poniedziałek, 28 października 2013

Moralność Kalego

Kary nakładane przez UEFA są dla wielu niezrozumiałe. Zwłaszcza, że najczęściej dotykają stołeczną Legię, która z racji lokalizacji oraz ostatnich sukcesów na krajowym podwórku jest oczkiem w głowie wielu dziennikarzy i nie tylko. Tymczasem można śmiało się doszukać, że w kraju mogą liczyć na taryfę ulgową.
MAJ 2013 - Warszawa, mecz Legia - Lech. Pojedynek pomiędzy tymi drużynami szumnie nazywany jest derbami Polski. Zapatrzeni w hiszpańskie Grand Derby zwane derbami Europy postanowili ochrzcić spotkanie Wojskowych z Kolejorzem mianem najbardziej oczekiwanego pojedynku w rodzimej ekstraklasie. Na te miano zapracowali głównie kibice, którzy znakomitą atmosferą, zwłaszcza
Najbardziej kosztowny dialog Ceesaya w Polsce
w Poznaniu, podgrzewali boiskowe emocje. Ale jeśli chodzi o poziom sportowy to bywało z tym różnie. W tym roku jednak oba zespoły celowały w mistrzostwo. Mimo, że do końca rozgrywek pozostawało kilka kolejek pojedynek przy Łazienkowskiej mógł rozstrzygnąć o tytule. Za Lechem stała fenomenalna passa wyjazdowych zwycięstw. Jak się okazało więcej atutów było po stronie gospodarzy, którzy po rzucie karnym skromnie wygrali 1:0, ale przodownictwa w tabeli nie oddali do końca rozgrywek. Jednym z pokłosi tego meczu była kara dla ciemnoskórego defensora Lecha Keeby Ceesaya, który schodząc z murawy Pepsi Areny miał grozić Jakubowi Koseckiemu, że połamie mu nogi. Czy miało to rzeczywiście miejsce? Na 100% nie wiadomo. Podczas meczu są różne sytuacje, piłkarze się podszczypują, kopią, by zaraz po meczu podać sobie ręce. Również tzw. trash-talk, czyli po naszemu brudna gadka, jest na porządku dziennym, ma na celu wyprowadzić z równowagi rywala. To jeden z elementów gry, ale Kosecki postanowił podzielić się o tym w pomeczowych wywiadach. Nikt związany z profesjonalnym futbolem nie wziąłby na serio słów Gambijczyka, który wypowiadał je w emocjach, a tymczasem PZPN postanowił potraktować sprawę serio i dołożył mu 5 tysięcy kary. Pozostaje pytanie, czy gdyby poskarżył się inny zawodnik, a nie syn wiceprezesa związku, może z innego klubu, czy potraktowano by również sprawę równie poważnie? Zweryfikowano materiał video, Komisja Ligi Ekstraklasa SA dołożyła karę argumentując: Kara została wydana na podstawie artykułu 72 regulaminu dyscyplinarnego. Komisja wzięła pod uwagę to, że słowa mogły być wypowiedziane pod wpływem emocji i w rzeczywistości zawodnik Lecha nie miał zamiaru nikomu zrobić krzywdy.
PAŹDZIERNIK 2013 - Warszawa, mecz IV ligi mazowieckiej Polonia - Ostrovia Ostrów Mazowiecki. Prawdę powiedziawszy, wielu kibiców w kraju nawet nie wie o istnieniu Ostrovii z Mazowsza, a tymczasem wydarzenie z meczu z Czarnymi Koszulami rozsławiło na cały kraj. Na Konwiktorskiej po odgwizdaniu końca meczu zawodnik gości, niejaki Rafał Rakowiecki schodząc z boiska pokazał miejscowym kibicom "elkę" - charakterystyczny znak nawiązujący do Legii Warszawa). Rozwścieczyło to oczywiście kibiców, którzy gracza poczęstowali porcją wyzwisk. Nawet nie spodziewał się, że ten gest kosztować go będzie popularność, dzięki której stanie się Rafałem R. Rakowiecki znany w Ostrovii jako Rambo został zatrzymany już w autokarze, gdy przymierzał sie do drogi powrotnej. Policję wezwał czujny trener Polonistów. Policjanci postawili zarzuty z art. 61 ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych, który mówi m.in.: "kto w miejscu i czasie trwania masowej imprezy sportowej prowokuje kibiców do działań zagrażających bezpieczeństwu tej imprezy, podlega grzywnie nie mniejszej niż 180 stawek dziennych albo karze ograniczenia wolności". "Rambo" w związku z zarzucanym czynem musiał spędzić noc w areszcie na Wilczej.
PAŹDZIERNIK 2013, Poznań, Lech - Legia. Legioniści po eurolaniu, które otrzymują w Lidze Europejskiej byli skazywani na porażkę z odradzającym się Kolejorzem. Spodziewano się emocji na boisku, a niektórzy przypominali o majowych pojedynkach Ceesaya z Koseckim. Niestety, dla niektórych nie było połamania nóg. Kosecki był co prawda jednym z bardziej poniewieranych zawodników, ale nie był celem
Kosecki w Poznaniu
szczególnego polowania poznańskich zawodników. Guza nabił sobie w starciu z kolegą z drużyny - rozbicie głowy kosztowało Brozia opuszczenie boiska i kilka szwów. Najbardziej nogi Kosy poharatał Trałka, który zarobił żółtą kartkę.  Kosecki junior ma ta już styl gry, że bazuje głównie na szybkości, w starciach z rywalem głównie odbija się od niego i ląduje na murawie. Trzeba mieć do niego sporą cierpliwość, zwłaszcza, że trudno orzec czy pada faktycznie faulowany czy próbuje wymusić interwencję rozjemcy. Schodząc z boiska pozdrowił kibiców Legii charakterystyczną "elką" (patrz zdjęcie). Oczywiście nikt z obozu Lecha nie pomyślał by rozpoczynać aferę z związku z prowokowaniem blisko 40 tysięczną widownię. Również Komisja Ligi nie pochyli się nad zachowaniem syna wiceprezesa, bo przecież w przeszłości - i pewnie w przyszłości - legioniści będą pozdrawiać fanów tym gestem.
Zwłaszcza, że w Polsce Legia jest po swego rodzaju ochronką, nie tylko medialną, ale i chyba związkową. Oto w Przeglądzie Sportowym zabiera głos jej były trener, wykładowca na AWF Rudolf Kapera. Mecz Lecha z Legią nazwał pokazem chamstwa.Ceesaya nazywa wprost kmiotem, a później twierdzi, że ataki na nogi białych graczy może być przejawem rasizmu... Mocne słowa jak na wykładowcę, wychowawcę...
Z rasizmem walczy się również na polskich stadionach, świeżym przykładem jest anulowanie czerwonej kartki dla asa ekipy nowego selekcjonera Adama Nawałki. Prejuce Nakoulma w Białymstoku został ukarany w doliczonym czasie gry czerwoną kartką za odepchnięcie Alexisa Norambueny. Sędzia w pomeczowym protokole napisał również to co zabrzański "Prezes" usłyszał z ust defensora Jagiellonii: "ty ...ny czarnuchu". Alexis już po meczu chciał przeprosić, ale z szatni reprezentant Burkina Faso nie wyszedł do niego. Komisja Ligi rozpatrzyła odwołanie Górnika Zabrze i Nakoulma mógł zagrać w kolejnym meczu ligowym z Cracovią. Decyzji w sprawie Alexisa jeszcze nie podjęto, może gdyby sytuacja miejsce w meczu z Legią byłby już ukarany?

