niedziela, 30 marca 2014

W Bytowie trafił Grzegorz

Wyprawa piłkarzy Górnika do Bytowa nie zapowiadała się łatwo i niestety wałbrzyszanie pojechali do Bytovii jako wicelider, a wrócili jako trzecia drużyna ligi.
Zespół sponsorowany przez potentata z branży okiennej, trenowany przez Pawła Janasa - byłego selekcjonera, nie ukrywa swoich pierwszoligowych ambicji. W przeciwieństwie do choćby Warty Poznań, bytowiacy punktują i już w sobotę, choć przez kilka godzin mogli poczuć się liderem tabeli. Wałbrzyszanie pojechali bez Marcina Folca, co ograniczyło nieco możliwości w ataku. Bytovia-Drutex doskonale pamiętała jesienną porażkę przy Ratuszowej 1:3, kiedy oba zespoły kończyły w osłabieniu. I tym razem sędzia sięgnął po czerwoną kartkę wyrzucając Joshuę Baloguna Kayode. Nigeryjczyk w tym sezonie nie potrafił wpisać się na listę strzelców, a w ubiegłym błyszczał w Rakowie Częstochowa, gdzie rozstrzygnął celnym strzałem mecz częstochowian z Górnikiem w Wałbrzychu.  Jednym z katów Górnika okazał się inny zawodnik, który w przeszłości w innym klubie wpisał się na listę strzelców. Mowa o Mariuszu Kryszaku, który w sezonie 2010/11 w barwach Olimpii Grudziądz pokonał Damiana Jaroszewskiego. Teraz znakomicie wykonał rzut wolny - fragment gry, który Bytovia opanowała wręcz do perfekcji. Jogi i spółka powinni przypomnieć sobie mecz sezonu 2012/13 przegrany w Bytowie 1:2 po znakomicie wykonanych rzutach wolnych przez Dawida Ambroziaka i Michała Pietronia. A warto pamiętać, że w ostatnich sezonach najwięcej bramek w całej lidze z wolnych strzelił Wojciech Pięta, a niezłym fachowcem jest Marcin Kajca, który swego czasu wystąpił w sparingu Górnika. Tym razem na listę strzelców wpisał się wspomniany Kryszak.
Wcześniej wałbrzyszanie, co staje się wiosenną wyjazdową tradycją, objęli prowadzenie po golu Michalaka. No i pytanie, którego Michalaka. Miejscowe media podały, że rzut karny wykorzystał Dariusz, co powtórzyły ogólnopolskie serwisy, a nawet oficjalna strona wałbrzyskiego klubu.Biorące info z pierwszej ręki (czyli od zespołu) niektóre wałbrzyskie portale prawidłowo podały GRZEGORZA jako strzelca bramki. Na fotografii obok z portalu naszemiasto widać moment wykonywania jedenastki:
drugi z lewej, nieco zasłonięty Grzegorz Michalak (nr 18), a rzekomy strzelec, czyli Dariusz (nr 2) dopiero rusza z ewentualną dobitką, podczas gdy Mateusz Oszmaniec rzuca się w kierunku lecącej futbolówki.
Nie jest to pierwszy przypadek, kiedy to starszy z braci Michalaków zostaje okradziony z bramki. Wcześniej miało to miejsce w 2010 w Wągrowcu, kiedy rzekomo trafił Piotr Przerywacz. Pisałem o tym przy okazji monografii klubowej autorstwa Tomasza Piaseckiego.
Górnik przegrał 1:2, ale wciąż jest w ścisłej czołówce. Wciąż zawodzi poznańska Warta, zgubił punkty Rozwój z Odrą u siebie. Chrobry Głogów po 3 remisach sięgnął po zwycięstwo w meczu z Ostrovią. Niezwykle ważne zwycięstwo odniósł Gryf nad MKS prześcigając go w tabeli i mając lepszy bilans bezpośrednich meczy. Dwukrotny pogromca ekipy Macieja Jaworskiego, Błękitni Stargard Szczeciński wygrywa w Kaliszu i utrzymał miejsce w górnej połówce tabeli. Trwa kapitalna forma Ruchu Zdzieszowice, który wiosną wygrywa wszystkie mecze! Pierwsze wiosenne zwycięstwo na boisku wywalczyła Polonia Bytom, gdzie sporo mówiło się o Piotrze Rockim. Popularny Rocky miał w drodze powrotnej po przegranym meczu w Wejherowie uciąć męską pogawędkę z kolegami w autokarze przy pitym, za przyzwoleniem trenera, piwie. O mały włos nie doszło do rękoczynów, ostatecznie szatnia stanęła przeciw nestorowi ligi i na chwilę obecną próżno szukać go w składzie Polonii, a lada dzień pewnie ujrzy światło dzienne komunikat o rozwiązaniu umowy.

czwartek, 27 marca 2014

Finał przyjaźni?

Już w lipcu PZPN rozlosował pucharową drabinkę. Fachowcy rozdali oczywiście karty i oczami wyobraźni pewnie widzieli wypełniony po brzegi Stadion Narodowy, na którym kapitanowi stołecznej Legii wręczany jest Puchar Polski. Tymczasem w 1/8 finału główny faworyt poległ w Zabrzu z Górnikiem. Inny medialny faworyt, Lech Poznań przegrał w Legnicy z pierwszoligową Miedzią 0:2.
Po rozlosowaniu par ćwierćfinałowych najwięcej emocji budziły mecze z udziałem ekstraklasowych zespołów, a w sumie najwięcej emocji było gdy spotykali się pierwszoligowcy.  Na Dolnym Śląsku z niecierpliwością oczekiwano miedziowego półfinału Zagłębie - Miedź. Odbudowane zimą drużyna KGHM nie miała najmniejszych problemów z pokonaniem Sandecji Nowy Sącz. Rozmiary zwycięstwa w Małopolsce (5:0) mogą szokować, ale dla lubinian liczy się przełamanie strzeleckie Czecha Papadopulsa i pierwsze gole Szweda Bertilssona.  Miedź przed sezonem uchodziła za faworyta do awansu do ekstraklasy, ale jesień była wielkim rozczarowaniem, którego zadośćuczynieniem miała być pucharowa przygoda. Wyeliminowanie Lecha odbiło się szerokim echem, ale nie stawiało legniczan w roli faworyta w dwumeczu z Arką. Gdynianie po pierwsze byli wyżej w tabeli, w pucharze wyeliminowali wyżej sklasyfikowanych rywali: Ruch Chorzów (3:2 po dogrywce) i Koronę Kielce (5:1), a poza tym dokonali dość głośnych zimą transferów (Ślusarski, Cieńciała, Oleksy, Kowalski czy Cichocki). Tymczasem po remisie w Gdyni 1:1 przed rewanżem żółto-niebiescy byli w niezbyt komfortowej sytuacji. Na rewanż w Legnicy wybrała się ponad setka kibiców z Wałbrzycha, by wspomagać przyjaciół z Arki. Nie dane im było, niestety, oglądnąć byłych wałbrzyszan - Dawid Kubowicz gra w rezerwach, a Paweł Oleksy leczy kontuzje. Mecz był najciekawszym spektaklem spośród ośmiu meczów 1/4 finału. Od 1:0 po szybki remis, niewykorzystaną sytuację bohatera poprzednik meczów gdynian - Piotra Tomasika, dogrywka, 1:2, wykluczenie gdynianina w barwach Miedzi, czyli Andrzeja Bledzewskiego, 1:3 i szybkie 2:3.
 Nie będzie miedziowego półfinału, jak i również nie będzie trójmiejskiego finału. Lechia Gdańsk tradycyjnie od 5 lat trafia w PP na Jagiellonię Białystok. Jaga swój największy sukces (Puchar i Superpuchar) wywalczyła pod wodzą Michała Probierza, który prowadził do boju o 1/2 właśnie Lechię. W Białymstoku było 2:1 dla miejscowych co stawiało w nieco lepszej sytuacji przed rewanżem gdańszczan. Mecz na PGE Arenie oglądało największa publika w tej fazie rozgrywek - ponad 9,5 tysiąca widzów. Skończyło się na 1:1, gdzie bliżej uzyskania zwycięskiej bramki byli jednak goście. Odpadnięcie z pucharu kosztowało Probierza posadę, a Piotr Stokowiec w swojej karierze trenerskiej uzyskał swój największy sukces.
Przeciwnikiem Jagiellonii będzie bydgoski Zawisza. Jesienią beniaminek ograł w Szczecinie Pogoń 3:1, a w Katowicach GKS 1:0, a przed dwumeczem z Górnikiem nie był faworytem. Tyle, że w Zabrzu nie ma już trenerów z jesiennych zwycięskich pucharowych meczów (Nawałka, Wieczorek). Górnik wiosną w lidze nie może się doczekać zwycięstwa, zatrudniono Roberta Warzychę, a ten nie ma licencji UEFA, więc w protokołach meczowych figuruje nazwisko Józefa Dankowskiego. Po nikłej porażce 1:2 w Bydgoszczy wydawało się, że zdeterminowany Górnik powalczy ostro o półfinał, a tymczasem Zawisza wręcz upokorzył gospodarzy wygrywając aż 3:0. W Zabrzu czekają nie tylko na przełamanie, bo strefa spadkowa coraz bliżej, ale na wyleczenie się 8 piłkarzy. Urazy leczą: Steinbors, Augustyn, Gancarczyk, Danch, Szeweluchin, Pandża, Przybylski, Zachara, a Olkowski dopiero co wrócił do gry. Z tymi graczami Nawałka spokojnie radził sobie w lidze będąc jesienną rewelacją. Mówi się, że wyciśnięta niczym cytryna drużyna zabrzańska nie jest w stanie więcej ugrać w tym sezonie i podopieczni Roberta Warzychy będą musieli sporo napracować, by nie skompromitować się spadkiem do dolnej połówki tabeli.
Jeśli w finale mielibyśmy do czynienia z zestawem Arka - Zawisza, to naocznymi świadkami zapewne będą kibice Górnika Wałbrzych, którzy od lat przyjaźnią się z fanami obu drużyn. Inną sprawą jest ciągnący się od lat konflikt kibiców bydgoskich z prezesem Osuchem co przyczynia się do bojkotu meczu popularnych Zetki. Również w przypadku awansu lubinian do finału trudno byłoby spodziewać się awantur, gdyby na mecz zdecydowali się przyjechać fani z Bydgoszczy.
 Nie jest pewne czy finał odbędzie się na Narodowym. Powodem jest SAP, czyli Sygnalizacja Alarmu Pożarowego, do którego uwagi na straż pożarna. System ten zamontowany jest w lożach VIP-owskich, więc pozornie normalnym kibicom i piłkarzom nie przeszkadza. Swoje trzy grosze wtrąca tradycyjnie policja. Jednym słowem wciąż na największym, najdroższym stadionie w Polsce nie może odbyć się piłkarska impreza o wymiarze krajowym. Niczym żart brzmi więc informacja, że na początku września odbędzie się na Narodowym Halowy Puchar Świata w ...windsurfingu.

