czwartek, 29 grudnia 2011

Piłkarskie biografie

Biografie są jednym z najpoczytniejszych kategorii książek. Nic dziwnego, że królują również wśród postaci futbolu. Co sprawia, że czytelnik sięga po biografię? Na pewno osobowość bohatera książki, dokonania, życie. W świecie futbolu oprócz dokonań na boisku magnesem mogą być fakty z życia prywatnego, kulisy z szatni itd. W przeszłości pojawiały się w Polsce biografie, które były niezbyt ciekawym opisem gwiazd rodzimego futbolu.  Bez afer, kontrowersji. Oprócz Kazimierza Górskiego swoich biografii doczekali się m.in. Deyna, Lato, Boniek, Młynarczyk. Trener Tysiąclecia doczekał się wielu wydawnictw, albumów. Jest ikoną więc trudno mi się krytycznie wypowiadać o tych publikacjach. Historia Włodzimierza Lubańskiego wg mnie jest bliska ideału. Dlaczego? Bowiem w niej jest wszystko czego oczekuje od biografii - prócz zwięźle spisanej historii piłkarza, dużo zdjęć oraz dokumentacja kariery, która rzadko umieszczana jest w książkach. Wyznacznikiem są również publikacje angielskie gdzie większość kadrowiczów, gwiazd ligi ma na swoim koncie co najmniej jedną książkę.  Z kolei biografia Józefa Młynarczyka - "Kochana piłeczko" to w praktyce wywiad -rzeka. Wtedy, w czasach księgarskiej posuchy może było i ciekawe, ale dziś wystarczy trafić na dobrego rozmówce i może powstać niezła historia - jak choćby Piotra Soczyńskiego, która ukazała się w Magazynie Futbol. W Polsce nie przyjęła się jeszcze moda na biografie, słabo się sprzedawała przed laty historia Beckhama, bo niewiele osób była zainteresowana wydaniem kilkudziesięciu złotych na historię Becksa. Zdarzają się jednak literackie perełki, tak jak choćby historia Paula Gascoigne "Gazza", gdzie oprócz szczegółów problemów osobistych, mnóstwa żartów wyprawianych kolegom i trenerom znajdziemy grafik zajęć na terapii antyalkoholowej, drogę z wyjścia z nałogów. Nic dziwnego, że ta osobista książka była bestsellerem na Wyspach. Kolejne jej wydanie było już opatrzone bardziej chwytliwym tytułem „Being Gazza – My journey to hell and back” („Być jak Gazza. Moja podróż do piekła tam i z powrotem”). U nas w kraju nie ma jeszcze takich książek. Sporo się spodziewać można było po historii legendy Lecha Poznań Mirosława Okońskiego ("Okoń" spisana przez Ryszarda Chomicza), który chyba więcej wydał niż zarobił w 3 europejskich ligach.  Ze względu na mały nakład dziś jest praktycznie białym krukiem. Treść ciekawa, odkrywa pewne tajniki funkcjonowania piłkarza w latach 80-tych, ale bez jakiś sensacji. "Dziekan - portrety na polu karnym", czyli rzecz o enfant terrible polskiej piłki lat 80-tych opiera się głównie na kontrowersyjnym wywiadzie udzielonym przez D.Dziekanowskiego Sportowcowi, gdzie grając w Widzewie stwierdził, że okna auta otwiera gdy wjeżdża do stolicy by świeżo pooddychać.  Przełomem była biografia Wojciecha Kowalczyka, która najpierw w odcinkach ukazywała się w Przeglądzie Sportowym. Nigdy wcześniej ani później biografia polskiego piłkarza nie była na szczycie top listy księgarń (w tym przypadku EMPiK-u). Spisał ją młody, zdolny dziennikarz Krzysztof Stanowski i czyta się ją po prostu jednym tchem. "Kowal prawdziwa historia" to nie tylko droga z warszawskiego Bródna na boiska ligi hiszpańskiego Wojtka K., ale i bezkompromisowe pokazanie życia piłkarzy ze wszystkimi jego aspektami. Nikt wcześniej nie odważył się opisać imprez integracyjnych, uszczypliwie opisać kolegów z drużyny z ich przywarami, nałogami itd. Wielu się obraziło, ale w swoim zwyczaju Kowalczyk się nie przejął. I bardzo dobrze. Tak barwnych postaci jak Kowalczyk w naszym futbolu nie brakowało i nie brakuje, ale czy ktoś się odważy w taki sposób spisać swoje wspomnienia? Hitem może być historia Andrzeja Iwana, współautorem ponownie jest Stanowski. "Ajwen" to były gracz Wisły Kraków, Górnika Zabrze, reprezentant kraju, uczestnik 2 mundiali, potem trener, swego czasu uzależniony od hazardu, dziś najbardziej wzięty (ze względu na swój cięty język) komentator rodzimej piłki. Bodaj największą aferę swoimi wspomnieniami wywołał niemiecki bramkarz Harald Schumacher, w swojej książce pt.Anpfiff, co oznacza gwizdek rozpoczynający grę. U nas wydana po latach pod bzdurnym tytułem "Gryźć trawę". Toni, swego czasu hegemon niemieckiej bramki długo wcześniej przed Kahnem, ostro skrytykował kolegów z drużyny, trenerów, w tym nietykalnego wydawałoby się Beckenbauera co spowodowało zwichnięcie jego kariery w kadrze. My w kraju mieliśmy/mamy swojego kontrowersyjnego bramkarza, a obecnie posła Jana Tomaszewskiego, ale jego książki "Kulisy reprezentacyjnej piłki", "PZPN czyli przestępcy zrzeszeni przeciw nam" mają tyle wspólnego z dobrą książką co osiągnięcia szkoleniowe "Tomka".
Swoje pięć minut znakomicie wykorzystał Jerzy Dudek. Tytuł "Uwierzyć w siebie. Do przerwy 0:3" mówi wszystko - bo z czego Dudka się zapamięta jak nie z niesamowitego finału LM AD 2005? W kadrze pobronił, ale ciężko sobie przypomnieć mecz, w którym by wybronił bezcenny wynik. W Realu był najdłużej zasiedziałym rezerwowym bramkarzem chyba w całej historii zespołu. Książka mimo to ciekawa, z niej się można dowiedzieć, że babcia Dudka pochodzi z Wałbrzycha. Na pewno lepiej się sprzedawała niż książka Stanisława Terleckiego "Pele, Boniek i ja", który spóźnił się z publikacją o co najmniej 20 -25 lat. Teraz kibice na nazwisko Terlecki reagują "Maciej" - czyli jego syn, kiedyś mistrz Europy kadetów, dziś komentator telewizyjny. Mało kto pamięta, że Terlecki był znakomitym skrzydłowym końca lat 70-tych, wypadł z kadry po słynnej aferze na Okęciu, zawojował amerykańską halówkę, a po powrocie mimo trzydziestki na karku szalał na ligowych boiskach co zaowocowało transferem z ŁKS do Legii w wieku 33 lat. Staszkowi jak i współautorowi Rafałowi Nahornemu nie pomógł chwytliwy tytuł przypominający najsłynniejszych jego partnerów boiskowych. Książka ciekawa, ale młodszy czytelnik może być rozczarowany, bowiem  nie ten czas, nie te klimaty...
Wspomniany w tytule król futbolu Pele doczekał się wielu biografii, które również trafiły do naszych księgarni. Ciekawa lektura, wręcz obowiązkowa dla każdego fana futbolu, podobnie jak wydana niedawno historia przedwcześnie zmarłego George Besta pt. "Best.Strzał w przerwie."
Dla mnie hitem okazała się historia Garrinchy "Garrincha samotna gwiazda". Niezwykła opowieść o piłkarzu, dramat człowieka. Oprócz opisów zmagań na boisku autor wykonał iście benedyktyńską pracę by opisać środowisko, w którym się wychował Garrincha, w którym żył i w którym umarł. Brazylijski skrzydłowy zasłynął nie tylko z krótszej nogi, charakterystycznych kolan, ale częstych zmian partnerek życiowych, zaglądaniem do kieliszka. Dla mnie szokiem było, że brazylijski wirtuoz kopulował nie tylko z większością poznanych kobiet, ale również z owcą. Brak edukacji, wyjście z biedoty nie uchroniło go od pokus wielkiego świata, pseudodoradcami co spowodowała tragiczny koniec uwielbianego przez miliony fenomenalnego w swoim czasie skrzydłowego. Wielka rzecz o wielkim piłkarzu.
Argentyńczycy często się spierają, że Bogiem futbolu był Diego Maradona a nie Pele. Kilka lata temu na rynku księgarskim pojawiły się w zbliżonym czasie dwie książki o boskim Diego. "El Diego" napisał sam on, a "Ręka Boga. Życie Diego Maradony" autorstwa Jimmy Burnsa. Wydawać się może, że kto może opisać swój żywot lepiej niż główny bohater, ale w tym przypadku jest na odwrót. Burns znakomicie opisał życie Argentyńczyka obiektywnie rozkładając akcenty zarówno na sukcesy jak i dramaty Maradony. Diego był wściekły na swój obraz, w którym nie zabrakło afer, przygód z narkotykami, ludzkich upadków. W swojej autorskiej książce to próba wybielenia się, usprawiedliwienia się na zasadzie źli ludzie wykorzystali biednego Diego. Traci ta książka na autentyczności i ten, kto chce poczytać o znakomitym Argentyńczyku niech nie sięga po "El Diego".
Dwa lata temu na rynku wydawniczym ukazała się książka "Piotr Reiss - Spowiedź piłkarza cz.1". Jej fragmenty można poczytać na stronie piłkarza. Pierwotnie biografia miała zawierać płytę dvd z bramkami Reissa. Rzecz unikatowa, ale ze względu na prawa autorskie pomysł nie doszedł do skutku. Jest to niby pierwsza część wspomnień piłkarza wówczas rozczarowanego pożegnaniem z Lechem. Niektórzy mogli oczekiwać rewelacji po zatrzymaniu Reissa w związku z aferą korupcyjną - ale nic więcej prócz szczegółów zatrzymania, pobytu w areszcie nie dowiemy się. W porównaniu z inną biografią ikony Kolejorza, czyli M.Okońskiego, książka "Reksia" na pewno jest ciekawiej napisana, bogatsza w zdjęcia i ma rzadkie statystyki (np. jakiemu bramkarzowi Reiss strzelał gole). Ciekawe, co będzie chciał opisać w drugim tomie? Czyżby wtedy odkryte zostaną karty w sprawie korupcji?
Nie tak znowu dawno w odcinkach w Przeglądzie Sportowym zaczęła wychodzić historia reprezentacyjnego obrońcy Jacka Bąka. Czytając ją czytelnik nie wie czy to spisywał osobnik oderwany od świata futbolowego czy po prostu przelewacz słów na papier. Wyidealizowany obraz Bąka był ciężko do strawienia i jeśli ukaże się na rynku wydawniczym nie wróżę mu sukcesu, zresztą jakie sukcesy odnosił piłkarz Bąk? Jemu nie pomogłaby chyba nawet aktualizacja o epilog jego małżeństwa i żenujące, publiczne pranie brudów.
Obecnie budzą się lokalne środowiska chcąc uhonorować gwiazdy niekoniecznie znanej w całym kraju. "Roman Korynt - legenda gdańskiej Lechii" to hołd złożony najlepszemu napastnikowi w historii trójmiejskiego klubu. Bytomska Polonia z okazji 90-lecia klubu wydała biografie swoich herosów - Edwarda Szymkowiaka i Kazimierza Trampisza. W kolejce czekają następni m.in. były gracz a później i trener wałbrzyskiego Górnika Henryk Kempny. Z kolei stołeczna imienniczka wydała książkę "Jerzy Bułanow: 11 Czarnych Koszul - moje wspomnienia", która jest wspomnień emigranta, przedwojennego piłkarza Polonii.
Na fali popularności zagranicznych klubów w naszych księgarniach pojawiają się przetłumaczone biografie gwiazd Barcelony (Xavi, Iniesta, Messi) czy Manchesteru United (Giggs). Unikam czytania książek o osobach, które wciąż są aktywne, są na topie, wiele do wygrania. Z prostego powodu - książka szybko traci na aktualności, a więc na wartości. Spokojnie mogłem poczytać sobie wspomnienia Reissa, bo po odejściu z Lecha w wieku oldboja trudno oczekiwać by zawojował by choćby ekstraklasę. Błąd popełniłem kupując i czytając książki o Xavim i Inieście. Są to pozycje adresowane do młodych fanów FCB, już sposób narracji, języka może o tym świadczyć. Zero kontrowersji, tajników z szatni, taktyki itd itp. Messiego nie czytałem - chłopak ma 24 lata, najlepsze najprawdopodobniej przed sobą (wciąż bez sukcesu z Argentyną!!!). O Giggsie głośno było z jego pozamałżeńskich przygód, ale wątpię by autor w "Moje życie. Moja historia" zająknął się choćby słowem. Poza tym Walijczyk przedłużył kontrakt, więc jego przygoda z piłką trwa nadal.
Na koniec zostawiłem sobie naszą dolnośląską perełkę. Idol, czyli historia Janusza Sybisa. Prawdę powiedziawszy nasz region nie był ubogi w książce o futbolu. U nas pojawiła się monografia Górnika. We Wrocławiu Śląsk wydał rocznik po ubiegłym sezonie, a poza tym "Śląsk Wrocław - 30 sezonów w ekstraklasie" i "Śląsk w europejskich pucharach". Pojawiła się wspomniana wcześniej przeze mnie książka DZPN "Dolny Śląsk w złocie". Miedź Legnica z okazji obchodów 40-lecia wydała również swoją historię. W Lubinie cisza. Czy przed burzą? Wciąż popytem cieszą się książki o tematyce środowiska kibiców autorstwa wrocławianina Romana Zielińskiego. Ale wciąż brakowało biografii piłkarza ściśle związanego z Dolnym Śląskiem. Tę lukę wypełnia książka o Sybisie. Wybór bohatera jak najbardziej trafny. Janusz Sybis to taka postać -instytucja jak u nas Marian Szeja czy Włodzimierz Ciołek. Nawet jak w maju okaże się, że Śląsk zdobędzie dublet, a potem przyjdą sukcesy w pucharach to żaden z dzisiejszych skórokopaczy nie osiągnie statusu na jaki zapracował popularny "Mały". Sam piłkarz mocno zaangażował się w promocję - książkę podpisuje autografem lub z dedykacją na częstych spotkaniach w księgarniach wrocławskich, również na podpis Sybisa można załapać się kupując książkę przez internet. Gdy weźmie się do ręki książkę pierwszy raz można się trochę zdziwić, bowiem format jest dość nietypowy jak na książkę - zbyt szeroki na klasyczny format. Później są zdjęcia na pierwszych kilkunastu stronach, które później są powtórzone między rozdziałami. Gdyby sformatować rozlazłą czcionkę, zredukować przerwy między wierszami wyszła by publikacja o połowę cieńsza. Treść nie rozczarowuje, szybko się czyta i aż tryska energia pozytywna z tej książki, podobna to żywotności jaką prezentował Janusz Sybis na boisku. Książkę kończą opinie innych osób o bohaterze, wśród których nie mogło oczywiście zabraknąć guru wrocławskich kibiców R.Zielińskiego.
Wielu zapewne zada sobie pytanie czy w Wałbrzychu ktoś mógłby pokusić się o biografię. Kandydatów widzę obecnie trzech: Mariana Szeję, Horsta Panica i Włodzimierza Ciołka. Problemem oczywiście byłoby znalezienie sponsora na taką książkę, chętnego do rzetelnego spisania i opracowania biografii. Jeśli chodzi o p.Mariana to wydaje się, że po wywiadzie-rzece udzielonego P.Zdanowskiemu (opublikowanego na stronie Zagłębia Wałbrzych oraz w skróconej wersji w Tygodniku Wałbrzyskim i Tylko Piłce) oraz po spotkaniach z mieszkańcami, kibicami niewiele nowego można dodać w książce. Co sprytniejsi już dawno by wydali książkę opartą na samym wspomnianym wywiadzie. W przeszłości opracowywano książki na bazie samych wywiadów - obecnie zapowiada taką książkę o sobie samym Radosław Majdan. Horst Panic to jeden z najlepszych wałbrzyskich trenerów, ikona zarówno Górnika jak i Zagłębia więc nie byłoby problemem z czytelnikami. Do Bielawy, pierwszego poważniejszego przystanku w jego karierze zawodniczej, też nie jest daleko by dotrzeć do materiałów (może i ludzi) by wzbogacić publikację o Panicu. Wreszcie p.Włodzimierz, którego w kraju najbardziej kojarzą z Wałbrzychem. Ciołek to nie tylko pierwszoligowa przygoda w barwach Górnika, ale i Stal Mielec (gra z Lato, Szarmachem) i przede wszystkim reprezentacja Polski z bramkami strzelonymi Argentynie czy na mundialu z Peru. Z pewnością po książkach o ww. herosach wałbrzyskiej piłki nie można się by spodziewać jakiś pikantnych szczegółów z życia prywatnego, wyciągania tajemnic szatni. Jeśli chodzi o popyt to przykład z Bytomia pokazuje, że historie największych klubowych postaci mogą być pięknym akcentem podczas obchodów rocznicowych. Może podczas najbliższej okrągłej rocznicy ktoś np. pod patronatem uczelni pokusi się o napisanie historii któregoś z wałbrzyskich piłkarzy?

