niedziela, 29 września 2013

Z Polkowic jak zwykle bez punktów

W Polkowicach jest piękny stadionik pamiętający ekstraklasowe boje miejscowego Górnika. Historia pokazała, że jedna z najbogatszych gmin w kraju finalizowała dziesiątki meczów, które polkowiczanie kupili by zaistnieć w rodzimym futbolu. Były kary dla trenerów, działaczy, piłkarzy oraz dla klubu, który zdegradowany został do IV ligi. Obecnie klub ma nową kartę, odciął się od przeszłości zmieniając Górnika na KS. Zamiast armii zaciężnej zawodników postawił na młodych graczy, głównie wcześniej grających w Zagłębiu Lubin. Trener Janusz Kubot w tym sezonie narzekał na brak doświadczenia, brak starszego zawodnika, bowiem polityka transferowa klubu zabrania zatrudniania piłkarzy powyżej 23 roku życia. Z tego powodu w Polkowicach nie ma już Mateusza Bartczaka mającego na koncie tytuły mistrza kraju, który ma grać w Chojnowiance Chojnów. Nie wpasowuje się w wiekowe ramy również Roman Maciejak, którego portal 90minut.pl awizował jako nowego gracza KS. W Polkowicach cisza na temat tego transferu, Maciejaka próżno szukać w składzie zarówno I zespołu jak i rezerw. W tym sezonie polkowicki zespół nie gra tak efektownie jak w ubiegłym, w 9 kolejkach potrafił wygrać tylko z UKP Zielona Góra. Wizyta Górnika Wałbrzych miała przełamać fatum - dwie ostatnie wizyty kończyły się wysokimi porażkami, w których gospodarze strzelili po 5 bramek, a na punkty ligowe wywalczone przy ul.Kopalnianej w Polkowicach wałbrzyszanie czekają od ...1996 roku, gdy KP po bramkach Sebastiana Matuszaka i Zbigniewa Zawadzkiego wygrali 2:1.
Wojciech Szuba i Damian Ałdaś [kspolkowice.pl]
Organizacyjnie polkowicki klub wciąż przewyższa wałbrzyski, co można doskonale zobaczyć przy organizacji meczów. W kasie biletowej zmiana w porównaniu w porównaniu z ubiegłym sezonem - nie ma już spisywania, biletów, tylko system elektroniczny, bilet wydrukowany z kodem kreskowym, danymi osobowymi. Nie ma to nijak do szukania długopisów przy Ratuszowej i unikania błota. Mimo późnej pory meczu gospodarze pamiętają o najmłodszych kibicach, który ma zabawiać klubowa maskotka Krecik częstujący słodyczami.
A na boisku ... cóż, gdy się czyta relację red. Skiby to ma się wrażenie, że w Polkowicach odbył się całkiem inny mecz. Ale po kolei. W składzie gości siłą rzeczy nie mogli zagrać G.Michalak, J.Bartoś,M.Oświęcimka. Michał Bartkowiak zaczął mecz na ławce rezerwowych, w środku polu Michalaka miał zastąpić Jan Rytko, a Honzę w defensywie zastąpił powracający po absencji kartkowej Sławomir Orzech. Pierwsza połowa to przeciętne spotkanie, najpierw długie badanie się przez oba zespoły, potem przewaga optyczna polkowiczan, bez efektów nie licząc 5-6 rzutów rożnych bez konkretnego zagrożenia. Ostatnie 10 minut to odważniejsza gra gości, którzy stworzyli bodaj trzy ciekawe sytuacje: w dwóch doświadczenia zabrakło Wojciechowi Szubie, a w trzeciej z wolnego zamiast dośrodkowania Adrian Moszyk strzelił bezpośrednio na bramkę. Niewidoczny był Jan Rytko, który o wiele lepiej zagrał po zmianie stron. Zresztą jego koledzy również przyspieszyli, jakby zwietrzyli szansę na zwycięstwo. Pierwszy kwadrans po przerwie to dominacja Górnika. Nieuchwytny był Daniel Zinke, dwa razy powinien wpisać się na listę strzelców Wojciech Szuba, raz w trudnej sytuacji groźnie strzelił Moszyk. Później gra się wyrównała, nadzieja na bramkę dla gości ożywa z chwilą wejścia na boisko Michała Bartkowiaka. Chwila niepewności po urazie Dariusza Michalaka, który wraca z zabandażowaną dłonią na boisko. Aż przychodzi feralna 80.minuta. Sławomir Orzech faulował i zobaczył żółtą kartkę, choć nie jeden sędzia wysłałby go do szatni. Maciej Bancewicz z rzutu wolnego strzelił nie do obrony i było 1:0. Bancewicz pojawił się dopiero po przerwie, ale już w pierwszej akcji błysnął przerzucając piętą piłkę nad obrońcą i wywalczając rzut rożny, po którym efektownie (ze spalonego) strzelił przewrotką. Ostatnie minuty to bicie głową w mur, w końcówce Górnik grał trójką obrońcą, gdy Marek Wojtarowicz przeniósł się do ataku. W doliczonym czasie gry po faulu Sawickiego z rzutu wolnego szczęścia próbował Ałdaś, ale piłka minęła bramkę, a sędzia zakończył mecz.
Górnik przegrał mecz, w którym nie dość, że nie był gorszy, to powinien nie tylko zremisować, ale nawet wygrać. Cóż, widoczny brak był Grzegorza Michalaka, Jan Rytko to niestety, inny typ zawodnika, cieszyć powinna coraz lepsza gra Wojciecha Szuby, który sporo napracował się w środku pola często walcząc z kapitanem miejscowych Ałdasiem. Marcin Folc nie miał wielu piłek, a jego zgrania partnerzy nie potrafili sfinalizować. Adrian Moszyk widoczny był tylko jako wykonawca stałych fragmentów gry oraz przy strzale w II połowie. Za grę punktów się nie przyznaje, a te w Polkowicach niestety uciekły. Oby nie zabrakło ich w końcowym rozrachunku. Znów zaczyna martwić skuteczność - trzeci kolejny bez bramki.

