poniedziałek, 19 marca 2012

Derby w żałobie

NIECH SPOCZYWAJĄ W POKOJU
Stefan Molka i Henryk Kuster odeszli... Dwaj zasłużeni działacze Górnika, członek zarządu i legendarny spiker. O śp. Panu Stefanie można powiedzieć - działacz z krwi i kości, działał w wielosekcyjnym Górniku, był przy nim podczas wspinaczki od najniższych lig po ekstraklasę, zarówno piłkarską jak i koszykarską. Śp. Pana Henryka kojarzy większość bywalców meczów piłkarzy i koszykarzy Górnika w latach 70-90 -tych ubiegłego wieku. Popularny "Rączka" (koniecznie pisany przez duże R a nie "r" jak piszą inne portale!!!) zaczynał w kopalnianym radiowęźle, potem były imprezy kolarskie, lekkoatletyczne, futbol i koszykówka (słynny "dynamit w sitku" co zaprocentowało m.in. prowadzeniem meczu reprezentacji poza Wałbrzychem). Jako spiker okazjonalnie pojawiał się na boiskach przy Wrocławskiej a później na Podgórzu.
CIEKAWIEJ NA TRYBUNACH
Po raz pierwszy w tym sezonie Stadion 1000-lecia mógł oficjalnie gościć fanów gości. Jesienią, dzięki operatywności wałbrzyskich fanów gościli np. fani Rakowa, ale w tej rundzie zorganizowane grupy będą wreszcie oglądać mecz w Wałbrzychu z sektora gości. Derby oczywiście wytworzyły wysoką temperaturę z obu stron, zmobilizowały się służby porządkowe, które jednak nie eskortowały pojazdów gości, gdy wjeżdżały do Wałbrzycha ! Aż strach pomyśleć co by się działo, jakby taki obrót wydarzeń przewidzieli amatorzy mocnych wrażeń. Mimo mniejszej ilości obiektywnie trzeba stwierdzić, że grupa legnicka wspomagana przez zaprzyjaźnionych fanów innych klubów, była głośniejsza, lepiej zorganizowana. Poza tym nagłośnienie na obiekcie jest kiepskiej jakości. Bogdana Skiby wałbrzyscy fani nie byli w stanie dobrze usłyszeć, stąd też nie wszyscy uczcili minutą ciszy pamięć zmarłych. Fani MKS o wiele lepiej zaprezentowali się od swoich pupili co zresztą po godzinie gry dali temu wyraz głośnymi protestami.
DRUGOLIGOWY REAL ROZCZAROWAŁ
Pieniądze jakie krążą w legnickim klubie są trudne do wyobrażenia w innych klubach tej klasy rozgrywkowej. Apanaży graczom Miedzianki spokojnie mogą zazdrościć większość nawet pierwszoligowców. Nawet jeśli część pieniędzy zostanie wypłaconych po uzyskanym awansie to sumy naprawdę działają na wyobraźnię. Nazwiska również. Co prawda gdy się rzuci hasło, że Bledzewski, Mowlik, Nowacki, Madejski to byli reprezentanci Polski kadry A to konia z rzędem temu, który wymieni bez sprawdzenia choćby rok, czy selekcjonera bądź przeciwnika w meczu, w którym założyli koszulkę z Orłem na piersi. Prezes Miedzi musiał głęboko sięgnąć do portfela by przekonać do gry w drugiej lidze graczy z ekstraklasową przeszłością, którzy bez problemu znaleźliby przystań w pierwszej lidze. Jak się okazuje nie zawsze głośne nazwiska są gwarantem sukcesu. Póki co Miedź nie jest samodzielnym liderem, który spokojnie oczekuje ligowego finiszu by świętować promocję do pierwszej ligi. Pomni legnickiej klęski wałbrzyszanie ograniczyli poczynania gwiazdorów Miedzi do minimum. Pierwszy kwadrans gry należał bezsprzecznie do gospodarzy, choć celnych strzałów w trakcie meczu naliczyć można w sumie na palcach jednej ręki. Miedź dopiero po pół godzinie przeprowadziła akcje na połowie wałbrzyszan, jedyny groźny strzał Madejskiego, który odbił się od zewnętrznej części słupka miał miejsce w końcowej fazie meczu. Do tej pory nie było widać różnicy ani w klasie zawodników, ani w budżecie, ani w miejscach w tabeli. Legniczanie swoje doświadczenie boiskowe przekładali głównie na aktorskie popisy, na które dość często nabierał się arbiter. To mogło dramatycznie skończyć się dla sprowokowanego Marka Wojtarowicza, który odepchnął Mariusza Mowlika, który padł niczym rażony ciosem Kliczko. Była gwiazda Groclinu Marcin Nowacki, który w ub.rundzie ośmieszał wałbrzyskich pomocników nie miał w ogóle pomysłu na rozegranie i został zmieniony przez Bogusława Baniaka. Ten co miał niczym taran rozbić wałbrzyskich stoperów, czyli Zbigniew Zakrzewski, odbijał się od Wojtarowicza lub Bartośa, którzy toczyli twarde męskie pojedynki. Popularny Zaki za faul na Morawskim zobaczył żółtą kartkę co spowodowało u niego większą frustrację niż końcowy wynik. Im bliżej końca tym częściej legniczanie po każdym zetknięciu się z rywalem padali, zwłaszcza w polu karnym. Najgoręcej było w 90 minucie, kiedy to dośrodkowanie Hempela przeleciało nad Jaroszewskim, a w polu bramkowym (a nie z linii bramkowej- jak sugerują niektóre media) wybił Dariusz Michalak.
Marcin Orłowski (z prawej) debiut w Górniku PWSZ zaliczył przeciwko niedawnym kolegom z Miedzi. Foto: Słowo Sportowe, które niestety w relacji z derby skupiło się głównie na dopingu - nic dziwnego, skoro dziennikarz jest kibicem ... Śląska Wrocław.   
Obiektywnie rzecz biorąc Miedź zawiodła. Wszystko przemawiało za jej zwycięstwem, a tymczasem Górnikowi udało się zneutralizować najgroźniejsze ogniwa i wywalczył jak najbardziej zasłużony punkt. I to nie była obrona Częstochowy, szczęśliwy remisik dzięki super formie bramkarza czy niebywałe nieskuteczności graczy gości. Po prostu oni nie dochodzili do sytuacji strzeleckiej lub nie potrafili sobie wypracować klarownych sytuacji.
Wałbrzyszanom z kolei zabrakło siły ognia. Debiutujący w Górniku PWSZ ekslegniczanin Orłowski, notabene cieplej przywitany przez fanów Miedzi, dochodził do dobrych podań, ale brakowało mu przysłowiowego "depnięcia", szybkości, Maciejak, który swego czasu również terminował w Miedzi, walczył z obrońcami, ale szybko ostudzony został żółtą kartką. Poza tym irytowały dalekie przerzuty z linii obrony wałbrzyszan, z pominięciem drugiej linii - takie piłki padały łatwym łupem defensywy gości, która tak naprawdę wiele pracy nie miała. Gdy zabrakło kontuzjowanych G.Michalaka i J.Fojny to pole manewru niebezpiecznie się zawężyło Robertowi Bubnowiczowi. Zmiennicy co prawda nie zawiedli, ale jak dojdą kolejne kartki czy kontuzje to może być nieciekawie. W I połowie sporo strat zaliczył Sawicki, Rytko przegrywał pojedynki biegowe, ale za to para stoperów czy Michał Zawadzki zagrali bardzo dobrze.Na sowim dobrym poziomie zagrali Tomasz Wepa (kolejny były gracz Miedzi), Marcin Morawski czy Daniel Zinke - autor najlepszej ofensywnej akcji miejscowych, po której piłka niestety poszybowała obok słupka.
Reasumując  - udana inauguracja piłkarzy Górnika PWSZ, którym nie pozostaje nic innego jak pojechać po punkty do Jarocina, a później urwać przy Ratuszowej punkty kolejnemu faworytowi, tym razem z Chojnic.

