czwartek, 31 lipca 2014

Błękitna inauguracja 2.ligi

Podobnie jak przed rokiem Górnik Wałbrzych w pierwszej kolejce drugiej ligi spotka się z Błękitnymi Stargard Szczeciński. O ile w minionym sezonie stargardzcy zawodnicy jako beniaminek nie byli faworytem to teraz o zdobycz punktową raczej muszą drżeć wałbrzyszanie. Trzy lata temu na starcie drugoligowego sezonu wałbrzyszanie w pierwszym meczu u siebie potknęli się na Bytovii, która była nieco lekceważona przez media, a czas pokazał, że była naprawdę czołową drużyną ligi. Zapewne na podobny status w tej lidze wierzą w Stargardzie Szczecińskim, gdzie nie mogą liczyć jednak na tak hojnego sponsora jak Drutex w Bytowie. Błękitni 12 miesięcy temu byli jedynie kojarzeni z Widzewiakiem Wiesławem Wragą, który jest wychowankiem klubu, a także z niechlubnym pobytem na zapleczu ekstraklasy w sezonie 2003/04 kiedy wycofali się po rundzie jesiennej, a barw bronili m.in. Jakub Wawrzyniak, Krzysztof Kotorowski czy wałbrzyszanin Rafał Jeziorski. W minionym sezonie wałbrzyszanie otrzymali dwukrotnie bardzo bolesne lekcje futbolu od podopiecznych Krzysztofa Kapuścińskiego. 0:2 po golach Rafała Gutowskiego i Roberta Gajdy w Stargardzie Szczecińskim zrzucono na karb potwornego upału, inauguracyjnego polotu beniaminka, ale  4 miesiące później Górnik okupujący awansową drugą lokatę został upokorzony przy Ratuszowej aż 1:4 (D.Michalak - M.Magnuski 2, R.Gajda, A.Wawszczyk). Nikt jednak nie bił na alarm, forma gości troszkę została niedoceniona, bo porażkę tłumaczono z kolei ostatnim meczem, radością po wcześniejszych jesiennych triumfach, które zapewniły kapitalne drugie miejsce.
Michał Magnuski snajper Błękitnych
Czas pokazał, że Błękitni szybko przystosowali się do poziomu drugoligowego, a wiosenne mecze w tym roku kalendarzowym były popisem pomorskiego beniaminka. 16 meczów to 9 zwycięstw i tylko dwie porażki, zresztą na przełomie tygodnia z Rozwojem i Chrobrym. Te wyniki spowodowały, że w tabeli grupy zachodniej za 2014 rok piłkarze ze Stargardu Szczecińskiego sklasyfikowani zostali na pierwszym miejscu, a dla porównania Górnik dopiero na 14.miejscu. Do głównych architektów sukcesu, jakim było wysokie 4.miejsce na mecie sezonu, byli doświadczony bramkarz Marek Ufnal (rocznik 1977), blok obronny z Tomaszem Pustelnikiem (1983), Piotrem Wojtasiakiem (1993) i Arkadiuszem Jasitczakiem (1993), który po sezonie próbował załapać się do pierwszoligowych zespołów z Bytowa i Świnoujścia, a obecnie trenuje w Koszalinie. W pomocy sporo dobrych ocen za swoją grę zbierał Maciej Więcek (1982), w końcówce sezonu w roli jokera znakomicie spisywał się Sebastian Inczewski (1990), który w ostatnich 6 meczach strzelił aż 4 bramki. Skutecznością z kolei zaimponował wszystkim 27-letni Michał Magnuski, który strzelił 17 bramek, a tygodnik Piłka Nożna aż siedmiokrotnie wybierał go do Jedenastki Kolejki - najwięcej ze wszystkich drugoligowych piłkarzy. Zresztą wybór do Drużyny Sezonu nie mógł w jego przypadku dziwić. Oprócz niego do najlepszych drugoligowców PN zaliczyła Pustelnika, Jasitczaka i Gutowskiego.
O ile latem po sezonie w Wałbrzychu mieliśmy do czynienia z małą rewolucją personalną to w Błękitnych postawiono na stabilizację. Z zespołem z podstawowych graczy pożegnał się jedynie Jasitczak, a wśród nabytków królują młodzieżowcy: Sebastian Murawski (1994, Pogoń II Szczecin), Ernest Graś (1994, Lech II Poznań), Krzysztof Filipowicz (1994, Chemik Police - 10 goli w 3.lidze), Oskar Fijalkowski (1994, Pogoń II Szczecin). Wyjątkiem jest 23-letni Patryk Baranowski (1991, Arkonia Szczecin). W przedsezonowych sparingach Błękitni potrafili zremisować z ekstraklasowym sąsiadem zza miedzy - Pogonią Szczecin  3:3, czy uzyskać bezbramkowy remis z Flotą Świnoujście, z którą w Wałbrzychu z kolei nie poradzili sobie Górnicy. Również forma prezentowana w meczach pucharowych musi budzić szacunek dla dyspozycji stargardzian - w Ozimku ograli łatwo Małapanew 6:1 (3 gole Magnuskiego, Zdunek, Inczewski, Piskorz po 1), w miniony weekend u siebie ograli świeżo upieczonego pierwszoligowca Pogoń Siedlce 3:1 (Gajda z karnego i 2 trafienia Więcka). Czy po wynikach w 2014 roku ktoś ma jeszcze wątpliwości co do faworyta pojedynku na Stadionie 1000-lecia?
Rozjemcą meczu będzie Piotr Lasyk z Bytomia, który w minionym sezonie prowadził mecze przy Ratuszowej wałbrzyszan z drużynami z Pomorza. Zarówno spotkanie z Bytovią jesienią jak wiosenne z Gryfem gospodarze rozstrzygnęli na swoją korzyść wygrywając dwoma bramkami. Czy ta tradycja zostanie podtrzymana? Być może pomogą nowe piłki brazuca, które są już w klubie, a mogliśmy je oglądać w telewizji na brazylijskim mundialu, a teraz w Polsce rozgrywać nimi będą mecze ligowe.
 W Górniku grono kontuzjowanych powiększyło o Jaroszewskiego, więc w bramce wystąpi Patryk Janiczak, który w swoich drugoligowych występach nie przepuścił żadnej bramki. Powtórka mile widziana. Jego zmiennikiem będzie Mateusz Gawlik, który został zgłoszony do rozgrywek dopiero w tym tygodniu. Podobnie stało się w przypadku Damiana Chajewskiego, który jeszcze wczoraj zagrał w sparingu Olimpii Kowary przeciwko Lotnikowi Jeżów Sudecki. W defensywie być może zobaczymy aż 3 debiutantów: Tyktora, Cichockiego i Filipe. W porównaniu z pucharowymi meczami będzie mógł zagrać Mateusz Sawicki. Pytań o dyspozycję poszczególnych piłkarzy, zgranie formacji, skuteczność wałbrzyszan jest wiele. Wyniki przedsezonowych meczów oraz pucharowych nie daje podstaw do optymizmu, nawet urzędowego, którym błyszczą prezes Jakacki i trener Polak. Oby powodów do radości i dumy wałbrzyszanom w pierwszym spotkaniu sezonu 2014/15 dostarczyła nie tylko oprawa na trybunach związana z Powstaniem Warszawskim, ale i postawa wałbrzyskich piłkarzy.

Startuje pierwsza liga

Dwa tygodnie po najwyższej klasie rozgrywkowej rusza jej zaplecze. Pierwsza liga nadal może liczyć na oprawę medialną stacji Orange sport, która spopularyzowała tę klasę rozgrywkową, choć kluby zapewne zazdrośnie spoglądają na wyższą klasę jeśli chodzi o pieniądze z finansowego tortu za prawa telewizyjne. Obecnie Orange sport płaci wręcz symboliczną kwotę, ale czy znalazłby się inny chętny, by pokazywać mecze, skróty, magazyny z rozgrywek 1.ligi? W tym sezonie jedyną zmianą w porównaniu z regulaminem rozgrywek jest fakt rozgrywania baraży pomiędzy 15 zespołem tej ligi z czwartym z 2.ligi. W piątek o 16 na boisku w Lubinie rozgrywki zainauguruje miejscowe Zagłębie z Flotą Świnoujście, w sobotę po raz pierwszy 1.liga zagości w Bytowie i Głogowie, a w niedziele w Suwałkach i Siedlcach. Kto będzie faworytem, kto czarnym koniem, a kto będzie dostarczycielem punktów? Biorąc pod uwagę dyspozycję z ostatnich lat, ambicje działaczy to na pewno  w czubie ligowej tabeli powinny usadowić się ekipy spadkowicza z ekstraklasy, czyli Zagłębia Lubin, osieroconego przez trenera Podolińskiego i króla strzelców minionego sezonu Zjawińskiego Dolcanu Ząbki, Arki Gdynia, a także Miedzi Legnica. W Lubinie mocno zaciśnięto pasa, pozbyto się kilku drogich w utrzymaniu piłkarzy, ale mimo braku Piecha, Rodića czy Banasia Zagłębie ma potencjał by wywalczyć promocję. Do Ząbek z kolei wrócił trener Sasal, pojawili się ciekawi zawodnicy w osobach Chałasa (Kolejarz Stróże), Tadrowski (Górnik Łęczna), czy ekslegioniści (Cichocki, Mikita). W Gdyni pożegnano kilkunastu zawodników (m.in. Radzewicz, Aleksander, Jarzębowski, Szwoch, Ślusarski) oraz trenera, a w zamian pojawili się wraz z trenerem Dźwigałą Abbott, Jagiełło, Ława, Lech, Warcholak, którzy wsparci zdolną gdyńską młodzieżą ma pomóc ziścić marzenia o powrocie do ekstraklasy. W Legnicy również zmieniono trenera – Wojciech Stawowy ma wprowadził Miedziankę na futbolowe salony. Pozbyto się doświadczonych Bartczaka, Burkhardta, Madejskiego, Zakrzewskiego, Wołczka, a w ich miejsce głównie obcokrajowcy (Lafrance, Jovanović, Kakoko) co może, a nie musi stanowić wybuchową mieszankę. Sporo namieszać może Olimpia Grudziądz. Dariusz Kubicki pożegnał się m.in. z Maciejem Kowalczykiem czy testowanym przez Górnika Wałbrzych Mateuszem Wraną, ale letnie nabytki imponować mogą jakością: rywalizację w bramce ma wzmocnić Łukasz Sapela (z dalekiego Ravanu Baku, wcześniej GKS Bełchatów), w polu doświadczony Marcin Kaczmarek z Widzewa, Aleksander z Arki, Popović najjaśniejszy punkt wiosennych występów GKS Tychy, czy jeden z największych talentów na Dolnym Śląsku Oskar Trzepacz ze Śląska Wrocław (rocznik 1998!).
Bartosz Biel w Suwałkach
Przed sezonem trudno wyrokować, kto będzie czerwoną latarnią. Każda z drużyn dokonała po kilka transferów. Beniaminkowie prezentują się solidnie. W Bytowie wśród pożegnanych zawodników znalazł się  klubowy symbol Wojciech Pięta (rocznik 1976), ale do dyspozycji Pawła Janasa będą z kolei Kamil Juraszek (syn Piotra, byłego gracza Górnika/Zagłębia Wałbrzych), Marcin Kikut, Robert Mandrysz, czy Krzysztof Bąk. W Głogowie z kolei przywitano powracających niemal w rodzinne strony Dolnoślązaków (Ałdaś, Piotrowski), zapamiętanych z gry w innych drugoligowych klubach (Mateusz Szałek, Figiel), a później grających w innych klasach rozgrywkowych. Forma ze sparingów i meczów pucharowych głogowian napawa optymizmem. W Siedlcach z kolei po raz kolejny pojawi się Maciej Tataj, przed laty supersnajper Dolcanu Ząbki, a w Wigrach procentuje już praca dyrektora sportowego Jacka Zielińskiego. W Suwałkach mogą się pochwalić jednym z najładniejszych obiektów w pierwszej lidze. Kadrę wzmocnił doświadczony Tomasz Jarzębowski (kiedyś Legia, ostatnio Arka), a jakości rywalizacji wśród młodzieżowców ma dodać osoba wałbrzyszanina Bartosza Biela, który przyszedł z niepołomickiej Puszczy. Wielkimi niewiadomymi jest postawa takich zespołów jak:
Flota Świnoujście, gdzie o start w 1.lidze zadecydowane zaledwie kilka dni temu, gdy PZPN nie przyklepał przeniesienia licencji na Stal Rzeszów.
GKS Tychy, którą przejął trener Przemysław Cecherz, jedna z najbardziej barwnych postaci wśród szkoleniowców tego szczebla, a w ataku grać będzie niedawny król strzelców 1.ligi Maciej Kowalczyk, który przyszedł z Grudziądza.
Widzewa Łódź – odmłodzonego po degradacji, a powolutku szykującego się do wyprowadzki z klubowego stadionu na czas budowy nowego obiektu.
GKS Katowice – gdzie za oczekiwaniami kibiców i działaczy nie nadążają piłkarze, dlatego też musiano pożegnać z grupą doświadczonych graczy Gieksy Fonfarą, Napierałą, Wróblem, Zielińskim, Gancarczykiem.
W  Chojnicach liczą na reaktywację skutecznego duetu rodem z Nielby Wągrowiec, bowiem do T.Mikołajczak dołączył Rafał Leśniewski, a obronę z kolei wzmocnił z Podbeskidzia Przemysław Pietruszka, z której odeszli doświadczeni Mysona i Bednarek.
Wśród pierwszoligowców zatrudnienia nie znaleźli tak głośne nazwiska jak choćby Adrian Budka (ostatnio Arka), Marcin Cabaj (Sandecja), Dawid Kucharski (ze Stomilu do Stilonu Gorzów 3.liga), Dariusz Pawlusiński (Termalica – Raków), Janusz Dziedzic (Wisła Płock – ŁKS Łódź).
Paweł Oleksy raczej w niepewnością wygląda
swojej przyszłości w Lubinie
A jakie wałbrzyskie akcenty będziemy mieli w pierwszej lidze? Stomil Olsztyn będzie trenował Mirosław Jabłoński, który blisko ćwierć wieku temu trenował na tym szczeblu wałbrzyskiego Górnika. Paweł Oleksy po okresie wypożyczenia wrócił z Arki Gdynia do Zagłębia Lubin. Latem górnośląskie media łączyły Pawła z Piastem Gliwice, w barwach którego z powodzeniem występował swego czasu w ekstraklasie. W zespole Piotra Stokowca czeka go jednak ostra walka o miejsce w podstawowym składzie, bowiem w sparingach przedsezonowych na jego pozycji częściej grał Dorde Cotra. O Bartoszu Bielu marzyli działacze Górnika Wałbrzych, ale 20-letni pomocnik wciąż jest łakomym kąskiem dla ekip szukających dobrego młodzieżowca. Jego wybór padł na Wigry Suwałki, gdzie będzie szukał swojej szansy. W dotychczasowych meczach przedsezonowych i pucharowych trudno prognozować czy trener Zbigniew Kaczmarek postawi na wałbrzyszanina w wyjściowej jedenastce. Ostatni sparing Bartek rozegrał  w drużynie ... rezerw przeciwko Unii Olecko. W pucharowych meczach Wigier zabrakło go na murawie - w Zielonej Górze przesiedział na ławce rezerwowych, a do Częstochowy w ogóle nie pojechał. GKS Tychy z kolei szuka środkowego obrońcę, a priorytetem jest wiekowy Pavol Stano z Korony, choć jak donosi śląska prasa tyzanie sondowali możliwość zatrudnienia Adriana Mrowca.
Z zawodników pochodzących w dawnego województwa wałbrzyskiego będziemy mogli oglądać Mateusza Bartkowa, wychowanka AKS Strzegom, a później grającego przez wiele lat w Lubinie, gdzie zadebiutował w ekstraklasie. Po dwu i pół letnim pobycie w Polkowicach wiosnę spędził w Sandecji Nowy Sącz (15 meczów i 1 gol), gdzie również będzie występował jesienią. W Bytovii zagra Kamil Juraszek, który dwa lata temu z Dzierżoniowa trafił do Śląska Wrocław, ale ówczesny wojskowych trener Orest Lenczyk stwierdził, że on nie gra w piłkę, tylko ją kopie. Miniony sezon był dla niego przełomowy, bowiem przeszedł do gdyńskiej Arki, gdzie zaczął regularnie grać (20 meczów i 2 gole), ale latem stał się ofiarą kadrowej rewolucji i pożegnał żółto-niebieskich przechodząc do beniaminka z Kaszub. Wśród trzech dolnośląskich pierwszoligowców jedynie w Zagłębiu Lubin znajdziemy nazwiska zawodników z byłego województwa wałbrzyskiego. Obrońca Jarosław Jach (20 lat, wychowanek Pogoni Pieszyce, skąd via Lechia Dzierżoniów trafił półtora roku temu do Lubina) wiosną zaliczył 60 minut w 2 występach w ekstraklasie, napastnik Krzysztof Piątek (19 lat, trafił do Zagłębia z Dzierżoniowa w tym samym czasie co Jach) w minionym sezonie błysnął skutecznością w zespole rezerw (19 goli w 3.lidze), w ekstraklasie zagrał 4-razy.