środa, 23 października 2013

Łasicki przegrywa w Marsylii


Kolorowo było we francuskim Carnoux en Provence na Stade Marcel Cerdan, gdzie pierwsze punkty w rozgrywkach Młodzieżowej Ligi Mistrzów - UEFA Youth League zdobył Olympique Marsylia. Młodą drużynę rywali, czyli włoskiego SSC Napoli w roli kapitana wyprowadził Polak - Igor ŁASICKI. Mecz miał niespotykany przebieg, bowiem częściej przy piłce byli gospodarze, prowadzili grę, częściej uderzali na bramkę przeciwnika a o mały włos zostaliby bez punktów. Już w 10 minucie neapolitańczyków na prowadzenie wyprowadził obrońca Luca Palmiero. Korzystny wynik dla włoskiej drużyny utrzymał aż do 82 minuty, a warto nadmienić, że od 38 minuty goście grali z przewagą aż dwóch zawodników! Najpierw w 27 minucie czerwoną kartkę zobaczył obrońca OM Jeremy Roland, a jedenaście minut później za dwie żółte przedwcześnie boisko opuszcza jego kolega pomocnik Michel Araai. Gospodarze częściej strzelali na bramkę Nikity Baranovsky'ego i w 82' kapitanowi marsylczyków Gabrielowi Duboisowi udało się wyrównać. W tej samej minucie czerwoną kartką ukarany zostaje gracz Napoli (Armando Anastasio). Podbudowani takim przebiegiem gry Olympique, wciąż grający z debetem zawodnika, na dwie minuty przed końcem meczu za sprawą rezerwowego Fode Guirassy., zdobywa zwycięskiego gola.
Igor Łasicki rozegrał cały mecz, nie został ukarany żółtą kartką, tak jak miało to miejsce w poprzednich meczach. Raz faulował rywala, a dwa razy był faulowany.
Dziś wieczorem Arsenal zagra z Dortmundem. Kanonierzy z 6 punktami w dwóch meczach przewodzą stawce grupy F. Pozostałe trzy ekipy mają solidarnie po 3 punkty, z tą różnicą, że Borussia może powiększyć swój dorobek. Ale na Meadow Park w Borehamwood faworytami są gospodarze.

