środa, 31 marca 2010

Afera korupcyjna - Wojtarowicz oskarżony

Po serii aresztowań, procesów m.in. w sprawie Arki i Korony przyszedł czas na Górnika Polkowice.  Do sądu w Lubinie trafił akt oskarżenia ws. korupcji w Górniku Polkowice. W akcie oskarżenia nie ma sędziów i obserwatorów, prowadzących mecze Polkowic. Włączono do niego natomiast piłkarzy RKS Radomsko. Odpowiedzą oni za sprzedanie Górnikowi Polkowice za 30 tys. złotych meczu z końcówki sezonu 2004/2005. Dzięki tej wygranej Górnik zapewnił sobie utrzymanie się w drugiej lidze. Łącznie akt oskarżenia obejmuje 40 meczów z sezonu 2003/04 (ekstraklasa) i 2004/2005 (II liga). Oskarżeni przyznali jednak, że kupując mecze, korzystali z metod, które zaczęli wypracowywać od około 2000 roku. To oznacza, że Górnik kupił również awans do ekstraklasy (2003), a być może także awans do II ligi (2000). Sezon 2002/03 i wcześniejsze nie są jednak przedmiotem zainteresowania prokuratury, ponieważ wtedy korupcja w sporcie nie była przestępstwem ściganym z mocy kodeksu karnego.
Wśród oskarżonych są gracze znani wałbrzyskim kibicom. Oprócz wcześniej wspomnianych Adamskiego i Banaszyńskiego na wokandzie pojawiło się nazwisko popularnego Wojtara, czyli Marcina Wojtarowicza, który grał jeden sezon w Polkowicach.Spośród 48 oskarżonych, 27 wyraziło chęć dobrowolnego poddania się karze. Wszyscy dostaną wyroki więzienia w zawieszeniu.
Jacek B. (aktualnie bez klubu)- 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu (na 3 lata) i 5 000 zł. grzywny
Marcin W. (aktualnie MKS Szczawno Zdrój)- 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu (na 3 lata) i 3 000 zł. grzywny.
Na liście oskarżonych znalazły się również nazwiska m.in. wspomniany wcześniej Adamski, Sebastian Gorząd (obecnie grający trener Pogoni Pieszyce), trener ligowego przeciwnika Górnika Orła Ząbkowice - Paweł Adamczyk czy gwiazda Świebodzic, obecny grający trener Victorii Jarosław Krzyżanowski.

Passa Janika

Dominik Janik strzelił gola w 6.kolejnym meczu. W jesiennych z Motobi, Trzebnicą, Orłem i Świdnicą oraz dwóch tegorocznych pokonywał bramkarzy rywali. Wcześniej  trafił na inaugurację z Arką oraz w Słubicach z Ilanką Rzepin. 8 goli to póki co daje mu drugie miejsce. W ubiegłym sezonie w IV lidze trafiał 19 razy. 6 meczy pod rząd z bramką to wyrównanie rekordu z sezonu 2002/03 Tomasza Sikorskiego. Różnica polega na tym, że popularny „Sikor” pokonywał bramkarzy wałbrzyskiej A klasy a nie trzecioligowców. Pojedynek w Świebodzinie mógł pozwolić Janikowi objąć pozycję lidera w tabeli strzelców, gdyby ten z 11 metrów pokonał Michała Hajdasza . Dla postronnych mecz w Świebodzinie wydawał się spacerkiem, ale pamiętając dzielną postawę Pogoni jesienią przy Ratuszowej (wymęczone 1:0) oraz fakt, że Pogoń to obecnie najlepsza lubuska trzecioligowa ekipa oraz region ten jest niezbyt gościnny dla Górnika – to wałbrzyszanie mogli jechać czując pewne obawy.  Wałbrzyszanie do soboty wygrali w Świebodzinie tylko jeden raz – w sezonie 1995/96 1:0 i to w mocno kontrowersyjnych okolicznościach, po meczu sędzia musiał opuszczać stadion w eskorcie policji. Poza tym górnicy wymęczyli w premierowym ligowym występie AD 2010 remis z żarskim Promieniem co dawało nadzieje dla Pogoni.  Mecz jednak okazał się jednostronnym widowiskiem a trener miejscowych sam przyznał, że przegrać z liderem to nie wstyd, ale spodziewał się lepszej postawy swoich podopiecznych, zwłaszcza, że bramki padły po indywidualnych błędach. Górnicy wykonali więc swój plan zdobywając trzy punkty. Pewnie gdyby rzut karny zostałby przyznany przy stanie 0:0 podszedłby do niego niezawodny w takich sytuacjach Piotr Przerywacz, a tak być może Janik wyleczył się z jedenastek. Póki co rywale grają „dla Górnika” – Motobi remisuje ze słabeuszami, Polonia/Sparta przegrywa u siebie z nieobliczalną Oławą. Taktyka na wiosnę i na awans Roberta Bubnowicza jest jasna – powygrywać resztę spotkań z lubuskimi drużynami,  liczyć, że w międzyczasie rywale pogubią punkty, a końcówkę sezonu kontrolować by w czerwcu świętować awans.

środa, 24 marca 2010

Nazarow

Jak pokazał pierwszy wiosenny mecz Górnika PWSZ z Promieniem pierwszy historyczny Czech Daniel Zinke w wałbrzyskiej drużyny raczej nie będzie zaledwie „ciekawostką przyrodniczą”, a może być faktycznym wzmocnieniem drużyny i, jak to mówią trendowi dziennikarze, może „robić różnicę”. Przed Zinke zespół z Ratuszowej posiadał jednego stranieri. W sezonie 1997/98 był nim Dymitrij Nazarow. Niektóre źródła mylnie pisały o nim Ukrainiec, pojawiała się również wersja Dmitro. Pierwszy obcokrajowiec w historii wałbrzyskiego futbolu trafił z Zagłębia Lubin jesienią’97 w sumie stanowi dość barwną postać. Wychowanek Lokomotiwu Witebsk debiutuje w białoruskiej ekstraklasie jeszcze w wieku juniora. Łącznie rozgrywa tam 29 meczy i gdy wypada ze składu niespodziewanie pojawia się ...w Polsce. W maju’97 debiutuje w drużynie Zagłębia Lubin przeciwko Ruchowi Chorzów. Po przepracowanej przerwie letniej w sezonie 97/98 rozgrywa zaledwie dwa mecze: z ŁKS w Łodzi(dwie żółte kartki i w efekcie czerwona kartka) oraz z Wisłą Kraków i wylatuje ze składu. Poszukujący defensorów wałbrzyski Górnik z chęcią go przyjmuje do siebie i już we wrześniu 1997  Dima debiutuje w nowych barwach w zwycięskim meczu z Naprzodem Rydułtowy 5:1. Przeobrażający się z KP na Górnik SSA wałbrzyski klub ma ogromne problemy w defensywie: kontuzjowany był bramkarz Siemiątkowski, Wodzyński puszczał babola za babolem, w obronie szkolne błędy popełniają Solarz z Borkiem, z Otoka zrezygnował trener Kowalski a klub nie dogadał się z wiekowym defensorem Karkonoszy Jelenia Góra Słowakiewiczem, który miał rozwiązać problemy w tyłach. Wypożyczony z Lubina Nazarow był więc wydawało się niezbędnym dla zespołu. Nie grał efektownie, surowy technicznie, lecz znakomicie rozbijał ataki rywali, dobrze grał głową. W spotkaniu ze Śląskiem Wrocław (0:2 przy Oporowskiej) otrzymuje czerwoną kartkę za dwie żółte i wówczas okazało się ile znaczył dla bloku defensywnego. Zimą wrócił na kr ótko do Lubina, lecz nowy trener w osobie Andrzeja Szarmacha nie widzi go w pierwszoligowej kadrze. W Wałbrzychu wiosną Grzegorz Kowalski stawiał głównie na Solarza, Łukasika, Wójcika uzupełnianymi R.Matuszakiem lub Borkiem. Stąd nikła liczba występów u Białorusina. W sumie w zespole przydał się gdy zabrakło wiary w sukces, defensywa popełniała jeszcze błędy, nie była ze sobą zgrana, później przegrał rywalizację. Bilans w Górniku: 13 meczy, 4 żółte i 1 czerwona kartka. Po wycofaniu się zespołu z II ligi, jesień spędza w drugoligowej Lechii Zielona Góra, gdzie również kolekcjonuje wyłącznie kolorowe kartoniki a lubuski zespół z hukiem spada do trzeciej ligi. W lubuskiej prasie głośno bywa o pozaboiskowych perypetiach związanych z burdami pod wpływem alkoholu. Sezon 1999/00 to gra głównie w czwartoligowych rezerwach Zagłębia Lubin (przegrane baraże o trzecią ligę z Lubuszaninem Drezdenko), a jesienią’01 pojawił się w drugoligowym Górniku Polkowice. Tam furory nie zrobił, ale dostarczył kłopotów działaczom klubowym poprzez awantury wywołane pod wpływem alkoholu. Po rozwiązaniu umowy wyjechał na Białoruś.

