środa, 30 maja 2012

EUROrasizm

Dzięki reportażowi w BBC w Polsce dowiedzieliśmy się, że Anglicy też mają swoją telewizyjną Panoramę. I nie tylko... Blisko półgodzinny reportaż brytyjskiej stacji pt."Euro 2012: Stadiony nienawiści" przedstawił ciemną stronę trybun niektórych stadionów gospodarzy czerwcowego czempionatu. W Polsce pokazano incydenty z Łodzi, Krakowa, Warszawy i Rzeszowa. Wypowiadali się byli (?) czarnoskórzy gracze Widzewa Okachi i Ukah, którzy poruszyli problem rasizmu, choć ten ostatni gra(ł) w Polsce przez kilka lat, był jednym z najlepiej opłacanych graczy Widzewa, ba wystąpił nawet w telewizyjnej reklamie!
Reakcja polskiej strony była szybka (zaproszenie do kraju występującego w programie piłkarza Campbella, list do BBC), bo taka musiała być. Ludzie nie śledzący stadionowych wydarzeń dostają bowiem wiadomość, że na dzikim wschodzie faktycznie jest strasznie. Niejako w rewanżu wypominany jest casus Terry'ego, który przez rasistowski konflikt z Antonem Ferdinandem stracił opaskę kapitańską kadry angielskiej, która ma bardzo prestiżowe znaczenie. Reperkusjami tego zdarzenia było również niepowołanie brata ciemnoskórego obrońcy QPR - Rio Ferdinanda. Po prostu obawiano się, że defensor MU nie dojdzie do porozumienia z Terrym i obaj nie mogą pojechać na Euro. Wybór padł na gracza Chelsea. Sol Campbell, który postraszył trumnami z ekranu telewizora w swojej bogatej karierze piłkarskiej miał zatargi z kibicami. Po dekadzie udanych występów w Tottenhamie odszedł na mocy prawa Bosmana do lokalnego rywala Arenalu Londyn czego kibice Spurs nie wybaczyli do dziś i przy każdej nadarzającej się okazji wyzywali go od Judaszów.
BBC łatwo się wytłumaczyła z "szokującego" (dla niektórych) reportażu - na list z Polski odpowiedź brzmiała: "Tysiące kibiców z całej Europy wybierze się do obu krajów i Panorama przekonana jest, że w świetle zadeklarowanej przez UEFA zerowej tolerancji wobec rasizmu, nagłośnienie zachowania niektórych kibiców polskich i ukraińskich w przededniu rozgrywek jest w interesie publicznym". I to jest racja. Polskie władze muszą być przyzwyczajone na różne reakcje, audycje, filmy zarówno przed, w trakcie jak i po mistrzostwach. I nie traktować wszystkiego jako prowokacji. Bo chyba nikt poza politykami nie wierzy, że Euro w Polsce i na Ukrainie to festiwal uśmiechu, radości.
Program BBC poruszył problem antysemityzmu i rasizmu na polskich stadionach. Kampania stop rasizmowi w naszym kraju istnieje od połowy lat 90-tych XX wieku. Mimo zaangażowania znanych nazwisk, kilkudziesięciu organizacji problem wciąż istnieje. Reportaż BBC pewnie co niektórych zszokował, że takie rzeczy dzieją się w Polsce czy na Ukrainie. Centrum Monitorowania Rasizmu w Europie Wschodniej powołane przez Stowarzyszenie Nigdy Więcej (którego przedstawiciel Jacek Purski również wypowiadał się przed brytyjskimi kamerami), sieć Futbol Przeciwko Rasizmowi w Europie (FARE) przy wsparciu UEFA (a nie Uefy jak mawia w tv ministra Mucha i jej podobni znawcy)opracowało raport o rasizmie w polskim i ukraińskim futbolu. Dokument pod tytułem "Hateful. Monitoring Racism, Discrimantion and Hate Crime in Polish and Ukrainian Football 2009-2011) jest napisany w języku angielskim, ale dla chcących zgłębić tę problematykę jest periodyk stowarzyszenia Nigdy Więcej pod właśnie takim tytułem. Ostatni numer z wiosny tego roku traktuje głównie tematykę futbolową. Są również przykłady ze wspomnianego monitoringu rasizmu i ksenofobii na polskich i ukraińskich stadionach oraz wokół polskiego sportu. Jest tego blisko dwie setki i nie są to tylko wyzwiska, flagi z krzyżami celtyckimi, hasłami, ale i zgromadzenia. Wałbrzyski epizod to udział kibiców Górnika Wałbrzych w II Marszu Patriotów we Wrocławiu (11.11.2011) zorganizowanym przez Narodowe Odrodzenie Polskie, gdzie oprócz kibiców wzięły udział nacjonaliści, neonaziści, neohitlerowcy itd.
 Oprócz tego zestawienia incydentów tego rodzaju są ciekawe artykuły związane ze sportem, tolerancją, a przede wszystkim historią. Niektóre stanowią gotowe prace dyplomowe, np Wielokulturowe korzenie łódzkiego sportu. Z artykułu "Romowie w europejskim futbolu" można się dowiedzieć, że Romem jest nie tylko Portugalczyk Quaresma, ale i Czech Milan Baroś, Szwed Ibrahimović, Włoch Pirlo czy Holender van den Vaart, nie wspominając o byłych gwiazdorach Cantonie czy Stoiczkowie.
Takie wydawnictwa czy akcje typu Wykopmy Rasizm Ze Stadionów, które firmują swoimi twarzami znane postacie przybliżają problem, niektórym otwierają oczy. W Polsce problem istnieje, ale nie jest on większy niż w innych krajach i nie można popadać w paranoję. Podczas mistrzostw publika będzie zróżnicowana i trudno oczekiwać, że atmosferę, doping będą podkręcać te osoby co na meczach ligowych. Będzie sporo osób, które odwiedzają stadion od wielkiego święta lub które stają się kibicami podczas wielkich imprez typu skoki narciarskie, Liga Światowa siatkówki - w ich przypadku jedynym niebezpieczeństwem jest, że podłączą się do nieśmiertelnego hasła "Je..ć PZPN", bo wątpliwe, żeby padały inne hasła. Również nie należy się spodziewać flag z nacjonalistycznymi hasłami czy znakami. Po pierwsze trudno będzie tak coś przemycić na trybuny, a potem zawiesić, po drugie królować będą flagi narodowe z nazwami miejscowości.