środa, 26 marca 2014

Brazylijczycy w wałbrzyskiej okręgówce

Powoli rusza piłkarska wiosna - po drugiej i trzeciej lidze ruszają niższe ligi. Niektóre drużyny mogły sobie pozwolić na transfery i trzeba powiedzieć, że wiosną w wałbrzyskim okręgu zobaczymy kilku graczy z Brazylii. W Lechii Dzierżoniów duet Denis - Diego Oliveira zaliczył dwa pełne mecze, ale podopieczni Zbigniewa Soczewskiego nie potrafili sięgnąć po komplet punktów. W trzeciej lidze w drugim z rzędu meczu MKS Oława strzela trzy gole i autorami byli bracia Gancarczykowie: Mateusz, Waldemar i Krzysztof. Dwaj inni grają dwie ligi wyżej - tydzień temu do siatki trafił dla Chojniczanki Marek, a teraz dwa razy Janusz dla Katowic. Wiosna dla Gancarczyków? W IV lidze zabraknie niestety MKS Szczawno Zdrój, które się wycofało i futbol w wykonaniu seniorów w uzdrowisku można będzie zobaczyć dopiero jesienią i na poziomie A klasy. Oprócz lidera z Brzegu Dolnego aspiracje zgłaszają Karkonosze Jelenia Góra i Olimpia Kowary. Pierwsi nie mieli problemów z pokonaniem Kuźni Jawor (3:0) w świetle jupiterów, a piłkarze z Kowar wygrali 1:0 na ciężkim terenie w Strzegomiu. Olimpię z szatni na murawę z opaską kapitana wyprowadził Marcin Smoczyk, Adrian Zieliński wystąpił od pierwszej minuty, a Maciej Udod z Damianem Chajewskim pojawili się dopiero po przerwie. "Chajek" asystował zresztą przy jedynym golu. W zespole AKS 90 minut rozegrał Marcin Traczykowski. Najwyższe zwycięstwo w pierwszej wiosennej kolejce IV ligi odniósł LKS Stary Śleszów, który rozgromił aż 8:2 na wyjeździe Orlę Wąsosz. Dwa gole zanotował obrońca, wychowanek wałbrzyskiego Górnika Łukasz Jaworski. W zespole Starego Śleszowa wiosną nie zobaczymy Sławomira Jurkowskiego, który zawiesił (tymczasowo?) karierę, natomiast inny wałbrzyszanin Tomasz Sokół wrócił do zespołu z wypożyczenia do Polonii Jaszowice, ale w Wąsoszy nie zagrał.  Orkan Szczedrzykowice z Rafałem Majką i Adamem Kłakiem w składzie wygrał w Zawidowie z Piastem 1:0.
W jeleniogórskiej klasie okręgowej udanie zaczęła pościg z prowadzącym Włókniarzem Mirsk kamiennogórska Olimpia. Zwycięstwo 3:1 nad Hutnikiem Pieńsk pozwoliło utrzymać status quo, bowiem
Marcin Masiel jak na kapitana przystało poprowadził
Olimpię do zwycięstwa - w ten sposób zdobył gola na 1:0
Mirsk również u siebie wygrał i ma punkt przewagi nad Olimpią. Wśród strzelców bramek znaleźli się znani w Wałbrzychu Marcin Masiel i Jarosław Grzesiak, cały mecz grał Wojciech Błażyński, a na ławce przesiedział Piotr Smoczyk. Z kolei w wałbrzyskiej piątej lidze, czy jak kto woli okręgówce największą sensacją był domowy remis lidera Piasta Nowa Ruda z outsiderem Kryształem Stronie Śląskie 1:1. Wydarzeniem była klęska LKS Bystrzyca Górna u siebie z niżej notowaną Victorią Świebodzice aż 1:6, gdzie zagrał Michał Nadzieja, a po dwa gole strzelili Artur Słapek (dawniej MKS Szczawno Zdrój) i były pierwszoligowiec Marcin Kokoszka.
Wyniki przyćmiły jednak debiuty w pierwszych Brazylijczyków w wałbrzyskiej okręgówce! Oczywiście w kraju były już przypadki gry obcokrajowców w niższych ligach, ale w naszym okręgu przypadku by reprezentanci Kraju Kawy grali w piłkę jeszcze nie było. Zespół Zamek Kamieniec Ząbkowicki nie ma bogatej ligowej historii, najwyżej grał w IV lidze. Obecnie jako beniaminek, który wrócił po 10-letniej nieobecności, walczy o utrzymanie w okręgówce. Ma wiosną im w tym pomóc dwójka Brazylijczyków: 21-letni pomocnik Felipe Cruz i rok młodszy napastnik Alex Silva. Jak znaleźli się w Polsce? We wrześniu ubiegłego roku w Polsce gościła amatorska drużyna ARS Kurytyba, która w ciągu miesiąca rozegrała kilka spotkań z zespołami z dolnośląskiego okręgu (0:3 z GKS Kobierzyce, 0:1 z Bielawianką, 5:0 z juniorami Lechii Dzierżoniów i 2:2 właśnie z Zamkiem). Zespół z Kurytyby był projektem menedżerów, który trenują mlodych Brazylijczyków (zespół oparty głównie na rocznikach 1994-95) pod kątem gry w Europie. Nie ukrywali, że mecze miały wypromować zawodników, których ambicje były wyższe niż klasa okręgowa. Koniec końców do Kamieńca trafił duet nieco starszych od juniorów z Kurytyby i w pierwszym spotkaniu przeciwko Karolinie Jaworzyna Śląska zadebiutowali na polskiej ziemi. Obaj pojawili się dopiero po godzinie gry, ale niczym szczególnym nie wyróżnili się (0:0).

niedziela, 23 marca 2014

Niemoc jubilata

Jubileusze mają to do siebie, że nie zawsze,zwłaszcza w sporcie, wszystko wychodzi po myśli jubilata. W sobotę futbolowy świat mógł zobaczyć tysięczny mecz Arsene Wengera w roli szkoleniowca Arsenal Londyn, który musiał przełknąć gorzką pigułkę w postaci pogromu 0:6 w odwiecznym rywalem Chelsea Londyn. Wałbrzyski Górnik w 68.rocznicę powstania w ligowym boju mierzył się z Jarotą Jarocin - najsłabszym zespołem w lidze. Wynik 1:0 przyjęto przy Ratuszowej z ulgą, bowiem wiosną naprawdę trudno wytypować zwycięzców poszczególnych meczów, a i gra Górnika, zwłaszcza do przerwy, delikatnie mówiąc nie była zachwycająca. Jarota zimą wzmocnił się kilkoma młodymi graczami. Wciąż nie dopuszcza się w Jarocinie myśli o degradacji, choć wiosną zespół nie zdobył jeszcze gola. W zespole Jędrzeja Kędziory występuje m.in. Robert Menzel, który jesienią grał w Śląsku Wrocław, a zimą testowany był przez kilka zespołów i zaliczył nawet sparing w ekipie Macieja Jaworskiego. Jak pokazał mecz, nic wielkiego sobą nie reprezentował i po prawdzie to on, a nie Hubert Oczkowski powinien wylecieć z boiska. Menzel z łokciem uderzył Marcina Folca, a arbiter mając już na sumieniu wykluczenie jednego gracza gości, wybrał mniejsze zło karząc dwóch graczy żółtymi kartkami. W przypadku napastnika Górnika Wałbrzych oznacza to pauzę w najbliższym meczu w Bytowie.
Mecz, mimo ładnej, typowo piłkarskiej pogody, nie zapełnił trybun Stadionu 1000-lecia. Kasy w sobotę otwarte były już 4 godziny przed meczem i mimo początkowych problemów z siecią internetową, sprzedaż odbywała się bez przeszkód. Mimo to ostatni kibice kupowali bilety około 30 minuty I połowy. W Górniku zabrakło Damiana Jaroszewskiego co spowodowało debiut w ligowym meczu Patryka Janiczaka. Były bramkarz Zagłębia Lubin i Bielawianki nie miał wiele pracy, zachował czyste konto, ale w drugiej odsłonie meczu kilka razy niepewnie interweniował, zwłaszcza po dośrodkowaniach z rzutów wolnych w wykonaniu Krzysztofa Bartoszaka lub wychowanka stołecznej Legii Kordiana Latosa. Całe szczęście, że Jarota nie miał wielu argumentów w ofensywie i skończyło się na strachu. W ligowym meczu, w podstawowym składzie po raz pierwszy zagrał Kamil Śmiałowski - jedyny zimowy nabytek wicelidera drugiej ligi.
Największe zagrożenie dla Górnika, czyli
rzuty wolne i niepewne interwencje Janiczaka.
[foto:K.Bachosz - jarota.com]
Blondowłosy lewoskrzydłowy imponował szybkością, zadziornością, ale szybko zirytował Macieja Jaworskiego. Kamil szybko złapał żółtą kartką po pretensjach do sędziego za nieodgwizdany rzut wolny, potem pracował na wykluczenie kolejnymi uwagami pod adresem arbitra, a przede wszystkim ostrymi wejściami w nogi przeciwników, po których mógł zostać napomniany. Podobnie jak w pierwszym wiosennym meczu w Wałbrzychu, intuicją wykazał się Maciej Jaworski. Po raz kolejny zmiennik rozruszał niemrawych gospodarzy doprowadzając do zwycięstwa. Po Oświęcimce tym razem przyszła kolej na Adriana Moszyka, który wszedł na lewą stronę, po przerwie biegał po prawej, a mecz kończył na środku pola. Tuż po przerwie Adek wykorzystał dobre zagranie z głębi pola Marka Wojtarowicza i lobem pokonał Przemysława Kazimierczaka.
O ile do przerwy nie było ani jednego celnego strzału w wykonaniu Górnika, to w drugiej połowie wałbrzyszanie mogli, ba powinni podreperować swoje zdobycze bramkowe. Już pierwsza akcja duetu Daniel Zinke - Mateusz Sawicki kończy się celnym strzałem "Sawy" i minimalnym pudłem czeskiego skrzydłowego. Zinke kilkukrotnie stawał przed szansą zdobycia gola, ale brakowało mu albo precyzji, albo dobrze bronił Kazimierczak. Aktywny był Moszyk, który oprócz dobrych wrzutek próbował strzałów z dystansu. Więcej spodziewać się można było od Marcina Folca, który tradycyjnie uwikłany w walkę w środku pola nie nadążał do zajęcia swojej pozycji w ataku, przez co często brakowało środkowego napastnika. W końcu i on ładnie strzelił w światło bramki. Mógł odblokować się Jan Rytko, który w dogodnej sytuacji strzelił bardzo anemicznie nie sprawiając bramkarzowi żadnych kłopotów. Oddzielne słowa uznania należą się do "człowieka w masce", czyli Grzegorza Michalaka, który w swoim stylu walczył, często brał udział w pojedynkach główkowych nie zważając na kontuzjowany nos. Inna sprawa, że czasem jednak było widać, że ta twarzowa niedogodność trochę przeszkadzała Grzegorzowi w grze ofensywnej.
Trzeci wiosenny mecz i po raz trzeci Górnik nie potrafi rozegrać dwóch dobrych, równych połówek. O ile w Sosnowcu była to pierwsza odsłona, to przy Ratuszowej niepisaną tradycją stała się o wiele lepsza druga połowa. Póki co rywale grają w kratkę - Chrobry nie wygrał jeszcze wiosną, Bytovia wygrywa u siebie i remisuje na wyjazdach. Warta Poznań, gdzie najgłośniej było o szturmie na pierwszą ligę nie potrafi wygrać od 6 meczy! Zagłębie na własnym boisku odwraca losy meczu, ale pewnie przyjdzie moment, gdy tego szczęścia zabraknie. Swoje gra Rozwój i Błękitni, gdzie systematycznie zdobywają punkciki, które mogą okazać się bezcenne w końcowym rozrachunku. Falstart zanotowano w Rakowie i Polonii Bytom, a póki co rewelacją wiosny jest Ruch Zdzieszowice - 3 mecze komplet punktów, choć w każdym spotkaniu "Zdzichy" kończą w osłabieniu. W Kaliszu międzynarodówka również punktuje i Calisia w chwili obecnej ma więcej punktów ugranych na wyjeździe niż u siebie.
Z pewnością czeka nas ciekawa wiosna z dużą ilością niespodzianek. Górnik póki co wciąż w zielonej awansowej strefie, choć gra pozostawia wiele do życzenia. Jeśli biorąc pod uwagę cel - utrzymanie, to nad dziewiątym Rakowem wałbrzyszanie mają 13 punktów przewagi.

czwartek, 20 marca 2014

Wiosna prawdy w trzeciej lidze

Drugą ligę żegna w tym sezonie połowa stawki, ale reorganizacja tej klasy rozgrywkowej pociągnęła za sobą zmiany w niższych ligach. Trzecia liga jest szczeblem, gdzie gra się w 9 grupach - nieparzysta ilość spowodowana jest podziałem ligi opolsko-śląskiej na północną i południową. Od lipca tego roku będziemy mieli drugą ligę w postaci 18-drużynowej ligi, z trzeciej ligi awans wywalczą zaledwie dwa zespoły, a nie zwycięzcy rozgrywek makroregionalnych. Ośmiu zwycięzców w makroregionach spotka się w 4 parach barażowych. Triumfator ligi dolnośląsko-lubuskiej spotka się z mistrzem grupy łódzko-mazowieckiej, gdzie w chwili obecnej rezerwy Legii wyprzedzają Omegę Kleszczów, Broń Radom i Wartę Sieradz, która traci do lidera zaledwie 2 punkty.  Ilość spadkowiczów uzależniona jest od spadających drużyn z drugiej ligi. Z 18 drużyn na pewno ligę opuszczą drużyny z miejsc 14-18, a zagrożoną degradacją może być przy złym układzie nawet 9 ekipa na mecie sezonu. Jest więc o co walczyć.
Z Bystrzycą M.Morawski strzelił 3 bramkę w sezonie
W dolnośląsko-lubuskiej trzeciej lidze wydaje się, że po zimie los ostatnich 5 drużyn jest przesądzony. Prochowiczanka, Ilanka Rzepin, Polonia Trzebnica, GKS Kobierzyce, Promień Żary. Niewiele więcej punktów ma Bielawianka, która fatalnie rozpoczęła wiosnę przegrywając u siebie z Prochowiczanką 0:2 (zwycięstwo prochowiczan nr 2 w sezonie, a premierowe na wyjeździe). Debiut wypożyczonego z Górnika Wałbrzych Michała Łaskiego oglądało raptem 50 widzów.
O górną połowę tabeli bić się będą Lechia Dzierżoniów i Polonia/Sparta Świdnica. Lechia pożegnała się z kilkoma graczami, w tym Kamilem Śmiałowskim, który trafił do Wałbrzycha czy duetem Stitou - Tobiasz wracającym do Świdnicy. Ciekawostką w naszym regionie jest gra dwójki Brazylijczyków w Dzierżoniowie - Diego Oliveiry i Denisa Alcantary. Z kolei świdniczanie, mający po jesieni najwięcej w lidze domowych porażek zaczęli od pewnego pokonania Bystrzycy Kąty Wrocławskie 3:0. Na inaugurację nie popisali się liderzy - Ślęza nie potrafiła wygrać w Żarach, a prowadzący Stilon Gorzów przegrał u siebie z MKS Oława 1:3. Oławianie póki co zajmują 5.miejsce ze stratą 6 punktów do nowego lidera - rezerw Zagłębia Lubin, ale może się to zmienić, bowiem większość spotkań wiosną rozegrają na swoim boisku. W Gorzowie błysnął tercet braci Garncarczyków, o których wielokrotnie pisano już w ogólnopolskiej prasie. Mateusz, Krzysztof i Waldemar wpisali się na listę strzelców. Ten ostatni, jesienią reprezentował barwy Chrobrego Głogów, strzelił bramkę Górnikowi w Wałbrzychu, zimą Słowo Sportowe sugerowało nawet transfer na Ratuszową, ale najbliżej był gry w Ostrovii. Biorąc pod uwagę fakt, że dla drugoligowej Chojniczanki gola strzelił powracający po korupcyjnej banicji Marek Gancarczyk, śmiało można stwierdzić, że był to weekend Gancarczyków! Jedynie do braterskiej formy nie dołączył Janusz, który przegrał w GKS Katowice.
D.Kubowicz w meczu rezerw Arki w Gryfinie.
W trzeciej lidze w miniony weekend udanie zaprezentował się 39-letni Jacek Sorbian, który poprowadził Foto-Higienę Gać do zwycięstwa w Kobierzycach z GKS 2:1 (0:1). Z kolei w grupie pomorsko-zachodniopomorskiej zagrał w barwach Arki II Gdynia Dawid Kubowicz. Jesienią dwukrotnie zagrał dla rezerw zaliczając zwycięstwo i remis, a tym razem przyszła porażka w Gryfinie z Energetykiem 1:2, gdzie mecz oglądało 70 kibiców. Dawid po rundzie dostał wolną rękę w poszukiwaniu klubu, nie udało mu się zahaczyć w drugiej lidze i zapewne wiosnę dogra w trzecioligowych rezerwach wypełniając tym samym kontrakt z żółto-niebieskimi. Jedną z opcji wyboru Kuby był Elbląg, a konkretnie Concordia, która pikuje z drugiej do trzeciej ligi. Ostatecznie w drugoligowym Elblągu, tyle, że plasującej się nieco wyżej Olimpii (aktualnie 14.miejsce) wylądował Roman Maciejak. Ten piłkarski obieżyświat w ubiegłym tygodniu podpisał kontrakt z nowym klubem, a w sobotę zadebiutował w ligowym meczu przeciwko Legionovii Legionowo (1:1) zmieniając w 70 minucie Kamila Piotrowskiego. Warto dodać, że Maciejak ostatnią bramkę w ligowym meczu strzelił ... w barwach Górnika, a było w Toruniu we wrześniu 2012 roku, czyli półtora roku temu.
W najbliższy weekend rusza z kolei czwarta dolnośląska liga. Na inaugurację lider KP Brzeg Dolny ma zagrać z rozbitym MKS Szczawno Zdrój, choć znak zapytania powinien być postawiony przy słowie "ma". Zawierucha organizacyjna, odejście kilku zawodników, marna frekwencja na treningach powoduje niepewność czy Wiesław Walczak zbierze choćby jedenastkę.  Wśród faworytów wymienia się Karkonosze Jelenia Góra, która gościć będzie na nowo wyremontowanym obiekcie, bodaj najładniejszego w lidze. Prężą muskuły w pobliskich Kowarach, gdzie ośmiopunktowy debet do lidera będzie próbował zniwelować desant z Wałbrzycha (Udod, Smoczyk, Zieliński, Chajewski). Z kolei w Strzegomiu zabraknie najskuteczniejszego w ostatnich latach, doskonale znanego w Wałbrzychu i Świebodzicach Roberta Borkowskiego.

wtorek, 18 marca 2014

Rivaldo zakończył karierę

W miniony weekend, miesiąc przed swymi 42.urodzinami brazylijski napastnik Rivaldo Vitor Borba Ferreira, znany powszechnie jako RIVALDO zakończył czynną karierę. Był jedną z największych gwiazd światowego futbolu przełomu wieków. W latach 90-tych ubiegłego stulecia nastąpiła era brazylijskich wirtuozów, których przydomki zaczynały się na literę R. Był Romario, potem Rivaldo, Ronaldo, a z czasem dołączył Ronaldinho. Cały kwartet oprócz gry dla Canarhinos łączyła gra w barwach FC Barcelona. O ile Romario i Ronaldo do Katalonii trafili z PSV Eindhoven, a Ronaldinho z PSG, to Rivaldo przyszedł z hiszpańskiej La Coruny. Tam trafił w wieku 24 lat mając na koncie mistrzowskie tytuły w swojej
Rivaldo w barwach  Deportivo La Coruna
ojczyźnie. W Deportivo w sezonie 1996/97 strzelił 21 bramek, co stało się przepustką do gry w słynnej Barcelonie. Kupiony rok wcześniej za 12 milionów Brazylijczyk opuścił Galicję za sumę dwukrotnie wyższą, a rozminął się w katalońskim klubie z Ronaldo wytransferowanym do Interu Mediolan. Podobnie jak w przypadku wspomnianych wyżej zawodników, Rivaldo najlepszy okres gry zaliczył właśnie w FC Barcelona. Przygodę z klubem zaczął od wygrania Superpucharu Europy (1997), potem dorzucił dwa mistrzostwa i jeden puchar Hiszpanii. W 1998 wraz z reprezentacją wywalczył we Francji wicemistrzostwo świata, a rok później sięgnął z nią po triumf w Copa America, gdzie został wespół z Ronaldo królem strzelców imprezy, ale za to wybrany został najlepszym zawodnikiem imprezy. W tymże (1999) roku zgarnął wszystkie najważniejsze indywidualne nagrody: Złotą Piłkę, tytuł Piłkarza Roku wg FIFA, tytuł Piłkarza Roku wg World Soccer Magazine.
W 1999 Rivaldo zdobył Złotą Piłkę.
W Barcelonie zabrakło międzynarodowych sukcesów, ale w pamięci kibiców zapamiętany został z wielu fenomenalnych zagrań oraz bramek, choćby tej z 2001 roku, kiedy w spotkaniu z Valencią przewrotką pokonał Canizaresa w ostatniej minucie gry zapewniając zwycięstwo 3:2 i udział w Champions League.
Przygodę z FC Barcelona zakończył po 5 latach w 2002 roku - strzelił 130 bramek w 235 meczach. Odchodził zaś w glorii mistrza świata, bowiem na azjatyckim mundialu z kolegami sięgnął po złote medale. Był jedną z gwiazd zespołu - do 5 bramek dorzucił 3 gole. Z koreańsko-japońskich mistrzostw kibice bardziej pamiętają bramki Ronaldo i jego charakterystyczną grzywkę na łysej głowie, czy znakomity gol Ronaldinho wrzucony za kołnierz Anglikowi Seamanowi niż grę Rivaldo. Gwiazda Barcelony zapamiętana została z teatrzyku w meczu z Turcją, gdzie trafiony piłką w korpus złapał się za twarz. Pewnie w obecnych czasach media by bo napiętnowały, może byłaby reakcja FIFA, ale
ponad dekadę temu nikt się tym nie przejął. Po mundialu Barcelonę zmienił na innego giganta - AC Milan, ale włoskiego etapu jednak nie zaliczy do udanych. Mimo indywidualnej krytyki, małej liczby goli i asyst, paradoksalnie sięgnął po największe sukcesy klubowe: w 2003 wygrał Ligę Mistrzów, powtórzył triumf w Superpucharze Europy oraz sięgnął po Puchar Włoch. W 2004 opuścił Mediolan by na krótko wspomóc w mistrzostwach stanowych Cruzeiro (mistrzostwo stanu Minas Gerais), ale spore pieniądze skusiły go ponownie do Europy i zasilił Olympiakos Pireus stając się największą postacią greckiej ligi. Rivaldo w ciągu gry w latach 2004-7 sięgnął po 3 mistrzostwa i 2 puchary Grecji, potem sezon spędził jeszcze w AEK Ateny, by w 2008 zaskoczyć futbolowy świat przechodząc do ... Bunyodkor, czołowej drużyny Uzbekistanu. Drużynę z Taszkientu trenował słynny Zico, a o apanażach Rivaldo krążyły legendy. Miał otrzymywać 6 milionów euro rocznie i doprowadzić Bunyodkor do triumfu w azjatyckiej Lidze Mistrzów.
  Podczas uzbeckiej przygody aż trzykrotnie z rzędu sięgał po mistrzostwo kraju (2008-10), dwa razy po krajowy puchar i raz tytuł króla strzelców. W wieku 38 lat postanowił wrócić do ojczyzny gdzie co roku grał dla innego klubu: dla Sao Paolo FC, Kabuscorp SC, Sao Caetano i w tym roku dla Mogi Mirim FC.
15 marca oficjalnie ogłosił zakończenie czynnej kariery. W ostatnich meczach występował na boisku u boku swego syna Rivaldo Juniora (rocznik 1994). Pamiętając jednak kilkakrotnie wznowienia kariery przez Romario oraz fakt, że Rivaldo w przeciwieństwie do młodszego od siebie Ronaldo nie ma nadwagi możliwe jest, że wirtuoz, którego w Brazylii nazywano również zdrobniale Ribo może jeszcze zagra w oficjalnym meczu.