wtorek, 27 grudnia 2011

Książki futbolowe

W czasach gdy statystyki czytelnictwa w Polsce spadają na łeb, na szyję, książki wypierane są przez audiobooki, e-booki paradoksalnie u nas zauważalny jest wzrost liczby wszelkiego rodzaju wydawnictw związanych z piłką nożną. Najsłynniejszą futbolową książką made in Poland jest Wojna futbolowa Ryszarda Kapuścińskiego o konflikcie pomiędzy Salwadorem a Hondurasem, którego zarzewiem był mecz pomiędzy narodowymi drużynami tych państw. Treści stricte piłkarskich w tej książce jest mało i kibic futbolu może być nieusatysfakcjonowany. Na świecie największą popularnością wśród książek związanych z piłką jest Futbolowa gorączka Nicka Hornby'ego, który swój żywot opisuje niejako jako kalendarium ściśle związane z terminarzem meczów londyńskiego Arsenalu. Po książkę sięgnęło Hollywood i nagrano dwie wersję jego Fever pitch (1997 - Miłość kibica, 2005 - Miłosna zagrywka). Anglia uznawana jest jako kolebka futbolu, choć jest to kwestia mocno dyskusyjna, to w kwestii książek futbolowych na pewno palma pierwszeństwa należy się Brytyjczykom. Tam nie tylko klub musi się szczycić kilkoma książkami, ale większość znanych piłkarskich nazwisk może się pochwalić co najmniej kilkoma swoimi książkami! Nietrudno dociec, że chodzi o pieniądze, bo np. 26-letni Wayne Rooney podpisał kontrakt za 5 mln funtów za napisanie 5 książek o swoim życiu. Czy aby na pewno ma tak barwy żywot by wydawać aktualizacje do swoich biografii co rok, trzy lata? Książki futbolowe można podzielić na podkategorie:
1. beletrystyka związana z futbolem
2. kroniki/monografie klubowe/związkowe
3. wydawnictwa poświęcone turniejom/rozgrywkom
4. autobiografie/biografie
5. książki o aferach
6. literatura tzw. stadionowa - czyli rzecz o kibicach
7. niespełnione literackie ambicje dziennikarzy.
8. pozostałe.
Przed laty w Polsce pod względem książek było ubogo, jak ze wszystkim zresztą. Sukcesy "złotej jedenastki" Kazimierza Górskiego pociągnęły za sobą masę publikacji zarówno o monachijskim sukcesie olimpijskim, jak i późniejszym na mundialu. Zresztą funkcjonowało wówczas prężne Wydawnictwo Sport i Turystyka, które wydawało również takie perełki jak tomy Światowej Piłki Nożnej Janusza Kukulskiego czy Piłka nożna w Polsce Józefa Hałysa. Z czasem pojawiały się biografie, najwięcej książek powstało o nieodżałowanym Kazimierzu Górskim, ale biografii doczekał się choćby Grzegorz Lato, Włodzimierz Lubański czy Dariusz Dziekanowski. Osobiście byłem zauroczony pracą zbiorową pt. Raport z mundialu - traktującą o hiszpańskich mistrzostwach, gdzie przeanalizowano nie tylko większość ekip z rozrysowaniem taktyk, pod lupę wzięto sędziów, opisano wszystkich kadrowiczów Polski, przypomniano przebieg turnieju.
Wracając do autorskiego podziału książek futbolowych:
BELETRYSTYKA FUTBOLOWA
Niejako już wspomniałem o niej przy okazji Kapuścińskiego i Hornby'ego. W tym roku na naszym rynku wydawniczym pojawiły się i w tym temacie dwie książki autorstwa Michała Buczaka: Krew na stadionach i Stadiony w ogniu. Czytałem pierwszą z nich, a drugiej nie mam już zamiaru. Książka opisujące barwne przygody chuligana Legii Warszawa, których tłem są prawdziwe mecze (można się domyślić, że pierwszym meczem głównego bohatera był mecz Legii z Widzewem w sezonie 1991/92 kiedy jedyną bramkę dla wojskowych zdobył Jacek Sobczak a wykluczony został Leszek Kosowski). Nie jestem fanatykiem Legii, bo głównie do nich, a szczególnie tych co lubią mocne wrażenia, jest adresowana. Dla fanów zinów o "grillowaniu" również nie jest adresowana, bo wydarzenia są wyraźnie podkręcone pod bohatera książek Buczaka.
KRONIKI/MONOGRAFIE
Większość klubów wydało swoje monografie. Zarówno te z najwyższych lig jak i te, które grają na niskich szczeblach lub nawet zniknęły z futbolowej mapy kraju (vide Amica Wronki). Również organizacje pokusiły się o wydanie swoich monografii. Od początku lat 90-tych ubiegłego stulecia nową jakość wprowadziło Wydawnictwo GiA, które co roku wydaje rocznik (wydarzenia z kraju, puchary w Europie i na innych kontynentach, dokumentacja ze wszystkich meczy międzypaństwowych w Europie, Ameryce Południowej itd.), który rozwinął się w unikalną pozycję w skali nawet światowej!!! Uzupełnieniem są tomy z cyklu Kolekcja Klubów, które często zawstydzają produkcje firmowane przez same kluby. W połowie lat 90-tych na rynku wydawniczym pojawiły się almanachy, czyli roczniki, których prekursorami były łódzkie kluby na fali sukcesów Widzewa i ŁKS. Czy były/są wydawane regularnie - tego nie wiem. Z kolei od 2004 wydawana jest Kronika Lecha Poznań, które szczerze można polecić najwybredniejszym koneserom takich wydawnictw. Każdy mecz jest szczegółowo opisywany, sfotografowany, dużo statystyk związanych z piłkarzami jak i kibicami. W ostatnich czasach podobne książki zaczęły wydawać Jagiellonia i Śląsk.
KSIĄŻKI O TURNIEJACH
Życzę sukcesu temu kto chciałby skompletować wszystkie książki o danym turnieju. Już mieliśmy przedsmak tego co będzie się dziać w I półroczu 2012, kiedy to przed poprzednimi turniejami pojawiały się różne książki - od kolorowanek, albumu na naklejki po książkę kucharską z przepisami kucharza kadry. To wszystko popularyzuje imprezę, a i zapewne nie zabraknie różnych skarbów kibica ze składami, przewodników po stadionach, leksykonu gwiazd itd itp. Oczywiście są również książki o innych turniejach, ich historii. Znów palmę pierwszeństwa dzierży Wydawnictwo Andrzeja Gowarzewskiego, którego Encyklopedia Mistrzostw Świata została doceniona w świecie. Powstało już kilka reedycji i ten kto chce wiedzieć dosłownie wszystko - znajdzie tam. Również DZPN opracował książkę o sukcesie reprezentacji regionu w Regions Cup, gdzie brał udział wałbrzyszanin Piotr Broszkowski. Oprócz dokumentacji wspomnień z bułgarskiego turnieju, kadry dolnośląskich ligowców, w tym wówczas czwartoligowego Górnika/Zagłębia Wałbrzych.
AUTOBIOGRAFIE/BIOGRAFIE
Czytając dawne biografie asów rodzimego futbolu można było się lekko zawieść. W obecnej dekadzie poważnie drgnęło w tej kwestii. Największym sukcesem komercyjnym okazała się biografia Wojciecha Kowalczyka, który w swoim stylu bez ogródek mówił (a spisał to Krzysztof Stanowski) co się działo nie tylko przy Łazienkowskiej jak i w kadrze. Wielu kolegów "Kowala" obraziło się. Ostra, bezkompromisowa - tak powinna być książka. Czytałem wiele biografii piłkarskich, najczęściej angielskojęzycznych, które moim zdaniem wyznaczają standardy i naprawdę rzadko można znaleźć szczegóły z szatni, kontrowersje. Wybieram historię piłkarzy, którzy nie tylko byli osobowościami na boisku, ale mieli barwne życie poza murawą. Obecnie na rynku wydawniczym pojawiły się biografie gwiazd FC Barcelona. Zrobiłem ten błąd, że zakupiłem "Xavi - Barca moim życiem" i "Andres Iniesta: Rok w raju". Szybko straciły na aktualności to raz, dwa - pisane dużą czcionką (by jak najwięcej stron wypełnić) tak, że za szybko się czyta, a praktycznie nic nowego nie dowiemy się o asach Barcy. Wystarczy poczytać biografię na wikipedii, poszperać na stronach fanów i masz praktycznie więcej wiedzy niż po przeczytaniu książki. Na Messiego się szybko nie skuszę, chyba, że zakończy karierę. Szerzej o biografiach napiszę kiedy indziej.
KSIĄŻKI O AFERACH
Temat gorący, ciągle na czasie. Wśród autorów nie mogło zabraknąć Jana Tomaszewskiego, który upust swojej frustracji dał w 2004 podpisując "PZPN czyli Przestępcy Zrzeszeni Przeciwko Nam". Prawdę powiedziawszy nic ciekawego z niej się czytelnik nie dowie i o wiele ciekawszą lekturą jest "Cwaniaczku nie podskakuj. Afery i skandale polskiego futbolu" autorstwa Tomasza Jagodzińskiego - polityka, działacza GKS Bełchatów, niedoszłego prezesa PZPN, dziennikarza PS. Tam znajdziemy już konkrety - nazwiska, daty, wydarzenia. Co prawda wielu już zapomniało o pewnych wydarzeniach, ale dla tych co uważają, że wszelkie zło w PZPN to era Listkiewicza czy Laty - książka Jagodzińskiego otworzy oczy na pewne sprawy. O najświeższej aferze Fryzjera taktują dwie książki napisane przez fajnych chłopaków, czyli Ryśków. Najpierw Ryszard Niedziela wespół z opolskim dziennikarzem Romanem Stęporowskim napisali książkę Mafia Fryzjera, z której dowiemy się co się działo w Odrze Opole, jak przebiegała współpraca z Fryzjerem. Niedziela wybiela się oczywiście i mija się niekiedy z prawdą, ale warto przeczytać o tym jakie bagno było w drugiej lidze na początku XXI wieku. W tym roku głos zabrał główny oskarżony, czyli Fryzjer, Szczota - Ryszard Forbrich, którego spisał red. Piłki Nożnej Adam Godlewski. W "Spowiedzi Fryzjera" - napisanej lekko, łatwo do czytania - nie znajdziemy wielkich sensacji, tylko potwierdzenie pewnych podejrzeń, faktów. Śledzących zatrzymania, afery, książka ta nie zszokuje. Zaskoczeniem na pewno są zdjęcia kompromitujące wiele osób. Z wałbrzyskiego podwórka znajdziemy unikatowe zdjęcia Horsta Panica jako trenera Amiki (od razu zaznaczam - Panic NIE BYŁ w ogóle związany z korupcyjna działalnością we Wronkach), a także wspomnienie dobrych znajomych Forbricha w osobach byłych obrońców wałbrzyskiego Górnika - Zbigniewa Małachowskiego (długoletniego kapitana Amiki) czy Andrzeja Kisiela (który pomógł Amice będąc graczem Miedzi). W zapowiedzi jest kontynuacja - czy będzie coś nowego, rzucającego nowe światło na fakty? Wątpię. Prawdę powiedziawszy nie wiadomo kiedy i czy w ogóle będzie druga część wydana, a dla zainteresowanych tematyką polecam www.pilkarskamafia.blogspot.com/.
LITERATURA STADIONOWA
Książka o kibicach Arki -cena 99,90 zł
Pojęcie, które narodziło się wraz z pojawieniem się na rynku przedruków książek Kinga i Knighta. Motorem napędowym były na pewno filmy Football Factory czy Green Street Hooligans, ale środowisko kibicowskie od lat miało swoje ziny, później periodyki (m.in. To My Kibice). Prekursorem na polskim rynku był jednak wrocławianin Roman Zieliński, który w ubiegłym stuleciu napisał "Pamiętnik kibica.Ludzie z piętnem Heysel" oraz  "Ligę Chuliganów". Wartość merytoryczna zapewne była niejednokrotnie przedyskutowana, ale Zielińskiemu, który swego czasu próbował sił jako dziennikarz Słowa Polskiego, nie odbierze palmy pierwszeństwa oraz talentu literackiego. Oprócz przetłumaczonych historii z Londynu na krajowym rynku pojawiły się historię ruchu kibicowskiego ŁKS, Widzewa, Lecha czy Arki Gdynia. Czytałem wszystkie i najsłabiej wypada ta ostatnia. Wiem, że tym stwierdzeniem podpadam kibicom Górnika Wałbrzych, którzy często są wspominani w w książce "Dawnych wspomnień czar - Arka Gdynia". Wydana przez kibiców żółto-niebieskich w ub.roku książka to spis wspomnień, który przypomina artykuły z pism kibicowskich. Największym minusem tej pozycji jest cena. Sto złotych wydane na wspominki chuliganów to za dużo, zwłaszcza, że konkurencja potrafiła opisać swoje przygody równie barwnie i niekiedy o wiele ciekawiej. Jest to bodaj najdroższa krajowa książka!
Oprócz książek kibiców dla kibiców pojawiły się naukowe opracowania ruchu kibicowskiego, socjologiczne studia typu: "Rycerze w szalikach. Subkultura chuliganów piłkarskich w świetle koncepcji Ericha Fromma", "Chuligaństwo stadionowe.Studium kryminologiczne". Na autorytet wśród mediów wyrósł Jerzy Dudała, który jest autorem doktoratu "Problem chuligaństwa na trybunach stadionów - studium socjologiczne na przykładzie wybranych grup kibiców". Sosnowiczanin wydał również popularną książkę o kibicach "Fani - chuligani. Rzecz o polskich kibicach", wiele zrobił, by społeczeństwo nie postrzegało ludzi w szalach jedynie jako bandytów.
NIESPEŁNIONE LITERACKIE AMBICJE DZIENNIKARZY
Trochę kontrowersyjna kategoria, ale czytając kilka książek stwierdziłem, że niektórzy pismacy wydając książki lecą swoje kompleksy. I nie mam tu na myśli wałbrzyszanin Tomasza Piaseckiego i jego książek o OZPN i piłkarzach Górnika. Romana Kołtonia kojarzą ci co oglądają mecze w polsacie, czytają Przegląd Sportowy.  Blisko 42-letni dziennikarz ma w swoim dorobku 3 książki !!! A wliczając album Biało-czerwone mundiale to nawet cztery. Swoje obserwacje z turniejów, wspomnienia, które częściowo były opisane w jego gazecie przelał na papier, ubrał w okładkę i wydał. Książki czyta się łatwo i przyjemnie -ot w sam raz na długą podróż pociągiem. Ale prawdę powiedziawszy futbolowy kibic spokojnie może się bez nich obejść, bo nic nowego, ciekawego z nich się nie dowie. Podobnie odbieram wysyp książek Stefana Szczepłka, kiedyś związanego z Piłką Nożną, dziś głównie z Rzeczpospolitą. O ile biografia Kazimierza Deyny jest pozycją obowiązkową to już dwutomowa "Moja historia futbolu" czy  rozpoczynający 11-tomowy cykl piłkarskiej kolekcji Polityki "Mecze, które wstrząsnęły światem" stanowią subiektywny wybór wydarzeń nie zawsze trafiający w gust większości czytelników. Minusem jest cena, ale to można obejść czekając kilka miesięcy, bowiem cena na pewno spadnie.
Do tej szufladki włożyłbym dwie książki napisane przez byłych selekcjonerów Janusza Wójcika "Janusz Wójcik - jego biało-czerwoni" we współpracy z Witoldem Beresiem, gdzie "Wójt" zasłynął określeniem siebie trenerem stulecia, oraz Jerzy Engel i jego "Futbol na tak", który można dostać w księgarni we Wrocławiu (przy Świdnickiej) za ...UWAGA, UWAGA -50 groszy!!! I tak znajdą się tacy co uważać będą, że to za dużo...
Wielu dziennikarzy współpracuje z piłkarzami opracowując biografie, nadając im literacki sznyt. Kilku dziennikarzy, których lubiłem czytać w piłkarskich czasopismach napisało swoje książki, ale zarówno jak w przypadku śp. Janusza Atlasa czy Pawła Zarzecznego nie były to pozycje stricte futbolowe. Mimo wszystko warto było sięgnąć po nie.
POZOSTAŁE
Wśród nich są m.in. albumy. Są to najdroższe pozycje, zdominowane przez fotografie. Śp. Marek Wielgus, swego czasu dobrodziej stołecznej Polonii wydał piękny album World Cup'94. Później ukazały się warte wspomnienia "Biało-czerwone mundiale", "Kazimierz Górski i jego orły". Oczywiście przed euro pojawią się wydawnictwa związane z imprezą. Wydane na dobrej jakości papierze przede wszystkim odstraszają ceną, bo nie są to tanie książki. Przykładem z ostatniego turnieju było "Piłka Nożna. 1001 fotografii", którego zainteresowanie moje minęło po przeglądnięciu w EMPiK-u. O wiele ciekawym albumem byłby zbiór fotografii po turnieju, ale wówczas istnieje zagrożenie, kogo by zainteresowałby powrót do zdarzeń sprzed miesięcy, tygodni, zwłaszcza, że być może turniej zakończyć się może porażką sportową.
Pseudokomiks przed azjatyckim mundialem
Do pozostałych zaliczyć należy opracowania naukowe, czysto szkoleniowe.Wśród autorów jest m.in. "ulubieniec" Oresta Lenczyka, dyrektor sportowy Śląska oraz pracownik AWF Krzysztof Paluszek. Ciekaw jestem ilu dolnośląskich szkoleniowców czytało jego autorstwa Kompendium instruktora i trenera piłki nożnej - publikację namaszczoną przez DZPN. Biorąc pod uwagę brak sukcesów na niwie szkoleniowej można podpiąć Paluszka pod kategorię "niespełnione ambicje".
Dla młodszych czytelników pozostają komiksy, gdzie jest jednak spora posucha. Prawdę powiedziawszy nie słychać by za granicą był to rynek bogaty w publikacje futbolowe. Oprócz futbolowych historyjek w komiksach poświęconych olimpijskim zmaganiom czy idei fair play ("Rycerze fair play" - W.Lubański nagrodzony za gest podczas meczu z Danią w 1977r.) pojawiły się bodaj trzy komiksy. Pierwszy "Od Walii do Brazylii"- czyli rzecz o X MŚ - narysował twórca Thorgala Grzegorz Rosiński.  Później w 2002 roku powstał "Biało-czerwoni - 1 - Droga do Japonii i Korei", rzekomo tom 1, ale merytorycznie ni to zestaw karykatur ni to śmieszne, a ogólnie PORAŻKA!! O wiele lepiej prezentuje się rysowana historia Trenera Tysiąclecia -Słynni Polscy Olimpijczycy - 8 - Kazimierz Górski, w serii wydanej przed ostatnimi Igrzyskami Olimpijskimi.
Książek jest wiele, różnorodnych. Są źródłem wiedzy futbolowej, czasem czystą rozrywką, a dla niektórych źródłem zarobku. Mogą być dobrym prezentem, a czasem nawet natchnieniem by pójść na mecz, poznać klimat w rzeczywistości, a nie przed monitorem telewizora.