sobota, 20 marca 2010

Falstart przy Ratuszowej

Dolnośląski Związek Piłki Nożnej jest jakby organizacją nie przystającą do „betonowego” PZPN pełnego „leśnych dziadków”. To działacze z Dolnego Śląska nie chcą brać udziału w rautach Laty, a to znajdują sponsorów dla lokalnych lig, rozdają klubom laptopy, a teraz dali wolną rękę klubom-gospodarzom w organizacji pierwszej wiosennej kolejki. 6 na 8 trzecioligowych ekip przełożyło mecze: jedynie liderujące zespoły z Wałbrzycha i Kątów Wrocławskich sprawdziły prognozę pogody,  przekalkulowały i wydedukowały,  że lepiej w błocie potaplać się i dopisać sobie po 3 punkty ze słabiznami z Lubuskiego niż potem kombinować mecze w tygodniu. 
 Na zdjęciu strzelcy goli dla Górnika: od lewej Konarski i Janik (foto http://walbrzych.naszemiasto.pl/)
W Wałbrzychu dochodziły jeszcze sprawy organizacyjne, głośno było w mediach o rzekomym łamaniu prawa, zgodzie to na początku prokuratora/prezydenta, a to spóźnionym wniosku, aż w końcu wiadomo było, że będzie mecz z publiką tylko trybuna od Chełmca będzie wyłączona. Optymistycznie jeden z portali nawoływał: kto pierwszy ten lepszy! Tłumów nie było, każdy chętny kto chciał na Stadionie 1000-lecia oglądnąć debiut pierwszego w historii Czecha w Wałbrzychu czy niedawnego ekstraligowego napastnika Misana spokojnie znalazł sobie miejsce. Popularny młyn kibiców Górnika po raz pierwszy bodaj od derby z Zagłębiem zajął   miejsce od strony bocznego boiska.  Sam mecz okazał się falstartem wałbrzyszan – podobnym do tego sprzed 2 lat kiedy to Bubnowicz w „starej” IV lidze obiecywał walkę o 3.ligę (wystarczyło osiągnąć 5-7 miejsce…) a skończyło się na spadku (bo tak należy nazwać pozostanie w "nowej" IV lidze). Wówczas zimny, ba wręcz arktyczny prysznic spuścili na rozpalone głowy wałbrzyszan piłkarze z Prochowic (4:0!). Teraz o mały włos nie byłoby replayu gdy przyjechał 13.Promień Żary, który zimą pożegnał 9 graczy i to głównie z podstawowego składu. Działacze dowiedzieli się od władz miasta, że gotówki większej nie będzie, że miasta nie interesuje profesjonalny futbol. Klub zasili jedynie juniorzy oraz wychowankowie powracający z okręgówki i ten zlepek piłkarzy do przerwy prowadził 2:0! Jedną z bramek podarował Jaroszewski, który był jedynym do tej pory ogniwem defensywy, niepopełniającym błędów. Górnicy nie pokazali żadnej „myśli przewodniej”, Misan potwierdził to dlaczego Cracovia pozbyła się go z Młodej Ekstraklasy a dolnośląscy drugoligowcy nie chcieli zatrudnić. Po przerwie go zastąpił Konarski, gra zaczęła się kleić i miejscowi zdołali wyrównać, choć apetyty były rzecz jasna większe. Promień był bardzo zadowolony z jednego punktu. Jesienią również na ziemi wałbrzyskiej sprawił nie lada sensację wygrywając w Świdnicy. Marnym pocieszeniem dla kibiców Górnika jest remis Motobi z Tęczą. W Kątach raczej o awansie nie myślą, a strata 2 punktów pod Chełmcem uradowała głogowian i świdniczan. Kibice w Wałbrzychu mają teraz niezły zgryz: czy to był wypadek przy pracy, czy po prostu wałbrzyszan nie interesuje awans czerwcowy, zwłaszcza, że sami działacze Górnika potwierdzili na piątkowym spotkaniu z kibicami brak pieniędzy na premie dla piłkarzy za ewentualny awans?