wtorek, 29 lipca 2014

Letnie okno transferowe w Wałbrzychu zamknięte

Jak się okazało trafiłem z nazwiskiem nowego obrońcy Górnika Wałbrzych rodem z Zielonej Góry. Bartosz Tyktor imponuje warunkami fizycznymi, 23 latek ocierał się o kadrę juniorów, a od kilku lat bezskutecznie próbuje wyrwać się z Grodu Bachusa do innego klubu mającego większe aspiracje niż lubuski team. W Zielonej Górze znakomicie pracują z młodzieżą, ale seniorzy nie mogą nawiązać do wyników innych gier zespołowych (żużel, koszykówka). Tyktor bezskutecznie próbował piłkarskiego szczęścia m.in. w Cracovii (zaliczył epizod w Młodej Ekstraklasie), a n bawił na testach w cypryjskim Ermisie, Chojniczance, Widzewie, a w tej letniej przerwie aż w 4 klubach: Piaście Gliwice, Zagłębiach z Lubina i Sosnowca oraz Siarce Tarnobrzeg. Rezygnacja z gry przez Marka Wojtarowicza początkowo była niezauważalna, ale
B.Tyktor latem 2014 grał w sparingach m.in. Zagłębia
Lubin, Zagłębia Sosnowiec i Siarki Tarnobrzeg
sparingi czy mecze pucharowe pokazały jak wiele dla zespołu znaczył popularny Maro. Pozyskany z Otmuchowa młodzieżowiec Przemysław Cichocki nie ma 180 cm wzrostu co powoduje, że w walce powietrznej wałbrzyszanom musiał wystarczać powracający z Bielawy Michał Łaski. Michał, ostatnio przypominający angielskiego mistrza z 1966 bezzębnego Nobby Stilesa, ma tendencję do łapania kartek, poza tym nie jest gwarantem spokoju przed polem karnym. Sławomir Orzech ma 182 cm, ale ostatnio leczył uraz i pamiętając jego grę trudno opierać na nim środek bloku defensywnego. Oczywiście, złotym środkiem byłby zdrowy Jan Bartoś, ale kiedy Honza będzie do dyspozycji Andrzeja Polaka tego nie wie nikt. Oprócz wspomnianych Łaskiego, Tyktora i Cichockiego czwartą nową twarzą w obronie Górnika będzie Brazylijczyk Filipe. Póki co można go traktować jako ciekawostkę, pierwszego brazylijskiego gracza pod Chełmcem, bo na boisku póki co były obrońca Górnika Zabrze czy Zagłębia Lubin nie przypominał Marcelo, Thiago Silvy czy Dani Alvesa. W Ostrowie Wielkopolskim na boku był niemiłosiernie ogrywany. Pozostaje mieć nadzieję, zaufać trenerowi Polakowi, że forma z czasem przyjdzie i Filipe będzie pewnym punktem w defensywie wałbrzyszan. Dla krótkiego przypomnienia w testach próbowani byli m.in. Bagiński, Bany, Barski, Wrana, Żmija, Siemko, Pawlak. Pożegnanie się z Gdynią Dawida Kubowicza oraz Adriana Mrowca z Ruchem Chorzów rozbudziło nadzieje na ewentualny powrót w rodzinne strony wychowanków wałbrzyskiego klubu. Na chwilę obecną mają inne plany, ale zapewne ich umiejętności przydałyby się Górnikowi i daliby dużą jakość w defensywie.
W pomocy drugoligowiec z Ratuszowej stracił przede wszystkim Daniela Zinke - symbol ostatnich sezonów. Nie przekonał do siebie Wojciech Szuba, który wrócił do Świdnicy, Michał Bartkowiak podpisał kontrakt ze Śląskiem Wrocław, ale niektórzy jeszcze liczą, że zostanie wypożyczony do macierzystego klubu. W klubowej kadrze nie znalazło się miejsce dla Dominika Radziemskiego, jak i również dla jego rówieśnika Damiana Chajewskiego, który wracał z wypożyczenia z Olimpii Kowary, ale nie znalazł uznania w oczach trenera Polaka.
Dominik Radziemski trenuje z Karkonoszami Jelenia Góra,
a wcześniej wystąpił w sparingu w Polonii/Sparcie Świdnica
W tej formacji nową twarzą jest Bartosz Szepeta, najstarszy z nabytków, bo już 32-letni. "Szepek" ma bogate CV jeśli chodzi o ilość klubów, grał na zapleczu ekstraklasy, próbował szczęścia na dalekim Cyprze, a także zaliczył wiele sezonów w drugiej lidze. Trener Polak pracował z nim w Opolu, zna go i ufa mu, zapewne będzie na niego stawiał do czasu, kiedy nie będzie zawodził.  W letnich testach nie przekonali do siebie Synowiec, Tetłak, Mycan, Fedyna, którzy albo zawiedli piłkarsko lub rozminęły się oczekiwania finansowe.
W napadzie Górnik zakontraktował dwóch zawodników - młodzieżowca Kamila Mańkowskiego i Marcina Orłowskiego. Mańkowskiego atutem jest wiek, skutecznością póki co nie grzeszy. Orła każdy w Wałbrzychu pamięta i jego tegoroczne występy pozwalają patrzeć z optymizmem jeśli chodzi o ofensywę. Tylko, żeby partnerzy wypracowali mu sytuacje ... W oby pucharowych meczach Marcin był najjaśniejszym punktem w ataku - z Podlasiem gol, a z Ostrovią wypracowany karny. Pozostaje w odwodzie Marcin Folc, o którym spekulowano, że opuści Górnika. Zdrowy Marcin w duecie ze swoim imiennikiem może okazać się ciekawym zestawieniem. W tej formacji latem sprawdzany był jeszcze młody Okuniewicz.
Wśród zgłoszonych przez klub zawodników, oprócz wspomnianych wyżej graczy, są jeszcze Janiczak, bracia Michalakowie, Wepa, Sawicki, Surmaj, Krzymiński, Misiak, Oświęcimka, Rytko, Moszyk, Śmiałowski, Migalski. Z powodu kontuzji Damiana Jaroszewskiego zgłoszony zostanie zapewne któryś z bramkarzy. Może będzie to Mateusz Gawlik, który po zakończeniu wieku juniora nie ma miejsca w Górniku! Podobna rzecz ma się z Marcinem Kobylańskim, Damianem Szymańskim, Maciejem Iwickim i Łukaszem Zielińskim. Pokutuje w tym momencie brak drużyny rezerwowych.