wtorek, 29 maja 2012

Piast i Pogoń w ekstraklasie

W minionym sezonie nie dane było nam śledzić losów wałbrzyszan w ekstraklasie. Na murawach pierwszoligowych biegało zaledwie kilku graczy z wałbrzyską przeszłością. Osiemnastka drużyn w niedzielę zakończyła rywalizację - o ile spadkowicze byli już znani to wiele emocji wzbudzało wyłonienie duetu przyszłych ekstraklasowych beniaminków. W Gdyni nie było niespodzianki i Arka nie pomogła ani Zawiszy ani łudzącemu się Kolejarzowi Stróże. Drużyna, której nie płacą, w tygodniu zastrajkowała i będąc myślami raczej nie przy rywalizacji z Portowcami stanowiła tło dla ekipy Ryszarda Tarasiewicza. Tarasiewicz przejął zespół po trenerze Sasalu, uspokoił atmosferę w szatni i podobnie jak ze Śląskiem wywalczył awans. To w przeszłości nie udało mu się w Białymstoku, gdzie przed finiszem zluzował go trener Płatek. Teraz po niezbyt chlubnym epizodzie w ŁKS Łódź Tarasiewicz znów jest na fali wznoszącej.
W Gliwicach Piast podejmował Zawiszę, który po zmianie trenera (Szatałow za Kubota) nie przegrał meczu. Piast z kolei większość wiosennych meczy rozgrywał na nowym stadionie. W naszym regionie podobnie swego czasu grała Lechia Dzierżoniów i obecnie MKS Szczawno Zdrój. Dzięki jesiennej zaliczce piłkarze prowadzeni przez Marcina Brosza sumiennie zbierali punkty i do decydującego meczu podchodzili z pozycji lidera. Jedynie porażka mogła pokrzyżować plany (wówczas przy zwycięstwie Pogoni byłby baraż) Spotkanie do 34 minuty było wyrównane, goście mieli swoje okazje, w tym wypożyczony z Zagłębia Lubin Paweł Oleksy. W tej feralnej minucie błąd popełnia sędzia techniczny, który wpuszcza zza linii bocznej hiszpańskiego pomocnika miejscowych Rubena Jurado. Ulubieniec publiczności z zaskoczenia przechwytuje piłkę i precyzyjnym strzałem zdobywa prowadzenie. Pierwszy raz się zdarza by błąd arbitra technicznego decydował o losach meczu. Później co prawda gliwiczanie przejęli inicjatywę i rozjechali bydgoszczan 3:0, choć wynik mógłby być wyższy. Zawisza awans do 1.ligi wywalczył w 2011 w ostatnim meczu pokonując Czarnych Żagań 2:1 choć to rywale prowadzili. Teraz piłkarskie szczęście ich opuściło. Niewielu zakładało walkę Zawiszy o ekstraklasę, a okazało się, że beniaminek był rewelacją jesieni i dopiero na mecie zabrakło 2 punktów do awansu... Przysłowiowym strzałem w dziesiątkę było wypożyczenie z Zagłębia Lubin duetu Adrian Błąd-Paweł Oleksy.
Paweł Oleksy
Błąd, filigranowy pomocnik był odkryciem jesieni, strzelił aż 14 bramek. Z kolei były junior Górnika/Zagłębia Wałbrzych Oleksy zagrał w 29 meczach, w których tylko raz był zmieniony, strzelił 3 gole, przy 4 asystował i zobaczył 9 żółtych kartek.
Według różnych źródeł 21-letni lewy obrońca bydgoszczan był uznawany za najlepszego na swojej pozycji. Najczęściej jednak wyżej ceniony był  o dekadę starszy, były gracz Jagiellonii czy Polonii Bytom - Dariusz Jarecki. Jarecki w Termalice Bruk-Bet Nieciecza posadził na dłużej na ławce rezerwowych wałbrzyszanina Dawida Kubowicza, który w Niecieczy wystawiany był zarówno na bokach defensywy jak i na jej środku (vide ostatni mecz). Dawid leczył przez dłuższy czas uraz, a w minionym sezonie 17 razy wybiegł w koszulce Termaliki, 7 razy w podstawowym składzie i raz wpisał się na listę strzelców. Gol w Grudziądzu dał gościom remis.
Dawid Kubowicz
 Miesiąc temu wydawało się, że zespół z miejscowości liczącej ponad 700 mieszkańców wejdzie na piłkarskie salony. Wówczas ekipę prowadzoną przez Słowaka Dusana Radolsky'ego dopadł niewytłumaczalny marazm - ostatnie 5 meczów to 4 porażki i remis na pożegnanie sezonu. Zamiast spokojnego kontrolowanego awansu dopiero 5.miejsce na mecie. Klimaty z małopolskiej mieściny udanie sportretował dziennikarz tygodnika Polityka w artykule "Piłka w polu". Organizacji zazdrościć może wiele klubów, w tym z pewnością z ekstraklasy, gdzie przykładowo obecny mistrz kraju nie wypłacił swoim graczom premii za wiosenne punkty. W Niecieczy wszystko jest poukładane, tak jak kiedyś we Wronkach czy Grodzisku Wielkopolskim. Tyle, że klubów wielkopolskich próżno dziś szukać wśród zespołów szczebla centralnego. Czy państwu Witkowskim, zarządzającym Termaliką, starczy cierpliwości? Kiedy znudzi się zabawa w sponsorowanie grupy najemników? Póki co występuje tam kilku graczy z ekstraklasową przeszłością u boku których grają młodsi, często pochodzący z krakowskich klubów tak jak Kubowicz. Oprócz niego grają byli krakowianie w osobach M.Kowalskiego, Skołorzyńskiego, Piątka, Szałęgi (Wisła), Barana, Biskupa, Pawlusińśkiego (Cracovia). By uzupełnić ten małopolski futbolowy folklor to pomocnikiem jest doktor Krzysztof Lipecki. 31-letni pomocnik jest doktorem nauk o kulturze fizycznej krakowskiego Uniwersytetu Ekonomicznego.
Podobnie jak Kubowicz, epizod zarówno wałbrzyski jak i krakowski ma Damian Misan. Jego Flota Świnoujście zajęła ósme miejsce, choć niektórzy spodziewali się więcej po tym zespole. Przed sezonem odszedł po kilku latach pracy Petr Nemec do Arki Gdynia, gdzie pociągnął za sobą kilku graczy. Nowy szkoleniowiec, były selekcjoner kadry, a później trener m.in. Arki Nowa Sól Krzysztof Pawlak zbudował zespół, który potrafił mieszać w lidze. Wygrać np. z Pogonią, Termaliką. Wiosną było niewesoło - pierwsze 10 meczów i zero zwycięstw! Do końca sezonu pozostało 4 mecze, które "Wyspiarze" wygrali w komplecie.
Damian Misan
Damian Misan nie miał pewnego placu zarówno u Pawlaka jak i jego zmiennika Ryszarda Kłuska, u którego Flota zaczęła wygrywać. Jesienią napastnikiem nr 1 był Nigeryjczyk Nnamani, a wiosną przyszło rywalizować z powracającym z Arki Arifovićem, Chi-fonem. W trakcie sezonu Damian zagrał 24 razy, ale w podstawowym składzie wybiegał sześciokrotnie by tylko raz dotrwać do ostatniego gwizdka sędziego. Aż 18 razy wchodził z ławki i znakomicie spisywał się w roli jokera. Strzelił w sezonie 2011/12 cztery bramki i wszystkie w końcówkach meczów! Raz było to w 89 minucie i trzykrotnie w ostatniej! Za każdym razem Flota wygrywała, ale tylko w Niecieczy gol Misana był decydujący. Damian na pewno mile będzie wspominał pucharową przygodę. Najpierw zagrał w I rundzie przeciwko Elanie Toruń, gdzie jego zespół wygrał 3:1 po dogrywce, a on z rzutu karnego strzelił jedną z bramek. W 1/16 w Świnoujściu gościła Wisła Kraków, która wygrała 4:2, ale przegrywała do przerwy 1:2 po golu m.in. Misana. Ten udany występ, pokazywany w telewizji był przepustką do jedynego ligowego meczu w pełnym wymiarze (90 minut z Wartą).
Na chwilę obecną trudno określić kto z tego trio zostanie a kto opuści swój zespół. Najmocniej wygląda Oleksy, którego przyszłość uzależniona jest od działaczy z Lubina.
Wracając do ostatniej kolejki to bodaj najważniejszy gol tej kolejki padł w 89.minucie meczu Wisła Płock-Warta Poznań.  Gospodarze zdegradowani prowadzili 1:0 by przegrywać 1:2 i w ostatnich minutach wyprowadzić wynik na 3:2. Wszystkie gole strzelił niejaki Ricardinho. Ale w przedostatniej minucie sędzia za zagranie ręką odgwizduje "jedenastkę" dla Warciarzy, którą wykorzystuje weteran Piotr Reiss. Remis, tylko jeden punkt i płocczan w tabeli mija bytomska Polonia dzięki zwycięstwu w Polkowicach. Dlaczego ten gol był taki ważny? Zdecydował bowiem o utracie 15.miejsca. W tej chwili zajmuje je Polonia i jeśli po wszelkich licencyjnych zawirowaniach okaże się, że ktoś z obecnych pierwszoligowców nie może zagrać w sezonie 2012/13 to na jego miejsce wskoczy właśnie bytomska drużyna a nie płocka.

poniedziałek, 28 maja 2012

Jacek Fojna - Last Match Scorer

Anglia uznawana jest za kolebkę współczesnego futbolu. Oprócz drużyn, przepisów, ogólnie przyjętych standardów piłkarskich Brytyjczykom zawdzięczamy wiele wyrażeń, które zadomowiły się w większości krajów. Lis pola karnego to nic innego jak fox in the box, choć nie interesujący się futbolem mogli by pomyśleć, że chodzi o rude zwierzę leśne złapane do skrzynki. W przypadku wałbrzyskiego pomocnika Jacka Fojny brytyjscy dziennikarze mogli śmiało wymyślić mu pseudonim Last Match Scorer, czyli trafiający w ostatnim meczu. Tak się złożyło, że w ligowych spotkaniach Jacek trafia na zakończenie rund. Tak było w ubiegłym sezonie, kiedy premierową bramkę dla Górnika PWSZ uzyskał w Turku, w tym zaś dwukrotnie wpisał się na listę strzelców w dwumeczu z Rakowem - a częstochowianie byli wg terminarza ostatnim rywalem Górnika w obu rundach.
Fojna należał do najstarszych ligowców, choć w lutym osiągnął "wiek chrystusowy". Nie omijały go kontuzje, a kilka meczowych absencji sam wypracował kolekcjonując napomnienia. Aż dziesięciokrotnie sędziowie karali go żółtą kartką co plasuje go w ścisłej ligowej czołówce. Z drugiej strony trudno przecenić jego pracowitość w środku pola, gdzie głównie to na jego barkach spoczywało ubezpieczanie Marcina Morawskiego oraz "kasowanie" w zalążku ataków rywali. Pod nieobecność etatowego kapitana wałbrzyszan oraz Daniela Zinke wydawało się, że to Jacek będzie głównym motorem poczynań ofensywnych. Morawski z Zinke są graczami  robiącymi różnicę, potrafiącymi niekonwencjonalnie zagrać, zaskoczyć przeciwnika. Fojna miał wykorzystać swoje bogate doświadczenie z gry m.in. na zapleczu ekstraklasy, o której póki co może większość kolegów z drużyny pomarzyć. Mimo, że więcej się pisze o bramkach Grzegorza Michalaka to po przeniesieniu Tomasza Wepy na środek obrony Jacek był jednym z głównych architektów majowych sukcesów wałbrzyszan. Tak, sukcesów, bowiem nie każda ekipa mogła by sobie dopisać kilka punktów grając bez tylu podstawowych graczy! Tak się złożyło, że ostatni mecz ligowy pod Jasną Górą przyszło ekipie Roberta Bubnowicza zagrać z nieobliczalnym Rakowem, który jest jedną z wiosennych rewelacji. Najmłodsza, obok Tura Turek, drużyna prowadzona przez byłego reprezentanta kraju Jerzego Brzęczka zapewniła sobie utrzymanie mimo,że w marcu zaliczyła przykrą wpadkę u siebie z Nielbą (0:4). Później przyszły cenne zwycięstwa, gdzie po raz kolejny z dobrej strony pokazał się 21-letni Maciej Gajos.  Ofensywny gracz Rakowa, strzelec 11 bramek, słynący z dobrego uderzenia z dystansu obserwowany był przez wysłanników Wisły Kraków i Górnika Zabrze. Nie jest tajemnicą, że Jerzy Brzęczek chciałby upchnąć swego gracza do markowego klubu tak jak to było choćby z Błaszczykowskim. Póki co Gajos w spotkaniu z Górnikiem nic wielkiego nie pokazał. Damian Jaroszewski po raz szesnasty w tym sezonie zachował czyste konto. Częściej niepokonany był jedynie bramkarz mistrza drugiej ligi Andrzej Bledzewski - ale kto przed nim gra, a na kogo w obronie może liczyć "Jogi"... Damianowi w sukurs przyszła w Częstochowie poprzeczka, ale za to wałbrzyszanie zaliczyli pudło sezonu w Częstochowie - po uderzeniu jednego z graczy gości pod koniec meczu piłka rozbiła szybę w budce spikera! Mimo wszystko po Rakowie, zespole, który potrafił wygrać w Jaworznie z Tychami spodziewano się czegoś więcej.
W ostatniej kolejce miejscem o które toczyła się walka było te najmniej lubiane przez sportowców - czyli czwarte. Miał na nie szansę i Górnik PWSZ, ale niespodziewanie zajął je Jarota Hotel Jarocin, który zdobył twierdzę Rybnik. ROW przez 9 spotkań, na które załapali się również wałbrzyszanie, odsyłał rywali z zerowym kontem, a tymczasem przegrali z Jarotą, choć ostrzono sobie zęby na zwycięstwo i kolejne gole Jarosława Wieczorka. Gdy zimą czytano wypowiedzi byłego już szkoleniowca Jaroty Tomasza Mazurkiewicza o walce o awans nie brano tego poważnie, zwłaszcza, że szybko podziękowano mu za współpracę, ale gdy się przeanalizuje wyniki jarocińskiego zespołu pod wodzą Janusza Niedźwiedzia to bilans musi budzi szacunek. 9 meczy to aż 6 zwycięstw, 2 remisy i jedna porażka (1:2 z Bałtykiem)! Faktem jest, że w rywale to zespołu z dolnej części tabeli, ale kto będzie pamiętał w świetle czwartej lokaty na koniec sezonu? Ciekawym spotkaniem dla końcowego układu były derby Wielkopolski w Turku. Dlaczego? Nie chodziło tu jedynie o prestiż. Tur słusznie liczył na zwycięstwo Miedzi w Kaliszu co przy jednoczesnych 3 punktach w meczu z Nielbą pozwoliło młodzieży Piotra Szarpaka zająć 15.miejsce. W chwili obecnej jest to spadkowe miejsce, ale w Turku rok temu przerabiano podobny wariant. Chodzi oczywiście o licencję. Kilka klubów, w tym Tur czy wałbrzyski Górnik, na decyzję w tej sprawie poczekają do posiedzenia PZPN na początku czerwca tuż przez EURO. Na chwilę obecną licencji nie otrzymali Czarni Arena Żagań, którzy finiszowali na 12.miejscu. W lubuskim jedynaku na szczeblu centralnym jest organizacyjny bałagan, prezes Jerzy Woźniak, który trzymał to wszystko w ryzach rozchorował się i jest w szpitalu, w klubie nie wiedzą na czym stoją, radni mają dość w przelewaniu miejskich pieniędzy i to o czym się mówiono i pisano praktycznie od początku roku powoli staje się faktem - koniec ligowej piłki w Żaganiu. W Wałbrzychu również jest niepewność, choć jeśli wierzyć wszystko jest na najlepszej drodze by uzyskać licencję. Są niezbędne papiery dotyczące braku zadłużenia wobec urzędów (ciekawe jak z innymi podmiotami typu przewoźnik),  jest obietnica gminy w sprawie dalszego losu obiektu - czyli najprawdopodobniej Górnik otrzyma licencję z nadzorem infrastrukturalnym. Inna sprawa jest kadra na następny sezon. Wiadomo, że część zawodników rozczarowana sytuacją finansową będzie chciała poszukać sobie nowych pracodawców, część wróci z testów z niczym. Może w sezonie wakacyjnym okazać się, że jednak dojdą do skutku obietnice o zawiązaniu sportowej spółki akcyjnej, może pojawią się jakieś pieniądze od sponsorów, może ...
Jeśli chodzi o ewentualnych nowych rywali w sezonie 2012/13 to na dzień dzisiejszy (znowu kłaniają się licencje!!!) z 1.ligi do naszej grupy spadły zespoły KS Polkowice i Polonia Bytom (ta ostatnia czeka na decyzję licencyjną), ale niewiadomy los jest Ruchu Radzionków, co skrzętnie chcą wykorzystać w Bytomiu. Awans wywalczył Lech Rypin, Rozwój Katowice i Gryf Wejherowo, który w meczu o wszystko w sobotę rozgromił Orkan Rumia. Z grupy dolnośląsko-lubuskiej wejdzie albo MKS Oława lub Promień Zary, które w sobotę koncertowo spartoliły swoje szanse przegrywając domowe mecze. Za tydzień oławianie będą bronić punktowej przewagi grając w Świebodzinie.
Drugoligowcy zakończyli swoje boje - teraz część z nich wzmocni akademików w finale MP, część wspomoże rezerwy walczące o klasę okręgową. Wielu śmiała się z remisu na gorącym terenie w Jaworzynie Śląskiej. Kiedy mecz tej klasy na Dolnym Śląsku oglądało ponad tysiąc widzów? Bo aż tylu sympatyków oglądało zeszłotygodniowy mecz Karoliny z Górnikiem II. 2:2 okazuje się wynikiem korzystnym dla wałbrzyszan, bo przy Ratuszowej był remis 1:1. W niedzielę okazało się, że mecz rezerw Zjednoczonych Żarów z Karoliną wzbudził nie mniejsze emocje jak mecz pierwszych zespołów. 0:0 to sukces żarowian i porażka Karoliny, która bez przegranego meczu może nie awansować!