czwartek, 13 marca 2014

Robert Warzycha trenerem Górnika Zabrze

Za niewiele ponad tydzień we Wrocławiu Śląsk zmierzy się z Górnikiem Zabrze. Dla kibiców futbolu w Wałbrzychu będą to swego rodzaju derby, bowiem na ławkach trenerskich zasiądą byli piłkarze wałbrzyskich klubów. Tadeusz Pawłowski - były gracz Zagłębia Wałbrzych przed kilkunastoma dniami objął wrocławski zespół i póki co nie zaznał jeszcze goryczy porażki. W swojej karierze trenerskiej prowadził seniorów już Śląska, z którymi dwie dekady temu zleciał z ekstraklasy, a także Polaru czy Motobi. Ostatnio szkolił młodzież w Austrii. W Zabrzu natomiast w roli trenera wystąpi Robert Warzycha - były piłkarz Górnika Wałbrzych. Z Pawłowskim na boisku się nie spotkał. Podobnie jak Teddy przybywa z zagranicy na ratunek swojemu byłemu klubowi, do którego trafił z Wałbrzycha. Będzie to jednak dopiero pierwsza praca w ojczyźnie.
Objęcie Górnika przez Warzychę było nr 1 w polskiej prasie
Obaj piłkarze sławę i największe sukcesy osiągnęli po wyjeździe spod Chełmca. O Pawłowskim i Warzysze napisano już prawie wszystko. Robert przewyższa starszego kolegę po fachu osiągnięciami za granicami. Z powodzeniem grał w angielskim Evertonie pozostając do tej pory ostatnim Polakiem, który strzelił bramkę w tamtejszej najwyższej klasie rozgrywkowej! Na Węgrzech sięgnął po krajowy puchar, podobnie było w USA. W Columbus zakończył czynną karierę zawodniczą w wieku 39 lat, a potem z powodzeniem szkolił miejscowy Crew.  Jego przyszłość w Zabrzu to wielka niewiadoma, nikt nie wie na dobrą sprawę jaki to trener, jak sobie poradzi z polską, ba z europejską mentalnością. Na pocieszenie dziennikarze podają przykład Słowaka Kociana, który również nie znał polskiego piekiełka i znakomicie póki co sobie radzi z Ruchem Chorzów. Na początek Warzycha będzie mógł liczyć na kredyt zaufania, ale z czasem zacznie rozliczanie się go z wyników. Jesienią Górnik Zabrze był czołowa drużyną, która miała swoją jakość, z Pucharu Polski wyeliminowała Legię. Ten ostatni triumf to jedyne osiągnięcie zdymisjonowanego Ryszarda Wieczorka, który podjął się niewdzięcznej roli następcy Adama Nawałki, który objął kadrę. Robert w czwartek ma poprowadzić pierwszy trening, a w sobotę zadebiutuje w nowej roli w meczu przeciwko Pogoni Szczecin, którą prowadzi były kolega z kadry Dariusz Wdowczyk.
Jak wspominałem wyżej, o grze w Górniku Zabrze, Anglii czy USA napisano już wiele i to w różnych językach. A jak przebiegał wałbrzyski etap Roberta Warzychy?  Jego pierwszym klubem byli Budowlani Działoszyn, gdzie ponoć w jednym meczu zdarzyło mu się strzelić 9 bramek. W 1984 21-letni Warzycha przechodzi do Warty Sieradz w ramach odbycia służby wojskowej. Jesienią Warta udanie prezentuje się na szczeblu centralnym Pucharu Polski. Po wyeliminowaniu rezerw Widzewa (4:0) przyszła na niespodziewane wyeliminowanie wyżej notowanego trzecioligowego Rakowa Częstochowa 3:2 (3:0). W następnej rundzie lepszy okazał się drugoligowiec z Pabianic - Włókniarz, który dopiero w 83' wyrównał w Sieradzu na 1:1, a w dogrywce ustalił wynik na 3:1. Spotkanie z Rakowem sędziowała trójka sędziowska z ... Wałbrzycha i to w głównej mierze arbitrowi późniejszy reprezentant kraju zawdzięcza odkrycie. Działacze Górnika wykorzystali cynk, poobserwowali Roberta, a następnie postanowili go sprowadzić do Wałbrzycha. Po zakończeniu służby wojskowej nic nie stało na przeszkodzie w transferze z Sieradza. Zimą sezonu 85/86 biało-niebiescy prowadzeni wówczas przez śp. Stanisława Świerka sprowadzili dwóch szybkich graczy ofensywnych z niższych lig - Zbigniewa Małachowskiego oraz Roberta Warzycha. Obu wałbrzyscy kibice mogli obserwować podczas zimowych sparingów Górnika - obaj wąsacze wyróżniali się dynamiką, szybkością, ale szybciej uznanie w oczach trenera znalazł Małachowski. Wiosną'86 Robert zadebiutował w ekstraklasie dopiero w przedostatnim meczu z Ruchem Chorzów. Pożegnanie sezonu w Wałbrzychu (24.04.1986) oglądało 4 tysiące widzów i gospodarze przegrali z dołującymi gośćmi 1:2, wśród których występował bardziej słynny Warzycha - Krzysztof. Stanisław Świerk dal szansę debiutu dwóm debiutantom - Robert zmienił w 74 minucie Mariusza Sobczyka, a Andrzej Kisiel zaliczył ledwie minutę.
Najbardziej udanym okresem w Wałbrzychu Roberta Warzychy był sezon 1986/87. Przed sezonem najwięcej mówiło się o transferze Włodzimierza Ciołka, z Górnikiem pożegnali się doświadczeni Gawryszewski, Łukaszewski, Majewski, Nykiel czy rezerwowy bramkarz Zięba. Nic dziwnego, że kibice z obawami oczekiwali startu sezonu. Pierwszy mecz to 0:0 z Lechem Poznań,, gdzie najwyżej ocenieni zostali bramkarze obu drużyn, Kosowski i występujący po raz pierwszy w podstawowym składzie Robert Warzycha. W drugiej kolejce Górnik wygrywa w Łodzi ŁKS 1:0, a najwyższą notę meczu -ósemkę (1-10) zdobył Robert Warzycha! Redaktor Wojciech Filipiak pisał dla Sportu:"Postacią nr 1 był Robert Warzycha, 22-letni piłkarz rozgrywający dopiero swój trzeci mecz w ekstraklasie. Został wypatrzony przez wałbrzyskich działaczy w sieradzkiej Warcie, a więc pod  bokiem Łodzi. Po znalezieniu się w Wałbrzychu wiele wskazuje, że zrobi w lidze karierę. Ukoronowaniem jego dobrej gry było precyzyjne podanie, po którym Sobczyk strzelił bramkę. (...) Druga linia Górnika i atak to słabsze od defensywy formacje, ale jeden Warzycha, pod nieobecność kontuzjowanego Truszczyńskiego, wystarczył na pozbawienie złudzeń drużyny gospodarzy". Kolejne mecze ligowe Górnik przegrał po 0:2 - u siebie z GKS Katowice i w Bytomiu z beniaminkiem Polonią. W obu meczach Robert dostał "6", która była najwyższą notą meczu. W 5.kolejce, w ostatni dzień wakacji, na Nowe Miasto przyjechała warszawska Legia (piąta w tabeli, podczas gdy Górnik był 10.). Był to jeden z tych meczów co wspomina się latami. Stanisław Świerk nie mógł skorzystać z usług Kosowskiego, który w Bytomiu zobaczył czerwoną kartkę, ale w ataku zastąpił go właśnie Robert Warzycha. W linii pomocy z kolei zagrał Włodzimierz Ciołek, któremu nie wypalił letni transfer. Do przerwy legioniści prowadzili 1:0 - Tomasz Arceusz pokonał Marka Grzywacza, a po przerwie nastąpił szturm, po którym podopieczni Jerzego Engela nie potrafili się podnieść do końcowego gwizdka. Najpierw w 47' Ciołek z rzutu wolnego pokonuje Kazimierskiego, jeszcze trybuny dobrze nie ochłonęły, a w 49' po zespołowej akcji Warzycha z 16 metrów strzela po przekątnej zdobywając gola na 2:1, a tym samym swoją premierową bramkę w lidze! Obaj strzelcy zostali bohaterami kolejki otrzymując noty "8". Później nie było już tak różowo - 0:4 w Wałbrzychu ze Śląskiem, 1:2 w Lubinie, 0:2 u siebie z Górnikiem Zabrze. Miesiąc po victorii nad Legią przyszło dopiero trzecie ligowe zwycięstwo - 3:2 w Poznaniu z Olimpią, choć górnicy prowadzili już 3:0 i pewnie doliczali sobie do dorobku dodatkowy punkt za zwycięstwo trzema bramkami. Do dwóch goli Jerzego Kowalika Robert Warzycha dorzucił bramkę w 51 min.wykorzystując błąd przy rzucie rożnym bramkarza Zakrzewskiego - ojca obecnego napastnika Miedzi Zbigniewa.  Tydzień później Warzycha miał znakomite szanse pozbyć wałbrzyszan kompleksu Widzewa, ale na przeszkodzie stanął Henryk Bolesta (0:0). Bramkę nr 3 Robert strzelił Markowi Szczechowi (4:3 Górnika w Szczecinie), kiedy wyrównał stan meczu na 1:1, po tym jak Marszałek przepuścił gola w pierwszej minucie. Pod koniec meczu mógł pokusić się o jeszcze jedną bramkę, ale trafił w poprzeczkę. Do końca rundy Warzycha zagrał w każdym meczu opuszczając ledwie 4 minuty ostatniego meczu z Lechią Gdańsk (1:2). Przeżył również nieszczęsny pucharowy wyjazd do Zielonej Góry (1:2 z tamtejszą Lechią).
Robert Warzycha wiosną'87
Robert Warzycha został dostrzeżony w kraju, jako jedyny z wałbrzyszan sklasyfikowany był wśród ligowców, dostał powołanie do kadry olimpijskiej. W lidze Stanisław Świerk nie mógł liczyć już na Włodzimierza Ciołka, który ostatecznie wyjechał do szwajcarskiego FC Grenchen. Grający praktycznie pierwszy pełny sezon w ekstraklasie Robert stał się wiodącym zawodnikiem wałbrzyszan ciągnący zespół grywając tuż za plecami Leszka Kosowskiego i Waldemara Milewskiego. Runda rewanżowa była o wiele gorsza w wykonaniu biało-niebieskich niż jesienna. Po remisie w Poznaniu z Lechem (1:1) przyszła porażka za minus jeden z ŁKS w Wałbrzychu (0:3). W Katowicach górników tradycyjnie skarcił Furtok (0:1), a pierwsze zwycięstwo z Polonią Bytom (2:1) zapewnił Warzycha w 90 minucie! za ten mecz katowicki Sport dał mu "7". Kolejną bramkę, piątą w sezonie Robert strzelił Jedynakowi przy Oporowskiej, która dała remis 1:1 w derbowym meczu ze Śląskiem. Potem wałbrzyszanie potrafili wywieźć punkt z jaskini lwa, czyli Zabrza (1:1), ale musieli go odjąć po 0:3 na Widzewie. W Wałbrzychu w kompromitującym stylu przegrali z Zagłębiem Lubin (1:3) czy Olimpią (0:1). Do poziomu kolegów dostosował się niestety Warzycha. W Mielcu duet trenerski Stanisław Magiera - Tadeusz Kobiałko, który zastąpił Świerka zmienił Roberta w 75 minucie przy stanie 0:0, a Stal wygrywa ostatecznie 2:1. Wówczas obowiązywał regulamin rozgrywek taki, że 15. i 16.drużyna spadała, a oprócz nich przegrani z baraży (11.grała z 14., a 12. z 13.drużyną). Wałbrzyszanie balansowali w okolicach 11 miejsca. W 28.kolejce meczem o wszystko był z najsłabszym w lidze z Motorem, który górnicy wygrali za 3 punkty - 4:0 po dwóch golach Kosowskiego i dwóch Warzychy, który był najlepszy na placu i strzelił drugą i trzecią bramką meczu. W atmosferze podejrzeń kluby zaczęły zawieszać zawodników, dziennikarze wystawiać za punktowane mecze "jedynki", a PZPN weryfikować mecze. Dopatrzono się przekrętu w meczu z Motorem i nakazano po czasie jego powtórkę. W międzyczasie Górnik wyszarpał remis w Chorzowie (0:0) z walczącym o utrzymanie z Ruchem  i w ostatniej kolejce pokonał w meczu o wszystko, czyli lokatę nr 10 w tabeli, Lechię Gdańsk 2:1 (0:1). W obu tych spotkaniach Robert był najlepszym na placu, choć w meczu z gdańszczanami przyćmił go strzelec obu bramek Waldemar Milewski. Powtórzony mecz z Motorem, który bardziej przypominał farsę - 0:0, był ostatnim Roberta Warzycha w barwach Górnika Wałbrzych. 31 meczów, 28 w pełnym wymiarze czasowym, 5 bramek i jedna żółta kartka - to bilans w barwach biało-niebieskich.
W sobotę w Zabrzu Robert Warzycha rozpocznie nowy etap kariery - zadebiutuje jako szkoleniowiec w Polsce, choć w teorii może się zdarzyć, że w protokole będzie widnieć nazwisko Ryszarda Wieczorka, bowiem na chwilę obecną Robert nie ma naszej licencji trenerskiej i nie wiadomo, czy zabrscy działacze zdążą z formalnościami w PZPN na czas.