poniedziałek, 28 lipca 2014

I po pucharze

W Polsce przyzwyczailiśmy się, że zanim ruszy liga któraś z naszych drużyn pożegna się z rywalizacją w europejskich pucharach. W Wałbrzychu nową świecką tradycją staje się szybkie odpadnięcie z Pucharu Polski. W ubiegłym roku lepsze okazały się rezerwy Skry Częstochowa, teraz pogromcą Górnika stał się trzecioligowy zespół z Ostrowa Wielkopolskiego.  Dlaczego wałbrzyszanie przegrali z Ostrovią? Usprawiedliwienia można żartobliwie szukać w osobie arbitra Rafała Rokosza, który dwa lata temu gwizdał mecz Górnika z Olimpią Grudziądz w PP – również były rzuty karne dla obu zespołów, również wykonawcą dla biało-niebieskich był Grzegorz Michalak i również Górnik przegrał 1:3. Nie zmienił oblicza fakt, że tym razem starszy z braci Michalaków trafił do siatki z 11 metrów. Oczywiście można szukać tanich usprawiedliwień w postaci błędów Dariusza Michalaka, wykluczenia Michała Łaskiego czy kontuzji Oświęcimki, Orzecha czy Folca. Personalnie mimo wszystko i tak „na papierze” drugoligowiec powinien bez problemów poradzić sobie z Ostrovią, która pożegnała się z kilkoma podstawowymi graczami, a uzupełniając skład co najwyżej czwartoligowcami. Jedynym plusem pucharowych meczów może być fakt, że można śmiało powiedzieć o braku kłopotów z wykonywaniem rzutów karnych, które Górnicy wykonywali bezbłędnie.
Skrót z meczu w Ostrowie Wielkopolskim można oglądnąć na stronie wlkp24.info
Celem wałbrzyszan na zbliżający się sezon ma być walkę o czwartą lokatę oraz jak najdalej zajść w pucharowej drabince. Wiadomo, że drugi cel nie zostanie zrealizowany, a i ten pierwszy jest mocno naciągany. Na chwilę obecną kibice mogą być mocno zaniepokojeni zarówno skutecznością, jak i samą grą zespołu. Andrzej Polak dokonał małej rewolucji w kadrze Górnika i trzeba czasu, by zespół zaczął grać na miarę oczekiwań zarówno szkoleniowca jak i kibiców.  Przemeblowane zostały praktycznie wszystkie formacje poza bramką.  Ze „starej gwardii” największym wygranym letnich przygotowań wydaje się być Jan Rytko, na którego Polak obecnie zdecydowanie stawia. Nie znajdują z kolei uznania w oczach opolskiego szkoleniowca wychowankowie klubu kandydujący do roli podstawowych młodzieżowców. Póki co wybiegają Przemysław Cichocki z Kamilem Mańkowskim, ale może to dość szybko się zmienić, gdy ten pierwszy będzie niepewny w defensywie, a Mańkowski nie będzie strzelał bramek lub wypracowywał kolegom. W tym tygodniu ma być sprawdzany kolejny kandydat do gry na stoperze. Wg Bogdana Skiby był testowany gracz z Bełchatowa, a obecnie szansy na angaż będzie szukał gracz Zielonej Góry. Czy wśród jednej z najgorszych ekip drugoligowych minionego sezonu jest faktycznie defensor, który byłby wzmocnieniem bloku obronnego?  Próbowany był Filip Barski, ale nie był przekonywujący. Obserwując jedyny do tej pory przegrany ligowy mecz Górnika za kadencji Andrzeja Polaka można było zauważyć zdecydowaną, skuteczną postawę niejakiego Bartosza Tyktora. Latem ponownie mógł go trener biało-niebieskich obserwować, bowiem wystąpił w barwach Zagłębia Lubin w sparingu wygranym 4:0. Potem widziany był na treningach i sparingach Siarki Tarnobrzeg i Zagłębia Sosnowiec. Czy właśnie on będzie sprawdzany przez wałbrzyszan? Wracając do Pucharu Polski ostatnio pisałem o ewentualnych awansach Wisły Puławy, która mogła liczyć jak nie na wolny los to na walkowery. Otóż w najbliższej rundzie będzie musiała zmierzyć się z Limanovią Limanowa.  Pięć dni przed meczami rundy przedwstępnej, gdzie limanowscy piłkarze mieli podejmować beniaminka 2.ligi Kotwicę Kołobrzeg został ogłoszony komunikat, że Limanovia wycofuje się z rozgrywek pucharowych. Tym samym Kotwica walkowerem awansowała do rundy wstępnej. Oficjalnym powodem wycofania się z PP były braki kadrowe. Wtedy jednak już spekulowano o fuzji, a dokładnie przejęciu miejsca po Kolejarzu Stróże. Gdy to z kolei stało się faktem we wszystkich zestawieniach I rundy widnieje para Limanovia-Wisła Puławy. Czemu PZPN przyklepał przejęcie miejsca Kolejarza, a był przeciwny przeprowadzce Floty Świnoujście do Rzeszowa? Otóż formalnie przejęcie miejsca innego zespołu może nastąpić wtedy, kiedy odbywa się to w ramach tego samego Okręgowego Związku Piłki Nożnej, co miało zastosowanie w przypadku Limanovii i Kolejarz. Ponadto w Stróżach zlikwidowano sekcję piłki nożnej, a w Świnoujściu oprócz liczenia ewentualnych pieniędzy za przeniesienie I zespołu seniorów do Rzeszowa, przygotowano się do gry w IV lidze. Reasumując Limanovia wskoczyła na miejsce Kolejarza, choć wcześniej mówiono o ewentualnym przeniesieniu klubu senatora Koguta do Torunia czy Warszawy, co z góry było skazane na porażkę.

niedziela, 27 lipca 2014

Regions Cup 2014 - zgrupowanie w Wałbrzychu

Centrum Aktywnego Wypoczynku AQUA ZDRÓJ przez cztery dni gościło kadrę DZPN na nieoficjalne mistrzostwa Europy amatorów, jak nazywane są rozgrywki Regions Cup. Ośrodek przy Ratuszowej coraz częściej gości ekipy, które jeszcze niedawno szerokim łukiem omijały Wałbrzych z prozaicznego powodu - brak bazy hotelowej, a przede wszystkim sportowej. Oprócz profitów finansowych równolegle zyskuje miasto wizerunkowo. Korzystają na tym również wałbrzyskie kluby. By spotkać się na boisku z pierwszoligowcem nie muszą jechać przykładowo do Dzierżoniowa, bo okazja zdarza się na miejscu. Również obecność najlepszych dolnośląskich piłkarzy przygotowujących do wrześniowego turnieju z udziałem reprezentacji regionów z Francji, Rumunii i Macedonii jest znakomitą okazją przyjrzenia się im bez organizowania testów. W turnieju Regions Cup mogą grać piłkarze od trzeciej lig w dół, nie związani ze swoimi klubami kontraktami. Wśród powołanych przez Mirosława Drączkowskiego znaleźli się:
Kadra DZPN trenuje przy Ratuszowej
[foto: DB2010.pl]
bramkarze -Marcin Gąsiorowski (Ślęza Wrocław), Jarosław Krawczyk (GKS Kobierzyce), Mateusz Gilewski (Piast Zawidów) oraz gracze z pola - Adrian Leśniarek, Mariusz Paszkowski, Łukasz Maciejewski, Damian Niedoajd, Marcin Buryło (z Lechii Dzierżoniów), Jacek Modrzejewski, Marek Gacek (obaj KP Brzeg Dolny), Łukasz Deneka (Orzeł Ząbkowice), Konrad Babeczko, Marcin Kula (obaj Prochowiczanka), Marek Budny, Paweł Boczarski (obaj Foto-Higiena Gać), Kamil Zbik, Kamil Kaczmarek (obaj LKS Stary Śleszów), Jakub Jakóbczyk, Grzegorz Rajter, Szymon Przystalski (z Ślęzy Wrocław), Patryk Gołębiewski (Piast Żmigród), Tobiasz Kuźniewski, Mateusz Zatylny (Olimpia Kowary).
Przynależność klubowa tych zawodników traci powoli na aktualności, bowiem dla Marcina Buryło powołanie przesłane zostało do AKS Strzegom, a obecnie trenuje on w Dzierżoniowie. Z podobnym zamiarem zmian barw klubowych nosiło się zresztą kilku innych zawodników, a dla przykładu Tobiasz Kuźniewski grać będzie w niemieckim FC Strausberg, co eliminuje go z gry w kadrze DZPN. W większości ww. nazwiska są anonimowe - co prawda kwartet z wrocławskiej Ślęzy był blisko gry w drugiej lidze, ale reszta zawodników skazana jest na grę w trzeciej, bądź czwartej lidze.
Dolny Śląsk w rozgrywkach Regions Cup osiągnął największy sukces w 2007 kiedy to w Bułgarii reprezentował Polskę i sięgnął po złote medale. Regulamin rozgrywek jest taki, że Dolnoślązacy by móc bronić trofeum musieli wygrać rywalizację w kraju. A tę dopiero udało się wygrać w ubiegłym roku. Z tamtej kadry nie mogli być brani pod uwagę dwóch zawodników, którzy przeszli do klubów wyższych lig i podpisali zawodowe kontrakty.A mowa o Kamilu Śmiałowskim, który zimą tego roku dzierżoniowską Lechię zmienił na Górnika Wałbrzych. Drugim jest Paweł Zieliński, który na Podkarpaciu triumf świętował jako gracz Bielawianki. Niedługo potem przeszedł do Ślęzy Wrocław, gdzie po jednej rundzie trafił do ekstraklasy i dziś z powodzeniem gra w Śląsku zbierając co najmniej dobre recenzje. Wśród uczestników bułgarskiego turnieju w 2007 roku sztandarowym przykładem kariery jest Arkadiusz Piech, który z czwartoligowej Świdnicy trafił do reprezentacji Polski, a obecnie gra w Legii Warszawa.
Czy któryś z obecnych na wałbrzyskim zgrupowaniu pójdzie w ślady Piecha bądź Zielińskiego?

sobota, 26 lipca 2014

Szybsi od Hermaszewskiego, czyli wałbrzyszanie w kosmosie.

Najpopularniejsza dyscyplina sporu na świecie zdobywa popularność w coraz większej ilości krajów. W niektórych częściach świata nigdy futbol nie zdobędzie większej ilości sympatyków od sportów zimowych, regionalnych rywalizacji o których w Polsce nie mamy nawet pojęcia. Nie zawsze przenoszenie europejskich wzorców przynosiło efekty. W Stanach Zjednoczonych wciąż trwa proces przekonywania się miejscowych do soccera, jak nazywana jest dyscyplina, którą znamy jako piłka nożna, a musi ona zmierzyć się nie tylko z odmianą amerykańską, ale i z baseballem, koszykówką czy hokejem. Historia podboju piłki nożnej w USA ma wieloletnią tradycję. Obecna zawodowa liga przyciąga już nieco podstarzałe gwiazdy, które nie mogą co w Europie liczyć na grę w topowych klubach, a za Wielką Wodą nie dość, że zarobią za grę, to mogą liczyć na wpływy z kontraktów reklamowych. Już w latach 70-tych w USA złoty wiek przeżywała NASL, czyli North American Soccer League, a flagowym zespołem był nowojorski Cosmos. Gdy słyszy się o Cosmosie, to od razu jednym tchem wymienia się nazwiska Pele czy Beckenbauer. Ale oprócz nich występowali w nim Polacy i co ciekawe, byli gracze Zagłębia i Górnika Wałbrzych. Wśród szóstki polskich graczy byli bramkarze Conrad Kornek, Bronisław Sularz, obrońcy Karol Kapciński, Władysław Żmuda oraz pomocnik Dieter Zajdel i napastnik Stanisław Terlecki. Najbardziej znani z tego grona, Żmuda, Terlecki, znani z gry w reprezentacji Polski, trafili do Cosmosu już w latach 80-tych. Ich poprzednicy trafili do kosmicznego zespołu wcześniej niż pierwszy Polak, Mirosław Hermaszewski poleciał w prawdziwy kosmos.
Od początku powołania klubu, czyli 1971 występowali Kornek i Kapciński. W latach 1973-75 bramki Cosmosu bronił Bronisław SULARZ.
Cosmos Nowy Jork z 1975 - pierwszy z lewej Sularz,
a z prawej Pele
Według wikipedii urodzony w 1937 w Wałbrzychu bramkarz w latach 1967-73 bronił barw Górnika Wałbrzych. Potem wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie bardziej znany jako  Jerry. Ciekawostką jest, że w pierwszym zespole seniorów Górnika Wałbrzych, na przełomie lat 60-tych i 70-tych w bramce grał Sularz, ale nie Bronisław, tylko Kazimierz - bo tak właśnie podawały oficjalne źródła (np. program przed rundą wiosenną 1969 czy skarby kibica w prasie). Wg klubowego wydawnictwa Sularz dołączył  do biało-niebieskich przed sezonem 1964/65, a Górnik był jego trzecim zespołem w karierze po Prośnie Wieruszów i Polonii Jelenia Góra. Początkowo o miejsce w bramce rywalizował z Mirosławem Litwinem, a potem z Janem Karweckim, młodszym od siebie goalkeeperem. Zimą sezonu 1972/73, kiedy to Karwecki zdecydowanie wygrywał rywalizację o miejsce w bramce. Wtedy też w skarbach kibica pojawia się imię Bronisław. Zamieszanie z imionami to nic nowego, doskonale znamy przypadek trenera Przybyły - raz Janusza, a raz Bogdana.  Wracając do Sularza, to nieścisłości są również w roczniku urodzenia, najczęściej pojawia się rok 1942, jak i również 1941. To co nie udało mu się w Polsce dane mu było w Stanach Zjednoczonych. We wspomnianym Cosmosie w ciągu 2 lat rozegrał 32 mecze, potem w Boston Minutemen zagrał 7 meczów w 1976 by przejść do niższej ligi ASL by grać w Connecticut Yankees,a później New Yersey Americans, gdzie zakończył karierę. Zmarł w 2007 roku.
Na zdjęciu w dolnym rzędzie Zajdel trzeci od lewej,
a Sularz trzeci od prawej.
O ile Sularz jest nieco zapomnianą w Polsce osobą, to o wiele więcej można usłyszeć, przeczytać o drugim piłkarzu, który z Wałbrzychu trafił do Cosmosu. Dieter ZAJDEL. Z Górnikiem Thorez, czyli Zagłębiem wywalczył awans do ekstraklasy, gdzie zagrał tylko jeden, premierowy sezon 1968/69, który zielono-czarni zakończyli na bezpiecznym 10 miejscu, a Dieter zaliczył 22 występy strzelając w nich 2 gole, które przyniosły zwycięstwa 1:0 z Szombierkami i Odrą Opole. Później reprezentował barwy Górnika Wałbrzych i o mały włos wraz z innym byłym Thoreziakiem Edmundem Dworniczkiem nie zaliczyłby awansowego dubletu, bowiem wałbrzyszanom na mecie sezonu 1971/72 zabrakło punktu do awansu. Potem wyjechał do Nowego Jork w latach 1972-73 będący już po 40-tce pomocnik zagrał 23 razy i strzelił jednego gola. Z czasów jego gry pochodzi jedna ze śmieszniejszych anegdot. Nie grzeszący, oględnie mówiąc, bujną fryzurą w czasach gry w
Polsce, Zajdel w Nowym Jorku pokazał się w bujnej peruce. W jednym ze spotkań kontrolnych po wejściu wślizgiem, przewrócił na murawę z takim impetem, że włosy poleciały dalej. Trener Cosmosu Gordon Bradley przeżył szok, myśląc, że polskiemu zawodnikowi urwano głowę! Po dwóch latach gry w Cosmosie Diti przeszedł do San Jose Eartquakes, gdzie w w 17 meczach strzelił jednego gola. Ciekawostką jest, że obecnie w ekipie z San Jose gra Chris Wondolowski, niedoszły kadrowicz za czasów Franciszka Smudy, który zrezygnował z jego usług, po czym Wondolowski zdobył tytuł króla strzelców MLS, a chwilę potem zadebiutował w reprezentacji USA. Przed laty w Eartquakes grał również George Best.
Po nich sporo byłych wałbrzyskich piłkarzy wyemigrowało do USA. Największe sukcesy święcił Robert Warzycha w Columbus Crew, gdzie po udanej przygodzie w roli zawodnika w latach 1996-2002 (160 meczów i 19 goli), kontynuował pracę szkoleniową najpierw w roli asystenta, a potem I trenera. Od wiosny tego roku pracuje w Górniku Zabrze.

