wtorek, 28 sierpnia 2012

Wyjazdowe zero

W drugiej lidze na wyjazdach nie dane było wystąpić jeszcze toruńskiej Elanie i sosnowieckiemu Zagłębiu, a wałbrzyski Górnik już trzykrotnie grał poza własnym stadionem. Mimo to całe trio pozostaje jedynym, które na wyjeździe nie zapunktowało. Usprawiedliwieniem tak beznadziejnego bilansu ekipy Roberta Bubnowicza może być fakt, że przeciwnicy to przedsezonowi faworycie "na papierze" do awansu. Niestety, przyglądając się wynikom, a przede wszystkim grze Górnika co mecz tym gorzej. W Bytowie przegrana minimalna (1:2) po doskonale wykonywanych rzutach wolnych rywala. Co ciekawe egzekutorem nr 1 w Bytovii jest doświadczony Wojciech Pięta, który w ostatniej kolejce popisał się golem z rzutu rożnego, a Jaroszewskiego pokonali jego koledzy. W Rybniku w pierwszej połowie było bez bramek co oznaczało prawdziwy uśmiech fortuny, bowiem tyle razy gospodarze gościli na polu karnym wałbrzyszan, tyle razy stawali przed szansą zdobycia gola, że zero po stronie zdobyczy bramkowych ROW-u to prawdziwy cud. Paradoksalnie, gdy wałbrzyszanie zaczęli organizować akcje ofensywne w drugiej odsłonie to posypały się gole. Daleki jestem, by zgodzić się doniesieniom wałbrzyskich mediów opisujących okoliczności strat bramki. W eter bowiem poszły dwa nazwiska winowajców: Dariusza Michalaka i Damiana Chajewskiego. Owszem, dwaj defensorzy popełnili błędy, ale dopiero po nich poszły zagrania do kolejnych z rybniczan, którzy dopiero dogrywali do strzelców bramek. Najbardziej chyba oberwało się młodemu Chajewskiemu, ale jego przebił Sławomir Orzech, którego nieporozumienie z Jaroszewskim kosztowało rzut karny. Obrona obroną, ale faktem jest, że w ofensywie na wyjazdach Górnik z meczu na mecz wygląda tragicznie. W Bytowie zachwycano się znakomitą indywidualną akcją Daniela Zinke. W Rybniku do przerwy był praktycznie jeden celny strzał w wykonaniu z rzutu wolnego Adriana Moszyka, a w drugiej szybkie ataki zakończone strzałami z dystansu. Cała liga wie od dawna, że gra ofensywna opiera się na szybkim Czechu, odcięcie jego od podań, uważna gra przy stałych fragmentach gry i po Górniku. Niestety, brutalna prawda. W Chojnicach Robert Bubnowicz zagrał jednym napastnikiem, a w składzie pojawił się debiutant Dawid Kubowicz. Do przerwy gra wałbrzyszan wyglądała dobrze, co prawda mecz ustawiła szybko stracona bramka przy której przysnął, niestety, Kubowicz, który wtedy odpowiadał za krycie Michała Szałka. Ale były ataki, próby strzałów. Ofensywa nie opierała się głównie na stałych fragmentach gry - zresztą górnicy w Chojnicach skompromitowali się przekombinowując przy rzucie rożnym. To co wypaliło w meczu z Sandecją zostało łatwo rozszyfrowane przez chojnickiego obrońcę. Mecze są obserwowane, nagrywane - nic nie da się ukryć, o tym powinni być świadomi Górnicy, bo nie można rozgrywać w ten sam sposób rożnych, wolnych przez lata! Podobała się w tej części reakcja trenera Bubnowicza, który zauważył, że ataki Chojniczanki suną głównie naszą prawą stroną, za którą odpowiadali młodzieżowcy Orzech-Radziemski i skorygował zamieniając pozycjami Orzecha z Dariuszem Michalakiem. Wyglądało to o wiele lepiej, choć do tego momentu mogło kosztować gości utratę kolejnych goli, gdyby lepiej nastawiony celownik miał doskonale znany w Górniku Marcin Orłowski.
W Chojnicach w drugiej połowie, gdy spodziewano się wyrównanej gry, niestety, dobrze zagrali tylko gospodarze. Paradoksalnie to zabrzmi, ale najgroźniejszym piłkarzem Górnika w początkowej fazie II połowy był Mateusz Sawicki, który próbował zaskoczyć Misztala po akcjach lewą stroną, ścięciu po do środka i strzałach z dystansu. Niestety, w 69.minucie zobaczył drugą żółtą kartkę, choć wg mnie mocno kontrowersyjną, bo trudno doszukać się w upadku Mateusza premedytacji w celu wymuszenia "jedenastki". Sędzia ukarał żółtą kartką i niepotrzebne kierownictwo Górnika odstawiło szopkę z szybką zmianą Moszyka za Sawickiego, dla którego było to drugie napomnienie w tym meczu. Można mieć pretensje w tej sytuacji dla sędziego Hasselbuscha, który pogubił się i długo nie wyciągał czerwonej kartki po okazaniu wpierw żółtej. Tuż po wykluczeniu, dośrodkowanie z lewej strony, "wielbłąd" w kryciu Orzecha i Feruga podwyższa na 2:0 i było praktycznie po meczu.
Dawid i G... Garuch. Mecz to nie przypowieść biblijna - Dawid przegrany.
Trudno wyróżnić kogoś po przegranym meczu, ale na pewno Damianowi Jaroszewskiemu wałbrzyszanie zawdzięczają, że nie przegrali wyżej. Wiele przechwytów zaliczył Tomasz Wepa, bodaj najlepszy wśród pomocników. Niestety, zabrakło kreatywności w drugiej linii, aktywności w ataku. Niewidoczny był Zinke, ale nikt nie zasilał go podaniami. Problem w tym sezonie jest z Dominikiem Radziemskim, który nie pierwszy raz po przerwie całkowicie gaśnie. Więcej spodziewano się po Dawidzie Kubowiczu, który zadebiutował w seniorach Górnika. Piłkarz z pierwszoligową przeszłością zagrał na środku obrony, miał być jej suwerenem, a po prostu zawiódł. Przy pierwszej bramce zawalił krycie, w drugiej połowie popełnił szkolny błąd, po którym Rysiewski POWINIEN strzelić gola. Trzeba mieć nadzieje, że po złym początku będzie tylko lepiej.
Skromna kadra nie pomaga trenerowi Bubnowiczowi w ewentualnych korektach w składzie.  Wciąż kibice nie wiedzą na co stać Adriana Zielińskiego, który strzelał w sparingach, dał dobrą zmianę w Pucharze Polski. Może czas na odważną szansę w ataku obok Daniela Zinke? Gra lidera wałbrzyszan Marcina Morawskiego została dawno rozszyfrowana i niestety, osamotniony w prowadzeniu gry niewiele może zdziałać. Formę Grzegorza Michalaka od dawna można nazwać jednym słowem - stagnacja.
Dla pocieszenia początek jesieni ubiegłego sezonu był bardziej tragiczny, a jak się skończyło wszyscy doskonale pamiętamy. W sobotę przyjeżdża Raków Częstochowa, który uchodzi za rewelację tej rundy. Zapowiada się ciekawy mecz, w którym przekonamy się jak zespół Jerzego Brzęczka się zmienił po przyjściu 3 stranierich.

sobota, 25 sierpnia 2012

Kuba grabarzem rezerw?

Nie mają coś szczęścia rezerwy ligowca z Ratuszowej w klasie okręgowej. W ciągu 4 lat zanotowały drugie wycofanie się w trakcie trwania rozgrywek. Żal pozostał nie tylko wśród kibiców tej drużyny, ale i wśród zespołów zainteresowanych grą w okręgówce - Górnik II wycofał się zaledwie po dwóch meczach, teraz w terminarzu jedna drużyna będzie pauzować, a przecież sprawę tę można było rozwiązać kilkanaście dni wcześniej i na pewno znalazł by się chętny na grę w okręgówce - czy to któryś ze spadkowiczów, bądź z czołowych zespołów A klasy.
Miniony tydzień przyniósł jednak dwie istotne wiadomości dla sympatyków Górnika Wałbrzych. Najpierw emocje można było przeżywać w związku z losowaniem par 1/8 Pucharu Polski:
Różne były oczekiwania, a jeśli wierzyć wypowiedziom zamieszczonym na stronie B.Skiby spełniło się życzenie Czesława Zaparta. W teorii wałbrzyszanie są najsłabszym ze stawki i nie ma co się dziwić optymizmowi ekipy z Grudziądza. Jaka by się nie trafiła drużyna - tak samo by zareagowała. Można zaryzykować stwierdzenie, że Olimpia jest zespołem nawet mniej medialnym niż ŁKS Łódź co może spowodować, że na mecz przyjdzie mniej kibiców niż na potyczkę z drużyną Marka Chojnackiego. Inną sprawą jest, że mecz z łodzianami był w sobotę, a z Grudziądzem w środku tygodnia. Niewiadomą jest czy któraś ze stacji telewizyjnych pokusi się o relację telewizyjną co też może spowodować, że część wybierze kibicowanie w kapciach przed telewizorem. Olimpia jest starszym klubem od wałbrzyskich klubów, ale dorobek jest o wiele skromniejszy, bowiem najlepszym futbolowym wynikiem jest 11.miejsce w minionym sezonie i 1/16 finału PP w sezonie 2009/10. Reasumując tegoroczne wyeliminowanie po dogrywkach Pogoni Szczecin i Lecha Poznań jest historycznym sukcesem zespołu trenowanego przez Tomasza Asenskyego. Faworytem są grudziądzanie, ale puchary rządzą się swoimi prawami i może przy Ratuszowej dojdzie do kolejnej niespodzianki?
Kubowicz oblał testy w Sosnowcu
Dzień po losowaniu futbolową Polskę obiegł news, że były gracz Termaliki Nieciecza Dawid Kubowicz został graczem Górnika Wałbrzych. Powiało optymizmem, zwłaszcza, że w klubie nie było pieniędzy na zatrzymanie podstawowych graczy z ubiegłego sezonu, a jedynym nabytkiem był powracający ze Słubic Adrian Zieliński. Czy angaż byłego gracza Wisły Kraków, Tura Turek, Floty Świnoujście oznacza, że ktoś zdecydował się zasponsorować gracza? A może kasa znalazła się po wycofaniu rezerw? Tak zasugerowałem w tytule, ale oczywiście nie może to być prawdą i sam w to nie wierzę. Kubowicz znalazł się w takim miejscu swojej kariery, że nie udało mu się załapać do drużyny pierwszoligowej czy drugoligowej (bardziej zamożniejszej od Górnika). Najgłośniej było o jego testach w Zagłębiu Sosnowiec, gdzie nie przekonał do siebie Jerzego Wyrobka. Po co więc tracić czas na indywidualnych treningach skoro można zachować rytm meczowy w rodzinnym mieście dodatkowo grając w klubie, gdzie się stawiało pierwsze piłkarskie kroki? Owszem znajdą się malkontenci, którzy stwierdzą, że to krok w tył dla Dawida, który grał w słynnej Wiśle Kraków w Pucharze Ekstraklasy, zdobywał mistrzostwo Młodej Ekstraklasy i grał w reprezentacji Polski juniorów. Ale druga liga to wciąż klasa centralna, obserwowana przez wielu trenerów, skautów i wciąż szansa zauważenia przez kogoś z klubów wyższych lig. Na taki krok zdecydował się Kubowicz, a wciąż czeka Adrian Mrowiec, któremu nie wypaliła przygoda w Lipsku. Był na meczach pucharowych, wciąż nie ma klubu i być może również zasili wałbrzyszan, gdzie grał jedynie w juniorach. Póki co do plotek można zaliczyć ponowny mariaż klubu z Damianem Misanem, któremu nie udało się znaleźć klubu i teraz gra w macierzystej Olimpii Kamienna Góra. Przeskok z pierwszej do piątej ligi jest na pewno szokiem dla tego gracza, w trzecioligowym Górniku swego czasu nie powalił na kolana swoją grą, ale kto wie czy nie byłby dobrym konkurentem dla swego krajana z Kamiennej Góry - Moszyka. Póki co przykład z Misana wzięli dwaj gracze, którzy latem trenowali z Górnikiem, ale wybrali niepewną przyszłość z Czarnymi Żagań. Adam Kłak i Patryk Spaczyński grali razem ze sobą w Miedzi Legnica, w Żaganiu szybko dowiedzieli się, że klub nie będzie grał nawet w trzeciej lidze no i wylądowali w legnickiej okręgówce w Mewie Kunice, którą trenuje ich były szkoleniowiec z Legnicy, a w przeszłości gracz Górnika Wałbrzych - Andrzej Kisiel.
Wracając na koniec do rezerw, które przegrały oba spotkania w nowym sezonie. Po odejściu kilku graczy, zazębieniu się terminarza okręgówki z meczami drugoligowymi do gry pozostali juniorzy i kilku graczy z rocznika 1992. Oczywiście argumentem na NIE dla wycofania jest fakt, że młodzi rezerwowi typu Jarosiński, Polak, Piątek nie mają praktycznie gdzie grać, zdobywać meczowego doświadczenia. Z drugiej strony jaki jest sens by juniorzy po ciężkich meczach w DLJ męczyli się w okręgówce, gdzie bardziej kopaliby się po czołach z rywalami a nie podnosili umiejętności. Najlepszym wyjściem z tej aktualnie patowej sytuacji jest po prostu wypożyczenie kilku graczy, by ogrywali się np. w MKS Szczawno Zdrój czy nawet w trzeciej lidze (Dzierżoniów, Świdnica, Bielawa - gdzie już trafił Matysek).
Przed rundą wiosenną 2008 nastąpiło wycofanie rezerw czwartoligowego Górnika/Zagłębia, który właśnie przemianował się na Górnik PWSZ. AZS PWSZ Wałbrzych zakończył jesień 2007 na 5.miejscu, a wśród graczy byli i obiecujący wówczas juniorzy (Jasiński, Szyszka, Pałys, F.Jaworski, Fedycki, W.Ciołek), gracze, którym nie udało się w seniorach przedostać się do I zespołu (Horyk, Piwoński) a także weterani (Bębeniec, J.Borcoń, K.Radziemski, S.Radziemski). Praktycznie jedynym, któremu udało się wywalczyć miejsce w I zespole był Dariusz Michalak, który w tamtym sezonie zaliczał grę w 4.lidze, okręgówce i DLJ. Jego osoba znalazła się również na tapecie w kontekście sensu utrzymywania nieperspektywicznego wg działaczy zespoły rezerw. To oczywiście nie była wina Darka, ale niesmak pozostał i wielu mu to wypominało. A jakie były korzyści dla I zespołu? Górnik wiosną 2008 walczył o awans do nowej 3.ligi, zakończyło się dalekim miejscem co w praktyce oznaczało degradację, bowiem 4.liga stała się de facto piątym szczeblem rozgrywek.