piątek, 27 września 2013

Trojak przed szansą debiutu w Ruchu

Józef Trojak, rocznik 1966, zadebiutował w pierowszoligowym Górniku Wałbrzych wiosną 1984. W derbowym pojedynku ze Śląskiem Wrocław (0:1) zastąpił w 70' Zenona Przybysza. W zespole z Nowego Miasta spodziewano się, że rosły, silny pomocnik pójdzie w ślady starszych kolegów - Andrzeja Wójcika i Mariusza Sobczyka - zostanie filarem zespołu na lata. Jak się okazało na drugi pierwszoligowy występ Józek czekał półtora roku: od 07.04.1984 do 20.10.1985 (3 minuty w meczu Ruch- Górnik 4:0). Sezon 85/86 to najwięcej występów w 1.lidze -11 występów, w tym 5 w wyjściowej jedenastce. Później było już gorzej - 86/87 - 3, 87/88- 4, ale wówczas wpisał się na długo w pamięci wałbrzyskich kibiców. Górnik pod wodzą Henryka Kempnego ciułał punkty w walce o utrzymanie, w zespole byli co prawda Kosowski, Spaczyński, Milewski, Małachowski, ale szanse gry otrzymywali młodzi (Kisiel, Sobczak, Wojtkowiak) jak i również tacy gracze jak Bącal, Wróbel. Józef Trojak wiosną zagrał w 4 meczach wchodząc na ostatnie 15-30 minut. Wałbrzyszanie wywalczyli 14.miejsce i o utrzymaniu miał decydować baraż z Zagłębiem Lubin. W pierwszym meczu Górnik wygrał 2:1 po golu w ostatniej minucie, a w rewanżu oczekiwano zdecydowanego zwycięstwa lubinian. Tymczasem w podstawowym składzie wałbrzyszan niespodzianki - na stoperze za wykartkowanego Zbigniewa Ośko nominalny pomocnik Zenon Przybysz, a Trojak od pierwszej minuty w pomocy. W 13 minucie z rzutu wolnego w stylu Włodzimierza Ciołka Józef wyprowadza biało-niebieskich na prowadzenie. Potem było 1:2, ale w końcu Waldemar Milewski wyrównał na 2:2 dając niespodziewane utrzymanie Górnikowi. Gol z rzutu wolnego Trojaka był kluczowym. W następnym sezonie zimą opuścił Górnika na rzecz Śląska Wrocław, z którym wywalczył (7 minut w 1 występie) utrzymanie w 1.lidze. Jesienią 1990 we wrocławskim zespole zagrał 7 razy po czym wrócił do drugoligowego Górnika. W ekstraklasie zaliczył 36/0 występów (+ 1/1 w barażach). Trojak kojarzony zostanie głównie ze względu na tę bezcenną bramkę w Lubinie.Po zakończeniu niezbyt oszałamiającej kariery piłkarskiej zajął się szkoleniem zespołów głównie w Wielkopolsce (m.in. Polonia Kępno, Przełom Torzeniec, LKS Jankowy).
Tymczasem u progu piłkarskiej kariery stoi syn Józefa Trojaka, Miłosz. Urodzony 05 maja 1994, potężniejszy do ojca (191 cm) w Wałbrzychu jest wychowankiem Górnika. Od trzech lat reprezentuje barwy chorzowskiego Ruchu.
Miłosz Trojak [foto:szombierki.pl]
Latem tego roku z zespołem juniorów Niebieskich dotarł do turnieju finałowego mistrzostw Polski juniorów rozgrywanego w Grudziądzu, Świeciu i Nowem. Ruch w trzech meczach zdobył zaledwie jeden punkt i zajął 4.miejsce. Miłosz strzelił bramkę w meczu z Arką (1:5). W lipcu gościł na treningach I zespołu, a od nowego sezonu grywał w trzecioligowych rezerwach Ruchu. Pewnie gdyby nie zlikwidowano Młodej Ekstraklasy to Miłosz rywalizowałby z rówieśnikami w ME. A tak przyszło mu grać w 3.lidze śląskiej m.in. z Ruchem Radzionków (któremu strzelił bramkę), niedawnym rywalem Górnika Wałbrzych w PP Skrą Częstochowa czy Szczakowianką Jaworzno.
Słabe wyniki Ruchu w T-Mobile Ekstraklasie spowodowały dymisję trenera Jacka Zielińskiego. Słowak Jan Kocian układa klocki po swojemu i do pierwszego zespołu trafił i zagrał już w Łodzi (gdzie wywalczył bezcenną jak się okazało "jedenastkę") Mateusz Kwiatkowski. Mateusz jest synem byłego gracza Górnika Wałbrzych -Grzegorza o czym pisałem 10 miesięcy temu. Mateusz Kwiatkowski nie jest związany jednak z Wałbrzychem, w przeciwieństwie do Miłosza Trojaka. Trojak junior został właśnie zgłoszony do kadry pierwszego zespołu. Co prawda przed nim jeszcze długa droga do ekstraklasowego debiutu, ale jakby do niego doszło, to byłby drugi przypadek występu wychowanków Górnika w relacji ojciec-syn w lidze na poziomie ekstraklasy. Przypomnijmy, że pierwszym rodzinnym duetem byli Kosowscy - ojciec Jan (bramkarz, w barwach Legii w 1954) i syn, napastnik Leszek (Górnik, Widzew).

wtorek, 24 września 2013

Kolorowe jarmarki

Półtora tygodnia temu wałbrzyski Górnik zremisował w Katowicach z Rozwojem 0:0. Goście zdobyty ligowy punkt okupili sporą ilością kartek - 9 żółtych i 2 czerwone. Ale jak się okazało ten niechlubny kartkowy bilans był niewinnym przypadkiem w porównaniu z tym co się działo w miniony weekend na boiskach w byłym województwie wałbrzyskim.
Jaszkowa Dolna to wieś za Kłodzkiem w drodze, futbolowo kojarzy się kibicom z faktu, że epizod w tamtejsze Iskrze miał Janusz Jelonkowski - napastnik wałbrzyskiego Górnika w 1998, który później grał m.in. w RKS Radomsko czy Arce Gdynia. Wspomniana Iskra powstała stosunkowo niedawno, bowiem w 1975 i największym sukcesem jest gra w klasie okręgowej. "Sławę" zespół zdobył zmieniając nazwę na Iskra BAGIETKA dzięki sponsorowi. Bieżący sezon jest piątym na tym szczeblu, latem zespół objął trener Jacek Żyła, prowadzący w przeszłości Nysę Kłodzko. Największym sukcesem zespołu było 7.miejsce, ale tej jesieni wyniki przeszły najśmielsze oczekiwania. Do niedzieli Iskra po 6 kolejkach miała 4 zwycięstwa (w tym w Świebodzicach i Żarowie) oraz 2 remisy. Dawało to piłkarzom z Jaszkowej drugie miejsce za rewelacyjnym beniaminkiem Zamkiem Kamieniec Ząbkowicki. W niedzielę była szansa objęcia pozycji lidera - przyjeżdżał bowiem Kryształ Stronie Śląskie, który po 6 kolejkach wywalczył jeden punkt i tracił średnio 5 bramek/mecz. Wynik meczu niepokonanego wicelidera z outsiderem jest ... niezrozumiały. Kryształ nie tylko nie doznał pogromu, ba, nie przegrał, a wygrał i to w jakich rozmiarach: 5:0! Bohaterem gości był niejaki Dariusz Bugajski, który strzelił aż 4 bramki, a do tego nie strzelił karnego, wynik z 11 metrów ustalił z kolei bramkarz gości Krzysztof Cieśla. Oprócz niespodziewanego rezultatu ciekawostką przyrodniczą była ilość żółtych kartek. 
Iskra Jaszkowa Dolna-Kryształ 5 goli, 18 kartek.
Arbiter ze Świdnicy Dariusz Borodziuk gwizdał mecze w wyższych ligach niż okręgówka, ale wątpię, by pokazał wcześniej 18 żółtych kartek i 1 czerwoną. 14 z tych kartoników zobaczyła jedna drużyna - Iskra. Trzech graczy Kryształu zobaczyło żółtka, w tym jeden dwa razy, w wyniku czego opuścił przedwcześnie boisko. Z wyjściowej jedenastki Iskry wszyscy zawodnicy zostali ukarani napomnieniem! Z pięciu zmienników - trzech.
Przy takim wyniku trudno obwiniać arbitra o niepowodzenie Iskry. Zgoła odmienne nastroje panowały z kolei w IV lidze po meczu w Strzegomiu. Tam do pracy arbitra Kamila Wieliczko z OZPN Jelenia Góra miano spore pretensje, zresztą nie po raz pierwszy. AKS Strzegom grał z czołową drużyną tej klasy rozgrywkowej Sokołem Wielka Lipa. Wynik meczu 1:0 dla gospodarzy po karnym, który na bramkę zamienił były skrzydłowy Victorii Świebodzice i Górnika Wałbrzych Robert Borkowski. Ale lista kar indywidualnych jest równie długa jak meczu w Jaszkowej Dolnej. AKS - 1 żółta, Sokół - 12 żółtych i 4 czerwonych! Zaledwie dwóch graczy z wyjściowej jedenastki gości nie zostało napomnianych. Trzech graczy Sokoła zobaczyło po dwie żółte co oznaczało dla nich wykluczenia. Czwartym do czerwonego brydża był wałbrzyszanin Wojciech Ciołek, który za dyskusje z arbitrem zobaczył czerwoną kartkę w 83 minucie. Ostatnie wykluczenie miało miejsce w 90 minucie, piłkarze z Nowej Lipy kończyli spotkanie w siódemkę, co jeszcze w ub.stuleciu oznaczałoby przedwczesne zakończenie zawodów i walkower. Goście pracę arbitra oceniają jednoznacznie, nazywając Wieliczko "fryzjerem", zwłaszcza, że za tydzień ciężki mecz Sokoła w Jeleniej Górze z Karkonoszami. Trener gospodarzy dyplomatycznie unika odpowiedzi, przypominając, że sędzia przed meczem powiedział, że za każde niecenzuralne słowo będzie karał żółtymi kartkami. Tutaj chyba miał miejsce przerost formy nad treścią...

