wtorek, 27 maja 2014

Maciejak trafił do bramki - po 2 latach i 2 tygodniach...

Są piłkarze, którzy brylują na treningach, wszystko im wychodzi, postawa powoduje, że trener z czystym sumieniem wystawia ich w wyjściowej jedenastce, a w meczu jest dramat - blokada, proste błędy, nieskuteczność itd. Opinie graczy "mistrzów treningów" posiada wielu piłkarzy, można znaleźć w większości drużyn. Do takiego miana aspiruje Roman Maciejak  - napastnik rodem z Dolnego Śląska, obdarzony dobrymi warunkami fizycznymi, brylujący techniką użytkową, ale z jednym mankamentem - brakiem skuteczności. Kompilacje dryblingów, sztuczek technicznych Romana łatwo można znaleźć w serwisach internetowych. Podobnie rzecz może się mieć z bramkami w ostatnich sezonów - z tymże, byłby to raczej krótki filmik. Na poziomie seniorów zaliczył Maciejak sezon, no dwa, o których można powiedzieć, że był napastnikiem co się zowie.
2007/08 - Zdrój Ciechocinek (3.liga) - 22 mecze/8 goli,
2008/09 - Nielba Wągrowiec (2.liga) - 28 meczów/14 goli (3 hat-tricki),
2009/10 - Piast Gliwice - ekstraklasa 19 meczów/1 gol, Młoda Ekstraklasa 12 meczów/2 gole,
2010/11 (j) - Piast Gliwice (1.liga) - 9 meczów/0 goli,
2010/11 (w) - Górnik Wałbrzych (2.liga) - 14 meczów/2 gole,
2011/12 - Górnik Wałbrzych (2.liga) - 26 meczów/3 gole,
2012/13 - SV Waldhof Mannheim - 14 meczów/0 goli,
2013/14 (j) - KS Polkowice (2.liga) - 7 meczów/0 goli.
Roman Maciejak strzela bramkę Motorowi Lublin.
Zimą Roman znalazł zatrudnienie w drugoligowej Olimpii Elbląg, gdzie w dotychczasowych 13 meczach zaledwie trzykrotnie wybiegał w podstawowej jedenastce, a w 10 przypadkach wchodził jako zmiennik. W ostatnią sobotę, domowy mecz przeciwko lubelskiemu Motorowi Maciejak rozpoczął na ławce rezerwowych. Gospodarze w przeciwieństwie do rywali walczą jeszcze o utrzymanie ligowego bytu. Już w 3 minucie objęli prowadzenie po kapitalnym golu Rafała Leśniewskiego, którego w Wałbrzychu kibice mogą kojarzyć z gry w Nielbie Wągrowiec, gdzie strzelał Górnikowi bramki w sezonie 2010/11, a później wywalczył awans do ekstraklasy z bydgoskim Zawiszą. Właśnie Leśniewskiego zmienił Roman Maciejak w 67 minucie przy stanie 2:0. Mało kto się spodziewał, że urodzony w Jeleniej Górze napastnik przełamie się akurat w tym spotkaniu. W 76 minucie i 5 minut później celnymi uderzeniami pokonał Przemysława Frąckowiaka nie tylko podwyższając wynik na 4:0 (ostatecznie Olimpia wygrała 4:1), ale przełamał swoją bezradność pod bramką rywala. Od ostatniego gola w ligowym meczu minęły dokładnie dwa lata i dwa tygodnie - 05.09.2012 pokonując Łukasza Osińskiego z Elany dał wyrównanie w zwycięskim meczu Górnika Wałbrzych w Toruniu (2:1)!
Maciejak potrafi zrobić wrażenie na obserwatorach dryblingiem, grą, ale o skuteczności od 5 lat ciężko wspomnieć. Z pewnością gdyby miał instynkt kilera to by z Gliwic trafił do co najmniej klubu zaplecza ekstraklasy, przygoda w Niemczech trwała nieco dłużej niż sezon. Testy przechodził w różnych klubach różnych klas rozgrywkowych. Miejmy nadzieję, że w jego przypadku zadziała prawo serii i odblokowany zacznie trafiać regularnie do siatki rywala. Liczą na to w Elblągu, gdzie na dwie kolejki przed końcem Olimpia co prawda zajmuje spadkowe miejsce, ale ma realne szanse na utrzymanie. Ścisk w grupie wschodniej 2.ligi  jest większy niż w grupie zachodniej:
4. Znicz Pruszków     - 49 pkt,
5. Wisła Puławy         - 49 pkt,
6. Stal Stalowa Wola - 48 pkt,
7. Legionovia             - 48 pkt,
8. Stal Mielec             - 48 pkt,
9. Limanovia              - 47 pkt,
10. Olimpia Elbląg      - 47 pkt.
Łatwo zauważyć, że do wysokiego czwartego miejsca zespół Maciejaka traci zaledwie dwa oczka!  Dwa decydujące mecze rozegra z bezpośrednimi rywalami - w niedzielę w Puławach z Wisłą i tydzień później u siebie z mielecką Stalą.
W meczu z Legionovią Marcin Orłowski ustalił wynik na 3:1
Takich emocji w ostatnich meczach nie będzie przeżywał inny napastnik swego czasu związany z klubem z Ratuszowej  - Marcin Orłowski. Popularny Orzeł w drugoligowym Górniku występował raptem jedną rundę, ale 4 gole w 13 meczach przysporzyło mu wielu sympatyków - więcej niż Maciejakowi, który grał trzy razy dłużej a strzelił ...jedną bramkę więcej. Na początku sezonu 2012/13 po rozegraniu 2 meczów w Pucharze Polski Orłowski skorzystał z oferty Chojniczanki Chojnice i przeprowadził się na Pomorze. Z tego powodu władze wałbrzyskiego klubu mają nieco pretensji do napastnika, choć po prawdzie nic złego nie zrobił - wybrał lepszą ofertę zarówno pod względem finansowym jak i sportowym. Jego 7 bramek pomogły Chojniczance awansować do 1.ligi, gdzie jesienią bieżącego roku dorzucił kolejne dwa trafienia ligowe. Zimą pożegnał Chojnice, by spróbować ratować druga ligę dla Radomiaka. Do tej pory zagrał 14 razy i tylko raz wybiegł jako zmiennik. Podobnie jak Maciejak dubeltowo pokonał bramkarza Motoru Lublin (4:2), a ponadto pokonał bramkarzy Pelikana Łowicz (1:0) oraz w dwóch ostatnich meczach Znicza Pruszków (1:2) i Legionovii w Legionowie (3:1). Tak więc ostatnia kolejka drugiej ligi wschodniej była szczęśliwa dla byłych napastników wałbrzyskiego Górnika występujących w grupie wschodniej, bowiem obaj wpisali się na listę strzelców i ich zespoły sięgnęły po komplet punktów. Prawie dwa tygodnie temu zmierzyli się w bezpośrednim pojedynku - Olimpia uległa w Elblągu Radomiakowi 1:2 - Maciejak tradycyjnie zmienił strzelca bramki na 1:0 Leśniewskiego w 75 minucie, a Orłowski zaliczył pełne 90 minut. Na niewiele się to zdało, bowiem w następnej kolejce domowa porażka ze Zniczem oznacza definitywne pogrzebanie szans Radomiaka na utrzymanie.

poniedziałek, 26 maja 2014

Ostrovia - punkt o dwóch odcieniach

Andrzej Polak po raz drugi prowadził Górnika Wałbrzych w wyjazdowym meczu i po raz drugi przeciwko gospodarzom, którzy dzień wcześniej dowiedzieli się, że następny sezon rozpoczną jako trzecioligowcy. Wszystko wskazywało, że po raz trzeci z rzędu do gry zostanie desygnowana ta sama jedenastka. Przykrego psikusa sprawił uraz Marcina Folca, który w kłopot wprawił nie tylko wałbrzyski zespół, ale i Bogdana Skibę. Doświadczony dziennikarz sportowy po raz kolejny tradycyjnie żerujący na relacji portalu lajfy.com przygotował "autorską" relację. O ile Szymon Urbaniak relacjonujący wydarzenia z Ostrowa Wielkopolskiego szybko skorygował obecność Folca w składzie Górnika i rzekomo jego strzał w słupek, tak red. Skiba dalej ciągnął parodystyczne sprawozdanie. Co prawda nie wiedział za kogo wszedł Moszyk - no bo przecież Śmiałowski zaczął mecz na ławce! - to jednak dotrwał do końca.
Marcin Folc mógł tylko przyglądać się poczynaniom
kolegów. 
Według naocznych świadków obiektywnie Górnik miał przewagę, ale wciąż nie potrafi sfinalizować. Dużo dośrodkowań ze stałych fragmentów gry, sporo niedokładności. Plany popsuła szybko stracona bramka po przerwie. Wałbrzyszanie długo gonili, aż wreszcie udało się w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry. Adrian Moszyk po raz pierwszy wystąpił u nowego szkoleniowca i strzelił swoją czwartą w tym sezonie bramkę ustanawiając swój rekord bramek w jednym sezonie drugoligowym.
Górnik Wałbrzych w końcu zapunktował na wyjeździe, co nie zdarzyło się mu się w tym roku kalendarzowym. Pod Chełmcem liczono na więcej, ale trzeba uszanować ten jeden punkt, który może okazać się bezcenny w końcowym rozrachunku.
A oto jak padały bramki w Ostrowie Wielkopolskim (źródło: wlkp24.info):

Przed 32.kolejką portal 90minut.pl przeprowadził analizę, z której wynika, że wałbrzyszanie nie mają co się martwić o utrzymanie - 95%. Tymczasem po sobotnich meczach przewaga nad czerwoną strefą była iluzoryczna. Owszem zwycięstwo nad Ostrovią dało by piłkarzom Andrzeja Polaka 50 pkt i 5.miejsce. Pozwoliłoby spokojniej przygotowywać się do kolejnych meczów z Odrą i Wartą. Górnik jest obecnie siódmy - ma 2 punkty nad będącym w gazie MKS Kluczbork. Zespół, który nie tak dawno rozbił biało-niebieskich przy Ratuszowej, raczej nie wypuści szansy z rąk - jedzie do zdegradowanej Calisii oraz gościć będzie w derby regionu Ruch Zdzieszowice, który przed ostatnią kolejką najprawdopodobniej będzie trzecioligowcem. Zdzichy oprócz kompletu 6 punktów musi liczyć na dwie porażki MKS, potknięcia Gryfa, Rakowa, Odry i Polonii. Tak więc najprawdopodobniej Kluczbork wyprzedzi wałbrzyszan w tabeli.
Kto więc zagraża wałbrzyszanom w walce o utrzymanie?
9.Gryf - strata 3 punktów - ze względu na dwie porażki z Górnikiem w tym sezonie wejherowianie mają de facto 4 oczka do nadrobienia. Gryf musiałby popsuć w Głogowie świętowanie awansu w najbliższą niedzielę oraz wygrać u siebie z Błękitnymi co nie jest wykluczone. Równocześnie Górnik musiałby zdobyć zaledwie punkt w 2 ostatnich meczach. W ostatniej kolejce Gryf pokonał Wartę 6:2, ale wynik jest nieco mylący, bowiem poznaniacy mieli swoje okazje, kapitalnie bronił bramkarz gospodarzy Ferra, czego nie można powiedzieć o jego odpowiedniku w Warcie Bukvićiu, który ma sumieniu co najmniej dwa-trzy gole.
Czy PZPN poratuje
Polonię?
10.Polonia - strata 3 punktów+gorszy bilans z Górnikiem (2:1, 0:1), do rozegrania mecz w Zdzieszowicach i u siebie derbowy z Rozwojem.
11. Raków - strata 4 punktów - ze względu na bilans meczów z Górnikiem (1:1, 0:2) podopieczni Jerzego Brzęczka mają do nadrobienia do wałbrzyszan 5 oczek. Teoretycznie łatwe mecze (Jarota w, Bytovia d), ale w tej lidze wygrać może każdy z  każdym.
12. Odra - najbliższy przeciwnik wałbrzyszan ma w tej chwili 6 punktów straty i teoretycznie jest ostatnią czwartą drużyną ze strefy spadkowej mogącej wyprzedzić Górnika. Kluczowe do tego będzie ewentualne zwycięstwo przy Ratuszowej i to najlepiej w innym wymiarze niż 1:0. Czemu? Bowiem w przypadku wygranej 1:0 w Wałbrzychu, w końcowym rozrachunku będzie się liczył ogólny bilans bramkowy (Górnik jeszcze jest na plusie, a opolanie na minusie) i decydować będzie ostatnia kolejka, kiedy Górnik będzie grał w Poznaniu, a Odra podejmować będzie Zagłębie Sosnowiec.
Reasumując - zwycięstwo nad Odrą rozwieje w Wałbrzychu wszelkie wątpliwości co do utrzymania drugoligowego bytu.
Niewiadomą jest Polonia Bytom, która co prawda jest ukarana dwoma ujemnymi punktami za zaległości finansowe, ale w klubie zapowiadają odwołanie do PZPN i liczyć będą na kasację tej kary. Pamiętając historię walki bytomian z komisją licencyjną, gdy zespół grał w ekstraklasie i skuteczność lobbowania futbolowych postaci związanych z Górnym Śląskiem można liczyć, że związek idąc z duchem sportu odda dwa punkty. W Bytomiu prezydentem miasta jest były prezes piłkarskiej Polonii, są poważne plany budowy nowego stadionu, mecze drugoligowca ogląda jedna z najliczniejszych publiczności w tej klasie rozgrywkowej, a do tego tradycja, wielkie nazwiska  - to wszystko przemawia na korzyść klubu. Wielką szkodą były by rozstrzygnięcia przy zielonym stoliku po zakończeniu rozgrywek. Jeśli PZPN zwróciłby dwa punkty, bądź co bądź wywalczone przez bytomian na boisku, to strata do wałbrzyszan wynosiłaby ...punkt!

