środa, 31 sierpnia 2011

Mercato po wałbrzysku

Od kilku lat mamy w naszym kraju "europejski porządek" w sprawie przeprowadzania transferów. Utworzono wzorem lig zachodnich okienka transferowe i latem do końca sierpnia można przeprowadzać transfery. Teoretycznie. Bo jeśli zawodnik jest bez przynależności klubowej, tzw. "z kartą na ręku" to można zarejestrować go nawet i w październiku. W drugiej lidze last minute transferami są np.Ben Starosta w Miedzi, odejście Mateusza Bodziocha z Ruchu do Piasta czy rezygnacja Calisi z Bzdęgi lub Rakowa z Kyzioła, czyli graczy zakontraktowanych w lipcu tego roku.
W Wałbrzychu bywały dobre czasy, gdy do nowego sezonu drużyna ligowa przystępowała z 6-8 nowymi graczami. Tak było w ostatniej dekadzie po awansie z okręgówki i po spadku ze starej do nowej IV ligi (lato 2008). Później było już coraz gorzej. Apogeum aktywności in minus na rynku transferowym oglądaliśmy w wałbrzyskim Górniku tego lata. Byli co prawda testowani gracze i zagraniczni (z południa i wschodu) i krajowi, ale dziękowano im albo po kilku treningach (m.in. król strzelców wałbrzyskiej okręgówki) albo nieoglądany przez pierwszego trenera (casus Łukasz Staroń z Oławy, który ostatecznie trafił do Tura Turek). Początek sezonu był w wykonaniu podopiecznych Roberta Bubnowicza nawet nie przeciętny. Gołym okiem widać, że pozyskanie JEDYNIE Jana Bartosa to za mało. W ostatnim tygodniu sierpnia wzorem najwytrawniejszych asów transferowego polowania w internecie pojawiły się newsy o transferze Górnika. Wiadomo, że potrzebny jest napastnik i walbrzych24.com donosi o ponownym mariażu z Górnikiem Romana Maciejaka. Rozwiązanie o tajemniczym doświadczonym napastniku z GKS Tychy daje niespodziewanie nie żaden z wałbrzyskich portali tylko strona najbliższego wówczas rywala Chojniczanki, która w zapowiedzi meczu twierdzi, że Górnik zainteresowany jest Hubertem Jarominem (32 lata, pomocnik/napastnik - ostatecznie zasilił Puszczę Niepołomice) i Piotrem Kulpaką (obrońca, ostatnio Lech Rypin, wcześniej Polonie z Warszawy i Bytomia).
Dla mnie osobiście najlepszym rozwiązaniem byłoby zatrudnienie Maciejaka - po pierwsze napastnik, po drugie zna zespół, po trzecie - pokonał swoją strzelecką niemoc, po czwarte - umiejętności czysto piłkarskich nikt kto go widział conajmniej w kilku meczach nie odmówi. Wiosną był wypożyczony z Piasta Gliwice. Po powrocie nie znalazł uznania w oczach trenera Brosza, głośno było o jego konflikcie z klubem. Ostatecznie nie znalazł jakiegoś sensownego klubu i chyba by walczyć o lepszy kontrakt gra w Górniku byłaby i dla niego najlepszym rozwiązaniem.
Dużym zainteresowaniem swego czasu cieszyły się skarby kibica wydawane przez sportowe periodyki. Teraz niestety mamy do czynienia z wyścigiem o czytelnika. Szata graficzna, termin wydania powodują, że brakuje im merytorycznej poprawności.  Konsorcjum łódzkie wydające Magazyn Futbol a wcześniej i Futbol News chwali się futbolopedią ze składami od ekstraklasy do IV ligi. Ale spoglądając już na herb, skład wałbrzyskiego drugoligowca można mieć wątpliwości co do fachowości całego wydawnictwa:
 Tygodnik Piłka Nożna wydaje się, że odbija się od dna, bo poziom artykułów spadł w przeciągu kilku lat na zbity pysk, a do wydawanego przez PN Skarbu Kibica coraz mniej można zarzucić. Ale i tak rozśmieszyć może choćby dobór nazwisk do panteonu gwiazd poszczególnych drużyn. Wg fachowców PN dla Floty Świnoujście asem zespołu jest znany w Wałbrzychu i Kamiennej Górze Damian Misan, który nie dał się zbytnio zapamiętać z dobrej strony po jednej trzecioligowej rundzie spędzonej przy Ratuszowej wiosną 2010:
Dla niezbyt obeznanych w temacie niech poszperają w składach Floty zarówno wiosną jak jesienią tego roku i zobaczą czy faktycznie Damian jest pierwszoplanową postacią zespołu z wyspy.
A komu możemy my wałbrzyszanie przyglądać się w najwyższych ligach? Wielu ich nie ma niestety...
Ekstraklasa: posucha wśród piłkarzy, jedynie były napastnik, a później obrońca Górnika Wałbrzych, strzelec historycznego ostatniego gola w ekstraklasie dla biało-niebieskich Wiesław Stańko jest kierownikiem Zagłębia KGHM Lubin.
1.liga - Paweł Oleksy - bankrutujące Polkowice zamienił na beniaminka Zawiszę Bydgoszcz, gdzie wypełnia limit młodzieżowców; Damian Misan - napastnik Floty Świnoujście, Dawid Kubowicz - Termalica BrukBet Nieciecza
2.liga - Łukasz Jarosiński - wiosną grzał ławę Górnika Polkowice, a latem szukanie przez niego pracodawcy to prawdziwa odyseja: Arka Gdynia, Ruch Radzionków, Flota aż w końcu MKS Kluczbork, Michał Oświęcimka (jeszcze młodzieżowiec, więc łakomy kąsek) ze zdegradowanego Ruchu Wysokie Mazowieckie przeszedł do czołowego klubu grupy wschodniej OKS Brzesko, choć próbowany był przez pierwszoligowy Kolejarz Stróże, Piotr Włodarczyk - po powrocie z Grecji łączono go z Arką Gdynia, Widzewem Łódź a zasilił gdyński Bałtyk (nad morzem "Włodek" chce osiąść na stałe dlatego wybrał klimat trójmiejski), Bartosz Biel - Tur Turek, gdzie hurtem z kolegami z SMS Łódź trafił, Adam Kłak - Czarni Żagań.
Jeśli chodzi o ciekawsze transfery wałbrzyskich zawodników to oprócz wymienionych wyżej barwy klubowe zmienili m.in.:
3.liga - Michał Protasewicz (spadł wiosną z Concordią Piotrków Tryb., testowany przez drugoligową Wisłę Puławy, potem widziany w Szczakowiance Jaworzno, Broni Radom ostatecznie trafił do Pogoni Barlinek), Jarosław Teśmian (z Kotwicy Kołobrzeg do Ilanki Rzepin), Damian Olejnik (z SMS Łódź do Bielawianki), Michał Starczukowski (MKS Szczawno - Polonia Świdnica), Paweł Tobiasz ( z Górnika PWSZ Wałbrzych również do Świdnicy).
Niższe ligi - w Kamiennej Górze znowu odradza się wałbrzyska kolonia, bo do T.Soboty, Frasia, Gryki, Sobczyka (B.Sobota odszedł do austriackiego ASV Kienberg) przybyli ze Szczawna Piotr Smoczyk, Marcin Wojtarowicz i Piotr Horyk, z Boguszowa zaś dołączył Marcin Dobrzański, a z prowincji austriackiej wrócił Grzegorz Rola. Po wycofaniu się Juventuru Wałbrzych Tomaszowie Mrozowski i Resel przenieśli się do Szczawna, często zmieniający barwy Robert Rzeczycki wrócił do rodzinnej Głuszyc, z kolei Bartosz Walusiak zasilił Victorię Świebodzice. Maciej Udod - jeden z najlepszych futsalowców w regionie po wywalczeniu awansu do okręgówki z Piastem Nowa Ruda wyemigrował do Olimpii Kowar, gdzie chciano ściągnąć również Tobiasza. Daniel Główka z kolei zamienił Karkonosze na AKS Strzegom, gdzie spotkał się  znowu z B.Konarskim.
Wymieniać w sumie można tak bez końca, bo zmian barw klubowych co rundę obserwujemy bardzo dużo. Jednak tak jak na zachodzie tak i u nas bez względu na klasę rozgrywkową chodzi głównie o kasę.