wtorek, 11 marca 2014

30 lat temu w Katowicach

30 lat temu na stadionie przy ul.Bukowej w Katowicach wałbrzyski Górnik zainaugurował rundę wiosenną w swym premierowym sezonie gry w ekstraklasie. Miała to być wyjątkowa, najlepsza w historii runda, która doprowadzi piłkarzy trenowanych przez Horsta Panica co najmniej do europejskich pucharów. No i była to runda historyczna, tyle, że bodaj najgorsza w ligowej historii, w której biało-niebiescy wygrali raptem ... jeden mecz. Ale po kolei.
Jesienią Górnik był rewelacją rozgrywek, doznał co prawda 3 porażek (w Szczecinie 0:1, Łodzi 0:1 i Poznaniu 0:2), ale na Nowym Mieście wygrał komplet ośmiu meczów, w tym 5:1 z Wisłą czy 4:1 z Legią. Ofensywna, efektowna gra przyniosła spore uznanie w kraju. Wiadomo, że wszystko kręciło się wokół Włodzimierza Ciołka, skuteczny był letni nabytek Zbigniew Stelmasiak, Leszek Kosowski potwierdził renomę groźnego napastnika, Mirosław Rusiecki kandydował do miana odkrycia rundy, do kadry seniorów trafił Krzysztof Truszczyński, a do młodzieżowej (jako starszy zawodnik powyżej limitu wiekowego) Marian Kowalski. Zimą świętowano tytuł mistrza jesieni, snuto plany na przyszłość, łącznie z rozbudową stadionu. Zamiast wielkich transferów, kadrę wzmocnił jedynie nieznany pomocnik z trzecioligowego Wielimia Szczecinek Zenon Przybysz. Fachowcy, zwłaszcza Wojciech Łazarek - trener późniejszego mistrza Polski Lecha Poznań, wyrokowali odwrót beniaminka. "Znając życie, lider nam zimą się przeziębi i wiosną to odchoruje" - prorokował słynny Baryła. Na inaugurację wałbrzyszanom przyszło pojechać do Katowic, do doskonale znanego GKS ze skutecznym Janem Furtokiem. Katowiczanie wygrali swego czasu 2.ligę w 1978 wyprzedzając Górnika, a po sezonie na Bukową trafił najskuteczniejszy napastnik wałbrzyszan Ryszard Bożyczko. Na inaugurację sezonu w Wałbrzychu gospodarze wygrali 3:1, choć to goście prowadzili 1:0. Rewanż przyciągnął na trybuny 4 - 5 tysięcy widzów (zależnie od źródeł), w Katowicach nie było wówczas takiego ruchu kibicowskiego jak dziś. Większą popularnością cieszyły się Ruch, Górnik Zabrze. Zdzisław Podedworny prowadzący katowicki zespół wystawił w bramce Franciszka Sputa - legendę klubową, który miał dłuższą przerwę w grze. Już sezon wcześniej był nestorem całej ligi, a teraz jego vis a vis był młodszy raptem o 44 dni Ryszard Walusiak. W GKS, dziesiątym zespole po jesieni, zagrali wówczas: w obronie Strugarek, Zając, Piekarczyk, Kapias, w pomocy Morcinek, Krzyżoś, były gracz wałbrzyskiego Górnika Marian Chmaj, którego w 67 min. zmienił Łuczak, a w ataku trio Rzeszutek, Biegun no i Furtok. Horst Panic nie kombinował - wystawił prawie standardową jesienną jedenastkę: Walusiak - Nykiel, Gawryszewski, Majewski, Spaczyński - Kowalski, Ciołek, Truszczyński, Rusiecki - Stelmasiak, Kosowski.  Początkowo dominowali miejscowi, a później goście, którzy po przerwie osiągnęli znaczącą przewagę. W wałbrzyskim zespole najbardziej obawiano się Furtoka, który już nie jeden raz dał i da się we znaki obronie wałbrzyszan. W I połowie znakomite sytuacje wypracował mu Krzysztof Rzeszutek, który przyćmił młodszego kolegę. W 20 minucie po dośrodkowaniu Wiktora Morcinka i błędzie Marka Gawryszewskiego Rzeszutek wyprowadził GKS na prowadzenie 1:0. Lider wyrównał 10 minut później - doskonale znany w wałbrzyskim zespole Marian Chmaj faulował swojego imiennika Kowalskiego i Górnik miał rzut wolny. Jeśli wolny to wiadomo, że dla Ciołka, lidera ligowych strzelców, nie lada okazja. Nie bezpośrednio, ale po krótkim rozegraniu z kapitanem Górnika Krzysztofem Truszczyńskim, pokonał Sputa, który wybrany został przez dziennikarzy najlepszym zawodnikiem meczu (w Sporcie nota 8 w skali 1-10). Po przerwie katowicki bramkarz obronił strzały Kosowskiego i Truszczyńskiego, z drugiej strony Walusiak mógl się wykazać po uderzeniach Łuczaka i Morcinka.
Krzysztof Rzeszutek - strzelec bramki
dla GKS [foto:gkskatowice.eu]
Jak oceniony został wałbrzyski zespół? Trener Panic był ponoć usatysfakcjonowany ze zdobyczy punktowej, ale dziennikarze zgodnie stwierdzili, że był to cień rewelacji sprzed 3 miesięcy. Górnik, za wyjątkiem Walusiaka i Ciołka nie błyszczał, a o wiele więcej spodziewano się od duetu Stelmasiak - Kosowski, których dość łatwo wyłączyła z gry obrona GKS. Z pomocników próbował przedzierać się Kowalski, ale i tak zebrał marną notę, podobnie jak Rusiecki. Po tym meczu katowicki Sport Ciołka ocenił na 7, Walusiak otrzymał 6, Majewski i Truszczyński 5 co oznaczało przeciętnie. Czwórki otrzymali Nykiel, Gawryszewski, Spaczyński, Kowalski i Rusiecki, Kosowski to ledwie 3, a Stelmasiak kompromitujące 2. W 71 minucie debiut pierwszoligowy zalicza Przybysz zmieniając Stelmasiaka, ale grał za krótko by zostać sklasyfikowany.
Górnik przed tym meczem miał punkt przewagi nad Lechem i dwa nad Widzewem. Remis nie pociągnął za sobą stratę fotelu lidera, bowiem Kolejorz bezbramkowo zremisował w Krakowie z Wisłą, a na punkt zbliżył się za to Widzew po pokonaniu Bałtyku Gdynia 2:1.
W Katowicach była spora liczba wałbrzyskich kibiców i to nie tych ze słynnego młyna zasiadającego pod budynkiem "prasa - radio - telewizja". Zakłady pracy dość chętnie angażowały się w zapewnienie rozrywek swoim pracownikom i jednym z elementów było organizowanie wyjazdów.
Przed rozpoczęciem rundy różnica pomiędzy GKS a Górnikiem wynosiła 11 punktów co przy punktowaniu 2 pkt za zwycięstwo wydawało się wręcz kosmiczną różnicą. W czerwcu wałbrzyszanie finiszowali mając ledwie dwa punkty więcej.

poniedziałek, 10 marca 2014

Dobry wynik na początek

W ósmy dzień marca rozegrany wszystkie mecze pierwszej wiosennej, a już 19.kolejki drugiej ligi. Każda drużyna zapowiada walkę, w mniejszym lub większym stopniu modyfikując swoje kadry. Wicelider z Wałbrzycha w wszelkich sondażach nie był i raczej nadal nie jest brany pod uwagę jako poważny kandydat do awansu. Grzegorz Kapica, król strzelców ekstraklasy, dwukrotny mistrz kraju, a potem trener m.in. Chojniczanki w katowickim Sporcie pisze jako drugoligowy ekspert i wprost twierdzi, że "znając zespół Górnika, wydaje mi się, że nie będzie w stanie utrzymać drugiej lokaty". Również inne strony klubowe oceniają wałbrzyszan - przykładem jest zaglebie.sosnowiec.pl, która słusznie zauważa słabą infrastrukturę i ją oraz finanse stawiają jako główne problemy do promocji. W pierwszej wiosennej kolejce nastąpiła pierwsza weryfikacja zimowych spekulacji, obietnic, transferów. Tutaj biorąc pod uwagę spekulacje Górnik nie miałby nawet szans z Gryfem, który zimą potrafił wygrywać z zespołami z ekstraklasy (Lechia Gdańsk) czy 1.ligi (Arka Gdynia). Tymczasem mimo słabej gry wałbrzyszanie sięgnęli po komplet punktów - jako jedyni (nie licząc walkoweru Polonii Bytom) z górnej połówki wywalczyli komplet punktów! Chrobry oceniony za grę w Kluczborku został skromnie, Bytovia w Opolu kończyła w dziewiątkę, a mimo to zwycięstwo straciła dopiero w 94 minucie, Warta nie potrafiła ograć słabego Jaroty, Raków poległ u siebie z Ruchem, Rozwój w Zielonej Górze, a najbliższy przeciwnik biało-niebieskich nie znalazł sposobu na Błękitnych w Stargardzie Szczecińskim.
92 min. Odra-Bytovia -tak padł gol na 0:1 autorstwa
Wojciecha Pięty. Opolanie zdołali jednak wyrównać.
Drużyny z dołu tabeli przebudziły się i w przypadku Zdzieszowic czy Calisii można mówić wręcz o sensacyjnych zwycięstwach wyjazdowych. To dopiero pierwsza kolejka w tym roku i wiele się może zmienić. O podobieństwach z ubiegłym rokiem (zwycięstwo na inaugurację oraz zimowe wycofanie się rywala co powoduje wiosenny walkower) pisze Bogdan Skiba. Mając w pamięci ubiegłoroczne wyniki, kiedy po obiecującym starcie (2:1 z Chojniczanką) na następne ligowe zwycięstwo na boisku czekaliśmy do ostatniej kolejki (2:0 w Głogowie). Nastroje hurraoptymistyczne tonuje Maciej Jaworski, choć media z ochotą cytują prezesa Gawlika mówiącego o walce o awans. Czy postawa trenera to typowy "mind games"? Tak w Anglii nazywa się gierki psychologiczne, w których fachowcem jest choćby Jose Mourinho, często prowokując rywali w wywiadach zdejmując tym samym presję ze swoich podopiecznych. Pisze się, że kadra Górnika to 25 zawodników, ale jak się przyjrzy jej, odejmie dwóch z czwórki bramkarzy (Jarosiński, Gawlik), niektórych młodzieżowców z pola (Surmaj, Misiak, Krzymiński), permanentnie kontuzjowanych Bartośa i Radziemskiego to już mamy meczową osiemnastkę, a znając życie zaraz zaczną się problemy kartkowe, mogą zdarzyć się kontuzje, Bartkowiak zostanie powołany na kadrę i może okazać się, że mimo liczby nie ma wartościowych zmienników. A drużyny rezerw brakuje, więc i o utrzymanie rytmu meczowego jest trudniej.
Górnik Wałbrzych był w 19.kolejce JEDYNĄ drużyną drugiej ligi, w której nie zadebiutował żaden nowy zawodnik. Jak się okazało nie było to przeszkodą w odniesieniu zwycięstwa. Ciekawe czy w Sosnowcu szansę gry dostanie Kamil Śmiałowski, czy Maciej Jaworski posadzi na ławce Wojciecha Szubę kosztem Michała Oświęcimki? Prezes Zagłębia Marcin Jaroszewski zimą mówił o szansach swego klubu w walce o awans m.in. licząc stratę 6 punktów do wałbrzyszan. Obecnie jest już osiem. W ubiegłym roku sosnowiczanie niemiłosiernie zlali gości z Wałbrzycha (5:0), co spowodowało pożegnanie się z drużyną Roberta Bubnowicza. Teraz nikt w Górniku nie dopuszcza myśli o powtórce.