niedziela, 20 października 2013

Hat-trick Folca

Zielona Góra przez lata kojarzyła się głównie z festiwalem piosenki radzieckiej, potem z żużlem, a ostatnio oprócz stolicy rodzimego speedwaya stała się miastem najlepszej koszykarskiej drużyny. W latach gdy Górnik Wałbrzych grał w koszykarskiej ekstraklasie Zastal lawirował w okolicach strefy spadkowej. Czasy się zmieniły i teraz gdy w Wałbrzychu oczekuje się na mecze z Kątami Wrocławskimi w Zielonej Górze kibice koszykówki pasjonowali się wizytą Bayernu Monachium. Za sukcesami żużlowców i koszykarzy stoi mocny sponsor jakim jest Stelmet. Wspomaga on również piłkarzy, którzy w grach zespołowych są ubogimi krewnymi w swoim mieście. Popularność dyscypliny budowana jest wynikami, a tych futboliści nie mają. Najwyższym szczeblem rozgrywek na jakim grali zielonogórzanie było zaplecze ekstraklasy zwane wówczas drugą ligą. Na tym szczeblu spotykali się z wałbrzyskim Górnikiem, gdzie zwycięstwo wiosną 1998 2:1 przy Ratuszowej zostało odebrane przez miejscowych kibiców z ogromnymi podejrzeniami. Na szczęście wałbrzyszanie szybko zrehabilitowali się pokonaniem Śląska Wrocław, a Lechia Zielona Góra dopiero w następnym roku pożegnała 2.ligę. Później zespół przechodził różne transformacje organizacyjne, łączył się m.in. z młodzieżowym Zrywem Zielona Góra, potem z Lechem Sulechów przejmując nazwy nowych dobrodziejów. Były to jednak ruchy "uzdrawiające" chwilowo, bowiem wyników sportowych wciąż brakowało. Z młodzieżą w Zielonej Górze pracują bardzo dobrze, a największy sukces lubuskiego futbolu odniesiono w ... Wałbrzychu. W 2001 Lubuska Szkoła Piłkarstwa Młodzieżowego przy Ratuszowej wywalczyła złoty medal mistrzostw Polski juniorów starszych. Górnik/Zagłębie było wówczas czwarte, a z tamtej kadry wciąż pod Chełmcem gra Grzegorz Michalak.
Zaangażowanie Stelmetu w futbol związany był z kolejną fuzją Lechii tym razem z Uczniowskim Klubem Piłkarskim w ubiegłym roku. Udało się zatrzymać zdolnych graczy, wywalczono mistrzostwo trzeciej ligi dolnośląsko-lubuskiej i znów druga liga zawitała do Grodu Bachusa. Znakiem firmowym zespołu jest napastnik Wojciech Okińczyc, który liznął ekstraklasy w barwach Górnika Zabrze, do 1.ligi awansował z Zawiszą Bydgoszcz, terminował w rezerwach Legii, a po powrocie do Zielonej Góry sięgnął po koronę króla strzelców 3.ligi z 27 bramkami w 28 meczach. Skuteczność w tym sezonie również może imponować - do soboty 10 goli w 12 meczach! Trzynastka okazała się dla Okińczyca pechowa, bowiem nie strzelił rzutu karnego. Górą okazał się Damian Jaroszewski mający w swoim piłkarskim CV epizod w Lechii Zielona Góra. Wcześniej z Wałbrzycha do Zielonej Góry trafił m.in. Białorusin Dymitrij Nazarow, a w drugą stronę wędrowali Zbigniew Stelmasiak (via Lech i Pogoń), Waldemar Tkaczuk (via Widzew) czy nie tak dawny defensor Michał Zawadzki.
W sobotę przed meczem Górnika z UKP Stelmetem, gdyby analizując tylko miejsca w tabeli zdecydowanym faworytem byli oczywiście gospodarze, ale zagłębiając się w kłopoty kadrowe obu zespołów to przewaga nie była już tak wyrazista. Maciej Jaworski nie mógł skorzystać nie tylko z kontuzjowanych Oświęcimki, Bartośa i Bartkowiaka, ale wykartkowanych Grzegorza Michalaka i Wojciecha Szuby. Ta dwójka do tej pory decydowała o obliczu gry biało-niebieskich, choć Michalak celujący w rekord zebranych kartek w sezonie już pauzę zaliczył. Szuba to podstawowy