wtorek, 21 sierpnia 2012

Starsi chłopcy też walczą o puchar

Rozgrywki krajowego pucharu mają różną renomę. W Anglii jako najstarsze rozgrywki są bardzo prestiżowe i dla wielu jest priorytetem udany start w edycji Pucharu Anglii. U nas próbuje się nadać odpowiednią rangę rozgrywkom, ale PZPN idzie to po przysłowiowej grudzie. Dziennikarzom marzy się przykładowo finał na wypełnionym po brzegi Stadionie Narodowym, prezydent wręczający trofeum, ale jak się okazuje, miejsce rozgrywania finału wybrane będzie w ostatniej chwili, transmisje z meczów podzielone na kilka stacji telewizyjnych, brak sponsora strategicznego (kilka lat temu sponsorem PP była firma Remes z Opalenicy). Same drużyny deklarują, że puchar do najkrótsza droga do gry w europejskich pucharach, ale zdarza się tak jak choćby w przypadku jednej z eksportowych naszych ekip w ostatnich latach, czyli Lecha Poznań, któremu przed startem ligi pozostała właśnie tylko ligowa przepustka do europejskiej promocji. To są oczywiście problemy "wielkich" w futbolu, inne drużyny grają bez takiego ciśnienia sprawiając niespodzianki, eliminując wyżej notowanych rywali. W tej edycji rola pucharowego kopciuszka przypadła wałbrzyskiemu Górnikowi. Nie jest tajemnicą, że wylosowanie drugoligowca był dla piętnastki niczym los na loterii. No, może ze względu na odległość pod Chełmiec nie chcieli by przyjechać z Białegostoku... W Wałbrzychu liczono na ekstraklasową drużynę, tymczasem piłkarze Roberta Bubnowicza zagrają z Olimpią Grudziądz. Pierwszoligowcy 2 lata temu w drugiej lidze łatwo i to dwukrotnie obili Górnika 3:0, 2:0, a teraz na pucharowym szlaku pokonali ekstraklasową Pogoń Szczecin i Lecha Poznań. Rywal może nie z najwyższej półki, ale na pewno groźny, którego nie wolno lekceważyć i na pewno gospodarzy czeka cięższa przeprawa niż z Sandecją czy ŁKS.
Puchary rządzą się jednak swoimi prawami i wszystko jest możliwe.
Pucharowe rozgrywki to szansa również dla drużyn niezrzeszonych, nie grających w żadnych rozgrywkach. Dlatego też "turniej tysiąca drużyn" jest szansą dla zespołów olbojów. W ostatnich tygodniach głośno o projekcie FC Wembley. Londyński klub kojarzący się z najsłynniejszym brytyjskim stadionem swoją nazwę ma od dzielnicy. Od niedawna sponsorem tego półamatorskiego klubu została firma Budweiser, która na dyrektora technicznego namaściła znanego selekcjonera Terry Venablesa.
Od lewej: Le Saux, Seaman, Venables, Parlour, Caniggia.
 Ten z kolei na tegoroczną edycję pucharu zmontował ekipę weteranów, których nazwiska kojarzą miliony kibiców na całym świecie. Bramkarz David Seaman, obrońca Martin Keown, napastnik Ray Parlour to legendy Arsenalu Londyn, Greame Le Saux podobnie jak Kanonierzy grywał w kadrze Anglii. Znalazło się miejsce również dla znakomitości zza granicy: Argentyńczyka Claudio Caniggi i Amerykanina Briana McBride'a.
Pomysł reaktywacji dawnych gwiazd nie jest nowatorski. W pucharowych rozgrywkach na szczeblu Wielkopolskiego ZPN regularnie startują  oldboje Lecha, gdzie kibice jeszcze raz mogli zobaczyć w akcji Okońskiego, Juskowiaka, Dembińskiego. W tym roku głośno o starcie gwiazd z klubów śląskich, którzy w weekend w I rundzie podokręgu Katowice wygrali z rezerwami Górnika Wesoła 4:1 po golach m.in. Dariusza Gęsiora czy Radosława Gilewicza. W Małopolsce w pucharowej drabince kolejne szczeble chcą pokonywać oldboje Wisły Kraków z Motyką, Węgrzynem, Jałochą, Szymkowiakiem czy Kmiecikiem.
Na Dolnym Śląsku starsi panowie regularnie grają w osobnych rozgrywkach i nie mam tu na myśli halowe kopanie w wałbrzyskim OSiR-ze. Na stronie DZPN jest specjalna zakładka dla ciekawych. Wałbrzyscy oldboje swoją drugą złotą młodość przeżywali ponad dekadę temu. Był sukces podczas mistrzostw oldbojów w Buczynie również w halowych MP, w wałbrzyskiej halówce Włodzimierz Ciołek i spółka również była swego czasu niepokonana. W PP na szczeblu OZPN Wałbrzych w sezonie 1999/2000 doszło do ciekawej rywalizacji pomiędzy trzecioligowym wówczas Górnikiem Wałbrzych a Oldbojami. Wygrali ligowcy, ale skromnie 1:0 po celnie wykonanym przez Pawła Murawskiego rzucie karnym. Dla przypomnienia składy:

GÓRNIK: R.Wodzyński – Jagielski, Solarz, Marcin Wojtarowicz (46 S.Radziemski) – P.Smoczyk (50 Gąsiorowski), Falkenberg (46 Tragarz), Z.Zawadzki, Murawski (60 M.Domagała), Jeziorski – Marek Wojtarowicz, Zawalniak.
Oldboys: Walusiak – Jasek (44 Zięć), Bachusz (80 Zaczkiewicz), Dębski, Resel – Dauksza, Wierzbicki, Hołda (46 Gorczyca), Kuleszo – Sobek, Kuwałek.
Zabrakło co prawda Włodzimierza Ciołka, ale nie zawiedli czynni wówczas piłkarsko Mirosław Gorczyca, Robert Kuwałek (Juventur Wałbrzych), Tomasz Resel, Marek Wierzbicki, Zbigniew Kuleszo. Pewnie i teraz podobny pomysł spotkałby się z zainteresowaniem kibiców futbolu pod Chełmcem.