piątek, 25 maja 2012

Piłkarz sezonu ekstraklasy - kto ma rację?

Plebiscyty, plebiscyty... Czas podsumowań zmagań ekstraklasy ze względu na Euro był wyjątkowo krótki. Wiadomo kto wygrał ligę, kto spadł (choć z tym trzeba poczekać do zakończenia prac komisji licencyjnej). Nagrody indywidualne również zostały rozdane. Jako pierwszy swoje wybory ogłosił kanał sportowy Canal+, który wybrał kapitana mistrza z Wrocławia - Sebastiana Milę jako piłkarza sezonu. Dzień później podczas uroczystej gali T-Mobile ekstraklasy najlepszym graczem ogłoszono Arkadiusz Piecha z chorzowskiego Ruchu. Tego wyboru dokonali nie dziennikarze, lecz gracze drużyn ekstraklasy. Z kolei wg dziennikarzy Piłki Nożnej najlepszym graczem został ... Marek Zieńczuk (średnia not 3,63), wyprzedził on Artioma Rudneva (3,54), Arkadiusza Piecha (3,48). Z kolei Milę (ze śr. 3,16) wyprzedzili m.in.Kuciak, Golański, Magiera, Murawski, Wolski, Nakoulma, Rybus, Jankowski... Ale problemem Piłki Nożnej jest forowanie pewnych graczy, ustalenie liczby asysty, bo sprzeczna jest liczba otwierających podań Sebastiana Mili - 12 czy 13?
Arkadiusz Piech - piłkarz sezonu wg piłkarzy.
Przegląd Sportowy również co mecz oceniał piłkarzy nie w skali 0-6 tylko 0-10, gdzie zero było oceną za wykluczenie. I tutaj piłkarzem sezonu został Arkadiusz Piech (śr.6,17), który wyprzedził poznańskiego Łotysza, króla strzelców Rudneva (6,07) oraz snajpera Górnika Nakoulmę (6,00) i Rafała Murawskiego (6,00). A gdzie Mila??? Średnia 5,73 dała mu ... trzynastą lokatę, a wyprzedzili kapitana Śląska tacy gracze jak Frankowski, Vuković, Patejuk, Traore, Kupisz, Melikson.
Dawniej wielkim prestiżem cieszył się plebiscyt katowickiego Sportu - Złote Buty. W nim nie wyciąga się średniej tylko sumuje punkty (noty od 0 do 10), co w przypadku kontuzji lub innej absencji powoduje, że regularność występów jest najbardziej opłacalna. W sezonie 2011/12 najwięcej punktów zebrał Arkadiusz Piech (190), który wyprzedził legionistę Ljuboję (175) oraz  bramkarzy Macieja Mielcarza (Widzew -171 pkt.) i Łukasza Skorupskiego (171 pkt). Najwyżej sklasyfikowany piłkarz mistrza - Piotr Celeban zajął 13.miejsce.
Sebastian Mila - piłkarz sezonu wg dziennikarzy (ale nie wszystkich)
W tym tygodniu newsem było podsumowanie sezonu przez portal uefa.com. Piłkarzem sezonu ogłoszono Sebastiana Milę - głównego architekta sukcesu Śląska (7 goli i 12 asyst - szczególnie 4 w 2 ostatnich meczach z Jagiellonią i Wisłą).
W tym podsumowaniu Piech znalazł się w kontekście chorzowskiego Ruchu, który wybrany został jako największą niespodzianką sezonu.
Swoistym arbitrem w wyborze najlepszego piłkarza sezonu mógłby i powinien być selekcjoner reprezentacji Polski. Po jesieni, głównie poprzez lobbowanie przez dziennikarzy Mila i Piech trafili do kadry Franciszka Smudy, ale nie odegrali w niej znaczącej roli. Napastnik Ruchu wystąpił jedynie w meczu, gdzie skład kadry oparty był graczach krajowych. Mila wszedł na końcówkę meczu z Portugalią, gdzie nie mógł wykorzystać swego największego atutu z ligi - wykonywania stałych fragmentów gry. Grzecznie nie podchodził do stojącej piłki, oddając pole Adrianowi Mierzejewskiemu. Dzięki ligowej postawie wiosną 2012 F.Smuda docenił Piecha i wpisał ją na listę rezerwowych, Mila w ogóle się tam nie załapał.

czwartek, 24 maja 2012

Jeszcze o Mrowcu i Pucharze Szkocji...

Jeśli ktoś by chciał sklasyfikować zespoły pod względem funkcjonowania w internecie to wałbrzyszanie znaleźli by się na szarym końcu. Z różnych względów nie funkcjonuje oficjalna witryna Górnika PWSZ, wśród kibiców nie ma kogoś o chęciach by prowadzić nieoficjalną stronę lub skorzystać z szablonów futbolowo. Newsy pojawiają się głównie na witrynach miejskich oraz redaktora Bogdana Skiby, który w tym sezonie był również spikerem na Stadionie 1000-lecia.  O ile informacje z Ratuszowej pojawiają się w miarę szybko i rzetelnie to z wyjazdów kibice muszą szukać wiadomości albo na stronach rywali lub oczekiwać na info po telefonie z Wałbrzycha do kogoś z ekipy piłkarskiej. Oczywiście pojawiają się przekłamania (np. asysta Moszyka przy golu Michalaka w Kaliszu). Wałbrzyszek z kolei uzupełnia futbolową pustynię wśród wiadomości sportowych interpretacją wykaz jubilatów na 90minut.pl często przepisując bezmyślnie biografię piłkarzy bez weryfikowania z rzeczywistością.
Ostatnie "kwiatki" wyhodował B.Skiba. Po arcyciekawym meczu A klasy Karoliny z rezerwami Górnika nie wiem czy dla wałbrzyszan strzelili gole Sobczyk z Przerywaczem (źródło skibasport) czy dwie Chajewski (strony jaworzyńskie)? To są szczegóły, ale takiego numeru jaki wyciął redaktor Skiba odnośnie Adriana Mrowca dawno nie widziałem:


Po pierwsze Adrian nie grał w finałowym meczu, po drugie Hearts wygrał 5:1 i zdobył puchar, a po trzecie dzięki temu Serca zakwalifikowali się europejskich pucharów. W 3 zdaniach 3 błędy, które nie powinny się zdarzyć interesującemu się futbolem pobieżnie, a co dopiero jeśli chodzi o poważnego dziennikarza piszącego o futbolu od ponad 30 lat?
Z dedykacją dla pana Bogdana i innych polecam relację z tego spotkania, która ukazała się na portalu futbolnet.