czwartek, 22 maja 2014

Po Rakowie utrzymanie już blisko

Wiosenne mecze Górnika Wałbrzych w drugiej lidze najczęściej były zapowiadane jako szansa na przełamanie, ale z czasem przemianowane zostały na mecze o wszystko. Margines niepowodzeń został tak zawężony, że przy finiszu rozgrywek nawet remis oznaczałby dramat.  Środowy rywal wałbrzyszan Raków z Częstochowy to, obok Zagłębia Sosnowiec i Jaroty Jarocin, drugoligowy weteran, drużyna, która brała udział we wszystkich dotychczasowych 6 sezonach nowej drugiej ligi grupa zachodnia. Najdłużej pracującym szkoleniowcem w tej grupie jest Jerzy Brzęczek, choć po wyniku przy Ratuszowej można zmienić na czas przeszły. Prowadzi(ł) zespół od lutego 2010 roku i trzeba powiedzieć, że kilku prezesów klubów mogło stawiać jego pracę jako wzór. Ktoś może się zdziwić dlaczego, ale Raków Brzęczka to przede wszystkim rezygnacja z doświadczonych, wiekowych graczy i zdecydowane postawienie na młodych wychowanków lub graczy z okolic Częstochowy. Z powodów ekonomicznych postawienie na młodzież wyszło częstochowianom na dobre. Najmłodszy zespół w lidze radził sobie na tyle dobrze w lidze, że nie pałętał się w ogonie ligowej tabeli. Ogrywani młodzi gracze z kolei byli zauważeni przez skautów klubów ekstraklasy i spod Jasnej Góry do lepszych klubów trafili Maciej Gajos czy Mateusz Zachara. Za transferami tymi stoi również postać Brzęczka i jego szerokie kontakty, ale życie zweryfikowało wymienionych piłkarzy na ich korzyść. Podobną politykę transferową preferują w Wałbrzychu, choć dawno nie było bezpośredniego transferu z Ratuszowej do klubów T-Mobile Ekstraklasy. Jeślibyśmy szukali podobieństw, to w historii obu klubów oraz pamięci kibiców zapisał się mecz ostatniej kolejki sezonu w Nowej Soli. W Wałbrzychu zwycięstwo nad Arką 1:0 dało awans do drugiej ligi, a z kolei Raków w sezonie 2007/08 przegrał awans na zaplecze ekstraklasy! Zdegradowani nowosolanie podejmowali liderujących piłkarzy z Częstochowy, szybko goście wyszli na prowadzenie 2:0 by ostatecznie sensacyjnie przegrać 2:3. Wykorzystał to GKP Gorzów Wlkp, który wskoczył na pierwsze miejsce i tym samym awansował do nowej pierwszej ligi! Lata minęły, a przebieg tego spotkania wciąż wspominany jest zarówno w Nowej Soli jak i w Częstochowie. Dziś Raków jest na etapie odbudowy organizacyjnej, choć wiadomo, że w mieście lepsze notowanie u władz ma żużel czy męska siatkówka. Drugoligowa drużyna to obecnie nie tylko częstochowska młodzież, ale i tercet Brazylijczyków, który mogliśmy oglądać w meczu, solidni defensorzy jak Byrtek czy Soczyński (syn byłego kadrowicza Piotra) oraz wypożyczeni z Miedzi Legnica niedawni młodzieżowcy Lenkiewicz i Retlewski. Mimo to po dość udanej jesieni wiosną Raków zawodzi podobnie jak Górnik. Rozczarowanie pod Jasną Górą jest o tyle większe, że częstochowianie nie mieli nabitych tylu punktów jesienią co wałbrzyszanie. Do spotkania z Górnikiem, nie licząc oczywiście walkowera z Polkowicami, podopieczni Jerzego Brzęczka wygrali zaledwie dwa mecze, a sześciokrotnie dzielili się punktami z przeciwnikiem! Raków zremisował ostatnie trzy mecze przed przyjazdem do
Marcin Folc - trafiał do bramki Rakowa jesienią
i wiosną dając tym samym 4 punkty Górnikowi.
 Wałbrzycha, a Górnik zaliczył 3 porażki. Tygodnik Piłka Nożna wprost napisał o ekipie Andrzeja Polaka, że jest na chwilę obecną głównym kandydatem do spadku! Częstochowianie przyjechali zdeterminowani, wielu z nich pewnych było zwycięstwa nazywając najbliższy mecz z Sosnowcem "meczem rundy". Na przedmeczowe zgrupowanie Brzęczek wziął, niczym wytrawny selekcjoner, ponad 20 zawodników. Mimo to został przechytrzony przez Andrzeja Polaka!
MĄDROŚĆ POLAKA
Andrzej Polak środowym spotkaniem debiutował w Wałbrzychu. Wiele rzeczy o tym co się dzieje w drużynie nie można się dowiedzieć, bowiem jest taka a nie inna polityka informacyjna. Co ciekawe w katowickim Sporcie ukazały się już dwa wywiady z byłym szkoleniowcem Kluczborka czy Zdzieszowic. Polak przestrzegał m.in. Zagłębie Sosnowiec przed UKP. Oglądając potyczkę zielonogórskiego spadkowicza z Górnika można tę uznać wypowiedź za zbyt kurtuazyjną, ale życie pokazało, że Polak miał rację. Podobnie rzecz się ma z grą Górnika. Po kilku treningach nie sposób poznać bardzo dobrze zespół. Wiadomo, że jest niezbyt wysoki co ogranicza pole ofensywnego manewru, ponadto szybko zdiagnozował problem w prowadzeniu gry, konstruowaniu akcji i przede wszystkim traceniu bramek po niefrasobliwości defensywy. Skupienie na obronie, uważna obrona dostępu do własnej bramki i szybkie przejście do kontrataku i w nim szukanie szansy na bramkę - tak wyglądać miała recepta na sukces z Rakowem. I pewnie podobnie będzie w najbliższych meczach. Spotkanie z Rakowem miało spory ciężar gatunkowy, goście przejęli inicjatywę, prowadzili grę, a gospodarze szukali swojej szansy. Nie wyglądało to ciekawie dla kibiców, ale liczy się przede wszystkim efekt, a do przerwy Górnik miał blisko 100% skuteczność! Na słowa uznania zasługuje nie tylko strzelec bramki Marcin Folc, którego częstochowski portal sportowy uznał piłkarzem meczu, ale przede wszystkim defensywa z Damianem Jaroszewskim na czele. Co z tego, że Damian Lenkiewicz posyłał piłki w pole karne, skoro wałbrzyska obrona kasowała je raz za razem. Gdy tuż po przerwie Dawid Retlewski, który na murawie Stadionu 1000-lecia strzelał gole w barwach Bytovii, posłał piłkę obok "Jogiego", to znalazł się obrońca, który wybił piłkę. Wiadomo było, że wałbrzyszanie w końcu wypracują sobie sytuacje bramkowe i tak też było. Spore brawa należą się tutaj Michałowi Bartkowiakowi, który nie dość, że sam był bliski zdobycia bramki, swoją grą nieco zniechęcił w końcówce meczu gości do huraganowych ataków, to wypracował decydującą akcję po której debiutanckiego gola zaliczył Kamil Śmiałowski.
Ostatnio wałbrzyszanie po poprawnej grze przegrywali mecze, tym razem wygrana po brzydkiej grze. Ale liczą się przede wszystkim punkty.
3 mecze i 5 punktów przewagi
Bezcenne trzy punkty w świetle dość dobrych wyników dla wałbrzyszan spowodowało, że Górnik ma 5 punktów przewagi nad 9.miejscem - pierwszym spadkowym.Środowa 31.kolejka wyjaśniła jedynie kwestię awansu Chrobrego Głogów. Wciąż matematyczne szanse na utrzymanie ma Ostrovia, ale beniaminek musi liczyć na cud. Mimo to trudno oczekiwać by ostrowianie odpuścili mecz z Górnikiem.
Możemy liczyć się z wyprzedzeniem w tabeli przez Błękitnych, które mają lepszy bilans meczów z biało-niebieskimi. Podobny handicap ma były zespół Andrzeja Polaka MKS Kluczbork tracący do Górnika 4 punkty, a przed sobą mecze z Bytovią (d), zdegradowaną Calisią (w) i derby z Ruchem (d).Pięć punktów straty do wałbrzyszan ma trio:
Polonia Bytom (Górnik ma lepszy bilans 1:0, 1:2)- Calisia (d), Ruch (w), Rozwój (d)
Odra Opole (w Opolu Górnik wygrał 1:0) -Błękitni (d), Górnik (w), Zagłębie (d)
Gryf Wejherowo (Górnik dwa razy ograł wejherowian) -Warta (d), Chrobry (w), Błękitni (d).
Jak widać prawdopodobny jest zgarnięcie kompletu punktów przez ten zestaw drużyn. Za nimi jest 12. Raków tracący dwa punkty do ósmego MKS (3:0 i 1:1 dla Rakowa), który grać będzie jeszcze z Zagłębiem (d), Jarotą (w) i Bytovią (d). Czy już można pogrzebać szansę częstochowian? Raczej nie.
Tak jak w reklamie - emocje gwarantowane!

poniedziałek, 19 maja 2014

Igor Łasicki zadebiutował w Serie A

Byli gracze wałbrzyskich klubów grali już w największych ligach. Żeby nie pominąć największych -we Francji Thoreziacy:Szeja, Szłykowicz, w Bundeslidze  Góra, Matysek, w Anglii Warzycha. Od niedzielnego popołudnia mamy byłego juniora wałbrzyskiego Górnika/Zagłębia jako seniora w Serie A! Igor Łasicki już przed tygodniem załapał się do meczowej kadry SSC Napoli. Ekipa Rafy Beniteza zmiotła Sampdorię na jej boisku aż 5:1. W ostatniej kolejce znów Igor znalazł się na ławce rezerwowych. Przeciwnikiem Napoli
Igor Łasicki a z tyłu Urugwajczyk Brito (Napoli)
oraz słynny napastnik Luca Toni (Verona) 
była Hellas Verona uznana z jedną z większych niespodzianek zakończonego właśnie sezonu. Wynik końcowy na Stadio San Paolo 5:1 dla Azzurri ! Jak już większość portali w Polsce zdążyła odnotować: Łasicki pojawił się na boisku w 79 minucie, kiedy już padły wszystkie gole w tym meczu. Zmienił on włoskiego pomocnika urodzonego w brazylijskiej Imbitubie Jorginho. Wiele pracy nie miał. Debiut zaliczony. Drugi mecz Napoli z Polakiem w kadrze i drugie zwycięstwo 5:1! Nie ma chyba lepsze amuletu.
19-letni obrońca nie łudzi się, że w następnym sezonie stanie się podstawowym graczem trzeciej drużyny Serie A. Jak powiedział dla strony tuttomercatoweb.com jego włoski agent Giorgio Timpani, niedzielny debiut był spełnieniem marzeń polskiego defensora, który osobiście jest zadowolony ze swojego występu. Igor jest wdzięczny nie tylko trenerowi Benitezowi za otrzymaną szansę, ale również kolegom i trenerem z drużyny Napoli grającej w lidze Primavera. Jak napomknął Timpani jest już zainteresowanie Łasickiem klubów z niższych lig (Serie B), ale decyzja o ewentualnym wypożyczeniu zostanie podjęta razem z działaczami SSC Napoli.