piątek, 17 sierpnia 2012

Po olimpiadzie rusza w końcu ekstraklasa

Olimpiada przyniosła nam kolejną bezproduktywną debatę - jak po niepowodzeniu futbolistów EURO (choć F.Smuda nie rozumie krytyki polskich piłkarzy) wszyscy chcieli uzdrawiać rodzimy futbol tak teraz wszyscy chcą znaleźć sposób na zwiększenie liczby medalistów za kilka(naście) lat. Dobrze, że nikt nie wspomina o Austrii, która z Londynu wraca z zerowym kontem medalowym.
Turniej piłkarski miał przynieść złoty medal Brazylii, której brakuje właśnie tego triumfu. Jak się skończyło - wiemy doskonale, choć wielu wałbrzyszan zamiast oglądania finałowego meczu z Meksykiem wybrało oglądanie przy Ratuszowej pucharowego meczu z ŁKS. Faza grupowa przyniosła klęskę Europy. Wielu oczami wyobraźni widziało Hiszpanię jako zespół mogący pokonać Canarhinos, a tymczasem podopieczni Luisa Milli pożegnali turniej jako pierwsi po dwóch porażkach. Ba - w 3 meczach zdobyli ledwie punkt nie zdobywając bramki! Już pierwszy mecz, przegrany z Japonią 0:1 był ostrzeżeniem, ale dobra forma Samurajów nie była przypadkiem, bowiem Azjaci w pierwszej fazie turnieju grali rewelacyjnie - szybko, pomysłowo. Niespodzianie katem Hiszpanii był gracz, którego nie chciano w naszej ekstraklasie. 25-letni Honduranin Jerry Bengtson przed rokiem blisko był Wisły Kraków, brano pod uwagę jego angaż w Legii i Lechu. Najbliżej ponoć mu było pod Wawel, bowiem jego agent reprezentował interesy innego Wiślaka
Jerry Bengtson (Honduras)
Osmana Chavesa, ale uznano, że większy pożytek będzie z Dudu Bitona. O ile Izraelczyk strzelił kilka bramek to brak angażu Bengtsona może irytować kibiców w Warszawie i Poznaniu. Legii nie zbawił ani Nacho Novo ani Ismael Blanco, a Kolejarz opierał ofensywę jedynie na Rudnevie. Bengtson tymczasem na olimpiadzie celnym strzałem pokonując bramkarza Manchesteru United Davida De Geę nie tylko wyrzucił faworyzowanych Hiszpanów z turnieju, ale i wprowadził swoją reprezentację do ćwierćfinałów, gdzie dzielnie Honduras walczył z Brazylią ulegając nieznacznie 2:3. Inne europejskie reprezentacje również przedwcześnie musiały się żegnać z brytyjskimi boiskami: Szwajcarzy bez zwycięstwa z remisem jedynie z egzotycznym Gabonem mogą się usprawiedliwiać, że grali w grupie z dwoma późniejszymi medalistami - Meksykiem i Koreą Południową, Białoruś pokonała Nową Zelandię, dzielnie walczyła z Brazylią, a wyjście z grupy przegrała w decydującym meczu z Egiptem. Jedynie gospodarze - Wielka Brytania -wygrali swoją grupę, choć po remisie z Senegalem odezwały się głośne słowa krytyki. Trener Stuart Pearce naraził się przed olimpiadą niepowołaniem Davida Beckhama - ikony bardziej popkultury niż futbolu brytyjskiego. Kapitanem został Walijczyk Ryan Giggs, który tym samem do sukcesów klubowych dołączył wreszcie pierwszy udział w turnieju mistrzowskim w seniorach, bowiem z Walią było to niemożliwe. Tak jak to było podczas EURO oraz wcześniejszych turniejów Wielka Brytania odpadła po rzutach karnych. Koszmar jedenastek pamięta z mundialu 1990 (pudło w półfinale z Niemcami) z autopsji Pearce, a w 1/4 z Koreą  najpierw nie popisał się Aaron Ramsey, którego uderzenie przed przerwą obronił Jung, choć kilka minut wcześniej w tej samej rywalizacji Koreańczyk skapitulował. W serii jedenastek gospodarze przegrali 4-5 i jak się okazało o medale grać mieli przedstawiciele Azji i obu Ameryk. Brazylijczycy do finału mieli znakomitą passę zwycięstw, w których zdobywali regularnie po 3 bramki, Meksyk wyeliminował rewelacyjną
Oribe Peralta (Meksyk) - bohater olimpijskiego finał
Japonię, która rozbita psychicznie po przegranym półfinale (1:3) uległa w meczu o brąz 0:2 z Koreą. W finale Meksyk zaskoczył rywala już w 1.minucie, potem dzielnie bronił się przed atakami króla strzelców turnieju Leandro Diamao, Neymara, czy Romulo. Warto dodać, że trener Luis Fernando Tena nie mógł skorzystać z największej gwiazdy swojej ekipy - kontuzjowanego Giovani Dos Santosa (Tottenham), który krytykowany jest za hulaszczy tryb życia w Londynie co również stało się powodem pożegnania z Barceloną. Ale Dos Santos ma przebłyski geniuszu objawiającego się, że zapomina o własnym ego, gra dla drużyny o czym przekonała się choćby reprezentacja USA w Złotym Pucharze. Bohaterem finału na Wembley został Oribe Peralta, który strzelił dwa gole, Brazylijczycy po raz pierwszy nie strzelili na olimpiadzie trzech bramek - zdołali odpowiedzieć celnym uderzeniem Hulka w doliczonym czasie gry i po końcowym gwizdku Canarhinos zalali się łzami. Jeśli taki dream team nie sięgnął teraz po złoto olimpijskie to już chyba nigdy tego nie osiągnie. A Meksykanie zdobyli piłkarski pierwszy medal i od razu złoty. Szkoda, że radość z oglądania w polskiej telewizji finału psuł Jacek Jońca, który niemiłosiernie irytował swoim "Mexico rarara" licytując się w tej materii z "dominatorami" Szpakowskiego.
Tymczasem w tym tygodniu w Polsce dowiedziano się, że rodzima ekstraklasa rusza późno w sierpniu ze względu na olimpiadę. Wg Ekstraklasy SA kluby już wiosną zaakceptowały późny start rozgrywek, by publiczność nie musiała wybierać między "emocjami" naszej ligi a igrzyskami. Jako forpocztę kibice piłkarscy mieli kompromitację polskich drużyn w pucharach i powtórkę miernoty reprezentacyjnej z Estonią. W tak podłych nastrojach dawno nie ruszała nasza ekstraklasa, która "ekstra" jest tylko z nazwy. Transferów gotówkowym jak na lekarstwo, większość klubów ma problemy finansowe, system licencyjny to czysta fikcja, bo jak inaczej nazwać casus Piasta Gliwice, gdzie nie tak dawno oddano do użytku nowoczesny stadion, na którym nie mogą wejść kibice gości - vide 1.kolejka i mecz z Górnikiem Zabrze. W ogóle kibice gości mają w najwyższej klasie rozgrywkowej problemy z wejściem na stadiony. Hasło gramy dla kibiców jest niestety pustym sloganem, bo wg organizatorów, a przede wszystkim policji wygodniejszym rozwiązaniem jest zakaz, gra przy pustych trybunach niż ochrona bezpieczeństwa na wypełnionymi, żyjącymi trybunami.
Paweł Oleksy - wałbrzyski jedynak w ekstraklasie.
Ciężko również wytypować faworyta. Tradycyjnie już lekceważąco traktuje się obrońcę tytułu z Wrocławia, ale czy jest zespół, który zdecydowanie się wybija by zdetronizować Śląsk? Legia na papierze to od lat powinna być mistrzem, a jak zawodziła tak zawodzi. Mecze pucharowe czy to w Europie czy w kraju brutalnie weryfikują Lecha i Ruch. Może pod wodzą Probierza odrodzi się Wisła? Może Jagiellonia Hajty będzie rewelacją rozgrywek po dość ciekawych transferach? Czy powrót na trenerską ławkę do rodzinnego Trójmiasta Bogusława "całuje rękę Leo" Kaczmarka da spodziewany kop w górę tabeli gdańskiej Lechii? Czy rewelacja wiosny z Lubina potwierdzi formę jesienią? Jak zagrają beniaminkowie? Takie pytania krążą przed inauguracją. Wielu kibiców z Wałbrzycha na żywo ogląda mecze w Lubinie i Wrocławiu, gdzie są nowoczesne obiekty, nie kierują się uprzedzeniami do tamtejszych klubów. Kogo możemy spotkać na boiskach ekstraklasy związanego wcześniej z Wałbrzychem? Wśród piłkarzy to Paweł Oleksy - wychowanek Skalnika Czarny Bór, który via Wałbrzych trafił do Lubina, gdzie się rozwinął piłkarsko. Po wypożyczeniach do Głogowa, Polkowic, Bydgoszczy przyszła pora na beniaminka Piasta Gliwice. Przedmeczowe sparingi pokazują, że najprawdopodobniej lewa obrona będzie obsadzona przez Pawła. Poza tym kibice oglądający mecze muszą przyglądać się ławkom rezerwowych: w szczecińskiej Pogoni za formę bramkarzy odpowiada były bramkarz Górnika Wałbrzych Grzegorz Żmija, który na Pomorze przybył wraz z trenerem Skowronkiem, w poznańskim Lechu asystentem Mariusza Rumaka jest były junior Górnika - Jerzy Cyrak, a przyglądając się przeprowadzanym zmianom w Zagłębiu Lubin dostrzeżemy Wiesława Stańko - b.napastnika pierwszo- i drugoligowego Górnika - w roli kierownika drużyny KGHM.

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Pucharowa przygoda wciąż trwa!

W sobotę, po wielkich derbowych pojedynkach z Karkonoszami czy Chrobrym, znowu niespotykane w drugiej lidze w Wałbrzychu tłumy zjawiły się przy Ratuszowej. Wielu nie doceniło ilości, że może aż tylu przyjść mimo deszczowej aury i musieli odstać swoje przy wejściu. Ostatni wchodzi na sektor około 20.minuty gry. Wielu musiało wracać spod barierek pod kasy wypisać dane osobowe - nauczka dla nieczytających komunikaty klubowe. Renoma rywala zrobiła swoje, choć tak naprawdę z dawnego, dobrego ŁKS został Chojnacki (dziś trener, wcześniej rekordzista polskiej ligi w ilości występów - wszystkie w ŁKS), Wyparło (Bodzio W. - wiadomo), kibice no i nazwa. Łodzianie wciąż wegetują, brak podstaw finansowych i organizacyjnych nie wróży niewiele dobrego i nie zmieni tego zwycięski mecz w lidze w Katowicach z GKS.  Do pucharowego boju łodzianie przystąpili we wzmocnionym składzie, bowiem zagrali wypożyczony z Wisły Daniel Brud oraz powracający do ŁKS z Podbeskdzia Michał Osiński. Biorąc pod uwagę, że Górnik przystąpił do rywalizacji osłabiony brakiem Tomasza Wepy (kartki) i Jana Rytko (kontuzja) to więcej atutów było po stronie spadkowicza z ekstraklasy. Robert Bubnowicz obok Marcina Morawskiego mógł wystawić jedynie Grzegorza Michalaka, tego z kolei w obronie zastąpił Sławomir Orzech. Zwolnione przez Orzecha miejsce na środku obrony zajął niedawny rekonwalescent Michał Łaski, no i po lewej stronie przed Dariuszem Michalakiem grał Mateusz Sawicki. W teorii gorzej miała wygląda prawa strona Górników, ale błąd za błędem padał z kolei po lewej, czego następstwem był gol Mateusza Stąporskiego. A wypracował go dobry znajomy z meczów z Chrobrym Głogów Konrad Kaczmarek. To, że łodzianie nie wykorzystali "wielbłądów" zwłaszcza Grzegorza Michalaka to już będzie ich tajemnicą, bowiem
Radość po golu Daniela Zinke [foto:Dariusz Gdesz]
klasowa drużyna powinna skorzystać z takich prezentów. Spotkanie z ŁKS przypominało w pewnym sensie poprzedni pucharowy mecz na murawie Stadionu 1000-lecia z Sandecją. Pierwszoligowi goście pokazywali tzw. większą kulturę gry, obejmowali zasłużone prowadzenie, nie potrafili wykorzystać prostych błędów, potem szanse Górnika, wyrównanie i mocne akordy przed zejściem na przerwę. Dwa bliźniacze połowy. W obu przypadkach wałbrzyscy gracze nagrodzeni oklaskami schodzili do szatni. W drugiej odsłonie nie było tak zabójczych kontr jak z Sandecją, ale przy odrobinie szczęścia - czytaj lepiej ustawionego celownika Daniela Zinke, wynik mógłby być podobny. Zaskakuje nawet samego siebie Dariusz Michalak, który w pucharowej przygodzie rozegrał w tej edycji 3 mecze strzelając 3 gole! Dla przypomnienia: 5 lat gry w seniorach przyniosło ledwie jedną bramkę młodszego z braci Michalaków. Debiut zaliczył Adrian Zieliński, po którym nie było widać debiutanckiej tremy, zebrał brawa za zablokowanie doświadczonego ligowca - dał, podobnie jak Paweł Matuszak, dobrą zmianę. Po zakończeniu meczu wiele żalu było na pewno w obozie łodzian: czy Michalak przy golu nie był na spalonym, czy rzeczywiście Paweł Kaczmarek nie był faulowany w polu karnym? Ale faktem jest, że ŁKS stworzył sobie mniej sytuacji strzeleckich od gospodarzy.
Wynik poszedł w świat - Górnik Wałbrzych wyeliminował kolejnego pierwszoligowca i pod koniec września będzie walczył o ćwierćfinał. W 1/8 będzie grającą drużyną w najniższej klasie, więc większość z tej piętnastki marzy by wylosować najłatwiejszego w teorii przeciwnika. Z tytułu, że wałbrzyszanie są takim pucharowym kopciuszkiem można liczyć, że któraś ze stacji orangesport/tvnturbo zdecydują się na realizację transmisji z Ratuszowej. Tutaj z kolei pole do popisu ma nowy specjalista od marketingu Krzysztof Urbański. Nazwa klubu i miasta z powodu sukcesów pucharowych już pojawiła się w całej Polsce z telewizji, głównych portalach internetowych - chyba dopiero teraz co niektórzy mogą się przekonać co klub i miasto straciło na skutek zlekceważenia rywalizacji w ubiegłym roku.
Kibiców przyszło więcej, ale nie oczekiwałbym nagłego wzrostu frekwencji w lidze, gdzie zapewne znów będzie kilkaset wiernych fanów. Jedni byli ciekawi przyjazdu piłkarzy ŁKS, drudzy- kibiców z Łodzi. Pisano o rzekomej inwazji fanów ŁKS, a przybyło ich ponad 150.  Kibice Górnika dopingowali piłkarzy przez cały mecz - oby to stało się tradycją również na każdym ligowym meczu.
Po wygraniu trzeciego meczu z pierwszoligowcem wielu zadaje sobie pytanie: jaka w końcu jest ta pierwsza liga? Czy Górnik faktycznie w takim składzie osobowym poradził sobie w wyższej klasie rozgrywkowej? Paradoksalnie zwycięstwa w pucharze mogą być wypominane podopiecznym Roberta Bubnowicza, w przypadku niepowodzeń w 2.lidze. Drugoligowcy preferują inną grę, sukcesy w pucharze Górnik zawdzięcza stałym fragmentom gry i umiejętnej grze z kontry, w lidze natomiast większość zespołów skuteczność opiera na wolnych i rożnych, więc znając już sposoby wykonania ich przez Górnika nie jest to już tak groźna broń. Poza tym zespoły grający na wyjazdach, również w tym przypadku w Wałbrzychu, skupiają się na obronie i to oni, a nie Górnik stawiają na grę z kontry. Innymi słowy w lidze jest inna gra - w 1.lidze bardziej otwarta, beniaminkowie z drugiej ligi ugruntowują opinię, że wcześniej klasę niżej była sieczka, ligowa młócka oparta głównie na sile fizycznej, teraz przydaje się taktyka i technika. Może to i prawda, ale większość tych pierwszoligowców odpadła z pucharowej przygody, która wciąż trwa z udziałem Górnika Wałbrzych.