czwartek, 24 lipca 2014

Zbigniew Ośko

O ile z drugim tegorocznym rywalem pucharowym Górnika Wałbrzych, Ostrovią, wałbrzyszan łączy kilka nazwisk (Wojtczak, Żmija, Musiał, Sałata, czy teraz Szepeta), to z pierwszym, z Białej Podlaski związana jest osoba Zbigniewa Ośko. W ostatnim dniu lipca obchodziłby 50-te urodziny.
Rosły obrońca przygodę z piłką zaczynał w rodzinnym Lublinie, w Lubliniance. W 1984 roku, w wieku 20 lat trafił do zespołu "akademików" z Białej Podlaski, który jest jednym z protoplastów obecnego MKS Podlasia, bowiem niedawny przeciwnik Górnika powstał w 1995 w wyniku fuzji AZS AWF i MZKS Podlasie. W trzecioligowym zespole AZS Ośko w ciągu dwóch lat zaliczył 40 występów, podczas których zdobył 4 bramki. Ciekawostką jest fakt, że jednym z partnerów w zespole był niejaki Piotr Woźniacki, którego córka Karolina jest obecnie znaną tenisistką. W 1986 wypatrzony przez wałbrzyskich działaczy trafił niespodziewanie do pierwszoligowego Górnika Wałbrzych.
Zbigniew Ośko (1964-2010)
Letnie transfery'86 zespołu trenowanego przez Stanisława Świerka nie mogły rzucać na kolana - pożegnali się z klubem wieloletni gracze (Gawryszewski, Majewski, Zięba, Nykiel), niepewna była dalsza gra w klubie Ciołka szykującego się do zagranicznego wyjazdu, a w zamian klub ściągnął 19-letniego Gruszeckiego ze Stali Mielec oraz anonimowego Ośko. Debiut Zbyszka nastąpił w 4.kolejce - w Bytomiu z Polonią, która szukała pierwszego w sezonie zwycięstwa. Wałbrzyszanie przegrywali do przerwy 0:1, po przerwie niemrawo próbowali doprowadzić do wyrównania. Jedną z nielicznych okazji stworzył Robert Śmietański trafiając w poprzeczkę. Niestety, oprócz tej sytuacji niewiele dobrego można było powiedzieć o jego grze i trener Świerk postanowił zmienić go wprowadzając 22-letniego debiutanta. Ośko nie odmienił losu meczu, który Górnik ostatecznie przegrał 0:2 z bytomskim beniaminkiem. Goście kończyli w dziesiątkę (wykluczenie Kosowskiego), a debiutant w swoim premierowym występie zapisał się do protokołu meczowego po otrzymaniu żółtej kartki. Na następny występ Zbyszek musiał czekać 4 mecze, podczas których białoniebiescy raz wygrali, a potem zaliczyli 3 kolejne porażki. W Poznaniu wybiegł w podstawowym składzie, za swój 85 minutowy występ otrzymał od Sportu "5", a Górnik wygrał z Olimpią 3:2. Tydzień później w meczu z Widzewem zaliczył pierwszy pełny mecz. W sumie w swoim premierowym sezonie zaliczył 16 występów, w których aż 4 krotnie karany był żółtym kartonikiem. W składzie występował na pozycji defensywnego pomocnika lub na środku obrony, gdzie partnerował albo Dolnemu, albo Wójcikowi. W sezonie 1987/88 trener Henryk Kempny zdecydowanie postawił na Ośkę jako podstawowego środkowego obrońcę, jako partnera Andrzeja Wójcika. Odmłodzony Górnik zbierał pochlebne recenzje za ambitną grę, ale brak zwycięstw powodował, że po raz pierwszy w historii pierwszoligowych występów poważnie zaczęto obawiać się o ligowy byt. Na pierwsze zwycięstwo wałbrzyszanom trzeba było czekać aż do 11.kolejki, gdy na Nowe Miasto przyjechały Szombierki Bytom. Do przerwy kapitalny mecz rozgrywał Leszek Kosowski, strzelec dwóch bramek. W 60 minucie w zamieszaniu podbramkowym Ośko nabiegając dosłownie wepchnął piłkę do bramki strzeżonej przez Ambrosiewicza. Górnik wygrywa 3:0 dopisując sobie dodatkowy punkt przysługujący wówczas za zwycięstwo 3 lub więcej bramkami. W całym sezonie, mimo dość kiepskiej gry, wałbrzyszanie ustrzegli się porażki za minus 1 punkt. Ośko zagrał w 29 meczach (w tym 28 w pełnym wymiarze gry). Wiosną w meczu z Widzewem w Łodzi doznał kontuzji i został zmieniony w przerwie (Górnik wówczas prowadził 1:0, a ostatecznie przegrał 1:3), zabrakło go również w następnym meczu z GKS Katowice oraz pierwszym półfinałowym meczu PP z Lechem. Były to jedyne w sezonie 87/88 mecze bez jego udziału. W Pucharze Polski dorzucił 5 meczów (3:0 w Pabianicach z Włókniarzem, 4:3 z Olimpią Poznań, z ŁKS Łódź 2:1, 2:2 oraz 0:3 w Poznaniu z Lechem). Górnik zakończył rozgrywki na 14.miejscu, co wówczas skutkowało dwumeczem barażowym o utrzymanie z jedenastym zespołem. O zachowanie ligowego bytu podopieczni Henryka Kempnego musieli zmierzyć się w dolnośląskim derbowym boju z Zagłębiem Lubin. W pierwszym meczu w Wałbrzychu Górnicy prowadzili po strzale Waldemara Milewskiego, ale na kwadrans przed końcem wyrównał z 11 m Kujawa. Mecz oglądało 4 000 widzów i część już opuszczała stadion, gdy w ostatniej akcji meczu Krzysztofa Koszarskiego pokonał Zbigniew Ośko! Na nic zdały się protesty lubinian sugerujących pozycję spaloną. Wynik 2:1, jak się później okazało, był kluczowym w barażu. Ośko w Wałbrzychu zobaczył trzecią w sezonie żółtą kartkę, co wyeliminowało go z lubińskiego rewanżu. W jego miejsce do składu wskoczył Józef Trojak, który zdobył jedną z bramek w zwycięskim remisowym (2:2) meczu.
Sezon 1988/89 był ostatnim Górnika Wałbrzych w ekstraklasie. Mimo znakomitego bilansu w poprzednim sezonie Ośko nie podtrzymał pozycji podstawowego defensora. W zespole pojawił się doświadczony Adam Bąk, znakomicie rozwijał się o dekadę młodszy od niego Andrzej Kisiel. Bilans Zbigniewa to 20 meczów 2 gole i 4 żółte kartki.
Pierwszoligowy sezon 1989/90 w Górniku pod wodzą Mirosława Jabłońskiego to 17 meczów i 3 żółte kartki Zbigniew Ośko. Po zakończeniu sezonu etaty piłkarzom wypowiedziała kopalnia, co było zwiastunem nadchodzącej katastrofy. Zespół zaczął trenować Ryszard Walusiak, a wśród personalnych ubytków znalazł się Zbigniew Ośko, który opuścił Wałbrzych i wrócił na rodzinną Lubelszczyznę. 4 sezony gry pod Chełmcem to łącznie 83 mecze i 4 gole.
10 kwietnia 2010 jednoznacznie kojarzy się w Polsce z tragicznym lotem prezydenckiego samolotu do Smoleńska. W tym dniu odszedł również przedwcześnie Zbigniew Ośko, były obrońca Górnika Wałbrzych.