Derby bez niespodzianki

Górnik przegrał z Chrobrym w drugoligowym hicie 0:2. Większe ciśnienie było po stronie głogowian, a obserwując doniesienia medialne z obozu lidera drugiej ligi można posądzać o pewien kompleks wałbrzyski. Mocno Chrobrego musiał boleć ubiegłoroczny dwumecz. Po sobocie Ireneusz Mamrot i jego podopieczni wraz z kibicami mogą chodzić z podniesioną głową po bezapelacyjnym zwycięstwie. Sam Mamrot na konferencji pomeczowej przyznał, że na Stadionie 1000-lecia wygrał po raz pierwszy, a gościł na nim w charakterze piłkarza (KP Brzeg Dolny, Pogoń Oleśnica), bądź szkoleniowca (Wulkan Wrocław, Polonia Trzebnica, Chrobry). Lokaty w tabeli obu zespołów nie musiały specjalnie motywować graczy, teraz dodawały dodatkowego smaczku. Goście przyjeżdżali w glorii niepokonanej drużyny, a miejscowi pochwalić się mogli kompletem zwycięstw u siebie. Racjonalnie oceniając szanse faworytem był Chrobry dysponujący szerszą kadrą, zbierający lepsze recenzje za grę, która przyniosła fotel lidera. Górnik po fatalnej wiośnie typowany był do dolnych rejonów tabeli i obecne miejsce jest zaskoczeniem dla obserwatorów. W sobotnim szczycie sporej różnicy nie było widać, tak jak nie było widać, że grają dwie aktualnie czołowe drużyny ligi. O meczu praktycznie napisano już wszystko, zarówno o boiskowych i pozaboiskowych wydarzeniach. Na murawie na początku piłkarskie szachy, potem niewykorzystane szanse gości, którzy z kilkunastu metrów nie potrafili trafić w światło bramki, a jak trafili to sprzed pustej wybił Wojtarowicz. Górnicy odgryźli się indywidualnymi akcjami Zinke, Bartkowiaka, Szuby i wolnym Moszyka. Kilka zrywów pod koniec I połowy uspokoiło sytuację pod bramką wałbrzyszan i dawało nadzieje na emocje po zmianie stron.
Efektownie na trybunach, a na boisku o wiele gorzej
Rzeczywiście w drugiej połowie początek był wielce obiecujący dla wałbrzyszan. Adrian Moszyk spróbował szczęścia uderzeniem głową, choć miał czas by przyjąć spokojnie piłkę i zapytać Rzepeckiego, gdzie posłać piłkę. Kilka chwil potem centymetrów zabrakło Marcinowi Folcowi by zamknąć dobrą akcję prawą stroną. Folc, przez niektórych krytykowany, wykonywał tytaniczną pracą w defensywie, często niedocenianą. Dynamiki w tej sytuacji mu zabrakło, bo wcześniej pokonał kilkadziesiąt metrów pogoni za rywalem. Potem mieliśmy efektowną dla oka serpentyniadę rodem z boisk południowoamerykańskich. Wybuchające petardy opóźniały uprzątnięcie murawy, a te kilka minut jak się okazało skutecznie wybiło z rytmu piłkarzy Górnika. Kto wie, czy ta przerwa nie była kluczowym momentem meczu? Chrobry powolutku rozkręcał się, a bramka dosłownie wisiała w powietrzu. Po rzutach rożnych z pustej bramki wybijał Folc i Sawicki, aż wreszcie udało się Chrobremu strzelić bramkę po akcji prawą stroną. Inna sprawa, że z wysokości trybun wyglądało, że futbolówkę mogli kilkakrotnie przechwycić wałbrzyszanie, ale nie dość, że dotarła na środek pola, to nikt nie był w stanie zapobiec mocnemu uderzeniu Mateusza Hałambca. Piłkarze Chrobrego kontrolowali sytuację, gospodarze próbowali indywidualnych akcji, ale największy atut Michał Bartkowiak nie miał tyle szczęścia co w czerwcowym pojedynku. Inna sprawa, ze po raz kolejny Michał ślizgał się w swoich kolorowych korkach po murawie - czy nikt nie mógłby mu zwrócić uwagę choćby w przerwie meczu? Czemu wałbrzyszanie nie kontynuowali ataków prawą stroną, gdzie spore problemy z Danielem Zinke mieli głogowianie? Czeski skrzydłowy był animatorem ataków na początku II połowy, potem nieprzepisowo zatrzymany zarobił kartkę dla rywala. Inna sprawa, że głównym pomysłem na ofensywę są długie przerzuty, bez kombinacyjnej gry w środku. Nie ma już Morawskiego, zabrakło Grzegorza Michalaka, Wojciech Szuba sporo zdrowia zostawił, grał poprawnie, ale nie jest w chwili obecnej zagrać otwierającego podania. Tomasz Wepa przebudził się pod koniec meczu, gdzie zagrał ultraofensywnie, szukając gry w ataku. W defensywie dobrze zagrał zmiennik Sawicki, niepewny był Bartoś, który kilkakrotnie popełnił błędy w asekuracji, które na szczęście nie wykorzystał rywal. Jego zmianę wymusiła kontuzja, choć z trybun mogło się wydawać, że powodem była niefortunne zagrania. Jego zmiennik Michał Łaski "na dzień dobry" ograny został przez Damiana Sędziaka, za Waldemarem Garncarczykiem nikt z pomocników nie wrócił, strzał 0:2 i było po meczu.
Pierwsza domowa porażka i przegrane derby, ale to nie jest koniec świata. Balonik pompowany również przez wałbrzyski media pękł. Piłkarze nie załamali się i już pałają żądzą rewanżu - oby w zbliżającym się kolejnym derbowym meczu w Polkowicach zapunktowali.