poniedziałek, 26 grudnia 2011

Wałbrzyska A klasa

Są miasta w Polsce o mniejszej liczbie mieszkańców, którzy mogą się pasjonować derbami w wyższych ligach niż A klasa. Przykładem jest Dębica, gdzie Igloopol i Wisłoka swego czasu grały w 2.lidze a dziś rywalizują w IV lidze. Pod Chełmcem cieszymy się póki co drugą ligą, ale potem jest ogromna przepaść i kolejne wałbrzyskie ekipy rywalizują dopiero na siódmym szczeblu rozgrywek! To wstyd dla futbolu w naszym mieście i jest oznaką kryzysu jaki nie od dziś panuje w mieście. W tym sezonie grupa wałbrzyska lub grupa I A klasy prowadzonej przez OZPN Wałbrzych zdominowana jest przez drużyny właśnie z Wałbrzycha. Gdyby nie wycofanie się Juventuru to stan posiadania byłby okazalszy. Niestety, ilość nie przechodzi w jakość. Zdarzyło mi się oglądać kilka meczy A-klasowych i poziom nie był porywający. Stosunkowo szybko tabela podzieliła się na części i wiadomo, że o awans będą rywalizować Karolina z rezerwami Górnika PWSZ oraz Sudetami. Skalnik i Włókniarz Głuszyca są za silne na mocny środek, ale za słabi na podjęcie walki o awans. Wałbrzyski Gwarek, Zagłębie, rewelacyjny Venus, Unia Jaroszów i Cukrownik Pszenno stanowią środek nie zagrożony spadkiem ani walką o coś więcej. O utrzymanie walczyć będą ekipy z Roztoki, Żarowa, Uciechowa i Czarnych Wałbrzych, natomiast jest przesądzony los beniaminków z Boleścina i Bystrzycy Dolnej, dla których A klasa stanowi na chwilę obecną za wysokie progi.
Przedsezonowe prognozy mówiły głównie o rezerwach drugoligowego Górnika PWSZ. Czy przy Ratuszowej są zainteresowani awansem czy też chcą ogrywać byłych juniorów, rezerwowych drugoligowców w A klasie? Ze sportowego punktu widzenia większość pojedynków podopieczni Piotra Borka powinni zakończyć tak jak derbowy mecz z Zagłębiem (9:0), ale z różnych przyczyn tak się nie stało. Skład się zmieniał, nie zawsze można było liczyć na wsparcie z I zespołu.  Okazało się, że potknięcie w 2 zaledwie meczach może okazać się brzemienne w skutkach. Klęska w Uciechowie z Kolibrem (1:5) trudno racjonalnie wytłumaczyć, bo nawet jeśli pojechali tylko juniorzy wsparci doświadczonym Bębeńcem to powinni sobie tam poradzić. Również dość mocny skład zagrał przeciwko rewelacji z Jaworzyny Śląskiej i nie potrafił u siebie wygrać. Karolina to solidny zespół prowadzony przez Roberta Tymcika, który przez wiele lat nękał w barwach Karoliny bramkarzy okręgówki a ma również za sobą grę w trzecioligowej Polonii Świdnica. Zespół systematycznie zbierał punkty i oprócz wałbrzyskiego potentata, Włókniarzowi Głuszyca udało się urwać punkty. Wiosną czeka ją ciężkie zadanie utrzymanie ledwie punktu przewagi, zwłaszcza, że czeka wyjazd do Dziećmorowic. W Sudetach od wielu lat mówi się o awansie, ale zawsze coś staje na przeszkodzie. W tym roku oprócz rezerw Górnika PWSZ okazuje się Karolina. Zespół, który bazuje na legendarnym (w skali klubu z Dziećmorowic) Piotrze Osieckim, doświadczonym bramkarzu Łukaszu Jaśkiewiczu oraz Jarosławie Grzesiaku, który wybrał Sudety niż grę klasę wyżej w Gorcach porażek doznał z dwoma prowadzącymi w tabeli zespołami i zanotował jeden remis. Drużynę, którą prowadzi Wiesław Kosowski, brat legendy wałbrzyskiego futbolu Leszka, stać na nie jedną niespodziankę i może to być wyprzedzenie np. Karoliny. W Skalniku gra kilka znanych postaci ze Zdzisławem Pyrdołem na czele. Ten szybki napastnik szybko się zestarzał i już ma 35 lat. Mimo, że niewiele stracił ze swoich atutów - jeśli chodzi o A klasę, bo w wyższych ligach szybko zweryfikowano jego umiejętności - obecny kapitan zespołu grywa w defensywie a co za tym idzie nie strzela tylu bramek. Z innych ciekawych nazwisk w Czarnym Borze możemy znaleźć Marcina Masiela (m.in. Górnik/Zagłębie Wałbrzych w IV lidze), Łukasz Wawrzyniak (pozyskany z Zagłębia, a wcześniej Górnik/Zagłębie). Najskuteczniejszym graczem jest Damian Linowski, który w seniorach zaczął strzelać gole w Juventurze. We wcześniejszych latach Skalnik uchodził za etatowego faworyta do awansu, w tym sezonie raczej nim nie będzie. Postęp w wynikach jest widoczny w Głuszycy, gdzie do znanych postaci (Rydzewski, Kalka, Pastuła) doszli byli gracze Juventuru z evergreenem Robertem Rzeczyckim. Popularny "Jugol" mimo 42 lat na karku to multi rekordzista w liczbie przeprowadzonych zmian barw klubowych. Jest on jedynym, obok Piotra Przerywacza z rezerw Górnika PWSZ, graczem tej grupy mającym na koncie grę w ekstraklasie. 8 meczy na najwyższym szczeblu rozgrywek i to w barwach Górnika Wałbrzych ma za sobą szkoleniowiec Unii Jaroszów - Adam Wróbel. W drugiej lidze zaś, oprócz wspomnianych graczy, grał Paweł Jędrowski - dziś grający trener Kolibra Uciechów, a przed laty obrońca dzierżoniowskiej Lechii. Na zapleczu ekstraklasy wystąpił w barwach KP Wałbrzych defensor Gwarka Wałbrzych Marcin Żydek. 
25% drużyn tej grupy gra w Wałbrzychu, ale oprócz pozycji wicelidera Górnika II PWSZ nie mieli sympatycy powodów do zbytniej radości, a i przyszłość nie rysuje się w różowych kolorach. Wiele osób inaczej wyobrażało sobie reinkarnację wałbrzyskiego Zagłębia. Myślano, że wzorem pobytu w B klasie awans nastąpi w drugim sezonie pobytu w tej klasie. Niestety, marzenia o awansie trzeba odłożyć o co najmniej rok. Problemem oczywiście są finanse, bo bez z nich nie da się ściągnąć doświadczonych graczy. Obecna kadra opiera się na b.juniorach, doświadczonych graczach, którzy najlepsze lata mają ze sobą i nie gwarantują walki o awans. Zdarzają się przebłyski, ale ogólnie Jarosława Borconia dzieli sporo do poziomu Karoliny czy Sudetów. Z drugiej strony nie można postrzegać zespołu przez pryzmat porażki z Górnikiem II PWSZ, kiedy to ligowcy mocno się zmobilizowali szczególnie na tego rywala. Wiadomo, że to nie ta półka, nie ten poziom wyszkolenia, ba nawet nie ten rytm treningów. Oglądałem Zagłębie przy Dąbrowskiego akurat w zwycięskich pojedynkach i nie tylko ja mam nadzieję, że tych będzie coraz więcej. Gwarek uplasował się wyżej, ale po jesieni gruchnęła wiadomość o rezygnacji prezesa klubu Pawła Orfina i wg tzw. wtajemniczonych przyszłość klubu jest niewiadomą. Wielka szkoda, bo stadion przy ul. Jagiellońskiej to jedyna arena zmagań drużyny ... kobiet. Czarni jak zwykle są targani finansowymi problemami. Z boiskiem od zawsze praktycznie były kłopoty. Teraz dzięki kampanii przedwyborczej udało się uregulować zaległości względem OZPN, a w lidze było słabiutko. Paradoksalnie im dłużej zespół grał tym lepiej się spisywał. Po zwycięstwach nad outsiderami z Boleścina i Bystrzycy Czarni powalczyli z Głuszycą i Skalnikiem przegrywając minimalnie, zremisowali z Zagłębiem i po raz drugi pokonali Koliber. Tutaj niezniszczalnymi ikonami wręcz są Bartosz Kwiatek i Patryk Konsewicz pamiętający czwartoligowe (dziś byłyby to trzecioligowe) boje Czarnych...
Patryk Konsewicz (Czarni) a za nim Marcin Masiel (Skalnik) swego czasu grali w IV lidze dolnośląskiej - dziś rekreacyjnie kopią piłkę w A klasie. [foto: walbrzyszek.com]

W przerwie zimowej pewnie będzie czytać o kłopotach finansowych klubu z Wrocławskiej. Szkoda, gdyby zniknął z futbolowej mapy miasta.
W miejskiej rywalizacji wałbrzyskich A-klasowców odnotowaliśmy wyniki:
Czarni - Zagłębie 2:3, 0:0
Gwarek - Górnik II PWSZ 2:3, 1:6
Gwarek - Czarni 3:2
Czarni - Górnik II PWSZ 0:4
Zagłębie - Gwarek 3:3
Górnik II PWSZ - Zagłębie 9:0.
Wnioski są proste - tabela idealnie odzwierciedla podział sił A-klasowców w mieście.
Smutną sprawą jest ... biała wałbrzyska plama w globalnej sieci jaką jest internet. Wyniki z A klasy można koniec końców wyczytać po kilku godzinach z 90minut.pl - tyle, że i tam zdarzają się pomyłki, bowiem autor A-klasowej zakładki czerpie wiedzę ze ..stron internetowych klubu. Błędy zdarzają się również Słowu Sportowemu, które stara się być najbardziej wiarygodnym regionalnym źródłem wyników. Nie do ogarnięcia jest wychwycenie strzelców bramek. Ktoś jakby chciałby to zrobić musiałby przysiąść przy telefonie, nie przy komputerze. Co najgorsze to właśnie Wałbrzych wygląda najgorzej, by nie rzec beznadziejne - o Górnika PWSZ witrynie powszechnie wiadomo, Zagłębie ma 2 strony, ale od pewnego czasu nieaktualizowane, newsy szybciej można czerpać z forum. Gwarek - najlepsza witryna klubowa w mieście!! Czarni-brak. W innych klubach jest porównywalnie lepiej, na palcach jednej ręki można policzyć kluby bez stron/aktualizacji stron. Część ciekawie się rozwija, a u nas ...
Obecnie za wyjątkiem Górnika PWSZ mamy praktycznie po klubie na każdej dzielnicy, bo w B klasie grają Podgórze i Górnik Nowe Miasto. Przez problemy ze stadionem/boiskiem zniknął tymczasowo (?) Juventur, więc nie można liczyć Podzamcza. Miasto ponad stutysięczne ma potencjał, ale przyglądając się ligowym tabelom wygląda na to, że poza Górnikiem PWSZ jest futbolowa pustynia. Może orliki, może kolejne pokolenia czy to piłkarzy czy to szkoleniowców/nauczycieli zmienią coś w tej materii. Oby.