niedziela, 18 maja 2014

Zielona Góra - nowy trener stare błędy

Przed meczem z UKP było wiadomo, że gospodarze nie mają, podobnie jak Jarota, teoretycznych szans na utrzymanie się w lidze. W Zielonej Górze futbol od zawsze przegrywał czy to z koszykówką czy to żużlem - dyscyplinami, w których miasto w tym roku bronił tytułu mistrzowskiego. Piłkarze powyżej zaplecza ekstraklasy nigdy nie podskoczyli, a teraz znów przyjdzie im grać na czwartym szczeblu rozgrywek. O ile słabo idzie seniorom to tradycją jest dobra praca z młodzieżą i juniorami. Największy sukces to mistrzostwo Polski wywalczone w 2001 w ... Wałbrzychu! Wówczas Górnik/Zagłębie był czwarty, a w składzie gospodarzy grał Grzegorz Michalak. Tym razem wałbrzyszanie przyjechali do Zielonej Góry nie tylko przerwać fatalną passę bez wyjazdowego punktu w 2014 roku, ale sięgnąć po komplet punktów, które oddaliłoby widmo degradacji, które coraz bardziej zagląda do Górnika. Nowy szkoleniowiec Andrzej Polak nie miał wiele czasu na poznanie zespołu, wprowadzenie diametralnych zmian. Wiadomo, że nie mógł zagrać wykartkowany Michał Bartkowiak, dodatkowo z zespołem nie pojechał chory Adrian Moszyk. Jedynym novum w składzie było ustawienie Wojciecha Szuby na lewej stronie. Szuba już w Bytomiu zagrał na boku, a nie na środku i wyszło to delikatnie mówiąc nieciekawie. W sobotę gra świdniczanina wyglądała o wiele lepiej, kilka razy udanie urwał się swemu opiekunowi, a w drugiej połowie mógł pokusić się o strzelenie bramki, gdyby zaryzykował uderzenie z pierwszej piłki, a nie bawić się w przekładanie na prawą nogę. Mecz toczony był w trudnych warunkach atmosferycznych, ale opadów takich jak w Wałbrzychu nie było. Opady były przejściowe, dopiero po przerwie intensywność mogła mieć spory wpływ na grę zawodników. Tomasz Arteniuk przeciwko Górnikowi wystawił skład z pięcioma młodzieżowcami, czterech kolejnych usiadło na ławce. W bramce zagrał debiutant Robert Kuta, który zachował czyste konto, choć w I połowie kilkakrotnie wypadła mu z rąk piłka bez konsekwencji.  Co ciekawe pozostali zielonogórscy młodzieżowcy w komplecie zobaczyli żółte kartki. Niejaki Kwaśny o oryginalnym imieniu Dawin tak uparcie pracował na czerwoną, że trener zmienił go już po dwóch kwadransach. Wyleciał z kolei w doliczonym czasie gry Greszczyk za infantylne odrzucanie piłki do tyłu od miejsca wznowienia gry przez ... UKP!
Wałbrzyszanie zaliczyli poprawny mecz, podobnie jak w Głogowie czy Bytomiu porażkę zawdzięczają jednemu głupiemu błędowi, który zadecydował o losie meczu. UKP nie miało argumentów, by poważniej zagrozić gościom. Wiadomo - jest Wojciech Okińczyc. Jak na tę klasę rozgrywkową piłkarz wybitny, bo mając przeciętnych partnerów strzelił już prawie dwadzieścia bramek. W meczu z Górnikiem jesienią nie wykorzystał rzutu karnego, teraz miał jedną klarowną sytuację i głową po koźle pokonał Damiana Jaroszewskiego. W pomocy zielonogórzan grał Brazylijczyk Marco Aurelio, który wyróżniał się jedynie łysinką oraz karnacją. Po tym co pokazał nie dziwi, że Arka szybka zrezygnowała z jego usług. Miejscowi uważnie zagrali w defensywie, gdzie dzielił i rządził kapitan Bartosz Tyktor. Mierzący prawie 190 cm, brodaty stoper wygrywał wszystkie pojedynki główkowe. Swoją drogą to dziwne, że wałbrzyszanie próbowali dośrodkowań licząc jedynie na wysokiego Marcina Folca. Górnik częściej był przy piłce, rozgrywał piłkę do 30 metra przed bramką rywala i ... najczęściej ją tracił. O tej niedokładności wspominał na pomeczowej konferencji trener Andrzej Polak.
Na pewno na słowa uznania zasługuje waleczny Michał Oświęcimka, nieco więcej można wymagać od Grzegorza Michalaka, nie mówiąc już o skrzydłowych (Zinke, Szuba). W trakcie meczu mógł razić brak determinacji. Owszem, Górnik prowadził grę, ale brakowało szybkiego rozegrania, presingu już na połowie rywala, a przede wszystkim strzałów. Zwłaszcza przy takiej nawierzchni, niepewnym z początku, stremowanym bramkarzu aż się prosiło o uderzenia z dystansu. Próbował Oświęcimka, Folc, D.Michalak, Sawicki huknął w boczną siatkę, centrostrzał Zinke odbił się od zewnętrznej części poprzeczki, ale po prawdzie statystyka CELNYCH strzałów jest zatrważająca. Ale to już znamy z poprzednich meczów. Piłkarze są świadomi sytuacji w tabeli, wiadomo, że jeden udany mecz pozwoli na głębszy oddech, na przełamanie się.
Co można powiedzieć z kolei o trenerskim debiucie Andrzeja Polaka? Jako trener MKS Kluczbork i Ruchu Zdzieszowice gościł z tymi zespołami na zielonogórskim stadionie i ani razu nie schodził bez punktu. Niestety, przyszło mu przełknąć gorycz porażki z Górnikiem Wałbrzych.Podobnie jak Maciej Jaworski żyje w strefie przed ławką rezerwowych. Reaguje na wydarzenia boiskowe i czego nie zauważyłem za kadencji poprzednika, potrafił ostro strofować Marcina Folca. Płynne przesuwanie krycia, grę formacji niejako wypaczały warunki atmosferyczne i boisko, miejmy nadzieje, że w środę w meczu z Rakowem będą lepsze warunki do gry, a przede wszystkim lepszy wynik.
CO DALEJ?
Po ostatniej kolejce znamy już 4 z 9 spadkowiczów. Oprócz wycofanych Polkowic do 3.ligi spadają Jarota, Calisia i UKP. W praktyce od szóstego Górnika po 14. Ostrovię  (dzieli ich 8 punktów) dziewięć drużyn jest zaangażowanych by nie znaleźć się w piątce, która dołączy do znanego kwartetu. Nie ma wśród nich zespołu, który dostanie w ciągu ostatnich kolejek bonus w postaci 3 punktów za walkower z Polkowicami. Wiadomo, że zespoły będą grać między sobą, emocji czeka więc co nie miara. Sobotnie wyniki były paradoksalnie korzystne dla Górnika - przegrywali najbliżsi sąsiedzi w tabeli, zwycięstwa odniosły drużyny z niższych lokat. Powoduje to niesamowity ścisk w tabeli. Ważna, oprócz dyspozycji na boisku, będzie odporność psychiczna, a o tą można w Wałbrzychu się obawiać. Zwłaszcza w świetle osiąganych wyników. Obecnie przewaga nad czerwoną, spadkową strefą wynosi już tylko 3 punkty. Ważne są również bilanse bezpośrednich spotkań. Niekorzystne wyniki wałbrzyszanie mają z Błękitnymi (1:4, 0:2), MKS (2:5, 2:1), Ruchem (2:1, 0:3), korzystne z Polonią (1:0, 1:2), Gryfem (2:0, 1:0). Przed nami mecze z Rakowem (1:1), Odrą (1:0) i Ostrovią (0:0). Nie liczę spotkania z bezpieczną Wartą. W przypadku, gdy kilka zespołów będzie miało tyle samo punktów o kolejności będzie decydować tzw. mała tabela z zainteresowanymi zespołami.
Ciekawie się zrobiło również w czubie tabeli. Bytovia wskakuje na fotel lidera, a przed nią mecze z Polonią Bytom (d), MKS Kluczbork (w), UKP (d), Raków (w). Punkt mniej ma Chrobry: Ruch (w), Rozwój (d), Gryf (d) i 3 punkty za Polkowice. Z kolei Zagłębie zbliżyło się na 3 punkty do głogowian i 4 do bytowian - do rozegrania ma mecze z UKP (d), Rakowem (w), Ostrovią (d) i Odrą (w). Teoria bierze w łeb, gdy przychodzi grać na drugoligowych boiskach, gdzie nieprzewidywane wyniki są codziennością. W Głogowie po sobotnim remisie ze zdegradowaną dziś Calisią (1:1) są w ciężkim szoku i jak tak dalej Chrobry nie przełamie impasu to może pożegnać się z awansem.

W Anglii wszystko (prawie) jasne

Niedawno pisałem o szansie Tomasza Kuszczaka na awans do najwyższej klasy rozgrywkowej w Anglii. Pierwszym etapem miało być wyeliminowanie wyżej sklasyfikowanego w końcowej tabeli Derby County, a później wygranie finału baraży. Rok wcześniej Brighton&Hove Albion FC odpadł właśnie w tej fazie rozgrywek z Crystal Palace (0:0, 0:2 u siebie). O ile popularne Mewy, jak nazywana jest ekipa Polaka, w ubiegłym roku była cichym faworytem, to obecnie więcej szans dawano Derby.
Tak padła bramka we współudziale Kuszczaka
Niestety dwumecz nie przyniósł spodziewanych emocji kibicom polskiego bramkarza. Obie rywalizacji wygrali piłkarze Derby, zwani The Rams, czyli Baranami. zapewne nie jeden dziennikarz zredagował rywalizację tytułując ją Mewy zjedzone przez Barany. Brighton u siebie przegrał 1:2 po golach najlepszego na boisku Chrisa Martina. Z tym, że jeden gol został zaliczony na konto Tomasza Kuszczaka, po tym jak piłka po strzale w poprzeczkę odbiła się od pleców Polaka i wpadła do bramki. W rewanżu Derby łatwo wypunktowała rywala 4:1 awansując tym samym do ścisłego finału rywalizacji play-off. Kuszczak za pierwszy mecz oceniony został na przeciętne "5", z kolei w rewanżu otrzymał "6,5" co było najwyższą notą w jego zespole. Jeszcze przed tym dwumeczem polski bramkarz mówił o propozycjach z innych klubów, również grających w Premier League. Niewykluczał co prawda pozostania w Brighton, ale uprzedzili go działacze klubu, którzy w oficjalnym komunikacie zapowiedzieli nieprzedłużenie kończącego się właśnie kontraktu z Polakiem oraz innymi najlepiej opłacanymi graczami.
O dramaturgii sezonu 2013/14 w Premier League napisano już wszystko. O 25 zmianach liderach, o tym najdłużej w fotelu lidera (ponad 120 dni) przebywał Arsenal, o postępie Liverpoolu, autobusach Mourinho etc. Obok Team of the Year wybrany głosami zawodników. Oczywiście dziennikarze, eksperci mają swoje typy. Wśród nich kandydatami byli:  Belg Simon Mignolet (bramkarz Liverpoolu), Branislav Ivanović (Serbia, Chelsea), Laurent Koscielny (Francja, Arsenal), Martin Skrtel (Słowacja, Liverpool), Leighton Baines (Everton), Aaron Ramsey (Walia, Arsenal), Wayne Rooney (Manchester United). Wybierano najgorszą drużynę, gdzie najczęściej wymieniano belgijski nabytek Manchesteru Marouane Fellainiego, przepłaconego Erika Lamelę czy kupionego zimą przez Arsenal Szweda Kallstroema, który na pierwszym treningu złapał kontuzję.
Różne są sympatie klubowe. Znudzeni rywalizacją drużyn z Manchesteru i Londynu kibice z przyjemnością oglądali postęp Brendana Rogersa i jego Liverpoolu. Duet Suarez -Sturridge stworzyli zabójczy tandem zwany SAS od skrótu brytyjskich sił specjalnych. Razem strzelili 53 bramki. Zaledwie dwóch goli zabrakło by wyrównać osiągnięcie duetu Newcastle z sezonu 1993/94 Andy Cole - Peter Beardsley. The Reds długo wspinali się po ligowej drabinie, a jak już osiągnęli top tabeli to nastąpiły dwa mecze, które długo zapadną w pamięci kibiców. Najpierw mecz z Chelsea na Anfield i błąd Stevena Gerrarda, któremu piłka przeszła pod podeszwą co wykorzystał Ba wyprowadzając rywali na prowadzenie. Pogoń do końca meczu niewiele dała, gospodarzy upokorzył w dodatku najbardziej krytykowany z ekipie Mourinho, Fernando Torres - były gracz Liverpoolu. No i wreszcie mecz w Londynie z Crystal Palace. 79 minuta 3:0 dla gości. Wówczas gospodarze strzelają pierwszą bramkę. Potem nastąpiło trzęsienie ziemi. Dwie minuty później Gayle
Dwaj bohaterowie sezonu: trener Rogers i kapitan
Gerrard . Obaj mogli mieć po sezonie jeszcze
lepsze nastroje.
skorygował wynik na 2:3, a potem wyrównał na 3:3. Remis oznaczał pożegnanie The Reds z marzeniami o tytule. Porównywanie z pościgiem w finale LM 2005 (z AC Milan) było wspominane w różnych konfiguracjach. Podobnie jak obrazek płaczącego po Suareza. Ten remis, podobnie jak pokonanie Arsenalu 5:1, a także derbowy pojedynek z Evertonem na wyjeździe (3:3) były wymieniane jako najlepsze widowiska sezonu.
A co z Polakami? Artur Boruc ugruntował mocną pozycję w Southampton i nie zmienią to klopsy jak w meczu ze Stoke, gdzie pokonał go jego vis a vis, czy nieudaczne kiwanie w meczu z Arsenalem. Wojciech Szczęsny przez hejterów zapamiętany zostanie z ilości puszczonych goli w meczach z Manchesterem City (3:6), Liverpoolem (1:5), Chelsea (0:6) oraz z fotki "selfie" po meczu z Tottenhamem, która stała się tematem dowcipów angielskiej prasy. Wiele emocji wywołało nie wystawienie w ostatniej kolejce Szczęsnego, który miał na swoim koncie tyle samo meczów z zerowym kontem (tzw. clean sheets) co Petr Cech - leczący kontuzje bramkarz Chelsea. W ostatnim meczu (2:0 z Norwich) zapewne zapewniłby sobie samodzielny triumf, ale Arsene Wenger chciał dać szansę przed finałem Pucharu Anglii Łukaszowi Fabiańskiemu. Polska prasa najpierw błędnie podała, że nagrodę Złotych Rękawic (Barclays Golden Glove Awards) zgarnie Cech, który zagrał 34 mecze, o 3 mniej od Polaka. Później to dementowano, bowiem obaj słowiańscy bramkarze otrzymali tę nagrodę.
Fabiański z kolei żegnający się z Kanonierami występem na Wembley.
Ł.Fabiański i P.Mertesacker z Pucharem Anglii
Finał był zwieńczeniem 7 letniej przygody Fabiana z Arsenalem, który na jakiekolwiek trofeum czekał od 2005 roku. Dokładnie po 3 283 dniach wreszcie Kanonierzy przełamali złą passę pokonując po dogrywce Hull 3:2, choć po ośmiu (!) minutach przegrywali 0:2.  Francuski szkoleniowiec chciałby zatrzymać Łukasza, ale nie jest w stanie zagwarantować mu miejsca w podstawowym składzie. Dlatego tez szukając nowych wyzwań Fabiański zmienia klub. Gdzie może trafić? Pisało się o Niemczech (Schalke), Anglii (West Ham), a czas pokaże, gdzie jesienią będzie grał Łukasz.
Przedłużenie kontraktu Leicester z Marcinem Wasilewskim oznacza, że będzie pierwszym polskim graczem z pola, który zagra w Premier League.