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Remis w Chojnicach - sukces a może niedosyt?


Mecz w Chojnicach miał jednego faworyta -gospodarzy, za tym przemawiały nie tylko notowania bukmacherów, ale i ligowa tabela. Po sobotnich wynikach wynikało jasno, że chojnicki lider podejmować będzie outsidera drugoligowych zmagań, który na wyjazdach nie zdobył żadnego punktu i strzelił jedną bramkę. Podopieczni Grzegorza Kapicy z kolei w 5 meczach czterokrotnie sięgnęli po komplet punktów remisując jeden mecz w Głogowie, po którym trener Chrobrego I.Mamrot sam stwierdził, że jeden punkt jest wielkim sukcesem jego piłkarzy, bo goście niepodzielnie dzielili na głogowskim boisku. W Chojnicach do dziś pamiętają ostatnią wizytę wałbrzyszan w maju, gdzie górnicy wygrali gładko 3:0. Teraz ten wynik był wielce prawdopodobny tyle, że dla gospodarzy. Paradoksalnie ostatni raz wałbrzyszanie jako outsider potykał się z liderem tabeli równo dekadę temu kiedy w IV lidze Górnik/Zagłębie zmiażdżył u siebie Iskrę Kochlice 7:0. Powtórka nie wchodziła oczywiście w rachubę. Wynik 0:0 poszedł w świat. Oglądałem  w internecie mecz i daleki jestem od opinii zamieszczonych choćby przez oficjalną stronę lidera, że wałbrzyszanie po przerwie grali antyfutbol, murując bramkę i brutalnie faulując wyrywając tym samym punkt gospodarzom. W I połowie aż było miło patrzeć jak chojniccy gracze nie potrafili sobie poradzić z II linią Górnika PWSZ. Gdyby nie mokra, śliska nawierzchnia to być może większe zagrożenie byłoby pod bramką Michała Kołby. Do przerwy tak naprawdę Chojniczanka poważnie zagroziła dwukrotnie bramce gości - raz gdy po ni to dośrodkowaniu, ni to strzale Jaroszewski wybił na róg piłkę, która niezbyt szczęśliwie dla niego skozłowała przed nim i drugi raz, gdy po błędzie "Jogiego" Marek Wojtarowicz wybił piłkę z pustej bramki. Wałbrzyszanie najbliżej zdobycia gola byli, gdy skiksował Jakosz i w ciągu kliku sekund dwukrotnie skierował piłkę w kierunku swojej brami (raz uratowała gospodarzy poprzeczka raz Kołba). Faktem jest, że po przerwie górnicy nie stworzyli tylu szans pod bramką rywala co do przerwy, ale i Chojniczanka prócz karnego nie stworzyła tylu szans co choćby w majowym pojedynku. Wtedy to Damian Jaroszewski kilkakrotnie pokazał interwencje najwyższej jakości. Teraz obronił karnego. Najpierw zaczęło się od straty w środku pola, potem jeden z obrońców się poślizgnął aż w końcu faul w "16". Ciekawostką jest fakt, że po awansie do drugiej ligi sędziowie dosyć rzadko dyktowali karne czy to dla Górnika czy przeciw niemu. Chojnickie "wapno" jest pierwszym, którego nie sprokurował Jaroszewski !! Może dlatego obronił? Swoją drogą dość długo trwały targi miejscowych z sędzią i Szymon Kaźmierowski (ongiś niedoszła nadzieja Groclinu Grodzisk Wlkp.) stracił należytą koncentrację i nie pokonał Damiana.
Ten mecz pokazał, że Górnik wciąż może powalczyć z teoretycznie lepszymi od siebie "na papierze" zespołami. Znów rzucał się w oczy dobitnie brak napastnika. Pojawiają się plotki o powrocie Maciejaka, czy zakontraktowaniu doświadczonego 32-letniego Huberta Jaromina, ale czy dojdzie to do skutku dowiemy się najpóźniej do końca miesiąca kiedy kończy się okno transferowe. Wysoki, silny napastnik przydałby sie i to bardzo. W temacie napisałem o niedosycie, bo uważam, że można było się pokusić o zwycięstwo. Tak to wyglądało z wysokości trybun. Chojniczanka nie miała zbytnio atutów. Górnicy bardzo dobrze zneutralizowali środek, nawet faule za które żółte kartki zobaczyli wałbrzyszanie to taktyczne, z dala od własnej bramki - co świadczy o dyscyplinie taktycznej wałbrzyszan. Po meczu Grzegorz Kapica narzekał na brak akcji oskrzydlających. Gra się tak jak przeciwnik pozwala, a wałbrzyszanie na wiele liderowi nie pozwolili. Takie są fakty. Szkoda, wiem, że się powtarzam, braku odpowiedniej siły ognia. Z kolei Robert Bubnowicz chyba zbyt kurtuazyjnie mówił jedynie o wypełnieniu założeń taktycznych. Po kiepskim starcie na pewno ten punkt cieszy, ale wg mnie czasem w wałbrzyskim zespole przydało by się nastawienie jakie ma np. trener Calisi Kalisz Grzegorz Dziubek, który od czerwca powtarza w każdym wywiadzie, że walczy z zespołem o awans.  W Chojnicach można było wygrać!! Cieszyć powinien kolejny mecz "na zero z tyłu". Oby przedłużona udana passa została w sobotnim spotkaniu z dołującym Zagłebiem Sosnowiec (bilans 1 zwycięstwo - 5 porażek!!). Być może wtedy zagra nowy napastnik ...

sobota, 27 sierpnia 2011

I po europucharach...