poniedziałek, 21 maja 2012

Kolejne bezbramkowe derby w 2.lidze

Wiosną wałbrzyszanie zaliczają się do ekip, które tę rundę mogą zaliczyć in plus. Jako jedyny pojedynek przedostatniej kolejki mecz Górnika PWSZ z Chrobrym zakończył się bez bramek. Wiosną piłkarze Roberta Bubnowicza po raz drugi zakończyli mecz zarówno bez strzelonej jak i straconej bramki - wcześniej w innym derby Dolnego Śląska z Miedzią Legnica. Prawdę mówiąc ci co byli na Stadionie 1000-lecia nie dziwili się wynikowi 0:0. Ale po kolei. Głogowianie od dawna mają patent na zespół Roberta Bubnowicza. Ogrywa go i przy Ratuszowej i w Głogowie. I przy odrobinie szczęścia i zdecydowanie. Po jesieni beniaminek zakończył przedłużoną rundę na drugiej pozycji i niektórzy oczami wyobraźni widzieli kolejny awans na zaplecze ekstraklasy, gdzie swego czasu Chrobry grał. Zimą nie było poważnych wzmocnień, raczej uzupełnienia składu - wystarczy przeanalizować wyjściowe jedenastki Chrobrego z obu meczów z Górnikiem PWSZ. Jedyną, kosmetyczną zmianą był napastnik - za wykluczonego w meczu z Tychami Zbigniewa Grzybowskiego wybiegł pozyskany zimą z Polonii Trzebnica (a więc doskonale znanego Ireneuszowi Mamrotowi zespołu) Rafał Miazgowski, który jesienią trafiał w 3.lidze a szczebel wyżej ma zerowe konto. Sobotnie spotkanie rozczarowało. Tematem nr jeden był brak kibiców gości na trybunach. Gospodarze na trybunach się zmobilizowali - szkoda, że tak licznie, barwnie nie było na innych mniej prestiżowych kibicowsko spotkaniach (np. z Nielbą). Na boisku również nie brakowało walki. Już nudne robi się wyliczanie nazwisk, których nie można brać pod uwagę podczas ustalania składu. Mimo tego górnicy po raz kolejny pokazali chart ducha i stworzyli więcej bramkowych sytuacji niż rywale. Szczęście było blisko, ale Michała Augustyna wspomogło spojenie (przy strzale Łaskiego) i słupek (G.Michalak). Grad żółtych kartek, wykluczenie Łaskiego i końcowy gwizdek. Bubnowicz ma po raz kolejny ból głowy, bowiem w defensywie nie będzie mógł skorzystać z Michała Łaskiego. Bartoś, Sawicki, Wojtarowicz, Zawadzki nie są brani pod uwagę, więc pewnie do defensywy wycofany zostanie albo Rytko (Orzech przejdzie do środka) lub Fojna (na środek). Wynik z Częstochowy dla większości wałbrzyszan jest sprawą drugorzędną, bo priorytetem jest odpowiedź na pytanie: co dalej z Górnikiem?
D.Jaroszewski poprzedni mecz z Chrobrym na zero z tyłu - w 2000r.!
Ciekawostką jest, że ten remis z Chrobrym jest pierwszym ligowym punktem z tym rywalem od ponad 10 lat. Co prawda wiele sezonów oba kluby nie grały na tym samym szczeblu rozgrywkowym. W sierpniu 2000 roku w ówczesnej 3.lidze (dziś byłaby to druga) na murawę przy Ratuszowej nie wybiegł tak jak 2 miesiące wcześniej Górnik, ale "Górnik/Zagłębie" Wałbrzych naprzeciw Chrobrego, który latem szumnie zapowiadał walkę o wysokie pozycje. Gospodarze już bez Marcina Morawskiego, Radosława Matuszaka, Pawła Murawskiego czy Dariusza Zawalniaka. W Wałbrzychu głośno mówiono o kolejnym kryzysie i rozpadzie zespołu. Mecz w sobotę, a w piątek odbył się pierwszy wspólny trening ! Czesław Zapart wspominał jak w przeddzień meczu udało mu się namówić do gry Solarza, Borka i S.Radziemskiego. I po takim partyzanckim początku zespół prowadzony przez Wiesława Walczaka wygrał z Chrobrym 1:0 po golu Adama Jaworskiego ! Bohaterem był Damian Jaroszewski, który zachował czyste konto. Debiut zaliczyli Sebastian Bąk (w 13 minut 2 żółte i wykluczenie), Piotr Kałoń i Robert Kubowicz. Po meczu spontaniczna radość wałbrzyszan oraz szok i niedowierzanie gości. Na koniec sezonu humory były zgoła odmienne, bowiem to wałbrzyszanie opuścili 3.ligę, by po kolejnej rundzie w IV lidze wycofać się. Ale przypominając sobie tamtejszy mecz można znaleźć podobne analogie - atmosfera przygnębienia spowodowana sytuacją finansową klubu, niepewność jutra i sportowe perspektywy zwłaszcza po występach młodszego pokolenia. Wtedy do drużyny wchodzili Jaroszewski, Miecznikowski, Kubowicz, o obliczu decydowali niewiele starsi -A.Jaworski, R.Jeziorski, W.Jagielski, P.Smoczyk. Żal było myśleć, że w przypadku rozpadu rozjadą się po kraju, bądź regionie (vide - Łużyce Lubań z trio Solarz,Wojtarowicz, Jaworski). Teraz Górnik PWSZ posiada kadrę gwarantującą grę o coś więcej niż 10.miejsce. Wciąż liczą się, mimo permanentnych osłabień, w walce o 4.miejsce. Paradoksalnie w przypadku porażki w Częstochowie oraz zwycięstw MKS nad Bałtykiem, ROW z Jarotą  i Elany z Chojniczanką wałbrzyszanie mogą wylądować na 11.miejscu, a w przypadku porażki 0:3 -dwunastym. Doniesienia o zainteresowaniach kolejnymi drugoligowcami (Gajos z Rakowa na celowniku Ruchu, Wisły, Sudoł z MKS - Korony) mogą wałbrzyszan zmobilizować do udanych występów by się wypromować. Przeszkodą w przygotowaniach mogą być kolejne mecze w mistrzostwach akademickich - oby nikt nie złapał kontuzji, bo chyba znowu na drugoligowe boiska będzie musiał wrócić Piotr Przerywacz. Poza tym dzień przed meczem w Częstochowie obradować będzie Komisja ds. Licencji Klubowych II ligi, która będzie rozpatrywać licencje Górnika PWSZ, Czarnych, Elany, Energetyka ROW, Ruchu, Chrobrego, Rakowa i Zagłębia oraz zdegradowanych Calisi, Nielby, Tura. Trzecioligowy już Bałtyk ma przyznaną licencję drugoligową na następny sezon, więc teraz może śledzić komu nie przyznana zostanie licencja i kuchennymi drzwiami utrzymać drugoligowy byt.

niedziela, 20 maja 2012

Mrowiec opuszcza Tynecastle Stadium

Liga szkocka jest postrzegana jako rywalizacja Celtów i Rangersów z Glasgow, a reszta drużyn stanowi tło by walczyć jedynie o miejsce w eliminacjach Ligi Europejskiej. W tym sezonie kłopoty finansowe spowodowały, że Rangersi zostali ukarani odjęciem punktów co poskutkowało, że katolicka połowa Glasgow mogła dużo wcześniej świętować mistrzostwo Szkocji. W gronie drużyn walczących za słynnym duetem jest kilka solidnych drużyn takich jak zdobywca PZP z 1983 FC Aberdeen, były finalista PUEFA z 1987 Dundee United, którego wyeliminował Śląsk Wrocław, czy Hearts of Midlothian z Edynburga. Zespół Serc z Edynburga, którego głównym udziałowcem jest Rosjanin z litewskim paszportem Władimir Romanow od kilku sezonów finiszuje w czołowej piątce. W tym sezonie dał się w lidze wyprzedzić nie tylko Celticowi, Rangersów ale i Motherwell i Dundee United. Te niepowodzenia powetowali sobie z nawiązką w Pucharze Szkocji, gdzie w półfinale pokonali Celtic i to w Glasgow 2:1 !!! Reprezentacyjny napastnik Paweł Brożek przenosząc się z Turcji do Celticu zapewne liczył na dopisanie do swego piłkarskiego CV potrójnej korony. Nie dość, że z apetytu na kilka trofeów wyszły nici jego udział w tytule mistrzowskim jest znikomy (3 mecze bez gola), by nie rzec żadny. Poza tym Szkoci nie zdecydowali się go wykupić. Ktoś powie, ale to słynny Celtic, inna wyższa półka. Nie wywalczył sobie tam pewnego miejsca również Łukasz Załuska, który był rezerwowym za kadencji Artura Boruca jak i obecnego goalkeepera Frasera Forstera. W tej specyficznej lidze nie sprawdził się również obrońca Amiki, a potem Lecha Dawid Kucharski. Dysponujący dobrymi warunkami fizycznymi rozczarował poznańskich kibiców decyzją o opuszczeniu Kolejorza na rzecz Hearts z Edynburga. Tam w ciągu 2 lat rozegrał zaledwie 14 meczów, często nie łapiąc się nawet do meczowej kadry. W niej nie mogło zabraknąć wałbrzyszanina Adriana Mrowca, który dzięki transferowi przed laty z Wisły Kraków do litewskiej ligi został jednym z wielu graczy ze "stajni" Romanowa. Bardzo wątpliwe by Adrian w Polsce się przebił w Wiśle, by wystąpił w europejskich pucharach. A te posmakował w barwach FBK Kowno i Hearts. W międzyczasie zaliczył epizod w Arce Gdynia, gdzie niestety kojarzony jest z efektownego samobója w meczu z ... Wisłą. Po powrocie do Edynburga bez problemów wywalczył miejsce w składzie, z którego wylatywał z powodów urazów. W tym sezonie zagrał w 28 meczach co spowodowane było kontuzją. W pucharowej rywalizacji zaliczył 5 spotkań. Wyleczył się przed finałem i choć w pierwszym meczu po powrocie zaliczył 0:5 z Celtikiem liczył, że Hearts pożegna udziałem w finale Pucharu Szkocji.
A.Mrowiec wiele sobie obiecywał po finale Pucharu Szkocji.
 Dlaczego Adrian musi opuścić Edynburg? Kryzys dotknął również oszczędnych Szkotów i nie chodzi o Glasgow Rangers. W Hearts również "wypracowano" pokaźny dług i choć w ostatnim sezonie udało się go zmniejszyć to niestety klub musi pożegnać się z kilkoma zawodnikami, którym kończą się umowy. W tym gronie znalazł się Polak. Klub nie zaproponował mu nowej umowy, bo nie stać obecnie na jego usługi. Odejście nie ma wspólnego z umiejętnościami piłkarskimi, bo te są cenione w Szkocji. Wśród kibiców Serc Mrowiec jest popularny za waleczny (po angielsku: combative) styl gry. Niestety, z przyczyn od niego niezależnych musi opuścić klub w którym dobrze się czuje. Nie wyklucza powrotu do ojczyzny, choć Dunfermline oraz Hibernian pytają o możliwość jego zatrudnienia. Ciekawe jak zapatrywaliby się na zmianę barw do lokalnego rywala w Edynburgu. Derby mają wielką historię i choć nie są takim klasykiem jak Old Firm to wzbudzają wielkie emocje. Ogólny bilans jest póki co korzystny bilans dla Hibernianu, który od 3 lat nie potrafi wygrać uzyskując zaledwie jeden remis w 10 meczach. Ostatni pojedynek, w Glasgow na Hampden Park wczoraj Hearts wygrało aż 5:1. Adrian w podekscytowaniu oczekiwał występu w finale (patrz zdjęcie - bbc.uk), ale nie dane mu było znaleźć się w meczowej kadrze. Mimo to jest obecnie jedynym Polakiem w szkockiej lidze, który jest niezłą wizytówką naszego kraju. Nie jest wiecznym rezerwowym, transferowym nieporozumieniem, niespełnionym talentem. Przyjechał jako anonimowy gracz, wywalczył sobie miejsce w zespole, co nie było łatwe, przeżył gorycz kontuzji, radość z powrotu na boisko. Co prawda nie udało mu się w ponad 80 w sumie meczach w Sercach strzelić bramki, ale jego oceny występów były ponad przeciętne. Miejmy nadzieję, że o wałbrzyszaninie Adrianie Mrowcu jeszcze nie raz usłyszymy z dobrej strony.