piątek, 16 maja 2014

Wspomnień czar - czarna wiosna 1984

30 lat temu nastroje wśród kibiców Górnika były podobne - po wspaniałej jesieni, która rozbudziła nadzieje, wiosną zamiast potwierdzenia przynależności do elity ligi nastąpił totalny zjazd. O jesiennych wynikach, które przyniosły sensacyjne pierwsze miejsce Górnikowi, powołania do rożnych kadr jego zawodnikom, mnóstwo popularności i sympatii nie tylko w regionie, ale i całej Polski - o tym napisano bardzo wiele. A jak się potoczyła ta feralna wiosna sezonu 1983/84?
W różnych plebiscytach piłkarze Górnika rok 1983 znaleźli się na eksponowanych miejscach. I nie chodzi tu o nazwiska Ciołka, Truszczyńskiego, Kosowskiego czy Walusiaka. Piłka Nożna sklasyfikowała najlepszych młodych graczy w corocznym zestawieniu talentów - urodzonych w 1962 i później. Wśród prawych obrońców Andrzej Wójcik był piąty (wygrał Dariusz Kubicki z Legii), Mirosław Gniewek wśród prawych pomocników był szósty. Wśród ciekawostek należy zauważyć bramkarza Polonii Bydgoszcz Marka Grzywacza (9.miejsce - później przyjdzie do Górnika), a wśród stoperów na 8.miejscu jeden z najmłodszych w zestawieniu 17-letni Witold Bęben z Zagłębia Wałbrzych. O Wójciku Piłka Nożna pisała: był rewelacją jesieni, gracz twardy, bojowy i ofensywny. Przygotowania do rundy wiosennej kilku zawodnikom urozmaiciły zgrupowania kadry - Włodzimierz Ciołek gościł w dalekich Indiach na turnieju Golden Cup Nehru, gdzie Polska sięgnęła po główne trofeum niespodziewanie okazując się lepszym od Argentyny. Z kadrą olimpijską w Grecji z kolei bawił Leszek Kosowski i Krzysztof Truszczyński.Zespół przygotowywał się m.in. na zgrupowaniu w Świnoujściu. Nowymi twarzami w zespole byli: wspomniany Grzywacz, Zenon Przybysz i Tomasz Drapiński - duet z Wielimia Szczecinek, napastnik Robert Śmietański (Włókniarz Głuszyca). Po stronie ubytków z kolei znalazły się nazwiska Benedykta Bylickiego, Gerarda Sobka i Waldemara Sysiaka (Zagłębie Lubin), Waldemara Fechnera, Mirosława Gniewka (Zagłębie Wałbrzych), Romana Pełki, Leszka Spaczyńskiego (Metal Kluczbork), Gerarda Śpiewaka, Leszka Rycka (Zagłębie Sosnowiec) oraz Ryszarda Biernackiego (służba wojskowa).
W drugi weekend marca ruszyła ligowa karuzela. Podopieczni Horsta Panica wywieźli punkt z Katowic (1:1 z GKS po golu Ciołka). Remis drugiego Lecha na boisku krakowskiej Wisły oznaczał utrzymanie fotelu lidera. W zespole zadebiutował Przybysz, podobnie jak w Sosnowcu duet Rycek-Śpiewak.
17.kolejka - 18 marca inauguracja wiosny w Wałbrzychu, 30 000 widzów rekord kolejki, choć niewiele mniej było przy Bułgarskiej, gdzie Lech demolował Śląsk 6:0.Po golu Ciołka do przerwy było 1:0. Po zmianie stron lepiej grali Portowcy, którzy za sprawą obrońcy Makowskiego wyrównali na 1:1.W końcówce meczu za Stelmasiaka pokazał się na boisku debiutant Robert Śmietański. Był to historyczny pierwszy w ekstraklasie mecz, który nie zakończył się zwycięstwem Górnika. Ciołek strzelił swego 13.gola, wciąż przewodził najlepszym strzelcom, ale do końca sezonu trafi zaledwie raz...Po meczu krytykowano wałbrzyszan, szczególnie byłego napastnika Pogoni Stelmasiaka. Po tym remisie wałbrzyszanie spadli na drugą lokatę ustępując bramkami Lechowi.
Marian Kowalski jako "starszy" zawodnik, co dopuszczał regulamin rozgrywek, zagrał w młodzieżowej reprezentacji w ćwierćfinale ME. W Opolu Polska zremisowała z Hiszpanią (z Zubizarretą, Sanchisem) 2:2. Wałbrzyski pomocnik był odpowiedzialny za krycie Marina, który do przerwy pokonał Wandzika i trener Henryk Apostel w przerwie zostawił Mariana w szatni.
18.kolejka - porażka w Krakowie z dwunastą Wisłą 0:1 po bramce Banaszkiewicza. Piłka Nożna na pierwszej stronie głosiła "Odwrót mistrza jesieni". W Górniku debiutuje drugi nabytek ze Szczecinka - Jacek Drapiński. Przed meczem Górnik otrzymał nagrodę czytelników krakowskiego Tempa za zwycięstwo w plebiscycie na "Najlepszą drużynę klubową 1983". Zespół spadł na 3.miejsce wyprzedzony bramkami przez Pogoń Szczecin, a na punkt odskakuje Lech.
Żurek (Śląsk) i Ciołek
19.kolejka - dolnośląskie derby przynoszą pierwszą ligową porażkę w Wałbrzychu. Gol Aleksandra Sochy powoduje, że Górnik spada na 4.miejsce wyprzedzony jeszcze przez Widzew. Wciąż jednak traci do prowadzącego Lecha zaledwie punkt. Ciekawostką jest fakt, że w meczu ze Śląskiem kapitan Górnika Krzysztof Truszczyński zagrał na pozycji forstopera zastępując kontuzjowanego Sławomira Majewskiego.
20.kolejka - po dwóch z rzędu porażkach punkt na boisku przedostatnich Szombierek Bytom. W 30 minucie gola zdobył Krzysztof Truszczyński, a po kolejnych wyrównał Jerzy Kowalik, który niebawem dołączy do Górnika. Wobec sensacyjnej porażki Lecha w Gdyni z Bałtykiem (1:3) liderem został Widzew Łódź. Górnik wciąż czwarty ze stratą dwóch punktów do łodzian. Trzy dni wcześniej Polska U-21 przegrała rewanż z Hiszpanią 1:4 - już bez udziału wałbrzyszan. W lidze kolejnego gola dla walczącego o utrzymanie Zagłębia Sosnowiec zdobył Gerard Śpiewak, za którym gazety wałbrzyskie zaczynają tęsknić w kontekście niemocy Kosowskiego i Stelmasiaka.
21.kolejka - przed tą serią spotkań Włodzimierz Ciołek zagrał 90 minut w reprezentacji w benefisie Grzegorza Lato (0:1 z Belgią w Warszawie). Piłka Nożna z kolei wyliczyła, że Górnika od września ub.r. opuściło 10 zawodników wspominając mało znanego dziś Biernackiego jako tego, który w niedalekiej przyszłości miał zastąpić Ciołka. Dla przypomnienia - dla tygodnika z Wałbrzycha, o Górniku pisał Bogdan Skiba. Kolejka ligowa rozegrana została w środę, a mimo to przyjazd Widzewa zgromadził 35 000, choć po prawdzie było kilka tysięcy więcej! Sport pisał o 40 000. Przed meczem redakcja Sportu wręcza nagrodę dla Piłkarza Roku 1983 Józefowi Młynarczykowi. Obawiano się Smolarka, Wragi, a tymczasem mecz życia rozgrywał Jerzy Leszczyk, który aż 3 razy pokonał Walusiaka, kontaktowy gol Stelmasiaka niewiele zmienił, bo wynik na 4:1 dla łodzian ustalił wygwizdywany Dziekanowski. Po meczu Horst Panic miał pretensje do obrony, która wystąpiła w eksperymentalnym składzie z Nykielem, Drapińskim, Majewskim i Gawryszewskim.
22.kolejka - wyjazd do Gdyni przyniósł bezbramkowy remis. Punkt jest o tyle cenny, że Ryszard Walusiak obronił rzut karny wykonywany przez Adama Walczaka! Wałbrzyski beniaminek wciąż czwarty, ale do trzeciej Pogoni traci dwa punkty, drugiego Lecha - 3, pierwszego Widzewa - 6. Nadziei na puchary jednak pod Chełmcem nikt nie traci. Co ciekawe w tabeli snajperów Ciołek wciąż ma trzybramkową przewagę nad Leśniakiem (Pogoń).
23.kolejki - wydarzeniem kolejki była wygrana Lecha przy Łazienkowskiej 2:0. Prasa pisała o dojrzałości mistrza i że jemu może zagrozić jedynie ktoś z duetu Widzew - Pogoń. Lider z Łodzi zremisował w derby 3:3. Górnik zremisował z Zagłębiem Sosnowiec u siebie 1:1 - goście prowadzili po strzale Tochela, a wyrównał pięknym strzałem z 25 m Krzysztof Truszczyński. Coraz słabiej grają wałbrzyszanie - coraz częściej poczynania piłkarzy podsumowywane są salwami śmiechu. Sport grę Wójcika, Spaczyńskiego ocenił na kompromitującą "1", a Kosowskiego, Jowika i Rusieckiego na "2". Zauważający jest spadek frekwencji pod Chełmcem - 15 000. Dziś można jedynie o takiej cyfrze pomarzyć...
24.kolejka - przełamanie Kosy! Leszek Kosowski zdobywa swoją pierwszą bramkę w tej rundzie. W meczu dwóch beniaminków Motor w Lublinie prowadził po karnym Leszka Iwanickiego, a jego imiennik wyrównał w ostatniej minucie meczu. Sensacją kolejki była domowa porażka Widzewa z Ruchem (0:2), dzięki której Lech wskoczył na pierwszą pozycję. Górnik wciąż czwarty.
25.kolejka - przyjazd lidera zgromadził 15 000. Czemu tak mało? Po pierwsze kiepska pogoda, po drugie zaplanowana transmisja telewizyjna. Mgła na wałbrzyskim kotle spowodowała, że TVP pokazała pierwszą, a nie jak tradycyjnie drugą, połowę meczu dorzucając jedynie z drugiej odsłony jedynego gola autorstwa Mirosława Okońskiego.Lech liderem przed Widzewem i Pogonią, która zmiotła Szombierki aż 8:1, gdzie przełamał się Marek Leśniak zdobywając pierwszą wiosenną bramkę (wraz z Furtokiem traci dwa gole do Ciołka). Na czwarte miejsce wskoczyła Legia po pokonaniu Cracovii 3:0. Górnik piąty...
26.kolejka - Górnik wciąż bez wiosennego zwycięstwa! Wizyta u piętnastej w tabeli Cracovii kończy się porażką 0:1 po celnym strzale Kubisztala! Warto nadmienić, że Pasy zagrały bez 6 podstawowych graczy (wśród nich wychowanek Górnika Henryk Janikowski) i dały szansę debiutu dwóm piłkarzom. Liderem wciąż Lech przed Widzewem, który pokonał w meczu na szczycie Pogoń 2:1. Legia zremisowała we Wrocławiu 1:1 i odskoczyła od drużyny Horsta Panica na dwa punkty. Trenera z kolei przepytała Piłka Nożna i Panic tłumaczy kiepskie wyniki złymi warunkami podczas zimowych przygotowań (grząskie lub zaśnieżone boiska). Na pocieszenie Marek Grzywacz został powołany na mistrzostwa Europy juniorów. Z kolei w 2.lidze Zagłębie Wałbrzych walczące o utrzymanie pokonało przy Ratuszowej lidera Olimpię Poznań 1:0.
27.kolejka - Legia - Górnik 5:0. Tytuł ze Sportu "Różnica klasy" mówi w zasadzie wszystko. W tabeli wyprzedził wałbrzyszan nie tylko Górnik Zabrze, ale i Motor.
28.kolejka - Górnik Zabrze wywozi dwa punkty z Nowego Miasta. 2:1 po golach Zgutczyńskiego i Cyronia oraz Kosowskiego. 19-letni Cyroń pokonał Walusiaka w 89 min. Wciąż siódme miejsce, a klasyfikacji strzelców Ciołek ma bramkę przewagi nad Leśniakiem i dwie nad Furtokiem i Kensym.
Wielkie chwile, najlepsze w swojej karierze, przeżywał z kolei Marek Grzywacz, który na mistrzostwach Europy juniorów był rezerwowym. Polska pogromcę znalazła dopiero w półfinale (0:2 z Węgrami), a w meczu o trzecie miejsce Grzywacz zagrał cały mecz (2:1 z Irlandią) i choć ma na sumieniu bramkę Neala to całkiem zasłużenie może czuć się brązowym medalistą ME!
29.kolejka - ostatni wyjazdowy mecz sezonu - 2:2 z ŁKS w Łodzi.Prowadzenie zdobył Stelamasiak, potem Walusiak przepuścił strzały Różyckiego i Kasztelana, ale wreszcie przebudził się Ciołek. Wszystkie bramki padły przed przerwą. Ciekawostką jest fakt, ze partnerem Stelmasiaka w ataku był Michel Nykiel, który wypadł słabo i zmieniony po przerwie został przez Kosowskiego. Po niespodziewanej porażce Lecha w Katowicach 0:2 i zwycięstwie Widzewa w Bytomiu (4:2 z Szombierkami po 4 golach Smolarka). Wiadomo, że ligę opuszczają Szombierki i Cracovia. Górnik spadł na ósme miejsce tracąc punkt do Śląska, Ruchu i trzy do piątego Zabrza.
30.kolejka - dzień przed kolejką ruszyło Euro'84 we Francji. Finisz na Nowym Mieście obserwowało ledwie 8 tysięcy - do tej pory najniższa frekwencja w Wałbrzychu. Bohaterem meczu był Zbigniew Stelmasiak, który strzelił dwa gole. Górnik wygrał 2:1 i było to jedyne w rundzie zwycięstwo! Początek meczu był piorunujący, bo po 7 minutach był remis 1:1. W 44 minucie rzut karny zmarnował Włodzimierz Ciołek - obronił Janusz Jojko. Pozwoliło w tabeli zdystansować nie tylko chorzowian, ale i Śląsk, który uległ w Sosnowcu 1:3, gdzie jedną z bramek strzelił Gerard Śpiewak. Włodzimierz Ciołek został królem strzelców z 14 golami, wyprzedzając o dwa celne trafienia szczeciński duet Kensy-Leśniak. Mistrzem został po raz drugi z rzędu Lech trenowany przez Wojciecha Łazarka - w ostatniej kolejce w obecności 40 000 zremisował z Pogonią 1:1 i na nic zdało się zwycięstwo Widzewa nad Legią 1:0. Jak przyszłość pokazała meczowy program ze spotkania z Ruchem był ostatnim zdjęciem Horsta Panica w roli szkoleniowca wałbrzyskiego Górnika. W nowym sezonie poprowadzi sosnowieckie Zagłębie. Reasumując - sezon w roli beniaminka zakończył się niezłym szóstym miejscem, ale w kontekście rewelacyjnej jesieni wiosna mocno rozczarowała. Górnik wyśrubował rekord meczów bez wygranej do 14 spotkań - nigdy później na tym szczeblu go nie powtórzy. Podobnie jak serię kolejnych zwycięstw u siebie (8 jesienią 1983).