piątek, 10 sierpnia 2012

Euroklęska

Wstydliwie zakończyła się przygoda większości polskich drużyn w europejskich pucharach. Swego czasu rozgrywki Intertoto były istnym dopustem bożym - najpierw drużyny walczyły by w nim wystąpić, a potem szybko odpadały jeszcze przed inauguracją ligowych rozgrywek. Oglądając (w tym roku najczęściej w internecie, bo telewizja zdominowana została  przez igrzyska, ale przynajmniej nie trzeba słuchać naszych komentatorów) poczynania naszych pucharowiczów to dochodzi się do wniosku, że to bardziej element przygotowań do nowego sezonu niż zwieńczenie minionego sezonu.
ŚLĄSK Wrocław
Wrocławianie po raz drugi w swej historii występują w najważniejszym z europejskich pucharów. Już nie na "kurniku" przy Oporowskiej jak przed rokiem, lecz na arenie EURO 2012 przy Alei Śląska. Na ekipę Oresta Lenczyka spadła za grę największa krytyka, choć po prawdzie czy mógł zespół grać lepiej? Świecką tradycją w Polsce stało się, że tytuł mistrzowski  wiąże się z brakiem funduszy na utrzymanie dotychczasowej kadry i na jej wzbogacenie. W Śląsku odeszło bezgotówkowo (!!!) ... zawodników: najskuteczniejszy w zespole obrońca Celeban, podejrzany o korupcję Pietrasiak, kontrakty skończyły się kontuzjowanemu Fojutowi, bohaterowi z Dundee Dudkowi, Madejowi. Król jest nagi - można rzecz przyglądając się transferom. Jedynie
Początek końca Śląska- Helsinborg zaczyna potop szwedzki.
sprowadzony w ub.tygodniu kadrowicz Jodłowiec coś kosztował, resztę zawodników pozyskano na zasadzie angażu wolnych zawodników, którym skończyła się umowa z poprzednim klubem. Im trzeba było jedynie zapłacić za podpis na kontrakcie + prowizja dla menedżera. Nazwiska graczy, którzy mieli zawojować Ligę Mistrzów wzbudzały uśmiech politowania, bo to nie są gracze z najwyższej ligowej półki: Patejuk (wyróżniał się w przeciętnym Podbeskidziu, ale ma już 30 lat, Grodzickiego (Ruch) i Kowalczyka (Lubin) Lenczyk zna jeszcze z pracy w Bełchatowie. Pamiętając skuteczność transferów dawnych podopiecznych Oro-profesoro (Cetnarski, Wasiluk) trudno wyrokować by byli oni zbawcami mistrza kraju. Jedynie momentami pierwszego meczu w Podgoricy można było dostrzec przebłyski mistrzowskiej formy, ale biorąc pod uwagę wątpliwy karny, rozregulowane celowniki Czarnogórców to i tak sukcesem był awans do kolejnej rundy. Śląsk został totalnie skrytykowany już po porażce domowej z Buducnost, tak, że po 0:3 z Helsinborgiem autorom zabrakło epitetów by opisał rozczarowanie. Śląsk jest bez formy. Nowy, słabszy zespół nie ma wiele do zaoferowania prócz Kelemena w bramce. Eksperymentalna obrona, schematyczny Mila w pomocy, który potwierdza zasadność nieobecności podczas EURO,  zagubieni Kaźmierczak z Elsnerem no beznadzieja w ataku. Jedyne jasne punkciki w ofensywie (Patejuk, Sobota) grywają mało i szybko dostosowują się do przeciętności. Wreszcie same roszady w składzie Lenczyka (Kaźmierczak stoperem w Helsinborgu), który słabą dyspozycję w pucharach tłumaczy zmęczeniem zawodników... Co dalej? Paradoksalnie Śląsk może najdłużej pobawić w europejskich pucharach. Ba, ze świecą szukać klubu w Europie, który po raz drugi z rzędu wygrywając zaledwie jeden mecz zagra aż 6 meczy!
LEGIA WARSZAWA
Najbardziej medialny klub w kraju, bo stołeczny.  Nowy trener Jan Urban musiał pogodzić się jedynie ze stratą ofensywnych stranieri, którzy zawiedli/nie dostali szansy u trenera Skorży (Novo, Hubnik, Blanco). Z wypożyczeń wrócili młodzi, wśród których rewelacyjnie poczyna sobie Jakub Kosecki. Do tego doszedł weteran Marek Saganowski i Słoweniec Marko Šuler, który póki co wyróżnia się kiksami. Gładkie 5:1 z Metalurgsem Lipawa nieco zamgliło obraz Legii, która popełnia proste błędy w obronie. Michał Żewłakow popełnił w pucharowych meczach tyle błędów co przez całą reprezentacyjną przygodę! Mimo tego media nie są na tyle odważne by wytknąć nie najlepszą dyspozycję "Żewłaka" skupiając się na kolejnym karnym sprokurowanym przez Wawrzyniaka (akurat w Austrii moim zdaniem ręka była nastrzelona) czy dalej
Daniel Ljuboja miał udział we wszystkich golach z Ried
krytykować Šulera. Żewłakow to kapitan zespołu, medialna postać, ponad sto występów w kadrze, więc jak się wykreowano go na ikonę to ikony nie należy krytykować. Ale już problem Urbana. Kłopoty w II linii ma rozwiązać 20-letni Paragwajczyk Jorge Salinas pozyskany ze słowackiego Trencina. On dopiero z formą ma trafić na ligę.....Odpadnięcie z LE to kolejna porażka finansowa, w klubie założyli, że zespół powtórzy awans do fazy grupowej co przełoży się na pieniądze z UEFA. Sporo w ub.sezonie zarobiono na biletach, ale teraz ponownie odżył konflikt na linii kibice-zarząd z powodu zakazu zaprezentowania oprawy nt. Powstania Warszawskiego. Największych krytykantów "kiboli" już bolała sielankowa, piknikowa atmosfera podczas sparingu z Dortmundem, ale co zrobili by zmienić sytuację? Dwumecz z przeciętną austriacką drużyną dostarczył sporo nerwów zwłaszcza w końcówce. Jak się okazało najlepiej zaprezentowali się najbardziej doświadczeni Ljuboja-Saganowski-Radović. Czy to starczy by awansować do fazy grupowej?

RUCH CHORZÓW
Organizacyjnie - czytaj kadrowo, Ruch najpoważniej podszedł z kwartetu pucharowiczów do tematu transferu. Nie udało się zatrzymać Grodzickiego ani wypożyczonego z Wisły Burligi, pożegnano drogiego w utrzymaniu Abbotta oraz coraz starszego Grzyba. Po stronie zysków należy zaliczyć powrót Sadloka z Polonii Warszawa, któremu towarzyszy Pavel Šultes, w pomocy grać będzie litewski kadrowicz Panka z Widzewa, a do ataku kandyduje Grzegorz Kuświk z GKS Bełchatów, którego swego czasu F.Smuda widział oczami wyobraźni w kadrze. Transferem last minute jest angaż ekslechity Marcina Kikuta. Niebiescy mają za to problem ze stadionem, na który w tej fazie pucharowej może wejść jedynie 4 000 widzów. Pierwsza przeszkoda Metalurg Skopje została pokonana bez przeszkód, ale już Czesi z Pilzna pokazali chorzowianom na czym polega różnica w nowoczesnym futbolu. Koszmarne błędy Viktoria wykorzystała przy Cichej bezlitośnie. U nas nie robi się tragedii z braku nawiązania równorzędnej rywalizacji, nie szuka się przyczyn niepowodzenia, próby znalezienia antidotum - u nas patrzy się na kasę, a tutaj od razu wypomina się skromny budżet ekipy z Pilzna, niskie zarobki tamtejszych gwiazd. Może w końcu zacząć brać przykład z sąsiadów z południa? Wszak na EURO grali Limbersky, Kolar, Rajtoral, Darida, a z Ruchu nikt. Zresztą po raz kolejny lekceważy się u nas futbol w Czechach, tak było w czerwcu tak jest i teraz. Rewanż w Pilźnie nie mógł przynieść sukcesu - w ubiegłym sezonie, kiedy to Viktoria grała w LM u siebie przegrała jeden mecz  - z FC Barceloną, nie potrafił wygrać tam nawet AC Milan. Przyniósł za to manitę - 0:5, choć mogło być o wiele gorzej. Oby bolesne lanie w pucharach było nauczką i jednocześnie dało bodziec do chęci rehabilitacji za rok.
LECH POZNAŃ
Pechowiec tegorocznej edycji pucharów, bowiem Kolejorz musiał zaliczyć w pierwszych rundach najdalsze wyjazdy, a raczej wyloty do krajów już azjatyckich. Po odpadnięciu z rywalizacji bilans finansowy wyjdzie ujemny. Ale czy Lech zrobił wszystko by być lepszym od AIK Sztokholm? Kadra została znacznie osłabiona. Obronę opuścili: kadrowicz Wojtkowiak (TSV Monachium, właśnie w debiucie gola strzelił), Kikut (jego zmiennik na prawej obronie, koniec kontraktu, trafił do Ruchu), środek pomocy zubożał o Stilića (Karpaty Lwów), Injaca (szuka klubu) i młodego Drygasa (Zawisza). No i wreszcie w ataku zabraknie króla strzelców Rudnieva (HSV). Trener Mariusz Rumak komentarzami swoich decyzji personalnych nie wzbudza zaufania. Najpierw skreśla wypożyczonych do innych klubów Wilka, Kiełba oraz najlepiej opłacanego Arboledy, ale w razie potrzeby bez mrugnięcia oka sięga po nich. Taktyka na mecz w Szwecji również wołała po pomstę do nieba, a to co robili obrońcy to "wielbłądy". Z transferów najszybciej zakontraktowano Trałkę (Polonia Warszawa) co spowodowało nieprzedłużenie umowy z Injacem. Węgier Gergo Lovrencsis strzelił gola w debiucie, a potem zgasł...Przypomina się tutaj sytuacja kiedy poznański zespół pożegnał Robert Lewandowski. Na jego następcę namaszczono Wichniarka, co nie spowodowało szybkie pożegnanie z LM, a sukcesy w LE to zasługa zatrudnionego nieco później Rundevsa (wtedy pisanego z "s"). Teraz siłą ataku ma być Ślusarski, który co prawda strzelił po półtora roku w końcu gola, ale snajperem z prawdziwego zdarzenia nigdy nie był. Teraz ściągnięto obrońcę Ceesaya z szwedzkiego Djurgardens i być może trafi jakiś napastnik z ligi holenderskiej.
W  Solnej jubilat Arboleda był jednym z najbardziej krytykowanych graczy Lecha
 Atmosfery przy Bułgarskiej kibice w innych miastach mogą pozazdrościć. Średnia w okolicach 20 tys. to jedna z najwyższych w pierwszych rundach eliminacji LE. Stadion we Wrocławiu wyglądał po tym względem ubogo, nie mówiąc już o pustawym obiekcie przy Cichej w Chorzowie. To nie tylko pora meczów (wakacje, urlopy), to również organizacja (w Chorzowie kilka tysięcy więcej mogło spokojnie oglądać mecze). Trener Rumak już wiosną w lidze sprawiał momentami oderwanego od rzeczywistości, teraz twierdził, że Kolejorz jest w stanie odrobić stratę z Solnej. Tylko za jego kadencji Lech nie potrafił wygrać tak wysoko w lidze. Zwycięstwo u siebie z AIK pozwoliło zachować twarz, zdobyć punkty dla Polski w klasyfikacji UEFA. Jednak na chwilę obecną trudno powiedzieć, że poznaniacy walczyć będą o mistrza, zwłaszcza, że wciąż nie ma następcy Rudnieva w ataku, a lider II linii Murawski coraz chętniej spogląda w stronę transferu do Turcji.