piątek, 18 maja 2012

Przed finiszem drugiej ligi

Maj w dawnych czasach kojarzył się głównie z Wyścigiem Pokoju. W tym roku zamiast nasłuchiwania w radiu meldunków z etapów kibice w ekspresowym tempie przeżywają finisz piłkarskich rozgrywek ligowych. Natężenie meczów jest męczące zarówno dla piłkarzy jak i kibiców. Nie wykorzystano środka tygodnia w najdłuższym wolnym weekendzie, a potem drugoligowcy musieli przestawić się na tryb środa-sobota-środa. W Wałbrzychu na domiar złego doszły jeszcze akademickie mecze i kilku graczy (np. Adrian Moszyk) w drodze do Torunia zaliczył dolnośląski półfinał, zagrał z Elaną, a w drodze powrotnej akademicki finał we Wrocławiu. Na domiar złego Robert Bubnowicz miał i wciąż będzie miał duży ból głowy w ułożeniu jedenastki. Kontuzje wykluczyły kolejno Mateusza Sawickiego, Jana Bartośa, Michała Zawadzkiego, Marka Wojtarowicza, Daniela Zinke, a ostatnio Dariusza Michalaka. To jest 6 podstawowych graczy, w tym 5 obrońców !! Bartoś i Zawadzki w tym sezonie już nie wystąpią. Do tego dochodziły absencje kartkowe (Maciejak, Rytko, Orłowski). Sezon zakończył się już dla Marcina Morawskiego za kaliskie wykluczenie. Gdy zsumujemy to daje to komplet graczy z pola. A przecież nie tak dawno kontuzjowani byli również bohaterowie ostatnich meczy Grzegorz Michalak (3 gole w kolejnych 3 meczach) i Jacek Fojna (asysta w Kaliszu – a nie jak błędnie podawały niektóre źródła, że Moszyk).
Innym aspektem są sprawy organizacyjne. Od pewnego czasu należy podziwiać piłkarzy, że mimo braku pieniędzy, coraz bardziej niepewnej przyszłości z chwilą wyjścia na murawę dają z siebie wszystko i grają ambitnie zbierając punkty. Wielu zapewne straciłoby cierpliwość z chwilą niewpuszczenia na OSIR-owski obiekt, gdzie nie można było odbyć treningów. Już za kilka(naście) dni będzie wszystko wiadomo. Wówczas bowiem Komisja Licencyjna ogłosi komu przyznano licencję na grę w drugiej lidze w sezonie 2012/13. Górnik PWSZ Wałbrzych był do tej pory upominany ze względów infrastrukturalnych. Dzięki nadzorowi infrastrukturalnego wymuszono wpuszczanie wiosną kibiców przyjezdnych, choć wydaje się, że głogowscy fani mogą zostać nie wpuszczeni. Z drugiej strony przyznanie licencji nic nie znaczy – hiobowa wieść o nie przystąpieniu do rozgrywek (bo taka jest możliwość, z którą coraz bardziej zaznajamiają się wałbrzyscy sympatycy futbolu) może być ogłoszona tuż przed startem nowego sezonu. W dokumentacji licencyjnej oprócz przedstawienia zabezpieczenia finansowego (a papier jak wiadomo wszystko przyjmie) należy przedstawić brak zadłużenia, które można przedstawić w formie pisemnym ugód z US i ZUS. Tak więc w papierach może być OK., ale jak przyjdzie szara rzeczywistość, to kibice zamiast szykować się na drugoligową inaugurację mogą usłyszeć, że Górnik PWSZ rozpocznie sezon w niższej lidze.  Spotkania z prezydentem miasta dały wg prezesa Grzesiaka trochę optymizmu. Nie w formie konkretnych środków finansowych, ale w deklaracji, że miasto zainteresowane jest ligowym Górnikiem. Pytanie tylko brzmi: drugo-, trzecio- czy czwarto ligowym?  Zarząd, trener i piłkarze pokazali, że za niewielkie w porównaniu np. z Miedzią Legnica można stworzyć solidny zespół walczący w środku stawki z ambicjami o czołówkę tabeli. Majowe wyniki, szczególnie meczy wyjazdowe udowodniły, że warto stawiać na młodzież i udowodniły, że zasadny jest byt rezerw. To dzięki dobrej grze w nich pewności swych umiejętności nabrali Sławomir Orzech, Dominik Radziemski, Damian Chajewski czy ostatni debiutant Przemysław Polak. To w rezerwach doszli do odpowiedniego rytmu meczowego po kontuzjach Fojna z G.Michalakiem. Wracając do spraw organizacyjnych – w klubie twierdzą, że trwają poszukiwania sponsora, że być może uda się go znaleźć, wcześniej padały deklaracje założenia sportowej spółki akcyjnej. Jaka jest prawda? Tego nie sposób się dowiedzieć – narzekano na działalność marketingowo-informacyjną klubu, a teraz nawet nie ma oficjalnej witryny klubowej co w drugiej dekadzie XXI wieku jest po prostu obciachem. Głównym źródłem informacji są strony dwóch zasłużonych wałbrzyskich dziennikarzy sportowych – Bogdana Skiby (pełniącego rolę również spikera podczas meczy) oraz Bartłomieja Nowaka.
PRZED DERBAMI
Kłopoty organizacyjne przesłaniają nieco aspekt sportowy. Sobotni mecz Chrobrym Głogów, który POWINIEN być wielkim regionalnym futbolowym świętem jest bardziej postrzegany w kategorii – ostatni (być może) mecz w 2.lidze (i nie chodzi o koniec sezonu) i kłopot z kibicami.  Derby czy to miasta czy regionu zawsze wywoływały emocje zarówno na trybunach jak i na boisku. W tym wieku zamiast rywalizacji Górnik-Zagłębie czy KP/Górnik –Śląsk Wrocław do rangi wydarzeń rundy/sezonu urastały mecze Górnika/Zagłębia a potem Górnika PWSZ z Karkonoszami, Miedzią i właśnie z Chrobrym Głogów. Na boisku głogowianie w 3 meczach ani razu nie dali szans piłkarzom Roberta Bubnowicza na zdobycie choćby punktu. W sobotę nadarza się więc okazja na przełamanie tego fatum, zwłaszcza, że ekipa Ireneusza Mamrota notuje mocno przeciętną rundę. Do wiosennych meczów przystępowała z drugiej lokaty mając za plecami legnicką Miedź, a od marca wygrał ledwie dwukrotnie: w pierwszym wyjazdowym meczu (1:0 w Wągrowcu) i ostatnim wyjazdowym (2:0 w Częstochowie). Pozostaje więc żal, że tym razem mecz nie odbywa się na GOSiR-ze w Głogowie.  Poza tym w Chrobrym zabraknie Zbigniewa Grzybowskiego, który podobnie jak Morawski wyleciał z boiska w ostatniej kolejce i nie zagra już w tym sezonie. Inną kwestią jest, że 36-letni „Grzybek” wiosną nie był kluczowym graczem jakim był jesienią, kiedy to pokonywał Jaroszewskiego. Pozostają jedynie spekulacje – jakby było, gdyby Górnik PWSZS mógł zagrać w pełnym składzie…
W tabeli są tak małe różnice, że obecnie czwarty Jarota (dwukrotnie pokonany w tym sezonie przez wałbrzyszan) ma punkt przewagi nad Chrobrym i 2 nad Górnikiem). Z drugiej strony 13.Raków Częstochowa ma do ekipy Bubnowicza ledwie 5 punktów.
Skład wałbrzyszan jest prawdziwą zagadką, bowiem niewiadomo kto będzie do dyspozycji trenera. Po absencji kartkowej wróci Orłowski, ale za to zabraknie Morawskiego. Grzegorza Michalaka męczy choroba, jego brat Dariusz musiał w Kaliszu opuścić boisko ze względu na kontuzje. Czy wykurują się Wojtarowicz i Zinke?
Jeśli chodzi o aspekt kibiców to pojedynki Chrobrego z Górnikiem PWSZ były wydarzeniami nie tylko w regionie, ale z zainteresowaniem obserwowanymi przez kibicowską (a może jakby niektórzy chcieli powiedzieć kibolską) Polskę. Mobilizacja z obu stron, oprawy, doping, liczba wyjazdowa musiała robić wrażenie. W sobotę być może zabraknie tej atmosfery – brak zgody policji w świetle incydentów przy Ratuszowej oraz wygoda decydentów (brak fanów gości = brak kłopotów) powodują, że udany sportowo sezon może się zakończyć nijako na trybunach.

czwartek, 17 maja 2012

Odeszła kolejna legenda ...

Kilka miesięcy temu odszedł Henryk Kuster - legendarny spiker związany z wałbrzyskim Górnikiem. Niestety, kilka dni temu pożegnaliśmy Jerzego Wieczorka.
Pana Jerzego kojarzę z wizyt na Stadionie 1000-lecia, kiedy na jednej z najlepszych w kraju muraw biegali drugoligowcy, od strony Konradowa na zboczu była ułożona z kamieni nazwa stadionu wraz z godłem narodowym a w budce spikera pod czynnym elektronicznym zegarem informował kibiców. Nie było lania wody, nie było nudnych historii, puszczania głośnych przebrzmiałych przebojów - były konkretne informacje, bez emocji (tak jak nie raz było w przypadku Henryka Kustera), a przede wszystkim obiektywnie. Wielu odwiedzających stadion przy Ratuszowej przez dekady pamiętała charakterystyczny głos, merytoryczne przygotowanie pana Jerzego.
Później ten znakomity dziennikarz spełniał się w Szczawnie Zdroju pełniąc m.in. rolę rzecznika UM czy dyrektora teatru.
Odszedł znakomity człowiek...

wtorek, 15 maja 2012

Magia ostatniej minuty

Mecz trwa 90 minut, od pewnego czasu normą jest przedłużanie o kilka ze względu na różnego rodzaju przerwy w regulaminowym czasie gry. Stara piłkarska prawda głosi, że gra się do 90 minuty gry - co w kontekście zdobycia/straty gola w ostatniej minucie gry. Dramatyzm rośnie gdy pada gol w doliczonym czasie gry. Często wtedy powstają kontrowersje - czy były powody by przedłużyć o tyle właśnie minut mecz? Wałbrzyscy fani zapewne pamiętają horror w Nowej Soli, kiedy to po regulaminowym czasie Piotr Przerywacz strzałem z 11 metrów wprowadził Górnika PWSZ do drugiej ligi. Po awansie było kilka spotkań, w których wałbrzyszanie w ostatniej chwili zdobywali bezcenne punkty. Prawdziwy szok przeżyli torunianie, którzy w 89 minucie prowadzili 2:0 i spokojnie dopisywali sobie 3 punkty, by po kilkudziesięciu sekundach przeklinać świat na czym stoi, gdy sędzia zakończył mecz a wynik brzmiał 2:2. W miniony weekend ostatnie chwile spotkań zapamiętają na długo kibice wielu drużyn.
ANGLIA
Tutaj walka o mistrza przypominała walkę o podium w ... Polsce. Przebogaty Manchester City najpierw wypracował sobie przewagę, potem koncertowo ją roztrwonił i gdy już nikt nie stawiał na niego przysłowiowego pensa zaczął gubić punkty sąsiad z Old Trafford. Po zwycięstwie w derby Manchesteru The Citizens zaczęli kontrolować sytuację w tabeli. W ostatniej kolejce oba zespoły miały po tyle samo punktów. Manchester United grał w Sunderlandzie, a City podejmowało QPR. Rooney zrobił z kolegami co do niego należało i po 90 minutach mógł spokojnie czekać na świętowanie kolejnego tytułu. Manchester City, bowiem w tej chwili przegrywał z londyńską ekipą grającą w dodatku w "10" 1:2. Cudów w bramce Rangers dokonywał Kelly. Sędzia przedłuża mecz o 5 minut. Prawdę powiedziawszy tylko fani City wtedy wierzyli, że stanie się cud, czyli gospodarze wygrają mecz. I takowy się stał !!! Gole Dzeko w 92 i Aguero w 94 minucie wprowadziły w ekstazę niebieską połowę Manchesteru a załamały tę czerwoną.  