W tym tygodniu zakończyły się eliminacje do fazy grupowej Ligi Mistrzów i Ligi Europejskiej. Na tym etapie rywalizacji grali dwaj wałbrzyszanie. Tomasz vel Thomas Gruszczyński, luksemburski snajper ze swoim Dudelange rozpoczął pucharową przygodę już w czerwcu w I rundzie kwalifikacyjnej do wielkiej Champions League (dwukrotne 2:0 z FC Santa Coloma - w 1.meczu wszedł w 52', a w drugim zmieniony w 55'). W II rundzie luksemburski klub musiał uznać wyższość słoweńskiego NK Maribor - na wyjeździe 0:2 (12 minut Gruszczyńskiego) i u siebie 1:3 (24 minuty Polaka).
Tomasz Gruszczyński (w dolnym rzędzie pierwszy z lewej) z kolegami z Dudelange 
W następnej rundzie, tyle, że w eliminacjach do Ligi Europejskiej wystartował ze swoim Hearts Adrian Mrowiec. "Serca" z Edynburga nie miały problemu z wyeliminowaniem węgierskiego Paksi SE po 1:1 na wyjeździe, 4:1 u siebie (180 minut Mrowca). W IV rundzie zwanej przez oficjalną witrynę UEFA barażami Hearts musiało uznać wyższość Tottenhamu Hotspurs Londyn. U siebie Mrowiec zaliczył 82 minuty i został z kolegami pokonany aż 0:5. W londyńskim rewanżu honorowe 0:0 i już tylko 18 minut Adriana.
Mrowiec w walce z Tomem Huddlestone'm z Tottenhamu
W Polsce wszyscy byliśmy pod wrażeniem gry i wyniku Legii w Moskwie. Takie nastroje w polskich domach po transmisji były bodaj po zwycięstwie Wisły w Gelsenkirchen nad Schalke 4:1. W naszym regionie śledzono poczynania sensacyjnego wicemistrza kraju Śląska Wrocław. Dolnośląski futbol nie rozpieszczał pucharowo w ostatniej dekadzie. Były występy Zagłębia Lubin, nawet w eliminacjach LM, ale emocji tyle co przysłowiowy kot napłakał. Wielu wałbrzyszan (jak choćby zadeklarowany fan poznańskiej stadionowej atmosfery - bramkarz MKS Szczawno Zdrój Damian Michno) wybierało się dopingować Lecha. Teraz na fali sukcesu ekipy Oresta Lenczyka nie mogło zabraknąć wałbrzyszan przy Oporowskiej. Co prawda brakuje tam piłkarzy z rodowodem wałbrzyskim, ale bliżej na puchary nie zanosi się, żeby spod Chełmca jeździć. Śląsk porwał fanów walką z Dundee, irytował nieskutecznością z Lokomotiwem by odpaść z niedocenianym chyba bukaresztańskim Rapidem. W sumie jedno zwycięstwo i aż 6 pucharowych meczy. Całkiem nieźle.
Jednym z cichych bohaterów moskiewskiej victorii Legii był świdniczanin Janusz Gol. Przed trzema laty nie wierzono, że zrobi karierę w Bełchatowie skąd trafił z Polonii/Sparty. A tam niespodziewanie zadebiutował w kadrze i zapracował na transfer do Legii. Takie uderzenie głową co dało zwycięski nomen omen gol można było zaobserwować kilka dni wcześniej w przegranym meczu ze Śląskiem. Wtedy piłka poleciała obok bramki. Teraz Gol jest bohaterem. Oby nie stał się bohaterem jednego gola, tak jak Domarski czy na lokalną skalę Jarosław Krzyżanowski ze Świebodzic (gol ze słynnym Milanem) lub Sebastian Dudek, który wprowadzając Śląsk w szkockim Dundee powiedział każdej bodaj gazecie o swoich amatorskich początkach w Żarach i pracy w wydziale komunikacji w starostwie.
Miejmy nadzieję, że w najbliższej przyszłości będziemy mieli więcej radości z polskich występów w LE. 

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Zdjęte fatum

Górnik PWSZ Wałbrzych pokonał Jarotę Hotel Jarocin 2:0 i zdobył pierwsze punkty w tym sezonie. Zdjął tym samym tegoroczne fatum, które ciążyło na wałbrzyskich piłkarzach przy Ratuszowej, bowiem był to pierwszy komplet punktów wywalczony na murawie Stadionu 1000-lecia w 2011r. Wiosną górnicy strzelili 3 gole w całej rundzie, tymczasem ten niechlubny wynik został wyrównany już w 2 pierwszych meczach tego sezonu. Od awansu do drugiej ligi był to dopiero piąty mecz "na zero z tyłu" u siebie (Słubice, Lechia ZG, Czarni, Zawisza, teraz Jarota) i dopiero trzecie zwycięstwo wyższe niż jedną bramką (5:1 z Nowym Tomyślem, 2:0 z Lechią ZG i teraz z Jarotą).
Jak się okazuje w tym sezonie każdy może wygrać z każdym. Kto by się spodziewał, że w czubie tabeli będzie taka Bytovia zwłaszcza po dwóch porażkach w pierwszych dwóch kolejkach sezonu? Albo etatowy faworyt sosnowieckie Zagłębie w 5 meczach zanotuje aż 4 przegrane? Albo Bałtyk wzmocniony (?) Piotrem Włodarczykiem a ostatnio trenerem Adamem Topolskim będzie po 5 meczach bez zwycięstwa? Również sobotni rywal Jarota zaskoczył obserwatorów in plus. Latem plotkowano czy zespół w ogóle wystartuje tymczasem zespół byłego gracza m.in. Piasta Nowa Ruda Czesława Owczarka w 4 meczach 2 wygrał i tyleż zremisował. W środę dzielnie walczył w PP z Dolcanem (0:1) gdzie długo jarocińscy kibice będą wypominać Krzysztofowi Bartoszakowi (latem był o krok angażu w gdańskiej Lechii) pudło przy stanie 0:0. W sobotę zaś nie było widać rzekomo ogromnej różnicy pomiędzy Jarotą a Górnikiem. Wałbrzyszanie bardzo dobrze weszli w mecz strzelając szybko bramkę, goście dopiero po przerwie się otrząsnęli i mieli wyraźną przewagę, ale na szczęście bez zarzutu spisywała się defensywa Górnika PWSZ. Gol Rytki ostudził zapędy gości i w końcówce miejscowi mogli, ba powinni poprawić niekorzystny bilans bramkowy. Wymowna była radość piłkarzy po meczu. Te zwycięstwo było bardzo potrzebne nie tylko z racji punktów. Zespół w końcu odblokował się, udowodnił sam sobie, że potrafi grać w piłkę, a nie bezskutecznie ją "klepać" tak jak było to w meczu z Bytovią.  Były oczywiście mankamenty, bo nie sposób nie zauważyć brak klasowego napastnika, odstawanie od partnerów z lini obrony Dariusza Michalaka, czy brak prostopadłych podań lub przerzutów w takiej ilości jak przyzwyczaili obserwatorów w ubiegłym sezonie Wepa z Morawskim. Do pozytywów wymienić należy bardzo dobre zmiany, które dali G.Michalak, Rytko, którzy dotychczas grali bardzo przeciętnie. Zwłaszcza w I połowie wyróżniał się na prawej stronie Mateusz Sawicki. Tych co martwiła niedyspozycja Kornela Dusia, który po 2 kwadransach sam poprosił o zmianę, uspokoiła jego obecność dzień później na derby Gwarek vs rezerwy Górnika PWSZ.
Przed Górnikiem wyjazd do lidera, do Chojnic, które i w tym sezonie wyglądają naprawdę mocno. W maju wałbrzyszanie jechali do Chojniczanki po dwóch domowych porażkach i sensacyjnie wygrali aż 3:0. Powtórka mile widziana, ale pewnie Grzegorz Kapica i jego piłkarze wyciągnęli wnioski z tamtej porażki.  Coraz bliżej również końca sierpnia czyli zamknięcia okienka transferowego. Szkoda, że nie udaje się zakontraktować napastnika, bowiem przy dośrodkowaniach nie grzeszący wzrostem Zinke, Duś, Rytko czy inny pomocnik nie ma większych szans na wygranie walki o górną piłkę. Szansa pojawia się dopiero przy stałym fragmencie gry, gdy w pole karne rywala wbiegnie Wojtarowicz z Bartosem. Może jednak wałbrzyscy działacze zakontraktują kogoś "last minute" ?