czwartek, 22 grudnia 2011

Jesień wałbrzyszan w innych ligach

Posucha wśród wałbrzyszan w najwyższych ligach krajowych panuje na dobre. W niższych możemy znaleźć nazwiska piłkarzy, którzy w bliższej lub dalszej przeszłości grali w mieście pod Chełmcem. O piłkarzach z 1. i 2.ligi już pisałem teraz kolej na niższe ligi.
Michał Protasewicz (po lewej) odnalazł formę w Barlinku.
Michała Protasewicza wielu zdążyło już zapomnieć. Piłkarz, który bywał (nie mylić z grą) w ciekawych klubach holenderskich, niemieckich i polskich całkowicie rozczarował podczas jesiennej rundy ubiegłego sezonu. Jesienią tego roku grywał w trzecioligowej Pogoni Barlinek (grupa pomorsko-zachodniopomorska) gdzie zaliczył wszystkie 17 spotkań.  Pogoń zajmuje dopiero dopiero 11.miejsce, grubo poniżej oczekiwań. Wyjść z przeciętności ma pomóc nowy trener - doskonale znany m.in. wałbrzyszanom - Krzysztof Knychała, który prowadził nie tak dawno Nielbę Wągrowiec, a dekadę temu Obrę Kościan, która grała przeciwko Górnikowi w "starej" 3.lidze.
D.Krasnodębski [foto.ks-skra.pl]
O wiele lepiej w grupie śląsko-opolskiej spisuje się częstochowska Skra z wałbrzyskim obrońcą Danielem Krasnodębskim. 23-letni dziś "Krasny" wyemigrował z Wałbrzycha do krakowskiej Wisły wraz z Dawidem Kubowiczem.  Grywał tam w juniorach, Młodej Ekstraklasie, a trzeci sezon grywa pod Jasną Górą, gdzie w czerwcu wywalczył awans do 3.ligi. Jesienią zagrał 7 spotkań zdobywając jednego gola w derbowym pojedynku z Victorią. Później przytrafiła mu się kontuzja eliminująca go z końcówki rundy. Beniaminek po rundzie jesiennej zajmuje 7.miejsce i bliżej mu czołówki niż do dołu tabeli. Trenerem Daniela jest były gracz Odry, Ruchu czy Dyskobolii Jan Woś.
Najwięcej eks-wałbrzyszan w 3.lidze występuje oczywiście w grupie dolnośląsko - lubuskiej. Obserwując tegoroczne rozgrywki odnosi się dziwne wrażenie, że poziom obniżył się, a i rywalizacja nie jest taka ciekawa jak w poprzednich sezonach. I nie chodzi tu nawet o sezon, w którym grał w tej lidze wałbrzyski Górnik PWSZ.  Po 3.kolejce wycofał się Twardy Świętoszów, widmo kolejnych wycofań zagląda w oczy lubuskich ligowców z Kostrzyna, Świebodzina czy Nowej Soli. Póki co jeszcze grają, choć forma ich jest daleka od tej, do której się przyzwyczajono. W fotelu lidera wygodnie rozsiadł się MKS Oława i nic nie wskazuje by wiosną nastąpił jakiś kataklizm. Tuż za nim trzebnicka Polonia, która w końcu nie musi grać po jakiś Łozinach tylko na jednym z najładniejszych obiektów w regionie, który kandydował do miana bazy podczas Euro 2012.  Na szóstym miejscu jest świdnicka Polonia/Sparta, która niby pozbyła się z nazwy Sparty, ale tak naprawdę we wszelkich oficjalnych terminarzach w DZPN, LZPN figuruje dwuczłonowa nazwa. Gdy zespół wzmocnił powracający z ekstraklasy J.Lato, przystań znalazł odpalony przez R.Bubnowicza podczas okresu przygotowawczego przed inauguracją poprzedniego sezonu doświadczony Adam Łagiewka. Do Dariusza Filipczaka i Marcina Smoczyka dołączyli kolejni gracze rodem z Wałbrzycha. W obronie młodzieżowcem był Adam Chmiel - wychowanek Górnika, który przyszedł po rocznej przygodzie w Olimpii Lewin Brzeski, pomoc wzmocnił niechciany przy Ratuszowej Paweł Tobiasz, a ze Szczawna przyszedł Michał Starczukowski, który w seniorach zadebiutował u Roberta Bubnowicza. Zespół uchodzący za jednego z kandydatów w pierwszych 5 meczach zanotował aż 4 porażki. Później było o wiele lepiej, ale mimo wszystko zespół powinien być wyżej w tabeli. Liderem zespołu wciąż pozostaje 37-letni D.Filipczak (15 meczy/6 goli), Tobiasz w tylu samo meczach trafił czterokrotnie, Smoczyk zaliczył 11 meczy, Chmiel 9, Starczukowski -6.
J.Teśman (po prawej) pewniak w Ilance Rzepin.
Oczko niżej i oczko mniej od świdniczan ma nie tak dawny trzecioligowy potentat z Lubuskiego Ilanka Rzepin. Po wycofaniu się sponsora budżet obcięto ponoć o 2/3, a mimo to zespól prezentuje się solidnie. Po letniej rewolucji kadrowej znalazło się miejsce dla wałbrzyszanina - Jarosława Teśmana. 24-letni "Jajo"  z Wałbrzycha wyemigrował do Lubina, stamtąd do Kołobrzegu z roczną przerwą na grę w Olimpii Elbląg. Latem Kotwicę zamienił na Ilankę, gdzie był podstawowym graczem opuszczając jeden mecz a w pozostałych 16 nie opuścił ani minuty!
Słabo sobie radzi na trzecioligowym froncie beniaminek z Bielawy. Bielawianka z rozpędu, podobnie jak swego czasu wałbrzyski Górnik PWSZ, w roli beniaminka, zaledwie rok spędziła w IV lidze, ale jak się brutalnie okazało nawet słaba 3.liga póki co stawia za wysokie wymagania. Z 8 meczy wyjazdowych aż 7 zakończyło się porażkami.Czternaste, przedostatnie miejsce jest na razie spadkowe, ale nic nie przesądza, bowiem od jedenastej Prochowiczanki dzieli ledwie dwa punkty. Bramka bielawska to domena 34-letniego Wojciecha Wierzbickiego, brata znanego siatkarza Piotra. Wychowanek Górnika nie miał szczęścia do gry w rodzinnym mieście tułając się po klubach w byłym woj.wałbrzyskim. Gdy na 3 lata trafił do pobliskiego Szczawna Zdrój wywiało go do Kłodzka a stamtąd do Bielawy, z którą zanotował 2 awanse. W obecnym sezonie nie opuścił ani minuty w 15 spotkaniach. W obronie 5 razy wystąpił Damian Olejnik - wychowanek Górnika, który wzorem Rytko czy Biela karierę kontynuował w SMS Łódź. Ani razu nie zagrał dłużej niż kilkanaście minut ...
Rafał Majka (po lewej) gra w Orkanie Szczedrzykowice.
Bartosz Konarski - kapitan AKS Strzegom.
W czwartej lidze dolnośląskiej prym wiodą zespoły z b.woj.wrocławskiego. Sensacyjnym liderem jest beniaminek Foto-Higiena Gać. Wielu śmiejąc się z nazwy musiało po meczu kręcić z niedowierzaniem głowami. Z 17 spotkań zespół wygrał aż 10 i tylko dwukrotnie schodził pokonany. Liderem drugiej linii jest 36-leni Jacek Sorbian grający swego czasu w KP/Górniku SSA Wałbrzych. W 16 meczach 4-krotnie trafiał do siatki rywala. Skompromitowany ze względu na korupcyjną przeszłość radzi sobie nie tylko na boisku, bowiem jesienią był trenerem A-klasowej Burzy Bystrzyca, którą zostawił na fotelu lidera. Z kolei w szóstej drużynie ligi GKS Kobierzyce odnalazł się Wojciech Ciołek, który kilka razy w roli rezerwowego wybiegał pod koniec meczów. Pewniakiem z kolei jest Rafał Majka w Orkanie Szczedrzykowice (7.miejsce), który w 6 meczach dwukrotnie trafił do siatki rywala. Dopiero na 12.miejscu jest beniaminek z wałbrzyskiej klasy okręgowej AKS Strzegom. Wydawało by się, że jest mocna kadra, a tymczasem przez dłuższy czas zespół tułał się w dole tabeli. Bramkarz Daniel Główka, który nie wstał z ławki rezerwowych w 2.lidze w Górniku PWSZ (jesień 2010) wiosną uratował ligę dla Karkonoszy, a obecnie broni właśnie w Strzegomiu. Więcej w AKS spodziewano się po Bartoszu Konarskim, który tylko cztery razy wpisał się na listę strzelców. Jego partnerem jest Chrystian Serkies, który swego czasu był próbowany przez R.Bubnowicza. Tuż za AKS jest Konfeks Legnica, w którym znajdujemy kolejnego po Sorbianie gracza, który pamięta drugą ligę przy Ratuszowej. Mowa tu o 37-letnim Emilu Nowakowskim, który w sierpniu przeprowadził się do Konfeksu z BKS Bobrzanie Bolesławiec.
W klasach okręgowych sporo jest drużyn z dawnymi wałbrzyskimi ligowcami i nie tylko w lidze prowadzonej przez wałbrzyski OZPN.  Po raz kolejny w Kamiennej Górze powstała wałbrzyska kolonia i wydaje się, że ósme miejsce dla drużyny, w której grają Marcin Wojtarowicz, Adrian Sobczyk (rozegrał tylko jeden mecz, ale strzelił w nim 2 gole!), Piotr Horyk, Piotr Smoczyk, Marcin Dobrzański, Piotr Kałoń, Paweł Fraś czy bracia Tomasz (jako playmanager) i Bartosz Sobotowie jest za niskie jak na umiejętności tych graczy. W Kowarach rzutki sponsor, zwany szumnie menadżerem, chciał zbudować dream team, ale póki co z głośnych, zapowiadanych nazwisk (m.in.Tobiasz) do Olimpii trafił Maciej Udod - dawny gracz Górnika, który latem świętował powrót do okręgówki z Piastem Nowa Ruda.
W legnickiej okręgówce trenerem Mewy Kunice jest Andrzej Kisiel, w Kuźni Jawor wciąż piłkę kopie niezniszczalny 40-letni już Zbigniew Wójcik. Z kolei we wrocławskiej kl.okręgowej w LZS Stary Śleszów (7.miejsce) grają Łukasz i Fabian Jaworscy oraz Sławomir Jurkowski. Wreszcie na wałbrzyskim okręgowym podwórku najgłośniejsze nazwiska rodem z Wałbrzycha (pewnie i tak kogoś pominę to): B.Walusiak, B.Gromniak, D.Dudek, R.Borkowski, M.Traczykowski w świebodzickiej Victorii. Borkowski to jeden z najskuteczniejszych graczy ligi z 13 golami, a "Traku" (11 goli)został uznany najlepszym graczem zespołu. W Gromie Witków wciąż podporą defensywy jest Jarosław Solarz. W Mieroszowie z kolei 39-letni Grzegorz Gruszka broniący jeszcze w "oryginalnym" Górniku Wałbrzych przed wycofaniem i fuzją z Zagłębiem. Obok niego w kadrze znajdują się Szyszka, Kaszuba, Grzelak, Błażyński, Sikorski, którzy mają za sobą debiut w seniorach Górnika/Zagłębia. W Szczawnie latem pożegnano się z doświadczonymi graczami i ściągnięto nowych. Niestety, piłkarze prowadzeni przez Wiesława Walczaka muszą nieco zweryfikować awansowe plany bo 9 punktów do lidera przy niestabilnej formie i wciąż niewyjaśnionej sytuacji z boiskiem nie wróży dobrze. Nazwiska Michno, Antasa, Nadziei, Mrozowskiego, Czechury i w końcu najstarszego bodaj ligowca w regionie - 46-letniego Tomasza Resela, są znakomicie znane. W Pieszycach wciąż dzielą i rządzą bliźniacy Sebastian i Sławomir Gorządowie.