młodzieżowiec, który z meczu na mecz nabierał doświadczenia, drugoligowej ogłady i jego gra wyglądała coraz lepiej. Kto więc mógł go zastąpić? Na pewno nie Damian Chajewski jak sugerował w przedmeczowej zapowiedzi Bogdan Skiba, bowiem jest za stary na młodzieżowca. Chajewski zastąpił Szubę w roli ... (tu ciśnie się niezbyt grzeczne słowo) - dwie żółte kartki w ciągu stu kilku sekund to głupota, zwłaszcza te pierwsze napomnienie za dyskusje z arbitrem. Wracając do tematu młodzieżowców to Jaworski nie wziął przykładu ze swego poprzednika Roberta Bubnowicza, który swego czasu mając problem z młodzieżowcami posadził na ławce Jaroszewskiego i stawiając na Kamila Jarosińskiego. Ten manewr mógłby być i teraz powtórzony, ale ostatecznie Patryk Janiczak nie zaliczył ligowego debiutu, tylko od pierwszego gwizdka wybiegł Mateusz Krzymiński. 18-latek zagrał bez tremy, nie miał wielkiego wpływu na kreowanie gry, miał kilka strat, zarobił żółtą kartkę, ale i zaliczył asystę przy kuriozalnej bramce Marcina Folca. Napastnik wałbrzyszan dość długo czekał na "swój" występ. Jako jedyny, wysunięty atakujący często cofa się po piłkę, wspomaga obronę przy rzutach rożnych przeciwników, ale kibice oczekują od napastników bramek, a tych do soboty Marcin strzelił zaledwie jedną. Biorąc pod uwagę ilość okazji jakie Folc miał w sobotę to skuteczność miał na wysokim procencie. W I połowie źle przyjął piłkę, bo wtedy już miał co najmniej dwie bramki. Dobry występ zaliczył Daniel Zinke i szkoda, że i on nie powiększył dorobku bramkowego, bo gol mu się należał. Strzelił za to Dominik Radziemski, który paradoksalnie do przerwy był jednym z najsłabszych na placu! Ciekawostką jest fakt, że w ostatnim meczu przy Ratuszowej kiedy zielonogórzanie stracili 4 gole również wpisał się na listę strzelców obrońca Radziemski. Wuj Dominika -Sławomir w meczu Górnik-Lechia 4:2 na inaugurację trzeciej ligi sezonu 1999/2000.
Marcin Folc jest drugim wałbrzyskim zawodnikiem strzelającym trzy gole w jednym meczu drugiej ligi grupy zachodniej. Pierwszym był Dominik Janik, który 3 lata temu trzykrotnie pokonał Aleksandra Kozła z Polonii Nowy Tomyśl, która przegrała przy Ratuszowej 1:5.  Wniosek jest jeden - gdy wałbrzyszanin strzela 3 gole, to Górnik wygrywa czterema bramkami.
To zagranie Bartosza Tyktora sędzia wycenił na żółtą kartkę.
Przy pierwszym golu Marcina Folca, zdobytym nie jako na raty, mieliśmy do czynienia z ciekawostką z przepisów gry. Pierwsze uderzenie zablokował kapitan UKP Bartosz Tyktor (na zdjęciu), wg większości obserwatorów i arbitra pomógł sobie przy tym ręką. Dobitka Folca trafiła do siatki, ale sędzia jak najbardziej słusznie ukarał żółtą kartką zielonogórzanina. Gdyby nie byłoby w tej akcji bramki byłaby czerwona i rzut karny.
Wracając do gry wałbrzyszan to przytomnie w pomeczowej wypowiedzi Maciej Jaworski zauważył sporo błędów. Gdyby przyjechał nieco lepszy zespół niż UKP, gdyby Okińczyc trafił z 11 metrów mógł się mecz zakończyć całkiem inaczej. Irytować mogła tuż po przerwie nonszalancja Jana Rytko (te piętki...), ale za to pewnie grał w defensywie Sławomir Orzech, lepiej po przerwie zagrał Radziemski, a sporo odbiorów zanotował Tomasz Wepa. Bohaterem był zarówno snajper Folc jak i pewniak w bramce Damian Jaroszewski.
Punkty pogubili faworyci, Górnik póki co wiceliderem, ale cel wciąż pozostaje bez zmian - miejsce w górnej połówce i utrzymanie się w lidze.