sobota, 20 sierpnia 2011

70-tka pana Mariana!

Dziś okrągłe urodziny obchodzi Marian Szeja. Legenda. Najlepszy, najbardziej utytułowany piłkarz Wałbrzycha. 100 lat Panie Marianie!
Dla ciekawych - biografia i wg mnie najlepszy sportowy wywiad przeprowadzony w naszym mieście właśnie z Marianem Szeją.

piątek, 19 sierpnia 2011

Rekordowe porażki


W temacie dotyczącym legnickiej porażki mylnie napisałem ostatnią porażkę wałbrzyskiego ligowca - pomijając czwartoligową klęskę w Królewskiej Woli. Jakie były najdotkliwsze porażki (5 i więcej bramkami) ligowe wałbrzyskich zespołów w ostatnich 40 latach? Pomijam w tym zestawieniu mecze z lat 1946-69 w lidze oraz pucharze (m.in. klęska Górnika w ½ PP w Warszawie). 
1991/92 II liga Górnik – Szombierki 1:9 – ta rekordowa porażka na szczęście nie figuruje w oficjalnych zestawieniach, bowiem po jesieni Górnik wycofał się z rozgrywek i wyniki z jego udziałem zostały anulowane. Póki co wcześniej Górnik zaliczył bezprecedensowy wówczas walkower za nie pojechanie na mecz do Częstochowy. Górnik prowadzony przez śp.Henryka Nikiela wystawił juniorów wśród których można było rozpoznać Zbigniewa Zawadzkiego, który już zaliczył mecze w 2.lidze. Mecz oglądało ledwie 210 widzów (w tym niżej podpisany) z piłkarzami podstawowego składu na trybunach, piłkarze musieli konkurować wówczas z grającymi w ekstraklasie koszykarzami. W tym „historycznym” meczu zagrali również m.in. późniejsi gracze seniorów Turowski, Świętanowski, Sadyś, Rzepecki, Kulik.
2008/09 B klasa Iskra Witków Śl. – Zagłębie 7:0 – dla wałbrzyskich seniorów był to trzeci dopiero ligowy Występo po hibernacji. Zbieranina piłkarzy (bo nie można inaczej nazwać zestawienie chętnych do gry na początku B-klasowej przygody Thoreza) po dwóch wcześniej zremisowanych meczach pojechała do Witkowa, gdzie bez kretesu przegrali aż 0:7. Wynik nie dziwi, bowiem Zagłębie na ten mecz pojechało bez bramkarza i w bramce musiał stanąć nominalny napastnik. Jedną z bramek wówczas strzelił Bartosz Ogrodnik, który później próbowany był w czwarto ligowym MKS Szczawno Zdrój.
2004/05 IV liga, Królewska Wola, Gawin Królewska Wola – Górnik/Zagłębie 8:2 – wałbrzyszanie świeżo po awansie i przybyciu 7 nowych graczy. Przez 5 spotkań nie zaznali goryczy porażki, aż przyszedł feralny wyjazd do wice liderującego Gawina. Zaczęło się rewelacyjnie dla podopiecznych Bogdana Przybyły, bowiem już w 8’ Marcin Wojtarowicz zdobywa prowadzenie. Potem Jaśkiewicza trzykrotnie pokonał Robert Kaźmierczak, jednego Giza i do przerwy 4:1 ! Po przerwie jeszcze raz Wojtarowicz zdobywa gola, ale później z dwubramkowego deficytu zrobił się sześciobramkowy! Wałbrzyszanie narzekali po meczu na sędziów, ale faktem jest, że próby ofsajdu w wykonaniu defensywy wałbrzyskiej wołały o pomstę do nieba. W Górniku/Zagłębiu grali wówczas bracia Wojtarowiczowie, Bubnowicz, Borek, debiutowali natomiast w tym meczu Rafał Michno i Marcin Traczykowski. W Gawinie grali m.in. Grzegorz Dorobek (obecnie Czarni Żagań), Krzysztof Janus (obecnie KS Polkowice).
 1997/98 II liga Myszków Krisbut Myszków– KP Wałbrzych 7:1 – wałbrzyszanom w 1997 szło w drugiej lidze jak po przysłowiowej grudzie. Po udanej jesieni sprzedano Piotra Włodarczyka, nastąpiła czarna wiosna, która o mały włos nie skończyła się degradacją. Latem zespół objął Grzegorz Kowalski i początki nie miał łatwe. Po 2 porażkach, cenny remis w Gdańsku i pokonanie u siebie Kem-Bud Jelenia Góra 3:2 mogło sugerować opanowanie kryzysu aż przyszedł wyjazd do podczęstochowskiego Myszkowa. Mariusz Mizgała i spółka ośmieszali wałbrzyską defensywę, Piotr Borek zobaczył czerwoną kartkę, Rafał Wodzyński puszczał strzał za strzałem (3 gole Roberta Chudego)– stąd rekordowe 1:7. Pierwsza w barwach KP bramka pozyskanego zimą Pawła Murawskiego
1994/95 III liga Karkonosze Jelenia Góra – KP Wałbrzych 6:0 – beniaminek z Jeleniej Góry w prestiżowym derby Dolnego Śląska zmiażdżył spadkowicza z II ligi!! Wałbrzyszanie wciąż nie mogli odnaleźć się po spadku. Po porażce 2:6 w Ząbkowicach Wiesława Walczaka zastąpił Zbigniew Górecki, ale i jemu przytrafiła się porażka z pół tuzinem goli. Samobójczą bramkę zaliczył Mirosław Otok, a wśród strzelców bramek dla miejscowych był Hubert Łukasik późniejszy gracz Górnika. 
1992/93 II liga Zagłębie Sosnowiec – KP Wałbrzych 7:2 – ostatnia kolejka sezonu. Wałbrzyszanie kończą pierwszą rundę po fuzji Zagłębia z Górnikiem, a sosnowiczanie żegnają się z druga ligą.  Wiesław Walczak dał odpocząć w bramce Nowickiemu zastępując go Zbigniewem Prusikiem. Obok niego m.in. Spaczyński, Lakus, Zawadzki, M.Jaworski, Kosowski (b.gracze Górnika) oraz Borcoń, Rzeczycki, Nowomiejski, Dauksza, Jacyna. Zaczęło się od samobójczej bramki Rafała Wszołka, która dała prowadzenie wałbrzyszanom. Do przerwy było jednak już 3:2, a po przerwie cytując PS „sosnowiczanie robili z przeciwnikiem co chcieli”. Skończyło się na 4 kolejnych bramkach. Dwie z nich zdobył późniejszy uczestnik Ligi Mistrzów z Legią Warszawa Andrzej Kubica.