czwartek, 9 sierpnia 2012

Nowe rozdanie Mariusza Gawlika

W ostatnich dniach wreszcie zaczął udzielać się medialnie zarząd klubu Górnik Wałbrzych. Od wielu lat marketing, wizerunek klubu to dla działaczy drugoligowca spod Chełmca jakby były czarną magią. W tym roku, momencie dla klubu trudnym, okazało się, że można. Większość kibiców śledzi to co się dzieje w innych klubach, miastach - stąd też zaadaptowano prezentacje piłkarzy przed rundą. Na porządku dziennym są w innych klubach konferencje prasowe mające charakter cykliczny. U nas zawsze z tym był problem. W przeddzień inauguracji ligowej na murawie Stadionu 1000-lecia miała miejsce konferencja/spotkanie z dziennikarzami (co niektórzy by nazwali to jeszcze briefeng prasowy) zarządu Górnika z dziennikarzami z udziałem prezydenta Romana Szemełeja. Przyklasnąć należy nie tylko za pomysł, ale i za to co do tej pory działacze zrobili i co mają zamiar zrobić. Kryzys panuje również w sporcie i różowo nie jest w większości klubów, gdzie żyje się na kredyt, piłkarze nie widzą przez dłuższy czas pensji. Od dłuższego czasu straszono kibiców plotką, że piłkarze nie dostają kasy, klub się wycofa itd. itp. Finansowa sytuacja była niewesoła, ale na szczęście nie szła w parze z wynikami sportowymi. Mimo zadłużenia piłkarze grali bardzo dobrze i mimo nawet personalnych osłabień uzyskali bardzo przyzwoity wynik. Lipiec tego roku był przełomowy - klub musiał radzić sobie bez sponsora tytularnego jakim była PWSZ a bardzo realna stała się możliwość nie przystąpienia do rozgrywek 2.ligi. Pomoc przyszła jednak z miasta, a konkretnie od R.Szełemeja. Można nie lubić prezydenta, nie zgadzać się z jego dotychczasowymi decyzjami, ale biorąc pod uwagę to, co do tej pory zrobił dla Górnika należy mu się szacunek. Bez jego zaangażowania nie byłoby zmian w zarządzie i nie byłoby drugoligowego Górnika. Nie owija w bawełnę jak jego poprzednicy, którzy pokazywali się czasem na trybunach przy Ratuszowej (Gołębiewski, Kruczkowski), że będzie kibicem na meczach, wręcz przeciwnie - twierdzi, że trybuny to nie miejsce dla polityków (przytyk do Wilda?), namówił do współpracy Mariusza Gawlika, Krzysztofa Urbańskiego oraz prowadzi rozmowy z firmami odnośnie pomocy dla klubu. Mało? Cóż, wiele razy wypominałem panom Michalakowi i Piwko brak efektów ich pracy. Owszem można było ich widzieć na meczach wyjazdowych i domowych, w Wałbrzychu z identyfikatorami na piersi plączącymi się w okolicach kontenerów, ale jakoś te długi wygenerowały się za ich kadencji, sponsorów nie przybyło, za witrynę internetową kibice mogli się wstydzić nawet przed sympatykami niższych klas - ale nic dziwnego, skoro administrator strony robił to społecznie, za darmo, bez ŻADNEGO wsparcia ze strony klubu. Sprzedaż pamiątek, szalików, koszulek z logo Górnika została przejęta przez kibiców, którzy mogli by ww. panów nauczyć jak na tym zarabiać.
Mariusz Gawlik był już w zarządzie klubu, ale odszedł. Wiosną, kiedy nagłośniono sprawę niepłacenia za wynajem boisk przez klub był w niezbyt komfortowej sytuacji jako dyrektor OSiR-u. Redaktor Bogdan Skiba na swojej stronie sugerował, że nową twarzą w zarządzie będzie ktoś związany ze środowiskiem Zagłębia Lubin, ale sam przedwcześnie puścił newsa, że główną obok Czesława Grzesiaka personą w klubie będzie wiceprezes Gawlik. Na pewno jest to osoba, która zna się na sporcie, związana emocjonalnie z regionem i mająca pomysł na rozwój klubu. Świadczyć o tym może nie tylko wystąpienie podczas piątkowego spotkania z dziennikarzami, ale i wywiad dla tv wałbrzych.
Argumenty i sama rozmowa całkiem inaczej brzmi niż poprzednie wywiady z Czesławem Grzesiakiem, dla którego najważniejszy był potencjał kilkuset dzieciaków w klubie. Teraz mają być i obozy dla młodych adeptów i korepetycje. Brzmi naprawdę nieźle.
Finanse nie pozwalają klubowi na zatrzymanie przyjezdnych graczy co wiąże się oczywiście z węższą kadrą. Dalekie wyjazdy i związane z tym noclegi, organizacja spotkań w Wałbrzychu - to również ma swoją nie małą cenę. Klub wyszedł na bilans zerowy jeśli chodzi o długi - to niebagatelny argument w rozmowach z ewentualnymi sponsorami. Za ich zachęcanie odpowiadać będzie prezes spółki Zamek Książ Krzysztof Urbański, który już w drugiej połowie lat 90-tych próbował wcielić swoje pomysły marketingowe do klubu z Ratuszowej. Niestety, wówczas odbił się od betonu, który doprowadził do upadku klubu i wycofania z rozgrywek. Chodzi regularnie na mecze, prywatnie jest kibicem Górnika od wielu, wielu lat - nie jest figurantem jak co niektórzy mogą myśleć. Od klubu nie odwróciła się całkowicie PWSZ, która póki co udostępnia pomieszczenia biurowe dla Górnika. Odradza się powoli strona klubowa co jest ma również potencjał dla reklamodawców. Na ocenę merytoryczną przyjdzie jeszcze czas. Strona www to również narzędzie informacyjne, ale odnosi się wrażenie, że lepiej mogłaby wyglądać również współpraca z dziennikarzami - przed laty, w czasach gdy Górnik grał w czwartej, trzeciej lidze czy zaraz po awansie do drugiej nie brakowało w tv wałbrzych czy tv twoja relacji z meczów domowych, niekiedy nawet wyjazdowych, a i w środku tygodnia były wywiady z trenerami i piłkarzami. O fotorelacjach z wyjazdów również w Wałbrzychu zapomniano. Może to wróci za sprawą nowego zarządu?
Wyniki pucharowych zmagań mogą potwierdzać słuszność obranej drogi, ale może zamazać również rzeczywisty obraz. Kluby oparte na graczach z regionu potrafią sobie znakomicie radzić w lidze i wątpliwe, by Górnik nagle stał się dostarczycielem punktów w drugiej lidze. Z drugiej strony, martwi wąska kadra, która w przypadku kontuzji, absencji kartkowych może nie być gwarantem odpowiedniego poziomu sportowego. Wiadomo, że piłkarze potrzebują regularnej gry, nawet ci co głównie siedzą na ławce rezerwowych. Taki Kamil Jarosiński nie zdobędzie doświadczenia podpatrując "Jogiego", dla niego niezbędna jest gra nawet rezerwach, a tych los póki co jest nieznany. Mówiąc o graczach z regionu, niektórzy oczami wyobraźni widzieliby kolejnych byłych wałbrzyszan powracających do Górnika. Co prawda Adrian Mrowiec siedział na meczu z Sandecją, ale nie oszukujmy się - to nie jest gracz na drugą ligę. Piotr Włodarczyk - w ubiegłym sezonie jednogłośnie wybrany na ...najgorszego gracza Bałtyku Gdynia przed rokiem zapowiedział, że swoją przyszłość wiąże właśnie z Trójmiastem, jest szansa natomiast, że zobaczymy na murawie Stadionu 1000-lecia Dawida Kubowicza, który może przyjechać na ligowy mecz w barwach Zagłębia Sosnowiec, gdzie obecnie przechodzi testy.
Wypada nam również poczekać na otwarcie Aqua Zdroju - wtedy zobaczymy czy piłkarski Górnik rzeczywiście będzie miał korzyści z tego kompleksu, czy zostanie choć w części zmodernizowany nasz prehistoryczny już stadion, jak wyglądać będzie zapowiadany sektor rodzinny, czy pojawi się jakieś zadaszenie, bo raczej o oświetleniu póki co można pomarzyć, choć prezydent Szełemej bąknął coś o nowym stadionie piłkarsko-motorowym. Pożyjemy, zobaczymy.

wtorek, 7 sierpnia 2012

3.liga - czas drużyn lubuskich?