piątek, 20 września 2013

Derby jakby inne

Górnik Wałbrzych kontra Chrobry Głogów. Praktycznie nikogo nie trzeba byłoby mobilizować by pofatygował się na Ratuszową - wiadomo derby regionu. W tym roku dodatkowy smaczek wicelider podejmuje lidera drugiej ligi. Przed sezonem ktoś się spodziewał takiego obrotu sprawy? Chyba nawet najwięksi optymiści nie oczekiwali, że podopieczni Macieja Jaworskiego będą w czubie tabeli. W Głogowie nadzieje rozbudzone są od ... kilkunastu miesięcy. W tym roku wydaje się, że Chrobry wskoczył na właściwe tory, nie znalazł jeszcze pogromcy, a dodatkowo zbiera pochwały za grę. Pożegnano się z kilkoma zawodnikami, trafiono z transferami. Prawa strona obstawiona przez Michała Ilkowa-Gołąba (2 gole+2 asysty) i Damiana Sędziaka (1 gol +5 asyst) chwalona jest przez obserwatorów z całego kraju. Czy wałbrzyszanie zdołają ich zatrzymać? Do tego dodamy udane występy młodzieżowca Mateusza Janeczko, który ma za sobą debiut w ekstraklasie (w Podbeskidziu), kapitana zespołu Łukasza Szczepaniak, pozyskanego z Oławy Waldemara Gancarczyka i fakt, że ogony grywa Paweł Tabaczyński - jeden z najskuteczniejszych graczy ob.sezonu, ten co pognębił Górnika w Wałbrzychu, wiosną w meczu z Calisią (2 gole i 2:1 dla kaliszan). A kim ma straszyć Górnik? Solidną defensywą? W ataku za bardzo nie ma atutów oprócz Michała Bartkowiaka, którego głogowianie doskonale poznali w czerwcu. Po kartkowych żniwach w Katowicach wypadł Grzegorz Michalak, gracz uniwersalny, nieobliczalny, który mógłby rozstrzygnąć mecz, albo bezsensownie osłabić. Zabraknie Sławomira Orzecha, który komplikuje sytuację z młodzieżowcami. Wiadomo, że zagra "pewniak" Wojciech Szuba, tylko szkoda, że gra póki co tylko i wyłącznie ze względu na swój wiek, bo za rok, może go spotkać to co obecnie spotyka choćby Dominika Radziemskiego. Jaworski nie zaryzykuje postawienie na wstawienie debiutanta-młodzieżowca w bramce lub Krzemińskiego w obronie. Pozostaje więc duet Bartkowiak-Szuba.
Górnik utarł nosa Chrobremu w ubiegłym sezonie. Trauma ciąży głogowianom bardzo, niepowodzenie na murawie Stadionu 1000-lecia może spowodować prawdziwe kompleksy. Oprócz emocji na trybunach, nie zabraknie ich pewnie na murawie. Oba zespoły mocno identyfikują się z kibicami, do tego dojdą różnego
Podobnie jak 4 lata temu nerwów na boisku nie zabraknie.
rodzaju prowokacje, dawne animozje. Będzie to już ligowa rywalizacja Górnika z Chrobrym w Wałbrzychu. Jak było dawniej pod Chełmcem?
1975/76 3.liga 1:0 (0:0) bramka Jan Borsuk- Górnik w składzie m.in. z Ciołkiem czy Janikowskim. Stanisław Świerk wprowadza biało-niebieskich do drugiej ligi, a Chrobry kończy sezon na 3.miejscu z 6 punktami straty.
1991/92 2.liga - po 16 latach miał się odbyć kolejny ligowy mecz Górnika z Chrobrym w Wałbrzychu. Tymczasem wałbrzyszanie po jesieni wycofali się, a wiosną w Głogowie grali byli górnicy Artur Milewski i Andrzej Kisiel.
1992/93 3.liga 1:2 (0:1) D.Kurzeja - M.Czesnakowski, J.Helwig. Deszczowy szczyt ligowy na Nowym Mieście zapamiętany głównie z awantury, która wybuchała po wykluczeniu Roberta Bubnowicza po 2 prawidłowych żółtych kartkach. Kibic nie musi znać przepisów, więc agresja przeniosła się na arbitrów. Reperkusji klub nie odczuł, bowiem wiosną połączył się z Zagłębiem tworząc KP. A Chrobry stoczył pasjonującą walkę z Polonią Świdnica o awans wygrywając ligę lepszym bilansem bramek.
1993/94 2.liga 1:2 (0:1) J.Cieśla - B.Sokołowski, Z.Czajkowski. KP Wałbrzych jesienią dość niespodziewanie w Głogowie wygrał 2:1, a wiosną Chrobry wziął rewanż. Mecz oglądało ledwie 300 widzów, KP spadł z ligi, a głogowianie zajęli 8.miejsce.
1996/97 2.liga 1:2 (1:1) S.Matuszak - H.Cackowski. KP jako beniaminek jesienią rozbiło w Głogowie gospodarzy aż 3:0, zimą sprzedano do Legii Włodarczyka, ściągnięto Murawskiego z Zawalniakiem i mimo rozbudzonych nadziei nastąpił zjazd w dół i po dramatycznej końcówce sezonu utrzymanie w lidze. Utrzymać się na zapleczu ekstraklasy nie zdołał Chrobry, który próbował ratowaniem się ligowych wyjadaczy takich jak legenda wałbrzyskiej piłki Leszek Kosowski. W wałbrzyskim pojedynku spodziewano się zwycięstwa miejscowych, a już w 4' Henryk Cackowski "napoczął" KP. Po ośmiu minutach wyrównał z karnego Sebastian Matuszak, ale po przerwie "Cacek" ustalił wynik meczu. Przed meczem kibice gości poganiali miejscowych rozgrzewając się tym samym w deszczowej, zimowej aurze.
1999/2000 3.liga 1:1 (0:0) Z.Zawadzki - P.Żmudziński. KP wycofał się z 2.ligi, stał się Górnikiem i awansował z 4 do 3.ligi. Mecz derbowy przyniósł remis, choć to gospodarze prowadzili po strzale Zbigniewa Zawadzkiego, wyrównał po przerwie Paweł Żmudziński. Na mecie sezonu beniaminek spod Chełmca o oczko wyżej niż Chrobry.
2000/01 3.liga 1:0 (1:0) A.Jaworski. Wałbrzyski klub przed sezonem stał się Górnikiem/Zagłębiem. Głęboki kryzys organizacyjno-finansowy. Wiesław Walczak do ostatniej chwili nie wiedział kim może zagrać na inaugurację przypadającą właśnie na Chrobry. W Głogowie z kolei przed sezonem zapowiadano walkę o awans. Życie zweryfikowało Chrobrego - wygrali gospodarze 1:0 po golu Adama Jaworskiego, który rozgrywał najlepszy sezon w Wałbrzychu, kapitalnie bronił 18-letni wówczas Damian Jaroszewski, w ataku walczył obecny stoper Górnika Marek Wojtarowicz, a debiutował Sebastian Bąk, który pojawił się po przerwie i w ciągu 12 minut złapał 2 żółte kartki. Po sezonie Górnik/Zagłębie spadł do 4.ligi, a Chrobry zakończył sezon na solidnym 6.miejscu.
2009/10 3.liga 0:1 (0:0) K.Węglarz. Historia nowożytna, od której praktycznie liczy się rywalizacja Górnika z Chrobrym. Beniaminek 3.ligi z Ratuszowej sześć pierwszych meczy zakończył 6 zwycięstwami u siebie nie tracąc nawet bramki. Chrobry nie ukrywał ambicji drugoligowych, ale przegrał 2 spotkania i jedno zremisował. We wrześniowe popołudnie 12.09.2009 ok. 3000 widzów oczekiwało widowiska. Było ono na pewno na trybunach, dzięki ponad 350 fanom Chrobrego. Na boisku głównie walka, niepotrzebne nerwy. Jedyny gol padł po przerwie, kiedy kontuzjowany był Piotr Przerywacz, górnicy oczekiwali wybicia piłki przez rywali, a Chrobry grał swoje. Konrad Węglarz pognał lewą stroną pokonał Damiana Jaroszewskiego i praktycznie było po meczu. Wiosną pomarańczowo-czarni mieli jeszcze większe powody do radości (4:1), ale w czerwcu z awansu cieszono się w Wałbrzychu. W tym pamiętnym wałbrzyskim meczu sprzed 4 lat grali m.in. Jaroszewski, Wojtarowicz, Łaski, G.Michalak, D.Michalak, Wepa, Rytko, Moszyk w barwach gospodarzy oraz Hałambiec, co pokazuje jak się zmieniały kadry obu zespołów.
Górnik-Chrobry 3:0 w ub.sezonie
2011/12 2.liga 0:0. Chrobry po traumatycznym dla nich zakończeniu sezonu trzecioligowego 2009/10 dość szybko się pozbierał i w cuglach wygrał następny sezon. W jesiennym meczu w Głogowie nie było powtórki z poprzedniego pogromu, ale komplet punktów wywalczył beniaminek. W rewanżu emocji bramkowych zabrakło, podobnie jak kibiców gości. W tej smutnej, jak na derby atmosferze kibice goli nie zobaczyli w przeciwieństwie do kartek, których było dziewięć żółtych, w tym dwie dla Michała Łaskiego, pod koniec meczu zobaczył czerwoną kartkę. Z aktorów tamtego meczu szanse na występ mają: Jaroszewski, D.Michalak, Łaski, Wepa, Radziemski, Chajewski, Rytko oraz Ziemniak, Samiec, Machaj, Michalec, Hałambiec. Na mecie sezonu Górnik o dwa miejsca wyżej od Chrobrego.
2012/13 2.liga 3:0 (0:0) A.Moszyk, D.Michalak, D.Zinke. Kapitalne zwieńczenie udanej jesieni wałbrzyszan. Do udanej przygody w Pucharze Polski doszły udane mecze na koniec rundy. Ostatnim akordem był mecz właśnie z Chrobrym, który kontynuacją dobrych występów przy Ratuszowej, gdzie wcześniej bez kretesu przegrał inny dolnośląski zespół - MKS Oława. Ireneusz Mamrot nie mógł skorzystać z Łukasza Szczepaniaka i Bartosza Machaja, a Robert Bubnowicz z Marka Wojtarowicza. Wynik 3:0 dla gospodarzy może sugerować różnicę klas, extra mecz Górnika, ale tak wcale nie było. Przeciętna I połowa, w drugiej główka Moszyka, niewykorzystane szanse Kaliciaka i przytomność umysłu Darka Michalaka i Daniela Zinke pod bramką Michała Augustyna. Z ubiegłorocznych składów w sobotę mogą zagrać: Jaroszewski,D.Michalak, Wepa, Radziemski, Moszyk, Zinke, Sawicki oraz Ziemniak, Samiec, Sędziak, Hałambiec, Ulatowski.
21 września na Stadionie 1000-lecia gospodarze faworytem nie będą. Faworytem nie byli również w czerwcowym meczu w Głogowie, kiedy sytuacja była o wiele gorsza, a różnica pomiędzy Chrobrym a Górnikiem o wiele większa i mimo to doszło do niespodzianki. Teraz stawką, oprócz prymatu w regionalnej rywalizacji, jest fotel lidera. Żądzą rewanżu na wałbrzyszan Chrobry pała od dawna, a po ubiegłosezonowych upokorzeniach każdy tegoroczny występ miał być przygotowaniem do rewanżu z Górnikiem. Ani goszczenie Rakowa, Odry Opole, ani prestiżowe wyjazdy do niedawnych pierwszoligowców z Poznania i Bytomia nie były meczami rundy czy sezonu jak właśnie spotkanie przy Ratuszowej. Czy takie mega ciśnienie utrzymają piłkarze Ireneusza Mamrota? Każdy inny wynik niż zwycięstwo będzie ogromnym rozczarowaniem, a Górnik ... Wynik, dyspozycja jest wielką niewiadomą. Jedne co wiadomo, że wałbrzyszanie tanio skóry nie sprzedadzą.