poniedziałek, 21 lipca 2014

Puchar Polski - po Podlasiu przed Ostrovią

Puchar Polski jest najkrótszą drogą do europejskich pucharów – ta maksyma przyświeca wielu ekstraklasowym zespołom, które nie mają zbytnio szans na załapanie się na podium ligowych rozgrywek a marzą o grze w Europie. Przykładem jest triumfator ostatniej edycji - bydgoski Zawisza. Kluby z niższych lig w rozgrywkach PP sprawiając niespodzianki w postaci eliminowania wyżej sklasyfikowanych rywali mogą liczyć na uznanie, promocję zawodników, trenerów, samego klubu jak i nawet miasta. Nie inaczej jest w Wałbrzychu, gdzie awans Górnika na szczebel półfinału wymieniany jest jako sukces, a wielu wspomina rewelacyjną grę Zagłębia (sezon 1992/93) tuż przed fuzją wyeliminowała zabrskiego Górnika, by w ćwierćfinale już pod egidą KP ulec Legii Warszawa. W ostatnim czasie udane mecze w edycji 2012/13 wspominane są choćby ze względu na transmisję telewizyjną. Spotkanie z Olimpią Grudziądz było znakomitą promocją klubu i miasta. 
Ostatnie dwie dekady piłkarsko nie rozpieszczały, sztandarowy klub Wałbrzycha pałętał się od A klasy po 4.ligę i grę na szczeblu centralnym mogła zapewnić jedynie skuteczna gra w PP na szczeblu Dolnośląskiego ZPN.
W sezonie 2004/05 Górnik/Zagłębie w finale w Zgorzelcu przegrał raczej niespodziewanie z miejscową Nysą 2:3, ale ówczesny regulamin premiował obu finalistów, z tym, że przegranego czekał wyjazdowy mecz. W edycji 2005/06 więc wałbrzyski zespół trenowany przez Ryszarda Mordaka w rundzie wstępnej pojechał do Nowej Soli, gdzie mierzył się z tamtejszą trzecioligową wówczas Arką. Bubnowicz, Wojtarowicz, Pyrdoł i spółka dzielnie walczyli przez 90 minut doprowadzając do dogrywki. W niej górę wzięło doświadczenie miejscowych, którzy wygrali ostatecznie 2:0. Nie pomogło gościom wyrzucenie na 5 minut przed końcem bramkarza Arki za faul taktyczny, co więcej, nowosolanie grając w osłabieniu podwyższyli nawet prowadzenie. Po 12 miesiącach wałbrzyszanie zdobywają PP DZPN po wygranej w Nowogrodźcu z Chrobry 3:1 – Robert Bubnowicz debiutuje w roli trenera, a dwoma celnymi rzutami karnymi stał się głównym architektem sukcesu.  Na szczeblu centralnym przy Ratuszowej gościliśmy dwa zespoły z woj. śląskiego. Najpierw Górnik/Zagłębie pokonał Pniówek Pawłowice 1:0, a potem przegrał z drugoligowym (dziś byłaby to 1.liga) Podbeskidziem Bielsko-Biała 1:2. W obu meczach strzelcem bramki był Piotr Broszkowski, któremu wróżono przyszłość w wyższych klasach rozgrywkowych, a skończyło się ostatecznie na niezbyt udanym transferze do Świdnicy. Spotkanie z Podbeskidziem pokazało, że mimo dwóch klas różnicy czwartoligowiec potrafił nawiązać momentami równorzędną walkę . Wśród bielszczan w składzie byli m.in. obecni gracze Podbeskidzia Chrapek i Kołodziej, którzy zresztą zdobyli bramki w tamtym meczu.
Przed Podlasiem wałbrzyszanie serię jedenastek
rozgrywali w finale PP OZPN Wałbrzych w maju 2008.
Orzeł Ząbkowice przy Ratuszowej ograł Górnika PWSZ
3:1 w karnych (1:1 po 120 minutach gry). Na zdjęciu
R.Wodzyński broni strzał P.Woźniaka, ale potem jego
vis a vis K.Buchla obronił strzały Moszyka i Majki,
Wilczyński nie trafił w bramkę i puchar pojechał
do Ząbkowic Śląskich 
Musiało minąć 5 lat i wałbrzyszanie dzięki grze w drugiej lidze z urzędu otrzymywali miejsce w rundzie wstępnej w pucharowej drabince.
2011/12 – porażka z rezerwami Rozwoju w Katowicach 2:5 po dogrywce -wałbrzyszanie zagrali w mocno rezerwowymi składzie, bowiem część graczy brało udział w rozgrywkach akademickich.
2012/13 – Górnik po pokonaniu zdobywcy PP DZPN LKS Stary Śleszów w Żórawinie 3:0, zaczął  w Wałbrzychu  eliminować pierwszoligowców – GKS Tychy 2:0, Sandecję Nowy Sącz 4:1 i ŁKS Łódź 2:1. W dwóch ostatnich meczach podopieczni Robert Bubnowicza jako pierwsi tracili bramkę i potrafili odwrócić losy meczu. W walce o ćwierćfinał lepsi okazali się piłkarze Olimpii Grudziądz, którzy potrzebowali jednak dogrywki (3:1). Mecz został zapamiętany z dwóch rzutów karnych nie wykorzystanych przez obie drużyny i kapitalnej akcji Daniela Zinke, która przyniosła wyrównanie. Waleczna, ambitna gra zespołu przysporzyła mu wiele komplementów w piłkarskim światku. 
2013/14 – to porażka z rezerwami Skry w Częstochowie 1:2. Podobnie jak 2 lata wcześniej gospodarze wystawili w praktyce pierwszy skład, ale mimo to Górnicy byli faworytami. Jaroszewski nie obronił karnego Chmiesta, wyrównał co prawda Grzegorz Michalak, ale po przerwie za przepychanki z rywalem wyleciał Mateusz Sawicki, a w końcówce miejscowi zdobyli zwycięskiego gola. W tym spotkaniu zabrakło trenera Macieja Jaworskiego, który bawił na wcześniej zamówionych wczasach…
2014/15 – Górnik pojechał do dalekiej Białej Podlaskiej, gdzie zmierzył się z Podlasiem, które w zakończonym niedawno sezonie tułało się w dole tabeli 3.ligi lubelsko-podkarpackiej. W składzie miejscowych nie było żadnego piłkarza urodzonego w latach 80-tych ubiegłego stulecia, a w podstawowym składzie wybiegło 6 młodzieżowców! Trener wałbrzyszan Andrzej Polak trochę zaskoczył obserwatorów zmagań Górnika – od niepamiętnych czasów mecz na ławce rezerwowych zaczął dotychczasowy kapitan zespołu Tomasz Wepa. Nie mogli zagrać leczący urazy Oświęcimka, Śmiałowski, Orzech, D.Michalak oraz pauzujący za kartkę Sawicki. Debiut w oficjalny meczu zaliczyli Cichocki, Szepeta, Filipe, Mańkowski oraz powracający ponownie na Ratuszową Łaski i Orłowski.  Faworytem na papierze byli zdecydowanie drugoligowcy, ale puchary jak wiadomo rządzą się swoimi prawami. Mecz znakomicie ułożył się dla Podlasia (gol w 3 minucie), potem goście mieli przewagę, ale oprócz gola Orłowskiego nie potrafili udokumentować celnymi trafieniami. Wciąż bolączką pozostaje skuteczność.  Dobrze, że nie dotyczy ona rzutów karnych, które wałbrzyszanie, w przeciwieństwie do miejscowych, wykonywali skutecznie (4:1). Nie jest jednak prawdą, że Damian Jaroszewski obronił dwa rzuty karne - w jednym przypadku piłka przeleciała obok bramki. Teraz Górnika czeka bliższy wyjazd – do Ostrowa Wielkopolskiego, gdzie nie tak dawno Andrzej Polak mógł się cieszyć z wywalczonego pierwszego wyjazdowego ligowego punktu z wałbrzyskimi podopiecznymi. 1:1 z Ostrovią po golu Moszyka w samej końcówce. Od tego czasu dużo zmieniło się w obu zespołach. Ostrovię opuściła armia zaciężna, czyli piłkarze spoza regionu. Trenera Marka Nowickiego zastąpił jego asystent Piotr Konstanciak i nowy rodzaj zajęć jest bardzo chwalony przez piłkarzy, którzy wywiadami po pierwszych treningach nieco skrytykowali byłego trenera.  W obecnym okresie przygotowawczym Ostrovia grała sparingi z czwartoligowcami – wygrywając z LKS Gołuchów 2:1(gole D.Kaczmarek, T.Kempiński) i Victorią Ostrzeszów 3:0 (M.Szymanowski, T.Kempiński, M.Giercz). W sobotę spadkowicz z 2.ligi okazał się lepszy w Pucharze Polski od towarzysza niedoli Ruchu Zdzieszowice, którego pokonali na wyjeździe po dogrywce 3:1 (T.Kempiński, D.Kaczmarek, M.Giercz). Jak widać siła ofensywna opiera się na tych samych zawodnikach. Wśród nowych twarzy są gracze o anonimowych nazwiskach z Centry Ostrów (Giercz, Majer), Victorii Ostrzeszów (Janoś, Jędrzejak) i Piasta Czekanów (Sipurzyński).Smaczku dodaje fakt, że obecny nabytek Górnika Bartosz Szepeta reprezentował jeszcze w czerwcu biało-czerwone barwy Ostrovii. 
B.Szepeta za chwilę strzeli swoją jedyną drugoligową
bramkę w barwach Ostrovii 1909.
Doświadczony pomocnik pojawił się w Ostrovii przed rundą wiosenną sezonu 2012/13 kiedy to trzecioligowego zespołu przeszedł z drugoligowej Calisii Kalisz. 13 występów i 3 gole przyczyniły do wywalczenia awansu. Najbardziej pamiętanym golem Szepety był uzyskany w debiucie przeciwko Wdzie Świecie (1:1), kiedy to bramkarza rywala pokonał już w 50 sekundzie gry. W minionym sezonie rozegrał 32 mecze i strzelił jedną bramkę – historyczną, bowiem pierwszą w sezonie drugoligowym dla ostrowian (z rzutu karnego w 1.kolejce z Bytovią 1:1). W Ostrovii Bartosz był podstawowym graczem, o czym może świadczyć fakt, że występował w koszulce z najbardziej futbolowym numerem - "10" - na plecach. W najbliższą sobotę po raz pierwszy Szepeta zagra przeciwko niedawnym kolegom. W rundzie przedwstępnej z grą w Pucharze Polski pożegnał się pierwszoligowy
Po dwóch miesiącach Ostrovia ponownie zagra
w Ostrowie Wlkp. z Górnikiem.
Bartosz Szepeta (z prawej) tym razem zagra w koszulce
wałbrzyskiego klubu.
 zespół Bytovii, która przegrał z innym beniaminkiem zaplecza ekstraklasy Pogonią Siedlce. Pozostałe najlepsze drużyny 2.ligi ub.sezonu bez problemów wygrały swoje mecze - Chrobry w Lubinie z rezerwami Zagłębia 3:1, a Wigry (Bartosz Biel cały mecz na ławce rezerwowych) w Zielonej Górze z UKP. Największe niespodzianki to porażki Stali Mielec w Wólce Kozodawskiej ze Spartą Jazgarzew (4.liga - zdobywca PP Mazowieckiego ZPN) 1:4, MKS Kluczbork w Solcu Kujawskim (1:2), Zagłębia Sosnowiec w Kleczewie z Sokołem (4-5 w karnych). Największym szczęściarzem są w tej edycji piłkarze Wisły Puławy - w sobotę nie grali z Wartą Poznań, bowiem nie wiadomo, w jakiej lidze Warciarze zagrają, a teraz wolny los powoduje, że bez gry puławianie awansowali do I rundy. Co więcej tam czeka na nich Kolejarz Stróże, który jak wiadomo nie przystąpi do rozgrywek drugoligowych i na chwilę obecną niewiadomo czy zagrają w pucharze. Tak więc na dobrą sprawę Wisła Puławy pierwszy pucharowy mecz może rozegrać dopiero w 1/16 tak jak zespoły ekstraklasy.