piątek, 19 marca 2010

Frekwencja w Wałbrzychu w ekstraklasie - część II

„GÓRNIK” Wałbrzych
Mecze na Nowym Mieście cieszyły się ogromnym zainteresowaniem już w drugiej lidze, gdzie ponad 10-tysięczna widownia oklaskiwała zwycięstwa nad Zagłębiem Lubin, Olimpią Poznań. Po awansie na fali popularności Wałbrzych odwiedzały rzesze kibiców z całego województwa, ba z innych dolnośląskich miast. Wg fachowych wydawnictw obiekt mógł pomieścić 35 000 i był jednym z największych klubowych obiektów w Polsce. Wg Tempa największy stadion w kraju to Stadion Śląski w Chorzowie (100 000), potem X-lecia w Warszawie (80 000), Olimpijski we Wrocławiu (75 000). Z ligowych o podobnej pojemności do wałbrzyskiego obiekt miały zespołu Pogoni i ŁKS.
1983/84 – inaugurację z GKS Katowice (3:1) oglądało 25 000. Podobnie jak owiany legendą wodny pojedynek z Wisłą (5:1). Mecz z Szombierkami (2:0), który dał historyczny pierwszy fotel lidera ekstraklasy oglądało wg prasy aż 40 000. Kolejne boje z Bałtykiem i Motorem – 30. Mecz z Cracovią „zaledwie” 15 000 – ale to spotkanie rozgrywane było w środę i wielu chętnych zwłaszcza spoza Wałbrzycha nie mogło przyjechać. To potwierdziło, że gro ówczesnych fanów to nie byli miejscowi. Pogrom Legii (4:1) oraz pożegnanie jesieni z ŁKS (1:0) oglądało ponownie po 30 000 widzów. Frekwencja naprawdę robiła wrażenie w całym kraju. Nic dziwnego, bowiem piłkarze Górnika nie mieli w tym okresie lepszych od siebie. A jak wyglądała wiosna? Pod względem sportowym tragicznie – 1 zwycięstwo. A na trybunach?  Pierwszy mecz z Pogonią mimo mrozu i śniegu na trybunach komplet – 35 000! Derby ze Śląskiem -30 000. Przyjazd eksportowej jedenastki kraju – Widzewa 37 000, choć wg mnie padł wówczas rekord frekwencji, bo ludzi było więcej niż w meczu z Szombierkami. Ale taka cyfra padła w prasie i tej się trzymam. 20 000 z Sosnowcem, 15 z Lechem spowodowane było paskudną pogodą (mgła), 12 000 z Górnikiem Zabrze – po mału kibice odwracali się od niedawnych idoli, bowiem podopieczni Horsta Panica wiosną bez zwycięstwa. Ostatni mecz sezonu, który przyniósł jedyne wiosenne zwycięstwo (2:1 z Ruchem) oglądała rekordowo wówczas niska frekwencja – 8 000. Ogólnie w tym premierowym sezonie mecze Górnika oglądnęło łącznie 382 tysiące widzów, co daje średnią 25, 5 tysiąca!
1984/85 – drugi sezon w Wałbrzychu rozpoczął pojedynek z Widzewem (1:2 – 27 000), późniejsze pojedynki przyniosły frekwencję poniżej 20 000 (m.in. derby ze Śląskiem -12) a mecz z Pogonią nawet „tylko” 8. Wiosną po pierwszych meczach (9 000 z Lechią, 7 000 – z GKS) zainteresowanie wzrosło gdy przyjechali potentaci (20 000 z Górnikiem Zabrze 0:0, 25 000 z Legią 1:0), później przyzwoita frekwencja na poziomie 12 tysięcy by finisz ligi z Wisłą (1:1) oglądało najmniej w dotychczasowej historii 6 tysięcy kibiców.  Ogółem 15 meczy w Wałbrzychu oglądnęło łącznie 180 tysięcy mniej niż rok wcześniej! Średnia na jeden mecz to 13,5 tysiąca.
1985/86 – podobnie jak rok wcześniej pierwszy mecz w Wałbrzychu to wizyta Widzewa zakończona zwycięstwem gości 2:1 mimo prowadzenia Górnika 1:0. Tym razem mecz oglądało 20 000 i podobnie jak w 2 poprzednich sezonach mecz z łodzianami był najchętniej oglądanym meczem w Wałbrzychu. Jesienią  ze względu na awans Polski do MŚ w Meksyku w Wałbrzychu można było oglądnąć 9 meczy, ale tylko listopadowa wizyta Legii (1:1) wzbudziła 10-tysięczne zainteresowanie, pozostałe na poziomie 7-9 tysięcy. Grudniowa wizyta mistrza kraju z Zabrza to ujemny rekord frekwencji – 3 000 widzów!! 6 meczy wiosennych to mocno przeciętna średnia potwierdzająca przesyt futbolem wśród kibiców Górnika. Jedynie derby ze Śląskiem (0:0) zgromadziły 7 000, ale przyjazd Sosnowca czy Stali Mielec to ponownie tylko 3 tysiące. Ostatni mecz w Wałbrzychu z Ruchem (1:2) – 4 000. Średnia na 1 mecz pikuje ostro w dół – 7 tysięcy.
1986/87 – wzrost zainteresowania, bowiem 10-tysięczną widownię mają pojedynki z Lechem, GKS, Legią i Widzewem. Rekordową widownię mają derby ze Śląskiem (12 000 i porażka 0:4). Ale przyjazd Górnika Zabrze tylko 7 000. Wiosną, podobnie jak sezon wcześniej żaden mecz nie wzbudził zainteresowania w okolicach 10 000. Premiera z ŁKS (za minus jeden 0:3 i 8 000), następny mecz z Polonią Bytom (2:1) to tylko 3 000. Potem średnio mecze wałbrzyszan ogląda po 4 tysiące. Ostatni mecz z Lechią (2:1), którego stawką było uniknięcie baraży to 7 000. Średnia na 1 mecz – 7 tysięcy.
1987/88 – słaby sezon zakończony udziałem w barażach. Jesienią najliczniej kibice oglądali pierwszy mecz (1:1 z Bałtykiem) i wizytę Widzewa (0:1) – po 8 000. Derby ze Śląskiem – 5 000.Najważniejszy mecz zakończony zwycięstwem za 3 punkty (3:0 z Szombierkami) paradoksalnie oglądała najmniejsza liczba widzów – 3000. Wiosną ta liczba była najczęstszą liczbą odwiedzających stadion na Nowym Mieście. Wyjątki to wizyta Legii (rekordowe 15 000 – największa ilość widzów od 32 miesięcy i wizyty Widzewa w sierpniu ’85!!!) oraz 8 000 na GKS Katowice. Barażowy pojedynek z Zagłębiem Lubin (2:1) oglądało 4 000, a dla porównania rewanż w Lubinie – 10 tysięcy. Średnia 5,5 tysiąca.
1988/89 – spadkowy sezon to odwrót również fanów od Górnika. Pierwszy mecz w Wałbrzychu rozegrany został gościnnie przy Ratuszowej i wizyta mistrzowskiego Górnika Zabrze (0:2) zgromadziła 10 000. Potem były derby ze Śląskiem (1:1-8000) oraz wizyta mocnego GKS Katowice (0:1 – 6 000), mecze z Jagiellonia i słabiutkim GKS Jastrzębie wg dziennikarzy oglądało po półtora tysiąca fanów. Zwycięstwa w tych meczach spowodowało wzrost zainteresowania meczem ze Stalą Mielec (0:1 – 3500), ale już jesienne ostatki z Ruchem (0:2) oglądał rekordowy tysiąc (wśród których był niżej podpisany)… Wiosna’89 to pojawienie się kołowrotków, więc liczba widzów była w miarę bardziej wiarygodna.  Najwięcej widzów oglądało inaugurację rundy z Widzewem (0:1 – 5 447 widzów), potem tradycyjnie było gorzej. Sensacyjne pokonanie Legii (1:0), które można było obejrzeć w historycznej, bo ostatniej transmisji TV z Wałbrzycha oglądało na żywo 2 592 kibiców. Ale już zwycięstwo nad ŁKS 1857 kibiców, a pożegnanie Wałbrzycha z ekstraklasą (1:1 z Pogonią) – 1 552. Średnio w Wałbrzychu na meczu było 3600 widzów.

REASUMUJĄC:
Czasy w których wałbrzyskie zespoły grały w 1.lidze były zgoła odmienne, bo Zagłebie grało w czasach kiedy dopiero sukcesy polskiej piłki się rodziły, a Górnik po największych sukcesach. Ponadto na przestrzeni lat zmieniała się kultura kibicowania. Dopiero z czasem pojawiły się zorganizowane grupy kibiców. Górnik posiadał większy stadion, a mimo to liczba widzów na Nowym Mieście dramatycznie spadła. Zagłębie przez 3 sezony potrafiło utrzymać średnią powyżej 10 000, Górnik może z kolei pochwalić się rekordowym pierwszym sezonem, ale i wstydliwymi wynikami w ostatnim oraz tym, że w 3 sezonach nie potrafił osiągnąć pułapu 7,5 tysiąca (najgorszej ligowej średniej Thoreza). Obecnie były stadion Górnika niszczeje, nie ma z jednej strony trybuny a rozgrywa tam mecze B-klasowy Górnik Nowe Miasto. Jedynie w zimie górna płyta od strony Parku Sobieskiego ożywiła obiekt. Obiekt Zagłębia - Stadion 1000-lecia z kolei wyposażony jest w większości w siedziska, gospodarzem jest OSiR a mecze rozgrywa Górnik PWSZ - taka kolej dziejów. Rekord frekwencji w okolicach 4-5 tysięcy jest wspominany miesiącami i nagłaśniany gdzie tylko się da. A pomyśleć, że przed laty zasiadał komplet widzów...