piątek, 7 marca 2014

Trzech polskich herosów mundiali

Za niespełna trzy miesiące oczy fanów futbolu skupione będą na brazylijskie boiska, gdzie już po raz dwudziesty najlepsze drużyny globu zmierzą się w walce o tytuł mistrza świata. Gorączka przygotowań już się zaczęła, gdy my niemiłosiernie nudziliśmy się oglądając nieudolność podopiecznych Adama Nawałki na wielu stadionach być może rozstrzygały się losy przyszłych uczestników mundialu. Na początku czerwca pewnie zostaniemy zalani publikacjami, informacjami na temat uczestników, ale niektórzy już rozpoczęli mundialową pracę. Nieoceniony w skali nie tylko narodowej Andrzej Gowarzewski wydał po raz kolejny encyklopedię na temat uczestników mistrzostw, a warto wspomnieć, że do tej pory w turniejach brało udział 81 reprezentacji, w tym już 7 nieistniejących.  Tymczasem w ojczyźnie futbolu, czyli Anglii pokuszono się
o zestawienie 100 WORLD CUP HEROES, czyli setkę największych bohaterów turniejów o Puchar Świata. Brytyjscy dziennikarze subiektywnie wybrali stu graczy, niekoniecznie najbardziej utytułowanych. Wśród tego elitarnego grona znalazło się miejsce dla trójki Polaków.
W tym tygodniu w Daily Mail w pięciu odsłonach przedstawiono pięć dwudziestek herosów mundiali i już pierwsze nazwisko (na miejscu nr 100) wzbudza wiele kontrowersji i sugeruje, że te zestawienie nie jest do końca poważne. Czy ktokolwiek obstawiałby, bowiem obecność na setnym miejscu Saeda Al-Owairana? Gracz Arabii Saudyjskiej, uczestnik mistrzostw 1994 i 1998 zapamiętany został z efektownego gola przeciwko Belgii w 1994 roku i obdarzeni wielką wyobraźnią dziennikarze nazwali go "arabskim Maradoną".
Na 87.miejscu sklasyfikowany został KAZIMIERZ DEYNA. Uczestnik dwóch turniejów, jeden z najlepszych piłkarzy turnieju w 1974 wyprzedził m.in. Węgra Kocsisa, Francuza Deschampsa, Brazylijczyka Gersona, Urugwajczyka Ghiggę. Daily Mail w uzasadnieniu pisze, że popularny Kaka był
Kazimierz i Mariola Deyna w Manchesterze
 jednym z największych graczy swojego pokolenia, zdobywcą Brązowej Piłki w 1974 i głównym architektem trzeciego miejsca Polski na turnieju w RFN. Później pojawił się w Manchesterze City (zdjęcie pochodzi z czasów gry na Main Road), a zginął tragicznie w wypadku samochodowym w Kalifornii w wieku 41 lat.
Drugim Polakiem sklasyfikowanym wśród setki bohaterów jest obecny prezes PZPN ZBIGNIEW BONIEK.Za jego plecami uplasowali się nie tylko mistrzowie świata (Barthez, Ardilles, Valdano, Desaily, Tardelli, Iniesta), ale i królowie strzelców Schillaci czy Suker.
Zbigniew Boniek i Gerard Janvion (Francja)
 w meczu o 3.miejsce
Zibi (miejsce 59.) uczestniczył (wg Daily Mail) w dwóch turniejach - w Argentynie i Hiszpanii (grał jeszcze w Meksyku). W tym drugim zdobył cztery bramki, które wydatnie przyczyniły się do uzyskania trzeciego miejsca na świecie. Pozwoliło to polskiemu zawodnikowi znaleźć się również w ekskluzywnej Jedenastce All Stars Espana'82. Był gwiazdą swojego pokolenia, a twórcy zestawienia przypominają, że w argentyńskim mundialu trafił dwukrotnie dla Polski, która wówczas grę zakończyła w drugiej fazie mistrzostw.
Dziesięć oczek wyżej sklasyfikowany został poprzednik Bońka na fotelu prezesa związkowego, czyli GRZEGORZ LATO (49.miejsce).  Znakomity ongiś napastnik uczestniczył w trzech mundialach: 1974, 1978 i 1982.
Grzegorz Lato
Był najskuteczniejszym strzelcem złotej generacji lat 70-tych ubiegłego stulecia. Siedem bramek w 74' dało mu koronę króla strzelców. Dwukrotnie sięgał po trzecie miejsce w turniejach, a grę na mistrzostwach zakończył z 20 meczami i 10 bramkami. Na zdjęciu Lato mknie w kierunku kameruńskiej bramki podczas hiszpańskiego turnieju.
W czołówce nie zabrakło ulubieńców brytyjskich dziennikarzy, bo jakim cudem znalazł się w zestawieniu na wysokim 38.miejscu Paul Gascoigne -bezmedalowy uczestnik mundialu'90?
W zestawieniu brakuje wielu gwiazd przedwojennych mundiali - znaleźli się jedynie: Nasazzi (Urugwaj, 1930), Stabile (Argentyna, 1930), Leonidas (Brazylia, 1934,1938). A gdzie przedstawiciele dwukrotnego przedwojennego mistrza, czyli Italii prowadzonej przez Vittorio Pozzo?
Pierwszą dziesiątkę natomiast tworzą:
10. Paolo Rossi (Włochy 1978, 1982 -król strzelców, mistrz),
9. Bobby Moore (Anglia 1962, 1966 mistrz, 1970),
8. Gerd Mueller (RFN 1970 król strzelców, 1974 mistrz)
7. Lothar Matthaeus (Niemcy 1982 wicemistrz, 1986 wicemistrz, 1990 mistrz, 1994, 1998)
6. Garrincha (Brazylia 1958 mistrz, 1962 mistrz, 1966)
5. Franz Beckenbauer (RFN 1966 wicemistrz, 1970 3.miejsce, 1974 mistrz)
4. Zinedine Zidane (Francja 1998 mistrz, 2002, 2006 wicemistrz)
3. Ronaldo (Brazylia 1998 wicemistrz, 2002 mistrz, 2006)
2. Pele (Brazylia 1958 mistrz, 1962 mistrz, 1966, 1970 mistrz)
1. Diego Maradona (Argentyna 1982, 1986 mistrz, 1990 wicemistrz, 1994).

czwartek, 6 marca 2014

Przed inauguracją

Już coraz bliżej inauguracja pierwszej i drugiej ligi. Grupa zachodnia swoje pierwsze wiosenne mecze rozegra w sobotę w Dzień Kobiet. Jako pierwsi wybiegną na murawę piłkarze w Stargardzie Szczecińskim i Wałbrzychu - o godzinie 13. Nie wiadomo ilu kibiców zasiądzie na trybunach stadionu Błękitnych, bowiem jak donosi strona internetowa klubu mecz mieliby oglądać jedynie posiadacze karnetów, choć nieco później stanowisko klubu w tej kwestii uległo nieco zmianie i można będzie kupić również bilety - tyle, że jedynie w przedsprzedaży. W wałbrzyskim Górniku, w przeciwieństwie do Błękitnych, postanowiono wprowadzić elektroniczny system ewidencji kibiców. Nie jest to wymysł klubu czy PZPN, ale wymaga tego ustawa o imprezach masowych. Co prawda Zbigniew Boniek oraz część polityków mocno lobbuje o złagodzeniu niektórych wymogów, ale po ostatnich wydarzeniach w Warszawie, pewnie prace nad tym nieco zwolnią.
Stadion przy Ratuszowej zmienił nazwę?
Gdyby w klubie nie zdecydowali się na wprowadzenie systemu, to mecze mogłaby oglądać garstka widzów, najczęściej bez fanów drużyny przyjezdnej. Oczywiście wprowadzenie nowinek wzbudza wiele kontrowersji.
W czasach demokracji większość z nas nie lubi być spisywanym, poddawanym ewidencji, strach przed wykorzystaniem danych osobowych. Jeszcze jesienią przy Ratuszowej panowała fikcja z biletami i danymi osobowymi na nich. Po pierwsze każdy mógł wpisać co chce i jakikolwiek PESEL, bowiem jak było to sprawdzane wie ten, kto wchodził. Po drugie, odcinki z danymi osobowymi lądowały w jakimś worku - co się z nimi działo też niewiadomo. Osoba uczona w prawie mogła nawet na podstawie takiej rzeczy nieźle wypunktować klub i każdą sprawę w sądzie by wygrała. Przeszłość pokazała, że obecnie wprowadzany system nie musi być ostatecznym i może się wiązać czy to z kosztami i innymi niespodziankami. Podczas ostatniego pobytu w drugiej lidze, kiedy był to szczebel zaplecza ekstraklasy Górnik SSA wprowadził karty kibica - ze zdjęciem i obietnicami rożnych bonusów. Pomysł jak nagle się pojawił tak szybko umarł śmiercią naturalną, a naiwnym pozostała jedynie plastikowa pamiątka. Kolejne pytanie związane z tym systemem wiąże się z wyjazdowiczami  - czy obecność w bazie kibiców Górnika nie zamyka możliwości wejścia na inne mecze bez udziału wałbrzyskich piłkarzy? Samemu zdarza się oglądać mecz na innych dolnośląskich, i nie tylko, stadionach, dziesiątki fanów z sektora C wspomaga dopingiem kolegów po szalu np. w Legnicy.
Ustawa wymuszająca wprowadzenie systemu nie obowiązuje od lutego, o nie można było przeczytać w dziennikach sportowych już w styczniu, a klub Górnik Wałbrzych wprowadza go na 5 dni przed meczem!!! Organizacyjny i PR-owy strzał w kolano. Wiele osób, kibiców zwłaszcza starszych nie przeglądających codziennie internet zdziwi się w sobotę. Jeszcze dodatkowo podniesienie cen biletów w dniu meczu. Co z ludźmi nie mogącymi w tygodniu zakupić biletów? Co np. z pracującymi i studiującymi we Wrocławiu? W sobotnie południe szykuje się niezły bałagan pod kasami. I będzie to tylko i wyłącznie wina klubu, któremu nie pomoże wydłużenie rejestracji kibiców w tygodniu. Jeśli bilety mają być droższe to ciekaw jestem czy podniesie się standard oglądania meczu na trybunach Stadionu ... no właśnie - jakiego stadionu. Odkąd pamiętam przy Ratuszowej mieścił się STADION 1000-LECIA, który gościł ekstraklasowe mecze zarówno Zagłębia jak i również w wyjątkowych przypadkach Górnika. Były europejskie puchary, grała reprezentacja Polski. Nie przypominam sobie, aby ktoś oficjalnie zmienił nazwę stadionu. Nie jest ona o zabarwieniu politycznym, typu X-lecia PRL, a tymczasem od kilku lat jego użytkownik zapomina o historycznej nazwie popularyzując nazwę stadion OSiR, a od wiosny stadion Aqua-Zdrój. Wracając do trybun Stadionu 1000-lecia to wątpię, by w najbliższym czasie doczekano się czystych siedzisk, zadaszenia, tablicy wyników z zegarem etc. W tej kwestii Aqua Zdrój musi zrobić bardzo wiele, zwłaszcza podczas deszczowej aury, kiedy przy wejściu na trybuny trzeba nie lada umiejętności by nie wpaść w powstałe potoki.
Wiadomo, że wprowadzenie systemu jest powodem protestu najzagorzalszych kibiców. Klub musi ich zrozumieć, a także obudzić się z zimowego snu w wielu marketingowych kwestiach. O oficjalnej stronie już nie chce mi się nawet pisać - ostatnio "zabłysła" aktualnym składem Gryfa, który daleki jest od rzeczywistości (dla weryfikacji polecam zakładkę transfery na stronie wejherowian). Bramek z meczów, w ogóle materiałów video wciąż w Wałbrzychu nie możemy się doczekać. Dla nieobecnych w sobotę, w tym niestety niżej podpisanemu, pozostanie przeczytanie niezbyt czytelnej w formie relacji Bogdana Skiby.
Co do samego meczu to jest on początkiem niezwykle ważnej rundy. Nie wierzę w słowa Mariusza Gawlika o walce o awans, bardziej poważniej do tematu podszedł trener Maciej Jaworski. Miejsce ponad "czerwoną", spadkową strefą na mecie sezonu będzie sukcesem i niech nikogo nie zmyli drugie miejsce na koniec jesiennego ligowego grania. Dyspozycja piłkarzy jest póki co niewiadomą. Jesienne mecze pokazały i potwierdziły, że siłą jest kolektyw, wola walki. Oby do tego doszło jeszcze nieodzowne szczęście, które sprzyjało w meczach z Ruchem, Rakowem czy Odrą.