W miniony weekend ruszyła 3.liga dolnośląsko-lubuska. Rozgrywki prowadzi Lubuski ZPN i ostateczny skład ligowców znany był dopiero dwa dni przed inauguracją! Powodem tego zamieszania był brak licencji niedawnego drugoligowca, najwyżej grającego jedynaka lubuskiego - Czarnych Żagań. Klub nie przeszedł procesu licencyjnego na 2.ligę, choć zadłużony na ponoć 600 000 złotych klub miał kadrę, z myślą o nadchodzącym sezonie zatrudnił trenera Sławomira Majaka, który odszedł po nieprzyznaniu licencji. Gdy wiadome było, że Czarni nie zagrają w 2.lidze drżeć zaczęto w Świebodzinie, bowiem gdyby Żagań dostał licencję na grę w 3.lidze to tamtejsza Pogoń musiała by grać w IV lidze. Głównym sponsorem Czarnych jest miasto i znowuż podjęto tam walkę o 3.ligę. Na stronach Gazety Lubuskiej i Radio Zachód można prześledzić jak toczono walkę pomiędzy radnymi a burmistrzem ubranym w koszulkę Czarnym. W klubie pojawił się ostatecznie trener Waldemar Tęsiorowski, który spuścił z 2.ligi Bałtyk Gdynia, zaczęli wracać piłkarze, którzy pierwsi uciekli z tonącego okrętu - w tym doskonale znany w Wałbrzychu Adam Kłak. Niechciany w Legnicy wałbrzyszanin Patryk Spaczyński nie znalazł uznania w Górniku - również szukał szczęścia w Żaganiu. Koniec końców nieuregulowane długi wobec ZUS, US oraz brak drużyn młodzieżowych spowodował brak licencji na grę w 3.lidze i radość w Świebodzinie. Aby było ciekawie inauguracja nowego sezonu Pogoni również rozpoczęła się nietypowo, bo od spóźnienia sędziów, którzy jechali z niedalekiego Gorzowa Wielkopolskiego.
Ostatnie sezony były supremacją dolnośląskich zespołów, lubuskie ekipy nie były w stanie nawiązać równorzędnej walki, choć w minionym sezonie o mały włos MKS Oława zostałby wyprzedzony przez Promień Żary. W tym sezonie faworytami "papierowymi" są Lechia Zielona Góra i beniaminek Ślęza Wrocław. W obu ekipach pracował były szkoleniowiec KP Wałbrzych Grzegorz Kowalski i mimo korupcyjnej przeszłości, przez którą zwolniony został swego czasu z MKS Kluczbork, obecne ponownie pracuje w I (pierwszym) KS z Wrocławia. Kadrę ma naprawdę solidną, o czym przekonał się nie tak dawno Górnik Wałbrzych wygrywając w sparingu 3:2. W premierze sezonu wygrali 5:2 z Bielawianką, ale i tak nie pozwoliło to zostać liderem, bowiem zielonogórska Lechia wygrał w Międzyrzeczu aż 7:1. Nie świadczy o sile zespołów, bardziej o słabości przeciwników. W Lechii pojawił się nie tak dawny pierwszoligowiec, swego czasu czołowy snajper w 2.lidze Wojciech Okinczyc, który po awansie Zawiszy do 1.lidze piłkarskiego szczęścia szukał w Świnoujściu - w 1.kolejce strzelił 3 gole! Do Lechii wrócili wychowankowie grający w innych lubuskich drużynach, odszedł jedynie Kojder (MKS Kluczbork), ale został Figiel. Rywalizacja Lechii i Ślęzy na pewno będzie smaczkiem całej trzecioligowej rywalizacji. Na pewno w czołówce znajdzie się miejsce dla Promienia Żary, który wygrał w Trzebnicy dzięki dobrej grze po stracie bramki. Przypomniał się były gracz juniorów Amiki Wronki Bartosz Kosman.
Paweł Tobiasz zmienił Świdnicę na Dzierżoniów
Przeglądając transfery, składy ligowców więcej optymizmu powinni mieć fani drużyn lubuskich. Odradza się nie tak dawny czołowy zespół z Rzepina, choć wałbrzyszanin Jarosław Teśman akurat opuścił Ilankę. Naprawdę powody do obaw mogą mieć kibice drużyn z byłego województwa wałbrzyskiego. Najsolidniej wygląda chyba sytuacja w Orle Ząbkowice, który jeszcze 5-6 lat temu był najlepszym zespołem z wałbrzyskiego regionu. Przed sezonem ograł Lechię, a świdnickiego rywala zmiótł na jego boisku aż 6:0! Sprowadzono kilku graczy, wśród których jest Mateusz Jaskólski, który swego czasu był próbowany przez Górnika.Oprócz niego tacy gracze jak Madej, Deneka, Okrojek, Balicki są gwarantem, że ząbkowiczanie śmiało moga walczyć o górną część tabeli. Nieco gorzej wygląda sprawa kadrowa w Lechii Dzierżoniów. O zespole ostatnio było głośno za sprawą udanego występu we wrocławskim turnieju Polish Masters Kamila Juraszka, który zimą przeszedł do Młodej Ekstraklasy Śląska z Lechii. Syn byłego gracza m.in. KP Wałbrzych Piotra Juraszka póki co nie ma wysokich notowań u Oresta Lenczyka i raczej pozostaje mu gra w ME, ale i tak Śląsk po półrocznym wypożyczeniu zdecydował się na transfer definitywny. Odszedł również Tobiasz Kuźniewski, który swego czasu zwiedzał kluby z wyższych lig podczas testów, ale nie załapał się. Wśród nabytków znalazł się były gracz Górnika Wałbrzych Paweł Tobiasz, który w ub.sezonie grał w Polonii/Sparcie Świdnica a do Dzierżoniowa przybył z dwoma kolegami. W Świdnicy odmłodzono kadrę i kibice biało-zielonych muszą uzbroić się w cierpliwość by doczekać się wyników windujących ich pupili w czołówce tabeli.
Jacek Fojna powrócił z Wałbrzycha do Świdnicy
Niektórych może dziwić czemu do Świdnicy skierował swoje kroki po rozstaniu z drugoligowym Górnikiem Jacek Fojna. Odpowiedź brzmi - z tego samego powodu co Jarosław Lato. Na wysoki kontrakt w regionie ze względu na wiek nie ma co liczyć, szukać na siłę w kraju klubu, który być może nie będzie wypłacalny, się nie opłaca, lepiej pograć na własnym, dobrze znanym podwórku. Ten doświadczony duet ma wesprzeć młodzież świdnicką w walce o ligowe punkty. Gra w sparingach jak i remis w Szprotawie nie napawają póki co optymizmem, ale z czasem może być lepiej. Po czerwcowym futbolowym okrągłym stole Polonia/Sparta nie będzie prowadziła juniorów w DLJ, bo tę działkę zostawiono Stali Świdnica. Zdolni juniorzy Stali będą mogli dopiero w przerwach pomiędzy rundami przechodzić do trzecioligowca. Wg dawnego układu możliwe było w trakcie trwania rundy. Czy ten projekt wypali zobaczymy w niedalekiej przyszłości.
W Bielawiance natomiast głośno o problemach finansowych, które spowodowały pożegnanie z kilkoma podstawowymi graczami, głównie zamiejscowymi. Dlatego też do Bielawy z Wałbrzycha nie będą już dojeżdżać bramkarz Wojciech Wierzbicki (próbował załapać się do Olimpii Kowary) i Marcin Smoczyk. Mimo czarnych perspektyw na początku przerwy między rozgrywkami udało się zapobiec kadrowej katastrofie. Tuż przed pozyskano nowych graczy i to na zasadzie transferów definitywnych,
Marcin Matysek (Bielawianka)
jedynym wypożyczonym jest wałbrzyszanin Marcin Matysek. 19-latek już swego czasu był wypożyczony z Wałbrzycha do Stadionu Sląskiego Chorzów, w ubiegłym sezonie był podporą drużyny juniorów grającej w DLJ, a tego lata zaliczył kilka epizodów w seniorach z występem w PP w Żórawinie z LKS Stary Śleszów. Kadra na papierze wygląda solidnie - kibice nie powinni drżeć o ligowy byt, ale pamiętając tragiczną jesień ubiegłego sezonu trzeba wziąć pod uwagę i tę ewentualność. Póki co w 1.kolejce niewiele do powiedzenia miała Bielawianka na boisku Ślęzy (2:5). Świdniczanie zremisowali na boisku innego beniaminka Sprotavii, Lechia nie dała rady słabiutkiej w ub.sezonie Pogoni w Świebodzinie, a Orzeł mimo wielkich nadziei uległ w Prochowicach.
Jakie znane nazwiska pojawiają się w skarbach kibica? W Motobi wciąż gra ponad 40-letni Piotr Jawny, w beniaminku Foto-Higiena Gać grę kreuje znany w Wałbrzychu 37-letni Jacek Sorbian, w Ilance w bramce występuje brat Łukasza Fabiańskiego-Arkadiusz, w Trzebnicy broni Karol Buchla swego czasu bramkarz w Świdnicy i drugoligowych Czarnych Żagań. O świdnickich internacjonałach oraz grupie "gwiazd" Ślęzy już pisałem. Miejmy nadzieję, że drużyny z byłego naszego wałbrzyskiego województwa nie będą walczyły tylko o utrzymanie.