czwartek, 15 marca 2012

Rusza druga liga!


Po długiej przerwie wreszcie wybiegną drugoligowcy na murawę. W środę jako pierwsi z tej klasy zagrali piłkarze Ruchu Zdzieszowice, którzy ulegli imiennikowi z Chorzowa w Pucharze Polski. Po 3 kolejkach rundy rewanżowej rozegranej w ubiegłym roku do końca maja czeka zespoły maraton meczy, który rozstrzygnie o awansie do 1.ligi i spadku do 3.ligi. Jednym z ciekawszych pojedynków inaugurującej w 2012r. kolejki jest pojedynek na Stadionie 1000-lecia w Wałbrzychu. Dla Dolnoślązaków są to przede wszystkim derby regionu, a dla pozostałych mecz ten ma dać odpowiedź czy wiosną Miedź Legnica będzie rozjeżdżać niczym walec kolejnych rywali i wypracuje szybko przewagę gwarantującą spokojny awans. Podopieczni Bogusława Baniaka już latem po transferach głośnych nazwisk stali się jednym z głównym kandydatów do awansu. Mecze efektownie (jak choćby z Górnikiem PWSZ – 5:0) przeplatali z nijakimi (porażka w Bytowie),  ale zgodnie z zapowiedziami trenera z końcem września zespół został liderem tabeli.  Później okazało się, że „drugoligowy Real” – jak nazwała szumnie legniczan pewna gazeta – nie jest już takim mocarzem.  Faktem jest, że Miedź zakończyła ubiegły rok poza miejscem dającym awans. Zimą nie rozdzierano szat, nie dokonywano rewolucji kadrowej tylko uzupełniano skład. Wg Bogusława Baniaka najsłabszym ogniwem jesienią byli młodzieżowcy i to im najwięcej poświęcono uwagi podczas test-meczów. Ściągnięto sporo do młodych graczy do sprawdzenia i im poświęcono najwięcej uwagi. Ponadto przewietrzono szatnię z graczy, którzy nie pasowali do koncepcji trenera, grali mniej. Mimo obowiązujących jeszcze kontraktów umowy rozwiązano z … i Marcinem Orłowskim, który najpierw próbował załapać się do bytomskiej Polonii a ostatecznie wylądował w Górniku PWSZ Wałbrzych. Przed wylotem na zgrupowanie tureckie okazało się, że na skrzydle wiele szans nie będzie dostawał Marcin Kajca, który zaliczył sparing w wałbrzyskiej ekipie, ale ostatecznie zagra w Bytovii. Do grona zawodników o głośnych nazwiskach dołączył były gracz wrocławskiego Śląska Tomasz Szewczuk, który przed laty grał w Miedzi, a potem zaliczył kilka ekstraklasowych klubów (Korona, Lech) po czym osiadł we Wrocławiu, gdzie za kadencji R.Tarasiewicza był ważnym ofensywnym ogniwem. Silny napastnik, dobrze grający tyłem do bramki wydaje się być doskonałym dublerem najlepszego strzelca Miedzianki Zbigniewa Zakrzewskiego. Kiedyś taki typ napastnika nazywany był tank-striker – czyli mocny, rozbijający obrońców niczym czołg atakujący, dobrze grający głową, a symbolem w latach 80-tych byli choćby Niemiec Hrubesch czy Duńczyk Elkjaer-Larsen. Czy w sobotę wałbrzyszanie zatrzymają legniczan? Historia pojedynków przemawia póki co za legniczanami. Ubiegłosezonowy horror, który był premierowym drugoligowym meczem w Wałbrzychu zapisał się w pamięci szczególnie za sprawą gola B.Konarskiego w 90 minucie. Wcześniejsze domowe mecze wałbrzyszanie kończyli najczęściej porażką. Teraz również nie przystępują w roli faworyta i remis w przedmeczowych spekulacjach będzie sukcesem zespołu z Ratuszowej. O ile Bogusław Baniak ma spore pole manewru to o jedenastce Roberta Bubnowicza można śmiało powiedzieć, że … od dawna jest znana. Ostatnie sparingi z dolnośląskimi trzecioligowcami pokazały, że trener Górnika PWSZ ma ułożone w głowie najmocniejsze ustawienie i testy służyły by je dobrze zgrać. W bramce Damian Jaroszewski nie ma póki co godnego rywala, w obronie pewniakiem jest kwartet Sawicki – Bartos-Wojtarowicz-Zawadzki, w przypadku  kontuzji, kartek wskoczy Dariusz Michalak na prawą obronę lub na środek Michał Łaski, w pomocy Rytko – Wepa – Morawski – Zinke, a w ataku Orłowski – Maciejak. Wiadomo, że nie zagrają kontuzjowani Fojna i G.Michalak, choć w przypadku Jacka wykluczały go z gry żółte kartki.  W odwodzie pozostają młodzieżowcy Chajewski, Radziemski, Matuszak. Ciekawie wygląda atak, bowiem Górnik PWSZ doczekał się pary dobrych atakujących. Zimowe przygotowania pokazały, że może to być najmocniejsza broń, choć w przeszłości z ofensywą różnie bywało. Tylko, że sparingi a liga to dwie różne sprawy – a o tym najlepiej chyba wie Adrian Moszyk często trafiający w przerwie między rozgrywkami a w lidze od półtora roku trafień – sztuk 1. Odejście Kornela Dusia zminimalizowało alternatywę wśród młodzieżowców – limit będzie wypełniał Mateusz Sawicki z Janem Rytko. W przypadku ich niedyspozycji należy się liczyć z wejściem na boisko Matuszaka, Radziemskiego, Orzecha, a w ostateczności bramkarza Jarosińskiego.  Jesienna klęska 0:5 nie powinna się powtórzyć, wałbrzyszanie są miejmy nadzieję  lepiej przygotowani, a w bramce nie będzie stać prawie debiutant, który – co tu się oszukiwać – miał na sumieniu większość bramek.  Największą uwagę będzie na sobie skupiał Marcin Orłowski, który jesienią przywdziewał koszulkę Miedzi. Na pewno ma coś do udowodnienia trenerowi Baniakowi.  Czy legniczanie zagrają na miarę oczekiwań swoich kibiców, którzy jako pierwsi w tym sezonie będą mogli zasiąść w sektorze fanów przyjezdnych, czy też rozczarują – tak jak w kilku jesiennych meczach czy w lutowym sparingu z Czarnymi  Żagań (0:3)? Na to pytanie odpowiedź poznamy w sobotnie popołudnie.

