993. Tylko trenował z zespołem Macieja Jaworskiego, bez gry w sparingach. Nadal nie może się odnaleźć bądź co bądź były reprezentant juniorów. Jesienią brylował w Górniku Gorce, grającym w B klasie, czyli ósmej lidze...
Sławomir Truszczyński - obrońca, 1991. Najmocniejsze w nim było tylko ... nazwisko. Były gracz MKS Szczawno Zdrój po dwuletniej grze na Mazowszu wrócił w rodzinne strony i boleśnie przekonał się, że druga liga to za wysoka półka. Szybko jednak znalazł sobie nowy klub w Świdnicy. W 3.lidze wiosną zagrał 13/1 gol, a jesienią tylko 6/0. Pewniejszą pozycję miał w rezerwach Polonii/Stali grających w klasie okręgowej.
Robert Menzel - obrońca - 1991. Rosły (192 cm) defensor z Wrocławia grał wcześniej we Wratislavii i Śląsku (zaledwie jeden mecz, ale za to w mistrzowskim sezonie). Zimą 2014 próbował wyrwać się z WKS próbując sił w Dolcanie Ząbki, Okocimskim Brzesko, Calisii. W Górniku zagrał w jednym sparingu, w Dzierżoniowie przeciwko ... Śląskowi II (1:1). Ostatecznie trafił do Jaroty Jarocin, gdzie zagrał w 14 meczach (1 gol) i spadł do 3.ligi. Latem bawił na testach w Legionovii, a jesień spędził w trzecioligowych rezerwach Śląska (14/2 gole).
LATO 2014:
Filip Barski - obrońca -1990. Bielawianin, który ocierał się o Młodą Ekstraklasę w Legii i Śląsku, a miniony sezon spędził w słabiutkim UKP Zielona Góra wraz z Bartoszem Tyktorem. W sparingu z Zagłębiem Lubin (0:4) nie zachwycił, a jesienią grał w Lechii Dzierżoniów - rewelacji 3.ligi gdzie zagrał w 17 pełnych spotkaniach.
Adrian Żmija - obrońca - 1993. Syn Grzegorza Żmii - obecnego szkoleniowca bramkarzy Podbeskidzia. Adrian miniony sezon rozegrał w 2.lidze: jesień w Polkowicach, a wiosnę w Odrze Opole, gdzie szybko po spadku się z nim pożegnano. Jesienią reprezentował barwy wielkopolskiego trzecioligowca Centry Ostrów Wlkp (5 niepełnych meczów), gdzie kolokwialnie rzecz nazywając szału nie było...
Paweł Synowiec - pomocnik - 1992. W ub. sezonie strzelił 10 goli w 3.lidze dla Foto-Higieny Gać, po nieudanych testach w Górniku, jesienią dla Foto-Higieny trafił w 18 meczach zaledwie dwukrotnie i raz pudłując z 11 metrów.
Daniel Piechota - napastnik - 1996. Nieznany zawodnik, którego występ w sparingu z Zagłębiem Lubin nie został przez wiele źródeł odnotowany. Napastnik Konfeksu Legnica latem zmienił klub na Mewę występującą w legnickiej A klasie.
Mateusz Wrana - obrońca - 1992. Piłkarz nękany przez kontuzję ... ręki. Zresztą przez ten uraz w meczu w Lubinie nie był później sprawdzany przez Andrzeja Polaka. Jesienią tylko trenował, a zimą wciąż sprawdzany jest przez Tomasza Hajto pod kątem przydatności do gry w pierwszoligowym GKS Tychy,
Daniel Bujok - pomocnik - 1994. Mający za sobą debiut w ekstraklasie oraz kadrze U-21 po nieudanym pobycie w Bytovii (zaledwie 2 mecze), latem nie znalazł uznania w oczach Polaka po meczu w Lubinie. Jesień spędził w rezerwach Podbeskidzia Bielsko-Biała (3.liga - 10/0), a zimą próbował szczęścia na testach we Flocie Świnoujście.
Przemysław Kwaśniewski - pomocnik - 1994. Po niezbyt udanym sezonie w MKS Kluczbork oblał testy w Górniku, a jesienią grał w LKS Czaniec (3.liga), gdzie zagrał aż w 21 meczach, w których nie strzelił żadnej bramki.
Przemysław Mycan - pomocnik - 1995. Wychowanek UKP Zielona Góra, gdzie jesienią w 16 meczach strzelił 1 gola.