czwartek, 18 marca 2010

Frekwencja w Wałbrzychu w ekstraklasie - część I

Nawet Przegląd Sportowy zauważył, że najliczniejszą trzecioligową publiczność jesienią 2009 miał wałbrzyski Górnik.  Nie licząc zerowej frekwencji z Oławą to na trybunach Stadionu 1000-lecia zasiadło średnio ponad tysiąc ludzi. Obecnie może to robić wrażenie, zwłaszcza wśród młodych ludzi. Ale dawniej było inaczej. Starsi kibice wspominają tłumy i z Nowego Miasta i ze stadionu na Białym Kamieniu. A jak było? Osobiście nie pamiętam występów Zagłębia, bo w moim przypadku było to niemożliwe ze względu na wiek, ale występy Górnika pamiętam z autopsji. Pod lupę wziąłem frekwencję w ekstraklasie uwzględniając dane ze sprawozdań meczowych ukazujących się w Przeglądzie Sportowym, Sporcie, Piłce Nożnej oraz opracowaniu Romana Szczurowskiego pt. Wałbrzych w ekstraklasie. Wiadomo, że ilość widzów szacowana była wg dziennikarzy „na oko”, dopiero od 1989 pojawiły się kołowrotki.
„ZAGŁĘBIE” Wałbrzych
1968/69 – debiut wałbrzyszan w ekstraklasie nastąpił w meczu z faworyzowaną Legią (1:3) i przyszły tłumy jakich później można było rzadko oglądać – 25 000! Wg wielu źródeł taka właśnie była pojemność Stadionu 1000-lecia. Ten rekordowy wynik został powtórzony wiosną przy okazji wizyty zabrskiego Górnika (1:0).  Ogólnie sporo widzów przychodziło oglądać Zagłębie, ale koniec rundy jesiennej oraz początek wiosny a co za tym idzie aura spowodowała, że mecze o tej porze oglądała liczba mniejsza niż 10 000 (m.in. jesienią 5 tys. z Ruchem a wiosną ledwie 3 tys. ze Stalą Mielec – oba mecze przegrane po 0:1). Wiosną miały miejsce również dolnośląskie derby ze Śląskiem Wrocław (1:0 i 15 000), a finiszowe mecze z GKS Katowice (7 tys.) i ROWem (8 tys.) przyniosły ponownie poniżej 10 tysięcy. Ogólnie 13 meczy w sezonie oglądnęło ok.154 000 co daje średnią prawie 12 tysięcy.
1969/70 – w drugim sezonie oczywiście mniej ludzi ogółem odwiedzało trybuny stadionu przy Ratuszowej. Pierwsze 3 mecze oglądnęło średnio co najmniej 10 000, kolejne 3 – już późną jesienią  kolejno 8, 5 a nawet zaledwie 3 (z Wisłą 1:1). Z kolei wiosną frekwencja poprawiła się, zresztą nie bez powodu, bo zielono-czarni pierwsze 3 domowe mecze wygrywają nie tracąc bramki (wszystkie mecze ogląda po 10 000). Na Legię (0:1) przyszło już 15 tys., na Ruch -10, a Górnika oglądał komplet 25 tysięcy. Ostatni mecz sezonu z opolską Odrą popsuł dobrą wiosnę, bo porażkę 1:2 oglądało ledwie 3 000. Średnia za sezon 10 tysięcy.
1970/71 – najlepszy w historii sezon zgromadził jednak mniej liczną widownię niż w 1.sezonie gry (ok. 143 tys.). Jesienią Ratuszową  odwiedził Górnik Zabrze (1:1) i był jak zwykle komplet 25 000. Resztę meczów oglądało średnio 10 000, za wyjątkiem pojedynków z Gwardią (5) i Sosnowcem (8). Wiosną wałbrzyszanie  rozpoczęli od 5 000 z Pogonią (1:0), ale późniejsze mecze z Legią (1:0), ROWem (1:0), Stalą Mielec (2:1) oglądało po 15 tysięcy! Pojedynki z górnośląskimi słabeuszami przyniosły spadek frekwencji (GKS – 8), Szombierki (5 tys.), a decydujący mecz o brązowym medalu MP i awansie do PUEFA z Ruchem (2:0) oglądało 10 000. Co mogło w sumie rozczarować. Zagłębie w tym sezonie nie przegrało meczu u siebie. Średnio na trybunach zasiadało 11 tysięcy.
1971/72 – sezon nr 4 to spadek zainteresowania meczami spowodowany obniżką lotów piłkarzy Thoreza. Jesienią tylko 3 mecze powodują zainteresowanie powyżej 10 000: ze Stalą Mielec (1:0 – 15 tys.), Ruchem (0:3 – 17) i Wisłą (0:0 – 10). Inne poniżej dotychczasowej przyzwoitości. Listopadowe boje z Polonią Bytom (0:0) ogląda 4 000, a przyjazd wielkiej Legii w ostatniej kolejce (1:0) to ledwie 2 000!!! Wiosną pierwsze mecze to wzrost frekwencji: 10 tysięcy z Gwardią (0:0), 15 – z Zabrzem (po raz pierwszy nie ma kompletu!!) i 10 z Odrą. Końcówka nieudanego sezonu to 5 tysięcy z Zagłębiem Sosnowiec i 4 z Szombierkami. Średnio mecz oglądało ponad 8,6 tysiąca – po raz pierwszy średnia poniżej 10 000.
1972/73 – jesień na trybunach przyzwoita, bo tylko 2 razy poniżej 10 tysięcy, ale za to rekordowo niskie zainteresowanie meczem z Polonią Bytom (półtora tysiąca) choć wówczas Zagłębie rekordowo wygrało aż 5:0. Najliczniejszy był mecz tradycyjnie z Zabrzem (15 000). Wiosną dobra średnia, w okolicach 10 000 – mniej 8 000 na meczach z ŁKS, Pogonią i Ruchem ale za to 15 000 z Legią (1:1). Średnia się podwyższyła w porównaniu z poprzednim sezonem – 9,7 tysiąca na mecz.
1973/74 – sezon spadkowy, ale po raz pierwszy kibice w sezonie mogli obejrzeć 8 ligowych pojedynków. Ze względu na awans do MŚ podzielono kalendarz, że rundy nie liczyły po równo. Jesienią  pierwsze 2 mecze to 10 000 z Pogonią (1:1) i 12 000 z Górnikiem Zabrze (najniższa frekwencja w historii pojedynków z tym rywalem). Potem było znacznie gorzej, bo na Legię i Wisłę przyszło po 5 tysięcy a na beniaminka Lecha ledwie trzy. Wiosną hitem okazały się derby ze Śląskiem (15 000 – po raz pierwszy rekordowym nie okazał się bój z Zabrzem), po 10 000 przyszło na mecze z ROWem i ŁKSem. Ale Gwardię oglądało  tylko 5 000 a walczące o tytuł Stal Mielec (8 000) i Ruch (6000) nie oglądały również tłumy. Pod koniec lipca po powrocie reprezentacji wznowiono rozgrywki i mimo faktu, że Zagłębie zostało zdegradowane ostatnie mecze Thorez u siebie wygrał mimo znikomego zainteresowania po 3:1 z Odrą (3 tysiące) i Polonią (4). Średnia za sezon to 7,5 tysiąca.