wtorek, 20 grudnia 2011

Jesień Górnika PWSZ

Ciężko się jakoś doczekać aktualizacji a co dopiero podsumowania poczynań wałbrzyskich drugoligowców na oficjalnej stronie Górnika PWSZ. Piłkarze Roberta Bubnowicza zajęli jedenaste miejsce, ale gdyby nie fatalny początek (4 mecze bez punktu) to być może udałoby się wskoczyć na górną połówkę tabeli - do siódmej Jaroty Górnik PWSZ traci obecnie 6 punktów. Przeklęte studenckie mistrzostwa w futsalu odbiło się mocną czkawką dla wałbrzyszan. Do wstydliwego odpadnięcia z PP z rezerwami Rozwoju Katowice doszły porażki w pierwszych 4 meczach. O ile zero punktów w spotkaniach z GKS i Miedzią można było zakładać, to w pełnej dyspozycji Górnik śmiało mógłby pokusić się o punkty w Żaganiu i u siebie z Bytovią. Trudno. Było minęło.
DEFENSYWA
W bramce Damian Jaroszewski był pewniakiem. W tej rundzie zaliczył kilka kapitalnych występów, dwa obronione rzuty karne, ale i dwa klopsy. O ile błąd w meczu z Sosnowcem nie miał konsekwencji to już z Bałtykiem kosztowało utratę co najmniej punktu. Można śmiało stwierdzić, że jest jednym z lepszych fachowców w lidze. Zmiennikiem trochę awaryjnie został 19-letni Kamil Jarosiński, który zadebiutował w Żaganiu po wykluczeniu "Jogiego". Z Czarnymi wpuścił 2 gole, ale dramat nastąpił w Legnicy kiedy wałbrzyszanie przegrali aż 0:5, a w kilku przypadkach mógłby się zachować lepiej - zwłaszcza przy strzałach z dystansu. Z powodu braku młodzieżowców wystąpił jeszcze w spotkaniu z Rakowem, gdzie nie udało mu się jednak zachować czystego konta. Całe szczęście, że nikt nie wpadł na pomysł odkurzenia Wodzyńskiego.
Prawdziwym egzaminem dla Jarosińskiego był mecz w Legnicy (0:5)
W obronie Robert Bubnowicz grał klasycznie - czwórką defensorów.  Prawa strona to oczywiście pewniak Dariusz Michalak, którego pozycja w porównaniu z ubiegłym sezonem została mocno zagrożona przez ... wyjście z wieku młodzieżowca. Gdy bawił z kolegami w Finlandii zagrał na prawej stronie 18-letni Sławomir Orzech, który dopiero teraz oficjalnie ma dołączyć do pierwszego sezonu. Jesienią był pewniakiem w DLJ a seniorską piłkę poznawał w rezerwach w A klasie. Później na początku sezonu na prawej obronie grał Grzegorz Michalak i Mateusz Sawicki, ale od pierwszego zwycięskiego meczu (z Jarotą) Darek nie oddał już placu. Grał równo, co nie znaczy bardzo dobrze by załapać się do gdańskiej Lechii, do której trafił na testy. Na środku defensywy podczas premiery wystąpili Piotr Przerywacz i Michał Łaski. Dla Piotra był to epizod, a Michał wskoczył do składu dopiero po chorobie Jana Bartoša. W końcówce sezonu był pewniakiem pauzując jedynie z powodu żółtych kartek. Można mu zarzucić zaspanie przy golu Grzybowskiego w Głogowie, ale z drugiej strony nikt nie spodziewał się, że wpisze się na listę strzelców (vide gol z Rakowem). Podstawowym stoperem jest Marek Wojtarowicz, po którym nie widać, że ma już 34 lata. Zawalił gola w Zdzieszowicach, ale za to zrewanżował się w Bytowie. Jego partnerem był nasz czeski stranieri - Jan Bartoš. Honza szybko znalazł wspólny język z kolegami i trudno do niego się przyczepić.
Bartoš - Wojtarowicz duet środkowych obrońców
 Na początku wydawało się, że Czech będzie multirekordzistą jeśli chodzi o żółte kartki, ale po odcierpieniu kary zobaczył ledwie jedno napomnienie. W newralgicznych momentach kiedy trzeba było gonić wynik zapędzał się Bartoš pod bramkę rywala grając jak typowy napastnik. Niestety, przed meczem w Głogowie zasłabł na treningu i jak się okazało był to koniec rundy dla niego. Miejmy nadzieje, że kłopoty zdrowotne już za nim i powoli dojdzie do siebie i będzie grał w wałbrzyskim zespole. Awaryjnie (kartkowe pauzy Łaskiego i Wojtarowicza) na środku wystąpił również Tomasz Wepa, który imponował spokojem i dobrym wyprowadzaniem piłki. Nie zawiódł i na pewno był udaną alternatywą na środku obrony, ale nie tylko Bubnowicz na tej pozycji woli bardziej wyższych i lepiej grających głową graczy.
Lewa obrona to królestwo Michała Zawadzkiego. Moim zdaniem nie miał udanej rundy - stać go na lepszą grę. Dwukrotnie popełnił - cytując Jana Tomaszewskiego - "wielbłądy", podając do środka niedokładnie stworzył niebezpieczną sytuację. Na szczęście obyło się bez konsekwencji bramkowych, ale nie uszło też uwadze trenera. W Głogowie został zmieniony w przerwie, a potem gdy pauzował za kartki to na jego miejsce wskoczył Mateusz Sawicki - młodzieżowiec, który pokazał, że jednym z najbardziej uniwersalnych graczy w zespole. Sawicki może grać na prawej (tak jak w Legnicy) i lewej stronie, co zwiększa pole manewru szkoleniowcowi. Zawadzki powinien wyciągnąć wnioski z kiepskiej końcówki rundy i grać na miarę oczekiwań wobec byłego pierwszoligowca.
DRUGA LINIA
Według niektórych to najmocniejsza formacja Górnika PWSZ. Dla mnie jedna z najtrudniejszych do jednoznacznej oceny.  Dlaczego? Niby częściej gracze Górnika są przy piłce, potrafią kombinacyjnie rozegrać akcję, ale czy potrafią wypracować klarowną sytuację napastnikom za wyjątkiem stałych fragmentów gry? Z tym jest problem. Najczęściej wałbrzyszanie grali czwórką pomocników, czasem piątką kiedy to takim "fałszywym" napastnikiem grającym częściej z tyłu był Daniel Zinke. Ale po kolei:
prawa strona to głównie Mateusz Sawicki, który dość niespodziewanie posadził na ławkę Grzegorza Michalaka. Dopiero w rewanżowych meczach późną jesienią, kiedy Mateusz grał w obronie na prawej obronie grał jego rówieśnik Jan Rytko, a i swoje szanse na tej pozycji otrzymywał Kornel Duś. Może dziwić fakt, że niedawny kluczowy gracz jakim jest starszy z braci Michalaków, nie potrafił przekonać do siebie Roberta Bubnowicza. Zaledwie 2 pełne mecze "Dzikiego"! Na plus  - zwycięska bramka w Kluczborku, która nic nie zmieniła w statusie w zespole. Gdy dobrze przepracuje zimę być może wskoczy do składu tak jak to zrobił Jacek Fojna. Wielu krytykowało byłego świdniczanina, który długo nie potrafił wygrać rywalizacji w pomocy. Najpierw podczas nieobecności futsalowców grał na środku, potem na lewej stronie. Wrócił na środek, gdy zaniemógł Wepa. Waleczny, nieustępliwy skompletował najwięcej żółtych kartek co oznacza jeszcze pauzę w pierwszym wiosennym meczu. Głównym dyrygentem był Marcin Morawski, który zaimponował nie tylko rzutami wolnymi, ale dwoma golami z ... rzutów rożnych!! Ma wielu krytykantów, ale prawdą jest, że trudno skonstruować górnikom akcję bez udziału Marcina. Kilkakrotnie wybierany przez katowicki Sport na gracza meczu. Najwyżej ceniony przez szkoleniowców rywali, którzy wiedzą, że kluczem sukcesu w meczu z Górnikiem jest wyłączenie z gry Morasia.  Główny wykonawca stałych fragmentów gry. Z rzutów rożnych oprócz dwóch goli zaliczył asysty przy 3 golach, z wolnego do siatki trafił raz, podobnie jak z karnego. Z 11 metrów nie trafił w Rybniku...Ma na koncie 3 żółte kartki i najbliższe napomnienie oznacza dla niego pauzę.
Lewa pomoc - niby jest deficyt lewonożnych graczy w Polsce, a tu akurat wałbrzyszanie mają teoretycznie kłopot bogactwa. Daniel Zinke - wiadomo. Nie ma co szerzej rozpisywać się o najskuteczniejszym piłkarzu Górnika, który może grać z powodzeniem w ataku. Zmiennikiem do kontuzji był 17-letni Paweł Matuszak, którego niektórzy okrzyczeli objawieniem sezonu. Syn Radosława, byłego gracza KP i Górnika Wałbrzych, a najlepiej znany kibicom Czarnych Wałbrzych, Paweł tak naprawdę nic wielkiego jeszcze nie pokazał i po wyleczeniu urazu miejmy nadzieję,  że "odpali" wiosną. Gdy Zinke przesunięty został do przodu udanie grał
Marcin Morawski nie boi się żadnej piłki :)
Jan Rytko. On z kolei dość długo "wchodził" w sezon. Początek miał wręcz tragiczny, grał gorzej od wspomnianego Matuszaka, w Legnicy szybko wyleciał z boiska. Później grał coraz pewniej i w końcu się rozstrzelał - 3 gole, w tym nieoceniony gol w Zdzieszowicach na 1:1. To będzie jego ostatnia runda w wieku młodzieżowca, więc nie może sobie pozwolić na grę taką jak w pierwszych trzech meczach jesieni.
W pomocy występy zaliczyli Jarosław Piątek, Dominik Radziemski i Damian Chajewski. Póki co można mówić najwyżej o epizodach. Głównie grali w rezerwach i ten stan rzeczy raczej się nie zmieni.
ATAK.
Roman Maciejak nie unika walki, tylko czemu tak rzadko trafia do siatki?
Niestety, w tej chwili najsłabsza formacja wałbrzyszan. Nie rozpieszczali napastników koledzy z tyłu, poza wolnymi/rożnymi rzadko wypracowujący klarowne sytuacje strzeleckie. Jeśli wziąć Zinke za pomocnika to atakujący Górnika byli autorami ledwie 4 bramek !!! Maciejak - 2, Janik, Moszyk -po 1. W Katowicach w PP Piotr Przerywacz zagrał jednym napastnikiem - Kornelem Dusiem, który w końcu trafił do siatki. Ten manewr w Jaworznie okazał się już całkowicie bezproduktywny. Robert Bubnowicz po powrocie z Finlandii postawił na Adriana Moszyka z Danielem Zinke, ale duet napastników nie potrafił znaleźć sposobu na beniaminka z Bytowa. Ich honor po części uratował rekonwalescent - Dominik Janik. Gol dla Domina był przepustką do podstawowego składu, ale w kolejnych meczach (Żagań, Legnica) nie zachwycił i później mógł liczyć na kilka wejść z ławki. Z kolei Adek w końcu się przełamał i trafił do siatki w drugiej lidze! Niestety, przysłowie -jedna jaskółka nie czyni wiosny- idealnie sprawdziło się w jego przypadku. Tak jak regularnie trafia w meczach rezerw, tak w pierwszym zespole permanentnie zawodzi. A na brak szans od trenera nie mógł narzekać. Duś, którego z Janikiem pożegnano nie potrafi odnaleźć formy sprzed roku. Oprócz gola w PP nic nie trafił, zawiódł, a swoją grą wręcz irytował. Robert Bubnowicz próbował znaleźć dla niego miejsce takie jakie miał w kadrze - prawą pomoc. Ale i tam niewiele było z niego pożytku. Najgodniejszym partnerem Daniela Zinke w napadzie okazał się Roman Maciejak, którego nie chciał Piast Gliwice i nic nie wyszło z transferu do innego klubu. Roman pojawił się ponownie w Górniku PWSZ w meczu z Zagłębiem i "na dzień dobry" strzelił gola. Potem trafił do siatki rywala zaledwie raz - w Głogowie. W sumie ciężko ocenić Maciejaka - z jednej strony nienaganna technika, bodaj najlepszy drybling w zespole, niebanalne rozwiązania, walka z rosłymi obrońcami, a z drugiej - znikoma skuteczność, za którą przecież napastnika się rozlicza.