wtorek, 13 marca 2012

Michał Bartkowiak w Legii

Jednym z piłkarskich newsów lutego było wytransferowanie najlepszego juniora w Wałbrzychu do Akademii Legii. Michał Bartkowiak rocznik 1997 dał się poznać w regionie jako talent czystej wody. Wszelkiego rodzaju turnieje, czy to klubowe, czy reprezentacji okręgu, makrookręgu kończyły się najczęściej indywidualnym triumfem Michała. Pojawiły się co za tym idzie powołania do reprezentacji U-14 i U-15.  Sam zawodnik grywał już w DLJ z kolegami i rywalami o 4 lata starszymi!!! I nawet wtedy wpisywał się na listę strzelców. Tym co marzył się debiut w seniorach wzorem choćby gwiazd przed lat (Lubański) na ochłodę wystarczy przypomnieć przykład z ubiegłego sezonu 3.ligi, kiedy Orzeł Ząbkowice ukarany został walkowerem za mecz z Motobi (0:5, a na boisku 2:5) bo w bramce wystąpił 15-letni Paweł Pukacz! Regulamin bowiem wymusza wpuszczanie na boisko co najmniej 16-latków. Wracając do Bartkowiaka to wybór Legii wydaje się najlepszym z możliwych, ponieważ obecnie stołeczna Akademia jest jedną z najlepszych w kraju. Swego czasu były różne SMS, swoją renomę ma Gwarek Zabrze, popularne były szkółki w Wielkopolsce (Opalenica, Szamotuły, Wronki). Próbę czasu, a przede wszystkim ekonomii wytrzymuje póki co Legia, gdzie mocno postawiono na szkolenie wychowanków, co już przynosi wymierne korzyści dla zespołu seniorów. Wzorem zachodnich klubów -każdy rocznik ma swego sponsora, zespoły jeżdżą nie tylko po Mazowszu, ale po całym kraju i nie tylko. Trenerem Michała będzie były reprezentant kraju, uczestnik LM z Legią Tomasz Sokołowski - co już jest gwarantem odpowiedniego poziomu, bo popularny "Sokół" jest jednym z najbardziej cenionych szkoleniowców młodzieży w warszawskim klubie. Teraz wszystko w praktyce zależeć będzie od Bartkowiaka.
Michał Bartkowiak - trzy lata temu
Ciekawostką jest fakt, że ojcem Michała jest Sylwester Bartkowiak - wychowanek Zagłębia Wałbrzych, który grał w drugiej lidze, awansował z Thorezem do 1/4 Pucharu Polski. Później była krótka gra w KP i bodaj najlepszy okres jego gry przypadający na trzecioligowy Kryształ Stronie Śląskie. Okazuje się, że synowie kolegów Sylwestra z Zagłębia, również kopią w piłkę i to przy Ratuszowej - Dominik Radziemski (syn Krzysztofa) już zadebiutował w seniorach, a czeka na niego Gaspar (syn Mirosława) Otok. Jednak talentem przerasta starszych kolegów Bartkowiak junior.Co wcale nie oznacza, że później może być głośniej od Michała.
W najbardziej rozpoznawalnym klubie Polski nie brakowało w przeszłości wałbrzyszan. Ojciec Leszka Kosowskiego - Jan zaliczył przy Łazienkowskiej ledwie dwa mecze w 1954 roku (2 minuty w lidze w meczu  i jeden mecz w PP). Najbogatszą kartę zapisał do tej pory Tadeusz Nowak zwany przez kolegów Ferrari.  Opuścił on Zagłębie po jesieni 1970 w najlepszym dla zielono-czarnych sezonie w historii. Z Legią związał się na długie 8 lat, zagrał w każdym europejskim pucharze , zadebiutował w kadrze i doceniony znalazł się w Galerii Sław stołecznego klubu. W czasach bardziej współczesnych tuż przed ćwierćfinałowym dwumeczem w Pucharze Zdobywców Pucharów Legia - Sampdoria Genua z drugoligowego Górnika trafia do stolicy 23-letni pomocnik Jacek Sobczak. Mimo udanego początku (awans do 1/2 PZP), zagrał niecałe 50 spotkań z elką na piersi i po przybyciu Janusza Wójcika opuścił Legię by rozpocząć wędrówkę po futbolowym kraju z powrotem do rodzinnego Wałbrzycha włącznie. Historia popularnego Sopla to temat rzeka, ale faktem jest, że nie wykorzystał swoich nieprzeciętnych umiejętności, a przede wszystkim szansy jakiej otrzymał od losu. Przed Bartkowiakiem dylemat, którą droga iść - czy sukcesów i uznania wśród kibiców (Nowak) czy zabawy, minimalizmu, samozadowolenia (Sobczak) - wydaje się nie mieć miejsca. Przede wszystkim Michał mógł liczyć na dobre rady ojca - piłkarza, poza tym w Warszawie zadbają by młodzian z Wałbrzycha myślał jedynie o piłce. Trzeba kibicować Bartkowiakowi, aby wychwalany talent znalazł pokrycie w sukcesach w bliższej i dalszej przyszłości. Nie ma co marudzić, że mógł zostać w Wałbrzychu (jaka przyszłość by go czekała w Górniku?) lub grać bliżej domu (Śląsk, Zagłębie Lubin). Inaczej będzie postrzegany za cztery, pięć lat gdy w europejskich pucharach wybiegnie na murawę przy Łazienkowskiej piłkarz rodem z Wałbrzycha.