czwartek, 15 maja 2014

Wałbrzyszanie sięgają po regionalne puchary

Rozegrano finał krajowego Pucharu Polski, a obecnie rozgrywane są okręgowe finały, których zwycięzcy niebawem będą walczyć o triumf w województwach. Wśród dolnośląskich triumfatorów są zespoły z wałbrzyszanami w składach.
Marcin Smoczyk i Adrian
Zieliński
W OZPN Jelenia Góra triumfowała Olimpia Kowary, która powtórzyła triumf w ubiegłego roku. W składzie nie brakuje wałbrzyszan: defensywę trudno wyobrazić sobie bez Marcina Smoczyka, ale już Adrian Zieliński, Maciej Udod czy Damian Chajewski nie grają regularnie po 90 minut. W ubiegłym roku kowarzanie po dramatycznym wyeliminowaniu Bielawianki (3:2 po golu w 90') musieli uznać wyższość rezerw Czarnych Rokitki 2:3, choć do 88 minuty prowadzili 2:1. O ile w ubiegłym sezonie blisko było awansu do trzeciej ligi (3.miejsce na mecie z trzema punktami straty), to w tym roku już głośno o promocji się nie mówi. Zespół Krzysztofa Kaplana może co prawda pochwalić się najmniejszą liczbą porażek (3 - tak jak Miedź II Legnica), ale strata do lidera na 5 kolejek przed końcem wynosi aż 11 punktów. Szansą Olimpijczyków będzie zapewne pucharowa przygoda. Spory udział mieli w niej byli gracze wałbrzyskiego Górnika. Najbardziej spektakularny występ zaliczy w ćwierćfinałowym meczu przeciwko Granicy Bogatynia (3:0), kiedy to Chajewski i Zieliński wpisali się na listę strzelców.
Już niebawem ich przeciwnikiem w półfinale, a może w finale może być Polonia/Sparta Świdnica. Sprawiedliwie trzeba przyznać, że pucharowe rozgrywki OZPN Wałbrzych w tym sezonie były niesamowicie zacięte. W ćwierćfinale Trojan Lądek Zdrój przegrywał w Nowej Rudzie z Piastem 0:3, by wyciągnąć na 2:3,a ostatecznie przegrać 3:4. LKS Bystrzyca Górna zdobył prowadzenie z AKS Strzegom na dwie minuty przed końcem, a mimo to schodził przegrany z boiska, bowiem goście w doliczonym czasie wyrównali, a w dogrywce strzelili zwycięskiego gola.Ząbkowicki Orzeł losy meczu w Jaworzynie Śląskiej odmienił w 4 minuty - od 0:1 po 3:1! W półfinale wspomniany Orzeł dzięki znakomitej końcówce wyeliminował AKS 5:3, a Polonia/Sparta ograła w Nowej Rudzie Piasta 1:0. W ząbkowickim finale zespół Jarosława Lato wygrał z gospodarzami 3:2. Szala zwycięstwa przechylała się z jednej na drugą stroną. Do przerwy prowadził Orzeł, potem goście strzelili dwie bramki, ale zaraz stracili zawodnika (wykluczenie Salamona), a chwilę potem bramkę. W końcówce Chrapek dał zwycięstwo i pierwszy od dekady triumf w Pucharze Polski.
Wałbrzyszanie w Polonii/Sparcie z
Pucharem Polski OZPN Wałbrzych:
Amin Stitou i Marcin Morawski
W zwycięskim zespole bronił wałbrzyszanin Amin Stitou, który był swego czasu w kręgu zainteresowań Górnika, ale jeszcze nie dane było mu bronić barw biało-niebieskich. Marcina Morawskiego nie trzeba szerzej przedstawiać. Przy Ratuszowej grywał Paweł Tobiasz, Jacek Fojna, zimą blisko angażu był Sławomir Truszczyński. Polonia/Sparta w 3.lidze jest ósma co na chwilę obecną daje utrzymanie. Z trzeciej ligi spadają drużyny od 13-go miejsca, co powoduje, że z tym szczeblem rozgrywek na pewno pożegnają się GKS Kobierzyce, Prochowiczanka, Polonia Trzebnica, Ilanka Rzepin, Bielawianka i Promień Żary. Liczba spadkowiczów powiększyć się może z powodu degradacji z drugiej ligi. KS Polkowice wycofał się, więc zacznie grę od IV ligi, choć do niej chce awansować sportowo z legnickiej okręgówki jako rezerwy. Spadek UKP Zielona Góra i ewentualnie Górnika Wałbrzych spowoduje degradacje dwóch dalszych trzecioligowców. Na dzień dzisiejszy są to Bystrzyca Kąty Wrocławskie (37 pkt) i Lechia Dzierżoniów (41 pkt). Świdniczanie z 42 oczkami nie mogą więc spać spokojnie i w 4 ostatnich meczach muszą powalczyć o byt.
Kto z wałbrzyszanami z Olimpii i Polonii/Sparty może powalczyć o Puchar Polski Dolnośląskiego ZPN? W okręgu legnickim o trofeum nie sięgną Rafał Majka z Adamem Kłakiem, którzy ulegli w 1/2 z rezerwami Zagłębia Lubin 0:3. W najbliższą środę w Chobieni w finale zmierzą się rezerwy Zagłębia z rezerwami Miedzi. W tym samym dniu w Oławie w finale OZPN Wrocław MKS Oława podejmie Ślęzę Wrocław.
Z kolei na Pomorzu po regionalny puchar mógł sięgnąć Dawid Kubowicz, który niestety z kolegami z Arki II Gdynia musiał uznać wyższość Cartusi 1923 Kartuzy 1:2 na szczeblu półfinału.