piątek, 18 października 2013

Po Waldku Adam?

Zgodnie z przewidywaniami Polska przegrała dwa ostatnie spotkania eliminacyjne i Mundial'14 Polacy zobaczą w telewizji. Mecz na Wembley okazał się pożegnaniem z posadą selekcjonera Waldemara Fornalika, który stał się synonimem eliminacyjnej porażki, bohaterem żartów i złośliwości. Czy słusznie? 14-sto miesięczna przygoda z kadrą była raczej z góry skazana na porażkę. Po przegranym EURO Franciszek Smuda mydlił oczy, że zostawia gotowy zespół. Zespół, który nie potrafi wygrywać, unieść presji. WF początkowo swoją kadrę oparł na filarach, którzy tworzyli trzon kadry Smudy, potem przyszła pora na modyfikację. Fornalik nie miał wiele czasu na zgrywanie zespołu, poszczególnych formacji. Niekorzystny terminarz również nie pomagał. Co do personalnych wyborów nie obyło się bez kontrowersji - od konfliktu z Obraniakiem, przez powoływanie ulubieńców mediów bez ich oglądania w akcji, po wyciągnięcie niczym królika z kapelusza Mariusza Lewandowskiego czy Wojtkowiaka. Polska wygrała w eliminacjach tylko z San Marino i u siebie z Mołdawią. Na wyjeździe z klasowym rywalem wygraliśmy jeszcze za kadencji Beenhakkera z Belgią (1:0), a było to 6 lat temu. Po 6 latach Belgowie są rewelacją na skalę światową - Hazard, Lukaku, Kompany i spółka uchodzą już za czarnego konia przyszłorocznego turnieju. A my wciąż staczamy się nie tylko w rankingu FIFA (obecnie 69 lokata), przegrywamy kolejne eliminacje. Fornalik stał się kozłem ofiarnym, ale sami zawodnicy powinni uderzyć się mocno w piersi. W każdym spotkaniu biało-czerwoni mieli okresy dobrej gry, ale najczęściej kończyła się po kilkunastu, kilkudziesięciu minutach. A to nie
Warszawski mecz z Anglią - bodaj najlepszy za kadencji WF
wystarczyło by wygrać z Czarnogórą, Anglią czy choćby zremisować z Ukrainą.
Gdy prześmiewcy skończyli wypominać pensję Fornalika oraz jego niepowodzenia zaczęła się epopeja pt. kto jego następcą. Czy będzie to trener zagraniczny czy krajowy? Prezes Boniek dyplomatycznie dał dwa tygodnie dziennikarzom na dywagacje, choć ponoć sam już dokonał wyboru. Analizując artykuły prasowe, doniesienia fachowców w internecie wydaje się być formalnością ogłoszenie nazwiska nowego selekcjonera. Ma być nim obecny szkoleniowiec Górnika Zabrze Adam Nawałka. Co może dać innego kadrze w przeciwieństwie od Fornalika? Nawałka w przeciwieństwie od Waldemara jako piłkarz zagrał w kadrze, jako trener zdobył mistrzostwo z Wisłą Kraków. Na ławce inaczej przeżywa mecz, często impulsywnie, w zespole lubi żelazną dyscyplinę nie znosząc sprzeciwu, co niektórych piłkarzy w Zabrzu kosztowało koniec przygody w Górniku. Tyle, że Zabrze wciąż pod wodzą Nawałki nie wywalczyło wymiernego sukcesu jakim jest choćby gra w europejskich pucharach, a sukcesy z Wisłą miały miejsce dekadę temu, kiedy krakowianie mieli taki skład, z którego prowadzeniem nie miałoby problemów większość trenerów.
Wśród kandydatur nowych szkoleniowców pojawiają się dziesiątki nazwisk, a wśród nich pojawiło się Marcina Dorny - obecnego szkoleniowca kadry U-21. Nasi młodzieżowcy wciąż mają szansę na grę w turnieju olimpijskim w Brazylii. Sytuację skomplikowała porażka w Turcji 0:1, choć kilka dni wcześniej udało się zrewanżować Szwedom wygrywając 2:0. Ten wynik uzyskany w Krakowie ma niebagatelne znaczenie, bowiem przy porażce 1:3 Polska ma obecnie lepszy bilans bezpośrednich meczów ze Szwecją. Biało-czerwoni mają przed sobą wyjazdowy mecz z Maltą oraz dwumecz z Grecją. Wszystko przed nimi.
B.Pawłowski, M.Kamiński, D.Furman - przyszłość kadry?
Są również tacy zwolennicy Dorny twierdzący, że jedyną szansą na sukces seniorów jest zdecydowane postawienie na młodzież w myśl hasła z 1992 "zmieniamy szyld i jedziemy dalej". Wszołek, Zieliński, Milik, Furman, Kamiński, Żyro, Pawłowski uzupełnieni trójką z Dortmundu, bramkarzem z Premiership i możemy powalczyć z kimś poważniejszym od amatorów z San Marino. Oczywiście są to pobożne życzenia, bo choćby młodzieżowcy z Legii pokazali, że w pucharach niezbyt sobie radzą nawet z cypryjskimi średniakami...
W międzyczasie skompromitowała się kadra U-19 prowadzona przez Marcina Sasala oparta na brązowych medalistach z europejskiego czempionatu siedemnastolatków sprzed dwóch lat. Litwa, Rumunia nie należą do potęg młodzieżowych, a mimo to Polska jako gospodarz eliminacyjnego turnieju nie potrafiła ich pokonać, a kompromitacją skończył się pojedynek z Armenią - 0:1! Nie brał w tych meczach udział Igor Łasicki, którego Sasal w ogóle nie powołał na turniej. Swoją decyzję usprawiedliwiał w Przeglądzie Sportowym: Igor ma problemy z kolanem, poza tym ma zawikłaną sytuację w Napoli. Gra na statusie amatora. Czy gdyby przyjechał, byłby na 100 procent gotowy? Zdrowotnie na pewno nie.
Szansę na reprezentacyjne mecze Michała Bartkowiaka przekreśliła kontuzja. Tymczasem w pierwszym meczu eliminacyjnego turnieju w Macedonii podopieczni Roberta Wójcika pokonali gospodarzy 3:2, choć przegrywali już 0:2. Bohaterem był rezerwowy Artur Siemaszko z Zagłębia Lubin, który dwoma bramkami odwrócił losy meczu. Biorąc pod uwagę fakt, że Michał często sprawdzał się w roli dżokera można spekulować czy jego ewentualna obecność w Skopje nie spowodowała by w roli bohatera meczu nie wystąpił właśnie wałbrzyszanin.