Debiut Łasickiego w Lidze Mistrzów !

W tym roku UEFA zainaugurowała rozgrywki młodzieżowej Ligi Mistrzów (UEFA Youth League). Drużyny, które będą rywalizować w fazie grupowej Ligi Mistrzów wystawiają swoje młodzieżowe drużyny U-19 i grają w takim samym zestawie jak starsi koledzy. Ośmiu zwycięzców grup oraz ośmiu wiceliderów awansuje do fazy pucharowej. Odmiennie niż w Lidze Mistrzów, w tej rundzie rozgrywane będzie tylko jedno spotkanie, zaś mecze półfinałowe oraz finał odbędą się na terenach neutralnych.
Europejska federacja powieliła pomysł od południowoamerykańskiej siostry, która prowadzi podobne rozgrywki Copa Libertadores U-20. Obecny sezon należeć będzie, podobnie jak następny, do okresu próbnego. W premierowej edycji zabraknie polskich drużyn, ale nie zabraknie polskiego akcentu. Co więcej, naszym jedynakiem w tej rywalizacji jest urodzony w Wałbrzychu Igor Łasicki. Kadrowicz reprezentacji U-19 od roku reprezentuje barwy SSC Napoli i grał w młodzieżowej lidze Primavera. Seniorzy z Neapolu w tym roku debiutują w Lidze Mistrzów i są uznawani za czarnego konia rozgrywek, mogącym pokrzyżować plany faworytom. Boleśnie przekonał się o tym finalista tegorocznej edycji Borussia Dortmund, która pod Wezuwiuszem przegrał 1:2.
Igor Łasicki.
Do Dortmundu w minorowych nastrojach wracała również młodzieżowa drużyna BVB. W debiucie w UEFA Youth League Napoli wygrało 1:0. Trener włoskiej drużyny Giampaolo Saurini obdarzył zaufaniem Igora, który wybiegł w podstawowym składzie na boisko Stadio Augusto Bisceglia w Aversa. Co ciekawe był jedynym stranierim w neapolitańskim zespole. Dla porównania trener Dortmundu Marc Meister wysłał w bój Kameruńczyka Moise Mbende - jedynego piłkarza nieposiadającego niemiecki paszport. Samo spotkanie dostarczyło niewiele mniej emocji niż potyczka zespołów prowadzonych przez Beniteza i Kloppa. Już w 15 minucie wspomniany Mbende sfaulował kapitana gospodarzy Gennaro Tutino za co został wyrzucony z boiska, a arbiter podyktował rzut karny, który na bramkę zamienił sam poszkodowany. Na przerwę Niemcy schodzili z debetem już dwóch zawodników, bo za dwie żółte kartki wyleciał w 40' Stenzel.  W drugiej połowie Napoli grające 11 na 9 nie potrafiło wykorzystać swojej przewagi, co więcej siły stopniowo zaczęły się wyrównywać. Po 10 minutach gry za drugą żółtą kartkę wyleciał z boiska Guardiglio, a już w doliczonym czasie gry jego los podzielił Romano. Ogółem chorwacki arbiter oprócz 4 czerwonych pokazał 13 żółtych kartek. W 89 minucie na tę niechlubną listę wpisał się Igor Łasicki. Na szczęście dla włoskiej drużyny wynik nie uległ zmianie i 3 punkty mogło sobie dopisać SSC Napoli.
Gennaro Tutino strzela z 11 m- Napoli-BVB 1:0
Po pierwszej serii spotkań liderem została młodzieżowa drużyna Arsenalu Londyn, która rozbiła na wyjeździe Olympique Marsylia 4:1, a gospodarze jedyne trafienie zawdzięczają niefortunnej interwencji bułgarskiego bramkarza Kanonierów Deyana Ilieva.
Drugiego października Łasickiego i jego włoskich kolegów czeka wyjazdowy mecz właśnie z Arsenalem. Na Meadow Park w Borehamwood Igor będzie się starał zatrzymać najskuteczniejszego obecnie w grupie snajpera (2 gole wbite Marsylii) ciemnoskórego Serge Gnabry'ego - Niemca, który w ub. roku zadebiutował w I zespole Arsenalu w Lidze Mistrzów, czy Anglika Alexa Iwobi (1 gol).