poniedziałek, 12 marca 2012

Pękający balonik

Ci co oglądali mecz wrocławskiego Śląska z Koroną Kielce przecierali oczy ze zdumienia. Nie chodzi tutaj o grę gospodarzy, ale o stan murawy. Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że leży śnieg, ale po kopnięciu piłki zamiast puchu wznosiło się coś na podobieństwo piachu. Stadion ma więc na chwilę obecną problem z murawą i nie tylko. Ale po kolei. Wybór Wrocławia kosztem Krakowa czy Chorzowa przez wielu był odbierany jako decyzja polityczna - patrzono przez pryzmat głównych postaci frakcji rządzącej. Jednak geografia, bliskość zachodniej i południowej granicy, lotnisko, no autostrada A 4 przemawia na korzyść stolicy Dolnego Śląska. Co prawda lada chwila A-4 będzie najbardziej przeklinaną nicią komunikacyjną w kraju ze względu na wprowadzenie opłat, ale nie ma takich problemów jak z dojazdem do Warszawy. Stadion otwarty z opóźnieniem oparł się aferom jakie towarzyszyły Narodowemu w Warszawie. Póki co ze sportowego punktu widzenia przynosi niepowodzenia: od porażki Adamka z Kliczko po wyniki ligowe Śląska. Już sam rzut na bryłę stadionu w porównaniu z innymi obiektami Euro wychodzi na niekorzyść wrocławskiego. Szary, bez pomysłu, przez złośliwych zwany największym papierem toaletowym na świecie. Najlepiej prezentują się obrazki z zewnątrz - na trybuny. Niedoróbki elewacji, wystające gdzieniegdzie kable są niczym z otaczającym placem budowy wokół stadionu. Miała być galeria handlowa, stacja kolejowa, a jest ... Szkoda słów, bo ci co byli na meczu kadry PZPN z Włochami czy na którymś z meczów Śląska wiedzą co się tam wokół dzieje.
Wrocławski stadion nie jest tak barwny z zewnątrz jak PGE Arena
Po przyznaniu Polsce europejskiego czempionatu nastąpił hurra-optymizm, który trwa w niektórych dziedzinach do dnia dzisiejszego. Wiemy, że nie będzie tylu kilometrów autostrad, dróg szybkiego ruchu, szybkiej kolei, nowych dworców. Cieszymy się, że te budowy rozpoczęte kiedyś się zakończą - kiedy to nie wiadomo, ale przynajmniej potomni będą z nich korzystać. Powstały piękne stadiony, co prawda przepłacone i za kilkanaście miesięcy okaże się, że są nierentowne i państwo, czyli my - musimy dopłacać do nich.  Już kilka lat temu wyliczano ile to stadionów w Portugalii, Austrii nie podołało po mistrzostwach, wyśmiewano Ateny, że w dzień zawodów malowano elewację. U nas miało i ma być inaczej. Czy ktoś w to wierzy to jego sprawa. Pierwszy obiekt był skończony w Poznaniu - dokończona modernizacja stadionu Lecha, który stał się obiektem miejskim. O permanentnych  kłopotach z murawą napisano i powiedziano już wszystko, potem okazało się, że mieszkańcy okolic ul.Bułgarskiej skarżą się na decybele wywodzące się z gardeł kibiców, ale koniec końców oprócz trawy o obiekt nie ma się co martwić. W Gdańsku miał być  BalticArena czy Amber a został PGE. Niestety, gospodarz Lechia okazuje się jedną z najmniej skutecznych zespołów na całym kontynencie, prezydent miasta ma ogromne pretensje do operatora stadionu, który nie przynosi spodziewanej wysokości zysków. Najczarniejszy scenariusz to po mistrzostwach obiekt zapełni się w pełni na ... pierwszoligowych Derby Trójmiasta Lechii z Arką. Ale jeśli weźmiemy pod uwagę tylko turniej mistrzowski to Gdańsk może pochwalić się pięknym funkcjonalnym obiektem, nie korkującym miasto tak jak w przypadku perły w koronie czyli warszawskiego Narodowego.
We Wrocławiu w niedzielę okazało się, że jest problem z murawą. Na mistrzostwach nie będzie istniał a co na co dzień? Biorąc pod uwagę ligę, to Śląsk wygrał i to bardzo szczęśliwie inaugurację (1:0 z Lechią po golu faulującego w wyskoku Voskampa), potem były 0:1 z Wisłą, 1:1 z Ruchem, 0:4 z Legią i 1:2 z Koroną. Dorabianie teorii o pechowym stadionie, nawoływanie do powrotu na Oporowską są oczywiście bez sensu. Niektórzy przypominają, że w mistrzowskim, jedynym sezonie, w 1977 Śląsk po krótkiej grze na Stadionie Olimpijskim powrócił na macierzysty przy Oporowskiej i sięgnął po największy sukces w historii klubu. Czkawką dla co niektórych wrocławskich hotelarzy może się odbić nadzieja na profity. Miasto stanie się w praktyce bazą piłkarzy i kibiców z Czech. Nie jest to majętny naród w porównaniu z innymi zachodnimi nacjami, poza tym do granicy jest bliziutko i dla większości bardziej opłacalne będzie dojeżdżanie na mecze niż nocleg, zabawa i pobyt przez kilkanaście dni w mieście nad Odrą. Zwłaszcza, że ceny zostaną wywindowane na maksa. Na bazę goszczącą uczestnika EURO 2012 chrapkę miało wiele miast i wszystkie musiały obejść się ze smakiem. Choć w niektórych przypadkach tytaniczna praca w budowie infrastruktury sportowej zaprocentuje w bliższej lub dalszej przyszłości. Warto przyjrzeć choćby takiej Trzebnicy. I pomyśleć, że swego czasu chciał w rolę gospodarza wcielić się Wałbrzych... Gościł pod Chełmcem Adam Olkowicz, trochę w jego blasku wygrzali się rodzimi politycy, ale twardo stąpający po ziemi mogli tylko zapytać: z czym do ludzi? Kurtuazyjna wizyta, a co niektórym zapaliła się lampka marzycieli. Brak bazy hotelowej, jakość nawierzchni dróg woła o pomstę do nieba, no i niby jak szybko mieli przemieścić się piłkarze do Wrocławia? Kompleks Aqua Zdrój miał błyszczeć na początku tej wiosny, a termin otwarcia jest w praktyce nieznany.  Przy założeniu, że wszystko byłoby już gotowe to być może Górnik PWSZ Wałbrzych przeżywałby to co obecnie ma miejsce w Kotwicy Kołobrzeg. W Kołobrzegu zabukowała cały stadion Duńska Federacja Piłkarska. Mimo, że Duńczycy pojawią się w dawnej Stolicy Żołnierskiej Piosenki to na mocy umowy podpisanej z miastem już od stycznia nikt nie może z niego skorzystać!! Oczywiście wina w tym władz miasta, które doprowadziły do takiej sytuacji.
Kiedy Aqua Zdrój będzie tak wyglądać?
Wiele tysięcy Polaków łudziło się, że zdobędzie bilety na Euro. Po kilku losowaniach okazało się, że większość z rodaków ma takie szczęście jak w totolotku. Przy tym kasę zarabia PZPN. Związek wpadł na dochodowy pomysł z Klubem Kibica Reprezentacji Polski. Trzeba się więc zapisać uiszczając przy tym opłatę, by mieć nadzieję, że ochłapy, które pozostały w związku trafią do rąk kibiców. Oczywiście nikły procent szczęśliwców się trafi, ale większość wydając ponad 30 złotych nabiła kasę tylko i wyłącznie PZPN. To jedna z nielicznych instytucji, która na Euro wyjdzie na plus.
Teraz na czerwcowy turniej zapowiadane są jeszcze protesty, strajki niezadowolonych grup zawodowych. Zamiast pięknego święta, na które liczą niepoprawni optymiści możemy być świadkami, bałaganu organizacyjnego, ogólnego narzekania.
Obym się mylił.