poniedziałek, 15 marca 2010

Przed inauguracją

W kraju ruszyła część rozgrywek, a kibice na Dolnym Śląsku prócz ekstraklasowych Zagłębia i Śląska oraz drugoligowej Miedzi, niestety, muszą czekać na inaugurację do najbliższego weekendu. W Wałbrzychu oczekiwania są ogromne – wiadomo: dwa najbardziej znane, popularne kluby przewodzą stawce i wiosną mają obronić pozycje lidera by w czerwcu świętować awanse. Tymczasem przy okazji sportowej gali prezydent Wałbrzycha Piotr Kruczkowski (otrzymał również medal PKOl) przyznał coroczne nagrody osobistościom sportu w Wałbrzychu. Piłkarskim akcentem było wyróżnienie szkoleniowca Górnika Roberta Bubnowicza jako trenera 2009 roku w sportach zespołowych. W poprzednich edycjach jedynie zauważono pracę Włodzimierza Ciołka jako trenera młodzieży. Może te wyróżnienie Bubnowicza jest zwiastunem kolejnych nagród w następnych latach dla piłki nożnej? Prawdę mówiąc wielkiej konkurencji w ub.roku nie miał, bo wałbrzyskie sporty zespołowe zanotowały ostry zjazd w dół. Natomiast piłkarze po awansie z IV ligi udanie zaprezentowali się jesienią w III lidze (wpadkę pucharową w Mieroszowie przemilcze) i obecnie są głównym faworytem do awansu. Potwierdzają to nie tylko notowania u bukmacherów, ale i wypowiedzi trenerów najgroźniejszych rywali z Głogowa czy Świdnicy. Głośne transfery i długie oczekiwanie na sobotnią inaugurację z osłabionym w porównaniu z jesienią Promieniem Żary może zmącić fakt, że ze względów proceduralnych prezydent/prokurator/policja mogą nie wydać zgody na organizację meczu w Wałbrzychu!! Faktem jest, że w całym kraju kluby rozgrywają mecze bez zgody i istnym paradoksem stałby się casus Wałbrzycha, gdyby nie doszło do meczu. Z jednej strony to dziwne, że Kruczkowski w prasie chwali się zasiadaniem w Radzie Programowej KP Górnik Wałbrzych, a jego brak decyzji może doprowadzić teoretycznie do rozegrania meczu z ograniczoną ilością widzów (poniżej tysiąca – bowiem tyle potrzeba by uzyskać status imprezy masowej). Do soboty jest czas, prognozy pogodowe optymistyczne więc zapewne Górnik zagra z Promieniem a cała sprawa okaże się niepotrzebnie rozdmuchana przez media.
Ciekawostką jest również chęć powołania sportowej spółki akcyjnej przez obecny zarząd Górnika. Czyżby nie pamiętali losów ostatniej SSA przy Ratuszowej? Eldorado trwało króciutko, nawet nie sezon, a teraz będzie lepiej? Zastanawiające są roszady w zarządzie. Duet Gawlik Lukas zamienili panowie Michalak z Piwko. O ile o tych pierwszych można coś napisać (Gawlik był gwarantem dobrej współpracy klubu z OSiRem, Lukas pochwalić się mógł doświadczeniem w biznesie) to nowych członkach praktycznie nic niewiadomo. Owszem obaj byli/są piłkarzami: Piotr Michalak (to ten który ciągle miał postawiony kołnierzyk a’la Cantona) był przeciętnym prawym obrońcą Górnika/Zagłębia, a ostatnio grywa w LZS Grodno (A klasa), Marek Piwko z kolei jesienią zaliczył jedynie kwadrans w okręgówce w barwach Juventuru. Jak mają pomóc zarządowi? Jakie mają doświadczenie w takiej pracy? Nie wiem. Podejrzewam, że możemy mieć znowu do czynienia z układami/nepotyzmem – wszak Michalaka seniora wszyscy znają, a syn Piotr rekinem biznesu dzięki prowadzeniu lokalu na Poniatowie raczej nie stał się dzięki własnej pracy… Obym się mylił, choć przyciągnąć uwagę pokazali ostatnio w Głogowie, gdzie dzięki zatrudnieniu leciwego Kałużnego pokazano klub i na antenie ogólnopolskiej i zorganizowano piękną prezentację zespołu. U nas ostatnia prezentacja zespołu miała miejsce w OSiRze wiosną 1998 – ostatnią w drugiej (dawnej drugiej) lidze. No ale wtedy mieliśmy sportową spółkę akcyjną...

poniedziałek, 8 marca 2010

Górnik wg Przeglądu Sportowego nie grał na zapleczu ekstraklasy ?!

Przed każdą rundą sportowa prasa prześciga się w wydawaniu przeróżnych Skarbów Kibica. Jedne są lepiej inne gorzej przygotowane, często pojawiają się problemy z aktualnymi transferami, zdjęciami. Jedne wydawnictwa traktują poważnie rozgrywki tylko na najwyższym szczeblu a inne sięgają niżej. Konsorcjum skupiające dziennikarski triumwirat spod znaku Przeglądu Sportowego, Sportu i Tempa ostatnimi czasy Skarby Kibica dzieli na 2 części: ekstraklasa oraz 1.liga i niższe – w tym trzecia. Pojawia się więc możliwość, że kibice np. na Podlasiu mogą w końcu przeczytać, że wałbrzyski Górnik przewodzi stawce dolnośląsko-lubuskich trzecioligowców. Skład podany przez dziennikarzy jest oczywiście nieaktualny, ale zatrważający jest fakt nieuwzględnienia Górnika Wałbrzych w Tabeli wszechczasów II ligi (obecnie I ligi) /patrz zdjęcie/. Dziennikarze być może posiłkowali się zestawieniem, które swego czasu pojawiło się w internecie na stronie 90minut.pl gdzie Wałbrzych na zapleczu ekstraklasy reprezentowały KS Górnik/Zagłębie Wałbrzych i GKS Zagłębie Wałbrzych. Co do Zagłębia – sprawa jasna, choć nie do końca jeśli chodzi o bilans. Natomiast co do pierwszej drużyny to:
  1. Nigdy nie było klubu KS Górnik/Zagłębie!! Z taką nazwą funkcjonował jedynie Klub Piłkarski ewentualnie Stowarzyszenie Kultury Fizycznej Klub Piłkarski(SKFKP).
  2. W II lidze nigdy nie grał klub o nazwie Górnik/Zagłębie, bowiem po raz pierwszy na futbolowej mapie Polski taka nazwa pojawiła się latem 2000, kiedy wałbrzyski Górnik w ówczesnej 3.lidze zmienił nazwę na G/Z.
Inną sprawą jest bilans wałbrzyskich zespołów na zapleczu ekstraklasy. Nie dość, że źródła dosyć rzadko podają tabele wszechczasów to prawie żadna casus Wałbrzycha nie podaje właściwie. Aby wyjaśnić sytuację trzeba sobie uzmysłowić, że historycznie Górnik Wałbrzych drugoligowe występy zakończył z sezonem 1990/91. Jesienne występy w 1991 zakończyły się wycofaniem zespołu i anulowaniem wyników. Sezon 1992/93 w ówczesnej 2.lidze to reprezentowanie Wałbrzycha przez Zagłębie. Od wiosny 1993 w tabelach ligowych nie ma już nazwy Zagłębie tylko KP, ale historycznie późniejsze wyniki powinny być przypisane temu zespołowi. Dlaczego? Z prostej przyczyny – nowopowstały klub przejął miejsca właśnie Zagłębia. I to dotyczy zarówno występów KP Wałbrzych w latach 1993-94 oraz 1996-98. Ba, nawet dorobek wałbrzyskiego drugoligowca pod nazwą Górnik SSA Wałbrzych w sezonie 1997/98 powinien być w tabeli wszechczasów zaliczony na poczet Zagłębia a nie Górnika – bo przecież było to kontynuacją gry w zamian Zagłębia!! O ile te ostatnie stwierdzenie jest nieco kontrowersyjne, to trzeba oddać statystykom z Tygodnika Kibica, że wcześniej podawali w zestawieniu Górnika, Zagłębie i KP Wałbrzych. Ale czy prawdą jest, że bilans że KP to osobny bilans skoro nie rozpoczął rozgrywek od początku z nowego pułapu tylko przejął miejsce Zagłębia? Według mnie dopiero od sezonu 2007/08 kiedy to w trakcie zniknęła nazwa Górnik/Zagłębie a pojawił się Górnik, a w B klasie reaktywowało się Zagłębie można ponownie zaliczać osobno punkty na osobne konta Górnika i Zagłębia.