HISZPANIA
Tamtejsza liga to nie tylko Barcelona i Real, ale i Atletico, Sevilla i wiele innych klubów, które zapadły w pamięć kibicom dzięki udanym meczom w europejskich pucharach. Odkryciem ostatniej dekady był Villareal, gdzie swego czasu błyszczał najlepszy gracz ostatniego mundialu Urugwajczyk Daniel Forlan. Obecnie najbardziej rozpoznawalnym graczem ekipy z El Madrigal jest reprezentant Hiszpanii kapitan zespołu Senna. W tym sezonie Villareal przed ostatnią kolejką zajmował bezpieczne miejsce mając za plecami zdegradowany Racing i Sporting oraz Rayo Vallecano, które miało punkt mniej. I takie status quo było do 89 minuty 38.kolejki. Wówczas Villareal traci bramkę u siebie w meczu z Atletico Madryt po strzale bohatera ostatniego finału LE - Falcao. Porażka dawała mimo wszystko utrzymanie, ale równolegle w Madrycie Rayo po strzale Tamudo zdobywa gola na wagę pozostania w ekstraklasie. Żółta łódź podwodna zatopiona.Szok w Villareal trwa do dzisiaj ...

POLSKA - 1.liga
Damian Misan bohater z Niecieczy-strzelił dopiero 3 bramkę
Zimą typowano do awansu szczecińską Pogoń i drużynę z grona Zawisza, Piast, Arka. Wszystko psuje drużyna Termaliki BrukBet Nieciecza. Pogoń okazuje się jedną z najsłabszych ekip wiosny, szybko spasowała Arka, Zawiszę obudziła z zimowego snu zmiana trenera: Kubota zluzował Szatałow.W tej chwili na faworyta nr 1 wyrósł Piast Gliwice, który większość meczy rewanżowych rozgrywa na nowo wybudowanym stadionie. W ostatniej kolejce sensacją zakończył się mecz w maleńkiej Niecieczy, która nie raz utarła nosa faworytom. Tym razem ekipa Słowaka Dusana Radolskiego walczyła z Flotą Świnoujście, którą po raz pierwszy po zwolnieniu Krzystofa Pawlaka poprowadził Ryszard Kłusek. Podobnie jak poprzednik nie widział on byłego napastnika Górnika PWSZ Wałbrzych Damiana Misana w podstawowym składzie. Misan pojawił się na murawie w 71 minucie przy stanie 2:1 dla Termaliki. W 84' pada wyrównująca bramka - wtedy z kolei na boisku pojawił wałbrzyszanin w zespole BrukBetu Dawid Kubowicz. A w doliczonym czasie błysnął Damian Misan pokonując Sebastiana Nowaka i ustalając wynik na 3:2 dla gości!!! Termalica przegrywa dopiero drugi mecz w sezonie u siebie, ale dzięki zwycięstwu sąsiada z Pomorza Zachodniego coraz realniejszy stał się awans Pogoni.

Z prawej Paweł Oleksy - najlepszy lewy obrońca 1.ligi.
Nie mniejsze emocje są na dole tabeli, gdzie w strefie spadkowej są niedawne ekstraklasowe ekipy z Bytomia i Płocka. Poloniści mogą zaliczy dwie degradacje rok po roku. Zimą sprowadzili kilku graczy z głośnymi nazwiskami (Cabaj, Hermes), lecz zamiast marszu w górę tabeli jest powolne ciułanie punktów, które pozwoliły do tej pory opuścić strefy spadkowej. W sobotę przyjechał na stadion przy ul.Olimpijskiej jej były trener - Jurij Szatałow, który swego na tym stadionie wygrywając z Cracovią doprowadził do spadku Polonii. Teraz obie drużyny były zainteresowane zwycięstwem, mimo przewagi i dobrej gry Zawiszy to bytomianie prowadzili po strzale Trytko. Sędzia doliczył 4 minuty, ale gdy ona wybiła to przy piłce byli wychodzący z kontrą goście. Arbiter nie przerywał gry i w 95 minucie były junior Górnika/Zagłębia Wałbrzych Paweł Oleksy pokonuje Marcina Cabaja wprawiając w szał radości ekipę z Bydgoszczy. Sytuacja Polonii z kolei robi się coraz bardziej dramatyczna..
Dwaj byli wałbrzyszanie końcówki swoich sobotnich meczy mogą wspominać bardzo dobrze. Zgoła odmienny nastrój ma innych były już junior wałbrzyskiego klubu. Igor Łasicki rozgrywał bowiem najważniejszy mecz w swojej krótkiej karierze. Wraz z kolegami z reprezentacji U-17 grał bowiem w półfinale mistrzostw przeciwko Niemcom.
Igor Łasicki z nr 5
Nasi zachodni sąsiedzi wygrali 1:0, a Igor w ostatnich pięciu minutach meczu dwukrotnie zobaczył żółty kartonik i przed kolegami udał się do szatni. W zgodnej opinii obserwatorów Łasicki obok Linettey'ego, Horoszkiewicza, Stępińskiego i Pogorzelca należał do najlepszych graczy kadry Dorna w słoweńskim turnieju. Wychowanek Górnika Gorce ma za sobą już debiut w Młodej Ekstraklasie Zagłębia KGHM Lubin, teraz być może częściej będzie w niej występował. Mimo tego czerwonego akcentu byl to znakomity występ w mistrzowskim turnieju młodego obrońcy. Oby to nie był ostatni medal w jego dobrze zapowiadającej się karierze.