Daniel Zinke - najskuteczniejszy gracz Górnika PWSZ
Daniel Zinke - chyba największy atut Górnika PWSZ w ofensywie. Ustawiany w ataku i tak cofa się po piłkę. Szybkość, spryt, strzał. Szkoda tylko, że często jego próby z dystansu mijają bramkę rywala. Ileż to razy Daniel w sytuacji sam na sam próbował strzelić efektownie pod poprzeczkę a kończyło się przestrzeleniem? Zdobył 6 goli, do tego po jego podaniach Maciejak, Fojna i Wojtarowicz strzelali bramki. Na pewno Zinke gdyby był młodszy z pewnością załapał by się na testy do wyższej ligi. W ostatnim dniu stycznia skończy 28 lat i trudno go uznać za gracza perspektywicznego. Jak na nasze lokalne warunki - gracz nieoceniony. Co ciekawe wystąpił we WSZYSTKICH oficjalnych (liga i puchar) meczach Górnika PWSZ tej jesieni.
TRENER
Po niepowodzeniach na początku sezonu byłem orędownikiem zmiany szkoleniowca. Robert Bubnowicz wie doskonale, że w perspektywie ligowych bojów wyjazd do Finlandii był błędem. Piłkarze odpokutowali to porażkami na początku, a przede wszystkim legnicką klęską. Z czasem zespół "zaskoczył" i odbił się od dna co jest również zasługą trenera. Gdyby nie babol Jaroszewskiego w meczu z Bałtykiem to po tym beznadziejnym początku Górnik PWSZ zaliczyłby passę 9 kolejnych meczy bez porażki! Później przyszła porażka w Rybniku, gdzie wynik mógłby być inny gdyby Morawski wykorzystał karnego, albo sędzia podyktował drugą jedenastkę za faul na Moszyku. Można też się bawić w analizę szkolnych błędów w Głogowie, ale nie ma co narzekać. Zwycięstwo w Kluczborku, remisy w Chojnicach, Zdzieszowicach, wysokie wygrane z Elaną czy Rakowem są trudne do przecenienia. Oczywiście sprzyjało wałbrzyszanom szczęście, którego nie było w przegranych meczach we wspomnianym Rybniku czy Żaganiu. Oczywiście mogę się spodziewać pytania czy przyznaję się do błędu w ocenie pracy trenera. Po pierwsze nikt nie jest nieomylny, a za takiego nigdy się nie uznawałem. Po drugie inaczej patrzy się na pewne sprawy z perspektywy czasu, który w przypadku Górnika i jego problemów finansowych, pokazał, że piłkarze okazali się profesjonalistami. Za te wyniki, może ponad obecny stan, trzeba jedynie przyklasnąć! Po trzecie wciąż nie rozumiem brak większej ilości minut na boisku wychowanków - trzeba ogrywać młodzieżowców już teraz, a nie czekać do lata. Po odejściu Dusia w lipcu zostanie Jarosiński, Orzech, Matuszak, Radziemski (dotychczas minuta spędzona na boisku!), Chajewski, Piątek. Nie można żyć jedynie teraźniejszością, ale myśleć o przyszłości.
Bubnowicz - trener z problemem licencyjnym
Robertowi Bubnowiczowi w tej chwili można zarzucić brak postępów w sprawie jego licencji. Wg DZPN (stan na październik br) w kwietniu WYGASŁA licencja "Buby" B 13. Jak długo wyczytywane na innych stadionach będzie Marian Bach (licencja A 45)? Bubnowicz udowodnił, że zna swój fach. I nie chodzi mi tu o kolejne awanse, bo w poprzednich sezonach trudno było coś popsuć. Ale chociażby ta jesień pokazała, że wałbrzyszanin potrafi poukładać zespół, który urwie punkty wyżej notowanemu rywalowi. Nie ma u niego "świętych krów", nietykalnych -o czym przekonali się choćby G.Michalak, , Zinke, Fojna czy Zawadzki.  Boisko zweryfikowało potencjał szkoleniowy Bubnowicza pozytywnie - czas na uzupełnienie teoretyczne. Obecna licencja B upoważnia do prowadzenia drużyn seniorów od ....klasy okręgowej!!! Czy w klubie ktoś o tym pomyślał od czasu awansu półtora roku temu? Od kilkunastu miesięcy było sporo szkoleń, kursokonferencji itd. Kiedy ten mankament w końcu zostanie zlikwidowany?

niedziela, 18 grudnia 2011

Arkadiusz Piech - kolejny świdniczanin w kadrze

Mimo, że świdniczanie nie mają jak wałbrzyszanie swojej drużyny tak wysoko to obserwując swoich wychowanków w wyższych ligach mają coraz więcej powodów do dumy. W ostatnim futbolowym akordzie 2011 roku, czyli sparingu kadry Smudy z Bośnią i Hercegowiną zadebiutował świdniczanin Arkadiusz Piech. Świdnica leży tuż za miedzą, więc to co się tam dzieje nie chodzi uwadze w naszym mieście. W ostatnich pięciu, sześciu latach grali w ekstraklasie Jarosław Lato (wychowanek Stali ŚFUP, obecnie Polonia), Remigiusz Jezierski (obecnie komentator canal plus), a obecnie w Legii gra Janusz Gol, a w Ruchu wspomniany Piech. A kim mogli się pochwalić wałbrzyszanie?  Oprócz Piotra Włodarczyka (Legia, Zagłębie) to trzeba głęboko poszperać w pamięci by przypomnieć sobie epizody Jarosińskiego (Wisła), czy Adamskiego (Ruch).
Arkadiusz Piech błysnął formą w Świdnicy w sezonie 2007/08 [foto: swidnica24.pl]
O Piechu pierwszy raz wyczytałem gdy pojawił się w halówce. Później pojawiał się w relacjach meczów seniorów. Wychowanek Polonii po fuzji ze Spartą Świdnica zaczął regularnie grać w 4.lidze.  W 2005 wraz z m.in. Łukaszem Jaśkiewiczem z Górnika/Zagłębia Wałbrzych wywalczył z reprezentacją DZPN zwycięstwo w krajowym turnieju Regions Cup. Gol Piecha rozstrzygnął o zwycięstwie nad Podkarpackim ZPN. We wrześniu jako napastnik Polonii/Sparty świętował wraz z kolegami zwycięstwo nad Górnikiem/Zagłębiem 3:0 co oznaczało pożegnanie dla Bogdana Przybyły z trenowaniem wałbrzyskiej ekipy. Wtedy chodził jako rezerwowy. Przez 25 meczy strzelił 5 goli, w tym aż 4 w Świdnicy. Tydzień przed rewanżem w Wałbrzychu (wygranym tradycyjnie wówczas przez świdniczan 4:3), przed meczem z MKS Oława policja aresztowała Arka...Sprawa dotyczyła rozboju i na pewien czas Piech mógł zapomnieć o meczach. W tym samym czasie coraz częściej zaczął występować jego rówieśnik Janusz Gol. Następny sezon (2006/07) w praktyce zaczął się w rundzie wiosennej, gdzie Piech zaliczył znakomitą serię  -w 3 kolejnych meczach strzelił 4 gole. Piątego dorzucił w ...Wałbrzychu pokonując Rafała Wodzyńskiego w wygranym przez Polonię/Spartę meczu z Górnikiem/Zagłębiem 2:1. Sezon zakończył z 6 bramkami co zaowocowało powołaniem na bułgarski turniej Regions Cup. Pojechał tam z klubowym kolegą Januszem Golem oraz z wałbrzyszaninem Piotrem Broszkowskim, który niebawem dołączy do nich do Świdnicy. Piech był bohaterem meczu o finał z portugalskim Aveiro, kiedy to celnym strzałem otworzył wynik już w 5 min.Niestety, 11 minut później doznał kontuzji co wyeliminowało go z dalszej gry. Mimo to zdobył złoty medal co do tej pory jest jego największym osiągnięciem. Było to jednak przygrywką przed kapitalnym sezonem świdniczan w IV lidze, kiedy to wystartowali z 15 kolejnym zwycięstwami! Arek ponownie okazał się katem wałbrzyszan, którzy byli o krok sprawienia niespodzianki w 9.kolejce remisując po golu A.Moszyka. Piech, który wcześniej zanotował asystę przy bramce na 1:0, w 92 minucie pokonuje jednak Łukasza Jaśkiewicza pozbawiając złudzeń podopiecznych Roberta Bubnowicza. Wiosną'08 , w czwartym i do tej pory ostatnim meczu Piecha przeciwko wałbrzyszanom, jego zespół odniósł czwarte zwycięstwo, ale już bez jego bramkowego udziału. Po wygraniu IV ligi świdniczanie przegrali walkę o miejsce w nowej drugiej lidze w barażach z Czarnymi Żagań (2:3, 1:2). Jednak 17 goli ligowych nie pozostało bez echa, zaowocowało wypożyczeniem do drugoligowego Gawina Królewska Wola, gdzie Janusz Kudyba również pamiętał Arka z Regions Cup. Wydłużoną rundę jesienną zakończył z zespołem na pozycji lidera, a sam Piech w 18 meczach strzelił aż 9 goli.
Mecz z Lechią ZG był pierwszym od pierwszej minuty Piecha i strzelił w nim 2 gole.[foto: gazetawroclawska]
Zimą sponsor wycofał się, Gawin połączył się ze Ślęzą Wrocław, ale Piech już był graczem Widzewa Łódź ! Do Łodzi ściągnął go Waldemar Fornalik, ale nie napracował się z Arkiem, bowiem szybko zmienił go Paweł Janas, który nie widział Piecha w składzie zespołu, który właśnie powracał do ekstraklasy wiosną 2009roku. Mimo wywalczenia awansu za zespołem łódzkim ciągnęły się dawne grzechy korupcyjne i sezon 2009/10 Widzew musiał spędzić ponownie w 1.lidze.
O przygodzie w Widzewie Piech chciałby jak najszybciej zapomnieć
W końcu Janas dał kilka szans Piechowi - 4 niepełne mecze ligowe, w sumie równe 100 minut! Zimą, kiedy skończyło się roczne wypożyczenie ze Świdnicy trafia do trenowanej przez Waldemara Fornalika drużyny chorzowskiego Ruchu. 27.02.2010 w Gdyni grając przeciwko Arce na sztucznej murawie Narodowego Stadionu Rugby w 79 min. wchodzi za Michała Pulkowskiego przy niespodziewanym prowadzeniu Niebieskich 2:0. Grając z ulubioną "18" na plecach w ostatniej minucie pokonuje Bledzewskiego zaliczając bramkę w debiucie! Będąc zmiennikiem superduetu Ruchu Niedzielan-Sobiech wiosną zaliczył 12 meczy i zdobył jeszcze jedną bramkę, ale za to jaką - na wagę niespodziewanego zwycięstwa 1:0 nad Legią Warszawa. W swojej premierowej rundzie w ekstraklasie Arek zdobył brązowy medal MP i półfinał PP. W minionym sezonie, mimo odejścia Niedzielana (do Korony) i Sobiecha (do Polonii) Piech nie wywalczył od razu pewnego miejsca w podstawowym składzie. W ekstraklasie w 26 meczach strzelił 5 goli w tym spektakularne 3 gole przy Łazienkowskiej. Legię ustrzelił również w PP w ćwierćfinale, ale w ostatecznym rozrachunku Ruch odpadł (1:1, 0:2). W eliminacjach do LE zaliczył latem 2010 ledwie 3 epizody, a w Młodej Ekstraklasie w 4 meczach strzelił 4 bramki.
Piech lubi grać przeciwko Legii.[foto: legia.com]