Posucha

Ostatni dzień lutego w teorii oznacza koniec podpisywania umów transferowych. Istnieją jednak luki formalne pozwalające ominąć ten termin - przykładem są zawodnicy bez ważnej umowy z jakimkolwiek klubem. Zmiany barw klubowych piłkarzy związanych z Ziemią Wałbrzyską były bardzo nieliczne. W ekstraklasie od lat mamy skromną delegację wśród piłkarzy. W niedzielę udanie zadebiutował w roli I szkoleniowca Śląska Wrocław Tadeusz Pawłowski - legenda wrocławskiego klubu, który w ekstraklasie w roli piłkarza debiutował w barwach Zagłębie Wałbrzych. Niepewna jest posada trenera Lecha Poznań Mariusza Rumaka, a za nim podąża, niczym wierny giermek Jerzy Cyrak, o którym głośno było z powodu afery jarocińskiej, w wyniku której Kolejorza opuścili Murawski i Ślusarski. Pewniakiem na swojej posadzie kierownika drużyny może być Wiesław Stańko w Zagłębiu Lubin. A co z piłkarzami? Adrian Mrowiec w chorzowskim Ruchu jesienią nie nagrał się zbytnio i nie zanosi się na poprawę sytuacji. Niebiescy wiosną wygrali swoje mecze, a Adriana zabrakło w kadrze meczowej. Czeka go zapewne gra w trzecioligowych rezerwach, które obecnie przebywają wraz z juniorami chorzowskiego klubu na zgrupowaniu w Dzierżoniowie.
Paweł Oleksy wiosnę spędzi w Arce
Nie tak zapewne sobie przygodę z Zagłębiem wyobrażał sobie Paweł Oleksy. 23-letni już obrońca renomę utalentowanego lewego obrońcy zyskał grą na wypożyczeniach - zwłaszcza w Bydgoszczy i Gliwicach. Piast był bardzo zadowolony z gry Pawła, ale latem zabrakło środków finansowych na wykupienie go z Zagłębia. Lubiński klub przedłużył umowę z Oleksym gwarantując mu blisko 10-krotną podwyżkę. Jak się okazało te 30 tys. miesięcznie było głośno zimą wypominane w klubie. Podobnie jak inny młody gracz Zagłębia Arkadiusz Woźniak, po otrzymaniu godziwej pensji, defensor rodem z Czarnego Boru mocno spuścił z tonu, oddał plac praktycznie bez walki. O pozycję na lewej stronie przegrał rywalizację z Cotrą oraz uniwersalnym Rymaniakiem. Trener Orest Lenczyk nie powoływał go do meczowej kadry i mając w perspektywie grę w trzeciej lidze Paweł liczył na wypożyczenie lub transfer. Tutaj najbliżej wydawałoby się ma do Gliwic, zwłaszcza, że Piast miał wolną gotówkę po sprzedaży Zbozienia do Rosji, a na lewej obronie kontuzję leczył Król z Klepczyńskim. W Gliwicach zwlekano z transferem, a okazję wykorzystała z kolei Arka Gdynia, która podwójnie utarła nosa Piastowi. W kręgu zainteresowań śląskiego klubu był bowiem również Bartosz Ślusarski, który podobnie jak Oleksy wybrał żółto-niebieskie barwy trójmiejskiego pierwszoligowca. W Gliwicach brak Pawła tłumaczą niechęcią Zagłębia do wzmacniania rywala w walce o utrzymanie. W Gdyni Oleksy już zadebiutował w sparingu z drugoligową Concordią Elbląg, ale czeka go ciężka walka o miejsce w składzie, bowiem za rywala będzie miał m.in. byłego jednodniowego kadrowicza Marcina Radzewicza.
Dawid Kubowicz w koszulce Concordii Elbląg
W tym sparingu mógł wystąpić inny wałbrzyszanin Dawid Kubowicz, który jesienią grał w Arce, a zimą został odsunięty z I zespołu. Miał propozycję z lubelskiego Motoru, ale ostatecznie zdecydował się na pozostanie w Gdynii. Wraz z towarzyszami niedoli skazany był na treningi i grę w drużynie rezerw. Jako pierwszy z tego grona wyłamał się Brazylijczyk Marco Aurelio, który zasilił UKP Zielona Góra. Drugi z zawodników - Łukasz Jamróz trafi do rzeszowskiej Stali, jedynie Kubowicz nie znalazł nowego pracodawcy. Wystąpił co prawda w meczu drugoligowej Concordii Elbląg (3:2 z rezerwami Lechii Gdańsk), ale później cisza o jego występach w barwach outsidera 2.ligi grupy wschodniej. W ogóle to wspomniana Concordia to ciekawostka w skali ogólnokrajowej - o klimacie w elbląskim klubie pisał niedawno portal weszlo.com. Jeśli Dawidowi nie uda się znaleźć nowego klubu to do czerwca swoją pensją będzie obciążał budżet Arki i grać będzie tylko w rezerwach.
R.Maciejak (z lewej) w meczu Floty z Wisłą
Dyżurnym piłkarzem szukającym klubu był Roman Maciejak. Jesienią nie zawojował drugiej ligi w Polkowicach, klub wycofał się z rozgrywek i Roman musi szukać nowego pracodawcy. Zimą pokazał się w drugiej połowie meczu Floty Świnoujście z Wisłą Kraków (1:1), ale nie przekonał do siebie Bogusława Baniaka trenującego Wyspiarzy. Było to drugie w karierze nieudane podejście Maciejaka do Floty, bo swego czasu próbował załapać się będąc graczem Piasta Gliwice. W innym meczu sparingowym Floty wystąpił doskonale znany w Świnoujściu Michał Protasewicz. Protas zagrał w meczu z Vinetą Wolin (5:2) w barwach zachodniopomorskiego czwartoligowca. Był to jednak gościnny występ, bowiem wiosną najprawdopodobniej zobaczymy go ponownie w niemieckim Anklam. W niższych ligach klub zmienił Paweł Tobiasz, który po półtorarocznej grze w Lechii Dzierżoniów ponownie zagra w koszulce Polonii/Sparty Świdnica, gdzie powiększy kolonię byłych zawodników wałbrzyskich klubów. W tej kwestii dużą konkurencją staje się Bielawianka Bielawa, gdzie do Matyska, Rosickiego i Olejnika dołączyli z Górnika Damian Chajewski i Michał Łaski.
W czerwcu ubiegłego roku minęła 10 rocznica awansu drużyny z ul.Ratuszowej do ... klasy okręgowej. Górnik/Zagłębie Wałbrzych po wcześniejszym wycofaniu się z IV ligi rozpoczął marsz w górę od wałbrzyskiej A klasy (uchodzący za solidny portal 90minut mylnie uznaje mecz z Sudetami za przegrany - wynik brzmiał 1:0 dla wałbrzyszan po golu Sebastiana Bąka!). Trenerem był Ryszard Mordak, obecnie szkoleniowiec Victorii Świebodzice, gdzie w nadchodzącej rundzie będzie prowadził ponownie dwóch wychowanków Górnika/Zagłębia - Damiana Michno i Michała Nadzieję. Duet ten w 2001 sięgnął po 4.miejsce w MPJ, a ostatnio grał w IV lidze w MKS Szczawno Zdrój. Po ostatnich zmianach w zarządzie obaj panowie zrezygnowali z gry w drużynie, którą ostatecznie poprowadzi Wiesław Walczak. Z ich rocznika (1983) jest również Wojciech Błażyński, który broni barw kamiennogórskiej Olimpii. Popularny "Chudy" bezskutecznie próbował dołączyć do Olimpii Kowary gdzie spotkałby Marcina Smoczyka, Macieja Udoda czy Alberta Zielińskiego. W wałbrzyskiej A klasie Robert Kubowicz sukcesywnie buduje ciekawy zespół w Jedlinie opierając na wychowankach Górnika - teraz doszli Dawid Cizio (ostatnio grający w Czarnych Wałbrzych) oraz Jarosław Piątek (ma za sobą debiut w 2.lidze, ostatnio w Gwarku Wałbrzych). W Unii Bogaczowice ponoć ma zagrać Marcin Miecznikowski (Gwarek Wałbrzych), a wraz z bratem w Unii w sparingach występował Bartosz Sobota. O tym jak ostatecznie wyglądała w regionie giełda transferowa na dobrą sprawę zobaczymy po starcie rundy wiosennej.

wtorek, 4 marca 2014

Łasicki i Bartkowiak wśród talentów 2013

Tygodnik Piłka Nożna od lat klasyfikuje najlepszych młodych zawodników. W przyjętym kryterium wiekowym w tym roku sklasyfikowani zostali gracze urodzeni w roku 1993 i później. Mimo braku sukcesów na arenie międzynarodowej autorzy są optymistami jeśli chodzi o futbolową piłkarską młodzież.
Nie zabrakło akcentów związanych z Wałbrzychem. Najlepszym środkowym obrońcą został IGOR ŁASICKI.  W uzasadnieniu możemy przeczytać: w środku obrony największy potencjał chyba drzemie w Igorze Łasickim, na stale trenującym w SSC Napoli. I chociaż wywodzący się z Wałbrzycha zawodnik nieco zawodził w barwach kadry U-19, ma najlepsze warunki do rozwoju. Tuż za jego plecami uplasował się kolega z kadry, a wcześniej z Zagłębia Lubin- przechodzący rehabilitację Horoszkiewicz. A na trzecim miejscu sklasyfikowany został Bednarek, mający debiut w T-Mobile Ekstraklasie w barwach Lecha.
Wśród prawoskrzydłowych sklasyfikowany został MICHAŁ BARTKOWIAK. Wałbrzyski diament, jak lubią Michała nazywać media,  został oceniony za miniony rok kalendarzowy za plecami Frankowskiego, Bąka i Wlodyki, którzy zaliczyli debiut w ekstraklasie oraz Oktawiana Skrzecza, który chwalony jest za grę w juniorach niemieckiego Schalke 04. Warto zauważyć, że Bartkowiak jest najmłodszym wśród skrzydłowych, a w całej stawce jego rocznik - 1997 - jest najmłodszy.
Pomocnik wałbrzyskiego Górnika kilka dni temu odebrał nagrodę - Najlepszy młody piłkarz 2.ligi gr. zachodniej. Z tej okazji udzielił okolicznościowego wywiadu stronie Polskiego Związku Piłkarzy.
Wracając do klasyfikacji Talenty 2013 to biorąc pod uwagę przynależność klubową to Dolny Śląsk nie ma wiele powodów do chwały. Oprócz Michała Bartkowiaka dziennikarze Piłki Nożnej zauważyli:
Piotra Azikiewicza (Zagłębie Lubin, 1995- 2.wśród lewych obrońców), Wojciecha Błąda (Zagłębie Lubin, 1997 - 9.wśród lewych obrońców), Adriana Cierpkę (Miedź Legnica, 1995 - 6.wśród defensywnych pomocników), Filipa Jagiełło (Zagłębie Lubin, 1997 - 4.wśród ofensywnych pomocników).
A jedenastka TALENTY AD 2013 wygląda następująco:
Mateusz Kuchta (Górnik Zabrze, 1996) - Paweł Stolarski (Wisła Kraków, 1996, podpisał umowę z Lechią), Igor Łasicki (Napoli, 1995), Gracjan Horoszkiewicz (Hertha, 1995), Mateusz Lewandowski (Pogoń Szczecin, 1993) - Przemysław Frankowski (Lechia Gdańsk, 1995), Paweł Dawidowicz (Lechia Gdańsk, 1994), Piotr Zieliński (Udinese, 1994), Aleksander Jagiełło (Legia/Podbeskidzie, 1995) - Arkadiusz Milik (Leverkusen/Augsburg, 1994), Martin Kobylański (Werder Brema, 1994).