poniedziałek, 14 maja 2012

Euro po wałbrzysku

W Wałbrzychu mieliśmy medalistów igrzysk olimpijskich, mistrzostw świata oraz kontynentalnych czempionatów, ale w juniorskich kategoriach (Zajda, Grzywacz). W kategorii seniorów w tym roku Polacy dopiero po raz drugi wystąpią w turnieju finałowym. Piłkarze z wałbrzyskich klubów grywali w przeszłości jedynie w eliminacjach. Oto jak wyglądały ich występy.
Lata 60-te i 70-te w kadrze w kwestii wałbrzyskiego wątku to przede wszystkim Marian Szeja. Gdy bramkarz Thoreza, później Zagłębia Wałbrzych zaliczył udany występ na Stadionie Śląskim przeciwko Anglikom (0:1) latem 1966 roku nie przypuszczał, że przerwa w występach potrwa długie lata. Kolejni selekcjonerzy: Antoni Brzeżańczyk, Michał Matyas, Ryszard Koncewicz woleli dać szansę Gomoli, Grotyńskiemu, Kornkowi, Masseliemu, Kostce, Brolowi, Szygule czy Czai. Początkowo również i Kazimierz Górski zaufaniem obdarzył innych goalkeeperów (Grotyński, Gomola, Czajkowski, Czaja, Tomaszewski). W eliminacjach do Mistrzostw Europy 1972 Polacy spotkali z Niemcami, którym ulegli 1:3 mimo prowadzenia 1:0. Negatywnym bohaterem meczu okazał się debiutujący w bramce Jan Tomaszewski. W rewanżu w Hamburgu na Volksparkstadion w bluzie z nr 1 wybiegł już bramkarz wałbrzyskiego Zagłębia.
17.11.1971 Hamburg RFN-Polska 0:0 (leży M.Szeja).
Marian Szeja należał do najlepszych na boisku - zachował czyste konto, a Polakom udało się wywieźć sensacyjny bezbramkowy remis. Niemieckie media przekręcały nazwisko Mariana z Szei na Czeja. W ostatnim kwadransie gry pojawił się na murawie jego były kolega z Zagłębia Jerzy Wyrobek, który reprezentował Ruch Chorzów. Potem za trzy tygodnie ekipa K.Górskiego z Szeją w bramce w Izmirze przegrała 0:1 po celnym uderzeniu Cemil Turana. I na tym skończyła się przygoda Mariana Szei z rywalizacją o Mistrzostwo Europy. W bramce nastała era Huberta Kostki, który w zastępstwie Włodzimierza Lubańskiego zakładał kapitańską opaskę. Wałbrzyskiemu bramkarzowi przypadła rola jego zmiennika podczas IO'72 w Monachium. Po olimpiadzie do bramki wskoczył Jan Tomaszewski. Szeja był rezerwowym podczas pierwszych eliminacyjnych meczów (Cardiff z Walią i Chorzów z Anglią), ale później tę rolę przejął Zygmunt Kalinowski. Po kanadyjsko-amerykańskim tournee w 1973 pożegnał się z kadrą. Nie zaistniał w niej inny Zagłębiak - Stanisław Paździor, który zaliczył debiut u Górskiego przeciwko Szwajcarii (1972 Poznań 0:0).
Eliminacje do ME 1976.
Po udanych MŚ w 1974 Polacy musieli rywalizować o awans z wicemistrzem świata Holandią i zawsze solidną ekipą Włoch. Pierwszym meczem w eliminacjach był pojedynek w Poznaniu z Finlandią (3:0) gdzie 90 minut zaliczył wspomniany wcześniej Jerzy Wyrobek. Wraz z 4 kolegami klubowymi  tworzył silną chorzowską grupę, ale nie był na tyle silny by wygryźć z drużyny Szymanowskiego. Kazimierz Górski szukał kolejnych kandydatów. Debiutu doświadczyli dwaj byli gracze Górnika Wałbrzych - bramkarz Jan Karwecki (Lech Poznań) i pomocnik Zygmunt Garłowski (Śląsk Wrocław). Kiedy przyszło do meczów o punktów zabrakło miejsca dla nich na murawie. W kwietniu 1975 w Rzymie (0:0 z Włochami) Karwecki usiadł na ławce rezerwowych, podobnie jak byli gracze Zagłębia Wałbrzych - Wyrobek z Ruchu i Józef Kwiatkowski grający w Śląsku Wrocław. Karwecki zaliczył jeszcze ławkę rezerwowych w jednym z najlepszych w historii meczów reprezentacji z Holandią (10.09.1975 Chorzów 4:1).
Jan Karwecki (stoi czwarty z prawej) w kadrze Górskiego [foto:walim.pl]
Mimo bodaj najsilniejszej kadry nie udało się Trenerowi Tysiąclecia doprowadzić Polski do wygrania grupy. Z Włochami dwukrotnie zremisowaliśmy, a w Holandii przegraliśmy aż 0:3 i marzenia o Euro trzeba było odłożyć na kolejną edycję.
Eliminacje do ME 1980.
Po olimpiadzie w Montrealu Kazimierza Górskiego zmienił Jacek Gmoch, który zapowiadał złoty medal na argentyńskim mundialu. Skończyło się na 5-6 miejscu co przyjęto jako porażkę.  Nowym selekcjonerem został Ryszard Kulesza, który w swoim debiucie w Bukareszcie dał szansę debiutu dwóm graczom: Tadeuszowi Małnowiczowi i Włodzimierzowi Ciołkowi. O ile dla Małnowicza był to jedyny mecz w kadrze, to najmłodszy wśród kadrowiczów Ciołek mógł liczyć na kolejne występy, zwłaszcza, że w lidze w barwach Stali Mielec zbierał coraz lepsze recenzje. W listopadzie 1978 we Wrocławiu Polska pokonuj Szwajcarię 2:0 a Włodzimierz przesiedział cały mecz na ławce rezerwowych. I to był jedyny jego epizod w tych eliminacjach. W meczu z wicemistrzem świata, czyli Holendrami (02.05.1979 Chorzów 2:0) na ławce rezerwowych siedział pomocnik ŁKS Łódź Jan Sobol, który kilka lat wcześniej udanie reprezentował się w Zagłębiu Wałbrzych. Sobol reprezentacyjną przygodę zakończył na dwóch występach. Do włoskiego Euro Polakom nie udało się awansować - lepsi okazali się Oranje, czyli Holendrzy.
Eliminacje do ME 1984.
Największą sensację hiszpańskiego Mundialu było trzecie miejsce Polaków. Prowadzeni przez Antoniego Piechniczka już w sierpniu zagrali mecz na Parc de Princes - arenie finału najbliższego Euro. Grając w dość eksperymentalnym składzie Polacy roznieśli Francuzów 4:0!! Bohaterem był Janusz Kupcewicz, a w podstawowej jedenastce znalazło się miejsce dla jednego z ulubieńców Piechniczka - rosłego stopera z Górnika Zabrze (później przejdzie do Górnika Wałbrzych) Tadeusza Dolnego oraz pomocnika Stali Mielec (wychowanka Górnika Wałbrzych) Włodzimierza Ciołka. Tydzień później czekał start eliminacji. W fińskim Kuopio Polacy wygrali 3:2 i nikt nie przewidywał, że będzie to jedyne zwycięstwo w tych eliminacjach ! Miesiąc później do Porto poleciał jedynie Dolny, ale usiadł na ławce rezerwowych zastąpiony przez debiutujące Pawła Króla (strzelił jedynego gola dla biało-czerwonych - 1:2). W kwietniu 1983 nikt się nie spodziewał, że mecz z Finlandią (1:1) na Stadionie X-lecia będzie ostatnim jaki będzie rozegrany na terenie obecnego Stadionu Narodowego. W tym historycznym meczu brał udział Włodzimierz Ciołek, którego po godzinie zmienił klubowy kolega ze Stali Mielec - Kazimierz Buda. Później w ekstraklasie zameldował się Górnik Wałbrzych, Ciołek wrócił do macierzystego klubu, bliski debiutu w kadrze był Marian Kowalski (siedział podczas krakowskiego meczu z Rumunami na ławce). 28.10.1983 na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu Polska gościła Portugalię. Tylko goście mieli szansę na awans - wyprzedzenie w tabeli ZSRR. Kibice ze zrozumieniem przyjęli gol Carlosa Manuela i nawet wręcz im kibicowali by to piłkarze z Półwyspu Iberyjskiego awansowali na Euro kosztem znienawidzonych piłkarzy spod znaku CCCP. Mecz ten był również wyjątkowy - bowiem w meczu o punkty po raz pierwszy wystąpił gracz reprezentujący Górnika Wałbrzych. Włodzimierz Ciołek - lider beniaminka ekstraklasy zaliczył 90 minut.
Eliminacje do ME 1988
Po erze Piechniczka kadrę objął Wojciech Łazarek. Lepiej nie było, ale na pewno śmieszniej. W kadrze mecze zaliczali gracze o anonimowych wówczas jak i dziś po latach nazwiskach. Preferowani byli nawet gracze drugoligowi. Z pierwszoligowego Górnika Wałbrzych wówczas furorę robił Robert Warzycha. W kwietniu 1987 wałbrzyszanin został powołany przez Łazarka na mecz z Cyprem w Gdańsku. Polacy mimo wzmocnienia gwiazdą Bundesligi Mirosławem Okońskim oraz debiutującym snajperem z drugoligowej wówczas Jagielloni Białystok Jackiem Bayerem nie potrafili przebić cypryjskiego muru. 0:0 to wtedy był wstyd. Warzycha przesiedział cały mecz na ławce rezerwowych. Później w atmosferze skandalu, z polityką w tle zmienił Górnika z Wałbrzycha na ten z Zabrza, z którym świętował tytuły MP, grał w europejskich pucharach i wreszcie zadomowił się w kadrze. W eliminacjach ME zadebiutował przeciwko Cyprowi 11.11.1987 w Limassol (1:0) wchodząc za Jarosława Araszkiewicza. W tymże meczu rezerwowym był inny były gracz Górnika Wałbrzych, a wówczas Śląska Wrocław - Janusz Góra.
Eliminacje ME 1992
Warzycha u trenera Andrzeja Strejlaua - sukcesora Łazarka, miał pewne miejsce na prawej stronie. W eliminacjach do szwedzkiego turnieju w 1992 Polacy rozegrali kilka emocjonujących meczy. Jak się okazało  porażka w pierwszym meczu na Wembley (dokładnie 17 lat po historycznym remisie w 73') 0:2 była brzemienna w skutkach. Robert wystąpił w 5 meczach na 6 możliwych. W międzyczasie Zabrze zmienił na angielski Everton. Opuścił jedynie poznański mecz z Irlandią (3:3), kiedy to z kolei rezerwowym był Janusz Góra.
Eliminacje ME 1996
Henryk Apostel był kolejnym selekcjonerem, który marzył o wprowadzeniu kadry do Euro. Mimo kilku naprawdę spotkań godnych zapamiętania, strzeleckiej formy Andrzeja Juskowiaka nie udało się. Wałbrzyskich wątków w kadrze brak. Stałym elementem na trybunach stają się za to wałbrzyscy kibice.
Eliminacje ME 2000
Adam Matysek po przejęciu kadry przez Janusza Wójcika stał się podstawowym bramkarzem kadry podczas walki o awans na Euro 2000. W spotkaniu inaugurującym boje eliminacyjne (Burgas i 3:0 z Bułgarią) siedział jeszcze na ławce, a potem regularnie bronił przeciwko Luksemburgowi (3:0, 3:2), Anglii (1:3, 0:0) Bułgarii (2:0) i Szwecji (Solna 0:2). Po spotkaniu na słynnym Wembley, kiedy Adama pokonał trzykrotnie Paul Scholes (patrz zdjęcie) Janusz Wójcik w Chorzowie postawił na Kazimierza Sidorczuka, który puścił strzał pomiędzy nogami i Szwedzi wygrali 1:0. Mimo szansy na baraże nie udało się w rewanżu wywalczyć ze Szwecją choćby remisu i znów musieliśmy obejść się ze smakiem jeśli chodzi o udział w Euro...
Eliminacje 2004, 2008
Z wałbrzyszan w tych eliminacjach brali udział jedynie kibice ... Podobnie rzecz ma się jeśli chodzi o tegoroczny turniej. Tutaj cień szansy zachował świdniczanin Arkadiusz Piech, który znalazł się na liście rezerwowych selekcjonera Franciszka Smudy.
W turnieju juniorskim U-17 z kolei bierze udział w Igor Łasicki - wychowanek Górnika Gorce, dziś gracz Zagłębia Lubin, który trafił z Gorc do Lubina via Górnik Wałbrzych.