1985/86 I liga Widzew Łódź – Górnik 6:1 – ze względu na meksykański mundial 3 „wiosenne” kolejki rozegrano jeszcze jesienią’85. Walczący o mistrza Widzew pokonał nadspodziewanie łatwo trenowanego przez Jana Calińskiego Górnika aż 6:1 (Smolarek 2, Nowak 2, Jaworski, Leszczyk – Janikowski). W łódzkim zespole aż roiło się od kadrowiczów (Przybyś, Wójcicki, Dziuba, Smolarek), jedyne gole w Widzewie zdobył Piotr Nowak późniejszy lider bydgoskiego Zawiszy, TSV Monachium, repr. Polski odnoszący obecnie od lat sukcesy jako trener w USA.  W Górniku grali m.in. Walusiak, Dolny, Ciołek, Kosowski.
1972/73 II liga Szombierki Bytom – Górnik 5:0  - bytomianie byli wiceliderem, a Górnik przedostatnią drużyną, która po tej klęsce przejął czerwoną latarnię. Wałbrzyskiego bramkarza Jana Karweckiego pokonał wówczas m.in. późniejszy reprezentant kraju Roman Ogaza. W tymże roku górnicy opuścili zaplecze I ligi.
1980/81 II liga Stoczniowiec Gdańsk – Górnik 5:0  – wałbrzyszanie znajdowali się na spadkowym miejscu i w 27.kolejce przegrali aż 0:5 w Gdańsku. Kto wie czy porażka byłaby większa gdyby nie kontuzja w 65’ najlepszego na boisku - strzelca 2 goli do przerwy 19-letniego Zbigniewa Kaczmarka (późniejszy repr.Polski w Legii i AJA Auxerre). Ciekawostką jest, że dwa gole zaliczył Antoni Fijarczyk, który później został sędzią i był jednym z pierwszych aresztowanych po prowokacji policyjnej (słynne pieniądze w oponie). W Górniku wówczas grali m.in. Walusiak, Truszczyński, Kosowski, Spaczyński, Pełka. Na szczęście w pozostałych meczach górnicy nie ponieśli już porażki i pozostali w II lidze. 
1983/84 II liga Lechia Gdańsk – Zagłębie 5:0 – takiego beniaminka w historii II ligi nie było. Lechia wygrała w 1983 3.ligę oraz zdobyła PP. Na zapleczu ekstraklasy również nie miała sobie równych. Zagłębie trenowane przez Edwarda Wojewódzkiego zagrali chaotycznie co skończyło się dawno nie pamiętanych przez kibiców Thoreza pogromem. Waldemara Nowickiego pokonali Kamiński 2, Cybulski, Kruszczyński, Salach. W Zagłębiu występowali m.in. Urbanowicz, Janiec, Borcoń, Kalita, Bonk. Tydzień później Zagłębie w pełni się zrehabilitowało miażdżąc Zagłębie Lubin aż 7:1.
1983/84 I liga Legia Warszawa – Górnik 5:0  – rewelacyjny mistrz jesieni u siebie w I rundzie upokorzył warszawską Legię 4:1, więc wojskowi pałali chęcią rewanżu na beniaminku i w pełni im się to udało wiosną, kiedy to podopieczni Horsta Panica w 15 meczach wygrali zaledwie jeden. Ryszarda Walusiaka dwukrotnie pokonał Andrzej Buncol oraz Jarosław Biernat a piątego gola dorzucił Jan Karaś. Ciekawostką jest, że dla Przeglądu Sportowego relację z tego meczu przygotowywał Michał Listkiewicz późniejszy arbiter, prezes PZPN.
1985/86 I liga GKS Katowice-Górnik 5:0 - Jan Furtok był jednym z tych napastników co mieli patent na wałbrzyskiego Górnika. Niestety. Co ciekawe kiedy wałbrzyszanie wysoko przegrywali w lidze to na mecie osiągali swoje najwyższe szóste miejsca... 
1993/94 II liga Odra Wodzisław – KP Wałbrzych 5:0 – wałbrzyszanie targani już kłopotami finansowymi bronili się desperacko przed degradacją. Niestety, wiosną obok udanych meczów przy Ratuszowej na wyjazdach w ogóle sobie nie radzili. Wysokie porażki podsumowywał wyjazd do Wodzisławia. Odra wygrała 5:0. Z wolnego gola zdobył Ryszard Wieczorek  później znany szkoleniowiec, ojciec obecnego napastnika ROW-u Rybnik Jarosława, dwa dorzucił Jan Woś, legenda wodzisławskiego klubu, który obecnie szkoli wałbrzyszanina Daniel Krasnodębskiego w częstochowskiej Skrze. Duet trenerów Marian Szeja – Wiesław Walczak po czwartej bramce zmienił bramkarza Damian Sadyś za Grzegorza Gruszkę. W KP wówczas grali m.in. Bubnowicz, Sobczyk, Cieśla, Wierzbicki i Andrzej Gzara, który dopiero teraz latem zakończył karierę w Victorii Świebodzice.
2008/09 B klasa Zagłębie – Górnik Nowe Miasto Wałbrzych 0:5  - wynik był wówczas niespodzianką, choć seniorzy Zagłębia wtedy ligowo „raczkowali”. Otrząsnęli się po klęsce w Witkowie udanie się rewanżując, tymczasem w wałbrzyskim derby bardziej ograny Górnik z Nowego Miasta wypunktował Thorez aż 5:0, trzy gole strzelił Adrian Matuła, dla którego nie była to przepustka do większej przygody z futbolem.
2010/11 A klasa LKS Bystrzyca Górna – Zagłębie 5:0 – niepoprawni optymiści liczyli, że beniaminek z Białego Kamienia z rozbiegu weźmie A klasę. Tymczasem rzeczywistość okazał Asię brutalna. O awans z Sudetami Dziećmorowice skutecznie bił się LKS z Bystrzycy Górnej. Katem Zagłębia okazał się Tomasz Łysoń strzelec trzech bramek. Nie musiał być tak wysoki wynik, gdyby gościom dopisało szczęście, bowiem przy stanie 4:0 wałbrzyszanie ostemplowali piłką i słupek i poprzeczkę bramki miejscowych. Niestety, najwyższa porażka Zagłębia w A klasie stała się faktem.
2011/12 II liga Miedź Legnica – Górnik PWSZ Wałbrzych 5:0  – prestiżowe dla kibiców derby regionu nie przyniosły spodziewanych emocji, bowiem na murawie była różnica klasy. Miedź wzmocniona b.ekstraklasowymi graczami, nawet z reprezentacyjną przeszłością nie miała najmniejszych problemów z pokonaniem Górnika. Szkoda, że do dyspozycji kibiców Górnika na trybunach nie przystosowali się piłkarze. Bezradność spowodowała grę faul i czerwoną kartkę Jana Rytko.