piątek, 3 sierpnia 2012

Czas rozpocząć ligę - rusza 1. i 2.liga

Tańcowały dwa Michały
Po pucharowych emocjach na szczeblu PZPN oraz UEFA wreszcie ruszają rozgrywki ligowe. Niestety, wciąż niewiadomą pozostaje skład pierwszej jak i drugiej ligi. A to za sprawą wycofania Ruchu Radzionków. Nie ma bowiem jednoznacznej wykładni - czy pomimo zakończenia procesu przyznawania licencji może ktoś zająć jego miejsce w lidze czy nie. Wg obowiązującego prawa 1.liga powinna grać w 17-to drużynowym składzie, ale dokooptowanie np.bytomskiej Polonii pomogło by zdobyć np. niezbędne głosy w zbliżającej się kampanii wyborczej w PZPN. Również nowy prezes 1.ligi Michał Listkiewicz optuje za pełnym składem ligi co może pomóc w np. w przyciągnięciu nowych sponsorów. Faktem jest, że 1.liga przeżywa organizacyjny kryzys i nowe władze z "Listkiem" na czele mają za zadanie jego pokonać. Budżety klubów nie powalają na kolana, frekwencja również. Prawa telewizyjne są rozdzielane po równo: tyle samo dostaje przykładowo Zawisza, którego mecze orangesport transmituje 10 razy i tyle samo dostawał np. KS Polkowice goszczący na ekranie telewizora może z 2 razy. Kwota uzyskana za sezon jest tak niska, że w praktyce nie jest brana przy budowaniu budżetów co ma miejsce już w ekstraklasie. Właśnie ta finansowa przepaść jest największą bolączką. Największymi budżetami dysponuje Cracovia i Zawisza, co niejako z miejsca stawia te kluby w roli faworytów do awansu. Niektórzy widzą w roli czarnego konia Miedź Legnica. Aż 11 klubów ma
Michał Protasewicz ponownie zagra w barwach Floty [foto:iswinoujscie.pl]
oszacowane budżety na mniej niż 4 miliony złotych, czyli poniżej miliona euro. Zabraknie w tym sezonie króla strzelców Kędziorę, który  Piastem Gliwice awansował do ekstraklasy. Czy o koronę króla strzelców ponownie powalczą Aleksander (Sandecja, 16 goli), Błąd (Zawisza, 14 goli) i Tataj (Dolcan, 14 goli)? w tej klasie rozgrywkowej zabraknie Pawła Oleksego, który zamienił Zawiszę na Piasta. Jedynymi wałbrzyskimi łącznikami będą Michałowie Oświęcimka, który awansował do ligi z Okocimskim Brzesko i Protasewicz, który podpisał kontrakt z Flotą Świnoujście. Ta solidna wyspiarska ekipa znalazła się również na finansowym zakręcie. Wśród pożegnanych zawodników znalazł się Damian Misan, który póki co nie może znaleźć klubu trenując w macierzystej Olimpii Kamienna Góra. W cierpliwość powinni uzbroić się fani gdyńskiej Arki, gdzie ostro zacisnięto pasa. Kadrę uzupełniono o trzech tegorocznych mistrzów Polski juniorów. Ciekawostką jest fakt, że jednym z trenerów najmłodszych adeptów futbolu w Arce jest Robert Pryka. Ten były gracz Górnika i KP Wałbrzych z powodzeniem radził sobie jako trener seniorów i juniorów Victorii Świebodzice czy Polonii/Sparty Świdnica. Mimo dopiero 37 lat w najbliższą sobotę w Świebodzicach będzie obchodzić 15 leci pracy szkoleniowej.
Większość klubu pożegnała się z zawodnikami drogimi w utrzymaniu, mającymi na koncie występy w wyższych ligach. Coraz mniej trafia obcokrajowców, a największym wzięciem cieszą się młodzieżowcy, którzy w liczbie 1 (słownie: jeden) muszą występować w ligowym meczu. Wielką niewiadomą będzie gra beniaminków z Olsztyna, Brzeska i Tychów, którzy walczyć będą o utrzymanie. Karierę zakończył najbardziej rozpoznawalny gracz Warty Poznań - 40-letni Piotr Reiss. Cracovia sięgnęła po trenera Stawowego, za kadencji którego awansowała do ekstraklasy. Ciekawe czy dobrą passę podtrzymają Kolejarz Stróże, Termalica Nieciecza (już bez Dawida Kubowicza).
Inauguracja na raty.
 Druga liga w grupie zachodniej rozpocznie się w weekend, ale nie wszystkie mecze będą rozegrane. Po pierwsze ze względu na udział Śląska Wrocław w eliminacjach LM pucharowy pojedynek mistrza w Polkowicach został już dawno ustalony właśnie na termin pokrywający się z 1.kolejką. Policja nie zgodziła się na rozegranie meczu beniaminka Lecha Rypin z Elaną Toruń. Kluby się jednak dogadały i będzie rozegrany w innym terminie. Wreszcie zamieszanie z wycofaniem się Ruchu Radzionków wzbudziło nadzieję na ponowną grę w 1.lidze bytomskiej Polonii. Z tego powodu przełożono mecz z Ruchem Zdzieszowice. Jeśli spełniły by się zachcianki Polonii, wówczas "Zdzichy" w zaległym meczu 1.kolejki nie pojadą do Bytomia tylko do Kalisza, bowiem Calisia jest następna w kolejce do zwolnionego miejsca w drugiej lidze. Bytomianie muszą jednak jeszcze raz przejść proces licencyjny, bo na grę w 1.lidze zgody na razie nie mają. Wszystko wskazuje na to, że sprawy potoczą się po ich myśli. PZPN odwołał sobotni mecz bytomian. Gdyby brał pod uwagę możliwość odrzucenia wniosku Polonii, powinien to samo uczynić ze spotkaniem Unii Tarnów z Wisłą Płock (płocczanie są następni w kolejce do utrzymania). Tak się jednak nie stało. To może oznaczać, że kwestia jest rozstrzygnięta i musi zostać jedynie formalnie zatwierdzona.
Marcin Orłowski opuścił Górnika na rzecz Chojniczanki
 Kto jest faworytem tegorocznych rozgrywek? Nie ma już tak zdecydowanego lidera na papierze jakim była ostatnio Miedź. Jeśli chodzi o przeprowadzone transfery to wybija się na czoło nowy klub Marcina Orłowskiego - Chojniczanka Chojnice. Nowy trener Mariusz Pawlak w porównaniu z czerwcową kadrą nie ma aż 16 zawodników! W ich miejsce ściągnięto nowych, głównie młodych wiekiem graczy. "Orzeł" o miejsce w ataku będzie rywalizował m.in. z Tomaszem Bejukiem - strzelcem 20 goli w 3.lidze w Pogoni Barlinek i Tomaszem Mikołajczakiem, byłym graczem Lecha i Arki, który wiosną doznał groźnie wyglądającej kontuzji w meczu Nielby Wągrowiec w Wałbrzychu. Ciekawe transfery przeprowadził Chrobry gdzie trafili Ulatowski (MKS Kluczbork), Sędziak (Elana), Odrzywolski (cypryjski KN Onissilos Sotiras), Otwinowski (Ruch Radzionków) czy Szczepaniak (Nielba). Pożegnano graczy nie pasujących do koncepcji Ireneusza Mamrota. Czy głogowianie zachorują na syndrom drugiego sezonu, kiedy najczęściej ubiegłoroczny beniaminek gorzej sobie radzi, czy będą walczyli o awans?
Wśród faworytów wymienia się najbliższego rywala wałbrzyszan Bytovię. Piłkarze ma stabilną sytuacje finansową, prezes Drutexu Gierszewski nawet wspominał o kupieniu poznańskiego Lecha. Jak co rundę było wielkie testowanie, ale z grona nowych graczy najgłośniejsze nazwisko to Łukasz Kowalski z Niecieczy. Ciekawe czy rewelacją zostanie Brazylijczyk Uelder Barbosa ze stajni Antoniego Ptaka. Po stronie ubytków należy wymienić przede wszystkim skutecznego młodzieżowca Retlewskiego -11 goli (Miedź), obrońców Chomiuka (GKS Tychy), Szałka (Chojniczanka). Jak będzie? Przekonamy się już w sobotę.
W Toruniu wielkie nadzieje na czołowe lokaty wyhamowuje póki co nałożony zakaz transferów. Jeśli uda się zatwierdzić kwartet z Grudziądza (Kowalski, Domżalski, Sulej, Białek), który był architektem awansu Olimpii rok temu może być ciekawie. W Rybniku jakość ma przejść w jakość - pożegnano się z kilkunastoma zawodnikami, ale w zamian przyszli m.in. Buchała, Kasprzyk (Ruch Zdzieszowice), Muszalik (Ruch Radzionków). Niewiele na chwilę obecną można powiedzieć o beniaminkach, bo Gryf Wejherowo, Lech Rypin, MKS Oława i Rozwój Katowice nie szalały z transferami, a nawet można zaryzykować, że głównie się osłabiły. Ciężko Jarocie będzie powtórzyć czwartą lokatę z ostatniego sezonu, bowiem odeszło aż 4 ofensywnych graczy. Co ciekawe do pierwszoligowej Warty Poznań Bartoszaka i Pawłowskiego ściągnął były szkoleniowiec jarocinian Czesław Owczarek. O KS Polkowice krążyły sprzeczne wiadomości: od nieprzystąpienia do rozgrywek po zajęcie wolnego miejsca w 1.lidze. Koniec końców zespół objął były trener juniorów Zagłębia Lubin opierając kadrę na wychowankach lubińskiego i polkowickiego klubu - tylko bramkarz Przemysław Kazimierczak (1988) jest starszy od pozostałych z roczników 1990-95. Podobną politykę kadrową - opartą na młodzieżowcach - nadal kontynuować będzie Tur Turek z wałbrzyszaninem Bartoszem Bielem. Po cichu na czołowe lokaty liczą w Sosnowcu, gdzie pozostał król strzelców Rafał Jankowski i bodaj najlepiej zarabiający piłkarz ligi Marcin Lachowski - jeśli wierzyć katowickiemu Sportowi "Lacha" zgarnia 10 tys. miesięcznie! W Rakowie pożegnano Macieja Gajosa (Jagiellonia), ale testują z kolei 2 Brazylijczyków. Największe trzęsienie ziemi nastąpiło na Opolszczyźnie. MKS Kluczbork po nieudanej próbie powrotu do 1.ligi musiał zejść z kosztów żegnając najdroższych piłkarzy (Pajączkowski, Ulatowski, Glanowski, Fryzowicz, Dymkowski, Ekwueme) w ich miejsce przyszli nowi, nie tak znani i wątpliwe by nowy szkoleniowiec Andrzej Konwiński bił się z nimi o podium. Najgorzej, w teorii, wygląda sytuacja w Zdzieszowicach. Ruch, którego wiosną oglądała w Pucharze Polski cała Polska, teraz pożegnała praktycznie 90% podstawowego składu. Zrezygnował nowy trener, a ratunek nadszedł z LZS Leśnica skąd trafił trener Stanisław Wróbel wraz z trójką nowych graczy.  Nie ma w "Zdzichach" jednego z najlepszych bramkarzy ligi Marcina Fecia, nie ma reżysera gry Bukowca (GKS Tychy), nie ma obrońcy Belli (OKS Brzesko)... Na papierze kandydat do spadku, może w końcu Górnikowi Wałbrzych uda się w końcu wygrać z Ruchem?
Na wschodzi spokojniej
Do tej pory grupa wschodnia charakteryzowała się wycofywaniem klubów, nie przystępowaniem do rozgrywek. W tym roku obyło się bez takich problemów, ba wiele drużyn głośno myśli o awansie. Spadkowicze z 1.ligi Olimpia Elbląg i Wisła Płock skompletowały ciekawe kadry sugerujące właśnie walkę o powrót na zaplecze ekstraklasy. Z aspiracjami nie kryją się w Rzeszowie, gdzie zawsze gorąco jest na derbowym pojedynku Stali z Resovią. W Lublinie i Stalowej Woli w niedalekiej przyszłości będą nowe funkcjonalne stadiony. W Puławach i Tarnowie kibice piłkarscy żałują, że bogate koncerny z ich miast wolą inwestować w szczypiorniaka lub żużel niż w futbol. Ciekawie zapowiada się walka o prymat na Mazowszu, gdzie z Nafciarzami z Płocka rywalizować będą Znicz, Świt czy Pogoń Siedlce.

czwartek, 2 sierpnia 2012

Widowisko w PP - Sandecja za burtą!