wtorek, 13 maja 2014

Rok Jawora

Dokładnie rok trwała kadencja Macieja Jaworskiego w roli szkoleniowca pierwszego zespołu. O nie najlepszym jubileuszu przypomniało Słowo Sportowe, na łamach którego jubilat powiedział: Po tym roku pracy mam mieszane uczucia. W zeszłym sezonie udało się utrzymać Górnika. Potem mieliśmy bardzo dobrą rundę jesienną, a teraz spisujemy się słabo. Powiem szczerze, że ja ciągle się uczę tej drugiej ligi. Mimo, że mamy teraz gorsze chwile, to jestem przekonany, że się utrzymamy. Niestety, życie dopisało czarny scenariusz dla Jaworskiego. W chwili, gdy te słowa czytelnicy czytali w klubie zapadały decyzje co do przyszłości zespołu bez udziału dotychczasowego szkoleniowca. DJ-em listy przebojów na giełdzie trenerskiej był niezawodny redaktor Bogdan Skiba. Prześcigał się w propozycjach: od dokooptowania Roberta Bubnowicza poprzez Wiesława Walczaka, który trenował ostatnio Szczawno Zdrój, Rafała Ulatowskiego, który co prawda trenował ekstraklasowe zespoły, ale trudno przypomnieć sobie wymierny sukces, aż po fantastyczne wręcz kandydatury Piotra Włodarczyka czy Adama Matyska. Obaj najbardziej znani wychowankowie wałbrzyskich klubów ostatnich dekad po pierwsze nie mają uprawnień PZPN, a poza tym Matysek ma o wiele lepiej płatną pracę w Norymbergi, z którą spadł z Bundesligi.
Wybór padł na Andrzeja Polaka, związanego z Opolszczyzną. W sezonie 2010/11 prowadząc Ruch Zdzieszowice dwukrotnie ograł wałbrzyszan w lidze (2:1, 1:0), a w następnym po domowym remisie 1:1 wygrał przy Ratuszowej 2:0. Jedno jest więc pewne - jest trenerem, który wie jak wygrać na murawie Stadionu 1000-lecia. Największym sukcesem Polaka jest wygranie historycznego, pierwszego sezonu drugiej ligi grupy zachodniej 2008/09. Prowadzony przez niego, dobrze od ostatniej soboty zapamiętany w Wałbrzychu, MKS Kluczbork okazał się najlepszy w stawce, gdzie była Pogoń Szczecin, Zawisza Bydgoszcz, GKS Tychy czy Gawin/Ślęza Wrocław.Wśród podopiecznych byli m.in. Waldemar Sobota (dziś reprezentacja Polski, FC Brugge) czy Patryk Tuszyński (Lechia Gdańsk). Na zapleczu ekstraklasy kluczborskich futbolistów poprowadził już Grzegorz Kowalski. Po drugoligowym sezonie Polakowi skończył się kontrakt i nie doszedł do porozumienia z działaczami. W rozmowie z Nową Trybuną Opolską nie kryje żalu do władz MKS, gdzie miał pierwotnie ratować zespół, a wywalczył awans.
Póki co przed nowym trenerem pracowite dni - musi poznać zespół, ustawić ich po swojemu, choć rewolucji póki co nie można się spodziewać. Klub chce się związać z Polakiem na dłużej, wyniki dotychczasowej pracy mogą napawać optymizmem. Nie jest "skażony" dolnośląskim środowiskiem, jest człowiekiem z zewnątrz, a pamiętając grę wałbrzyskiego Górnika pod wodzą trenerów spoza Wałbrzycha (Jabłoński czy wspomniany wcześniej Kowalski) zawsze odbiło się to z korzyścią dla zespołu.
Wracając do Macieja Jaworskiego to należą mu się podziękowania za rok rzetelnej pracy. I to nie kurtuazyjne, grzecznościowe podziękowanie.
Powyższa tabela przedstawia bilans Górnika "ery Jawora". W tych 16 zwycięstwach są aż trzy walkowery (Lech Rypin, MKS Oława, KS Polkowice). Dwa pierwsze pomogły w utrzymaniu zespołu, bowiem wiosną'13 Górnik u siebie przegrał 3 mecze, a na wyjeździe do 2 remisów dorzucił victorię w Głogowie. Czy to dobry bilans? Sprawa dyskusyjna, obecnie w świetle zagrożenia spadkiem, opadnięcia nieuzasadnionych nadziei awansowych wydaje się, że rezultaty są średnie, można było sięgnąć po więcej w kilku przypadkach, ale za to jesienią sprzyjało wałbrzyszanom szczęście. Jego wyraźnie brakuje wiosną tego roku. Maciej Jaworski zastąpił Roberta Bubnowicza i zapewne wielu będzie porównywać dokonania obu byłych defensorów Górnika Wałbrzych. Buba najpierw spadł z IV-poziomu rozgrywek, by potem zaliczyć dwa awanse i dać wiele radości w drugiej lidze oraz w Pucharze Polski. Gdy przytrafił się kryzys 12 miesięcy temu po męsku podał się do dymisji. Maciej Jaworski został wyciągnięty niczym królik z kapelusza. Brak doświadczenia w seniorskiej piłce miał być jego wadą, ale przekuł go na zaletę. Poza tym w przeciwieństwie do Roberta nie miał problemów z trenerskim wykształcenie i może się pochwalić licencją UEFA A - pozwalającą prowadzić mecze drugiej ligi. W przeciwieństwie do poprzednika nie bał się ryzykownych wydawałoby się rozwiązań personalnych. Nie bał się posadzić do tej pory nietykalnych Morawskiego, Zinke, braci Michalaków czy Wojtarowicza. Wprowadzał szerzej od Buby juniorów - Krzymińskiego, Misiaka, Migalskiego, Surmaja. Nie wspominam o Bartkowiaku, bo on już grał u Roberta, tyle, że u Jaworskiego stał się podstawowym graczem. Maciej potrafił umiejętnie poukładać zespół, ale tak krawiec kraje jak mu materii staje. Latem pożegnano symbol ostatnich lat Marcina Morawskiego, w zamian zarząd klubu pozwolił na angaż młodego Wojciecha Szuby, który w przekroju całego sezonu okazał się nieporozumieniem. Atak wzmocnił Marcin Folc. Zimą przyszedł tylko Kamil Śmiałowski, któremu nie udało się przebić do podstawowej jedenastki.  W międzyczasie odeszli Sobczyk, Zieliński, Łaski, Chajewski. Z tak skromnym składem Jaworski poradził sobie według mnie bardzo dobrze, bo przed sezonem byłem pełen obaw, a tu jesień przyniosła pozycję wicelidera. Zima to z kolei ponowne "zatrucie Borowikiem", czyli obóz w Jagniątkowie i tradycyjne wiosenne problemy, choć przesadą jest stwierdzenie, że zespół jest źle przygotowany motorycznie. Wiosną kilka razy brakowało szczęścia (Bytów, Głogów, Bytom), w wielu przypadkach (patrz mecze wałbrzyskie) Górnik nie potrafił narzucić swego stylu gry, w ogóle można by się zastanawiać czy zespół ma swój wypracowany styl? Wiadomo, że wiele zależy od trenera, ale czy to jego wina, że poszczególni zawodnicy popełniają błędy takie jak choćby obrońcy w meczu z MKS, czy to Jaworski jest odpowiedzialny za rozregulowany celownik Daniela Zinke, za brak wysokich graczy (za wyjątkiem Wojtarowicza, Orzecha i Folca) przez co brakuje atutów przy stałych fragmentach gry pod obiema bramkami?
Obecnie sytuacja Górnika nie jest jeszcze tragiczna. Wszystko bowiem zależy od nich samych, póki co nie muszą oglądać się na rywali. Nowy trener, nowy impuls, czysta karta u wszystkich zawodników, może nowe ustawienie, nowe jakieś schematy - czy już w najbliższym meczu zobaczymy odmienionego Górnika?

niedziela, 11 maja 2014

Kluczborski dzwon

Dramat wałbrzyszan według napisanego przez nich samych czarnego scenariusza trwa. Górnik po raz kolejny przegrał i to z zespołem, który walczy o utrzymanie. MKS Kluczbork walczy o utrzymanie, w tej chwili jest dziewiąty, ale na 5 spotkań przed końcem sezonu ma zaledwie 4 punkty mniej od wałbrzyszan oraz handicap w postaci lepszego bilansu bezpośrednich spotkań. Mając w pamięci historię wałbrzyskich meczy między obiema drużynami, w których komplet zwycięstw odnieśli gospodarze, nadziei na dobry wynik nie mógł zmącić szybki gol MKS. W ubiegłym sezonie Górnik stracił również bramkę na początku meczu, ale za sprawą Daniela Zinke i Marcina Morawskiego odwrócił losy meczu mimo gry w dziesięciu po wykluczeniu Tomasza Wepy. Teraz też Wepa zobaczył kartkę, tyle, że żółtą, Zinke również błysnął - tyle że asystą a nie bramką, ale zabrakło takiego kogoś jak Morawski, który potrafił celnym uderzeniem z dystansu rozstrzygnąć mecz. Górnik w ofensywie zaprezentował się wiosną bodaj najlepiej w tej rundzie. Marcin Folc przełamał się, w końcu był tam gdzie trzeba i na swoim koncie ma osiem bramek. Nikt przed nim tylu goli w drugoligowym sezonie w barwach Górnika nie strzelił. Nadzieją na utrzymanie są dalsze bramki Marcina, który musi podtrzymać skuteczną passę, a najlepiej już w najbliższym meczu z UKP w Zielonej Górze skopiować jesienny wyczyn ze spotkania z tą drużyną. Oprócz goli Folca były w końcu strzały na bramkę, słupki, szanse poszczególnych graczy - ale to wszystko zostało zniwelowane przez katastrofalną grę w defensywie. Goście bezlitośnie wykorzystali indywidualne błędy i wywieźli trzy punkty wraz z pięcioma bramkami po stronie zysków. Ostatni raz MKS Kluczbork zdobył 5 bramek na wyjeździe w premierowym sezonie nowej drugiej ligi (2008/09), kiedy to wygrali rywalizację w grupie zachodniej i awansowali na zaplecze ekstraklasy. Ale wtedy zespół miał w składzie Waldemara Sobotę. Górnik z kolei ostatni raz trzy gole do przerwy w domowym ligowym pojedynku stracił w sezonie 1999/2000 kiedy przy Ratuszowej biało-niebieskich wypunktował w "starej" trzeciej lidze późniejszy mistrz tego szczebla Górnik Polkowice. Jeszcze dalej trzeba sięgnąć w historię Górnika, by znaleźć zespół gości, który strzelił 5 goli w Wałbrzychu - jesień 1992 na Nowym Mieście Szombierki Bytom ograli juniorów Górnika, którzy wystąpili wówczas w drugiej lidze aż 9:1 (5:1).
Los Górnika zależy jeszcze od nich samych, ale
być może będą musieli coraz częściej spoglądać
na wyniki rywali.
[foto:Dariusz Gdesz]
 Takiego wyniku z MKS nikt się nie spodziewał, również w obozie kluczborskim. Jeszcze po przerwie łudzono się na zryw Górnika, taki jaki był choćby udziałem Błękitnych Stargard Szczeciński, który w sobotę do przerwy przegrywał 0:3 z UKP, a wyciągnął na 3:3. Niestety, zamiast strzelania bramek wałbrzyszanie je tracili. Prawdziwym desperackim krokiem było wpuszczenie na końcówkę duetu Radziemski - Szuba, którzy zawiedli w Bytomiu, a mieli teraz skutecznie gonić wynik. Efekt był odwrotny, bowiem Szuba ma na sumieniu ostatni gol dla gości.
Trener Maciej Jaworski nie jest w komfortowej sytuacji. Zimą studził awansowe zapędy co niektórych hurra optymistów, potem tłumaczył się z gry, wyników, a teraz pozostało mu tylko przeprosić za ostatni występ. Zdania o tym, że zespół jest zmobilizowany, wie co ma grać, a na boisku wychodzi co innego wszyscy doskonale pamiętają. Do finiszu sezonu pozostało coraz mniej czasu, presja będzie rosła, margines porażek zmniejszył się praktycznie do minimum. Niepowodzenie w najbliższym spotkaniu w Zielonej Górze może być pierwszym gwoździem do trumny, czyli spadku. UKP w praktyce już spadł, bowiem nawet komplet zwycięstw nie da utrzymania. A że jest to zespół nieobliczalny świadczy nie tylko remis w Głogowie, ale i ostatni mecz w Stargardzie. Wojciech Okińczyc jesienią nie strzelił karnego, ale wciąż jest najlepszym snajperem ligi, skutecznie wykonuje wolne. Czy grający pod presją wałbrzyszanie przełamią się i w końcu zapunktują na wyjeździe? Będzie o tyle trudniej, bowiem czwartą ligową kartkę zobaczył Michał Bartkowiak, więc musi pauzować. A wśród młodzieżowców nie mamy bogatego jakościowo wyboru. Remis, a więc punkcik może nie starczyć, najlepiej by było, gdyby Górnicy sięgnęli po komplet punktów.

Łasicki coraz bliżej gry w Serie A

Igor Łasicki pokazał się udanie w młodzieżowej Lidze Mistrzów - UEFA Youth League, gdzie wpisał się do historii jako pierwszy polski uczestnik tych rozgrywek i pierwszy Polak, który strzelił bramkę. We Włoszech Igor grał w młodzieżowych rozgrywkach Primavera, gdzie w sezonie 2013/14 SSC Napoli w grupie C zajęło dopiero szóste miejsce, daleko, bo aż 28 punktów za Lazio Rzym, 25 za Fiorentiną, 18 za Romą. Czwarte było Palermo, a piąta Catania. Obecnie zakończyła się faza play-off, która jest przepustką do ćwierćfinałów, do których wcześniej weszły po dwa najlepsze zespoły z trzech grup. W fazie play-off rywalizowało 8 zespołów, a tam najlepiej spisały się ekipy z grupy C - Palermo ograło Udine, a Roma Inter. Choć sezon ligowy zakończył się niezbyt dobrze dla Łasickiego, to on sam nie ma powodów do narzekań.
Na 26 spotkań opuścił zaledwie dwa, w pozostałych wybiegał w podstawowym składzie.  Cały szczegółowy bilans Igora można znaleźć na stronie transfermarkt. Przed ostatnią kolejką spotkań polski "il defensore" został powołany przez hiszpańskiego szkoleniowca Napoli Rafaela Beniteza do kadry przygotowującej się do spotkania w Genui z Sampdorią! Podobny zaszczyt spotkał jeszcze innego gracza z młodzieżowej ekipy SSCN Antonio Romano. Łasicki założył koszulkę z nr 95, a po przeciwnej stronie barykady, również na ławce usiedli rodacy Paweł Wszołek i Bartosz Salamon. Ten pierwszy pojawił się na boisku i zdobył swego premierowego gola w tym sezonie. Bramka ta była ostatnią w meczu, który goście wygrali 5:2. Jednak sygnał od szkoleniowca trzeciej drużyny Serie A jest wyraźny - Polak jest w orbicie zainteresowań, postępy zostały zauważone i być może po letnich przygotowaniach częściej będzie zapraszany do ekipy Hamśika, Callejona, Zapaty, Reiny i spółki.