poniedziałek, 14 października 2013

Czekając na Wembley

We wtorek 15 października na londyńskim stadionie Wembley Polska reprezentacja zakończy niechlubne eliminacje do brazylijskiego mundialu. Jeśli odliczyć punkty zdobyte na outsiderach grup to okaże się, że nasze orły rozegrały najgorsze w tym stuleciu eliminacje. Pracę Waldemara Fornalika, jego wybory, powołania zostaną rozłożone na czynniki pierwsze od ekspertów piłkarskich poprzez dziennikarzy sportowych, kibiców po telewizję śniadaniową. Póki co będziemy się emocjonować klasykiem z Anglikami. Przez lata przed wyjazdowym meczem na Wyspach wciąż przypominano owiany legendą remis z 17 października 1973. Niemal w czterdziestą rocznicę awansu ekipy Kazimierza Górskiego Polska po raz pierwszy zagra jedynie o prestiż. We wcześniejszych, licznych pojedynkach z Synami Albionu oprócz punktów była nadzieja na turniej mistrzowski, tej już, niestety od piątku nie mamy. Ciśnienie jest więc jakby mniejsze, a przeglądając angielskie media można mieć wrażenie, że tym razem role się odwróciły. To dla Anglii jest mecz o wszystko, a w świetle ostatnich niezbyt dobrych występów istnieje obawa czy nie powtórzy się 1973 rok kiedy to remis eliminował ich z gry w mundialu. Teraz co prawda czekały by baraże, ale o tym nikt nie chce myśleć. Uaktywnili się w mediach bohaterowie z przeszłości. Najczęściej cytowanym
Tak The Sun reklamował wizytę Tomaszewskiego
piłkarzem z Polski jest Jan Tomaszewski - bohater z 1973, który wówczas był nazywany klaunem by stać się człowiekiem, który zatrzymał Anglię. Oprócz wspomnień tamtego meczu obecny poseł PiS uważa, że Anglia ma słabą reprezentację, która i tak pokona Polskę. Wg niego Artur Boruc jest jednym z najlepszych bramkarzy na świecie, ale mimo to nie jest w stanie zatrzymać gospodarzy. Dlaczego? Po prostu cztery dekady temu Tomaszewski miał wsparcie znakomitych obrońców, na które obecnie Boruc nie może liczyć. O Borucu sporo pisze dailymail prezentując niedawną pierwszą stronę Przeglądu Sportowego z Borucem a'la człowiek Da Vinci z pięcioma parami rąk. Goalkeeper Southampton został prześwietlony przez fachowców już tygodnie temu, teraz w prezentacji autorzy skupiają się bardziej na kontrowersjach w stylu koszulki z Jane Pawłem II podczas derby Glasgow, pokazanie środkowego palca fanom Hibernians.
W BBC Tomaszewski nie wierzy w rodaków.
Holy Goalie jak ochrzczono w Szkocji Artura Boruca jedną z naszych nadziei na dobry wynik. W lidze jest najskuteczniejszym bramkarzem, kandydował do tytułu Gracza Miesiąca. Nieprawdą więc jest, to co sugerowały niektóre polskie media, że na Wyspach Boruc jest niedoceniany, niesprawiedliwie krytykowany. Boruc ma być zainspirowanym Tomaszewskim i po raz drugi w historii złamać angielskie serca...
Angielski przedruk polskiej prasy
Kolejnym tematem związanym z wtorkowym meczem są polscy kibice, którzy mają się pojawić na trybunach Wembley. Ich szacunkowa liczba jest różna od 18 po blisko 30 tysięcy. Czy będą mieli powody do radości? Najbardziej, oprócz wspomnianego Boruca, znanymi zawodnikami są oczywiście gracze z Dortmundu. O nich szerzej fanom futbolu na Wyspach nie trzeba przypominać. Lewandowski w lecie był łączony z Chelsea czy Manchesterem United. Teraz, gdy pojawiły się wątpliwości co do zasadności ściągnięcia Roberta do Monachium media cytują Polaka, że z chęcią zagrałby na Wyspach i już pojawiają się w tym kontekście nazwy obu klubów z Manchesteru i Chelsea.
W rzeczowych analizach sporo miejsca poświęca się ofensywnej grze Polski i nie wygląda to najlepiej. Po pierwsze, co powszechnie nie jest tajemnicą, opiera się ona głównie na atakach inicjowanych przez Jakuba Błaszczykowskiego. Odcięcie go od podań ma być sposobem na polską ofensywę. Zwraca się uwagę na najsłabsze ogniwo, czyli boki obrony. Podkreśla się słabą pozycję Waldemara Fornalika, który wcześniej pracował w Ruchu Chorzów, z którym wywalczył "no tittle, no cup" - czyli nic.
Oczywiście w Anglii nie pisze się głównie o Polsce, ale również o swoich piłkarzach. Odkryciem meczu może być skrzydłowy Andros Townsend.
Anglia pamięta również o swoim kacie sprzed 40 laty
Na koniec coś pozytywnego co angielskiej prasie powiedział nasz bohater z Wembley AD 1973 Jan Domarski. W Mirror powspominał swój "mecz życia", poostrzegał Brytyjczyków przez Lewandowskim, a na koniec powiedział: Nikt nie dawał nam szans w 1973, więc kto powiedział, że nie możemy zasmucić Anglików jeszcze raz?.
Oby te słowa okazały się prorocze.





niedziela, 13 października 2013

Wirtualna wiarygodność

Wałbrzyski Górnik wciąż na podium drugoligowych rozgrywek. Wielu kibiców śledzi z uwagą wydarzenia wokół drużyny, choć prawdę powiedziawszy źródła informacji ich nie rozpieszczają. Owszem jest strona internetowa klubu, są lokalne portale, telewizje, ale w porównaniu z tym co się dzieje w innych miastach kolokwialnie można nazwać, że jest słabo pod względem medialnym. Jeśli chodzi o telewizje to klub nie wykorzystuje potencjału relacji - czy to transmisji meczu (oczywiście po rozegraniu spotkania), czy krótkiej relacji, zapowiedzi, wywiadów itp. To nie tylko info, ale ewentualna reklama sponsorów. Każdy mecz, zgodnie z wytycznymi PZPN, jest nagrywany, więc nie ma problemów z materiałem, a bramki z meczów rozgrywanych w Wałbrzychu możemy oglądnąć, jeśli strona internetowa rywala zrobi relacje (vide - Zagłębie, Chrobry). Jeśli istnieje konflikt z lokalnymi telewizjami to czemu oficjalna strona nie może zorganizować kanału youtube? Oczywiście szczytem marzeń byłaby klubowa telewizja na wzór klubów z ekstraklasy, ale na to trzeba i środków i chętnych do pracy. Dwa miesiące temu był nabór do prowadzenia oficjalnej strony Górnika i dzięki temu widać, że casting wygrała osoba z walbrzyszka.com. Jest może więcej zdjęć i materiałów pomeczowych (choć to samo można zobaczyć na wałbrzyszku), ale terminy aktualizacji pozostają wiele do życzenia. Podobnie jak w walbrzyszku jest przypominanie o urodzinach byłych graczy wałbrzyskiego klubu. Jest to o tyle wygodne, bo wystarczy codziennie sprawdzać na 90minut.pl kto obchodzi urodziny. Szkoda, że wklejanie na wałbrzyskie strony i opisywanie dorobku nie idzie z merytoryczną korektą.  Przykład? Przypomnienie o urodzinach Huberta Łukasika. Nie jest prawdą, że Hubert do Ślęzy Wrocław trafił z macierzystej Kuźni Jawor. W międzyczasie grał bowiem w Karkonoszach Jelenia Góra, w których m.in. strzelił bramkę KP Wałbrzych w niesławnym laniu 0:6. Warto byłoby dodać bilans w Wałbrzychu (1996/97w- 3 mecze, 1997/98 - 25 meczy/3 gole), ale nie ma tego na 90minut, więc autor nie czuł się zobligowany poszukać tych informacji. Poza tym po opuszczeniu Wałbrzycha Łukasik nie trafił bezpośrednio do Polaru tylko poszedł za trenerem Grzegorzem Kowalskim do Śląska Wrocław (o tym akurat pisze 90minut.pl). Bzdurą  jest gra Huberta w Wałbrzychu jesienią 2001. Wówczas po pierwsze zespół z Ratuszowej nie był Górnikiem tylko Górnik/Zagłębie, a Łukasik z powodzeniem grał w drugoligowym Polarze Wrocław, a nie w IV dolnośląskiej, gdzie dogorywał wałbrzyski zespół wycofany przed rundą wiosenną. Później grał w Inkopaksie Wrocław (awans do 3.ligi), Orle Sadków (awans do klasy okręgowej), a później w A klasowym WKS Muchobór Wrocław.
Ktoś złośliwy mógłby pokusić się o nazwanie plagiatem kopiowanie informacji bez podawania źródła. Na naszym podwórku mistrzem kopiowania jest redaktor Bogdan Skiba w swoich relacjach "live". Cudzysłów jak najbardziej wskazany, bowiem z relacją na żywo nie ma wiele wspólnego. Odkąd w sieci mocno pomocny kibicom drugoligowym stał się portal lajfy to pan Skiba żywcem kopiuje kolejne informacje z meczu, wyrzucając nazwiska rywali, coś (bardzo niewiele) dodając od siebie. Nawet jeśli mecz toczy się przy Ratuszowej i Skiba jest spikerem na nim! W meczu z Chrobrym posiłkował się relacją ze strony głogowskiego klubu - stąd np. umknęło mu jedno odłożone napomnienie. W sobotę Górnik rywalizował w Kluczborku, skąd relację przygotowywała strona lajfy. Wg informacji z Kluczborka miejsca w składzie zabrakło dla Marcina Folca a w wyjściowej jedenastce biegał Daniel Zinke. Niestety, fotogaleria z meczu autorstwa Marcina Szecela (patrz zdjęcie poniżej) obnaża fachowość redaktora Skiby. Nie dziwię się dziennikarzom  z Opolszczyzny - oni nie muszą znać wałbrzyskich piłkarzy (Koszyk zamiast Moszyka, czy Wojnarowicz zamiast Wojtarowicza), ale jak ktoś firmuje relację na swojej stronie to powinien podawać raczej wiarygodne informacje. To co "wysmarował" Skiba łatwo porównać z relacją z opolskiego portalu.Składy, asystenci bramek troszkę się różnią.Co ciekawe inne wałbrzyskie portale podają właściwe zestawienia, trochę
Pozdrowienia z ławki w Kluczborku
pogubiła się klubowa witryna, która pisze o absencji Zinke, jednocześnie umieszczając go w podstawowym składzie na koniec relacji z Kluczborka!
Póki co wałbrzyszanie muszą z zazdrością przeglądać strony internetowe innych drużyn. Oczywiście dla każdego co innego jest najważniejsze - czy to layout, czy aktualizacja informacji czy to poziom merytoryczny. Galerie, video, statystyki - póki co tego próżno szukać na oficjalnej witrynie klubowej.
Dużą poprawkę trzeba wziąć na newsy na skibasport.pl nie tylko ze względu na relacje live, ale dotyczącej drużyny - Robert Bubnowicz awizowany jako nowy szkoleniowiec trzecioligowca ze Świdnicy był już chyba w sierpniu.