piątek, 13 września 2013

Zaśniedziała Miedź

Trzy dekady temu kibice futbolu w Legnicy mogli zazdrościć wałbrzyszanom: jedna drużyna w ekstraklasie, druga w drugiej lidze, trzecia w czubie trzeciej, a im pozostawały wycieczki do pobliskiego Lubina, by zobaczyć najlepsze ekipy w kraju. Z czasem układ sił się zmienił - legnicka Miedź awansowała do drugiej ligi, gdzie w latach 90-tych ubiegłego stulecia była czołową ekipą tej ligi, zdobyła Puchar Polski, podczas gdy w Wałbrzychu kluby poupadały, a o po dawnych sukcesach zostały jedynie wycinki prasowe. Przed dekadą wałbrzyski futbol mógł się pochwalić co najwyżej okręgówką, a w Legnicy była trzecia liga, a przez rok nawet druga. Później podczas wspinania się z futbolowego niebytu Górnik Wałbrzych przestał rywalizować z rezerwami Miedzi i trzy lata temu doszło do ligowego spotkania w nowej drugiej lidze. Wówczas piłkarze z Ratuszowej wygrali 3:2 i jak historia pokazała było to jedyny triumf w tej klasie rozgrywkowej nad legniczanami. Dość szybko okazało, że legnicki klub nie tylko sportowo, ale i organizacyjnie odjechał wałbrzyszanom. W styczniu 2011 oficjalny news z Legnicy - firma DSA Financial Group, gdzie przewodniczącym rady nadzorczej jest Andrzej Dadełło ma zostać głównym dobrodziejem klubu. No i ruszyła karuzela: najpierw za sprawą Dadełły Miedź zakontraktowała byłego gracza Legii Warszawa Tomasza Jarzębowskiego, potem trenerem został specjalista od awansów Bogusław Baniak, któremu dorzucono graczy nie tylko z ekstraklasową przeszłością, ale i mających za sobą debiut w I reprezentacji kraju (Bledzewski, Madejski, Mowlik, Nowacki). Mimo początkowych kłopotów Miedzianka pewnie awansowała do I ligi latem 2012 roku. Do mocnego na papierze składu doszli kolejni znani w piłkarskim światku zawodnicy (Ptak, Wołczek, Łobodziński, G.Bartczak). Baniak wprowadzał do najwyższej ligi Amikę Wronki (1993), Lecha Poznań (2001) i Pogoń Szczecin (2003). Mimo statusu beniaminka i określonego celu "miejsce w czołowej szóstce", apetyty po jesieni wyraźnie się rozbudziły. Legniczanie wiosenną rundę rozpoczynali z piątej lokaty ze stratą 3 punktów do drugiej Termaliki. Tymczasem pierwsze zwycięstwo wiosną przyszło w meczu nr 5, a w całej rundzie podopieczni Baniaka na boisku wygrali 3 mecze plus walkowery za mecze z Wartą (na boisku było 2:2) i ŁKS.Ósme miejsce dla większości beniaminków byłoby satysfakcjonujące, ale nie dla Dadełły. Mimo, że z Baniakiem obowiązywała jeszcze rok umowa to rozwiązano ją. I tu po raz pierwszy opinia publiczna dostała wyraźny sygnał o niecierpliwości dobrodzieja Miedzi. Skoro powierza się długoletnią misję budowy to raczej przy pierwszej nadarzającej się okazji nie żegna się z trenerem i nie ogłasza, że od 2 lat monitoruje się rynek trenerski. Baniak w czasie swojej pracy w Miedzi poprowadził drużynę w 68 oficjalnych meczach ligowych, z których wygrał 34, zremisował 15, a 19 razy przegrał. Drużyna pod jego wodzą rozegrała też 6 meczów Pucharu Polski, wygrywając 4. Jego następcą został Rafał Ulatowski znany na Dolnym Śląsku z pracy w Zagłębiu Lubin oraz komentowania meczów w tvp. "Ula" największe sukcesy odnosił jako asystent I trenera: z Michniewiczem w Lechu (PP) i Lubinie (MP) oraz w kadrze u boku Leo Beenhakkera. Jako I trener prowadził bez sukcesów GKS Bełchatów, Cracovię i Lechię Gdańsk. Tym razem nie było szaleństwa z transferami, wręcz przeciwnie - przewietrzono szatnię dziękując kilku młodym zawodnikom, którzy w trafili do 2.ligi (Lenkiewicz, Retlewski do Rakowa, Kuciński do Calisii, Marciniak do Warty). Początek sezonu nie zapowiadał tragedii: w PP Miedź masakruje w Opolu Odrę 4:0, a w Płocku po 10 minutach prowadziła na inaugurację 2:0 by ledwie wywieźć punkt (2:2). W 2.kolejce przyjechał Bogusław Baniak z Flotą Świnoujście i ograł dawny klub 2:1 przy czym na każdym kroku nie omieszkał się dogryźć swojemu następcy ("trener nie może przegrać z komentatorem", "W życiu trenera różnie bywa i to sukces, jeśli spotykają się także w rundzie rewanżowej").
Ulatowski i Baniak - trenerzy nie miarę oczekiwań Dadełły.
 Po tej gorzkiej porażce Miedź zaliczyła remis w Nowym Sączu z dołującą Sandecją (0:0), który został powtórzony z Okocimskim w Legnicy.  Kiepski wizerunek poprawiło kolejne zwycięstwo w PP w Grudziądzu 3:0 po hattricku Jakuba Grzegorzewskiego. Po dubeltowej przegranej z GKS: w Katowicach i Bełchatowie Rafał Ulatowski usłyszał ultimatum od właściciela legnickiego klubu. Andrzej Dadełło oczami wyobraźni widzi Miedź walczącą o ekstraklasę a nie pałętającą się w ogonie tabeli. Trener dostał 3 mecze na wyciągnięcie zespołu ze strefy spadkowej. W chwili postawienia warunku legnicki klub do bezpiecznego miejsca tracił ledwie 3 oczka. Te 3 mecze to spotkania z Górnikiem Łęczna (d), Arką Gdynia (w) i ROW-em Rybnik (d). Dwa mecze trudne, z kandydatami do awansu, trzeci z beniaminkiem, który jako druga drużyna obok Miedzi, nie wygrała jeszcze meczu w lidze. Rywale nie najłatwiejsi ale jak najbardziej do pokonania. Nie wyszło już w pierwszym meczu, z co raz lepiej grającym Górnikiem Łęczna - łęcznianie po dwóch inaugurujących sezon porażkach wygrali 4 z 5 kolejnych spotkań (przy jednym remisie). No i po raz kolejny okazało się, że słowa Andrzeja Dadełły trzeba inaczej interpretować. Oczekiwał w tych 3 meczach 3 zwycięstw, więc Rafał Ulatowski przestał być trenerem legniczan.
Tak po krótce wygląda historia Miedzi za kadencji Dadełły, podczas której herb klubu zmienił się z charakterystycznego ślimaka w nowe logo z lwem. Stadion dorobił się oświetlenia, a także przeżywał radość z awansu do ekstraklasy - co prawda w wykonaniu Cracovii. W najbliższym meczu w Gdyni Miedź poprowadzi dotychczasowy asystent Piotr Tworek, którym zachwycony jest Bogusław Baniak. Czy on pozostanie na tym stanowisku? Na pewno nikt nie spodziewał się, że jeden z faworytów do awansu będzie dzierżył czerwoną latarnię.
Inną sprawą jest czy faktycznie lekiem na całe zło jest szkoleniowiec. Może źle kreowana jest polityka personalna.  Wystarczy rzucić okiem na kadrę - tylko i wyłącznie armia zaciężna. Z regionu pochodzą jedynie kieszonkowy Garuch, niechciany w Śląsku Wołczek, Szczepaniak (z Lubina, ostatnio KS Polkowice, co ciekawe noszący pseudonim identyczny jak Grzegorz Michalak - "Dziki"), umoczony korupcyjnie mistrz z Lubinem Grzegorz Bartczak i młodzieżowiec Fedyna (pozyskany ze Śląska). Czy przyniesie efekty praca Janusza Kudyby odpowiadającego za pracę z młodzieżą? Czas pokaże.