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Legnicka manita

Porażkę z Miedzią w Legnicy można przełknąć, gorzej jej rozmiary. Potencjał obu drużyn i aktualna dyspozycja wskazywała jednoznacznie na zespół Bogusława Baniaka. 0:5 to jednak szokuje. Różnica co najmniej klasy...Wielu zaczęło szukać w pamięci kiedy ostatni raz Górnik tak wysoko przegrał. 30.08.1997 KP Wałbrzych uległo w starej drugiej lidze Krisbutowi Myszków 1:7 - od tej pory wałbrzyszanie w lidze nie przegrali pięcioma bramkami. Po Myszkowie jednak w Wałbrzychu zaczęło się dziać lepiej - działacze wytrzymali ciśnienie nie zwolnili trenera G.Kowalskiego, do zepołu doszli nowi zawodnicy (Filipczak, Nazarow, Banaszyński)) a wałbrzyski ligowiec grał nie tylko efektownie, ale i efektywnie.
Redaktor Bartłomiej Nowak przypomina ostatnią wysoką porażkę wałbrzyszan - kiedy Górnik/Zagłębie Wałbrzych uległ w starej IV lidze w Oławie MKS 0:4. Było to jednocześnie pożegnanie z funkcją pierwszego trenera Ryszarda Mordaka, który złożył rezygnację i zespół przejął obecny trener Robert Bubnowicz.  Po rezygnacji z ust Mordaka padły słowa, które chyba pasują jak ulał do obecnej sytuacji w Górniku PWSZ: Co skloniło mnie do dymisji? Niektórzy zawodnicy przyzwyczaili się już do moich metod pracy i pewne rzeczy do nich nie docierały. Uważam, że tej drużynie jest potrzebna nowa osoba, która ją pobudzi. Nie można wymienić większości pilkarzy, więc złożyłem rezygnację. Uczyniłem to teraz na początku rozgrywek, bo to jest jeszcze czas na zmiany. Co prawda wstrząs nie nastąpił, bo Górnik/Zagłębie Bubnowicza nie wywalczył awansu do nowej III ligi i dopiero po rewolucji kadrowej zaczął się marsz z czwartej do drugiej ligi. Te dwa awanse to również zasługa Roberta Bubnowicza i nikt tego mu nie zabierze i nie zapomni. Ale przychodzi czas, kiedy trzeba powiedzieć dość. Po legnickim laniu trener nie miał nic do powiedzenia - tylko przeprosił. W sumie mu się nie dziwie. No bo czy miał szukać łatwych usprawiedliwień typu postawa Jarosińskiego przy bramkach w drugiej połowie (może gdyby nie był wysunięty to by nie padły dwa ostatnie gole, gdyby strzał Garucha nie próbował łapać a'la Dudek w meczu z Łotwą w 2002...). W ubiegłym sezonie pomeczowe wypowiedzi po niepowodzeniach Bubnowicza kończyły się na stwierdzeniu "nie gralismy tego co sobie założyliśmy", teraz po Bytovii pojawiło się "biorę winę za porażkę na siebie". Brawo za odwagę, ale czy teraz nie ma czasu na radykalne środki? Czkawką i to dość długo odbija się wyjazd do Finlandii - na marne poszedł obóz kondycyjny w Chodzieży, bowiem po halowym klepaniu brakuje szybkości, wyjścia na pozycje, ruchu bez piłki, większość gry jest na stojąco. Bracia Michalakowie, Rytko są całkowicie bez formy, a mimo to regularnie grają. Od roku wiadomo w całej lidze, że gra opiera się na Morawskim i wyłączenie go z gry to klucz do sukcesu. Pokryto Morasia i nie ma w tym sezonie Górnika! Czy opracowano alternatywne warianty? Nowinkami to chyba są jedynie rzuty wolne, które nie przynoszą jednak skutku, a powodują coraz większą irytację. Czemu np. w Legnicy na ławce siedział 40-letni R.Wodzyński a nie bramkarz juniorów, dla którego była by to nagroda za 2.miejsce w DLJ, zapoznanie się z ligową atmosferą itd. Sprawa w napadzie to od wielu, wielu tygodni woła o pomstę do nieba. W lidze Moszyk nie strzelił gola od roku -w innym klubie dawno zostałby pogoniony, a w Górniku ratują go gole w halówce i sparingach, Duś w ostatnią bramkę strzelił w lidze jesienią ubr. - co ciekawe w kadrze gra w pomocy. Janik, jedyny, który trafiał zarówno wiosną i jesienią tego roku leczył kontuzję i co tu dużo mówić, nie stawiano na niego ani w przedsezonowych sparingach czy początkowych 2 meczach pod wodzą Przerywacza. Co z juniorami, któzy mieli odważnie zasilać Górnika w tym sezonie? Jedyny Paweł Matuszak nie czyni przysłowiowej wiosny. Co prawda wyróżnia się zaangażowaniem, techniką, ale gołym okiem widać, że sił mu nie starczy nawet na godzinę gry. A co z resztą graczy z juniorów Mordaka? Co ze wzmocnieniami? To jest dopiero temat tabu. Jeśli nie ma pieniędzy na transfery to po co zaprasza się na testy graczy, sprawdza się ich przez kilkanaście dni (vide Kowal, który z Chojniczanki trafił ostatecznie do Bytovii), a potem im się dziękuję? Albo sytuacja z Bułgarem i Białorusinem, którzy strzelili po golu w sparingu z Polonusami - niby dobrzy, ale w klubie są o podobnych predyspozycjach. To ja się pytam - którzy to?!
Pierwszy wyjazdowy mecz w roli trenera Robert Bubnowicz przegrał w Polkowicach z Górnikiem 2:5. Polkowicki zespół, podobnie jak w sobotę Miedź przewyższała wałbrzyszan pod każdym względem: sportowym, organizacyjnym, finansowym. Ale wówczas młodzież Górnika/Zagłębia walczyła i mimo niekorzystnego wyniku zdołała strzelić dwa gole. Teraz dwa gole w jednym meczu to naprawdę wielki sukces. Te dwie porażki z 5 bramkami na wyjeździe spięły by kadencję Bubnowicza. Lepiej odejść teraz, a nie w niełasce.
Kto jeśli nie Buba?
Rodzi się pytanie - kto za Bubnowicza. Nie ma kasy? Z jednej strony zaoszczędzono nie sprowadzając nikogo prócz Honzy Bartosa, więc te pieniądze +  to co płacono Bubie może by starczyło na szkoleniowca z zewnątrz. Wciąż nie wiem co robią w klubie wiceprezes Piwko i członek zarządu Piotr Michalak. Jeżdżą za drużyną, ale czy coś się poprawiło w klubie od odejścia Torbusa? Torbus nie miał dobrych relacji z kibicami, ale mógł się pochwalić sukcesami organizacyjnymi i sporotwymi a duet Piwko-Michalak to dla cichociemni  spadochroniarze zawieszeni w klubie nie potrafiący poradzić sobie ani z marketingiem (vide oficjalna strona internetowa klubu, brak fotorelacji z meczy tak jak było w ub.sezonie). Ale wracając do trenera to musi być on z licencją, bo wciąż Bubnowicz zalega w tym temacie (np. w Żaganiu wyczytali, że wciąż I trenerem jest Marian Bach) wg stanu podawanego w DZPN. Z tej listy moim zdaniem warto przyjrzeć się takim nazwiskom jak:  Tomasz Buczek (sukcesy z juniorami Zagłębia Lubin, może chciałby się sprawdzić w seniorach?), Leszek Dulat, Andrzej Ignasiak, Władysław Moroch, Artur Nahajło, Janusz Stańczyk, Ryszard Urbanek, Jarosław Wielgus, Bogusław Wilk. W klubie będą zapewne rozglądać się za wariantem oszczędnościowym - czytaj ktoś miejscowy. Włodzimierz Ciołek pracą w seniorach nigdy nie był zainteresowany, Wiesław Walczak zasiedział się w Szczawnie i nie gwarantuje postępu, Wiesław Pisarski od dawna nie trenuje. Pozostaje powrót do I zespołu Ryszarda Mordaka, którego szkoleniowa przygoda w Górniku to istna sinusoida - od spadku z ekstraklasy w 1989 poprzez odbudowę zespołu po wycofaniach z lig i wywalczenie awansów do wspomnianej stagnacji w IV lidze a ostatnio sukces w juniorach. Ale to tylko moje gdybanie, bo jeśli nie padły teraz słowa o rezygnacji to jej nie doczekamy się najprawdopodobniej w najbliższym czasie. Oby z Jarotą nastąpiło przełamanie, ale czy piłkarze poradzą sobie z presją wyniku?