sobota, 10 marca 2012

Wreszcie rusza piłkarska wiosna

Polska to dziwny kraj jak mawia klasyk. Przerwa pomiędzy rozgrywkami drugiej ligi trwa ponad trzy miesiące, a gra wiosną będzie trwała do końca maja, czyli prawie dwa i pół miesiąca!!! Powciskano oczywiście kolejki w środy co spowoduje, że nie wszyscy chętni zobaczą swoich pupili w akcji. W niższych klasach organizacyjny bałagan próbowano ratować wydłużając grę jesienią, ale w końcu kluby się zbuntowały, bowiem zabrakło w kilku klubach funduszy. Nic dziwnego, bowiem w budżecie były zarezerwowane środki na 15-17 meczy a nie przykładowo 20. Przyrody się nie oszuka, a pogody nie przewidzi się z miesięcznym wyprzedzeniem. W niektórych rejonach kraju spokojnie można by zacząć już rozgrywki oszczędzając tym samym kibicom, działaczom i piłkarzom środowe mecze. Poza tym 2.liga kończy rozgrywki 26 maja to czemu nie można by było rozegrać meczów tydzień później, a jeszcze przed EURO? Trudno, taka impreza jest raz w życiu więc trzeba się dostosować.
W wałbrzyskim rejonie część klubów czeka na wiosnę ze spokojem, niektórzy z obawą a jeszcze inni z nadziejami. W 2.lidze Górnik PWSZ wydaje się pokonał największy finansowy kryzys. Objawem tego mogą być ostatnie fakty - z zespołu nikt z kluczowych graczy nie odszedł, przyszedł Marcin Orłowski, który pokazuje, że powinien być znaczącym wzmocnieniem, a i na Ratuszową mogą spokojnie przyjeżdżać zorganizowane grupy kibiców gości. W tabeli przewaga nad przedostatnim zespołem to zaledwie 6 punktów, z drugiej strony 8 punktów więcej ma piąta Bytovia. Dla kibiców niezwykle ważne będą wiosenne dolnośląskie derby z Miedzią i z Chrobrym podczas których piłkarze będą starali się zrehabilitować za jesienne porażki.
W ten weekend w kraju rusza kilka niższych lig. W okręgu wałbrzyskim na pierwszy ogień idą zmagania pucharowe. Czy ich zwycięzca odegra jakąś rolę w późniejszych meczach na szczeblu DZPN a później na szczeblu centralnym? Oby. Bowiem obok ligowych starć Górnika PWSZ w naszym byłym wałbrzyskim województwie futbolowa posucha. W 3.lidze dolnośląsko-lubuskiej trudno będzie komukolwiek dogonić MKS Oława, Lechia Dzierżoniów będzie chciała powalczyć o miejsce na pudle. Polonia/Sparta Świdnica mimo osłabień (odeszli doskonale znani w Wałbrzychu Filipczak, Starczukowski, Smoczyk, Chmiel) powinna się liczyć i poprawić szóstą lokatę. Bielawianka z Wojciechem Wierzbickim i Marcinem Smoczykiem w składzie mimo przedostatniej pozycji powinna uratować ligowy byt.
W IV lidze najbliżej Wałbrzycha grają futboliści AKS Strzegom z niedawnym napastnikiem Górnika PWSZ Bartoszem Konarskim. Czeka go walka o utrzymanie. W klasie okręgowej mocno o awans walczyć będą Nysa Kłodzko z Piastem Nowa Ruda, świebodzicka Victoria oparta na wałbrzyszanach (Walusiak, Traczykowski czai sie tuż za nimi. MKS Szczawno ma przed sobą aż 13 domowych meczów, ale czy podopieczni Wiesława Walczaka są w stanie nadrobić 9-punktowy debet do Kłodzka? Biały Orzeł Mieroszów osiadł w dolnej połówce tabeli i to, że nie jest niżej zawdzięcza kilku innym słabszym zespołom do których zaliczyć należy Górnik Gorce. W obu klubach grało swego czasu kilku wałbrzyszan, z tym, że kilku pozostało w Mieroszowie, a Gorce postawiły na juniorów.