niedziela, 8 września 2013

125 lat najstarszej ligi na świecie

Słoneczne sobotnie popołudnie 8 września 1888, godz.15.30 wtedy właśnie rozpoczęto pierwsze mecze The Football League. Mecz pierwszej kolejki zaczynały się od 15.30 po 16.25. Jedynie mecz pomiędzy Blackburn Rovers a Notts County rozegrany został tydzień później. Meczem inauguracyjnej kolejki był pojedynek na boisku Pikes Lane pomiędzy Boltonem Wanderers a Derby County. Gospodarze objęli prowadzenie po strzale w 2 minucie skrzydłowego Kenny'ego Davenporta, który stał się strzelcem historycznego pierwszego ligowego gola. Derby przegrywali trzema bramkami, a mimo to wygrali 6:3! W 1.kolejce doszło do pierwszego derbowego pojedynku - hrabstwa Lancashire gdzie Preston North End pokonał Burnley 5:2. Bohaterem meczu był kapitan miejscowych Fred Dewhurst, który otworzył wynik meczu w 2.minucie czym uszczęśliwił ponad sześciotysięczną widownię. Rekord frekwencji kolejki - ponad 10 000- to mecz na Anfield w Liverpoolu, gdzie Everton (mający swoją siedzibę obecnie po drugiej stronie Stanley Park wówczas grał w miejscu obecnie jednoznacznie kojarzonym z FCL) pokonał Accrington 2-1.
Tabela historycznego 1.sezonu ligowego 1888-89
Na Dudley Road w meczu Wolverhampton Wanderers - Aston Villa (1:1) padła pierwsza historyczna bramka samobójcza, autorstwa Gershoma Coxa (Aston Villa).
Oczywiście ówczesne mecze wyglądały inaczej niż dziś. I nie chodzi tu o otoczkę medialną.  Sędzia stał przy środkowej linii, liniowi wyznaczeni byli przez kluby i jak oni się nie zgadzali to wtedy główny arbiter rozstrzygał konflikt. Piłkarze nie mieli numerów na koszulkach, bramkarze ubrani byli tak jak koledzy z pola, nie było rezerwowych, ani siatek w bramkach. Podczas przerwy pięciominutowej zawodnicy nie opuszczali placu gry. Dość długo trwały batalie o ... ustalenie systemu punktacji, bowiem część zespołów optowała za brakiem punktu w przypadku remisu. Koniec końców wygrana punktowana była za dwa punkty i remis za jeden. Na Wyspach 3 punkty za wygraną wprowadzono dopiero w 1981.
Pierwszym mistrzem został Preston North End, który nie dość, że okazał się najlepszy to w dodatku
Pierwszy mistrz Preston North End
podczas całych rozgrywek nie znalazł pogromcy! W tym sezonie Preston sięgnął również po Puchar Anglii stając się pierwszym w historii klubem - zdobywcą krajowego dubletu. Zdobyli tym samym przydomek "The Invincibles" (Niepokonani), a zapracowali na to 22 ligowymi występami (4 remisy) i 5 pucharowymi, w których dodatkowo nie stracili gola. Drugą drużyną, która sezon ligowy w Anglii zakończyła bez przegranej był Arsenal Londyn w sezonie 2003/04.
Przez lata zmieniły się przepisy gry, stadiony, boiska, nazwiska bohaterów, pokolenia kibiców, praktycznie wszystko co związane jest z futbolem. Dziś liga angielska wciąż jest jedną z najlepszych na świecie, gdzie płaci się najwięcej piłkarzom, a telewizja płaci najwięcej za prawa do oglądania.

sobota, 7 września 2013

Znak STOP na drodze do Rio

Wczoraj aż dwie reprezentacje gwałtownie wyhamowały w drodze do Brazylii. Seniorzy mają już czysto matematyczne szanse by zagrać za rok na piłkarskich mistrzostwach świata, a kadra U-21 przegrała swój pierwszy mecz w eliminacjach do Młodzieżowych Mistrzostw Europy będącymi jednocześnie eliminacjami do Igrzysk Olimpijskich.
W grupie 7 el.MME podopieczni Marcina Dorny rozgrywali już swój trzeci mecz, a prowadzeni przez Hakana Ericsona Szwedzi w Malmoe inaugurowali swe występy. Polski selekcjoner miał problemy
Miłe złego początki- 1:0 w Malmoe
 ze skompletowaniem składu: kontuzjowany as atutowy Arkadiusz Milik, wykartkowani byli Furman z Tadrowskim, Wszołka zabrał Fornalik. Zresztą trener I reprezentacji miał chrapkę jeszcze na Pawłowskiego i Milika, gdyby ten był zdrowy. Początek meczu w Szwecji należał do biało-czerwonych i w pierwszych 7-8 minutach Kacper Przybyłko, napastnik FC Koeln mógł dwukrotnie pokonać Calgrena. Piłka wylądowała w bramce gospodarzy w 10 minucie po rzucie wolnym Wolskiego i uderzeniu ... no właśnie, ze zdefiniowaniem strzelca są problemy, bo część mediów przypisuje go Przybyłce, a część szwedzkiemu obrońcy - jedne Milośevićowi, drugie Krafthowi. Ustalenia strzelca zeszły szybko na drugi plan bo po kolejnych 11 minutach było już 2:1 dla gospodarzy za sprawą Therna i Hrgota. Po przerwie wynik ustalił Ishak. 3:1 po meczu, w którym Szwedzi byli lepsi, lepiej zorganizowani, bardziej zdecydowani. W kadrze polskiej widoczny był brak dotychczasowych liderów, dopiero pierwszy mecz w tym sezonie rozgrywał Linetty, widać brak występów we Fiorentinie Wolskiego. We wtorek Polska może stracić fotel lidera, bo Turcja gra ze Szwecją. W drugim spotkaniu Grecja spotka się z Maltą.
Wieczorem w Warszawie Polska spotkała się z Czarnogórą. Zaczęło się źle, bo Krychowiak zaczął pouczać Szukałę, rywale szybko wyrzucili piłkę z autu, Glika ograno, nikt go nie zaasekurował i Damjanović pokonuje Boruca 0:1. Wcześniej bohaterem mógł zostać Piotr Zieliński, który nie strzelił w sytuacji sam na sam z Božovićem. Na szczęście 5 minut po stracie znakomitą akcję indywidualną przeprowadził najbardziej krytykowany ostatnimi czasy gracz kadry Robert Lewandowski. Potem mieliśmy szanse w dobrej I połowie, w II sędzia nie dyktuje rzutu karnego po faulu na Sobocie dopatrując się wyimaginowanego spalonego, aż w końcu nadeszła 94 minuta i ... Właśnie, pewnie w Wałbrzychu przypomniano sobie środowy mecz Górnika Wałbrzych z Ruchem Zdzieszowice: od 0:1 po 2:1 w doliczonym czasie gry po przeciętnej grze. Teraz też piłka wylądowała w siatce przeciwnika w doliczonym czasie gry, ale tym razem sędzia odgwizdał prawidłowego spalonego.
94.minuta - Mierzejewski na ofsajdzie.
W jednej chwili z dawno nie oglądanej euforii najpierw zdziwienie, potem rozczarowanie.
Cóż Polacy w tych eliminacjach potrafili pokonać tylko Mołdawię i San Marino. I to w meczach krajowych, choć San Marino pewnie pokonamy we wtorek na wyjeździe. Z taką skutecznością nie mamy co szukać na mundialu. I nie ma co się oszukiwać, że w chwili obecnej mamy zespół, który jest w stanie powalczyć o awans/baraże w ostatnim akcie eliminacji w wyjazdowych meczach z Ukrainą i Anglią. Jak każdy kibic przed meczem mam nadzieję, że zobaczymy drużynę, która nie w tak odległych czasach potrafiła pokonać Portugalię czy Czechy, iskierką nadziei było pokonanie Danii. Ale wciąż nie potrafimy wypracować sobie stylu, schematów, rozegrać dwóch w miarę równych połówek spotkania. Pomeczowe opinie są jednoznaczne - szanse na awans są iluzoryczne i gdyby udałoby się Waldemarowi Fornalikowi wprowadzić zespół do mistrzostw to byłoby ... mistrzostwo świata!
Dni selekcjonera Fornalika są policzone
Sam zapytany po meczu o dymisję odpowiedział, że chce wypełnić kontrakt. Oczywiście, głupi by zrezygnował z ponad stutysięcznej pensji. Fornalik próbuje usprawiedliwić remis rzekomymi przebłyskami, zalążkiem zespołu z potencjałem itd. itp. Tylko, że czemu nie możemy doczekać się zwycięstw? Skoro według Fornalika zabrakło doświadczenia to czemu wcześniej nie sięgnął po młodzież będąc upartym w powoływaniu np. Wasilewskiego? Czemu po powołaniach są kontrowersje: Wszołek wiadomo, że kadry nie zbawi (i nie zbawił), a Dornie w Szwecji mógł się przydać, czemu powoływany jest rezerwowy Fabiański a nie regularnie i dobrze broniący Kuszczak. Czy Szukała musiał z kolegami ograć Legię by dostać powołanie skoro na tym samym dobrym poziomie w Rumunii gra od ponad roku?
Z pewnością PZPN nie rozwiąże umowy z Fornalikiem przed końcem eliminacji, bo wiązałoby się to z odszkodowaniem. Z drugiej strony nowy selekcjoner mógłby w ostatnich meczach dać szansę swoim wybrańcom, by oni nabrali doświadczenia. Co prawda do październikowych meczów pozostało niewiele czasu i nowy trener raczej nie wchodzi w grę w tym okresie, ale później pozostanie giełda nazwisk i wybór narodowego.