Okuniewicz w Wałbrzychu w barwach Górnika ... Łęczna
Piotr Okuniewicz - napastnik - 1993. Największy wyrzut sumienia letniego castingu. Pochodzący z Żagania napastnik w sezonie 13/14 trafił do siatki rywali 11 razy, a jesienią w 17 meczach aż 15! Jego Formacja 2000 Mostki jest liderem 3.ligi, a on sam jest próbowany przez Górnika Łęczna. O swoich testach w Wałbrzychu powiedział dla Słowa Sportowego: przed sezonem spędziłem  troszkę czasu w Wałbrzychu. Zagrałem 30 minut w sparingu, ale co można pokazać przez pół godziny? Z przeprowadzki do Wałbrzycha też nic nie wyszło i jak dzisiaj patrzę na sytuację Górnika, to bardzo się cieszę, że mnie tam nie ma.
Zagrał w Dzierżoniowie przeciwko GKS Katowice.
Rosły (188 cm) napastnik wciąż jest sprawdzany przez ekstraklasowca z Lubelszczyzny, ale istnieje jeszcze ryzyko, że umowa nie zostanie podpisana. Piotr gościł z Górnikiem na obozie w Wałbrzychu oraz w Turcji.
Bartosz Pawlak - obrońca - 1993. Syn trenera Rafała, który kompromitował się w roli szkoleniowca Widzewa. Pawlak jr jako największy sukces mógł wspominać ledwie 5 drugoligowych występów w Odrze Opole. Jesienią nie udało mu się znaleźć klubu, a w styczniu pojawił się na zajęciach WKS Wieluń (3.liga).
Krystian Bagiński - obrońca - 1994. Związany cały czas z Kątami Wrocławskimi jesienią w trzecim swoim sezonie na szczeblu 3.ligi w końcu strzelił premierową bramkę. Jesienią 17 razy na boisku.
Mateusz Tetłak - pomocnik - 1994.  Mający za sobą epizod w kadrze U-18, najwyżej grał w 2.lidze (jesienią 2013 3 epizody w Odrze Opole). Jesień spędził w barwach jednego z najsłabszych trzecioligowców - MKS Oława (9/1 gol).
Mateusz Bany - obrońca - 1992. Rosły (187 cm) defensor z Koszalina zauważony przez skautów Miedzi Legnica.  Gdy stracił miejsce w pierwszoligowym składzie, do formy dochodził w macierzystym Bałtyku Koszalin i latem próbował przekonać do siebie trenera Polaka. Nie udało się z powodu wymagań menedżera zawodnika i jesień spędził w Miedzi II - hegemonie czwartoligowych rozgrywek. Zimą klub zdecydował się nie przedłużać umowy i Bany bez klubu ruszył w Polskę. Sprawdzany był przez Raków Częstochowa.
Mateusz Fedyna - pomocnik -1993. Związany ze Śląskiem Wrocław pomocnik debiut w 1.lidze zaliczył w Miedzi Legnica, a wiosną grał już w Śląsku II. Latem zmienił klub trzecioligowy Piast Żmigród, ale wiele się jesienią nie nagrał - 4 mecze/1 gol zresztą strzelony byłym kolegom z rezerw WKS.
Dawid Siemko - obrońca - 1995. Przy okazji zgrupowania Floty i sparingu w Wałbrzychu Andrzej Polak dał szansę zawodnikowi z głębokich rezerw Wyspiarzy, którzy wówczas nie wiedzieli czy wystartują w lidze, czy czeka ich przeprowadzka do Rzeszowa. Wychowanek Salosu Szczecin do chwili obecnej nie doczekał się debiutu w I zespole Floty i po ostatnich zmianach organizacyjnych oraz transferach nie zanosi się na zmiany w tej materii.

niedziela, 1 lutego 2015

Ulga Roberta Warzychy

Obecny szkoleniowiec Górnika Zabrze, a dokładniej mówiąc pełniący obowiązki dyrektora sportowego, Robert Warzycha może pochwalić się bogatą przeszłością piłkarską. Faktem niezaprzeczalnym jest, że gdyby w latach 80-tych ubiegłego stulecia nie zauważono w wałbrzyskim Górniku to nie mógł by pochwalić się blisko pół setką występów w reprezentacji, mistrzostwem Polski, grą w najwyższych klasach rozgrywkowych Anglii, Węgier i Stanów Zjednoczonych.
Do dnia wczorajszego dla wiernych fanów angielskiej Premier League Warzycha kojarzył się jako ostatni Polak, który wpisał się na listę strzelców w najmocniejszej lidze świata.