Tej jesieni w 16 meczach pięciokrotnie pokonywał bramkarzy rywali. Dzięki swojej waleczności, nieustępliwości Piech jest ulubieńcem chorzowskich kibiców. W ciągu roku wypracował sobie mocną pozycję wśród ligowych napastników. Jesienią marząca o potędze gdańska Lechia sondowała możliwość pozyskania Piecha. W grudniu natomiast Franciszek Smuda docenił duet chorzowskich napastników powołując ich na mecz przeciwko Bośni i Hercegowinie. Klubowy duet nie zaistniał tak jak powinien, bowiem w taktyce z jednym wysuniętym napastnikiem mecz rozpoczął Jankowski, którego w przerwie zmienił właśnie Arek Piech. Mógł strzelić w tym meczu dwa gole. w 73. minucie świetnie "nawinął" obrońcę, ale bośniacki golkiper czujnie wyszedł z bramki i zagrodził mu drogę. Chwilę później miał więcej miejsca i czasu, ale Hadzić znów obronił uderzenie.
Amer Dupovac i Arkadiusz Piech w meczu kadr Bośni i Hercegowiny z Polską.
Gdyby Legia nie grałaby w Lidze Europy Piech spotkałby się ze swoim świdnickim kolegą Januszem Golem, z którym walczył w Regions Cup w 2007 roku. Gol z kolei szybciej debiutował w ekstraklasie, bowiem po opuszczeniu Polonii/Sparty latem 2008 trafił do GKS Bełchatów, gdzie przez 2,5 roku systematycznie zaliczał po jednej bramce. Jako defensywny pomocnik od dłuższego czasu miał propozycje z innych klubów (m.in. Widzew), w styczniu 2010 roku Smuda dał mu szansę debiutu w swojej kadrze (do dziś Janusz ma 7 występów). Zimą tego roku Gol zmienił Bełchatów na Legię, choć nie zawsze wybiega w podstawowym składzie ma na swoim koncie PP, brązowy medal MP, awans do LE (to jego nomen omen gol zadecydował o wyeliminowaniu Spartaka). Być może dojdzie do meczu kadry w którym wystąpią obaj świdniczanie.

czwartek, 15 grudnia 2011

"65 lat Górnika Wałbrzych" T.Piaseckiego

O prezentacji książki Tomasza Piaseckiego "65 lat Górnika Wałbrzych" w wałbrzyskiej telewizji/internecie powiedziano i pokazano wszystko. Książkę zakupiłem, przeczytałem. Wydawnictwo finansował Urząd Miasta Wałbrzycha oraz PWSZ, więc powinna to być poważna pozycja na sportowym rynku wydawniczym, ale moim zdaniem nie jest. Chciałbym coś od siebie wrzucić jakiś kamyczek krytyki do ogródka pełnego pochwał i zachwytów.
GRZECH PYCHY AUTORA
Już sam tytuł wg mnie jest kontrowersyjny. Bowiem książka jest o piłkarskim Górniku, a autor powinien wiedzieć, że przez te 65 lat KS "Górnik" Wałbrzych miał wiele sekcji sportowych prócz futbolowej i w niej osiągał o wiele większe sukcesy. Koszykarze doczekali się osobnej monografii, ale byli lub są lekkoatleci, kolarze, biathloniści (trener Wieretielny!!!), szachiści i wielu innych. Tomasz Piasecki w swojej przedmowie chwali się, że jest to pierwsza tego typu publikacja. Błąd. Ćwierć wieku temu wydana była monografia Górnika z okazji 40-lecia. Bogdan Skiba zawarł w niej nie tylko historię piłkarzy, ale i wspomniane inne dyscypliny, a na okładce widniał olimpijczyk lekkoatleta Stanisław Grędziński. Tytuł więc powinien być "65 lat piłkarskiego Górnika Wałbrzych".
Książkę firmują prezydent Wałbrzycha i rektor PWSZ, więc można by się spodziewać rzetelnego opracowania historycznego. A tymczasem już sam termin prezentacji to faux pas, bowiem rocznicę Górnik obchodzi 22 marca, co od dziś przecież wiadomo, a tymczasem 12 grudnia to rocznica powstania lokalnego rywala!! Porządna książka powinna posiadać swoją bibliografię, a nie jedynie notkę, że autor skorzystał ze zbiorów domowych. Nie przekonuje mnie również stwierdzenie rocznego zbierania materiałów, bo wstępne zarysy historii T.Piasecki publikował już w Wiadomościach Wałbrzyskich. Po przeczytaniu, bowiem odnosi się wrażenie, że przekartkował roczniki Słowa Polskiego, Trybuny (Tygodnika) Wałbrzyskiej, Gazety Robotniczej (dziś Wrocławskiej) spisując strzelców bramek i końcowe tabele ligowe. Z całym przekonaniem twierdzę, że poprzednia monografia, którą stworzył Bogdan Skiba z Ryszardem Wyszyńskim prezentowała o wiele wyższy poziom. Niestety, do wspomnianych ikon wałbrzyskiej prasy, Tomasz Piasecki nie dotarł, a szkoda, bo powinien w swojej pracy skorzystać choćby z przedsezonowych programów Górnika.
BRAKI I BŁĘDY
Tomasz Piasecki 5 lat temu był autorem monografii z okazji 30 lat wałbrzyskiego OZPN. Nie wiedzieć czemu zamiast trzymać się tematu (a raczej ram czasowych) powspominał pierwszoligowe boje Zagłębia, sukcesy piłkarzy nie związane z tematem wydawnictwa. Okraszona książka mnóstwem tabel (co również jest domeną obecnej monografii) a przemilczany został Puchar Polski na szczeblu OZPN. W obecnej monografii PP jest potraktowany po macoszemu - wspomniane z grubsza największe sukcesy, a wg mnie w poważnej książce powinny znaleźć się WSZYSTKIE wyniki Górnika w pucharze - zarówno na szczeblu okręgowym jak i ogólnopolskim. Autor zaznaczył, że miłością zapałał w latach 80-tych, więc wnikliwie przyjrzałem się dokumentacji z tych ostatnich dekad. Aż nieprzyjemnie kuje w oczy suche wyniki i tabele z przeszłości - brak imion graczy.
Ekstraklasowa dokumentacja to podanie dat całej kolejki co ośmiesza autora jako rzekomo wnikliwego poszukiwacza przeszłości. Gdyby miał w rękach choćby jeden z programów meczowych, vademecum kibica Górnika przed rundą to mógłby dokładnie napisać. Gdyby przeglądał dokładnie roczniki gazet to w każdym piątkowym numerze była godzina weekendowego meczu... Cytowanie nazwisk znanych piłkarzy pierwszoligowych to po części kompromitacja autora, bo robienie błędów u Wenclewskiego (jest Węclewski) czy Bendkowskiego (jest Bentkowski) nie przystoi w tak poważnej książce.
JAK TO Z DEBIUTEM KOSOWSKIEGO BYŁO.
Tomasz Piasecki powołując się i cytując Leszka Kosowskiego twierdzi, że jego debiut w seniorach nastąpił wiosną 1979 w zwycięskim meczu z Małą Panwią Ozimek (1:0). Tymczasem jesienią tegoż sezonu, a dokładnie 11.11.1978 w 14.kolejce 2.ligi w meczu Górnik -Piast Gliwice "Kosa"  zmieniając Gerarda Śpiewaka po raz pierwszy wystąpił w pierwszej drużynie Górnika. Jako dowód skan relacji z meczu z katowickiego Sportu.
Pamięć bywa ulotna, więc autor powinien sprawdzać swoje źródła informacji.
A CO Z "RĄCZKĄ"?
Przeglądając klubowe wydawnictwa można zauważyć, że jest pewien standard. Niestety, w książce Piaseckiego brakuje go. Brak jakichkolwiek zestawień - za wyjątkiem występów i goli w 1.lidze. Czytelnik sam musi sobie policzyć ile goli strzelił Jerzy Swoboda, ile Henryk Kempny czy ...Marek Wojtarowicz. Nie ma żadnego zestawienia trenerów, czy rządzących klubem - listy prezesów. Każde szanujące się wydawnictwo takie zestawienia posiada! Wzorcem niczym z Serves są pozycje z Kolekcji Klubów wydawnictwa GIA. Tam znajdzie czytelnik znajdzie nie tylko wszystkie wyniki, ale nawet składy wszystkich ligowych meczy. Perełką są biogramy piłkarzy, trenerów klubów - u Piaseckiego poświęcono więcej miejsca jedynie Włodzimierzowi Ciołkowi... Historię klubu tworzą legendarne postacie - nie tylko znakomici szkoleniowcy (czemu brakuje biografii Anioły czy Panica?) czy piłkarze, ale ludzie przez długi czas związani z danym klubem. Czy ktoś w latach 80-tych, a więc w okresie gdy Piasecki chadzał na mecze, wyobrażał sobie spotkanie Górnika bez komentującego Henryka Kustera? Popularny "Rączka" doczekał się artykułów w ogólnopolskiej prasie dzięki swojej pracy. O "dynamicie w mikrofonie" pisał swego czasu choćby Sztandar Młodych. Niestety, w monografii zabrakło choćby słowa o nim...
WIRTUALNE TRANSFERY
Jako pilny przepisywacz Tomasz Piasecki wypisał dokładnie jakie nazwiska zasiliły piłkarskiego Górnika, nawet jak nie zaliczyły choćby debiutu w oficjalnym ligowym meczu. Wypisując tylko strzelców bramek zdarza się, że umykają nazwiska wielu graczy. I tak w monografii zaistniał Gruszecki, Gębczyński w czasach pierwszoligowych czy Kopernicki zimą 1999. Błędnie Piasecki pisał, że Małachowski latem 1992 rozegrał kilka meczów trzecioligowych w Górniku - cały czas bowiem grał w Warcie Poznań.W 1995 wg autora Ryszard Spaczyński rzekomo "powiesił buty na kołku", a przecież na Ratuszową na mecz z KP "Szpaku" przyjechał z Promieniem Żary. Przy transferach latem 1995 ani słowa o Radosławie Matuszaku, który przez wiele lat był potem podporą II linii. Komedią dla mnie jest pisanie, że Jacek Sobczak odszedł z KP do Legii, a później przyszedł ze stołecznego zespołu. Gdy za czasów Janusza Wójcika podziękowali "Soplowi" za grę, to na Łazienkowskiej z koszulce z elką na piersi już sie nie pojawił, a w tamtym czasie grał w Lechii Dzierżoniów. Nieprawdą również jest, że Hubert Łukasik i Jacek Sorbian przyszli do Wałbrzycha wraz z Grzegorzem Kowalskim przed sezonem 1997/98 - zagrali oni w końcówce sezonu 96/97 na zasadzie wypożyczenia. Bzdurą totalną jest również transfer Pawła Murawskiego do Miedzi Legnica w 2000 roku - popularny "Chucky" wrócił do Ravii Rawicz. Autor w ogóle nie zająknął się również o zmianie trenera w połowie rundy wiosennej 2001.  W A-klasowej kadrze Górnika/Zagłębia nie figurował z kolei Piotr Kałoń, który przeciwko ekipie Ryszarda Mordaka rywalizował w Górniku Gorce. W 2005 Szymon Beszterecha NIGDY nie trafił na Ratuszową - owszem były takie zakusy, ale nic z tego nie wyszło. W sezonie 2009/10 całkowicie autor przemilczał zimowe transfery Damiana Misana i Daniela Zinke.
WĄGROWIEC 2010 - GOL MICHALAKA A NIE PRZERYWACZA!!!
Powiem szczerze wkurza mnie już ciągłe pisanie o tym meczu. Druga dekada XXI wieku i ciągle ten sam błąd, który nikt nie chce zweryfikować. Końcówka sierpnia 2010 - wałbrzyski beniaminek 2.ligi przyjeżdża do Wągrowca a ja za nim. Po pierwszej połowie prowadzą wałbrzyszanie po pięknej kombinacji rzutu wolnego. Strzelcem bramki jest Grzegorz Michalak. Tak podają wiarygodne źródła zarówno wałbrzyskie, dolnośląskie, jak i ogólnokrajowe. Problem w tym, że mecz relacjonuje na żywo strona sportowefakty.pl, za którą błędnie podają inne portale czy gazety - w tym będące dla niektórych wykładnią 90minut.pl. Niestety, oficjalna strona Górnika nie podaje strzelca bramki po meczu, a później kontynuuje błędną interpretację. W Wałbrzychu nikomu nie zależało na weryfikacji strzelca bramki, bo ciężko jest się zapytać samych zainteresowanych. Do Tomasza Piaseckiego mam pretensje, bo w książce błędnie napisał Przerywacza choć w jego macierzystej gazecie Wiadomościach Wałbrzyskich widnieje prawidłowy strzelec!
CZEGO MI BRAKUJE W MONOGRAFII
Dokładności - kariera sportowa Włodarczyka kończy się na Legii, choć potem był Lubin, dwa greckie kluby, a teraz Bałtyk albo zły rocznik urodzenia Henryka Janikowskiego.
Innych zestawień niż ligowe tabele - kibic Górnika nie wie kto najwięcej razy wystąpił w koszulce Górnika, kto najwięcej bramek strzelił.
Pełnych składów - przykład - mistrzowie juniorów z 1973 są podani z imienia i nazwiska, a ci z 1968 już nie.
PP - już pisałem
Sukcesy juniorów - oprócz wspomnianych mistrzostw było przecież wicemistrzostwo w 1961, a warto by przypomnieć kadry ekip z 1998 czy 2001, które sięgnęły po czwarte miejsca. Myślałem, że T.Piasecki dotrze również do listy juniorów reprezentantów, którzy pisali piękną historię (Pokin-Socha, Grzywacz)
Przebieg zmian nazwy - są oczywiście wspomniane zmiany z ZKS na TKS, KS, ale brakuje mi wyjaśnienia czemu w skarbach kibica z wczesnych lat 80-tych funkcjonował Robotniczy Klub Sportowy. Te wszystkie zmiany powinny być w jednym miejscu i mieć czytelny charakter.
Stadiony - są wymienione areny bojów Górnika, ale w takim wydawnictwie powinny się znaleźć zdjęcia ówczesne i dla porównania obecne obiektów na Sobięcinie (brak notki o historycznym pierwszym sztucznym oświetleniu w regionie), na Nowym Mieście (brak notki o historycznej pierwszej w regionie elektrycznej tablicy). Wykaz meczy kadry w Wałbrzychu.
Biogramów - oprócz W.Ciołka nikt się nie doczekał. Ani żaden trener, działacz....Szkoda słów.
Kolorowych zdjęć - jak na szeroko rozreklamowaną książkę jedyne barwne fotki to zdjęcia obecnej drużyny (zbiorowe i pojedynczo). Barwne zdjęcia były już w czasach ekstraklasy. Zresztą w podpisie zdjęcia ze str.132 jest błąd - fota jest z lata 1983 awans do 1.ligi a w podpisie zamiast Faryny jest Z.Przybysz, który do Wałbrzycha trafi pół roku później.
Okładka - mozaika różnych fotografii autorstwa I.Piwowarskiego (notabene syna arbitra piłkarskiego) niewiele ma wspólnego z treścią książki. Jeśli jest to monografia 65 lat to nie mogą przeważać foty z czasów współczesnych, bo z całym szacunkiem dla takiego Konarskiego - co on znaczy w pięknej historii klubu w porównaniu z Swobodą, Janikowskim czy Kosowskim?
GORZKIE PODSUMOWANIE
Kazimierz Niemierka napisał swego czasu książkę 60 lat sportu wałbrzyskiego, w którym również było sporo błędów. Była to niejako praca doktorska. Podejrzewam, że książka Piaseckiego też może mieć jakiś powód ... naukowy. Ale mimo takiego wysiłku wyszła książka raczej poziomu pracy dyplomowej a nie magisterskiej, a Broń Boże doktorskiej. Zaangażowanie PWSZ w powstanie i wydanie książki można postrzegać jako reklamę uczelni jako mecenasa sportu. Autor książki popełnił błędy, ale kto ich nie robi? Pozycja dla kibica Górnika przydatna, zwłaszcza, że rzadko w porównaniu z innymi klubami w kraju, mamy do czynienia z wydawnictwami klubowymi. Gdyby autor nie miał tak szerokiego wsparcia ze strony miasta, uczelni i innych sponsorów nie oceniałbym go tak surowo. Z takim wsparciem aż dziw bierze, że nie skorzystał z bogatego zbioru fotografii Ryszarda Wyszyńskiego, opracowań Bogdana Skiby - jednego z najstarszych sportowych wałbrzyskich dziennikarzy, autora monografii klubowej jak i programów meczowych Górnika.