W wałbrzyskiej A klasie to przede wszystkim zagadka: czy Karolina Jaworzyna Śląska obroni punkt przewagi nad rezerwami Górnika? Piłkarze z Jaworzyny zremisowali pod Chełmcem i cudem uratowali remis w Głuszycy. Piłkarzom Piotra Borka oprócz remisu z liderem przydarzyła się wpadka w Uciechowie. Na pewno walczyć będą Sudety Dziećmorowice. Za nimi słabsze zespoły będą ogrywać Skalnik Czarny Bór i Włókniarz Głuszyca. W Gwarku Wałbrzych zmieniono prezesa - klub stał się niczym ... AC Milan Berlusconiego - prezesem właściciel telewizji tvtwoja Jacek Grabowski. Póki co oprócz przeciętnie grających seniorów w klubie są piłkarki, które odnoszą sukcesy w 3.lidze. Zagłębie spokojnie ogrywa juniorów w składzie, bez rewolucji kadrowej. Ósme miejsce i wydaje się, że wyżej Thorez niezbyt może podskoczyć -aż 8 punktów do szóstej ekipy z Nowic. O utrzymanie będzie walczyć zespół Czarnych Wałbrzych, którym należy życzyć sukcesów takich jakie były udziałem oldbojów tego klubów w lidze i pucharze organizowanym przez wałbrzyski OSiR.
Wałbrzyska B klasa sztucznie została latem rozszerzona przez dołączenie zespołów z podokręgu świdnickiego. Hegemonem są rezerwy świebodzickiej Victorii z kompletem zwycięstw. Najbardziej na tym cierpi Zdrój Jedlina Zdrój z coraz ładniejszym, funkcjonalnym zapleczem. Póki co podopieczni Roberta Kubowicza plany awansu muszą chyba odłożyć o rok. Co ciekawie w Jedlinie o miejsce w bramce rywalizują dwaj wychowankowie Górnika z rocznika 1991 Patryk Perlak i Łukasz Żendarski. Na więcej niż siódme miejsce liczyło Podgórze Wałbrzych, które wiosną będzie musiało radzić sobie bez Marcina Łysakowskiego, który przeszedł do MKS Szczawno Zdrój. A trzeba przypomnieć, że najlepszy snajperz z Podgórza potrafił pięciokrotnie w jednym meczu trafić do siatki rywala! Tuż za nimi jest lokalny rywal, gospodarz stadionu Nowe Miasto - tamtejszy Górnik. Ale i jemu się nie wiedze, zwłaszcza, że u siebie zespół zdobył zaledwie 4 z 12 zdobytych punktów.
PODSUMOWANIE PRZERWY ZIMOWEJ
W sezonie przerwy zimowej oprócz przygotowań, sparingów czy transferów było ciekawie w futbolowym świecie. A jak to w skrócie wyglądało z wałbrzyskiej perspektywy?
Tuptuś - wyróżnionym Lechitą
W styczniu w Poznaniu miejscowy Lech obchodził swoje 90-te urodziny. Z tej okazji wyróżniono 90 zawodników, którzy tworzyli piękną historię Kolejorza. Wśród nagrodzonych znalazł się były gracz wałbrzyskiego Zagłębia Marek Skurczyński. Mający pseudonim Tuptuś po opuszczeniu klubu z Ratuszowej reprezentował Lecha w latach 1978-82.
Wyroki korupcyjne
Grzechy przeszłości wychodzą na wierzch niekiedy w najbardziej niespodziewanym momencie. Głośne były zeznania Zbigniewa Wójcika (swego czasu Lech Poznań) czy Grzegorza Kowalskiego (kupował  na własną rękę mecze Śląska Wrocław, tylko czy aby ktoś w to jeszcze wierzy, że działał sam?). Obaj panowie pracowali razem przy Ratuszowej w okresie KP/Górnika SSA Wałbrzych. Kary dyskwalifikacji spotkały Marcina Wojtarowicza, Jarosława Solarza czy Jacka Cieśli. Ostatnim z byłych wałbrzyszan, który usłyszał wyrok jest były gracz Zagłębia, a obecnie grający trener Pogoni Pieszyce Sebastian Gorząd, który wiosną nie będzie mógł pomóc zespołowi z rodzinnych Pieszyc ani z trenerskiej ławki ani z perspektywy murawy.
Transfery
Ł.Jarosiński na testach w Alta IF [foto:altaposten.no]
W tygodniu jednym z newsów były testy wychowanka Górnika/Zagłębia Wałbrzych Łukasza Jarosińskiego w dalekiej Norwegii. Jesienią starszy brat obecnego zmiennika Jaroszewskiego - Kamila, zagrał w 2.lidze w MKS Kluczbork jeden mecz, notabene przeciwko Górnikowi PWSZ. Zimą spadkowicz z 1.ligi pożegnał się z nim. Wrócił więc do krakowskiej Wisły, gdzie nie miał co szukać. Drugoligowiec z norweskiego Alta jest więc szansą dla niego. Póki co czeka go jeszcze kilka meczów w hiszpańskiej mieścinie La Manga by ostatecznie przekonać do siebie sztab trenerski.