piątek, 18 lipca 2014

Rusza niezbyt wyczekiwana liga

Dwa dni gry polskich zespołów w europejskich pucharach spowodowały u większości kibiców kaca moralnego, ogólne wkurzenie i nadmiar słów powszechnie uznawanych za wulgarne. Blamaż dwóch najlepszych drużyn, które nie potrafią sobie poradzić z półamatorskimi zespołami z Irlandii czy Estonii sprawił, że przed startem wielu obserwatorów nie stawia fundamentalne pytanie "kto będzie mistrzem". Po wynikach reprezentacji, drużyn klubowych naprawdę w kategorii kiepskiego żartu można traktować wypowiedź prezesa Bońka, że Polska jeśli by grała na brazylijskim mundialu to wyszłaby z grupy. Kibice podczas minionego miesiąca zobaczyli kawał wspaniałego futbolu, mnóstwo emocji i niespodzianek. Maluczcy w postaci choćby Kostaryki zdobywali sympatię za walkę, dyscyplinę taktyczną oraz zwycięstwa nad faworyzowanymi zespołami. Po takim festiwalu ciężko przerzucić się na krajowe podwórko, zwłaszcza po środowo-czwartkowych "popisach".
Przed startem rozgrywek w prasie pojawiają się tradycyjne Skarby Kibica. Mottem lata 2014 było zdanie "mistrzem będzie Le...", bowiem do etatowych faworytów z Warszawy i Poznania dołączyć ma zdaniem fachowców gdańska Lechia. W Trójmieście dokonano kilkunastu transferów, do zespołu dołączyły uznane jak naszą ligę nazwiska Treli, Łukasika, Borysiuka czy Pawłowskiego, w dodatku w sparingu Lechia wygrała z Panathinaikosem aż 4:0 więc balonik już został napompowany.
W ubiegłym sezonie przed pierwszą kolejką zaledwie dwa zespoły były prowadzone przez obcokrajowców - notabene oba dolnośląskie. Obecnie zagranicznych szkoleniowców jest aż 5 - Norweg Berg w Legii, Portugalczyk Quim Machado w Lechii, Hiszpan Angel Perez Garcia w Piaście, Słowak Kocian w Ruchu, Portugalczyk Jorge Paixao w Zawiszy. Jest jeszcze Jurij Szatałow w Łęcznej, urodzony na Ukrainie, ale posiadający również polski paszport. Czy w każdym przypadku możemy mówić o nowej jakości? Jedynie Jan Kocian w Chorzowie okazał się fachowcem pełną gębą, Hennig Berg z kolei nie popsuł tego co wypracował Urban, ale dla byłego obrońcy Manchesteru United poważnym sprawdzianem mają być europejskie puchary, a póki co w nich Legia nie błyszczy.
Michał Bartkowiak (w środku)
Dolny Śląsk będzie reprezentował jedynie wrocławski Śląsk, którego od gry na niższym szczeblu dzieliły godziny. O ile na boisku w strefie spadkowej podopieczni Tadeusza Pawłowskiego nie mieli równych to licencję otrzymali rzutem na taśmę. Dzień przed decyzją Komisji Licencyjnej jeden z jej członków zadzwonił do prezesa Żelema, że ma ... dobę na spłacenie długów, zawarcie ugód. No i były dziennikarz Słowa Sportowego musiał się nieźle napocić, by dotrzeć np. do grającego w Boliwii Diaza. Komisja sprawę Śląska rozpatrywała na końcu obrad, by Paweł Żelem dotarł do wszystkich wierzycieli.  Po sezonie klub pożegnał się z najlepiej opłacanymi zawodnikami, ściągał zawodników z kartą zawodniczą w ręku (Angielski, Pawełek, Gancarczyk, Celeban). W Wałbrzychu z ciekawością przypatrywano losom Michała Bartkowiaka. Najlepszy wałbrzyski junior pojechał ze Śląskiem na zgrupowanie do Żagania, ale nie zagrał nawet minuty w sparingach, załapując się jedynie na pamiątkowe zdjęcie całej drużyny. Po powrocie zabrakło go w kadrze na sparing z Flotą, ale po kilku dniach klub ogłosił podpisanie rocznej umowy oraz to, że Michał będzie miał na koszulce nr 25. Do dnia wczorajszego Bartkowiak był na liście zawodników, którzy nie zostali jeszcze zgłoszeni przez klub do rozgrywek. Fakt, że w tej grupie są takie nazwiska Pawełek czy Celeban nie pozostawia złudzeń, że jest to tylko kwestia czasu. Inną sprawą jest to czy Tadeusz Pawłowski widzi Michała jako gracza meczowej kadry I zespołu. Mimo szumnych zapowiedzi, że budowa zespołu ukierunkowana jest na młodzież i graczy z regionu Śląsk opuszczają kolejni młodzi zawodnicy, w składzie próżno szukać młodych, nowych nazwisk.
Sylwetka Pawłowskiego w Skarbie Kibica 
Urzędowy optymizm trenera, renoma Mili, Celebana, Pawelca czy obecnie kurującego się Marco Paixao powodują, że wielu upatruje wrocławian wśród drużyn, które sezon będą kończyć w górnej połówce tabeli. Czy tak będzie?
W Chorzowie w ostatnim okresie jest prawdziwy rollercoaster - po medalu mistrzostw Polski zespół w następnym broni się przed spadkiem. W tym sezonie ma być inaczej. Niestety wśród Niebieskich zabraknie wałbrzyskich akcentów. Jan Kocian podziękował grupie zawodników, których nie widział w ekstraklasowym zespole na najbliższy sezon. W tej grupie znalazł się Adrian Mrowiec, którego katowicki Sport łączył z wałbrzyskim Górnikiem. Mimo obowiązującego kontraktu może on szukać sobie klubu. Miłosz Trojak, syn niedawno zmarłego byłego gracza Górnika Wałbrzych Józefa, w I zespole jedynie kilka razy załapał się do kadry meczowej, teraz najprawdopodobniej trafi na wypożyczenie. Wiek młodzieżowca -rocznik 1994, bardzo dobre warunki fizyczne (191 cm) sugerują, że nie będzie miał z tym większego problemu. Nie ma już w Ruchu innego syna byłego gracza Górnika - mowa o Mateuszu Kwiatkowskim. Kieszonkowy (167 cm wzrostu) napastnik w ekstraklasie zagrał 14 razy i raz wpisał się na listę strzelców. Jesienią będzie klubowym partnerem Bartosza Biela w Wigrach Suwałki.
Jeśli chodzi o innych piłkarzy z ziemi wałbrzyskiej to pomniejszyła nam się grupa napastników. Świdniczanin Fabian Pawela raczej bez żalu został pożegnany przez Podbeskidzie Bielsko - Biała. W ciągu dwóch sezonów skompletował 54 mecze, w których strzelił 11 goli, w tym rekordowy w 18 sekundzie w debiucie w Białymstoku. Latem nie szukał klubu w kraju i zakotwiczył w Energie Cottbus, które spadło z 2.Bundesligi. Jego rówieśnik Arkadiusz Piech spadł z Zagłębiem Lubin z ekstraklasy, ale wychowanek świdnickiej Polonii znalazł się na celowniku warszawskiej Legii i dzięki zawartej w umowie sumie odstępnego (850 000 euro) przeniósł się do stolicy. Póki co pełni rolę rezerwowego. Przegląd Sportowy w swoim Skarbie Kibice wycenia Arka na półtora miliona złotych, a w krótkiej ocenie pisze: jeśli w Legii zagra na miarę swojego talentu, to jego wartość szybkość wzrośnie, jest takim typem napastnika, jakiego przy Łazienkowskiej brakowało. Piech do tej pory zaliczył nieudany mecz o Superpuchar (2:3 z Zawiszą) i ławkę w pucharowym meczu z St.Patrick. O miejsce w składzie walczy z Saganowskim, Orlando Sa (doznał ostatnio kontuzji) i szykującym się do odejścia Gruzinem Dwaliszwilim. Również w napadzie gra, starszy o rok od świdnickiego duetu, Mateusz Piątkowski. Piłkarz rodem z Piławy, po dobrym sezonie w Dolcanie Ząbki, w ubiegłym sezonie zadebiutował na najwyższym szczeblu rozgrywek w barwach Jagiellonii Białystok, gdzie w 30 meczach strzelił 7 goli. Dziennikarze wycenili go o połowę mniej niż Piecha - 750 000. Za nim debiutancki sezon w ekstraklasie. Trzeba go uznać za udany. Wygryzł ze składu Bekima Balaja na tyle skutecznie, że Albańczyk pożegnał się z Białymstokiem. Jest bardzo niewdzięcznym rywalem dla obrońców. Siłą fizyczną dorównuje najtwardszym defensorom w ekstraklasie. Czy taka obiecująca laurka przekona trenera Probierza na powierzenie Piątkowskiemu roli napastnika w Jadze? Do tej roli kandydują -ściągnięty z Lechii dobry znajomy trenera Patryk Tuszyński oraz kwartet młodych wilków w osobach Jana Pawłowskiego, Karola Świderskiego, Emila Gajko i Bartosza Giełażyna.
Robert Warzycha w Skarbie Kibica PS/Sportu
Liczba zawodników z regionu dorównuje liczbie członków w sztabach szkoleniowych drużyn T-Mobile Ekstraklasy. O Pawłowskim już było.
Robert Warzycha, były prawy obrońca Górnika Wałbrzych bardziej kojarzony jest z grą w Zabrzu, jako ostatni polski strzelec w angielskiej ekstraklasie oraz sukcesy na boisku i ławce trenerskiej w USA. Pierwsze miesiące szkoleniowej pracy w ojczyźnie to problemy spowodowane brakiem krajowej licencji. Wiosną nie mógł rozpocząć kursu, ponieważ Robert nie ma matury. W Zabrzu obiecano PZPN, że nie będzie fikcji i znaleziono salomonowe rozwiązanie - Warzycha oficjalnie pełni funkcję dyrektora sportowego, a zespół swoją trenerską licencją firmuje Józef Dankowski. W Górniku, podobnie jak w większości klubów muszą zaciskać pasa. Pożegnano się z najdroższymi zawodnikami (Olkowski, Nakoulma), a ściągnięto kolejnych, dla niektórych wręcz anonimowych zawodników, którzy mają eksplodować formą, jak choćby Kosznik czy Zachara za kadencji Adama Nawałki. Ciekawostką jest, że Górnik Warzychy latem najczęściej grał trójką defensorów - tak jak niektóre drużyny podczas ostatniego mundialu. Obserwatorzy pozytywnie oceniali tę nowinkę, a raczej powrót do dość dawnych czasów. Czy zda ten system egzamin przekonamy się niebawem.
Wciąż w Poznaniu w roli asystenta Mariusza Rumaka pracuje Jerzy Cyrak. Były junior Górnika Wałbrzych rodem z Roztoki, trafił na pierwsze strony gazet przed rundą wiosenną tego roku, gdy po konflikcie z nim Lecha musieli opuścić Rafał Murawski i Bartosz Ślusarski. Wynik pucharowego meczu (0:1 z Nomme Kalju) i mając w pamięci ubiegłoroczną kompromitację z Wilnem, może sugerować, że w razie potknięcia z estońską drużyną i odpadnięciem z pucharów z posadą pożegna się trener Rumak. A jak zabraknie Rumaka w Lechu to pewnie odejdzie i Cyrak. Jerzy ma bardzo dobrą opinię jako asystent, po zagranicznych stażach, zagraniczni trenerzy chwalą młodych, zdolnych, otwartych na futbolowe nowinki szkoleniowców z Poznania. Czy w końcu Cyrak wraz z Lechem wyjdzie w lidze z cienia Legii, uniknie kompromitacji w eliminacja LE oraz Pucharze Polski?  

czwartek, 17 lipca 2014

Raport PZPN nt. bezpieczeństwa - 2013/14

Polski Związek Piłki Nożnej opublikował kolejny Raport dotyczący organizacji i stanu bezpieczeństwa meczów piłki nożnej szczebla centralnego. Wzięto pod uwagę tradycyjnie mecze ekstraklasy, pierwszej i drugiej ligi. W ostatnim sprawozdaniu wiele pozytywnych ocen zyskał wałbrzyski klub, ale obecnie w podsumowaniu całego sezonu już tak różowo nie jest. Raport uwzględnia obecnie zestawienia wszystkich zespołów (w poprzednich była tylko czołowa piątka). Organizatorzy zawodów na Stadionie 1000-lecia mogą się pochwalić najlepszym bufetem i ... najbrudniejszymi siedziskami.

Co na plus w wałbrzyskim klubie?
Bufety – 1.miejsce (ocena 4,50; ocena średnia za ligę 4,11);
Służby medyczne -2.miejsce (ocena 4,63, najwyższa KS Polkowice 4,78; średnia za ligę 4,28);
Spiker zawodów -4.miejsce (ocena 4,88, najwyższa Chrobry 5,05; średnia za ligę 4,63);
Parking dla kibiców – 5.miejsce (ocena 4,50; najwyższa KS Polkowice 4,89; średnia za ligę 4,11);
Parking dla drużyn i oficjeli meczowych – 5.miejsce (ocena 4,50;najwyższa Chrobry Głogów 5,12; średnia za ligę 4,16);
Przystosowanie obiektów dla kibiców niepełnosprawnych 8.miejsce (ocena 3,81; najwyższa KS Polkowice 4,67; najgorsza – Ostrovia 3,00; średnia za ligę 3,75);
Ciągi komunikacyjne – 5.miejsce (ocena 4,31; najwyższa KS Polkowice 5,00; średnia za ligę 4,41);
Furtki komunikacyjne– 5.miejsce (ocena 4,50; najwyższa KS Polkowice 5,00; ocena średnia za ligę 4,20);
Warunki pracy dla mediów – 5.miejsce (ocena 4,19; najwyższa Chrobry 4,88; ocena średnia za ligę 4,03);
Polityka informacyjna -7.miejsce (ocena 4,25, najwyższa Chrobry 4,76; średnia za ligę 4,13);
Organizacja wejścia gospodarzy -7.miejsce (ocena 4,37, najwyższa KS Polkowice 5,11; średnia za ligę 4,27);
Stewardzi -8.miejsce (ocena 4,31, najwyższa KS Polkowice 4,78; średnia za ligę 4,24);
Obsługa kibiców niepełnosprawnych -9.miejsce (ocena 4,18, najwyższa Gryf Wejherowo 4,67; średnia za ligę 4,16);
Kierownik ds. bezpieczeństwa -9.miejsce (ocena 4,75, najwyższa KS Polkowice 5,44; średnia za ligę 4,64);
Ogólna ocena organizacji meczów -10.miejsce (ocena 4,38, najwyższa KS Polkowice 5,11; średnia za ligę 4,37);

Co na minus?
Współpraca organizatora i podmiotów publicznych -10.miejsce (ocena 4,38, najwyższa KS Polkowice 5,11; średnia za ligę 4,42);
Warunki oglądania meczu -10.miejsce (ocena 4,19; najwyższa KS Polkowice -5,11, najniższa UKP Zielona Góra -3,81; średnia za ligę 4,34);
Organizacja wejścia gości -14.miejsce (ocena 4,00, najwyższa Chrobry  5,00; średnia za ligę 4,37);
Stanowisko dowodzenia – 15.miejsce (ocena 3,88; najwyższa Chrobry – 5,24; najniższa Błękitni Stargard-3,41;ocena średnia za ligę 4,33);
Sanitariaty – 16.miejsce (ocena 3,84; najwyższa KS Polkowice -4,61; najniższa Ruch Zdzieszowice -3,79; ocena średnia za ligę 4,03);
Punkty depozytowe – 16.miejsce (ocena 3,72; najwyższa KS Polkowice – 4,78; najniższa Odra Opole-3,50; ocena średnia za ligę 4,03);
Liczba meczów na których odnotowano brudne siedziska dla kibiców – 8najwięcej w całej 2.lidze.
 Oprócz tego możemy pochwalić się miejscem w czołówce najbardziej gościnnych klubów, bo tylko Zagłębie, Ruch Zdzieszowice i Odra Opole przyjęły więcej fanów drużyn przeciwnych. Średni czas wchodzenia grup gości to w 2.lidze gr. Zachodniej 22 minuty, a w Wałbrzychu 29 co plasuje nas dopiero na 14.miejscu (w Wejherowie tylko 15 minut). Lepiej wygląda przepustowość, w ciągu minuty wpuszczano 5 kibiców gości (najlepiej to wyglądało w Bytomiu -11, a najgorzej w .. Wejherowie – 2). 
W klasyfikacji fair play za sezon 2013/14, gdzie  oprócz żółtych i czerwonych kartek brano pod uwagę zachowanie publiczności, zachowanie ławki rezerwowych, zachowania wobec przeciwników Górnik ze średnią 7,081 zajął przedostatnie 17.miejsce wyprzedzając tylko Jarotę (6,945).
Cały raport dostępny na stronie PZPN.