piątek, 9 maja 2014

Kapitan nie żyje

Legendarny kapitan wałbrzyskiego Thoreza Jan Cieszowic nie żyje. Przez lata w składach Zagłębia, opracowaniach funkcjonował jako Cieszowiec. Ostatnie, niestety, smutne wiadomości mówią o Ciszowcu...  Przed przybyciem pod Chełmiec reprezentował barwy m.in. Piasta Gliwice. W zielono-czarnych barwach najpierw w Thorezie, potem w Zagłębiu grał w drugiej i pierwszej lidze. W najwyższej klasie rozgrywkowej zagrał 139 meczów, w których dwukrotnie wpisał się na listę strzelców. Niezbyt wysoki grał na pozycji stopera, ale dzięki znakomitej skoczności, boiskowemu sprytowi, a przede wszystkim wyszkoleniu technicznemu zawdzięczał renomę jednego z najlepszych obrońców. Na pewno w przypadku wyboru najlepszej jedenastki w historii Zagłębia, ba - miasta Wałbrzycha Cieszowi(e)c na pewno miałby pewne w niej miejsce.
   W latach 1957-58 Cieszowi(e)c bronił barw gliwickiego Piasta. Przez kolejne dwa lata grał we wrocławskim Śląsku. Z Zagłębiem wywalczył upragniony awans do ekstraklasy, gdzie przez lata był czołowym zawodnikiem Thoreza. W sezonie 1968/69 zagrał w 25 z 26 meczów ligowych strzelając jednego gola (przeciwko Zagłębiu Sosnowiec w Wałbrzychu -2:4), opuścił tylko jeden mecz z Pogonią Szczecin. W sezonie 1969/70 opuścił z powodu kontuzji 4 mecze (22 na 26). W majowym spotkaniu z Legią opuścił boisko już po pół godzinie gry, w kolejnych 3 spotkaniach przechodził rehabilitację, a jak wrócił na mecz z Polonią w Bytomiu (1:0) to z powodu urazu musiał zostać w przerwie w szatni opuszczając kolejne spotkanie. W historycznym, bo najlepszym sezonie 1970/71 opuścił tylko jedno spotkanie - pozbawieni swej opoki Thoreziacy przegrali w Chorzowie z Ruchem aż 0:4. W sezonie 1971/72 z powodu dwóch kontuzji opuścił 3 spotkania (23 mecze), ale za to strzelił swoją drugą i ostatnią bramkę w ekstraklasie - w listopadzie 1971 jego celny strzał zadecydował o zwycięstwie nad Legią 1:0. W sezonie 1972/73 Cieszowi(e)c opuścił dwa mecze, ale najbardziej prestiżowe - w Chorzowie z Ruchem (1:3) i Warszawie z Legią (0:3). W ostatnim pierwszoligowym sezonie Zagłębia 1973/74 zagrał 20 razy. Po kontuzji odniesionej w Poznaniu w meczu z Lechem w 24.kolejce (liga już liczyła 16 drużyn) do końca sezonu nie pojawił się na boisku.
Oprócz pierwszoligowych spotkań trzeba pamiętać o Jego udanych meczach w Pucharze UEFA, a także dziesiątek innych w Pucharze Polski, niższych ligach. Niezwykle skoczny, dżentelmen na boisku i poza nim. Po prostu LEGENDA...

poniedziałek, 5 maja 2014

Bytomski Olimp nie dla Górnika

Piąty wyjazdowy mecz Górnika Wałbrzych w 2014 roku przyniósł porażkę nr 5. Polonia Bytom, która 3 sezony temu występowała jeszcze w ekstraklasie wiosnę również ma nieciekawą. Zarząd pożegnał trenera Grzegorza Kurdziela, a misję ratowania drugiej ligi powierzył Piotrowi Mrozikowi. Debiutant zmobilizował swoich podopiecznych, którzy sięgnęli po upragniony komplet punktów. Wałbrzyszanie z kolei wracali z Bytomia w niezbyt szczęśliwych nastrojach. Maciej Jaworski próbuje zmieniać ustawienie zespołu, szuka nowych rozwiązań, ale szczęście, niestety, nie uśmiecha się do niego. W Głogowie dobry mecz z liderem i sekundy dzieliły od zasłużonego pierwszego wyjazdowego punktu. Przed meczem z Polonią wiadomo było, że nie zagra wykartkowany Sławomir Orzech. Urazy leczyli Grzegorz Michalak i Daniel Zinke, którzy ostatecznie mecz rozpoczęli na ławce rezerwowych. Zestawienie defensywy musiało zaskoczyć obserwatorów poczynań biało-niebieskich. W środku partnerem Marka Wojtarowicza został Dariusz Michalak, który większych błędów nie popełnił. Na prawej stronie zastąpił go Dominik Radziemski, dla którego był to pierwszy ligowy występ nie tylko w tym kalendarzowym roku, ale od końca października 2013! W środku musieli zagrać młodzieżowcy, więc pojawił się Wojciech Szuba obok Michała Bartkowiaka. W ataku wrócił do podstawowej jedenastki Marcin Folc, który w swoim stylu uprzykrzał życie w pojedynkach powietrznych defensorom przeciwnika.
Dominik Radziemski nie radził sobie
z Kamilem Białkowskim.
 W pierwszej odsłonie ŻADNA z drużyn nie oddała celnego strzału w światło bramki rywala. Oczywiście nie licząc karnego. Strzał Słowaka Barćika odbił się od ręki Marka Wojtarowicza co dało podstawę do podyktowania jedenastki. W tym roku panuje tendencja gwizdania takich zagrań, choć po prawdzie wałbrzyski obrońca nie miał zamiaru zagrać piłki, nie poszerzył obrysu swego ciała itd. W drugiej odsłonie po strzale Wojciecha Szuby identyczna sytuacja dała karnego gościom i tym samym nie było pomeczowej dyskusji o zasadności dyktowania podobnych jedenastek. Celny strzał Marcina Folca to nie tylko przełamanie się wałbrzyskiego napastnika (pierwszy gol od październikowego meczu w Częstochowie), ale przełamanie passy bez zdobytej bramki, bowiem Górnik czekał na tego gola 454 minuty! Górnik w Bytomiu zagrał dobry mecz, potrafił zdominować przeciwnika, narzucić swój styl gry, ale wciąż bolączką jest stwarzanie bramkowych sytuacji. Najczęstszym rozwiązaniem były akcje Michała Bartkowiaka, który z lewej strony zbiegał z piłką do środka, gdzie prawą nogą próbował zaskoczyć Mateusza Mikę z dystansu. Niedzielne ustawienie zespołu spowodowało, że w ogóle nie funkcjonowała w ofensywie prawa strona Górnika. Po Radziemskim widoczny aż nadto było brak rytmu meczowego. Kamil Białkowski, operujący na lewej stronie Polonii, za często ogrywał Dominika, zresztą z tego sektora nastąpiło podanie, po którym Dawid Cempa strzelił zwycięskiego gola. Inną sprawą jest zaspanie Mateusza Sawickiego, któremu Cempa uciekł i z 4 metrów mógł zapytać Damiana Jaroszewskiego, w który róg mu posłać piłkę.
Wojciech Szuba jak to on, wciąż bezradny w drugiej lidze, choć paradoksalnie w Bytomiu był najbliżej strzelenia swojej premierowej bramki. Niestety, ten szczebel rozgrywek to za wysoki poziom dla niego. Szuba nie wspomagał Radziemskiego na prawej stronie, sam nie jest typowym skrzydłowym i często z przyzwyczajenia schodził do środka pola.
Zmiany poczynione przez Jaworskiego niewiele zmieniły: trudno oczekiwać, żeby debiutant Sebastian Surmaj miał odwrócić losy meczu, z Adriana Moszyka pożytek może być jedynie w przypadku stałych fragmentów gry, a Daniel Zinke miał za mało czasu by coś ugrać. Adek nie jest typem walczaka, tak jak choćby walczący niczym pitbul  Michał Oświęcimka, ani zaawansowany technicznie jak Tomasz Wepa, który wślizgiem, sprytem potrafi odebrać piłkę. Irytuje próbami wymuszenia rzutu wolnego co często, również na murawie bytomskiego stadionu, nie odnosi efektu tak jakby przyjął, przytrzymał piłkę i rozegrał z partnerami. Zinke z kolei notuje najgorszy sezon w swojej wałbrzyskiej przygodzie i nie chodzi o liczbę strzelonych bramek. Brakuje dobrych podań do niego wykorzystujących jego największy atut, czyli szybkość i dynamikę. Ani Rytko, ani Szuba tego nie potrafią.
Katowicki Sport wybrał piłkarzem meczu weterana Słowaka Miroslava Barćika - czy słusznie? Szczerze to groźniejszy był wspomniany wyżej Białkowski, największy wiosenny dżoker Cempa, który w czwartym meczu w roli zmiennika trafia do siatki rywala. Katowiccy dziennikarze piszą o zasłużonym zwycięstwie Polonii, a słowa Macieja Jaworskiego o niezasłużonej porażce potraktowali jako nieporozumienie. Wałbrzyski szkoleniowiec na łamach Sportu stwierdził, że do utrzymania potrzeba Górnikowi 7 punktów, co dało by 51 na mecie. Wśród drużyn z dolnej części ligowej tabeli panuje przekonanie, że ligowy byt może dać nawet 48-49 punktów. Do zakończenia sezonu zostało 6 niezwykle ważnych, niezwykle trudnych meczów. Dla wałbrzyszan margines błędu zmniejsza się do minimum. Niby 18 punktów do ugrania, ale w Zielonej Górze, Kaliszu i Jarocinie powoli powinni oswajać się z jesienną grą w trzeciej lidze. Górnik ma 5 punktów nad czerwoną strefą, a wśród najbliższych przeciwników aż czterech jest na pozycji spadkowej, a jeden na jego styku. Oto plan gier Górnika o ligowy byt:
Wałbrzych - MKS Kluczbork - dziś 11.miejsce, ale 2 punkty straty do ósmej lokaty. MKS ma jednak przed sobą spotkania z walczącymi o awans Zagłębiem i Bytovią. Sezon kończy derbowym pojedynkiem z nieobliczalnym Ruchem;
Zielona Góra - UKP - zielonogórzanie wiosnę rozpoczęli tak jak Górnik - od zwycięstwa, a potem nie licząc walkoweru z Polkowicami, zanotowali dwa remisy.Zespół najskuteczniejszego snajpera ligi Wojciecha Okińczyca zapewne będzie godnie chciał się pożegnać z ligą, więc nie ułatwi wałbrzyszanom zadania;
Wałbrzych - Raków - kolejny, po spotkaniu z Kluczborkiem, mecz o 6 punktów. Dziś piłkarze Jerzego Brzęczka są na ostatnim bezpiecznym miejscu ze stratą 5 punktów do Górnika. Częstochowian czekają ciężkie boje z Bytovią, Zagłębuiem, Wartą czy Błękitnymi;
Ostrów Wielkopolski - Ostrovia 1909 - beniaminek z taką samą ilością zwycięstw co Górnik, obecnie na 12.miejscu ze stratą jednak tylko 3 punktów do ósmego Rakowa. U siebie oprócz wałbrzyszan Ostrovia rozgrywać będzie derby z Wartą i Jarotą oraz wyjazdy do Opola, Stargardu i Sosnowca.
Wałbrzych - Odra Opole - bodaj największe rozczarowanie po zimowych wzmocnieniach Oderka miała zapewnić sobie szybko ligowy byt, a tymczasem 13.miejsce i 4 punkty obecnie straty do 8.miejsca. Podopieczni Petra Nemca będą grać z bezpośrednimi rywalami  do utrzymania (Gryf, Błękitni, Ostrovia). Mecz będzie pożegnaniem Stadionu 1000-lecia z drugą ligą grupą zachodnią. Miejmy nadzieję, że mecz, na który zapewne przyjedzie spora grupa opolskich kibiców, będzie okazja do świętowania utrzymania.
Poznań - Warta - zespół Rasiaka ma 2 punkty więcej niż Górnik, ale podobnie jak wałbrzyszanie mogą zapomnieć o awansie.Poznaniacy do końca sezonu grać będą z drużynami walczącymi o utrzymanie, więc być może to oni będą tymi co rozdawać będą karty na finiszu tego sezonu.
Porażka w Bytomiu 1:2 przy jesiennym 1:0 przy Ratuszowej oznacza, że Górnik ma lepszy bilans bezpośrednich pojedynków z Polonią co również może mieć znaczenie na mecie sezonu.