czwartek, 11 sierpnia 2011

Czarni Arena - Górnik PWSZ 2:1

Podobnie jak przed rokiem inauguracja 2.ligi w Żaganiu przyniosła mecz Czarnych z Górnikiem. Podobnie jak w ubiegłym roku była to sierpniowa środa. I na tym kończą się podobieństwa. Niestety. W ubiegłym roku na debiutancki mecz wałbrzyszan przyjechała blisko setka fanów Górnika, teraz 1/5. Za drużyną przyjechała wałbrzyska telewizja, przedstawiciele wałbrzyskich gazet. A teraz? Lepiej przemilczeć... W porównaniu z ubiegłym rokiem Żagań zmienił stadion na elegancki obiekt z krytą trybuną, pod którą znajdowało się stanowisko dla prasy co brakowało na archaicznym starym stadionie. Jeśli chodzi o stronę sportową, to w Czarnych nowy trener, mnóstwo kilku pilkarzy (w porównaniu z ubiegłorocznym meczem w Żaganiu w Czarnych pamiętało tamten mecz z autopsji 5 graczy, dla porównania w Górniku 9 z występujących wczoraj na boisku) co spowodowało przyznanie walkowera za ostatni mecz w Turku, gdzie wystąpił nieuprawniony Bulatović. W tym roku kalendarzowym Górnik w Wałbrzychu wygrał jeden mecz - walkowerem właśnie z Czarnym, bo nieuprawniony był Fabian Pawela. Ten były gracz świdnickiej Polonii przypomniał się wałbrzyszanom w całkiem odmienny sposób - strzelając zwycięską bramkę. Zresztą, podobnie jak wykonawca karnego Flejterski, uczynił to w poprzednim ligowym meczu w Turku. Po raz drugi w tym roku Janusz Kudyba ogrywa Roberta Bubnowicza po rzucie karnym. O ile w Legnicy, wiosną gdy Kudyba prowadził wówczas Miedź, Jaroszewski zoabczył żółtą kartkę, to w Żaganiu zobaczył czerwoną, co stało się okazją dla ligowego debiutu Kamila Jarosińskiego. Nie jest łatwo zaczynać ligową przygodę od wyjmowania piłki z siatki, ale tak właśnie musiał Kamil zacząć. Ale jego debiut trzeba ocenić pozytywnie. Przy bramkach nie miał nic do powiedzenia, był bez szans. Wybronil kilka trudnych piłek. To po jego odważnym wybiegu poza pole karne w doliczonym czasie nie dość, że udaremnił strzelenie gola Czarnym to zainicjował kontrę po której Fojna nie trafił ze wślizgiem do pustej bramki a Zinke z ostrego kąta trafił w słupek. W I połowie najwięcej mówiło się o niedyspozycji Kamila - klęczał przy słupku, gdy podbiegł Janusz Wodzyński młody bramkarz wymiotował. Czy był to stres związany z debiutem czy grypa żołądkowa pozostanie (nie)słodką tajemnicą Jarosińskiego. Faktem jest, że już w najbliższy weekend czeka go kolejny ważny sprawdzian w Legnicy z Miedzią. Ciekawe kto wówczas usiądzie na ławce jako drugi bramkarz. Czy Rafał Wodzyński wznowi karierę?
Jeśli chodzi o przebieg meczu to we współpracy z administratorem strony klubowej dzieliłem z wałbrzyszanami informacjami z boiska na bieżąco. Po jego przeczytaniu myślę, że wyszło nie najgorzej. Szkoda tylko, że zabrakło wałbrzyskich dziennikarzy, którzy zrelacjonowaliby w profesjonalny sposób mecz, porobili dziesiątki zdjęć, tak jak to miało miejsce w ub.roku. Relacje z wczorajszej potyczki powstały na podstawie rozmów telefonicznych, a co niektórzy śmiem twierdzic, że swoje wypociny opracowali na podstawie naszej relacji (vide relacja na stronie znanego wałbrzyskiego dziennikarza, gdzie Morawski rzekomo zdobył gola pięknym uderzeniem z wolnego).
Co do wydarzeń na boisku to po męczarni dla kibiców w meczu z Bytovią raczej ...czarno (sic) widziano mecz z Czarnymi. Również sceptycznie podchodziłem do końcowego wyniku. Zmiany w składzie kosmetyczne, ale gra nie wyglądała już tak tragicznie. Osamotniony w ataku Janik niewiele mógł zdziałać, często się cofał w poszukiwaniu piłki co powodowało brak jakiegokolwiek zawodnika w napadzie. Obrona gra coraz pewniej choć druga bramka to ich błąd. Słabiutkie zmiany dali będący całkowicie bez formy Rytko i D.Michalak. Morawski aż nadto próbuje być liderem zespołu, co skutkuje bezmyślną żółtą kartką za dyskusje z sędzią. Pozostaje gdybać co by było, gdyby nie czerwona kartka i grałby Górnik w komplecie. Na pewno na plus pozostaje fakt, że wałbrzyszanie swoją grą spowodowali złudzenie, że nie grają w osłabieniu i kilkakrotnie napędzili solidnego stracha żagańskim defensorom i kibicom. Razi jednak wciąż brak rasowego napastnika, który by podjął walkę z wysokimi środkowymi obrońcami rywala. Zabrakło też bohatera sprzed roku z Żagania (asysta i gol) Kornela Dusia.
W Czarnych cały mecz zagrał Adam Kłak doskonale znany w Wałbrzychu z występów w Górniku w ubiegłym sezonie. U Bubnowicza grał najpierw na bokach defensywy, a wiosną grał bardzo solidnie na środku obrony. U Kudyby gra na lewej obronie i wypadł przeciętnie.
Krótki materiał filmowy z bramkami Czarnych ( od 06:33 min.)