Po ostatnim sparingu

W środę Górnik rozegrał ostatni sparing przed pierwszym oficjalnym meczem sezonu 2014/15. Przeciwnikiem była goszcząca w Wałbrzychu na zgrupowaniu Flota Świnoujście, która boryka się z problemami finansowymi i najprawdopodobniej w nadchodzącym sezonie zabraknie jej na zapleczu ekstraklasy. Mecz z Górnikiem może być ostatnim Floty jako pierwszoligowca, choć w składzie ekipy Tomasza Kafarskiego są uznane w piłkarskim kraju nazwiska takie jak Michał Stasiak, Rafał Grzelak, którzy zagrali nawet w kadrze, Bośniak Arifović, czy strzelec bramki w sparingu z biało-niebieskimi Sebastian Olszar. Zespół Floty przez 6 ostatnich sezonów z powodzeniem grał w 1.lidze, ocierał się nawet o walkę do ekstraklasy, a w ostatnim sezonie przyszło mu grać w dolnej części tabeli. W zespole Wyspiarzy występowali gracze znani z występów w Górniku Wałbrzych: Dawid Kubowicz, Damian Misan czy Michał Protasewicz. Nazwisko tego ostatniego wymieniane było w Świnoujściu w ostatnich tygodniach, bowiem był on zamieszany w negocjacje z potencjalnym zagranicznym inwestorem. Floty nie wsparło miasto, odmawiając dotacji, która pozwoliłaby załatać dziurę budżetową, nie wypaliły negocjacje z tajemniczymi portugalskim inwestorem, niemiecką grupą menedżerską czy też grupą miejscowych biznesmenów. Na chwilę obecną nie zapadły ostateczne decyzje, ale najprawdopodobniejsze jest wykupienie licencji Floty przez Stal Rzeszów, która spadła z 2.ligi.
Hiobowa wieść o decyzjach władz klubu o ewentualnej sprzedaży licencji dotarła do Floty tuż przed końcem środowego sparingu. Ostatni dzień jak i podróż powrotna na pewno przebiegały w grobowych nastrojach.
Kamil Mańkowski i Marcin Orłowski - czy tak
będzie wyglądał atak Górnika ?
Wałbrzyszanie na szczęście nie mają takich problemów. Andrzej Polak wciąż kompletuje kadrę na najbliższy sezon, próbuje nowych graczy. Na chwilę obecną wiadomo, że w porównaniu z ubiegłym sezonem Górnika opuszczą Zinke, Wojtarowicz (kończą kariery), Bartkowiak (Śląsk Wrocław, gdzie przydzielony został mu nr 25), Radziemski i Szuba (obaj Polonia/Sparta Świdnica). Zamiast wspomnianego kwintetu nabytkami lata 2014 są: Michał Łaski (powrót z wypożyczenia z Bielawianki), Przemysław Cichocki (Czarni Otmuchów), Filipe i Kamil Mańkowski (LZS Piotrówka), Bartosz Szepeta (Ostrovia), Marcin Orłowski (Radomiak). Grono sprawdzanych graczy było o wiele większe, niektórych szanse pogrzebały umiejętności czy też dyspozycja w danym dniu, a niektórych pechowe urazy podczas meczu. Prasa dodatkowo łączyła z Górnikiem jego byłych wychowanków – Kubowicza (ostatnio Arka II Gdynia) i Adriana Mrowca (Ruch Chorzów). Na pewno przydaliby się w zespole, zwłaszcza, że Andrzej Polak nie ukrywa, że brakuje mu środkowego obrońcy. Próbowani podczas test-meczów byli różni zawodnicy, wśród nabytków jest trójka obrońców, ale brakuje kogoś kto stałby się liderem na środku całej formacji. Takim jak był chociażby Wojtarowicz. Mógłby być nim z powodzeniem Jan Bartoś – największa niewiadoma ostatnich kilkunastu miesięcy. Czeski defensor jesienią minionego sezonu doznał kontuzji, przeszedł zabieg, klub przedłużył z nim umowę, a potem mogliśmy czytać informację, przed wiosną, że już, lada chwila Honza zagra w meczu. Minęła cała runda, a o grze Czecha ani słychu ani widu. W spotkaniu z Flotą mogliśmy oglądać w akcji jednego z lepszych środkowych obrońców zaplecza ekstraklasy Michała Stasiaka, ale ewentualna gra w barwach wałbrzyskich to tylko sfera marzeń. W zamian mogliśmy w koszulce Górnika oglądać młodzieżowca, 19-letniego Dawida Siemko – wychowanka Salosu Szczecin, który od kilku lat gra w juniorach Floty i starał się załapać do ligowej kadry. Być może już po pucharowym meczu z Podlasiem, lub nawet po starcie sezonu ktoś trafi do Górnika.
Co można powiedzieć na temat nowych graczy Górnika? Sparingi nie są miarodajnymi czynnikami do oceny, bowiem i tak wszystko zweryfikuje twarda walka o ligowe punkty. Malkontenci znajdą minusy, optymiści ślepo będą trzymać stronę trenera. Nie ma głośnych nazwisk. Łaskiego w Wałbrzychu doskonale znamy, udało mu się zyskać uznanie w oczach Andrzeja Polaka w przeciwieństwie do Damiana Chajewskiego, kto wie czy nie wskoczy do podstawowej jedenastki. Pierwszy Brazylijczyk w Górniku, czyli Filipe Andrade Felix grał w ekstraklasie w Zabrzu, Lubinie, potem grywał w niższych ligach. Ktoś powie, że gdyby był dobry, to grałby co najmniej w 1.lidze. Głównie operuje na lewej stronie, jest dobry technicznie, doświadczony i zapewne nie osłabi bloku defensywnego. W osobie Przemysława Cichockiego zespół zyskuje młodzieżowca, który piłkarskie szlify pobierał w znanej kuźni talentów w Gwarku Zabrze. Kamil Mańkowski również ma status młodzieżowca, w poprzednich klubach nie grzeszył skutecznością, ale przy Ratuszowej liczą, że nie będzie rozczarowania takiego jak było w przypadku Wojciecha Szuby. Bartosz Szepeta to piłkarz już 32-letni, piłkarski obieżyświat, który grywał w klubach od Dolnego Śląska przez Opolszczyznę, Wielkopolskę po daleki Zamość. A w dodatku zaliczył epizody na Cyprze. Po odejściu Zinke przejął koszulkę z nr 9 na plecach, a być może stanie się jednym z liderów drugiej linii. Marcina Orłowskiego nie trzeba szerzej przedstawiać. W sparingach nie występował w linii ataku wraz z Marcinem Folcem, a z pewnością byłby to ciekawy zestaw napastników. Miejmy nadzieję, że nie dojdzie do sytuacji tak jak dwa lata temu, kiedy to lepsza finansowo spowodowała szybki wyjazd Marcina z Wałbrzycha.
   Andrzej Polak zaliczył pierwszy okres przygotowawczy w Wałbrzychu. Dostał wolną rękę w budowie nowego zespołu, więc jesienią możemy go spokojnie rozliczać z wyników. Po sparingach widać, że wciąż pewne filary są nie do zastąpienia (Jaroszewski, Michalakowie, Wepa), niektórzy zyskali w oczach trenera (Rytko), niektórych czeka walka o miejsce w składzie. Dodać trzeba, że kadra będzie silniejsza za kilka tygodni, gdy wykurują się Michał Oświęcimka i Kamil Śmiałowski. Wśród młodzieżowców o dwa miejsca w składzie będą rywalizować Mańkowski, Cichocki, Krzymiński i … No właśnie tutaj jest większy problem, bo trudno wskazać kogoś z zespołu juniorów, kto uzupełni grupę młodzieżowców, bowiem podczas sparingów, Polak głównie przypatrywał się testowanym graczom.
Niewiadomo co będzie z Michałem Bartkowiakiem. Pomocnik podpisał roczną umowę ze Śląskiem, ale najprawdopodobniej szybko nie dane będzie mu zadebiutować w I zespole. Od czasu dołączenia do zespołu Tadeusza Pawłowskiego wrocławski zespół rozegrał trzy sparingi, w których Michał ani razu nie pojawił się na boisku. Jesienią czeka go gra albo w trzecioligowych rezerwach lub wypożyczenie do innego klubu. Naturalnym rozwiązaniem byłaby ponowna gra w Wałbrzychu. Sztab szkoleniowy Śląska miał by pod nosem swojego zawodnika, a Górnik zyskałby sportowo.