piątek, 11 października 2013

Maciejak zadebiutował w Polkowicach

Blisko miesiąc temu w sieci pojawiła się informacja, że były napastnik Górnika Wałbrzych, a ostatnio niemieckiego SV Waldhof Mannheim Roman Maciejak został zawodnikiem drugoligowego KS Polkowice. Po tym newsie polkowicki zespół rozegrał dwa ligowe spotkania, w tym mecz z wałbrzyszanami, w których Maciejaka zabrakło w meczowej kadrze. Roman nie pojawił się również w spotkaniach rezerw polkowickiego ligowca, gdzie regularnie grają piłkarze z kadry I zespołu. Te nieobecności oraz fakt, że ponoć KS Polkowice zatrudnia graczy do 23 roku życia sugerowały, że angaż Maciejaka to dziennikarska kaczka. Okazało się jednak, że byłem w błędzie tak myśląc. W miniony weekend Polkowice pojechały na Stadion Ludowy w Sosnowcu, gdzie zremisowały bezbramkowo z Zagłębiem. Maciejak znalazł się w kadrze Polkowic, a trener Janusz Kubot posłał go w bój w 68.minucie meczu zastępując Patryka Bryłę.  Po niespełna dziewięciu minutach Roman faulując Michała Grudniewskiego zobaczył od arbitra Krawczyka żółtą kartkę czym wpisał się do meczowego protokołu.  Pod koniec meczu był faulowany przed polem karnym rywala, ale polkowiczanie nie wykonywali stałych fragmentów gry w tak skuteczny sposób jak tydzień wcześniej w derbowym pojedynku z Górnikiem.

czwartek, 3 października 2013

UEFA Youth League - Łasicki przegrał

Druga seria młodzieżowej Ligi Mistrzów - UEFA Youth League - rozbita została na trzy dni, pomiędzy 1 a 3 październikiem, a więc o jeden dzień więcej niż premierowa kolejka. Nie da się uniknąć porównań ze zmaganiami drużyn seniorów, a jedynie londyńskiej Chelsea udało się idealnie powtórzyć wynik (4:0) w obu konfrontacjach ze Steauą. Barcelona, CSKA, Borussia Dortmund, Schalke w obu ligach wygrały swoje mecze, Real U-19 zaledwie zremisował z Kopenhagą, a Manchester City zmiótł Bayern aż 6:0! Dwukrotnie z Napoli wygrał również Arsenal. O ile wyższość podopiecznych Arsene Wengera z piłkarzami Rafy Beniteza nie była oczywista przed pierwszym gwizdkiem sędziego, to wg fachowców i bukmacherów, młodzi Kanonierzy mieli spokojnie wygrać z Włochami i też tak się stało. Bohaterem zawodów był angielski napastnik Chuba Akpom (rocznik 1995), który dwukrotnie pokonał Nikitę Baranovsky'ego i nie strzelił jeszcze rzutu karnego - obronił bramkarz. Pomiędzy golami
Akpoma Łasicki nie powstrzymał...
czarnoskórego napastnika dwa celne strzały dorzucił Austin Lipman. Dla Napoli gola przy stanie 3:0 strzelił Gerardo Rubino.Polski rodzynek w tych najbardziej prestiżowych młodzieżowych klubowych rozgrywkach, Igor Łasicki zagrał całe spotkanie i w 59 minucie został ukarany przez szkockiego arbitra żółtą kartką za faul na Akpomie. To drugie napomnienie w drugim występie w tych rozgrywkach.
Dla ciekawych polska relacja z meczu na Boreham Wood ze strony kanonierzy.com, który oglądało zaledwie 484 widzów.
Po dwóch kolejkach z kompletem punktów tabelę grupy F otwiera Arsenal, Napoli wraz z Dortmundem mają po trzy, a zero Marsylia. 22 października w Carnoux en Provence zespół Łasickiego spotka się właśnie z francuskim outsiderem.