niedziela, 4 maja 2014

Kuszczak przed szansą powrotu do Premier League

Druga liga angielska zwana jest jako Football League Championship i często mylona jest, przez swoją oryginalną nazwą, z ekstraklasą (Premiere League). W tej klasie rywalizują aż 24 drużyny, z których bezpośredni awans zdobywają dwie najlepsze drużyny, 4 następne rywalizują w barażach o jedno premiowane miejsce. Spadają trzy ostatnie zespoły. W najwyższej klasie rozgrywkowej polscy piłkarze to bramkarze, ten stan zmieni się po wakacyjnej przerwie, bowiem z Leicester awans zdobył Marcin Wasilewski. Polską kolonię ma szansę poszerzyć Tomasz Kuszczak.  Wychowanek wrocławskiego Śląska gra w Wielkiej Brytanii od 2004 roku - po udanym debiucie w West Bromwich trafił do Manchesteru United, gdzie co prawda podreperował konto bankowe, wpisał co CV kilka tytułów ze zwycięstwem Ligi Mistrzów na czele, ale w przeciągu ponad 5 lat skompletował ledwie 26 występów ligowych. Od 2 lat broni barw Brighton&Hove Albion, które w najwyższej klasie rozgrywkowej spędziło 4 sezony na przełomie lat 70 i 80-tych ubiegłego stulecia. Popularne Mewy w tym roku mają szansę powtórzyć sukces sprzed 35 lat i awansować do angielskiej ekstraklasy. W tym sezonie Kuszczak wystąpił w 41 meczach zachowując w 17 czyste konto. W ostatniej kolejce, która zadecydowała o awansie do fazy barażowej Kuszczak miał okazję spotkać się z innym rodakiem Radosławem Majewski z Nottingham Forrest.  Gospodarze, wśród których od pierwszego gwizdka wystąpił Majewski objęli prowadzenie 1:0, natomiast Brighton wyrównał dopiero po przerwie. W doliczonym czasie gry Leonardo Ulloa zdobywa zwycięską bramkę wprawiając w ekstazę ekipę gości. W międzyczasie fetę z okazji awansu do baraży szykowano w Reading, które w przypadku braku zwycięstwa Brighton walczyłoby o awans. Gol argentyńskiego napastnika sprawił, że marzenia ekipy z Madejski Stadium o powrocie do Premier League muszą poczekać co najmniej rok.
Tomasz Kuszczak ma na Wyspach uznaną renomę i wielce prawdopodobne, że jesienią znów zagra na boiskach najwyżej klasy rozgrywkowej. Jeśli nie uda mu się awansować z Brighton&Hove Albion FC to na pewno może liczyć na zainteresowanie innych klubów. Czy należy do czołowych zawodników całej ligi? To zależy od źródła opinii. Fourfourtwo, czyli po polsku 4 4 2 - oznaczający jedno z piłkarskich ustawień taktycznych, stało tytułem jednego z najbardziej popularnych magazynów futbolowych na świecie. Od 4 lat tytuł ten trafił do Polski. Tematyka jest dostosowana do warunków krajowych, a oryginalny, brytyjski magazyn tymczasem w numerze majowym sporo miejscu poświęcił piłkarzom zaplecza Premier League. Wśród subiektywnie wybranej 50 najlepszych zawodników Championship próżno szukać nazwisk wspomnianych wcześniej Kuszczaka, Wasilewskiego, Majewskiego czy też innych polskich graczy - Tomasza Cywki (Barnsley), Parzyszka (Charlton Athletic). Najwyżej sklasyfikowanym bramkarzem jest Duńczyk Kaspar Schmeichel (Leicester City), a czołowa piątka ligi wg Fourfourtwo to:
5. Will Hughes (pomocnik, Derby County)
4. Danny Drinkwater (pomocnik, Leicester City)
3. Andy Reid (pomocnik, Nottingham Forrest)
2. Ross McCormack (napastnik, Leeds United)
1. Danny Ings (napastnik, Burnley).
Póki co są to dla "kontynentalnych fanów" anonimowi w większości gracze, ale kto wie czy za kilka miesięcy nie będzie o nich głośno.
Artur Krysiak
Ciekawostką z kolei jest inne zestawienie przygotowane przez brytyjskich dziennikarzy. Wśród wymienionych graczy niższych szczebli rozgrywek znalazło się nazwisko Polaka. Artur Krysiak nie jest szeroko kojarzony w Polsce. Ten 25-letni bramkarz jest wychowankiem UKS SMS Łódź, w 2006 roku jako siedemnastolatek trafił do Birmingham City, gdzie po zaledwie kilkugodzinnych testach zaproponowano mu trzyletnią umowę. Bardzo pozytywną opinię o Krysiaku wystawił odpowiadający za bramkarzy Nigel Spink, który swego czasu z Aston Villa sięgnął po Puchar Mistrzów. Po roku treningów w Birmingham przyszło wypożyczenie do szkockiej Gretny, gdzie w 2008 zalicza 4 mecze dzięki karnej absencji podstawowego bramkarza. Później był wypożyczany do York City (na miesiąc, gdzie po udanym debiucie złamał palec), Swansea City (na 3 miesiące, po debiucie 3-0 z Southampton trafił do Jedenastki Tygodnia zaplecza ekstraklasy), szkockiego Motherwell ( 1 występ w szkockiej ekstraklasie) oraz Burton Albion. Od lata 2010 po wygaśnięciu umowy z Birmingham gra w Exeter City, z którym spadł z League One (trzeci poziom rozgrywek), a obecnie w drugim sezonie gry w czwartej lidze (League Two) na dwie kolejki przed końcem zajmuje 16.miejsce. Ciekawostką, zresztą szeroko przypomnianą również w majowym numerze brytyjskiego Fourfourtwo, jest fakt, że pierwszy międzynarodowy mecz reprezentacja Brazylia rozegrała właśnie z Exeter City (w 1914).
Co sprawiło, że Krysiak został zauważony? Przede wszystkim za brawurowe, skuteczne interwencje ratujące często jego zespół. Poza tym po ubiegłym sezonie zgarnął aż 4 nagrody podczas podsumowującej gali. Ma bardzo dobrą opinie w swoim klubie, mówi się o ofertach z wyższych lig. Czas pokaże czy Krysiak trafi do lepszego klubu czy też wzorem Bartosza Białkowskiego zasiedzi na futbolowej prowincji.

sobota, 3 maja 2014

Puchar dla Zawiszy

Pierwsze rozstrzygnięcie sezonu 2013/14 już znamy - zdobywcą Pucharu Polski został bydgoski Zawisza. Mecz finałowy rozegrany został na stołecznym Stadionie Narodowym, co ma się stać coroczną tradycją, tak jak data meczu przypadająca na drugi dzień maja. Papierowym faworytem wydawał się beniaminek z Bydgoszczy, który sezon kończy w górnej połówce tabeli, natomiast drugi finalista, Zagłębie Lubin jest na pozycji spadkowej i jeszcze długo w obozie Miedziowych będą drżeć o utrzymanie miejsca w T-Mobile Ekstraklasie. W obu zespołach zabrakło kilku kluczowych zawodników (kontuzje, kartki), choć lista nieobecnych w Zawiszy zawierała o wiele więcej kluczowych nazwisk. Michał Masłowski, Herold Goulon, Bernard Vasconcelos to podstawowi do niedawna zawodnicy Zetki, ba - strzelili 1/3 dorobku bramkowego -15 z 43 uzyskanych do tej pory bramek. Jeśli wziąć pod uwagę wyniki w lidze (2:0, 1:3) to lepszy bilans mają bydgoszczanie, natomiast w Zagłębiu odnoszono się do historii. Po pierwsze do trzech razy sztuka - piłkarze sponsorowani przez KGHM w przeszłości już dwukrotnie grali w finale PP i tyleż razy przegrali z Dyskobolią Grodzisk Wielkopolski (2005 - 0:2, 1:0) i Wisłą Płock (2006 -2:3, 1:3), gdzie o triumfie decydowały jeszcze dwumecze. Po drugie Warszawa - ostatni wielki sukces Zagłębie odniosło w 2007 roku, czyli mistrzostwo Polski, które przypieczętowane zostało w stolicy przy Łazienkowskiej, gdzie zespół prowadzony przez Czesława Michniewicza pokonał Legię 2:1. Teraz magia miasta nie pomogła lubinianom. Mecz prowadzony był w żywym tempie, choć koneserzy mogli przyczepić się do wielu spraw. Częściej atakował Zawisza, ale to lubinianie za sprawą Davida Abwo powinni rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść. Niestety, Orestowi Lenczykowi nie dane było schować pod pazuchą swojego gracza w przypływie radości po strzelonym golu. Po bezbramkowej dwugodzinnej grze przyszła pora na rzuty karne, w których najpierw pomylił się Sebastian Dudek dając fory Zagłębiu. Ale jak się okazało była to jedyna pomyłka ze strony Zawiszy. Wojnę nerwów z Wojciechem Kaczmarkiem najpierw przegrał Cotra, a później najmłodszy na boisku Boniecki. Po celnym strzale Igora Lewczuka bydgoszczanie mogli przyjmować zasłużone gratulacje.
 Przed samym meczem więcej mówiło się o trybunach niż o tym co będzie się działo na murawie. Wiadomo, że od miesięcy trwa konflikt kibiców Zawiszy z właścicielem klubu Radosławem Osuchem. Do bojkotu przyłączali się w ligowych meczach fani innych zespołów omijając szerokim lukiem stadion im. Krzyszkowiaka. Finałowy pojedynek w ramach kibicowskiej (słowo kibolskiej inaczej rozumiem niż dziennikarze) solidarności zbojkotowali również sympatycy w szalikach Zagłębia Lubin. Frekwencję uratowały działania PZPN, który dzięki dystrybucji biletów wśród dzieci i młodzieży szkolnej zapewnił solidną frekwencję powyżej 37 tysięcy widzów. Atmosferę wielkiego widowiska przed i po meczu zapewniły organizacyjne sprawdzone tricki podpatrzone na wielkich imprezach, ale w trakcie samego meczu atmosfery na trybunach nie było. Sporadyczny doping, zabawy do których nie potrafił wszystkich sektorów zachęcić spiker - tak zapewne nie wyglądałby finał, który zaszczyciliby najzagorzalsi kibice obu zespołów.
Ciekawostką jest fakt, że przegrany finału w całej edycji nie stracił ŻADNEJ bramki! Dwukrotnie musiał rywalizację rozstrzygać w rzutach karnych - o ile na początku pucharowej przygody Zagłębie okazało się lepsze od Piasta Gliwice, to w Warszawie już nie powiodło się. Srebrny medal na szyi mógł zawiesić były piłkarz Górnika Wałbrzych Wiesław Stańko, będący kierownikiem drużyny. Na podobny medal zapracował również Paweł Oleksy. Defensor wystąpił w Jaworznie w jesiennym meczu z GKS Tychy (1:0), a wiosną musiał zmienić Lubin na Arkę Gdynia, gdzie prześladuje go niesamowity pech, bowiem kontuzja najprawdopodobniej wyeliminowała go do końca obecnego sezonu. Co ciekawe ostatni mecz w barwach żółto-niebieskich rozegrał w PP przeciwko ... Zagłębiu (0:3), gdzie zresztą doznał kontuzji.
 Od 1992 Dolny Śląsk czeka na triumf w Turnieju Tysiąca Drużyn, jak kiedyś nazywano rozgrywki Pucharu Polski. Wtedy nieoczekiwanie w Warszawie Miedź Legnica ograła po karnych Górnika Zabrze. Wcześniej, w 1987 roku wrocławski Śląsk, również po karnych, okazał się lepszy od GKS Katowice w Opolu. Trzeci finał z udziałem dolnośląskiej drużyny, w którym przyszło strzelać z 11 metrów w decydującej fazie zakończył się porażką. 17 lat temu członkiem zwycięskiej ekipy byli m.in. byli gracze wałbrzyskich zespołów Janusz Góra (Górnik), Kazimierz Mikołajewicz (Zagłębie), ale również Waldemar Tęsiorowski i Ryszard Tarasiewicz, którzy obecnie prowadzą w duecie bydgoskiego Zawiszę.
Bydgoski Zawisza osiągnął swój największy sukces w historii klubu i miasta. 10 lat temu klub był beniaminkiem ... IV ligi, skąd wyrwał się w 2008 (po barażach z LZS Leśnica 2:0, 1:0) awansując do nowej drugiej ligi. Tam spędził 3 sezony, w ostatnim awansowym 2010/11 rywalizując już z Górnikiem Wałbrzych (3:1 w Bydgoszczy, 0:0 w Wałbrzychu - na zdjęciu w walce z Marcinem Morawskim Jakub Wójcicki triumfator PP AD 2014). Potem była dwuletnia gra w 1.lidze, a od lata ubiegłego roku rywalizacja na najwyższym szczeblu rozgrywek. Przed włodarzami Zawiszy teraz czeka ogromne zadanie - wzmocnienie kadry przed zbliżającą się przygodą w europejskich pucharach. Sam trener Tarasiewicz, kuszony przez francuski US Valenciennes, przyznał trzeźwo, że z obecnym składem nie ma co szukać w międzynarodowej rywalizacji. Do tego dochodzą nierozwiązane problemy z kibicami Zawiszy. Na finale kilkanaście tysięcy dopingowało Zetkę, radowało się po końcowym triumfie, ale dla większości z nich był to jeden z nielicznych wypadów na piłkarski mecz i zapewne zabraknie ich już na najbliższym ligowym meczu.