Tutaj są wypowiedzi po żagańskim meczu przedstawicieli gospodarzy.

niedziela, 7 sierpnia 2011

Przepowiednia Mandrysza

Dwa tygodnie temu w Jaworznie po meczu z GKS Tychy na pomeczowej konferencji Piotr Przerywacz stwierdził, że w meczu z Bytovią wybiegnie całkiem inny zespół. Szkoleniowiec tyszan Piotr Mandrysz wtrącił "niekoniecznie lepszy". W pojedynku z Bytovią - absolutnym beniaminkiem, z zerowym kontem po stronie punktów i bramek - okazało się, że słowa tyskiego trenera były prorocze. Goście przegrali u siebie z GKS 0:4 podczas, gdy wałbrzyska młodzież dzielnie walczyła i przegrała tylko z faworyzowanym GKS 0:1. Ponadto ekipę Bubnowicza wzmocnili nieobecni w Jaworznie Bartos, Wojtarowicz, Morawski, Rytko, Michalak, Moszyk. Nic nie wskazywało, że dojdzie do kompromitacji wałbrzyszan. Tak - kompromitacji. Bo inaczej nie można nazwać postawę piłkarzy. Wynik 1:2 wywalczony przez gości jest zasłużony i nie zmieni to przypominanie choćby spojenia po uderzeniu Matuszaka. Górnik zagrał tak jak wiosną w Wałbrzychu, czyli bez pomysłu na uważną obronę rywala. Na Stadionie 1000-lecia w 2011 roku górnicy strzelili raptem 4 gole i nie wygrali żadnego meczu (nie liczę walkowera 3:0 z Czarnymi). Nic w grze podopiecznych Roberta Bubnowicza się nie zmieniło. A szkoda. Wydaje się, że znowu klip z bramkami jesiennymi domowymi górników będzie bardzo krótki. Sam trener po ostatnim sparingu z polonusami litewskimi stwierdził, że sprawdził wariant, który być może zastosuje w lidze. Chodziło oczywiście o Grzegorza Michalaka na prawej obronie. Wariant ofensywny, ale okazało się, że lepiej w ofensywie od niego wypadł młodzieżowiec Mateusz Sawicki... Na plus Bubnowicza można zapisać ściągnięcie Wepy co chyba najstarsi kibice nie pamiętają. Ale tak na dobra sprawę jak nie było komu wiosną strzelać tak jesienią jest jeszcze gorzej. Odszedł Maciejak, Duś wyjechał na kadrę i ostał się Daniel Zinke, który wciąż jest bez formy i Adrian Moszyk, który sam chyba nie pamięta kiedy w lidze trafił do siatki rywala (a było to jeszcze w trzeciej lidze, czyli 15 miesięcy temu!!). Honor napastników co prawda uratował rekonwalescent Dominik Janik, ale faktem jest, że gdyby Kornel nie wyjechał na kadrę (zabraknie go również w Żaganiu) to by popularny "Domin" murawy nawet nie powąchał... Czy tak musiała wyglądać sytuacja w ataku? Owszem są kłopoty finansowe, ale nagle tydzień temu przyjeżdżają napastnicy zza granicy i mimo, że wpisują się na listę strzelców to Bubnowicz trąbi w mediach, że podobnie jak w przypadku Kowala z Chojniczanki są to gracze o podobnych predyspozycjach co zdolni juniorzy. Sukces juniorów -wicemistrzostwo Dolnego Śląska- chyba niektórych przerósł.Najskuteczniejszymi juniorami ekipy Ryszarda Mordaka byli Mateusz Kubowicz (17 goli), Damian Chajewski, Paweł Matuszak (po 12 goli), Dominik Radziemski (7 goli), Łukasz Kalka (6 goli). Próżno szukać w dotychczasowych występach nazwiska Kubowicza, Radziemski z Kalką zadebiutowali w seniorach w tamtym sezonie i na tym koniec, Chajewski miał pecha - kontuzja w spotkaniu z Kanadyjczykami, ale i tak trudno oczekiwać, że wygra rywalizację z Rytko czy Sawickim o miejsce w składzie. Pozostaje jedynie Paweł Matuszak, który póki co zbiera najlepsze recenzje po obu ligowych spotkaniach. Tylko pozostaje pytanie: czy nie zostanie zagłaskany czy też nie osiądzie szybko na laurach tak jak to było w przypadku Dusia, który wiosną był cieniem walecznego, skutecznego napastnika z jesieni 2010. Ku przestrodze chciałbym Robertowi Bubnowiczowi i jego asystentowi przypomnieć nazwisko Łukasza Staronia. Pochodzący z Lubania (rocznik 1991) napastnik piłkarsko ukształtowany został w SMS Łódź tam gdzie m.in. jeden z nielicznych wałbrzyskich kadrowiczów Bartosz Biel czy też Janek Rytko. Wiosnę spędził w trzecioligowym MKS Oława, gdzie w 12 meczach 7 razy wpisywał się na listę strzelców. W wałbrzyskim zespole pojawił się w sparingu z Ruchem Radzionków (0:2) po czym podziękowano mu. Staroń, podobnie jak kilku jego kolegów z SMS Łódź (w tym Biel) znalazł sobie drugoligową przystań w Turze Turek i w sobotę dwukrotnie pokonał bramkarza Czarnych Żagań wyciągając z 0:2 na 2:2. Nie chcę być złym prorokiem, ale po sobotniej dreptanince z Bytovią trudno oczekiwać w środowym, zaległym meczu w Żaganiu jakiejkolwiek  zdobyczy punktowej, nie mówiąc o strzeleniu dwóch bramek. Wracając do Staronia - to ciekawe czy Bubnowicz w ogóle widział tego gracza, bowiem w głowie trenera był fiński futsal, który długo jeszcze będzie odbijał się czkawką dla wałbrzyskich piłkarzy. Niestety, teraz prześmiewcy mają powody do radości - odwróć tabelę Górnik PWSZ na czele. Z taką grą jak w sobotę trudno oczekiwać by po najbliższych wyjazdach do Żagania i Legnicy oczekiwać pierwszych punktów.