niedziela, 2 marca 2014

Drugoligowcy po transferowych zbrojeniach

23-letni Kamil Śmiałowski, wychowanek KS Walim, a potem gracz Polonii/Sparty Świdnica, a przez ostatnie trzy rundy Lechii Dzierżoniów, to jedyny nabytek wicelidera drugiej ligi grupy zachodniej. Kibice
Kamil Śmiałowski - debiutant w 2.lidze.
Górnika Wałbrzych zapewne więcej obiecywali sobie po działaczach w obszarze transferów. Blisko był czeski pomocnik Krolop, testowany był tajemniczy bramkarz z Bolesławca i całkiem niezrozumiale dano założyć koszulkę Górnika Menzelowi ze Śląska. Pomocnik z Wrocławia był niechciany w swoim klubie, nie potrafił przekonać do siebie zimą ani kluby pierwszoligowe (Dolcan, Okocimski), ani drugoligowe (Calisia), a i swoją dyspozycją nie rzucił na kolana Macieja Jaworskiego. Ostatecznie może zagrać przy Ratuszowej, w meczu z Jarotą, bowiem trafił do Jarocina. Wyniki jak i gra nie napawa zbytnim optymizmem, ale i nie niepokoją. Wszystko i tak zweryfikuje liga. A jak rywale przygotowywali swoje kadry do ostatniej w historii grupy zachodniej rundy?
W Głogowie brak awansu przyjęto by jako katastrofę, zresztą w powszechnej opinii Chrobry widziany jest jako jesienny beniaminek 1.ligi. Z kadry pozbyto się niewiele grających graczy, a po czołowego pomocnika całej ligi Bartosza Machaja sięgnęła Miedź Legnica. Rywalizację wśród młodzieżowców ma wzmocnić Paweł Baraniak (pozyskany z Ruchu Radzionków), a nowymi graczami są solidny Karol Danielak (Jarota Jarocin) i Krystian Pieczara (Znicz Pruszków, znany z występów w Chojniczance). Bytovia - punkt za Górnikiem - stawiana jest tradycyjnie wśród faworytów do awansu. Paweł Janas mógł przygotowywać podopiecznych w ciepłym klimacie Turcji. Oczywiście sporo transferów, a ostatnim jest bramkarz Sebastian Małkowski z Lechii Gdańsk, który w 2011 roku zadebiutował w kadrze A. Innymi ciekawymi nabytkami są: Daniel Bujok (młodzieżowiec z Podbeskidzia Bielsko-Biała), Maciej Kazimierowicz (Błękitni Stargard Szczeciński), doświadczony defensor Sławomir Mazurkiewicz (Olimpia Grudziądz) czy Maciej Szewczyk (KS Polkowice). Warta Poznań gościła w Wałbrzychu, gdzie bezproblemowo ograła Górnika, ale do rewanżu dojdzie w stolicy Wielkopolski. Plotką okazało się rzekome zainteresowanie Grzegorzem Rasiakiem przez Lecha. Wartę będzie reprezentował młodzieżowiec Adrian Liberacki - kadrowicz juniorów, który ostatnio występował we Włoszech - w Reggina Calcio i AS Matera Calcio (klubie, gdzie swego czasu grał były gracz Górnika Wałbrzych Emil Nowakowski). Z kolei miejsce Rozwoju Katowice w tabeli (piąte) jest nie mniejszą niespodzianką, co wiceliderowanie wałbrzyszan.  Zespół Dietmara Brehmera wzmocniło ciekawe trio: bramkarz Maciej Budka (ostatnio GKS Tychy, a wcześniej Termalica, GKS Katowice) ma zastąpić bohatera jesieni Mateusza Sławika (dziś trener bramkarzy w Zabrzu), Maciej Ropiejko (4 gole jesienią w 1.lidze w Chojniczance) i wypożyczony z Arki Gdynia młodzieżowiec Michał Gałecki. W Sosnowcu pożegnano Adriana Marka, ale za to do Zagłębia trafili: Krzysztof Kaliciak (Kolejarz Stróże, a wcześniej Chrobry, GKS Katowice), słowacki obrońca Michał Farkaś (Ruch Radzionków), Wojciech Wojcieszyński (OKS Brzesko), Przemysław Mizgała (Legia II Warszawa) czy Grzegorz Arłukowicz (Jagiellonia Białystok). Organizacyjnie sosnowiczanie powinni grac wyżej, teraz pora na piłkarzy by udowodnić, że zapowiedzi walki o awans to nie mające pokrycia przechwałki.
Nestor ligi - Piotr Rocki rocznik 1974
W Polonii Bytom udało się odratować kilka ujemnych punktów, były prezes klubu, obecnie prezes Bytomia Damian Bartyla przedstawia projekty nowego stadionu i lodowiska. Tymczasem polonistów czeka walka o utrzymanie - ściągnięto doświadczonego Piotra Rockiego (Kolejarz Stróże), Marcina Lachowskiego (niechciany w Ruchu Zdzieszowice), Damiana Czuprynę (GKS Tychy), bramkarza Bartosza Solińskiego (Ruch Chorzów, a wcześniej udana gra w Rozwoju). Zabraknie z kolei Dawida Jarki i brazylijskiego internacjonała Paulisty. Personalnie wygląda to dość ciekawie. O miejsce w górnej ósemce walczyć będzie Raków Częstochowa, gdzie mają zainwestować zagraniczni inwestorzy, co zwiastować mają kontrakty Brazylijczyków Vitinho i Diogo, powrót Diego z nieudanego pobytu w Bytowie, a rywalizację mają zwiększyć jeszcze Radosław Stefanowicz (Huragan Morąg), Mariusz Holik (Gwarek Zabrze), Tomasz Pełka (Naprzód Ostrowy).
W dolnej połówce najwięcej działo się na Opolszczyźnie. W Odrze Opole pożegnano m.in. Sławomira Cieńciałę (Arka Gdynia), ale czeski trener Petr Nemec będzie mógł postawić na Damiana Primela lub Macieja Krakowiaka w bramce, w obronie na Chorwata Ivana Udarevića lub Litwina Donatasa Nakrosiusa, w ofensywie na Pawła Giela, Dawida Jarkę, Dawida Zapotocznego czy Piotra Bondziula. Na pewno brak opolan w górnej połówce po takich ruchach kadrowych będzie sporym rozczarowaniem. Zdzieszowice żyły ostatnio tragiczną śmiercią pierwszego kibica Ruchu, burmistrza miasta Dietera Przewdzinga, a wcześniej było bodaj najciekawiej - najpierw żegnano wręcz hurtowo podstawowych graczy (Feć, Pajączkowski, Bukowiec, Baraniak, Lachowski, Hanzel, Dubina), potem powtórka z ub.roku, czyli masowe przejście z LZS Leśnica trenera Stanisława Wróbla oraz 10 zawodników, dodatkowo niechciany duet z ROW Rybnik Szatkowski, Gładkowski. Nie mniej ciekawie było w Wejherowie, gdzie znów widmo wycofania z ligi zajrzało Gryfowi w oczy. Na szczęście społeczeństwo ponownie okazało się ofiarne, klub nie ma w nazwie Orlex, a są inni sponsorzy. Odeszli Marcin Warcholak i Grzegorz Gicewicz, którzy w przeszłości testowani byli przez kluby z wyższych lig, a przyszli niechciani w Bytovii Stefanowicz i Pietroń, jest Kusiak z Łęcznej. Stosunkowo niewielkie ruchy przeprowadzono w Stargardzie Szczecińskim, Kluczborku, ale i tak liczba nabytków jest większa niż w Górniku. W Zielonej Górze snajpera Okińczyca ma wspierać Brazylijczyk Marco Aurelio (ostatnio Arka Gdynia). W Kaliszu Calisia w niedalekiej przyszłości ma bić się o ekstraklasę, póki co jest jednym z kandydatów do spadku. Byt mają ratować Bułgarzy Atanasov i Kostov, Nigeryjczyk Nnamani (Flota). Nie ma z kolei najskuteczniejszego Szymona Sobczaka, któremu skończyło się wypożyczenie z Górnika Zabrze, a obecnie grać będzie w Rybniku. W Ostrovii nowymi twarzami są Rodin (Puszcza), Sołtyński (KS Polkowice) oraz wychowankowie. Bardzo słabo wyglądają transfery outsidera z Jarocina. Odeszli podstawowi gracze: Karol Danielik, Marcin Wojciechowski, a przybyli młodzi gracze z okolicznych klubów co nie wróży dobrze zespołowi Jędrzeja Kędziory.

O co grają juniorzy Górnika

Przez wiele sezonów mistrza Polski w kategorii juniorów wyłaniano w turnieju finałowym, którego uczestnikami byli zwycięzcy fazy pucharowej, do której awansowali mistrzowie poszczególnych regionalnych lig. Miało to swoich zwolenników jak i przeciwników. W niektórych ligach często padały dwucyfrowe wyniki, efekt szkoleniowy bardzo mały. Tacy mistrzowie lig po zetknięciu się w następnej fazie rozgrywek z drużynami z innych regionów kraju nie miały wiele do powiedzenia. Złotego środka nikt nie wymyślił do tej pory, ale prezes PZPN Zbigniew Boniek jednym ze sztandarowych punktów swojego programu miało być uzdrowienie rozgrywek juniorów. Zapatrzony w rozwiązania ze słonecznej Italii marzyła mu się taka polska edycja tamtejszej Primavery. Od początku był przeciwnikiem Młodej Ekstraklasy, która bardziej była przechowalnią niechcianych w I składzie zawodników niż kuźnią młodych talentów. W końcu z początkiem nowego sezonu wystartowała Centralna Liga Juniorów. 48 drużyn - 4 grupy po 12 drużyn, po 3 z każdego województwa. Z DZPN trafiły Zagłębie Lubin, Śląsk Wrocław i Miedź Legnica, które teraz rywalizują z ekipami z Lubuskiego, Opolskiego i Śląskiego. W grupie bezapelacyjnie rządzi Ruch Chorzów, który tylko w jednym meczu nie wygrał, blisko awansu jest drugie Zagłębie, Miedź jest piąta, a Śląsk szósty. Tabelę zamyka trio z województwa lubuskiego. Outsider z Żar zanotował ledwie remis, a po 11 meczach ma średnią 6 bramek straconych na 1 mecz. W innych grupach nie ma takich dysproporcji. Jak się okazuje sezon z 4 grupami jest pierwszym i zarazem ostatnim. Kompromitacją PZPN jest bowiem zmiana zasad spadków i awansów w trakcie rozgrywek! W sezonie 2014/15 liga juniorów ma składać się z dwóch 16-zespołowych grup, a z obecnych rozgrywek może pożegnać się z ligą centralną ... aż 32 kluby! Przed startem bieżącego sezonu miały spadać tylko dwie drużyny z grupy, a teraz... No właśnie jest kłopot, bowiem w nowym sezonie każde województwo ma mieć tylko dwóch przedstawicieli. Zasady dotyczące wyłonienia tego elitarnego duetu PZPN zrzucił na regionalne związki. Dolny Śląsk będzie od lata rywalizował nie tylko z drużynami z województw opolskiego, śląskiego i lubuskiego, ale i zachodniopomorskiego, pomorskiego, wielkopolskiego i kujawsko-pomorskiego. Jednym słowem juniorzy będą grali podobnie jak obecni drugoligowcy.
Co to oznacza dla Górnika Wałbrzych? Obecnie podopieczni Piotra Przerywacza należą do ścisłej czołówki Dolnośląskiej Ligi Juniorów, jesienią znaleźli pogromcę tylko w Lechii Dzierżoniów (0:2), ale najmniejsza liczba przegranych nie pozwoliła osiągnąć fotelu lidera, na którym obecnie zasiada FC Wrocław Academy (3 porażki, ale bez remisu). Oczywiście, ta dobra pozycja w tabeli jest spowodowana, że Miedź, Śląsk i
Juniorzy Krzymiński, Bartkowiak i Migalski mają za sobą
już debiut w seniorskiej 2.lidze.
 Zagłębie reprezentowane są w lidze wojewódzkiej przez rezerwy juniorów i gdyby grały pierwsze garnitury juniorów tych klubów osiągnięcie drugiego miejsca przez wałbrzyszan byłoby bardzo trudne. Czy wygranie DLJ oznacza grę w następnym sezonie w elitarnej CLJ? Odpowiedź brzmi - NIE. DZPN zadecydował, że jedno miejsce przypada najlepszemu zespołowi z obecnej fazy grupowej CLJ (na chwilę obecną Zagłębie Lubin). Drugie miejsce przypadnie zwycięzcy turnieju barażowego, w którym wystąpią dwaj pozostali uczestnicy CLJ i mistrz DLJ. Oznacza to dla Górnika tyle, że w przypadku równie udanej wiosny co jesieni i zdystansowaniu FC Wrocław Academy będzie musiał wykazać wyższość nad Miedzią i Śląskiem! Podobne rozwiązanie przyjęto w Opolskim ZPN, Małopolskim ZPN czy Zachodniopomorskim ZPN. W niektórych nie podjęto jeszcze uchwały w tej sprawie. Na Śląsku nie będzie żadnych baraży, tylko grać będą zwycięzca fazy grupowej i mistrz Śląskiej Ligi Juniorów. Istnieje ryzyko, że w sezonie 2014/15 może dojść do sytuacji, gdzie mistrz kraju nie będzie mógł bronić tytułu? Katowicki Sport analizuje sytuację śląskich klubów: obecną grupę wygrywa przykładowo Ruch Chorzów, a drugie miejsce premiowane awansem do dalszej fazy rozgrywek zajmuje np.Gwarek Zabrze (traci obecnie 2 punkty do lubinian). Zabrzanie sięgają po mistrzostwo kraju, ale w myśl przyjętych zasad zabraknie miejsca dla nich w nadchodzącym sezonie.
A co będzie w sezonie 2014/15 na Dolnym Śląsku? Mistrz DLJ niekoniecznie może się dostać do juniorskiej elity, bowiem awans będzie mogły uzyskać tylko 8 zespołów - wygranych w barażach z udziałem 16 mistrzów lig wojewódzkich. Nie będzie wtedy klucza geograficznego, ale z zachowaniem podziału wschód - zachód. Dolnośląski mistrz będzie mógł jechać po awans np. do Trójmiasta czy Szczecina.