niedziela, 7 marca 2010

Wałbrzyscy ligowcy jako trenerzy

Ostatni sparing Górnika PWSZ z Konfeksem to nie tylko była okazją zobaczenia 10 bramek, ale i spotkania byłego gracza Górnika, a obecnie trenera legniczan Andrzeja Kisiela. 41-letni dziś szkoleniowiec grał w barwach biało-niebieskich w ekstraklasie, potem kojarzony głównie był z gry w Miedzi, gdzie wystartował do pracy trenerskiej i do tej pory ma na koncie dwa awanse do IV ligi (z rezerwami Miedzi i Konfeksem).  Wielu byłych graczy zostaje szkoleniowcami, ale nie każdy odnosi sukcesy. Kto z byłych ekstraklasowych graczy wałbrzyskich drużyn osiągnął największe sukcesy na ławce trenerskiej? Nie sposób wymienić wszystkich ex piłkarzy, a potem trenerów, bo po prostu nie mam takiej wiedzy co robili po zakończeniu kariery wszyscy pierwszoligowi gracze Zagłębia i Górnika. Być może wrócili w rodzinne strony tak jak o kilka dekad młodsi ex górnicy (Tomasz Frelek do Grudziądza, Józef Trojak – obecnie LKS Jankowy) i trenowali drużyny z niższych klas rozgrywkowych. Lub też wzorem Andrzeja Wójcika czy Waldemara Milewskiego grę na niskich szczeblach za granicą łączyli z pracą trenerską. Oto mój subiektywny ranking byłych pierwszoligowców wałbrzyskich jako trenerzy:
1.       1.Robert Warzycha – z Wałbrzycha via Zabrze, a potem Anglię, Węgry trafił do USA gdzie przez 7 lat rozegrał 160 meczy w Columbus Crew. W 2002 został asystentem trenera, a od początku ubiegłego roku samodzielnie trenuje Crew. Po pierwszym roku pracy głosami piłkarzy, trenerów, menedżerów, dziennikarzy i sędziów Major League Soccer jako jeden z kandydatów na prestiżowe wyróżnienie trenera roku 2009 w Stanach Zjednoczonych nominowany został Robert Warzycha, który prowadzi drużynę aktualnych mistrzów USA Columbus Crew. Na nominacje Warzycha jak najbardziej zasłużył, grając praktycznie co 3 dni potrafił tak umiejętnie manewrować składem że w lidze MLS zajął w sezonie zasadniczym pierwsze miejsce (ostatecznie odpadnięcie w ½ konferencji). Warzycha również bardzo dobrze radził sobie na arenie międzynarodowej. Z fazy grupowej awansował jak jedyny z USA do ćwierćfinałów CONCACAF Champions League czyli wprowadził Crew do  ósemki najlepszych klubów regionu i teraz szykuje się do ćwierćfinałowych meczy z meksykańskim zespołem Toluca. 
2.       2.Jerzy Wyrobek – były gracz Zagłębia, jako piłkarz największe sukcesy święcił z chorzowskim Ruchem zarówno jako futbolista jak i szkoleniowiec. Już jako trener kilkakrotnie obejmował drużynę "Niebieskich", zawsze w najtrudniejszych dla tego klubu latach. W 1987-1990, po pierwszym historycznym spadku, awansował z drużyną z powrotem do ekstraklasy, w rok po awansie zdobywając mistrzostwo Polski w 1989 roku. Jak na ironię w ostatnim meczu pieczętującym tytuł mistrzowski przeciwnikiem Ruchu był wałbrzyski Górnik żegnający się właśnie z ekstraklasą. W latach 1995-1996 poprowadził podopiecznych do zdobycia Pucharu Polski w 1996 i kolejnego awansu z II ligi (po drugim w historii zdegradowaniu do tej klasy rozgrywek). Oprócz chorzowian Wyrobek trenował Odrę Wodzisław (1998-2001), Pogoń Szczecin (2002-03), ponownie Ruch (2003-05 w 2.lidze), KSZO (2005), Tur Turek (2008), GKS Jastrzębie (2008-09 koniec kontraktu z końcem grudnia).
3.       3. Jerzy Kowalik – jako piłkarz medalista ME juniorów, prawoskrzydłowy Wisły, Szombierek, Górnika Wałbrzych w latach 1984-87, Hutnika Kraków i norweskiego Tromsoe. Jako szkoleniowiec  prowadził kolejno: Górnik Wieliczka (1996/97 – IV liga), Wisła Kraków (1997-2004: m.in. do maja 1998 był asystentem Wojciecha Łazarka, a w końcówce sezonu poprowadził drużynę jako pierwszy trener w 6 spotkaniach. Jesienią 1998 ponownie został asystentem, tym razem Franciszka Smudy. Wiosną 1999 prowadził juniorskie drużyny Wisły, a od połowy września do początku października 1999 znowu był pierwszym szkoleniowcem "Białej Gwiazdy" i poprowadził ją w 3 meczach ligowych i jednym spotkaniu Pucharu Ligi. Następnie powrócił do pracy z zespołami młodzieżowymi, a w sezonie 2000/2001 pracował z III-ligowym Hutnikiem Kraków i awansował do II ligi. Od marca 2002 do grudnia 2004 Kowalik był asystentem Henryka Kasperczaka w Wiśle. W tym okresie drużyna dwukrotnie zdobyła mistrzostwo Polski i awansowała do 1/8 finału Pucharu UEFA. Od lipca 2005 do czerwca 2007 Kowalik prowadził Kmitę Zabierzów, z którym najpierw awansował na zaplecze ekstraklasy, by po roku zająć miejsce spadkowe - ostatecznie Kmita został w II lidze po wycofaniu się z niej Pogoni Szczecin. W swojej karierze trenował również Zagłębie Sosnowiec, Polonię Warszawa, Nidę Pińczów (II liga) oraz był kierownikiem ekstraklasowego Górnika Zabrze wiosną 2009, gdy trenerem zabrzan był Henryk Kasperczak.
4.       4.Jerzy Dryś, Jerzy Jowik, Ryszard Walusiak, Marian Szeja – dwa duety bramkarz-obrońca i to z Zagłębia i z Górnika. Cały kwartet prowadził wałbrzyskich ligowców na zapleczu ekstraklasy. Dryś z Jowikiem Zagłębie, Walusiak Górnika a Szeja już KP Wałbrzych. A największy sukces z nich osiągnął Jerzy Dryś który doprowadził wałbrzyskie Zagłębie do ćwierćfinału Pucharu Polski edycji 1992/93, gdzie jako już Klub Piłkarski odpadł z Legią Warszawa (2:1, 0:2).

czwartek, 4 marca 2010

Sawicki - powrót kolejnego wychowanka?