wtorek, 8 maja 2012

Śląsk mistrzem Polski


Po raz drugi w tym wieku dolnośląski zespół okazał się najlepszy w piłkarskiej ekstraklasie. Śląsk Wrocław okazał się najlepszy już jesienią ubiegłego roku i mimo bardzo przeciętnej wiosny zdołał odzyskać i utrzymać pierwszą lokatę. I takie są fakty. Drużyna Oresta Lenczyka okazała się najlepsza i to jest niezaprzeczalne. Piłkarze, trenerzy, ludzie związani z klubem oraz kibice świętują zasłużenie, bo im to najzwyczajniej w świecie się należy.
Ja z kolei chciałbym do tego złotego pucharu dorzucić przysłowiowych parę kropli dziegciu.
NAJSŁABSZY MISTRZ
Już w ubiegłym sezonie narzekano na poziom ekstraklasy i nawet międzynarodówka Wisły Kraków była przez fachowców oceniana nisko. Srebrny medal wrocławian był niedoceniony, podobnie jak mistrzostwo jesieni. Zespół traktowano trochę po macoszemu – siermiężny czasami styl, szczęśliwe zwycięstwa, ale punktów w całym 2011 roku Lenczyk ze swoimi piłkarzami zdobył najwięcej. Fotel lidera mocno kuł w oczy i zaczęto polować na potknięcia lidera nie tylko na boisku, ale i w szatni czy wokół drużyny. Faktem jest, że wiosną zespół presji nie wytrzymał. Szybko roztrwonił przewagę, a to, że wciąż był w czubie tabeli zawdzięcza słabości pozostałych rywali jak i wypracowanej jesienią przewadze. W 2012 Śląsk wygrał z najsłabszą w lidze Cracovią, GKS Bełchatów, który nie strzelił karnego, nie wykorzystał znakomitych szans i sam długo drżał o ligowy byt. I tak było na 3 kolejki przed końcem, kiedy więcej osób upatrywało we wrocławianach kandydata do wypadnięcia z czołowej czwórki niż do walki o majstra. Tymczasem przyszło szczęśliwe zwycięstwo w derby z Zagłębiem co okazało się kluczem do pucharów. O nic walcząca Jagiellonia nie potrafiła przeciwstawić się znakomicie wykonywanym stałym fragmentom gry Sebastiana Mili i po 3:1 Śląsk został liderem. W Krakowie Wisła osłabiona kontuzjami i odsunięciami nie była w stanie ugrać nawet punktu i piłkarze Lenczyka JEDYNY RAZ wiosną wygrywają na wyjeździe sięgając po tytuł mistrza. Białej Gwieździe nie starczyło ani motywacji, ani umiejętności, determinacji by wyrwać choćby remis liderowi. Zresztą po co, skoro kibice obu zespołów się przyjaźnią i mogli razem świętować?
Od Śląska mniej razy mistrzem były tylko Garbarnia Kraków i Szombierki Bytom – oba poza marginesem wielkiej piłki. Bytomski klub swój sukces osiągnął w 1980 wyprzedzając markowe kluby ze Śląskiem (i to prowadzonym wówczas przez Lenczyka) na czele wiosną pokonując między innymi drugiego w tabeli Widzewa 3:0 a w ostatnich 5 meczach nie tracąc bramki. Obecność w panteonie mistrzów górnośląskiego Kopciuszka kuła w oczy „fachowców” ze stolicy, Łodzi, Wrocławia itd. i przez lata pokutowała niesprawiedliwie dla Surlita, Mierzwiaka, Ogazy, Szachnitowskiego i spółki opinia, że to najsłabszy w historii mistrz. Teraz słyszy się podobnie głosy w odniesieniu do Śląska. Personalnie na pewno nie jest to słabeusz, a to, że okazał się lepszy od innych zespołów to na pewno nie jest problemem wrocławian. Gdy w 1991 Zagłębie Lubin wygrało ligę to wielu graczy Miedziowych narzekało, że w regionie więcej pisano o porażkach Śląska niż o sukcesach lubinian – teraz tak jest w centralnej Polsce, gdzie wciąż są w szoku, że na najwyższym stopniu podium zabrakło Legii.
KRÓTKA PRZYGODA W PUCHARACH
We Wrocławiu często powtarzano, że nie byłoby nerwów w Krakowie, gdyby Śląsk nie dał sobie wydrzeć w 90 minucie zwycięstw na Widzewie i Podbeskidziu. To była strata 4 punktów!! Zapomniano, że suma szczęścia w futbolu równa jest zero i w poprzednim sezonie, czy też w pucharach fortuna często uśmiechała się w stronę podopiecznych Oresta Lenczyka. Na 6 spotkań w eliminacjach Ligi Europejskiej Śląsk wygrał 1 (słownie JEDNO) i to pozwoliło mu na grę aż w 6 meczach trzech rund. W tym roku WKS będzie miał wyboistą drogę. Z grona walczących o mistrza tylko Lech i Legia mogły liczyć na rozstawienie. O sile mistrza przekonamy się więc już w lipcu. Problemem może być kadra, bowiem nie wiadomo kto zostanie a kto przyjdzie. O Kelemena pytają w Niemczech, Celebanowi nie zaproponowano takich pieniędzy za przedłużenie umowy jakich się spodziewał, więc menadżer być może upcha go w Legii, zabraknie w Śląsku Madeja, który okazywał się znakomitym jokerem. Nie przedłużono jeszcze umowy z Dudkiem, który był na ustach wszystkich kibiców po golu w Dundee dającym awans. Ćwielong sam twierdzi, że Lenczyka – którego nazywa kolokwialnie wuefistą – już raczej nie przekona do siebie.  Szeroka kadra, która była jednym z głównych filarów sukcesu w tym sezonie skurczy się. Póki co niewiadomo co z transferami do Śląska. Znając Lenczyka to pewnie znów sięgnie po swoich byłych podopiecznych. Pietrasiak, Cetnarski, Wasiluk już są, teraz kolej na Gargułę, może Nowaka. Wszystko zależy jak wiadomo od finansów, a z tymi wiadomo, że nie jest różowo, bowiem klub może mieć problemy nawet z licencją!! Chyba, że przychylniej w stronę sportu spoglądnie Solorz.
NAJBARDZIEJ MEDIALNY KLUB W POLSCE
 Osoba właściciela Polsatu miała być gwarantem wieloletniej hegemonii Śląska w polskim futbolu. Nowy stadion, wybudowana obok niego galeria zwana wehikułem finansowym, cotygodniowe transmisje w pakiecie Polsatu a nie tylko w C+ - to wszystko wydawało się podstawami budowy wielkiego klubu. Swego czasu byli już we Wrocławiu ludzie, którzy chcieli budować polski Bayern, a skończyło się spadkiem do 3.ligi i długami. Teraz okazuje się, że jeden z najbogatszych Polaków nie kwapi się w inwestycje w futbol. Galerii nie będzie, stadion jest, ale wypełnił się tylko na premierowe mecze, piłkarze oczekują wciąż na zaległe pieniądze. Największym skarbem okazał się prezydent Dutkiewicz, którego zapewne zazdroszczą w wielu miastach. To on walczył o pieniądze dla klubu, ale dzięki PR wie, że zyskał tym kilka tysięcy więcej podczas najbliższych wyborów. Ciekawe jakby to wyglądało w Wałbrzychu, gdzie poplecznikiem Dutkiewicza był Patryk Wild. Gdyby on został prezydentem Wałbrzycha skończyły by się finansowe kłopoty drugoligowca z Ratuszowej czy związek z futbolem zakończyłby się na przekazaniu czeku na flagę kibiców?
TRUDNE SŁOWO DLA WROCŁAWIAN – HIPOKRYZJA
Oglądając mecze Śląska komentowane na Polsacie i na Canal Plus można było odnieść wrażenie, że ogląda się dwa różne widowiska. Niestety, wpływ sponsora musiał powodować odpowiedni nastrój komentatora. Przez to w wielu domach kibiców uważnie śledzących wydarzenia piłkarskie dużo stracił niedoszły dyrektor Śląska, znany komentator Polsatu i Eurosportu Mateusz Borek. W pewnym momencie stwierdził, że to nie jest moralne, by pieniądze z państwowych spółek typu KGHM były marnowane na piłkarzy Zagłębia. Dziwne, że upatrzył się sobie lokalnego rywala Śląska, który do niedzieli miał więcej tytułów mistrzowskich od największego klubu w jednym z największych miast w Polsce. Zapomniał przy tym, że jego pracodawca Polsat widownię sportową zdobywał transmitując sukcesy siatkarzy Skry Bełchatów sponsorowanej przez państwowe PGE. Poza tym nie wszyscy widzowie „słonecznej telewizji” muszą uwielbiać sport, a w szczególności piłkę nożną a pieniądze m.in. z ich abonamentu idą na skórokopaczy z Wrocławia. Gdy okazało się, że kurek z pieniędzmi nie został przez ekipę Solorza odkręcony dla piłkarzy kibice głośno zaprotestowali, mówiono o bojkocie telewizji. Tylko zapomnieli, że gdyby nie wspomniana telewizja to by większość z nich nie oglądała wyjazdowych meczów, które pokazywane były do tej pory w Canal+.
Wielu wrocławian nie przyswaja myśli również o wpływie polityki na klub. O Dutkiewiczu już było. Przelew miejskich pieniędzy na armię zaciężną piłkarzy, gdzie jest  w mistrzowskiej drużynie jest 2,3 rodowitych wrocławian ma krótkie nogi, bo przy najbliższej zmianie opcji politycznej może okazać koronnym argumentem dla oponentów, zwłaszcza, że młodzicy, juniorzy Śląska od lat przegrywają w regionie z Zagłębiem Lubin. Poza tym każde miasto boryka się z większymi problemami niż futbol i radość kilku tysięcy kibiców. Komunikacja, służba zdrowia, edukacja… Wśród kibiców Śląska zapomina się o jednym z najbardziej wpływowych z nich, czyli Grzegorzu Schetynie. Kierował on koszykarskim Śląskiem i wtedy pomagał w najcięższych czasach piłkarzom. W ostatnich latach dzięki jego pozycji w ugrupowaniu rządzącym do klubu trafił potężny sponsor jakim jest firma Tauron. Na Górnym Śląsku wie o tym większość interesujących się ekstraklasowym futbolem, a we Wrocławiu tylko się uśmiechają. Tauron z siedzibą w Katowicach zaczynał finansować swego czasu Ruch Chorzów, ale z politycznego nadania swoje sympatie przerzucił na Wrocław. Dobitnie o tym pisał na swoim blogu (portal weszlo) były prezes zabrskiego Górnika Łukasz Mazur. Takie są fakty.
POD LATARNIĄ NAJCIEMNIEJ
Prześmiewcy od lat twierdzili, że Wrocław jest stolicą polskiego futbolu ze względu na miejsce toczenia się spraw dotyczącej korupcji w futbolu. Afera Fryzjera stała się znana nie tylko w piłkarskim światku, a Wrocławiem straszono sędziów tak jak kiedyś krzyczano „sędzia kalosz”. Dziwnym trafem kilka klubów, których nazwy pojawiają się OD KILKU LAT wciąż nie trafiły ani na wokandę sądową, ani na WD PZPN. Co ciekawe wśród nich jest wrocławski Śląsk. Jeśli ktoś wierzy w naiwne tłumaczenia Grzegorza Kowalskiego (kiedyś nawet trener KP a potem Górnika SSA Wałbrzych, a obecnie Ślęza Wrocław), że korumpował sędziów, piłkarzy dla swojego a nie klubowego dobra to już jego problem. Zatrważającym jest to, że wyznaczona data abolicja dziwnie graniczy z okresem działalnością korupcyjną we wrocławskim klubie – oczywiście na korzyść wrocławian. Swego czasu próbowałem to rozgryźć pisząc do red. Dominika Panka, który prowadzi blog pilkarskamafia, ale odpowiedzi się nie doczekałem. Może dlatego, że wrocławski dziennikarz nie ukrywa swoich sympatii dla WKS?
CO DALEJ?
Jeśli zespół najpierw sięga po tytuł wicemistrzowski a rok później po mistrzowski to nie ma żadnej mowy o przypadku. Przebieg ostatniej rundy w wykonaniu Śląska nie daje jednak ŻADNEJ gwarancji, że jest to początek mistrzowskiej sagi czy zadomowieniu wrocławian na podium. Mimo wszystko niestabilna sytuacja finansowa, niepewna pozycja Oresta Lenczyka. Oro profesoro czekał rok od klubu na swój drugi tytuł. W międzyczasie nie potrafił wygrać ligi czy to z Widzewem czy z Ruchem nie mówiąc o Wiśle (pamiętne 4:1 z Realem SS) czy Bełchatowie. Jeszcze jesienią wychwalano go, żałowano, że nie przyznano tytułu Trenera Roku, a wiosną okazało się, że transfery zarówno letnie (Cetnarski!!!) jak i zimowe (Mraz) były nieudane, wciąż brakuje wprowadzania młodzieży, wychowanków (jedynak Socha –coraz starszy, ale to nie znaczy, że lepszy). Kuriozalne wypłynięcie do mediów opinii trenera nt. piłkarzy podczas spotkaniu w ratuszu nie polepszyło nie najlepszych relacji piłkarzy ze szkoleniowcem. Ćwielong, Spahić, Madej, Voskamp nie należą do ulubieńców – czy dłużej będzie im odpowiadać rola rezerwowego. Nie jest tajemnicą, że wiosną klub sondował zatrudnienie Waldemara Fornalika. Tytuł póki co uciszył burzę, ale na jak długo?