Orzeł odleciał
Należę do grona tych ludzi, którzy czekają, aż spełni się obietnica nowego-starego prezesa M.Gawlika, że z początkiem sierpnia ruszy nowa strona piłkarskiego Górnika. Wtedy być może będziemy w Wałbrzychu mieli rzetelne wiadomości prosto z klubu, a nie informacje głównie generowane przez nadwornego znawcę wydarzeń sportowych miasta Bogdana Skibę. Pewnie redaktor nie ma świadomości, że są ludzie budujący swoje opinie tylko i wyłącznie z internetu, ba nawet tylko z jednej strony, więc to co napisze gość będący równocześnie spikerem na meczach Górnika jest dla nich jedyną wykładnią. A to wg niego ŁKS jest ekstraklasowy, a to mami nadzieją, że mógł zagrać z Sandecją Orłowski... Gwoli wyjaśnienia: łódzki  klub opuścił ekstraklasę i grać będzie w 1.lidze, a Marcin nie mógł zagrać w PP, bo go już od kilku dni w Wałbrzychu nie było ! "Orzeł" podpisał przed rundą wiosenną tego roku kontrakt na grę w dwóch rundach. Do grudnia w teorii był graczem Górnika. W międzyczasie otrzymał propozycję z Chojniczanki, która skorzystała z zapisu w kontrakcie zawodnika o sumie odstępnego dla Górnika. Ile? Nie wiem, tak blisko klubu nie jestem, faktem jest, że w Chojnicach znaleziono sponsora, który wyłożył pieniądze na spełnienie finansowej klauzuli. Marcinowi pozostaje podziękować za grę przy Ratuszowej tak jak podziękowali mu kibice jego wcześniejszego klubu - Miedzi podczas inauguracji rundy wiosennej 2012.
Zaczęło się źle...
O ile trener GKS Tychy głośno mówił przed ubiegłotygodniowym meczem, że brak awansu nie oznaczać będzie dla niego katastrofy, to Sandecja przyjechała w bojowych nastrojach. Po pierwsze trener Jarosław Araszkiewicz nie uznaje tzw. półśrodków. Jest bezkompromisowy, lubi rządzić twardą ręką i z tego powodu w Nowym Sączu po gorszym ubiegłym sezonie ma nadchodzącym sprawić, by zespół grał o coś więcej niż uniknięcie strefy spadkowej. Po drugie - który zespół podążyłby ponad 400 km, by rozegrać mecz sparingowy? Puchar Polski to szansa na promocję, a w wielu klubach patrzą również pod kątem nie tylko wyniku sportowego, ale korzyści marketingowej. Podsumowując - Sandecji nie opłacało się odpuszczać pucharowej potyczki pod Chełmcem.
Początek meczu to pierwsze strzały Górnika - uderzenie Zinke nie mogło sprawić kłopotów Marcinowi Cabajowi, ale można uznać za celny. Potem Jan Rytko posłał bombę ponad bramką. Z czasem grę prowadzili goście, u których widać jednak było większe ogranie. Kiedy kontuzja wyeliminowała Jana Rytko wielu zastanawiało się kto będzie wspierać Daniela Zinke w ataku. Jego partnerem został nieskuteczny w 2.lidze do bólu Adrian Moszyk. Potem Filip Burkhardt przypomniał o sobie, że kiedyś uchodził za jeden z większych talentów w polskiej młodzieżowej piłce. W wieku 17 lat grał w fazie pucharowej PUEFA z Amiką Wronki, w ekstraklasie rozegrał ponad 70 meczów ma swoją wymowę. Prostopadłe podanie, które wywiodło w pole wałbrzyską defensywę, dogranie Bartosza Szeligi do Wiśniewskiego, który z kilku metrów nie mógł spudłować. Koniec pucharowej przygody wałbrzyszan?
Spryciarze ośmieszają ligowców
Sandecja nie wykorzystała odpowiedniego momentu by dobić przeciwnika, siąść na nim, próbować podwyższyć wynik. Górnik stosunkowo szybko otrząsnął się z szoku i  zaczął zaskakiwać rywala swoimi sposobami. Wiadomo było, że górnicy nie będą pchali się środkiem czy próbować wrzutek do napastników, bo para stoperów gości wyglądająca niczym duet gladiatorów wygrywała większość pojedynków główkowych. Ogromne problemy mieli jednak z ruchliwym Danielem Zinke, któremu w I połowie brakowało wsparcia. Adrian Moszyk często odbijał się jak od ściany od nowosądeckich defensorów. Wałbrzyszan uratowały stałe fragmenty gry. Najpierw spróbowali rozegrać rzut wolny a'la Wągrowiec (jedyny raz dwa sezony temu udało się strzelić bramkę po takim rozegraniu, kiedy strzelcem był G.Michalak, choć w mediach był Przerywacz...), ale dośrodkowanie z końcowej linii Zinke nie było precyzyjne. Ale rozegraniu rzutu rożnego zaskoczyło również kilku kibiców na trybunach Stadionu 1000-lecia. G.Michalak wprowadził delikatnie piłkę do gry równocześnie głośno dyskutując ze zbliżającego się do narożnika Morawskiego. Marcin przejął piłkę i podprowadził pod pole karne co zdezorientowało zaskoczonych gości, wrzutka i główka Dariusza Michalaka dająca wyrównanie. Mimo pozostającego kwadransa do przerwy to wałbrzyszanie stworzyli więcej sytuacji pod bramką rywala. Dopiero w 43 minucie Sandecja oddała drugi celny strzał w I połowie! A Górnicy mogli już na przerwę schodzić prowadząc. Szczęścia zabrakło Zinke, który jak minął już Cabaja to z pustej bramki wybił obrońca. W doliczonym już czasie po krótko rozegranym rzucie rożnym uderzenie Marcina Morawskiego odbiło się od słupka, tuż obok stał Daniel Zinke, ale pewnie zastanawiał się czy aby nie jest na spalonym. Schodzących na przerwę gospodarzy żegnały jak najbardziej zasłużone oklaski. Żałowano, że skończyła się ta połowa, bo jej końcówka to już przewaga niżej klasyfikowanej drużyny. Przerwa miał podziałać mobilizująco na zaskoczonych gości.
Sandecja oCabajowana
Cabaj zaczyna przygodę z Sandecją od ...klopsa
Druga odsłona nie przyniosła spodziewanego szturmu ze strony gości. Pozornie wyglądało, że Sandecja ma częściej piłkę, ale wałbrzyszanie nie pozwolili jej na wiele. Jaroszewski jedynie interweniował po dośrodkowaniach w pole karne. Miejscowi próbowali szybkich kontrataków - szeroko ustawieni Moszyk z Zinke umiejętnie rozciągali defensywę pierwszoligowca, ale brakowało strzałów na bramkę doświadczonego Marcina Cabaja. Były bramkarz Cracovii swego czasu był w kręgu zainteresowań selekcjonera, ale było to 8 lat temu, kiedy Pasy grały jako beniaminek w górnej połówce ekstraklasy. Z czasem Cabaj stał się synonimem bramkarskiego kiksa, klopsa. W Wałbrzychu już w I połowie niespodziewanie nie wyszedł do groźnego dośrodkowania a raz piłka prześlizgnęła mu się po twarzowych białych rękawicach. W II połowie po dośrodkowaniu z prawej strony Zinke przez nikogo nie atakowany Cabaj tak łapał w wyskoku futbolówkę, że ta mu się odbiła od rąk i wpadła do bramki! Goście nie zdążyli wyjść z szoku a kolejna kontra Górnika, dogranie Zinke do nadbiegającego Moszyka, który w sytuacji sam na sam z Cabajem podwyższa na 3:1 !! Goście na kolanach, trener Araszkiewicz żywo reagujący w swojej strefie aż usiadł na ławce rezerwowych. Pierwszoligowcy z Nowego Sącza z czasem otrząsnęli się z szoku, próbowali przyspieszyć grę, ale uważnie grający gospodarze nie dopuszczali do klarownych sytuacji. Natomiast szybkie wyjścia Górników pachniały kolejną bramką! Zabrakło precyzji przy ostatnim podaniu, raz sędzia nie odgwizdał faulu na Zinke w polu karnym (po nim żółtą kartkę za dyskusję zobaczył Morawski), dawno nieoglądany w Wałbrzychu w I zespole Adrian Sobczyk przekonał się jaka jest różnica pomiędzy poważnym graniem z mocnym rywalem a grą na poziomie klasy okręgowej tudzież A klasy. 19-letni Sławomir Orzech, który tym razem był partnerem Marka Wojtarowicza nie popełniał większych błędów. Serce rosło jak kilka razy udało mu się wybić piłkę Arkadiuszowi Aleksandrowi, który w ekstraklasie strzelił 20 bramek i dwa razy tyle na jej zapleczu. Wreszcie nadeszła końcówka meczu i faul na Moszyku, po którym z wolnego po ziemi Marcin Morawski ustalił wynik na 4:1.
Owacja na stojąco
Po końcowym gwizdku wielu kibiców zostało by nagrodzić piłkarzy oklaskami. Zasłużyli na nie jak mało kto. Do gratulacji przyłączyli się nie tylko najwierniejsi fani, ale ci najczęściej marudzą i krytykują. Ale nie mogło być inaczej, bo po prostu ambicja, wola walki robi wrażenie na każdym. Przed meczem nastroje wokół klubu nie były optymistyczne. Na chwilę obecną nie ma ŻADNEGO nowego zawodnika w drugoligowej kadrze. Pożegnano kilku podstawowych graczy, ci co chcieli wrócić do Wałbrzycha szybko się zawinęli (Kłak, Spaczyński), padł rzekomo pomysł fuzji rezerw ze względów oszczędnościowych. W dodatku same trybuny stadionu nie napawają optymizmem. Organizacyjne otaśmowanie kilku rzędów przypomina bardziej ostrzeżenie o katastrofie budowlanej...
Ale warto dostrzec również pozytywy. Po pierwsze klub nie ma długów. To jest potężny atut w rozmowach z potencjalnymi sponsorami, których póki wielomiesięcznych zapowiedzi jak nie było tak nie ma. Po drugie - czy ten skład nie jest w stanie powalczyć o środek tabeli? Jest to grupa ogranych zawodników, którzy pokazali w lidze, a teraz w Pucharze Polski, że umiejętności nie mają się co wstydzić. Orzech, Radziemski, Matuszak, Polak, Chajewski zbierają powoli doświadczenia, nie ma strachu, gdy wychodzą na murawę, nie osłabiają drużyny. Może martwić brak napastników, bo odszedł podstawowy wiosną duet Maciejak-Orłowski, teraz to wszystko jest na barkach Zinke wspieranego przez Moszyka. Owszem można pomarzyć, że będzie powtórka z ubiegłego sezonu, gdy Maciejak nie znalazł klubu i wrócił do Górnika. Sporo jest graczy wolnych, bez klubu, ale oni również oczekują jakiś pieniędzy, inaczej taki Damian Misan nie grał w sparingach Olimpii Kamienna Góra, czy Duś w Gorcach. Pucharowy mecz z Sandecją z trybun oglądał Adrian Mrowiec - również bez klubu, ale o graczach tego formatu musimy póki co pomarzyć. Gdy się przeanalizuje kadry innych drugoligowców to okaże się, że oparcie na lokalnych graczach nie musi prowadzić do katastrofy. Przykład pierwszy z brzegu - częstochowski Raków, gdzie grano składem opartym w większości na juniorach, utrzymali się, uzupełniono o graczy z niższych lig. To samo w Jarocinie. Poza tym same nazwiska czy pieniądze nie grają.
Teraz ŁKS - czas kibiców sukcesu???
To co mnie osobiście boli to mniejsza frekwencja na meczu z Sandecją niż z GKS Tychy. Wiadomo, że przyjazd piłkarzy z Tychów zmobilizował szalikowców, ale Sandecja to drużyna pierwszoligowa, to w końcu Puchar Polski. Kiedy wałbrzyszanie pokonali na szczeblu centralnym tylu przeciwników? 20 lat temu wałbrzyskie Zagłębie doszło do ćwierćfinału ! Wtedy mecze pucharowe, rozgrywane na Nowym Mieście, również oglądała garstka ludzi. Ale o karnych bronionych przez Waldemara Nowickiego z Górnikiem Zabrze opowiadano latami. Mecz z Sandecją również przeszedł do historii. Był to jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy mecz za kadencji Roberta Bubnowicza ! Była dramaturgia, były bramki. Teraz za kilka miesięcy, gdy będą kibice spoglądać na typy 1.ligi u bukmachera, w pierwszoligową tabelę w gazetach/internecie czy oglądać na orange sport mecze Sandecji czy GKS Tychy padnie sakramentalna opinia "a Górnik ich spokojnie ograł". Trwa od dawna nieoglądana przygoda Górnika w Pucharze Polski. Niewielu docenia to. Jeszcze nie tak dawno zamiast oklasków i radości był rumieniec wstydu, gdy biało-niebieskich ogrywał Biały Orzeł Mieroszów czy rezerwy Rozwoju Katowice. Teraz przyjedzie uznana marka - Łódzki KS, który jest targany organizacyjnymi kłopotami, które sprawiają, że Górnika ma realne szanse na sukces. Teraz mecz będzie w sobotę 11.08. co spowoduje, że kibiców pojawi się więcej - odpada co niektórym wytłumaczenie pracą. Tylko czemu nie było ich na wcześniejszych meczach? Jest to szansa również dla zmienionego zarządu Górnika. Bardzo dobrze, że pojawiły się komunikaty przedmeczowe, wiadomo było, że nie ma co pytać w sklepach o bilety, że trzeba być przygotowanym na "wąskie gardło" jedynego wejścia na trybuny. Ale przydałoby się wsparcie medialne. Ponoć w trakcie meczu z Sandecją zawiesiła się strona skibasport.pl -ze względu na wejścia ciekawskich wydarzeń przy Ratuszowej. Może by tak pofatygowali się sieciowi fani osobiście na Stadion 1000-lecia? A z drugiej strony może wykorzystać siłę internetu, telewizji lokalnych na reklamę nie tylko samego meczu pucharowego, ale i klubu. Tutaj wciąż Górnik Wałbrzych jest białą plamą. Miejmy nadzieję, że tkwiące rezerwy w środkach przekazu (marketing!!!) zostaną dostrzeżone przez zarząd klubu.