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Nagrody "Piłki Nożnej"

Mimo, że do rozegrania zostały ostatki w ekstraklasie i mecz kadry F.Smudy największy branżowy tygodnik ogłosił swoje nagrody za 2011 rok. Tygodnik Piłka Nożna czytam regularnie od ćwierć wieku. W PRL-u naprawdę trudno było dostać tę gazetę. W Wałbrzychu trzeba było nabiegać się od kiosku do kiosku, mimo, że wychodził we wtorek to u nas był w czwartek. Mimo, że wiele newsów traciło na aktualności to jednak gazeta była czymś magicznym. A jak się ukazywały miesięczne wydania m.in. na kredowym papierze z meksykańskiego mundialu - powiało zachodem. Z czasem zmieniała się szata graficzna, dziennikarze (w czasach egzystencji w 1.lidze Górnika Wałbrzych stałym współpracownikiem PN był Bogdan Skiba), rozszerzana była dokumentacja meczów.  Piłka Nożna jest tygodnikiem od 1973 - wcześniej była miesięcznikiem, pismem wydawanym przez PZPN. Odpierał nieśmiałe próby zdominowania przez wynalazki typu Gol, Top gol. Nawet szeroko reklamowany w tvp przez Dariusza Szpakowskiego Tygodnik Kibica czy Tylko Piłka nie mają tylu czytelników co PN. Niestety, w ostatnim czasie obserwuję zjazd jakościowy periodyku. Pojawienie coraz młodszych dziennikarzy, przerost formy graficznej nad treścią i chyba zbyt autokratyczne redagowanie gazety przez Adama Godlewskiego spowodowały, że cierpliwy czytelnik za którego się uważam napisał maila, który do dziś nie doczekał się odpowiedzi... Jedną z ciekawszych stałych inicjatyw PN jest przyznawanie corocznych nagród. Wcześniej były to nagrody dla Piłkarza i Odkrycia Roku teraz jest to pełen zestaw - co nie dziwi, bowiem transmitowana przez telewizję gala musi trochę potrwać. Wyniki ubiegłoroczne poróżniły środowisko piłkarskie. Po bilansie 13 meczy i 2 gole w ekstraklasie nominacji dochrapał się Maciej Jankowski z Ruchu Chorzów, którego nie wszyscy nawet ligowy rywale kojarzyli. Było to zaskakujące, ale już całkowitym szokiem było, że został on ogłoszony Odkryciem Roku 2010!! Smaczku dodawał fakt, że menedżerem gracza i właścicielem tygodnika PN jest ta sama osoba...
Po tym zdarzeniu wielu uznało, że wszelkie wybory PN są niepoważne, gazeta się skompromitowała, a były laureat Wojciech Kowalczyk (Odkrycie Roku 1991 i Piłkarz Roku 1992 wg PN) zapowiadał nawet oddanie nagrody tygodnika. W tym roku po przeczytaniu nominacji wiedziałem, że gro wpadnie do legijnego, warszawskiego ogródka. Ale po kolei:
PIŁKARZ ROKU - Robert Lewandowski. Kontrkandydatami byli Piszczek i Szczęsny. Wybór raczej bezdyskusyjny wobec jesiennej eksplozji skuteczności "Lewego" w Bundeslidze.
ODKRYCIE ROKU - Wojciech Szczęsny. Tu istniały obawy, że PN wybierze Michała Żyro z Legii. Trzecim kandydatem był Bartosz Salamon (US Foggia/Brescia) - jeden z najbardziej rozchwytywanych młodych polskich graczy, który ponoć jedną nogą jest w Sportingu Lizbona, w kręgu zainteresowań Guardioli, ale tak naprawdę to niewielu go widziało w akcji i niewiadomo jak gra.
TRENER ROKU - Maciej Skorża. Najbardziej kontrowersyjny wybór w tym roku. Sam zwycięzca był bardzo zaskoczony, bo nawet wg trenera Legii tytuł bardziej należał się Orestowi Lenczykowi. Trzeci był Waldemar Fornalik (Ruch). Z tym wyborem jako czytelnik PN nie byłem zaskoczony. Podejrzewałem nawet, że taki wybór będzie, zwłaszcza po wywiadzie red.Godlewskiego ze Skorżą przed meczem Legia-PSV. Jeśli ktoś pisze, że "...narzucone przez Legię tempo w ekstraklasie wytrzymuje jedynie Śląsk" podczas gdy to Legia cały czas oglądała i ogląda plecy wrocławian jest raczej nietaktem. Biorąc pod uwagę ligę to Śląsk i Wisła zdobyły więcej punktów niż Legia, ale za Skorżą i jego zespołem przemawia PP i awans z LE.
OBCOKRAJOWIEC ROKU - Miroslav RADOVIĆ. Legionista lepszy niż Rudnev (Lech) i Melikson (Wisła). Łotysz nie grał w pucharach, a Maorowi zaszkodziła nie tylko kontuzja i słabe występy Wisły w LE, ale chyba cyrk związany z ewentualnym obywatelstwem polskim.
LIGOWIEC ROKU - Sebastian Mila. Wybór, który również mnie nie zdziwił, bo jeśli Lenczyk nie został wybrany to ktoś ze Śląska MUSIAŁ BYĆ wybrany by zatkać usta oponentom PN. Kontrkandydatami byli - Tomasz Frankowski (słabiutka jesienią Jagiellonia) i Jakub Wawrzyniak (Legia - którego samego pewnie zaskoczyła nominacja, bowiem przy Łazienkowskiej byli gracze o lepszych notach w lidze, choćby Rybus, Komorowski).
PIERWSZOLIGOWIEC ROKU - Adrian Błąd (Zawisza). W pobitym polu zostawił niezwykle skutecznego jesienią Jakuba Świerczoka (Polonia Bytom) i weterana z Sandecji Nowy Sącz Arkadiusza Aleksandra.
DRUŻYNA ROKU - Legia Warszawa. Jedyna kategoria, w której nie maczała (?) palców redakcja Piłki Nożnej, bo głosowanie odbywało się drogą sms-ową.
Owszem to tylko zabawa. Zabawa dziennikarzy, którą od paru lat nagłaśniają inne media (internet, polsat), którzy zapewne liczą, że plebiscyt będzie miał taką renomę co zestawienia France Football czy Kicker. Póki co coraz więcej kontrowersji i niedomówień.
Ja z kolei czekam na klasyfikację talentów, czyli najzdolniejszych 21-latków. W przeszłości poszczególne pozycje na 1.miejscu obsadzali wałbrzyszanie, a od kilku lat są pomijani. Przykładem choćby Kornel Duś w ub.roku, kiedy to miał udaną jesień, grał w kadrze a zamiast niego znaleźli się gracze nie tylko nie grający w seniorskich zespołach, a nawet nie występujący tak często w kadrze co Kornel.