Po podpisaniu umowy z Damianem Misanem kibiców wałbrzyskiego Górnika elektryzuje news o powrocie do rodzinnego miasta 19-letniego Mateusza Sawickiego./foto sokolpniewy.futbolowo.pl/ . Decyzja nie została podjęta, a że kadra jest dość liczna, trner Bubnowicz preferuje w defensywie zamiast "młodych wilków" doświadczonych graczy w wieku oldboya - można się spodziewać negatywnej opinii o jego przydatności dla lidera 3.ligi. Wałbrzyscy dziennikarze (?? Czy faktycznie redagujący newsy na stronach internetowych mają aby odpowiednie wykształcenie??) podają, że Sawicki przyszedł z grającej w wielkopolskiej okręgówce drużyny Promienia Opalenica. Prawdą jest jedynie gra w tamtym regionie, bowiem Sawicki w Opalenicy grał, ale w 3.lidze jeszcze w ubiegłym sezonie 2008/09 (m.in. wraz z Michałem Oświęcimką obecnie graczem drugoligowego Ruchu Wysokie Mazowieckie). Po sezonie Promień wycofał się z rozgrywek trzecioligowych a Mateusz przeszedł do Sokoła Pniewy. Dawny pierwszoligowiec z Pniew  gra obecnie w IV lidze, gdzie Sawicki rozegrał pełne 10 meczy. To tak na marginesie.
Dawniej wałbrzyszanie znani byli z dobrego rozpoznania w małych klubach i ściągania utalentowanych graczy. Dziś nazwano by to skautingiem. Do Zagłębia czy Górnika trafiali gracze od Zgorzelca, Pieńska, przez Szprotawę, Chojnów, Chocianów, Jawor, Kamienną Górę po Bielawę,  czy Kudowę Zdrój. Ba, udawało się nawet sprzątnąć talenty spod nosa Śląska i z Wrocławia trafiali m.in. Tadeusz Pawłowski czy Zdzisław Kostrzewa. Później ten trend z czasem zanikał, aż koniec końców to wałbrzyszanie byli kuźnią talentów dla możniejszych w dolnośląskim regionie. Po czasie  jednak okazuje się, że najlepszą drogą dla emigrujących wałbrzyszan jest powrót do rodzinnego miasta. Z Lubina wrócili osiągnęli tacy gracze jak Kaszuba, Dziekan, Walusiak, Rola a ostatnio Łaski którzy nie przebili się do seniorów. Największy come back nastąpił półtora roku temu m.in. nie licząc seniorów (Morawski, Jaroszewski)wrócił z SMS Łódź – Rytko, a z Grodziska Wlkp. Janik. Na emigracji są jeszcze-wypożyczeni z Wisły Kraków: Kubowicz (1.liga Flota Świnoujście), Krasnodębski (4.liga Skra Częstochowa). Jak wspomniałem Oświęcimka – dawniej niebywały talent rodem z Jedliny Zdrój gra w 2.lidze w grupie wschodniej. Do Lubina swego czasu poszła ogromna grupa wałbrzyszan, ale obecnie gra tam tylko Oleksy (kadrowicz, MPJ 2009) i w juniorach Duś, przez Lubin via Wronki do poznańskiego Lecha i kadry trafił z kolei młody Mateusz Krawiec, a Teśman  z Wałbrzycha poprzez Lubin a ostatnio Kołobrzeg trafił do drugoligowego Elbląga, w SMS Łódź gra Bartosz Biel.
Prezes Czesław Grzesiak chwali się cyfrą 300 młodych adeptów futbolu kopiących przy Ratuszowej, ale ilu ich przebije się do pierwszego składu? Ilu zagra na szczeblu centralnym? Ilu zostanie wytransferowanych do Lubina bądź Wrocławia? Moim skromnym zdaniem za rok, dwa usłyszymy o transferze najbardziej utalentowanego juniora wałbrzyskiego od lat – Michała Bartkowiaka, który wygrywa tytuły najlepszych strzelców w swojej kategorii wiekowej (rocznik 1997). Wałbrzych nie ma La Masii, a Górnik to nie Barcelona czy inny Ajax – póki co klub nie jest w stanie zaoferować dobrego rozwoju kariery, zatrzymać utalentowanego piłkarza. Niestety…

Stroje

Mecz reprezentacji Polski z Bułgarią wzbudził emocje nie tylko sportowe ale i organizacyjne z powodu oryginalnych kolorów kostiumów zaproponowanych przez NIKE a zaaprobowanych przez PZPN. W Wałbrzychu również sprawa kolorystki była sprawą drugorzędną. Przez dekady zespoły albo grały w barwach klubowych bądź w kombinacjach z czerwienią lub bielą. Warto tu zaznaczyć, że Zagłębie bardziej dbało o swój zielonoczarny rodowód. Zagłębie najczęściej w białych w ekstraklasie, potem dopiero pojawiły się piękne zielone koszulki i czarne spodenki adidasa, aczkolwiek w drugiej połowie lat 80-tych ubiegłego stulecia Thoreziacy grali w pasiastych czerwono-czarnych przypominających stroje słynnego włoskiego AC Milan. Szczególnie „twarzowo” wyglądał Kazimierz Mikołajewicz, który ze względu na swoją bujną fryzurę przypominał ówczesną gwiazdę milanistów Holendra Gullita. Górnicy z kolei awans do ekstraklasy wywalczyli w czerwonych strojach bądź w białych strojach z charakterystycznymi górniczymi młotkami w kółeczku na piersiach. W 1.lidze mogliśmy oglądać w białych bądź czerwonych strojach. Dopiero po awansie Górnika pojawił się napis na koszulkach „GÓRNIK”, a w następnych sezonach piersi piłkarzy zdobił napis „Górnik Wałbrzych” w wariantach czerwony napis na białych koszulkach i biały na czerwonych.  Po degradacji do drugiej ligi górnicy pokazywali się w niebieskich koszulkach z białym herbem na piersiach. Te koszulki były również zakładane przez piłkarzy KP Wałbrzych. Zagłębie jako pierwsze pokazało na swoich koszulkach w końcówce swojej egzystencji nazwę sponsora – Budopol. Dla nowopowstałego Klubu Piłkarskiego jeszcze trudniej było o identyfikację w barwami klubowymi. Były żółte koszulki, zielone, niebieskie, niebiesko czarne, czerwone, białe. Awans KP do drugiej ligi przyniósł pojawienie się strojów markowych dobrych jakościowo. Ostatni sezon na zapleczu ekstraklasy (1997/98) to historyczne pojawienie się koszulek z nazwiskami zawodników na plecach nad numerem. Jednak te żółtobiałe koszulki, które z przodu biały jeszcze nazwę sponsora (WABTUR) szybko znikły, a po przemianowaniu KP na Górnika panowały biało niebieskie pasy poprzeczne lub białoniebieska szachownica. Wiosną 98 zespół prezentował się w pięknych strojach adidasa w kolorze biało zielonym, w identycznych jak występował słynny angielski FC Liverpool. Na koszulkach tych pojawiło się na piersi logo Górnik SA. Te stroje służyły również w 4 i 3 lidze. XXI wiek na Ratuszowej to wciąż panowanie głównie strojów białych lub czerwonych jak i białych z niebieskim szerokim pasem (adidas).