Jak statystycy wyliczyli właśnie wczoraj minęło dokładnie 8200 dni, czyli prawie 23 lata od celnego uderzenia polskiego zawodnika. 19 sierpnia 1992 na Old Trafford Manchester United gościł Everton z Warzychą w składzie. Czerwone Diabły prowadzone przez Alexa Fergusona w składzie miały takie gwiazdy jak duński olbrzym w bramce Peter Schmeichel, w obronie Steve Bruce (obecny trener Hull City), w pomocy rządził kadrowicz Paul Ince, na skrzydłach szaleli Walijczyk Ryan Giggs i Ukrainiec Andrij Kanczelskis, natomiast w ataku zabójczy duet: Szkot Brian McClair i Walijczyk Mark Hughes. Ogółem w wyjściowej jedenastce Manchesteru było aż 7 uczestników finału Pucharu Zdobywców Pucharów z maja 1991 (2:1 z Barceloną, po wcześniejszym wyeliminowaniu Legii w półfinale z Jackiem Sobczakiem w składzie!). A kim mógł straszyć Everton prowadzony przez Howarda Kendalla? W bramce jeden z najlepszych wówczas bramkarzy na Wyspach Walijczyk Neville Southall - pamiętający wraz z trenerem triumf The Tooffes w PZP w 1985, w obronie były reprezentacyjny obrońca Dave Watson, a w ataku przede wszystkim Peter Beardsley  - kadrowicz, który jedną ze swych reprezentacyjnych bramek strzelił Polsce (w 1990 na Wembley pokonując Józefa Wandzika w 90 minucie na 2:0 - w Polsce cały mecz zagrał wtedy Robert Warzycha).
Faworytem ligowego meczu byli gospodarze, ale dość niespodziewanie i to bardzo wysoko wygrali goście z Liverpoolu. Znakomitą partię rozegrał polski pomocnik, który zaliczył najpierw asystę przy bramce Beardsleya, a na 10 minut przed końcem po kapitalnej indywidualnej akcji podwyższył na 2:0!

Tuż po strzeleniu bramki Roberta zmienił Szkot Maurice Johnston, który w ostatniej minucie gry ustalił wynik na 3:0. Te spotkanie i bramka stały się dla Warzychy niejako wizytówką z jego brytyjskich występów. Wielokrotnie o tym wspominano, choć zapewne przygoda z Evertonem nie potoczyła się do końca tak jakby sobie Robert życzył.
Ponadto celnym strzałem, po którym Schmeichel wyjmował piłkę z siatki Warzycha wpisał się do historii Premier League, bowiem został pierwszym piłkarzem spoza Wysp Brytyjskich, który strzelił bramkę w nowo powstałej lidze. W ciągu 4 lat gry w Evertonie (1991-94) w 72 meczach 6 razy (bilans wraz z meczami pucharowymi) wpisał się na listę strzelców. Więcej w historii występów w Anglii do siatki rywala trafiał jedynie Kazimierz Deyna.
Od tamtego czasu zmieniło się w wiele, nie tylko w futbolu. Niestety, mimo, że do Premier League trafili reprezentanci Polski (Smolarek, Rasiak) nikomu nie było dane wpisać się na listę strzelców. Trwało wstydliwe odliczanie dni, lat, aż w końcu musiała przyjść sobota, 31 stycznia. Podobnie jak w przypadku Warzychy areną dla polskiego gola był Old Trafford. 23 lata temu mecz oglądało niespełna 32 tysiące widzów, wczoraj ponad 75 tysięcy! Manchester United oglądający plecy nie tylko Chelsea i Manchesteru City, ale i Southamptonu gościł ostatni Leicester City, w barwach których coraz mocniejszą pozycję ma Marcin Wasilewski. Popularny Wasyl cieszy się zasłużonym szacunkiem na Wyspach, wywalczył wraz z popularnymi Lisami awans z Premiership, a po wywalczeniu sobie miejsca w podstawowym składzie trudno wyobrazić sobie ten zespół bez Polaka w składzie. Sam mecz. Sam mecz nie był porywającym widowiskiem - gospodarze już do przerwy prowadzili 3:0 po celnych strzałach van Piersie, Falcao i samobójczej Morgana. Gospodarze dość długo pamiętali wrześniową, niespodziewaną porażkę w Leicester aż 3:5.
Historyczny dla Polski moment nastąpił w ... 80 minucie! Ta sama minuta meczu, ten sam stadion...
Po rzucie rożnym w polu karnym gospodarzy było sporo przypadku, kilka przebitek, w końcu po akcji Estebana Cambiasso i Marca Albrightona, dośrodkowaniu z prawej strony Marcin Wasilewski głową nie daje szans hiszpańskiemu bramkarzowi Davidowi De Gei szans na skuteczną obronę.
3:1 - wynik, o którym niewielu będzie pamiętać. Ale o bramce Wasilewskiego w Polsce zrobiło się głośno. Pierwszy polski gol po blisko 23 latach w Premier League...
Za występ w Teatrze Marzeń Wasyl od Daily Mail otrzymał notę 6,5 - najwyższą w zespole, z kolei Sky sport ocenił Polaka na 5, wyżej wyceniając występ 5 klubowych kolegów Marcina.
Miejmy nadzieje, że na następną bramkę Polaka w tej lidze nie będziemy czekać ponad dwie dekady...