niedziela, 1 września 2013

Przez Kalisz na podium

Szczerze to podejrzewam, że niewielu spodziewało się, że po 6 kolejkach drugiej ligi Górnik Wałbrzych będzie zajmował drugie miejsce premiowane awansem do pierwszej ligi. Również niżej podpisany. Tymczasem po beznadziejnej inauguracji w Stargardzie Szczecińskim podopieczni Macieja Jaworskiego nie przegrali meczu, stracili tylko jedną bramkę (i to z rzutu karnego), a w ostatnich meczach strzelili ich aż siedem. W dodatku z drużynami, z którymi w historii ligowych meczów nie udawało się ani razu wygrać. Po pokonaniu Bytovii wałbrzyszanie załapali się na ligowe podium, ale tylko na chwilę, bowiem Rozwój Katowice (kolejna, chyba nawet większa niż Górnik niespodzianka początku sezonu) rozgromił w Opolu Odrę, a dzień później Chrobry wygrał w Ostrowie. Teraz po piątkowo-sobotnich meczach nie ma już wątpliwości - Górnik wiceliderem ! Wyjazd do ostatniej Calisi był niewiadomą. Wałbrzyszanie bez Marka Wojtarowicza, Grzegorza Michalaka, a Michał Bartkowiak świeżo po kadrze. Gospodarze bez punktu do tej pory, ale w ostatnim czasie pozyskali kilku zawodników, którzy mieli zastąpić sporą grupę, która wyjechała z Kalisza po zakończeniu sezonu. Poza tym własny stadion jest najlepszym miejsce na przełamanie fatum, zdobycie w końcu jakiegoś punktu. Optymizm był opierany również na fakcie, że Górnik nie wygrał jeszcze z kaliskim zespołem - w Kaliszu dwukrotnie było po 1:1, choć w obu przypadkach goście prowadzili i dość pechowo remisowali (w ub.sezonie Calisia wyrównała w 95 min.). Wiosną tego roku w Wałbrzychu Maciej Jaworski musiał przełknąć gorzką pigułkę w postaci porażki z Calisią, która przyjechała w 14 na Ratuszową i wygrała 2:1. Ale nie ma już w tym zespole ani trenera Majaka, ani choćby strzelca bramek Pawła Tabaczyńskiego. W kadrze jest z kolei Bułgar Stojczew, któremu ponad rok temu Marcin Morawski złamał nogę. I jak się okazało w sobotnim meczu bułgarski zawodnik był najstarszym zawodnikiem miejscowych, choć urodził się w 1989 roku. Górnik wiosną "imponował" straszną nieskutecznością, a tu w dwóch ostatnich meczach strzelił siedem bramek! Wynik meczu z Calisią był pod wieloma względami wyjątkowy:
 - po zwycięstwie Górnik po raz pierwszy w historii 2.ligi zachodniej został wiceliderem,
 - 4:0 jest najwyższym wyjazdowym zwycięstwem Górnika w 2.lidze,
 - najwyższe ligowe zwycięstwo od 2.10.2010 kiedy Górnik pokonał Polonię Nowy Tomyśl 5:1
 - najwyższe zwycięstwo za kadencji Macieja Jaworskiego.
 - historyczne pierwsze ligowe zwycięstwo w Kaliszu i z Calisią w ogóle w nowej drugiej lidze,
 - pierwsza w barwach Górnika bramka Marcina Folca,
 - pierwsza w 2013r. bramka Daniela Zinke,
 - pierwszy od ponad roku występ Jana Rytko w wyjściowej jedenastce,
 - po raz pierwszy w drugiej lidze Adrian Moszyk trafia w drugim z rzędu meczu (jego indywidualny rekord - 4 mecze z gole w 3.lidze w sezonie 2009/10).
Uzasadniona radość Jaworskiego w Kaliszu.
Cieszy nie tylko zwycięstwo, jego rozmiary, ale fakt, że w końcu przełamali się nasi napastnicy, z których zszedł ciężar odpowiedzialności. Gole Moszyka z rzutów karnych pozwalają zapomnieć o przekleństwie jedenastek z poprzednich sezonów. Udanie wrócili do jedenastki wyjściowej Michał Łaski i Jan Rytko, którzy udowodnili, że Maciej Jaworski może mieć pole manewru. Nie musiał zagrać Michał Bartkowiak, który zasłużył na odpoczynek po Pucharze Syrenki.
W środę przyjeżdża na Stadion 1000-lecia Ruch Zdzieszowice, z którym Górnik w Wałbrzychu jeszcze nie wygrał. Gdyby udało się podtrzymać skuteczność i wysokie zwycięstwo (taka jak w Kaliszu) może wywindować na kilka dni biało-niebieskich na fotel lidera. Zdzichy to nieobliczalny rywal, który potrafił urwać punkty Warcie w Poznaniu, a w sobotę mimo prowadzenia 2:0 przegrał z Błękitnymi 3:4.
Po raz pierwszy w historii drugiej ligi duetem prowadzącym są drużyny z Dolnego Śląska. Na przeciwnym biegunie aż trzy zespoły z Wielkopolski. Za 3 tygodnie mecz Górnika z Chrobrym, który zapowiada się na chwilę obecną na wydarzenie kibicowskie, ale i sportowe.
Pamiętając jednak miniony sezon należy się wstrzymać przed huraoptymizmem, bo przed zespołami jeszcze 28 spotkań i wszystko się może zdarzyć.