Również ojczyznę opuścił m.in. Dariusz Filipczak (Polonia/Sparta Świdnica), który stracił w zespole nie tylko etat na boisku, ale poza nim i wybrał modny kierunek austriacki. Michał Protasewicz, który jesienią był kluczowym graczem Pogoni Barlinek po zimowych transferach z wyższych klas rozgrywkowych stracił miejsce w składzie i odnalazł się w niemieckim FC Insel Usedom, gdzie grać będzie z byłymi kolegami z Floty Świnoujście. W kraju załapać się do wyższych lig nie udało się nie tylko Dariuszowi Michalakowi, ale i Dawidowi Kubowiczowi (Termalica Nieciecza), natomiast w niższych ligach 41-letni już Zbigniew Wójcik w legnickiej okręgówce zamienił Kuźnię Jawor (3.miejsce po jesieni) na przedostatnią GKS Męcinka. W MKS Szczawno Zdrój pojawił się po wznowieniu piłkarskiej kariery Rafał Weirauch, który szkolił swego czasu seniorów Victorii Świebodzice. O transferach w klubach okołowałbrzyskich pisałem wyżej. W Kamiennej Górze kolejna rotacja wałbrzyskiej kolonii: odeszli m.in. Piotr Smoczyk, Jacek Gryka i zdyskwalifikowany Marcin Wojtarowicz, a dołączył z 2.ligi Kornel Duś czy były snajper Górnika Gorce a ostatnio Sudetów Dziećmorowice Jarosław Grzesiak.
Z Wałbrzycha na brazylijski mundial?
Andrzej Iwan, w przeszłości znakomity napastnik a potem rozgrywający, były trener a ostatnio wzięty ekspert w orange sport rzucił odważną opinię na temat byłego gracza juniorów Górnika/Zagłębia Wałbrzych, potem Zagłębia Lubin a obecnie Zawiszy Bydgoszcz Pawła Oleksego.  Uważa bowiem, że boczny obrońca, etatowy kadrowicz w młodzieżówce powinien dostać szansę od Franciszka Smudy. Pisał o tym w Przeglądzie Sportowym.  Nikt oczywiście nie liczy, że debiut Oleksego miałby miejsce jeszcze przed Euro, ale później nastąpi zapewne przewietrzenie kadry i kto wie, może Paweł zaliczy jakiś występ w kadrze, a po sukcesach w lidze (awans z Zawiszą do ekstraklasy czy udane mecze po powrocie do Lubina).
Halowe granie
Wałbrzyskie media rozpisują się jak zwykle o lidze Ronala, którą prócz grających niewielu się interesuje. Po prostu pomysł chyba z czasem się wypala. Ligowcy wymieszani w różnych zespołach o wdzięcznych nazwach sponsorów muszą raczej uważać by nie złapać kontuzji. Ciekawostką był występ reprezentanta kraju. Janusz Garncarczyk ma za sobą debiut u Smudy, a teraz to pozostaje mu gra chyba tylko w Młodej Ekstraklasie Zagłębia Lubin. Piłkarze Górnika PWSZ pod egidą AZS nie obronili medalu akademickich mistrzostw Polski. Szkoda. Wielu rozczarowanych priorytetami piłkarzy cieszyło się z tego faktu. Pozostaje mieć nadzieję, że zmagania na zielonej murawie akademików nie będzie kolidować z druga ligą. Na pocieszenie - w Zawierciu rozegrano halowe mistrzostwa Polski oldbojów. Swego czasu z dobrej strony pokazali się wałbrzyszanie w 1999. Teraz mistrzostwo przypadło byłemu graczowi KP Wałbrzych Ireneuszowi Adamskiego i jego kolegom z Mitsubishi Zabrze. Na Górnym Śląsku indywidualne nagrody dla najlepszego bramkarza zgarniał były gracz Górnika - Gerard Marszałek reprezentujący Bielskie Orły.
Off topic - Młynarz lepszy od Oławy!!!
Na koniec refleksja po nagłośnieniu rekordowego dorobku koszykarza Adama Wójcika. Nie jest to temat co prawda futbolowy, ale prawdziwy kibic nie samą piłka nożną przecież żyje. Wójcik potrzebował na to ponad 20 lat gry, grał głównie w topowych klubach od Wrocławia, Pruszków po Sopot. Wałbrzyski gigant Mieczysław Młynarski grał w nieco innej epoce, kiedy nie było rzutów za 3 punkty, inna taktyka, inne czasy. Wystarczy rzut oka na zestawienie najskuteczniejszych w historii polskich koszykarzy - jak ktoś pokusi się na wyciągnięcie średniej meczowej to wynik  Wójcika nie będzie już tak imponujący. Ostatnimi czasy zresztą media przypomniały niecodzienny wyczyn Młynarskiego - 90 oczek w jednym meczu !!!
Ostatnie sygnały z wałbrzyskich koszykarskich parkietów pozwala z optymizmem patrzyć na przyszłość tej dyscypliny pod Chełmcem. Co ciekawe klimat powrócił wraz z przenosinami z OSiR-u na halę przy Teatralnej. A jak będzie na hali przy Ratuszowej po oddaniu do użytkowania Aqua Zdroju?