 W klasie okręgowej Górnik/Zagłębie (2003/04) głównie gra w biało czerwonych bądź czerwonobiałych z napisem Górnik Wałbrzych na plecach. Wiosną 2004 w walce o IV ligę pojawiają się pasiaste biało niebieskie koszulki.
Pierwszy sezon po powrocie do czwartej ligi (2004/05) to używanie starych oraz pojawienie się nowych firmy lotto: całe niebieskie stroje lub drugi zestaw ciemnogranatowy z białym napisem nad numerem Górnik Wałbrzych, natomiast w kwietniowym meczu z Karkonoszami debiutują białozielone stroje z reklamą sponsora firmy Oscar.
Sezon 2005/06 -  jesienią do niebieskich koszulek doszły czarne spodenki, a w meczu z AKS debiutują stroje … rezerw wałbrzyskiego czwarto ligowca – czerwone koszulki z białymi dodatkami i białym napisem AZS PWSZ Wałbrzych, z kolei w meczu z Górnikiem Złotoryja, który przyjechał w granatowych spodenkach wałbrzyszanie skompletowali oryginalny zestaw granatowa koszulka i zielone spodenki
Wiosną 2006 debiutują natomiast granatowe stroje lotto z białymi wypustkami i wreszcie prawidłową nazwą klubu na piersiach. W wyjazdowym meczu stroje lotto: koszulka czerwona z napisem AZS PWSZ z czarnymi spodenkami. W spotkaniu z Nysą z kolei debiutują całe niebieskie stroje adidasa z nalepką na piersiach sponsora firmy DSG, w których grali wszystkie mecze do końca sezonu. Można śmiało stwierdzić, że był to kolorowy sezon jeśli chodzi o stroje, a warto dodać, że w pucharowym meczu w Ząbkowicach Górnik/Zagłębie wystąpił okazyjnie w biało niebieskich strojach z czarnymi wypustkami i napisem AZS PWSZ Wałbrzych.
Sezon 2006/07 – 80% meczy w niebieskich strojach adidasa z logo DSG na piersiach, rezerwowym strojem był zestaw szarej koszulki z czarnymi spodenkami, który pojawił się pod koniec października i tylko kilka razy zaistniał w lidze.
Sezon 2007/08 – jesienią praktycznie eksploatowane dwa zestawy znane z poprzedniego sezonu raz zmodyfikowany, gdy w niebieskich spodenkach przyjechała Lechia Dzierżoniów i wałbrzyszanie zagrali w niebieskich koszulkach. i czarnych spodenkach, ponadto w meczu  GKS Kobierzyce zadebiutował zestaw czerwono czarny. Wiosna to wciąż ubiegło sezonowe zestawy i pojawienie się dwukrotne (raz w lidze raz w pucharze) kompletu firmy Saller zielona koszulka z białymi dodatkami i czarne koszulki.
Sezon 2008/09-Górnicy zaczęli sezon w „nieśmiertelnych” niebieskich strojach adidasa z białymi wypustkami i logo sponsora DSG na piersi. Tak było przez pierwsze 6 kolejek, w siódmej przyjechała Puma Pietrzykowice w niebieskich strojach i górnicy założyli znane z ubiegłego sezonu czerwono czarne stroje.
W następnej kolejce (nr 8) w Jeleniej Górze wałbrzyszanie powrócili do niebieskich trykotów adidasa z DSG, ale pojawił się napis nowego sponsora VICTORIA. Ale w następnym na Ratuszową przyjeżdża MKS Szczawno w koszulkach w biało-niebieskie pasy i również z napisem Victoria na piersi! Wałbrzyszanie powrócili do czerwono czarnych strojów. Do końca rundy wałbrzyszanie przywdziewali niebieskie stroje z Victorią i DSG robiąc wyjątek na wizytę Victorii Świebodzice, która przyjechała w niebieskich strojach.
Wiosnę 2009 zespół rozpoczął w nowych strojach adidasa koloru białego z niebieskimi wypustkami. Zniknął napis Victoria, ale za to po raz pierwszy od dekady pojawiło się logo klubu! Oprócz niego logo marketingowe miasta Wałbrzych oraz PWSZ, który współfinansowuje klub. Na plecach nad numerem reklamuje się z kolei inny drobny sponsor ZRB MAZUR. Dopiero przyjazd w maju Karkonoszy wymusił powrót do niebieskich strojów z napisem Victoria (Górnik grał w nich również w PP w Świdnicy i Szczawnie).
Z kolei działaczom Zagłębia Wałbrzych należy się ogromny szacunek za przywiązanie do barw klubowych. Od czasu reaktywacji juniorzy i seniorzy grają w barwach klubowych z herbem klubu. Czy to zielone czy czarne  koszulki czy też historyczne białe z zielonoczarnym podłużnym pasem takie jak w latach 70tych.
Wiosną kibice Górnika PWSZ mogą się spodziewać niespodzianki, bowiem w turniejach halowych piłkarze PWSZ Wałbrzych występowali w niebieskich koszulkach z logo Górnika z napisem KS a nie KP.
 Na zdjęciu poniżej parada kolorów kostiumów wałbrzyskich piłkarzy


środa, 3 marca 2010

Czy w czerwcu będzie awans?

Po rozpoczęciu się wiosennej rundy ekstraklasy kibice klubów niższych klas oczekują już z utęsknieniem występów ligowych swych pupili. Kibice Zagłębia póki co nie mają zbytnio powodów do radości, bo lider B klasy w meczach z rywalami z wyższych lig zbiera baty, a sympatycy Górnika cieszą się z dobrych transferów. Czy w czerwcu w Wałbrzychu będziemy świętować 2 awanse (nie wspominam tutaj o ewentualnych promocjach Juventuru do IV ligi czy Gwarka do okręgówki)? Wydaje się, że Górnik PWSZ mimo zajęcia 1.miejsca w 3 lidze w czerwcu może jesienią nie zagrać w drugiej lidze. Czemu? Chodzi o licencje. Wszystko wskazuje na to, że rozgrywki II ligi zmierzać będą w kierunku redukcji liczby drużyn do jednej tylko grupy. Wymogi licencyjne dla większości klubów już za chwilę będą zbyt wysoko zawieszoną poprzeczką. Sygnały alarmowe, że wymogi związane z występami na szczeblu centralnym - a przecież jest nim także II liga - to poprzeczka zbyt wysoko zawieszona dla wielu, mieliśmy już kilka miesięcy temu. Z występów na tym szczeblu w sezonie 2009/10 zrezygnowała na przykład Kotwica Kołobrzeg, gdzie występował wałbrzyszanin Jarosław Teśmian, choć w tabeli poprzednich rozgrywek zajęła wysokie, 6. miejsce w grupie zachodniej. Jeszcze wyżej w grupie wschodniej - na 5. pozycji - uplasował się Górnik Wieliczka, ale też nie ma go wśród obecnych drugoligowców. Z szansy uratowania się i powrotu do II ligi - bo na boisku zostały zdegradowane - nie skorzystały też Victoria Koronowo, Chemik Police i Nida Pińczów. „Rzutem na taśmę” zgłosił się do rozgrywek GKS Jastrzębie, spadkowicz z I ligi. Jak podaje portal sports.pl członkowie komisji licencyjnej PZPN wysłali - „dmuchając na zimne” - zaproszenia na wspomniane spotkanie grudniowe rozesłali do czołowych III-ligowców w każdej z ośmiu grup. W sumie z PZPN-u tych listów wyszło ok. 30. Na spotkanie przyjechały... cztery kluby (m.in. Spartakus Szarowola i BKS Stal Bielsko-Biała a czy Górnik – tego nie wiem) spośród tych, które na półmetku trzecioligowych zmagań mają szansę na awans. - Znacznie częściej dostawaliśmy odpowiedź: „nas to nie interesuje, bo awansować nie chcemy” - zdradza Krzysztof Smulski szefujący temu gremium.
Wymogi licencyjne będą o wiele ostrzejsze: kryta trybuna na przykład – przy Ratuszowej jest daszek pod którym wstyd kogo kol wiek posadzić, nie mówiąc o miejscach dla VIP-ów, dziennikarzy.  Szatnie – wiadomo, że od roku piłkarze i sędziowie przebierają się w kontenerze.  W drugiej lidze goszczący przy Ratuszowej przybędą z naprawdę daleka i trudno wyobrazić sobie sytuację, żeby sędzia mógł się skupić, zrelaksować przed meczem w kontenerze. A wg wymogów i tak szatnie mają być wyższe.Owszem remont obiektu może być wytłumaczeniem, ale to może spowodować jedynie warunkowe przyznanie licencji. Gdy popatrzymy co się dzieje z budową wałbrzyskiej obwodnicy, dwóch galerii, dworcem PKS to o Aqua Zdrój również powinniśmy obawiać się. Jedyną nadzieją mogą być wybory, gdzie przy awansie wielu kandydatów może chcieć ugrać coś dla siebie.
Inną sprawą jest licencja trenerska. Czy Robert Bubnowicz ma odpowiednie kwalifikacje trenerskie? Tego nie wiem i podejrzewam że większość kibiców nie wie. Przed 2 laty Robert Radczak w Słowie Sportowym w rozmowie z „Bubą” wspomniał o jego kwalifikacjach i usłyszał odpowiedź, że szkoleniowiec ówczesnego czwarto ligowca skończył kurs instruktorski. W II lidze wymagana jest licencja i ciekaw jestem czy sam trener/klub zadbał o odpowiednie uprawnienia. Kursy organizował i DZPN i PZPN. Jeśli nie ma, niestety albo klub będzie musiał płacić karę a Bubnowicz zapisać się na kurs, albo trenerem zostanie licencjonowany szkoleniowiec (Mordak?).
Tak więc mimo znakomitej pozycji startowej na wiosnę nie jest tak wiadomo czy Górnik awansuje do 2 ligi lub czy będzie chciał awansować…