poniedziałek, 14 lipca 2014

I po mundialu

Mimo, że tegoroczne mistrzostwa świata były rozgrywane w Ameryce Południowej nie były one uciążliwe dla kibiców z Europy tak jak to było choćby w 1986, kiedy to niektóre mecze Polaków oglądać mogliśmy późną nocą. Był to turniej wyjątkowy, w wielu statystykach rekordowy:
 - po raz pierwszy w Ameryce triumfowała reprezentacja europejska,
 - 8 razy rozstrzygnięcie padło po regulaminowych 90 minutach (dogrywka, karne) - wyrównanie wyniku z Włoch w 1990,
- aż 32 bramki padły autorstwa zmienników,
 - kolumbijski bramkarz Faryd Mondragon występując w wieku 43 lat stał się najstarszym uczestnikiem mistrzostw w ich historii,
 - zaledwie 66 sekund dzieliło bramki Francuzów Giroud i Matuidi w spotkaniu w Szwajcarią - rekord,
 - 171 goli to wyrównanie rekordu z francuskiego mundialu w 1998.
 Oczywiście bardziej skrupulatni obserwatorzy zmagań znajdą i inne ciekawe statystyki. Wydarzenia okołoboiskowe zaczęły żyć osobnym życiem - twitty, memy, wszelkiego rodzaju zdjęcia, fotomontaże. Niektórzy próbowali dorabiać pseudofilozofie czego koronnym przykładem są ... palce Portugalczyka Mereilesa z meczu z Niemcami błędnie zinterpretowane jako niesportowe zachowanie.
Według niektórych Mereiles pokazywał środkowe palce
arbitrowi po wykluczeniu Pepe.
Gdyby zapytać na gorąco, co zapamiętano z mistrzostw - na pewno pojawiła by się sędziowska pianka przy rzutach wolnych, ugryzienie Suareza i przede wszystkim półfinał Niemców z Brazylią. 7:1 trudno wytłumaczyć i ten wynik zapamiętany zostanie na zawsze w obu krajach. Kolejna trauma Canarhinos na własnych boiskach powoduje, że nie prędko zdecydują się o organizację mistrzostw. Ten pogrom przyćmił inne niespodzianki turnieju, takie jak 1:5 obrońcy tytułu z Holandią, 4:0 Portugalii z Niemcami, 1:0 Kostaryki z Włochami. Z biegiem wydarzeń na
Wszystkie skuteczne interwencje Tima Howarda
w spotkaniu z Belgią  na jednym zdjęciu
mundialu wydawało się, że zostanie on ochrzczony turniejem bramkarzy. Neuer  wytyczył nowe standardy gry bramkarskiej w roli kolejnego obrońcy, Amerykaninowi Howardowi przypisano już rolę ministra obrony USA po udanych interwencjach przeciwko Belgii, Meksykanin Ochoa skutecznie zatrzymał gospodarzy, ale w końcówce meczu z Holandią zabrakło mu szczęścia. Kostarykanin Keylon Navas był jednym z architektów sensacyjnego awansu do najlepszej ósemki globu co zaowocowało transferem do Bayernu Monachium. Udana gra Chilijczyka Bravo przekonała do transferu działaczy Barcelony, wreszcie show w serii rzutów karnych przeciwko Kostaryce Holendra Tima Krula czy Argentyńczyka Romero w półfinale własnie z Oranje. Oczywiście padły piękne bramki - od szczupaka van Persiego w meczu z Hiszpanią, po przepiękne uderzenia Australijczyka Cahilla z Holandią czy Kolumbijczyka Rodrigueza z Urugwajem.
Decydująca faza turnieju nie była nudna, uboga w bramki i emocje. Brazylijska samba pogubiła kroki w decydującym momencie, choć tak naprawdę czy w tym turnieju prezentowali medalową formę. Zabrakło Neymara, ale czy już on jest na równi innych futbolowych bogów z Brazylii? Public enemy #1 stał się Kolumbijczyk Zuniga, który ponoć o kilka centymetrów nie posadziłby Neymara na wózek inwalidzki. Skończyło się na totalnej krytyce, zastraszaniu obrońcy, przy czym FIFA niczym Piłat w Biblii umywa ręce. Federacja nie miała z kolei litości dla Suareza, który najwyraźniej ma jakąś fobię gryzienia przeciwników. Tym razem będzie mógł przemyśleć to przez 4 miesiące karencji zanim wybiegnie na boisko w koszulce Barcelony, która wyłożyła grube miliony za dotychczasowego snajpera Liverpoolu.
Tak  jak w 1982 kontrowersyjny faul niemieckiego
bramkarza bez konsekwencji i końcowy triumf Niemiec
Sędziowie byli krytykowani od pierwszego meczu (pamiętny Nishimiura w meczu Brazylii z Chorwacją) po mecz finałowy. Kto wie jakby losy decydującej potyczki potoczyłyby się, gdyby po starciu Neuera z Higuainem zakończyła się wykluczeniem Niemca i rzutem karnym? Nieprzypadkowo przypomina się półfinał z 1982 RFN - Francja, kiedy to Harald Schumacher wybiegiem staranował Patricka Battistona, który doznal wstrząśnięcia mózgu, stracił kilka zębów. W obu przypadkach wydawałoby się, że decyzja może być jednoznaczna - oprócz kary indywidualnej piłka dla drużyny poszkodowanego gracza, a tymczasem było odwrotnie.
Złota Piłka dla Messiego to również kontrowersyjny wybór. Gwiazda Barcelony mierzyła się podczas turnieju ze sławą boskiego Diego Maradony. W podobnym wieku Maradona doprowadził w 1986 Argentynę do mistrzowskiego tytułu. Leo, który na poletku klubowym wyprzedził już dawno Maradonę, przełamał mundialową niemoc strzelecką, imponował asystami i był jednym z architektów srebrnego medalu. Ale czy był najlepszym graczem turnieju? Zdecydowanie NIE. Nawet wśród swoich rodaków byli lepsi.
Mascherano i Messi przed dogrywką w finale
Obok zdjęcie z angielskiej strony Daily Mail, która ukazuje przemowę motywacyjną Javiera Mascherano przed dogrywką z Niemcami. Messi, bądź co bądź kapitan zespołu, gdzieś z boku ... Wspomniany "Marszcze rano" jak mawiał red. Szpakowski, był prawdziwym liderem Albiceleste. O ile wcześniej był w Europie był kojarzony z niezbyt fortunną grą w defensywie Barcelony, to na brazylijskich boiskach mieliśmy prawie obrońcę kompletnego. Mierzący 1,75 m wygrywał pojedynki główkowe, szybkościowo był lepszy od rywali, znakomicie czytał grę. Zabrakło go jednak w "szesnastce" w 113 minucie i Goetze dopełnił formalności.
Złote Rękawice dla Manuela Neuera nie budzą wszelkiej wątpliwości. Na swojej pozycji był bezbłędny, a najwięcej pozytywnych ocen zebrał w najgorszym w wykonaniu Niemców meczu z Algierią.
Bez formy Robbena nie byłoby medalu Holandii 
Dla mnie MVP mistrzostw był Holender Arjen Robben. Swoją grą zdefiniował nieco oklepane określenie "piłkarza robiącego różnicę". Czy to druga minuta, czy sto siedemnasta, to trzydziestolatek z Bayernu pędzi z szybkością TGV na bramkę przeciwnika. Niby wszyscy wiedzą jak gra, że rzadko oddaje piłkę partnerom, ze zawsze schodzi ze skrzydła do środka i szuka okazji do strzału, przy nadarzającej okazji spróbuje wymusić faul. Repertuar znany wszystkim, a mimo to niewielu dawało mu radę.
Kto był odkryciem turnieju? James Rodriguez - król strzelców, który najprawdopodobniej opuści Monaco po (ponad) stumilionowym transferze. Przed mundialem w Kolumbii mówiono jedynie w kontekście Falcao, który ostatecznie nie pojechał na mundial. Tymczasem Rodriguez oprócz goli dorzucił znakomitą grę i gdyby udało mu się wraz z kolegami wyeliminować gospodarzy to być może inaczej potoczyłyby się losy mistrzostw.
Oczywiście w pomundialowych podsumowaniach będzie sporo o rozczarowaniach. O Anglii, końcu hiszpańskiej złotej ery, rozczarowaniu Ronaldo, Balotellim, nieodpaleniu murowanych "czarnych koni", czyli Belgów. I tak wszystkie minusy zostaną podkreślone końcowym blamażem Brazylii.

wtorek, 8 lipca 2014

Łatka Michała

Od czasu Piotra Włodarczyka nie było w Wałbrzychu równie utalentowanego zawodnika. Kto wie, może Michał Bartkowiak, bo o nim mowa, jest bardziej uzdolniony niż Włodar? Może przy odpowiednich doradcach, odpowiedniej ścieżce rozwoju kariery osiągnie więcej niż starszy o dwie dekady kolega? O Michale pisano już dużo i często. Portal weszlo.com widział go w grudniu nawet wśród najlepszych lewoskrzydłowych w kraju U-18, tygodnik Piłka Nożna z kolei widział go wśród najlepszych prawych pomocników U-21. Od dłuższego czasu wiadomo, że Górnik Wałbrzych to dla niego za mały klub i praktycznie po każdej rundzie spekuluje się do jakiego klubu trafi Bartkowiak. Nie inaczej jest i tym razem, kiedy to Michał wyjechał na zgrupowanie z wrocławskim Śląskiem. Nie tak dawny medalista mistrzostw Polski znalazł się w finansowym dołku, pożegnał się z najdroższymi w utrzymaniu zawodnikami, ma bardziej postawić na młodych zdolnych graczy związanych z dolnośląskim regionem.
Jaka przyszłość czeka Bartkowiaka
w Śląsku Wrocław ?
Wałbrzyszanin wpasowuje się w tę politykę personalną idealnie. Dla śledzących losy I zespołu Śląska nazwisko Bartkowiaka po obozie w Żaganiu wciąż może być anonimowe. Nie zagrał ani minuty w żadnym z dwóch sparingów, kamery, mikrofony czy obiektywy fotoreporterów skutecznie go omijały. Decyzje na temat jego przyszłości w Śląsku jeszcze nie zapadły. Tymczasem dzisiejszy numer Piłki Nożnej opisujący "Wrocławską rewolucję" wałbrzyskiemu pomocnikowi poświęca ponad połowę całego tekstu! Co ciekawe po raz kolejny autor zwraca uwagę na rzekome problemy pozasportowe piłkarza. Taka łatka na pewno nie pomaga samemu Michałowi i jego rodzinie. Czy w ten sposób klub poprzez dziennikarzy próbuje zabezpieczyć przed fiaskiem transferu Bartkowiaka? 
Oto fragment artykułu autorstwa Łukasza Haraźnego z Piłki Nożnej dotyczący Bartkowiaka:
Kolejne, doskonale znane nazwisko, które pojawiło się w ostatnich dniach w stolicy Dolnego Śląska, to Bartkowiak. W ostatniej chwili do zespołu udającego się na zgrupowanie w Żaganiu dołączył bowiem Michał Bartko­wiak, utalentowany 17-latek, który dwa ostatnie sezony spędził w II-ligowym Górniku Wałbrzych (jest wychowankiem klubu). W poprzednim sezonie wystąpił w 27 meczach II ligi i zdobył trzy bramki. Jest też etatowym reprezentantem Polski w kategorii do lat 17. Cały czas pozostaje obojętny na zakusy czołowych polskich klubów. To już jego trzecie podejście do Śląska. Chociaż we Wrocławiu już od wielu lat nikt nie ma wątpliwości, że młodzieniec rodem z Wałbrzycha to talent najczystszej wody, na razie nie udało się przekonać go do gry dla Śląska. Przynajmniej tego ekstraklasowego... Przed czterema laty Bartko­wiak był już bowiem zawodnikiem sekcji piłkarskiej wojskowego Śląska. W rundzie jesiennej sezonu 2010-11 wystąpił w kilku meczach drużyny trampkarzy, jednak na wiosnę wrócił w rodzinne strony. Klub tłumaczył tę decyzję problemami natury pozasportowej i kiepskimi wynikami chłopca w nauce. Na talent spod Chełmca zwróciła uwagę również Legia Warszawa. Tam jednak młodzieniec również zbyt długo nie zagrzał miejsca.
W ubiegłym roku Śląsk postanowił wykonać drugie podejście pod Bartkowiaka. Od razu zaproponowano mu grę z seniorami. - To gotowy materiał na zawodnika pierwszego zespołu w ekstraklasie. Chociaż oczywiście nigdy nie ma nic na pewno. Może się okazać, że chłopak osiągnął już swój najwyższy pułap i wyżej nie podskoczy. Ale takie ryzyko jest z każdym piłkarzem. A jak popatrzymy, ile kosztowali nas tacy gracze jak Diaz czy Voskamp, to w tym przypadku ryzyko finansowe jest praktycznie żadne - mówił wówczas Marek Kowalczyk, który jako 16-latek zdobył mistrzostwo Europy w tej kategorii wiekowej, a po zakończeniu kariery zajął się szkoleniem młodzieży we wrocławskim klubie. I to z niezłym skutkiem. Na początku czerwca wprowadził do szerokiej kadry pierwszego zespołu dwóch juniorów młodszych z zespołu, którym zajmuje się na co dzień. 17-letni napastnik Mariusz Idzik i 16-letni pomocnik Maciej Pałaszewski podpisali ze Śląskiem trzyletnie, profesjonalne umowy i niewykluczone, że już jesienią zobaczymy ich na boiskach ekstraklasy.

A wracając do Kowalczyka... To on był jednym z inicjatorów wznowienia starań o Bart­kowiaka. Śląsk był zdecydowany niemal natychmiast sfinalizować transfer pomocnika Górnika Wałbrzych. Pojawił się jednak problem nie do przejścia. Wrocławianie nie mogli znaleźć wspólnego języka z wujkiem piłkarza, który jest jego opiekunem prawnym. - Sprawa jest bardzo delikatna. Chłopak pochodzi z nieciekawego środowiska, a rodzice oddali go pod opiekę wujowi, który ma ponoć kontakty na rynku niemieckim. Dotychczas nie udało nam się przekonać go do oddania chłopaka pod nasze skrzydła i twierdzi, że ma dla niego jakieś oferty w Niemczech - przekonywał opiekun juniorów młodszych WKS. Próbowano różnych sztuczek, by przekonać młodzieńca do przeprowadzki. Kilkakrotnie zapraszano go na mecze na wrocławskim Stadionie Miejskim.W takich sytuacjach trzeba próbować różnych sposobów. Kiedy Marek Jóźwiak z Legii uparł się, że sprowadzi go do Warszawy, najpierw sam na tydzień przeniósł się do Wałbrzycha. My zaproponowaliśmy Michałowi, żeby zamieszkał we Wrocławiu z najbliższymi - mówił Kowalczyk. W ubiegłym roku nie udało się jednak sprowadzić Bartkowiaka. Młodziutki piłkarz po kilku treningach i sparingu z ŁKS przepadł bez wieści. Może w tym roku scenariusz się zmieni. Do trzech razy sztuka?