czwartek, 8 marca 2012

Wspomnienie o Smolarku

Obecne pokolenie ze Smolarkiem kojarzy jedynie Ebiego jego wspaniałe mecze na Stadionie Śląskim. Dla mnie nazwisko Smolarek bardziej kojarzyło się z jego ojcem Włodzimierzem. Niestety, już świętej pamięci. W prasie napisano już prawie wszystko o nim to samo w telewizji. Dla mnie najbardziej charakterystycznym widokiem nie był wcale taniec z piłką w narożniku murawy Camp Nou w meczu z ZSRR ale jego szarże takie jak w Lipsku czy Atenach. Aby awansować na hiszpański mundial Polacy musieli w grupie okazać się lepsi zaledwie od 2 zespołów - nieistniejącego dziś NRD i Malty. Mecz w Lipsku miał decydować o awansie a dwie bramki Smolarka wręcz zszokowały gospodarzy. Skończyło się na 3:2 dla biało-czerownych. Smolarek jak napastnika nie był jakimś bramkostrzelnym goleadorem, ale w przeciwieństwie do innych napatników WSZYSTKIE swoje gole w kadrze uzyskał w meczach o stawkę ! Po eliminacyjnych golach to on otworzył bilans bramkowy w Hiszpanii, później były gole w przegranych eliminacjach do francuskiego Euro. W kolejnych eliminacjach również były schody, ale w 1.meczu w Zabrzu z Grecją to jego gol odmienia losy przegranego meczu. No i pamiętna szarża w Atenach, gdzie podobnie jak z NRD, z obrońcami na plecach przebiegł kilkadziesiąt metrów i zdobył bramkę. W Meksyku strzelił jedynego gola na mistrzostwach, a później ostatniego w Budapeszcie na Nepstadionie (elME -3:5 z Węgrami) gdzie debiutował Dariusz Marciniak - również już nieżyjący... W 1992 już 35 letni po raz ostatni wybiegł w reprezentacyjnej koszulce. Polska grała na wyjeździe w el.MŚ w Holandii. Faworyzowani gospodarze niespodziewanie przegrywali z naszymi 0:2 po kapitalnych akcjach srebrnych medalistów IO w Barcelonie - później był remis, aż w drugiej połowie pojawił się grający w tamtejszej lidze leciwy wydawało się Włodzimierz Smolarek. Miał uspokoić grę w przodzie, a tymczasem stanął przed szansą zdobycia bramki. Niestety, strzał jego obronił Stanley Menzo. Do legend przeszły jego treningi biegowe w stadninie koni. Stąd też jeden z pseudonimów - Karino. Miał ich więcej jak Walendziak czy Sołtys.
Waleczność, szybkość zjednywały mu kibiców w całym kraju. Stało się to dzięki jego grze zarówno w reprezentacji jak i w pucharach. Myliłby się ten co mysłałby, że był to Smolarek bazujący tylko na szybkości i nieustępliwości. Owszem - był jednym z pierwszym polskich napastników, który często faulował obrońców, ale o jego zaawansowanej technice może coś powiedzieć były wałbrzyszanin, kolega p.Włodka z Widzewa Marek Pięta. Byli często nie tylko kolegami z pokoju podczas zgrupowań, ale partnerami w siatkonodze, gdzie Smolarek nie miał sobie równych.
Wspominając Go przypominają się również pierwszoligowe boje Górnika Wałbrzych. Chodząc bowiem na mecze w Wałbrzychu od sezonu 1983/84 również można było oglądać w akcji Smolarka seniora, który bardzo dał się we znaki biało-niebieskim. W jesiennym łódzkim meczu AD 1983 Widzew-Górnik Wałbrzych (1:0) Smolarek nie wystąpił.Wiosna 1984 to niepobity, nieoficjalny rekord frekwencji wałbrzyskiego obiektu. Na Nowym Mieście nie można było wcisnąć przysłowiowej szpilki, gdy przyjechał eksportowy polski zespół - łódzki Widzew. Wg prasy było 40 tysięcy, ale z całą pewnością było więcej. Smolarek pilnowany pieczołowicie dał się ostro we znaki Ryszardowi Spaczyńskiemu, który z nim toczył twarde pojedynki. Gdy wszyscy skupili uwagę na łodzianinie 3 gole zaaplikował niedoceniany Jerzy Leszczyk. Gdy latem'84 Widzew przyjechał na początku drugiego sezonu Górnika w ekstraklasie, zespół Władysława Żmudy przyszło oglądać 25 000. Po godzinie gry bezbramkowy remis, a później najlepszy na placu Włodzimierz Ciołek pokonując Henryka Bolestę daje nadzieję na sensacyjne zwycięstwo miejscowych. Po 4 minutach jego imiennik Smolarek wyrównuje, nietypowo, bo głową. On też pod koniec meczu wykorzystuje precyzyjne podanie Piotra Romke i pokonuje Ryszarda Walusiaka. Skończyło się na 1:2. Bliźniaczy wynik był w rewanżu w Łodzi, ale napastnik gospodarzy nie wpisał się na listę strzelców. Sezon 85/86 w Wałbrzychu inaugurował pojedynek z Widzewem w 2.kolejce. Tydzień wcześniej Górnik prowadzony przez Jana Calińskiego wywiózł cenny remis z Łazienkowskiej, a Widzew ledwie zremisował z Motorem Lublin u siebie również 1:1. Na Nowym Mieście oczywiście tłumy, ale coraz mniejsze, choć 20 000 wciąz musi budzić szacunek. Henryk Bolesta zostaje pokonany już w drugiej minucie! Strzelcem gola jest Mariusz Sobczyk, ojciec Adriana, który przewija się w przygotowaniach Górnika PWSZ. Potem był koncert Włodzimierza Smolarka, który w pojedynkę rozmontował defensywę gospodarzy wykładając dwukrotnie piłkę Świątkowi i Kajrysowi. Od 25 minuty wynik nie ulega zmianie, Widzew wygrywa 2:1 i zaczęto mówić o widzewskim kompleksie Górnika. Rewanż nastąpił jeszcze późną jesienią 1985 i wałbrzyszanie z chęcią zapomnieliby o tym meczu. W Łodzi Widzew wygrał 6:1 a Smolarek do przerwy dwukrotnie pokonał Walusiaka. Bilans Włodzimierza Smolarka w meczach z Górnikiem to 5 meczy, 4 gole i co najmniej 4 asysty, bo tyle można wyczytać ze sprawozdań prasowych.
Później wyjechał do Niemiec, a potem do Holandii, gdzie zakończył karierę i rozpoczął pracę z juniorami. W ten weekend dojdzie do meczu symblicznego -jego holenderskich klubów - Feyenoordu Rotterdam i FC Utrecht.