poniedziałek, 18 marca 2013

Wstyd...

W ubiegłym tygodniu pożegnaliśmy jedną z legend wałbrzyskiego futbolu, znakomitego ofensywnego gracza Thoreza, później Zagłębia Wałbrzych Joachima Stachułę. 9 marca po długiej chorobie w wieku 73 lat odszedł niezapomniany przez kibiców, działaczy i dziennikarzy. W mediach głównie mogliśmy przeczytać o Nim jako strzelcu historycznej pierwszej bramki zdobytej przez wrocławski Śląsk w ekstraklasie.
Szkoda tylko, że nie popisali się działacze (?) klubu z Wrocławia. Przed ostatnim meczem aktualnego mistrza z Podbeskidziem upamiętniono śp. Stachułę minutą ciszy, a na okazałym telebimie przedstawiono zdjęcie ...Pawła Śpiewoka, który ma się dobrze, ba ogląda z wysokości trybun mecze Śląska! Śpiewok, prywatnie przyjaciel Stachuły, jeszcze z czasów wspólnie spędzonych w Katowicach, z dystansem podszedł do fatalnej pomyłki komentując: Ja się nie mogę wypowiadać, bo przecież nie żyję.
Słowo Sportowe w krótkiej notce biograficznej śp. Joachima umiejscowiło w Kolejarzu ... Stróże, a nie tym z Katowic! Dla przypomnienia - epizod wrocławski w karierze Stachuły to przymusowy patriotyczny obowiązek służby wojskowej, gdzie trafił z Wałbrzycha. Po grze w Śląsku ponownie wrócił pod Chełmiec by grać w zielono-czarnych barwach Thoreza. Dobra gra zaowocowała debiutem w I reprezentacji kraju. Był współautorem największego sukcesu w historii klubu i miasta, czyli trzeciego miejsca i grze w Pucharze UEFA. Po zakończeniu kariery trenował wałbrzyskie oraz okoliczne kluby.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz